Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

wtorek, 28 czerwca 2011

Walka z magią voodoo. ,,Król mieczy''.

Król Mieczy
Tytuł oryginalny : The King of Swords

Autor: Nick Stone
Przekład: Piotr Kuś
Wydawca: Zysk i S-ka
Cykl: Max Mingus
ISBN 978-83-7506-676-0
Format: 672str. / 135×205mm
Data wydania: 14 czerwca 2011

,,Dawno już smaku trwogi zapomniałem’’.

Czy można uodpornić się na ból i  cierpienie panujące wokół nas? Poddać się obojętności na panującą korupcję i łamanie zasad wartości. Wydaje mi się , że tak.  Coraz częściej beznamiętnie wpatrujemy się w ekrany telewizorów, śledząc relacje z tragicznych wypadków samochodowych, brutalnych morderstw czy  pobić i nie czujemy zupełnie nic, może jedynie obojętność i poczucie ulgi, że dana sprawa nas bezpośrednio nie dotyczy. Ludzie przestali wierzyć w bajki o tym , że nastaną lepsze czasy bez przemocy i wypadków. Ja także, jestem przekonana, że już nie będzie lepszego ,,jutra’’, więc może dlatego tak bardzo lubię czytać kryminały,  w których  dobro zwycięża nad złem a sprawca dostaje zasłużoną karę. Czuję wtedy namiastkę normalności i wewnętrzną satysfakcje ze zwycięstwa sprawiedliwości.

Tym razem w moje ręce wpadła intrygująca książka z Serii Srebrnego Klucza ,,Król mieczy’’ Nicka Stone’a, wydana przez wydawnictwo Zysk i S-ka, zaś Kostnica objęła ją patronatem. Stone, zadebiutował w 2006 roku, powieścią ,,Pan Klarnet’’, za którą otrzymał nagrodę Ian Fleming Steel Dagger, jako najlepszy kryminał roku. Niestety nie miałam możliwości zapoznania się z tą pozycją, jednak nie wszystko przecież stracone. Czytając ,,Króla mieczy’’, prequel losów Maksa Mingusa (bohatera ,,Pana Klarneta’’) , wiem, że warto poznać obie książki.

Akcja rozpoczyna się od znalezienia w ogrodzie zoologicznym Primate Park, martwego ciała mężczyzny. Na miejsce zdarzenia zostają wezwani dwaj detektywi : Max Mingus i Joe Liston- partnerzy z Oddziału Specjalnego Policji w Miami. Z pozoru sprawa wydaje się całkiem prosta, jest ofiara, trzeba znaleźć sprawcę. Jednak sytuacja staje się o wiele bardziej skomplikowana, gdy w żołądku denata śledczy odnajdują pociętą kartę tarota, przedstawiającą króla mieczy- ,,Zagniewany mężczyzna w bogatych szatach, zasiadający na bogato zdobionym kamiennym tronie, trzymający w lewej ręce wielki miecz. Prawą dłoń miał zaciśniętą w pięść’’. Dlaczego karta znalazła się w ciele ofiary? Czy to jakiś znak, wiadomość lub może tajemniczy składnik magicznej mikstury?

Max i Joe, podczas kontynuacji śledztwa, odnajdują jeszcze ciała innych ludzi, zamordowanych w podobny sposób. Ślady prowadzą do Salomona Boukcmana, człowieka bardzo niebezpiecznego i bezwzględnego, o którym krążą przerażające legendy. Obdarzony wielką bronią, jaką jest czarna magia voodoo, sprawia wrażenie osoby niezniszczalnej. Detektywi nawet nie zdają sobie sprawy, jak wielką, ryzykowną  podejmą  grę w której stawką  jest życie lub śmierć.
Mogę śmiało powiedzieć, że ,,Król mieczy’’, to ponad sześćset stron solidnie skonstruowanego kryminału. Napisany przystępnym i szczegółowym językiem, daje swoistą autentyczność. Z początku drażniła mnie nadmierna ilość pobocznych wątków, która powodowała chaotyczny zarys fabuły. Później jednak domyśliłam się, iż jest to celowy zamysł autora, który tak umiejętnie rozwinął poszczególne fragmenty, aby w bardziej obrazowy i zrozumiały sposób, śledzić główny nurt powieści.

Jeśli chodzi o akcję, to do połowy książki toczy się raczej monotonnie, nie mniej jednak, cały czas budzi zainteresowanie. Mi osobiście brakowało  tej podwyższonej adrenaliny, lecz z drugiej strony, mogłam stopniowo krok po kroku zagłębiać się w fabułę, by następnie przeżyć ,,ostrą jazdę’’ jak na przysłowiowej kolejce górskiej. Natomiast odnośnie scen, nie przeżyjemy tu jakiegoś wstrząsu, lecz jest kilka pobudzających wyobraźnię, choćby opisy rytuału voodoo.

,,Król mieczy’’ pokazuje nam również  inne aspekty, skłaniające  do myślenia i poruszające  psychikę. Nick Stone, w niezwykle wiarygodny i obrazowy sposób, przedstawia obraz miasta Miami, nasączony  przemocą i wszechobecną korupcją, szczególnie wyraźnie zauważalną wśród kręgach policyjnych, gdzie podkładane są fałszywe dowody, bezpodstawnie zamykani są niewinni ludzie lub samemu na własną rękę wymierza się sprawiedliwość. Autor, umiejętnie nakreślił ,,zepsucie’’ służb mundurowych, ślepo wierzących w hasło ,,Znajdź człowieka, znajdź paragraf’’. Oprócz korupcji możemy być  również świadkami  rasizmu. Mimo że w Miami występują rasy mieszane, w bardzo widoczny sposób widać podział na czarnych i białych.

Główny bohater Max Mingus, nie jest typem idealnego gliniarza. Ma bardzo wiele złego na swym sumieniu, choćby to, że w większości działa poza prawem, jednak daje się lubić. Osobiście odbieram go jako autentycznego człowieka, który ma swoje słabości i zdecydowanie wolę go takiego jakim jest, aniżeli słodkiego, wyidealizowanego policjanta.

