Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

czwartek, 30 stycznia 2014

Pożegnaj się z niewinnością


Miłość bez końca
Scott Spencer

 
Tłumaczenie: Julita Wroniak-Mirkowicz
tytuł oryginału: Endless Love
wydawnictwo: Muza S.A. 

PREMIERA: 5 lutego 2104
liczba stron: 512
ocena: 4/6







     Już niebawem, dokładnie 5 lutego za sprawą wydawnictwa Muza na nasz rynek wydawniczy trafi ''Miłość bez końca", powieść Scotta Spencera, amerykańskiego pisarza cenionego zarówno przez czytelników, jak i krytykę. W Polsce dotychczas ukazały się trzy książki autora: "Statek z papieru" (nominacja do National Book Award), "Szczęśliwi frajerzy" oraz "Mężczyzna z lasu". Tymczasem jeśli chodzi o "Miłość bez końca" to po raz pierwszy wydana była ponad trzydzieści lat temu i niemal od razu odniosła wielki sukces (otrzymała nominację do National Book Award). Przetłumaczono ją na ponad 20 języków i sprzedano w nakładzie 2 milionów egzemplarzy. Lada moment (14 lutego) ukaże się także ekranizacja w reżyserii Shany Feste. Ze znalezionych informacji wynika, że to znakomita pozycja dla miłośników love story w najlepszym, klasycznym wydaniu, dlatego z ogromnym zainteresowaniem zabrałam się za czytanie tej lektury. Czy warto było? Zanim się tego dowiemy kilka słów o fabule.

 Chicago na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Siedemnastoletni David Axelrod przeżywa swoją wielką, młodzieńczą miłość do młodszej o rok Jade Butterfield. Między nimi wybucha niezwykle silna fascynacja seksualna, z którą nie potrafią się uporać. Ojciec Jade przerażony intensywnością uczuć swojej córki i jej chłopaka zabrania im kontaktu przynajmniej przez trzydzieści dni. Zrozpaczony David wymyśla sposób, dzięki któremu ma nadzieje z powrotem wrócić do łask rodziny Butterfieldów. Postanawia podłożyć w ich domu ogień, by następnie uratować wszystkich z niebezpiecznej opresji. Niestety sytuacja szybko wymyka się spod kontroli i przeradza w tragedię. Jak dalej potoczą się losy nastolatka? Czy jego miłość do Jade okaże się silniejsza od przeciwności losu?

Nie wiem co napisać o tej książce. Mam bardzo mieszane uczucia. To niezwykle specyficzna i odważna jak na tamte czasy powieść. Nie każdemu może przypaść do gustu. Co prawda mnie się podobała, choć bez większych rewelacji. Akcja rozgrywa się w okresie, kiedy Ameryce dokonują się radykalne zmiany w obyczajowości seksualnej i pewnych trendów w zachowaniach intymnych. Młodzi ludzie oscylujący jeszcze na granicy świata dziecięcego i świata dorosłych poznają smak intensywnej, cielesnej miłości bez ograniczeń. Nic więc dziwnego, że ciężko im pojąć budzące się w nich uczucia i żądze. Podobnie było w przypadku Davida. Jego namiętny związek z Jade przerodził się w swego rodzaju obsesje. Bez niej czuł się bezradny i zagubiony, co w konsekwencji uruchomiło spiralę kolejnych problemów. Wywołał pożar w domu swojej dziewczyny, przez co popadł w konflikt z prawem. Z dnia na dzień przestał kontrolować swoje życie. Mimo zakazu zbliżania się do Butterfieldów zachowywał się niczym oszalały Stalker, dla którego nie liczy się nic poza obłąkańczą miłością do ukochanej. Nie potrafiłam zrozumieć jego zachowania. Już sam plan podłożenia ognia wydał mi się chory i absurdalny. Jak można wykazać się taką głupotą i lekkomyślnością?! Zdaje sobie sprawę z tego, że zaślepiony miłością nie był w stanie racjonalnie myśleć, ale wszystko ma przecież swoje granice. Natomiast jeśli chodzi o Jade to mało wiemy na temat jej prawdziwych uczuć do Axelroda, ponieważ narracja przedstawiona jest z punktu widzenia chłopaka. Żałuje, że autor nie pokusił się na dwutorowe prowadzenie z perspektywy obojga nastolatków, dzięki czemu mogłabym lepiej poznać i zrozumieć ich sposób myślenia i działania. Na plus jednak zasługuje rys psychologiczny Davida, w którym widać, jak duży wpływ wywierały na niego poszczególne epizody. Niestety pozostałe postacie na tle głównego bohatera wypadły co najmniej blado i nijako. Nie potrafiłam ich sobie wyobrazić (poza paroma wyjątkami). Oprócz uczuciowych zawirowań siedemnastolatka, Scott Spencer nakreślił również inne wątki, które odgrywają mniej lub bardziej znaczącą rolę w kreowaniu historii tego utworu, między innymi konflikt rodziców Davida.