Mogłabym tak w nieskończoność  pisać o zaletach książki ,,Król mieczy’’ , lecz przecież  wcale nie o to chodzi. Sami musicie przekonać się, że dana powieść warta jest swego czasu i uwagi. Jestem przekonana, że każdy miłośnik tego gatunku znajdzie tu coś dla siebie : brutalne morderstwa, tajemnicze zagadki, okrutne rytuały voodoo i świat pełen zła. Uważaj jednak! Jeśli przypadkiem, podczas czytania znajdziesz  dziwną kartę tarota, to znaczy, że ,,Król mieczy’’ już cię dopadł i szykuje względem Ciebie misterne plany……

Moja ocena  5 / 6

Książkę otrzymałam od serwisu KOSTNICA , za co bardzo serdecznie dziękuję.



A teraz zapraszam do zapoznania się z sylwetką autora książki ,,Król mieczy''.


Nick Stone (ur. w 1966 roku w Cambridge) - angielski pisarz gatunku kryminał, horror i groza. Zadebiutował w 2006 roku powieścią Pan Klarnet (Zysk i S-ka, 2009). Następnie w 2007 wydał Króla mieczy, którego polska premiera ma miejsce w roku 2011. W połowie br. ukaże się jego trzecia książka Voodoo Eyes. Stone interesuje się boksem, mieszka w Londynie.

sobota, 25 czerwca 2011

Czy to sen, czy to jawa- cała prawda ,,Na granicy snu''.

Na granicy snu

Gorgolewska Anna M.

Wydawnictwo: Papierowy Motyl
ISBN: 978-83-622-2226-1
Format: 13.0x19.0cm
Ilość stron: 172
Oprawa: Miękka
Wydanie: 1, 2011 r.

 

Zdarzyła wam się kiedyś taka sytuacja, że po przeczytaniu danej książki, mieliście ochotę jeszcze raz do niej zajrzeć i prześledzić  każde zdanie od nowa? Ja przyznam się szczerze, że nie. Nawet jeśli jakaś powieść mnie zachwyciła, to wracałam do niej jedynie w myślach. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że odnalazłam książkę, która poruszyła moją wyobraźnię i spowodowała, iż mam ochotę stale do niej wracać, by znów zacząć śnic  na jawie. Już sam tytuł ,,Na granicy snu’’  oraz piękna, tajemnicza okładka, budzą zaciekawienie i chęć poznania. Muszę się przyznać, że spotkanie z tą pozycją było niespodziewane i nie planowane, przynajmniej z mojej strony, jednak kiedy wzięłam  do ręki tę niewielką objętościowo powieść, wiedziałam, że chce wtajemniczyć się w jej treść. O samej autorce Annie M. Gorgolewskiej, wiemy bardzo mało, tylko tyle, że mieszka w małym miasteczku na Dolnym Śląsku i pracuje  dziećmi oraz młodzieżą. Mam nadzieję, że z czasem poszerzę wiedzę na temat pani Ani, gdyż polubiłam jej twórczość.

,, Na granicy snu’’ opisuje życie nastoletniej bohaterki Renaty Kotwickiej. Od jakiegoś czasu dziewczynę nawiedzają senne koszmary z nią w roli głównej. Znajduje się wtedy w dziwnym , obcym miejscu owianym tajemnicą i za każdym widzi  smutne, brązowe oczy nieznanego chłopaka. Renata  odczuwa rosnącą irytację, gdyż nie potrafi odgadnąć znaczenia tego snu.

Tymczasem wielkimi krokami, zbliżają się osiemnaste urodziny Reny,  na które cała rodzina i najbliżsi przyjaciele, czekają z wielką ekscytacją. Nadchodzi wielki dzień. Przyjęcie upływa w przyjemnej atmosferze, zaś urodzinowy prezent od rodziców – różowy garbus, jest szczytem marzeń jubilatki.

Nastolatka nie przypuszcza nawet, że auto może stać się przyczyną tragedii, gdy w pewien burzowo-deszczowy dzień, podczas jazdy wpada w poślizg i zderza się z nadjeżdżającym pojazdem. W trakcie ratowanie życia, niestety dziewczyna zapada w śpiączkę. Podczas, gdy rodzice i brat Jędrek opłakują dramatyczną sytuację, Renata w swojej podświadomości przenosi się do tajemniczej krainy Koh-i-noor. Okazuje się, iż to miejsce jest dla niej dziwnie znajome i choć  odcięta od swej przeszłości, rodziny i znajomych, to zafascynowana nową sytuacją i towarzystwem nieznanych ludzi, pragnie tu zostać.  Czy znajdując się na pograniczu dwóch światów, znajdzie drogę do rozpoczęcia nowego życia?

,,Na granicy snu’’, jest powieścią skierowaną głównie do młodzieży, jednak ja, jako dorosły czytelnik bez problemu odnalazłam się w tym fantastycznym miejscu. Ujęła mnie już sama fabuła, trochę jakby baśniowa, lecz przypadła  do gustu. Akcja toczy się dwutorowo, w której możemy dzięki podświadomości Renaty przenieść się do krainy Koh-i- noor oraz obserwować równocześnie krótkie migawki  z ,,realnego życia’’ gdzie widzimy zmagania rodziny Kotwickich, ich bezsilność oraz wiarę w przebudzenie nastolatki.