Całość napisana jest lekko i przejrzyście. Tempo akcji mogłoby być nieco szybsze, bynajmniej nie ma poczucia stagnacji. Mocną stroną jest natomiast opisywanie unikalnych wydarzeń. Bez przeszkód można ,,zobaczyć’’ je w swojej wyobraźni. Oczywiście nie zabraknie też scen erotycznych, które są niezwykle intensywne, dosadne i odważne. Niestety w jednym akcie miłosnym w moim mniemaniu autor przekroczył granicę dobrego smaku. Mało rzeczy jest mnie w stanie obrzydzić czy zniesmaczyć, lecz w tym przypadku dosłownie poczułam mdłości. Dobrze, że miałam pusty żołądek, bo mogło się to skończyć nieciekawie. Natomiast zakończenie okazuje się nietypowe i niebanalne, dzięki czemu historia nabiera nowych barw i szczegółów.

''Miłość bez końca" polecam osobom, które poszukują czegoś odmiennego niż zazwyczaj. To nietuzinkowa powieść psychologiczna ukazująca zmagania młodego człowieka z samym sobą i z uczuciami, które stają się destrukcyjną obsesją. Nie spodziewajcie się romansu typu Harlequin, gdyż to bardziej brzmi jak dramat niż powieść romantyczna. Osobiście czuje się emocjonalnie wyczerpana po tej lekturze. Na zawsze wyryła swój ślad w mojej pamięci, świadomości oraz w sposobie postrzegania otaczającego mnie świata. Krótko mówiąc, bardzo dziwna, osobliwa historia miłosna. Zupełnie inna niż wszystkie niemniej uważam, że warto ją poznać. Zapraszam zainteresowanych.

***
Trailer: klik
Wydawnictwo Muza.

środa, 29 stycznia 2014

Konkurs z Krystyną Mirek

Krystyna Mirek: z wykształcenia polonistka. Mama trzech córek i żona jednego męża. Książki to moja wielka odwzajemniona miłość. Czytam zachłannie, kupuję namiętnie, piszę, oglądam, recenzuję i zbieram. Tylko odkurzać nie lubię.

Piszę książki obyczajowe z zamierzenia lekkie i przyjemne, ale opowiadające o sprawach ważnych. Chciałabym, żeby sprawiały Czytelnikowi przyjemność, bawiły i wzruszały, a jednocześnie mówiły o tym, co w życiu najistotniejsze. Czyli o miłości. W swoim dorobku literackim posiadam między innymi ,,Prom do Kopenhagi'', ,,Polowanie na motyle'', ,,Pojedynek uczuć'', ,,Droga do marzeń'' oraz niebawem, 5 lutego do księgarń trafi najnowsza powieść ,,Miłość z jasnego nieba''- opis: klik



Oficjalna strona Krystyny Mirek
Blog autorki: klik
Fan page K. Mirek na Facebooku: klik


Z okazji zbliżającej się premiery książki ,,Miłość z jasnego nieba'',  zbieram pytania do Krystyny Mirek. Przez najbliższe kilka dni będzie można na moim blogu, w komentarzu zadawać swoje pytania (1-maksymalnie 3) do autorki. Następnie wraz z odpowiedziami zbiorę w formę wywiadu i umieszczę w odpowiednim poście.

Jedna osoba, która według autorki wykaże się najciekawszym pomysłem na pytanie, otrzyma nagrodę, w postaci książki ,,Miłość z jasnego nieba'''' ufundowaną przez wydawnictwo Feeria

Wystarczy napisać tylko jedno max trzy, błyskotliwe pytania i być może nagroda będzie twoja.  
Bardzo proszę również o uważne czytanie cudzych komentarzy, żeby wasze pytania do autorki nie pokrywały się z innymi. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zdublowane pytanie zostanie zignorowane. Do dzieła kochani!!!

Regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: Świat książek i ja...
2.Sponsorem nagród jest wydawnictwo Feeria.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie w komentarzu pytania (1- maksymalnie 3) do Krystyny Mirek na temat jej twórczości i nie tylko.
4. Konkurs trwa od 29 stycznia 2014 roku do 3 lutego 2014 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 9 luty 2014 roku.
6. Nagrodą jest egzemplarz ,,Miłość z jasnego nieba''.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy popiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi losowanie innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

                                             banerek dla zainteresowanych

wtorek, 28 stycznia 2014

Od nienawiści do miłości ...


Wesele
Paulina Ptasińska 

 
wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 2013
liczba stron: 338
ocena: 5/6









       Marzenia. Każdy je posiada. Dla jednych one są przyziemne, a i tak nieosiągalne, dla drugich wręcz kosmiczne, ale i tak warto dążyć do ich spełnienia. Paulina Ptasińska, dwudziestopięcioletnia dziewczyna z Zakliczyna udowodniła, że jeśli tylko się czegoś mocno pragnie, można to osiągnąć. Paulina posiada tytuł licencjata w dziedzinie rachunkowości, aktualnie jest na końcowym etapie studiów magisterskich na kierunku politologii. Każdą wolną chwilę poświęca na czytaniu książek, ale również sama pisze. Któregoś dnia postanowiła zaryzykować i wysłać swój tekst do paru wydawnictw. Szczęście jej dopisało, dzięki czemu możemy podziwiać ,,Wesele’’ debiutanckie dzieło Ptasińskiej. Z ogromnym zainteresowaniem zabrałam się za ową lekturę. Czy spełniła moje oczekiwania? Tak, bez wątpienia.

Główna bohaterka, dwudziestosześcioletnia Alicja Nowak z zawodu jest prawnikiem. Na co dzień pracuje w kancelarii swojego mentora, profesora Zygmunta Dudka. Czasem też prowadzi za niego wykłady na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tymczasem Karolina, jej młodsza siostra studiuje medycynę w Waszyngtonie i nieoczekiwanie oznajmia, że wraca do kraju, by przygotować się do ślubu ze swoim narzeczonym Maciejem Coldem, Amerykaninem polskiego pochodzenia. Wszyscy ogromnie się cieszą. Obie rodziny przyszłych państwa młodych szybko przypadają sobie do gustu. Jedynie Alicja i Wiktor, przystojny, władczy, bajecznie bogaty brat Maćka i zarazem jego drużba nie zapałali do siebie sympatią, więc kiedy dziewczyna dowiaduje się, że próbował doprowadzić do zerwania zaręczyn, jej złość sięga zenitu. Niestety przez wzgląd na siostrę zmuszona jest tolerować chamskiego gbura. Jak dalej potoczą się relacje tych dwojga? Przekonajcie się sami.