Mimo iż napięcie jest słabo zauważalne, to jednak budzi zainteresowanie, tak że nie sposób odejść od lektury, choćby na chwilę.
Większość czytelników z pewnością znajdzie tu jakieś minusy np. zbyt szybka akcja, brak napięcia, czy mało rozbudowane zakończenie. Po części mogę przyznać racje, nie mniej jednak uważam, że całość przyjemnie się czyta. Nie każdy młody człowiek lubi sięgać po ambitną literaturę, czasem woli się zrelaksować przy lżejszych pozycjach książkowych.
Jestem przekonana, że większość nastolatków,  odnajdzie tu jednak pozytywne aspekty powieści, takie jak choćby, prosty, przystępny język, świetnie wykreowana fabuła, niepowtarzalny świat przygód i odrobina sensacji oraz oczywiście tajemniczy chłopak o ciepłych brązowych oczach imieniem Kalm.

Jedynie rzeczywiście zakończenie, spowodowało uczucie niedosytu, gdyż zostało słabo rozbudowane, lecz może kolejne dzieło p. Gorgolewskiej, będzie bardziej dopracowane.

Polecam serdecznie ,, Na granicy snu’’. To wspaniała opowieść o miłości, cierpieniu, poświęceniu i podróży w czasie. Dzięki niej możesz się przenieść w całkiem inną rzeczywistość w które poczujesz jak ,,Na granicy życia i śmierci, jej gasnących oczu latarni znają drogę........ To ja. To o mnie! ‘’.

 Moja ocena 5 / 6

Książkę, mogłam przeczytać dzięki portalowi nakanapie.pl , za co bardzo dziękuję.


piątek, 17 czerwca 2011

Relaksujący odpoczynek w ,,Spokojnej przystani''.


Spokojna przystań

Debbie Macomber

Seria: Powieść Obyczajowa
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
wydawnictwo: MIRA
ISBN: 978-83-238-7774-5


Są nieraz takie literackie miejsca, o których myślimy z pewnym sentymentem. Mamy wtedy ochotę  zamknąć oczy, by choć na  chwilę przenieść się do tego uroczego  zakątka. Tak właśnie jest w przypadku malowniczego miasteczka nieopodal Seattle o wdzięcznej nazwie Cedar Cove. Właśnie tam, można poczuć namiastkę domu i normalności. Tutejsi mieszkańcy, to mili sympatyczni ludzie, dla których los bliźniego nie jest obojętny, dlatego z ogromną przyjemnością wybrałam się w wirtualną podróż do ,,Spokojnej przystani’’ Debbie Macomber. Już sama, piękna i  obrazowa okładka spotęgowała moją wyobraźnię i wciągnęła do świata społeczności Cedar Cove.

W ,,Spokojnej przystani’’ śledzimy losy wielu bohaterów, które w różnoraki sposób splatają się ze sobą. I tak oto, były policjant Roy McAfee po niedawnej przeprowadzce, wraz z żoną zakłada agencję detektywistyczną. Prowadzą sielskie życie, które zostaje zakłócone dziwnymi anonimami, mającymi związek  z przeszłością. Zaniepokojeni małżonkowie starają się rozwikłać tajemniczą zagadkę i dojdą do naprawdę zaskakujących odkryć. Natomiast córka McAfee -  Linnette, również boryka się  z problemami, lecz sercowymi. Żywi cieplejsze uczucia do dwóch mężczyzn, doktora Chade Timmonse, z którym wspólnie pracuje w miejscowym szpitalu, oraz do  Cala Washburna, którego poznała na  zaaranżowanej randce w ciemno. Komu Linette odda swoje serce?

Miasteczko w Seattle, już wkrótce zdobędzie także nowych członków społeczności a to wszystko dzięki Cecilii Randall oraz Maryellen Bowman, które  spodziewają się dziecka . Czy uda się tym kobietom doczekać szczęśliwego rozwiązania, mimo iż wcześniej były pewne komplikacje?

W zatoce Cedrów wszędzie kwitnie miłość. Dotyka ona ludzi w każdym wielu, tak jak w przypadku Charlotte Jefferson, która mając siedemdziesiąt siedem lat zostaje panną młodą a szczęśliwym wybrankiem jest Ben Rhodes. Uczucie kwitnie, lecz pojawia się rysa na szkle w postaci syna Bena- Davida.  Wprowadza on wiele zamieszania, nie tylko w życiu rodzinnym ojca, lecz także w całym miasteczku Cedar Cove.

,,Spokojna przystań’’ , to książka naznaczona wieloma uczuciami : miłość, przyjaźń, smutek oraz łzy. Tutejsi mieszkańcy, to zwyczajni ludzie, tacy jak my, dzięki czemu ich perypetie są tak bliskie naszemu sercu. Przeżywają wzloty i upadki, jednak co mnie najbardziej ujmuje, to fakt, że nigdy nie są sami w tych zmaganiach. Otoczeni rodziną i przyjaciółmi, mogą zawsze liczyć na pomocną dłoń najbliższych. Miło jest więc być, choć przez moment, w tym miasteczku, czuć ciepło i pozytywną energię bijącą z tego miejsca.

Książkę, czyta się bardzo szybko, sprawnie i przyjemnie. Napisana jest prostym, przystępnym stylem, który powoduje, iż czytanie tej powieści , to sam relaks i odprężenie. Jedynym minusem, który mnie drażnił, to wielowątkowość postaci. Na początku miałam spory problem z zapamiętaniem wszystkich opisanych bohaterów, lecz na szczęście pani Macomber z wielką precyzją scharakteryzowała poszczególne osoby, dzięki czemu ogarnęłam wszystkich ,,ważniejszych’’ mieszkańców Cedar Cove. Autorka w znakomity sposób uchwyciła klimat realia codziennego życia np. problemy zdrowotne czy ból samotności. Pokazała nam również, że warto zawsze wierzyć i konsekwentnie realizować swe pragnienia.

Polecam każdemu , kto chce się wyrwać z zatłoczonego gwaru miejskiego, by móc odpocząć w ,,Spokojnej przystani’’. Możesz tam przyjemnie spędzić czas i zachłysnąć się urokiem miasteczka oraz zaprzyjaźnić się z ich mieszkańcami. Zapraszam.