,,Wesele’’ to lektura, której obecnie potrzebowałam. Nic na to nie poradzę, że mam słabość do typowych, romantycznych historii. Szczególnie moje emocje sięgają apogeum, kiedy widzę, jak zwyczajna dziewczyna zakochuje się z wzajemnością w atrakcyjnym, czarującym mężczyźnie, przysłowiowym ,,księciu z bajki''. Na dodatek uwielbiam obserwować, gdy główni bohaterowie ,,drą ze sobą koty’’. Takie burzliwe związki zawsze wywołują u mnie przyjemny dreszczyk ekscytacji, dlatego debiutancka proza autorki idealnie trafiła w mój czytelniczy gust. Z niesłabnącym zainteresowaniem śledziłam uczuciowe perypetie Alicji i Wiktora. Oboje byli niczym ogień i woda. On, gburowaty, apodyktyczny miliarder. Ona, typowa, serdeczna, poukładana pani prawnik. A jednak coś ich do siebie ciągnie, iskrzy od pierwszego spojrzenia. I chociaż okazują sobie jawną niechęć, w głębi duszy nie potrafią o sobie zapomnieć. Miałam nieodparte wrażenie, że Wiktor to notabene polski odpowiednik Greya (pomijając seksualne upodobania). Tak samo despotyczny, zaborczy, niedostępny, kontrolujący każdy krok ukochanej. Pomimo tego wzbudził moją sympatię, zwłaszcza, kiedy odkryłam jego bolesną tajemnicę, która zmieniła go w nieczułego drania.

Książkę czytałam łakomie, gwałtownie przewracałam kolejne kartki, chłonęłam zdania i ciągle nie miałam dość. Lekki, prosty, swobodny język, naturalne dialogi, wartka akcja, umiejętnie budowany klimat, autentyczni, wyraziści bohaterowie i znakomicie odzwierciedlone realia codziennego życia to główne atuty tej powieści. Nie zabrakło także dobrego humoru, optymizmu i ciepłej, rodzinnej atmosfery. Przyznam, że cała familia Nowaków, zwłaszcza najstarsza seniorka rodu podbiła moje serce. Z wielką przyjemnością i lekką nutą zazdrości patrzyłam na ich zażyłość, serdeczność, wylewność, sympatię, troskę, przebojowość i głęboką jedność. Jedynym mankamentem były drobne literówki, które na szczęście nie przeszkadzały aż tak bardzo w odbiorze utworu.

Nie jest to wprawdzie literatura wysokich lotów, co nie zmienia faktu, że spędziłam z nią kilka ekscytujących chwil. Moim zdaniem w Paulinie Ptasińskiej drzemie ogromny potencjał, który mam nadzieję w pełni wykorzysta podczas tworzenia kolejnej powieści. Tymczasem wszystkich wielbicieli obyczajówek oraz romansów zapraszam na ,,Wesele’’. To ciekawa, rozrywkowa propozycja na spędzenie długich wieczorów wraz z filiżanką aromantycznej herbaty, kawy bądź, jak kto woli z lampką dobrego wina. Zatem jeśli masz ochotę na lekko żartobliwą historię pełną miłosnych zawirowań, zapraszam do czytania.


***
Wydawnictwo Novae Res

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Wywiad z Agatą Kołakowską

Paulina -bluewave
1.Jedna z Twoich książek nosi tytuł "Przyjaciółki". Czy ta książka sprawiła Ci jakąś trudność w pisaniu? Pytam, ponieważ ja mam kilku przyjaciół i nigdy nie wiem jak opisać ich w taki sposób, aby w pełni pokazać to czym jest przyjaźń z daną osobą.


Całe szczęście nie były to moje przyjaciółki, bo może też miałabym jakąś trudność w pisaniu :) To była moja druga książka i po raz pierwszy zabrałam się za trzy bohaterki. Pierwszy raz opisywałam trzy różne historie splecione ze sobą i to stanowiło dla mnie pewne wyzwanie.

2.Czy jest jakieś wydarzenie z Twojej przeszłości, które opisałaś w swoich książkach?

Staram się tego nie robić. Ale czerpię ze swoich obserwacji, spotkań z ludźmi, zasłyszanych historii. Czasami wysyłam też bohaterów w miejsca, w których sama byłam podczas swoich podróży. W ten sposób sama mam okazję też tam „wrócić”.

3. Nie boisz się pisać książek w czasach, kiedy mówi się, że "więcej jest tych, którzy piszą, niż tych którzy to czytają"?


Gdybym się bała to pewnie bym nie pisała. :) Myślę, że nie byłoby rozsądnym nie robić tego, co się lubi tylko dlatego, że sporo osób się tym zajmuje. Jest także wielu nauczycieli, czy fryzjerów i ciągle przybywa nowych. Nikt chyba przez to nie rezygnuje ze swojego zajęcia. Póki będę miała czytelników i póki będzie mi to sprawiało to satysfakcję, będę pisać.

Mała Pisareczka
1. Jakie przesłania wynikają z pani książek?


Przeróżne.:-)  Myślę, że każdy odbiera powieść na swój sposób. I dla różnych ludzi przesłanie tej samej książki może okazać się inne. Staram się jednak, aby moje książki podtrzymywały na duchu, wspierały istotne wartości, dodawały siły szczególnie wtedy, kiedy nie jest łatwo.

2. Wierzy pani w miłość idealną, łączącą kobietę i mężczyznę w jedno?

Myślę, że nie ma na świecie nic idealnego. Wszystko ma swoje wady i zalety. Nawet miłość. Myślę jednak, że nie ma na tym świecie nic piękniejszego i to ona właśnie nadaje sens naszemu życiu, nic innego.

3.Co pani rozumie przez słowo "odwaga"?

Odwaga to umiejętność działania pomimo strachu.

alicjamagdalena
1. Czy istnieją pisarze, których pani podziwia szczególnie?


Lucy Maud Montgomery za kreowanie barwnych postaci i dowcip. Lubię też Fiodora Dostojewskiego za kunszt i Prusa za umiejętność trafnego oddawania ludzkiej natury.

2. Jakie jest Pani ulubione miejsce do pisania powieści?

W domu, przy biurku, które specjalnie kupiłam, aby wreszcie móc wygodnie pracować. Albo przy kuchennym stole. Takie to zupełnie banalne miejsca.

3. Studiowałam we Wrocławiu, uwielbiam to miasto i do tej pory je często odwiedzam. Jakie są pani ulubione miejsca w stolicy Dolnego Śląska? :)


Ojej, ależ to zabrzmi banalnie. :) Lubię rynek, a szczególnie wrocławską fontannę. To tam spotkałam się pierwszy raz z moim mężem, więc ma dla mnie znaczenie sentymentalne. Jednak moim najbardziej ulubionym miejscem we Wrocławiu  jest mój dom.

nieidentyczna
1. Czym jest dla Pani pisarstwo?


Spełnionym marzeniem i wspaniałą przygodą. Cóż tu więcej dodawać, prawda?

2. Ma Pani jakieś rady dla początkujących, niespełnionych literatów? Marzących - tak jak Pani - o napisaniu czegoś własnego.

Pracować, nieustannie próbować i pod żadnym pozorem nie poddawać się. Myślę jednak, że dla tych, którzy naprawdę marzą o pisaniu (a nie jest to tylko chwilowy kaprys) to są oczywistości :)

3. Proszę dokończyć zdanie: "Dobry pisarz to..."

O rety. Trudne zadanie :) Dobry pisarz… to dla każdego trochę ktoś inny. Dla mnie to ktoś, kto potrafi wiarygodnie opisać daną historię i sprawić, aby poruszyła. Albo po prostu umiliła komuś dzień. Tylko tyle i aż tyle :)

martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?