Moja ocena 4 / 6

Książkę otrzymałam od wydawnictwa MIRA , za co bardzo serdecznie dziękuję.

czwartek, 16 czerwca 2011

szepty zmarłych....

Szepty zmarłych
Simon Beckett

•    Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
•    Ilość stron: 320
•    Rok wydania: 2011
•    Wydawnictwo: Amber
•    Wymiary: 13.0 x 20.5 cm
    ISBN: 9788324139620
    Tłumaczenie: Kędzierski Sławomir




Każdy z nas dobrze wie, że ludzkie ciało pokrywa skóra, która chroni i reguluje naszą temperaturę. Jest także łącznikiem zmysłów ze światem zewnętrznym i nawet po śmierci zachowuje ślady swojego dawnego ,,ja’’, tylko trzeba umieć odczytać jej historię. Niewielu ludzi to potrafi, jednak doktor David Hunter, antropolog sądowy wie, jak odkryć tajemnice powłoki ludzkiej. Możemy się o tym przekonać czytając ,,Szepty zmarłych’’ Simona Becketta.

Główny bohater,  po tragicznych wydarzeniach z przeszłości, korzysta z zaproszenia swego przyjaciela i mentora , Toma Liebermanna i wyjeżdża z Londynu do Stanów  Zjednoczonych. Właśnie tam w miasteczku w Tennessee w Ośrodku Badań Antropologicznych, znanym również pod mniej urzędową nazwa – Trupia Farma, Hunter stawiał kiedyś pierwsze swe kroki, dokształcając się w dziedzinie antropologii. Teraz pragnie zregenerować się psychicznie i fizycznie, przy okazji pomagając byłemu mentorowi przy planowanych badaniach w ośrodku. Pewnego dnia Liebermann prosi Davida , by ten towarzyszył mu w śledztwie dotyczącym morderstwa. Sprawa jest o tyle skomplikowana, iż sprawca bawi się z nimi w kotka i myszkę fabrykując dowody oraz utrudniając identyfikację ciał. Policja oraz wszyscy powiązani ze śledztwem, stają przed naprawdę trudnym zadaniem. Tymczasem odnajdują się kolejne niezidentyfikowane zwłoki  oraz zaczynają  ginąć osoby, które  są choćby w najmniejszym stopniu powiązani ze sprawą. Zaczyna się morderczy wyścig z czasem, który pochłania coraz więcej ofiar i przyczynia się do zaskakujących odkryć.

Mogłabym jednym zdaniem podsumować wspaniały warsztat pisarski Simona Becketta. Jednak muszę starać się być obiektywna i wyłapać parę niedociągnięć, które mnie osobiście nie przypadły do gustu. Uważam, że przeniesienie akcji do Stanów Zjednoczonych nie oddaje już takiej swoistej aury grozy i tajemniczości. Zdecydowanie bardziej lubię klaustrofobiczne klimaty. Dodatkowo wpleciony w fabułę, tok myślenia mordercy, powoduje, iż łatwo można się domyśleć, kto jest prawdziwym sprawcą całego zamieszania, dlatego wolałbym, żeby autor nie odkrywał zbyt wielu kart, co bardziej buduje wyobraźnie i podsyca zainteresowanie.

Inne  aspekty pisarskie, są dalej na równie wysokim poziomie jak pozostałe dzieła Becketta. Niezwykle naturalistyczne opisy pobudzają  naszą psychikę i sprawiają, iż nasze zmysły żywo reagują np. na zapach gnijącego ciał lub odgłos brzęczenia much czy innych owadów. Akcja toczy się stopniowo, powoli, jednak wartkie dialogi i świetnie wykreowane postacie sprawiają, że nasze zainteresowanie ,,Szeptami zmarłych’’ nie słabnie , wręcz przeciwnie wzmacnia czytelniczy apetyt.

Bardzo lubię postać Davida Huntera, który choć sam w sobie jest całkiem zwyczajny, mimo to budzi pozytywne odczucia i powoduje , że sama z wielką przyjemnością chciałbym się od niego uczyć,  wiedzy, umiejętności i niepowtarzalnej intuicji.

Zakończenie książki, tym razem nie powaliło mnie na kolana. Owszem było jak najbardziej intrygujące, jednak czegoś mi brakowało, ale może to ja sama szukam ,,dziury w całym’’. Nie zmieniłam jednak zdania odnośnie tego, iż Simon Beckett jest moim ulubionym pisarzem. Dalej uważam, że pisze naprawdę świetnie skonstruowane thrillery, które warto poznać, dlatego wszystkim miłośnikom tego gatunku polecam całą serię o doktorze Davidzie Hunterze. Jestem przekonana, że nie będziecie żałować swojego czasu spędzonego nad książkami Becketta. Nie wierzycie? Przekonajcie się o tym sami.

Moja ocena 6 / 6

Książkę otrzymałam jako egzemplarze recenzencki od portalu KOSTNICA .

wtorek, 14 czerwca 2011

,,Dogonić rozwiane marzenia''.


Dogonić rozwiane marzenia

Elizabeth Flock

Seria: Powieść Psychologiczna
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Wydawnictwo : Mira
ISBN:978-83-238-7776-9
Cena: 34.99 zł
 Premiera: 15.06.2011 

,, Czy zdarza ci się, że masz ochotę uciec od swojego życia ? Czy kiedykolwiek przychodzi ci do głowy, że życie nie jest takie jak planowałaś? Czy pragnęłaś czegokolwiek, co by cię przebudziło? ‘’. Może są wśród was takie osoby, które zadają sobie te pytania? Często bywa tak, że  zdarzają się  takie dni, kiedy otaczająca rzeczywistość zaczyna nas przytłaczać i dlatego mamy ochotę spróbować czegoś innego.