Kapryśna i zazdrosna. Kapryśna, bo nawoływana czasami nie nadchodzi. Robi, co chce i kiedy chce. Zazdrosna, bo nie lubi konkurencji. Często zmusza mnie do porzucenia czynności, jaką się w danej chwili zajmuję i natychmiastowego zapisania tego, co mi właśnie podpowiada. Ale tak między nami mówiąc, pisarz często pisze nie czekając na wenę. Książkę trzeba kiedyś skończyć, a czasem oczekiwanie na to mityczne natchnienie może ciągnąć się zbyt długo :)

2. Czym jest dla Pani SŁOWO?

Słowo ma wielką moc. Może uskrzydlać i ranić w samo serce. Według mnie słowa to odpowiedzialność. Mówi się, że nie liczą się słowa, a czyny. Dlaczego zatem tak często pamiętamy coś, co ktoś do nas powiedział, czasem wiele, wiele lat temu?

3. Praca dziennikarza i pisarza wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki, potencjał na dobrą dziennikarkę, czy wręcz przeciwnie?

W szkole podstawowej udało mi się spotkać wspaniałą nauczycielkę języka polskiego. Nigdy jej nie zapomnę, bo zawsze we mnie wierzyła i dodawała odwagi. Chyba wierzyła we mnie bardziej niż ja sama. Kiedy trzeba było wskazywała mi popełniane błędy, ale zawsze to była konstruktywna krytyka.
W liceum moja polonistka zdaje się nie widziała we mnie tego, co nauczycielka z podstawówki :) W okolicach matury jednak to się odrobinę zmieniło.
Ludzie, którzy dodają nam wiary są nieocenionym darem od losu, ale nie powinniśmy uzależniać wiary we własne możliwości od opinii innych. Tego całkiem przypadkowo nauczyła mnie moja polonistka z liceum :)

Daria
1. Gdyby miała Pani powierzyć życie jednemu ze swoich bohaterów, to kto by to był i dlaczego?


Chyba byłaby to Nina, malarka z „Płótna”. Wypadek, któremu uległa spowodował problemy z jej prawą dłonią przez co pod znakiem zapytania stanęła dalsza realizacja jej pasji. Po wielu trudach i przy pomocy ludzi, których poznała, udaje jej się przezwyciężyć własne ograniczenia. Podziwiam ją za hart ducha. Dlatego chciałabym, aby mogła być szczęśliwa i realizować się tak jak tego zawsze pragnęła.
Przyznaję, że chętnie ożywiłabym także Justynę z najnowszej powieści „Wszystko co minęło”. Tyle się nacierpiała, że coś jej się wreszcie od życia należy. Chciałabym, aby żyła pełną piersią.

2. Gdyby miała Pani na stałe zająć miejsce któregoś ze swoich bohaterów, to którego i dlaczego?


Chyba Justyny z „Wszystko co minęło”. Choć nie chciałabym przeżywać tego wszystkiego, co ona. Jednak dzięki temu co przeszła, jest mądrzejsza i silniejsza. Gotowa by mądrze budować swoje dalsze życie i czerpać z niego pełnymi garściami.

3. Czy przywiązuje się Pani emocjonalnie do bohaterów swoich książek?

Oj bardzo. Czasami jest mi ich naprawdę szkoda, albo odczuwam ulgę, kiedy wiedzie im się lepiej. Czasem jest to nawet duma. Trudno to wytłumaczyć, ale tak jest. Każdy bohater jest dla mnie ważny, bo spędziliśmy razem niejednokrotnie wiele miesięcy. Siedział nieustannie w mojej głowie :)

kwiatusia
1. Kiedy narodziła się u Pani chęć pisania? Czy w tej chwili spontanicznie chwyciła Pani za długopis, usiadła przed klawiaturą komputera; a może wróciła Pani do tego pomysłu po pewnym czasie?


Od zawsze lubiłam pisać. To mi chyba najlepiej wychodzi. Wcześniej jednak zajmowałam się raczej krótkimi formami. Pisałam wiersze, opowiadania. Pamiętam jak pierwszy raz zabierałam się do napisania książki. Napisałam jedno zdanie w Wordzie, przeczytałam i wcisnęłam Backspace :) Nie czułam się gotowa. Odłożyłam tę myśl na kilka lat. Potem ponownie odważyłam się usiać przy komputerze i pozwolić historii popłynąć. Od tamtego momentu trudno mi przestać.:)

2. Czy współpraca z Polskim Radiem Wrocław wniosła coś lub była inspiracją/„pomocą” w Pani twórczości pisarskiej?

Tylko tyle, że opisałam odrobinę kulis pracy w radiu w swojej pierwszej powieści. Każde doświadczenie czegoś człowieka uczy. Tamto pewnie także coś wniosło do mojego życia.

3. Na swojej stronie wymienia Pani w punktach stany, które towarzyszą Pani podczas pisania książki, czyli „Cała prawda o pisaniu” - mam pytanie dotyczące punktu piątego, czyli „Wrogości do własnej książki”, gdy nie ma Pani ochoty otworzyć pliku i pisać, to wtedy zajmuje się Pani sprzątaniem i wszelakimi innymi czynnościami (ja tak miałam, gdy powinnam się uczyć na egzaminy;)). Moje pytanie brzmi: jak wszystko zostanie w domu zrobione to zwalcza Pani tę wrogość i na przekor jej zasiada przed komputerem, czy jednak czeka Pani pewien czas, gdy ochota na pisanie/wena twórcza powróci?

Różnie to bywa. Czasami się mocuję sama ze sobą :) Jednak jeśli w danym momencie mam naprawdę dość to zazwyczaj odpuszczam. Nie ma sensu robić niczego na siłę. Boję się, że mogłoby to wpłynąć na jakość. Jednak jak tylko odrobinę odetchnę, wracam. Nie mogę pozwolić, aby bohaterowie tak utknęli pozostawieni sami sobie.

Daga
1. Czy trudno jest pogodzić pisanie książek z życiem prywatnym, czy bierze pani pomysły na sytuacje/ fabule ze swojego życia?


Pisanie dostosowuję do swojego życia, więc jak na razie nic mi z niczym nie koliduje. A pomysły do książek czerpię z życia, z tego co usłyszę, zobaczę. Ale z zasady są to jakieś zalążki, inspiracje. Reszta rozgrywa się już w mojej wyobraźni. Choć czasami zdarza się, że jakiś znajomy przyjdzie i powie: - Posłuchaj, to może ci się spodobać :)

monalisap
1. Co jest najtrudniejsze wg Pani w sztuce wybaczenia?


Bardzo trudne pytanie. Bo i wybaczanie jest niełatwą sztuką. Wydaje mi się, że zapomnienie i nie wracanie do dawnych zadr.

2. Jaki powinien być prawdziwy przyjaciel?


Szczery, lojalny i pomocny.

Asymaka
1. Czy uważa Pani, że w świecie polskich pisarzy może być mowa o prawdziwej przyjaźni? Czy można przezwyciężyć zazdrość, chęć rywalizacji?


Myślę, że to zależy od konkretnego człowieka. Jeśli ktoś jest zazdrosny, to będzie zazdrosny niezależnie od tego, czy jest pisarzem, czy sekretarką. Chęć rywalizacji sama w sobie chyba nie jest zła. Jeśli powodowany chęcią rywalizacji ktoś będzie pisał lepiej, ciekawiej, to tylko czytelnik na tym skorzysta :) Ja akurat nie mam w środowisku pisarzy przyjaciół, ale pewnie dlatego, że nie było ku temu okazji. Z nikim los mnie nie splątał.

Księgarka
1. Jak postrzega Pani pozycję pisarek we współczesnej polskiej literaturze?


Szczerze przyznam, że nie bardzo się nad tym zastanawiam. Na naszym rynku jest wiele współczesnych polskich pisarek. Myślę, że to dobrze. Życzę wszystkim, aby rosło w naszym kraju czytelnictwo, tak aby każda z nich mogła znaleźć dla siebie miejsce

monweg
1. Gdyby znalazła się Pani na bezludnej wyspie, jaką książkę chciałaby Pani mieć przy sobie?