Elizabeth Flock, pragnie nam przybliżyć typowe rozterki ludzkie  w dzisiejszej monotonni  życia. Nie znałam wcześniej tej autorki, ale z tego co wiem zasłynęła debiutancką książką ,,Krzyk ciszy’’, która szybko stała się bestsellerem.  Następna powieść ,,Emma i ja’’ również była entuzjastycznie przyjęta. Teraz na światło dzienne wyszło kolejne dzieło Elizabeth Flock pt. ,,Dogonić rozwiane marzenia’’, wydane przez wydawnictwo Mira.

Bohaterkami są matka Samantha Friedman i jej córka Cameron. Narracja toczy się dwutorowo, dzięki czemu możemy poznać punkt widzenia oczami dojrzałej kobiety oraz bolesne życie rozchwianej emocjonalnie nastolatki.

Samantha , była kiedyś ambitną kobietą pełną pasji. Marzyła o szczęśliwym życiu w otoczeniu rodziny. Konsekwentnie dążyła do realizacji celu, w wyniku czego została  żoną Boba i matką trojga dzieci, Cameron,  Jamie i Andrew. Wreszcie , czuje się spełniona, lecz po latach zaczyna przytłaczać ją zwykła, szara , nudna rzeczywistość.  Mąż jest bardzo oziębły, zachowuje się jakby był kimś  zupełnie obcym i nie obchodzą go problemy wychowawcze dzieci oraz wewnętrzne pragnienia małżonki. Również nastoletnia córka Cammy, jest przyczyną zmartwień. Ubiera się  i maluje na czarno, wagaruje, bierze narkotyki i uczestniczy w przygodnym seksie. Sprawa zaczyna komplikować się coraz bardziej, gdy dziewczyna dowiaduje się, iż jest adoptowanym dzieckiem. Cały swój gniew i żal, wyładowuje na ,,przyszywanych’’ rodzicach i w  zaistniałej sytuacji, pragnie odszukać biologiczną matkę.

Sam , nie radzi sobie z narastającym kryzysem. Szuka pocieszenia w ramionach innego mężczyzny, lecz czy to wszystko ma jakikolwiek sens? Już wkrótce życie matki i córki  wywróci się do góry nogami i nic nie pozostanie takie jak dawniej. Przekonaj się o tym samemu.

Bardzo ciężko jest ochłonąć po lekturze książki ,,Dogonić rozwiane marzenia’’.  Mimo,  że upłynął  już jakiś czas  od przeczytania, wiąż trzyma w napięciu. Elizabeth Flock, w niezwykle wiarygodny sposób nakreśliła psychologiczny wizerunek Samanthy i Cameron, dzięki czemu mogłam lepiej poczuć i zrozumieć ich problemy, emocje i uczucia. Autorka porusza niezwykle trudne tematy, jakże bliskie naszemu sercu. Gdy codzienność napiera z każdej strony, próbujemy uciekać do wyidealizowanego świata marzeń, by choć na chwilę poddać się zapomnieniu. Pragniemy czegoś więcej, jednak jak zmienić bieg wydarzeń, by wiedzieć, że postępujemy właściwie ? Może ktoś znajdzie odpowiedź ukrytą w tej książce.

,,Dogonić rozwiane marzenia’’, czyta się bardzo szybko i z ogromnym zainteresowaniem. Powieść, napisana jest prostym, przystępnym stylem, zaś naturalizm opisów powoduje, że czułam  jakbym osobiście znała rodzinę Friedmanów i wspólnie przechodziła przez ich życiowe problemy. Bardzo obrazowe i przerażające były również, wyznania Cammy opisane w pamiętniku. Odebrałam  to, jako swoiste wołanie o pomoc. Młoda nastolatka zagubiona w świecie zła, szuka akceptacji i zrozumienia gdzie indziej. Niestety droga, którą obrała okazała się zgubna. Ileż to właśnie takich dziewczyn, przeżywa podobne rozterki, jednak rodzice zamiast być opoką dla swego dziecka, w większości przypadków, są przyczyną utraty człowieczeństwa. Podobnie zresztą jest w przypadku Samanthy, która wolała mieć ,,klapki na oczach’’, niż w porę zareagować, że coś niedobrego dzieje się w jej rodzinie.

Podsumowując, szczerze polecam ,,Dogonić rozwiane marzenia’’. Jestem przekonana, że ta książka poruszy najgłębsze struny w sercu każdego czytelnika i spowoduję, że zupełnie inaczej spojrzycie na własne relacje z dziećmi, mężem i innymi ludźmi. To naprawdę świetna psychologiczna powieść o zagubieniu, samotności i poszukiwaniu sensu życia. Wejdź więc w ten świat i spróbuj odnaleźć własną tożsamość a zobaczysz, że nic już nie będzie takie jak dawniej.


Moja ocena  6/ 6


Za książkę pragnę podziękować, cudownej p. Monice z wydawnictwa MIRA , która idealnie dba o mój czytelniczy gust.



Parę słów o autorce książki ,,Dogonić rozwiane marzenia''.

Elizabeth Flock jest mocno związana z południem Stanów Zjednoczonych. Tam często bywała w dzieciństwie a potem studiowała na Uniwersytecie Vanderbilta w Nashville w stanie Tennessee. Wkrótce po otrzymaniu dyplomu rozpoczęła pracę w magazynie "Vanity Fair". Potem było San Francisco, gdzie pisała sprawozdania do magazynów "Time" i "People". W "Time" wiele z jej tekstów umieszczono na pierwszej stronie. Przez pięć lat była reporterem prasowym, potem rozpoczęła pracę w telewizji jako sprawozdawca dla 24-godzinnej sieci kablowej. Pracowała również dla kanału informacyjnego CNBC oraz była korespondentem telewizji CBS.
Powieść „Krzyk ciszy” była jej debiutem literackim i została entuzjastycznie przyjęta przez krytykę i czytelników. Przetłumaczona na sześć języków sprzedała się w nakładzie ponad ćwierć miliona egzemplarzy.

sobota, 11 czerwca 2011

Życie me życie jest nowelą ....

Zauważyłam, że ostatnio wszyscy bawią się w otwarte karty, uchylając rąbka tajemnicy o sobie. Ja szczerze mówiąc bardzo nie lubię o sobie mówić, bo jestem taka szara  nijaka, zwyczajna dziewczyna. Myślałam, że mignę cichutko, niezauważalnie wśród Was, a tu aż 3 osoby zaprosiły mnie do zabawy i tak oto zaproszona przez toska82 , Natalia Katarzyna  oraz Izuś , muszę sprostać wyzwaniu, więc odsłaniam przed wami odrobinę swej duszy.

**********************************************************************************


*********************************************************************************

1.    Jestem szczęśliwą mężatką i mamą 2,5 rocznego synka, choć na początku nie było tak różowo. Miałam duże problemy z zajściem w ciążę, jednak po 5 latach się udało.

2.   Określam siebie jako typ samotniczki. Mam sprawdzone grono przyjaciół, nie mniej najlepiej się czuje w swoich własnych czterech ścianach.

3.    Uwielbiam pić kawę, pije ok. 3-4 filiżanek dziennie i jeszcze mi mało.

4.    Jestem pedantką, dlatego wiecznie wszystko mnie denerwuje, gdy  coś nie leży  na swoim miejscu.

5.    Kocham książki i przeważnie czytam horrory, thrillery, kryminały i obyczajówki, choć  romansów też się nie wstydzę.

6.    Nagminnie oglądam filmy, ale tylko horrory i sensacyjne oraz uzależniłam się od komputera.

7.    Mam troje rodzeństwa, dwóch braci i jedną siostrę  i wszyscy są 17, 16  i 11 lat starsi, więc ja najmłodsza z nich dobiegam trzydziestki.

8.    Pasjonuje się też amatorską fotografią, czyli robię zdjęcia każdemu, kto akurat się nawinie pod obiektyw, lecz nienawidzę jak ktoś robi mi zdjęcia.

9.    W wolnych chwilach uwielbiam jeździć rowerem, biorę synka do fotelika i gnam przed siebie, czując cudowny wiatr we włosach.

10.      Znajomi mówią, że jestem wieczną pesymistką, która nie znosi porażki i krytyki i dołuje się każdą rzeczą , chyba to prawda.

**********************************************************

To tyle mojej prywaty, krótko, treściwie. Resztę dam się poznać, gdy  może nam sie uda spotkać osobiście. :-)

Pozdrawiam.




Do dalszej zabawy zapraszam Louis oraz  Books Reviews Team . Jestem ciekawa waszego życia :-)

piątek, 10 czerwca 2011

Śmierć i życie ,,Zapisane w kościach''.

 Zapisane w kościach
           Simon Beckett

    Oprawa: Miękka
    Ilość stron: 332
    Rok wydania: 2011
    Wydawnictwo: Amber
    Wymiary: 13 x 20.5 cm
    ISBN: 978-83-241-3965-1





,, Historia naszego życia, a czasem i śmierci jest zapisana w kościach (…) Kość opiera się wszystkiemu z wyjątkiem najgorętszego ognia’’.  Zastanawialiście się kiedyś, co dzieje się z ludzkim ciałem podczas spalania w wysokiej temperaturze np. w trakcie kremacji zwłok.  W jakiej kolejności i czasie następuje spopielanie ciała. Odpowiedzi na te pytania możemy częściowo uzyskać, czytając książkę  ,,Zapisane w kościach’’ Simona Becketta, wydaną przez wydawnictwo Amber.

Dana powieść jest kontynuacją debiutanckiego bestsellera ,,Chemia śmierci’’.  Tym razem główny bohater, doktor David Hunter, antropolog sądowy, na prośbę inspektora policji, udaje się  na niewielką wyspę - Runa, wchodzącą w skład Hybrydów Zewnętrznych. Przydzielono mu zadanie zbadania zwłok, znalezionych przez miejscowego emerytowanego inspektora w małej leśnej chatce i ustaleniu okoliczności śmierci. Sytuacja wydaje się o tyle dziwna, iż ciało jest doszczętnie spalone z wyjątkiem stóp i jednej ręki, zaś  w domu nic nie wskazuję na obecność płomieni. W takim przypadku, wszystko sprowadza się do teorii  spontanicznego samozapłonu, lecz sprawa zaczyna się coraz bardziej komplikować, gdy zaczynają ginąć kolejne osoby w tajemniczych  okolicznościach.

Wyspę zamieszkuje ok. dwustu mieszkańców. Każdy z nich może być potencjalnym mordercą, tymczasem Runę nawiedza ogromny sztorm, który odcina społeczną ludność od zewnętrznego świata. W zamkniętej przestrzeni rodzi się chaos, gdyż oprawca nie spoczywa na laurach, tylko stopniowo likwiduje kolejnych niewygodnych świadków.

Czy uda się Hunterowi  dociec prawdy i odnaleźć sprawcę makabrycznych wydarzeń?  Czy uwolni miasteczko od narastającego koszmaru? Zobacz, jak zaskakujące mogą być fakty tych dziwnych , intrygujących zdarzeń.

Simon Beckett i tym razem mile mnie zaskoczył. W większości przypadków kontynuacja powieści jest znacznie słabsza od pierwowzoru. Na szczęście, autor dalej potrafi umiejętnie podnieść napięcie i wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Dodatkowym atutem jest mroczny klimat wyspy w otoczeniu groźnego żywiołu, który wzmacnia aurę grozy.

Tym razem również na moje uznanie zasługuje dobrze przedstawiony plastyczny obraz sekcji zwłok oraz innych technik kryminalistycznych. Wydaje mi się nawet, że jest opisany  w sposób bardziej naukowy, dzięki czemu mogłam się dowiedzieć wiele interesujących rzeczy, choćby np. jak to jest naprawdę z tym samozapłonem ?

Uważam także, że sama postać głównego bohatera, została bardziej dopracowana, co pozwoliło mi bliżej przyjrzeć się doktorowi Hunterowi  i jego przeszłości. Dużym plusem , jest umiejętnie skonstruowana intryga, która składa fabułę w jedną logiczną całość.

Jedynym minusem, który drażnił, to bardzo powolna, wręcz monotonna akcja. Brakowało mi dynamicznego tempa i zwiększonej adrenaliny napięcia. Mój niedosyt, został jednak zaspokojony dopiero  na samym  końcu powieści, zaś zaskakujący finał zrekompensował wszelkie braki i niedociągnięcia pisarskie.

Z czystym sumieniem mogę polecić  książkę  ,,Zapisane w kościach’’. Tak jak jej poprzedniczka, niesamowicie wciąga, napawa lękiem i pobudza wyobraźnię do granic możliwości. Pozostaje tylko wierzyć, że kolejne dzieło Simona Becketta, dalej będzie utrzymane na równie wysokim poziomie i trafi w mój czytelniczy gust,  jak obecna powieść. Zapraszam.

Moja ocena  6 / 6

Książkę przeczytałam dzięki serwisowi KOSTNICA , za co bardzo serdecznie dziękuję.


Recenzję  tą, można przeczytać też na Kostnicy, gdzie zapraszam serdecznie do odwiedzania.

środa, 8 czerwca 2011

,,Chemia śmierci''


Chemia śmierci
Simon Beckett

wydawca: Amber
miejsce wydania: Warszawa
data wydania: 2006
ISBN: 83-241-2445-4
liczba stron: 248
kategoria: kryminały
oprawa:  twarda
format: 145 x 205 mm



Każdy z nas, tu na ziemi otrzymał największy skarb – życie, jednak niestety wszystko ma swój początek i koniec. Kiedyś nadejdzie finał naszego ziemskiego żywota. A co po nim dalej  nastąpi ? Czy jesteś ciekawy co dzieje się z ciałem tuż  po śmierci ? Jeśli tak, to koniecznie sięgnij po lekturę książki  ,,Chemia śmierci’’ Simona Becketta. Zapoznasz się nie tylko ze szczegółowym i dokładnym opisem rozkładu ludzkiego ciała, lecz również  dodatkowo wejdziesz w sam środek tajemniczych morderstw. Napis na okładce głosi ,, Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść’’. Słowa te są mocno przesadzone, nie mniej autor napisał całkiem interesujący thriller.

,,Chemia śmierci’’, to pierwsza powieść z serii o doktorze  Davidzie Hunterze - antropologu sądowym. Hunter, ucieka od bolesnej przeszłości i przenosi się z wielkiego, zatłoczonego Londynu, do małego prowincjonalnego miasteczka Manham, gdzie podejmuje się posady miejscowego lekarza rodzinnego. Wiedzie spokojny, monotonny tryb życia, gdy nagle miasteczko zalewa fala brutalnych morderstw, w którym ofiarą padają młode kobiety.  Mogłoby się wydawać iż ta sprawa nie dotyczy miejscowego lekarza. Niestety za namową policjanta Mackenzie , który dowiaduje się o wcześniejszej ,,specjalizacji’ Davida,  zostaję wplątany do śledztwa. Znów powróci do pracy jako antropolog i wejdzie w sam środek oka cyklonu, gdzie  przyjdzie mu się zmierzyć nie tylko z mordercą, lecz i z własnymi wspomnieniami.

Przyznam się szczerze, że trudno jest mi ocenić obiektywnie dzieło Simona Becketta, ponieważ jest to mój ulubiony pisarz i dlatego mam tzw. ,,klapki na oczach’’ odnośnie błędów, czy niedociągnięć pisarskich. Według mnie ,,Chemię śmierci’’, czyta się rewelacyjnie i bez żadnych trudności. Osobiście intryguje mnie antropologia, dlatego nie miałam nic przeciwko szczegółowym i dokładnym opisom poszczególnych procesów mikro i makro elementów, które zachodzą po śmierci człowieka. Uważam również, że autor, bardzo dobrze wykreował obraz bezlitosnego mordercy, który rozkoszuje się zadawaniem bólu niewinnym ofiarom. Przerażenie i wstręt budzi choćby sam fakt, że umieszcza w ciele jednej z kobiet, króliczy miot, lecz to tylko przedsmak makabrycznych tortur.

 Do gustu przypadła mi także pierwszoosobowa narracja i naturalizm opisów, które są tak bardzo realistyczne, że aż czujesz klimat zbrodni wiszący w powietrzu.

Akcja nie jest może porywająca, toczy się stopniowo, powoli, momentami tylko przyspieszając, ale najważniejsze, że do końca nie jesteśmy świadomi, kto tak naprawdę zabił. Powiem wam, że nawet ja sama obstawiałam potencjalnego mordercę i … dostałam pstryczek w nos, gdyż finał powieści, zaskoczył mnie niesamowicie.

Podsumowując, mogę śmiało polecić ,,Chemię śmierci’’, wszystkim miłośnikom tego gatunku. Wierzę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i nawet jeśli zauważy jakieś niedociągnięcia, przymknie na nie oko, gdyż naprawdę książka jest fantastycznym thrillerem o czym możesz przekonać się samemu.

Moja ocena  6 / 6

Książkę otrzymałam od serwisu KOSTNICA , za co bardzo dziękuję. Tam również znajduję się, ta oto powyższa recenzja.



***************************************************


Jeśli ktoś ma ochotę zgarnąć cały pakiet książek Simona Becketta, zapraszam do konkursu, zorganizowanego, przez KOSTNICĘ. Więcej informacji TUTAJ .
Życzę powodzenia !!!

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Życie, samo życie, czyli ,,Tak mi dobrze, że aż źle''


 ,,Tak Dobrze, że aż Źle''

Kwiatkowska Jolanta

Wydawca: MG Wydawnictwo
Ilość stron: 232
Rok wydania: 2010







W czasach naszych babć, kobieta która w wieku 20- 30 lat, nie miała męża bądź narzeczonego, nazywana była starą panną. Sama pamiętam porzekadła mojej babci, która mówiła : wnusiu, z mężczyznami to ,, do dwudziestki ten nie, tamten nie, a po dwudziestce jaki taki byle jaki aby był’’. Do dziś uśmiech nie schodzi mi z twarzy, kiedy przypominam sobie te jej słowa.

Teraz w nowoczesnym społeczeństwie nikogo już nie dziwi fakt, że trzydziestoletnie dziewczyny chcą dopiero założyć rodzinę. Termin ,,stara panna’’ został wyparty na bardziej młodzieżowe określenie tzw. ,,singiel’’. Dla większości osób, to słowo kojarzy nam się z osobą samotną, często nieszczęśliwą. Nic bardziej mylnego. Przecież już sam fakt, że jesteśmy samotne, świadczy o naszym świadomym wyborze. Możemy same decydować o swoim życiu, co w dzisiejszych czasach jest rzadko spotykane.

Jolanta Kwiatkowska w swojej powieści ,,Tak dobrze, że aż źle’’ wydaną przez wydawnictwo Mg, próbuje złamać stereotyp znacznika słowa ,,stara panna’’. Pokazuje to na przykładzie głównej bohaterki trzydziestoletniej Aleksandry, kobiety wolnej i niezależnej , cieszącej się dobrą pracą, mieszkaniem i gronem wiernych, oddanych przyjaciół,  Ludwikiem, Basią i jej partnerką Elką oraz Gosią i Staszkiem i oczywiście  niezastąpioną powiernicą mamą. Wszyscy,  choć mają różne zawody, zainteresowania a nawet odmienne orientacje seksualne,  potrafią jednak się wzajemnie wspierać i być oparciem dla siebie w tzw. ,,stanach depresyjnych’’. Ola, dopóki nie przekroczyła magicznej trzydziestki, nie zastanawiała się nad swoim życiem, jednak teraz zapragnęła stabilizacji i chciałby wreszcie spotkać tego jedynego. Ma już dość weekendowych szaleństw i marzy o ustatkowaniu się. Przyjaciele z przymrużeniem oka traktują jej  smuteczki oraz różne wariacje, takie jak choćby celebracja nietypowych codziennych świąt np. Dzień Pozdrawiania Blondynek, Dzień Ręcznika lub Dzień karmienia piersią łącznie z Dniem Zagrychy.

Ponadto wiedzą, że Olka ma skłonność do szybkiego i pochopnego angażowania się w nowy związek jak i również szybko odkochuje się  w danym mężczyźnie , który przypadkiem stanie na jej drodze. Rodzicielka oraz przyjaciele, dobrze wiedzą, że dziewczyna posiada  szczęście na wyciągnięcie ręki, jedynie musi wreszcie ,,zrzucić klapki z oczu’’ i ,,pójść po rozum do głowy’’. Czy tak się właśnie stanie? Czy Aleksandra zerwie ze statusem ,,starej panny’’? Przekonajcie się sami, śledząc zabawne perypetie bohaterki książki ,,Tak mi dobrze, że aż źle’’.

Na ogół po przeczytaniu  danej pozycji książkowej, staram się ukazywać ją w samych superlatywach. Niestety muszę żyć w zgodzie z własnym sumieniem i dlatego powiem prawdę, że książka ,,Tak mi dobrze, że aż źle’’, nie zachwyciła mnie. Z wielkim trudem przeszłam przez pierwszą połowę czytania. Akcja bardzo powoli  się rozwijała, zaś poszczególne szczegółowe opisy odbiegały od głównego wątku. Nie polubiłam także  głównej bohaterki, która drażniła mnie swym egoizmem i zwariowanymi  pomysłami. To prawda, że dla swoich przyjaciół, Ola była bardzo oddana, jednak  wielokrotnie zdarzały się momenty, gdzie widziała tylko czubek własnego nosa. Nie przypadł mi także do gustu, zwyczaj obchodzenia  dziwacznych świąt. Osobiście nie mam nic przeciw temu, niech każdy sobie świętuje co chce, nie mniej uważam to za wariactwo, gdyż nie wyobrażam sobie by np. W dzień pozdrawiania Blondynek, dawać przypadkowym dziewczynom buziaki, składać życzenia i mówić ,,fajne cycki, tyłeczki, nogi i figurka’’. To zdecydowanie nie dla mnie!

Cieszę się jednak, że postanowiłam przeczytać do końca, ponieważ druga połowa książki, jest zdecydowanie lepsza. Znacznie lżej i szybciej się czyta, dzięki czemu z większym zainteresowaniem mogłam śledzić losy Oli i jej przyjaciół. Na duży plus zasługuje sam przekaz powieści.

Jolanta Kwiatkowska ze swego rodzaju wyczuciem, pokazuje problemy ludzi przekraczających magiczną trzydziestkę. Wiele tych osób spełnia się zawodowo i finansowo, jednak czują pustkę w sercu, którą może zapełnić jedynie miłość i uczucie drugiej osoby. Nie każdy z nich zdaje sobie jednak sprawę, że czasem wystarczy dobrze się rozejrzeć dookoła siebie, bo może miłość znajduje się właśnie na wyciągnięcie ręki ?

Podsumowując mogę jedynie powiedzieć, nie zrażajcie się moimi negatywnymi odczuciami. Ta książka po prostu nie trafiła w mój czytelniczy gust, co nie oznacza, że jest zła czy niedobra.  W tym przypadku radzę samemu się przekonać, czy będzie wam ,,Tak dobrze, że aż źle’’, czy może wręcz przeciwnie. Spróbuj i zaryzykuj.

Moja ocena 3 /6

Książkę przeczytałam dzięki serwisowi nakanapie.pl , za co serdecznie dziękuję.










Zapraszam na blog Jolanty Kwiatkowskiej
tam możecie dowiedzieć się czegoś więcej o autorce książki.