Chyba „Lalkę” Bolesława Prusa. To była moja ulubiona lektura z liceum i ostatnio do niej wracam. Teraz jako autorka swoich powieści, jeszcze bardziej podziwiam Prusa. Za rozmach tej książki, sposób nakreślenia bohaterów, ukazanie emocji.

2. Jakiego słowa/słów Pani nie znosi?

„Musisz” i „żegnaj”. Pierwsze powoduje mój natychmiastowy bunt, drugie nieprzebrany smutek.

3. Jeżeli Niebo istnieje, co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju?

„Fajnie, że wpadłaś. Chodź, napijemy się szampana.” :-) A tak na serio to chyba: „To było dobre życie. Przeżyłaś je najlepiej i najpiękniej jak potrafiłaś. Jestem z ciebie dumny!”

Jola
1. Jakie trzy słowa według pani określą prawdziwą przyjaźń?


Wcześniej było pytanie o to jaki powinien być prawdziwy przyjaciel. Więc odpowiem podobnie. Te trzy słowa to: zaufanie, szczerość, oddanie.

2. Czy wierzy pani w przyjaźń męsko-damską?

Chyba niezbyt. Wydaje mi się, że wcześniej, czy później jedna ze stron zacznie czuć coś więcej. Ale to tylko moja opinia. Może ktoś czegoś podobnego doświadczył.

3. Czego nigdy by pani nie wybaczyła swojemu przyjacielowi?

Myślę, że prawdziwy przyjaciel nie zrobiłby nigdy czegoś tak okrutnego, czego by się już wybaczyć nie dało. Wiele rzeczy warto wybaczać, jeśli jest to prawdziwa głęboka przyjaźń. Jednak trudno byłoby mi wybaczyć nielojalność albo opuszczenie w trudnej życiowej chwili.

Ola C.
1. „Od kiedy tylko pamięta, nosiła się z myślą napisania książki dla kobiet, która doda im otuchy i odwagi w wyrażaniu siebie.” - udało się Pani z całą pewnością. Ale czy te napisane przez Panią książki pomogły i pomagają również Pani?


Pomagają przepracowywać emocje. Jeśli dajmy na to piszę o smutku, a noszę w sobie jakiś, mogę swoje emocje przekazać konkretnemu bohaterowi. Wypisać je. To bardzo oczyszczające.

2. Czy gdyby mogła Pani cofnąć czas, to zdecydowałaby się Pani jeszcze raz na studia dziennikarskie? Czy może wolałaby Pani przeznaczyć spędzony na nich czas na coś innego, na jakiś inny kierunek?

Najlepiej byłoby, gdybym skończyła informatykę, albo budownictwo :) Nic takiego jednak nie mogło mieć miejsca, bo nie jestem umysłem ścisłym. Wybrałam taki kierunek studiów, który kojarzył mi się z pisaniem. Okazało się jednak, że chcę pisać trochę inne rzeczy, niż artykuły i informacje prasowe. Mimo wszystko, nauczyłam się kilku przydatnych umiejętności w trakcie studiów i poznałam kilka interesujących osób :)

3. Czy według Pani mężczyźni powinni przeczytać Pani książki, żeby na przykład lepiej zrozumieć kobiety?

Przydałoby się :) Moje książki opowiadają o emocjach. Jest chyba niewielu mężczyzn, których to interesuje. Choć z pewnością mogłyby otworzyć niejednemu panu oczy na wiele spraw.

Karolina
1. Gdyby była taka możliwość, to którą swoją książkę zekranizowałaby Pani i dlaczego?


„Siódmy rok”, myślę, że mogłaby wyjść z tego niezła komedia, albo „Płótno”, bo wydaje mi się, że jest to historia, która może przydarzyć się każdemu. Poza tym, bohaterka jest barwną postacią i temat malarstwa wydaje mi się nieoklepany.

2. Jaki tytuł miała książka, którą przeczytała Pani jako pierwszą w życiu?


Bardzo możliwe, że była to „Akademia Pana Kleksa”. Tak mi się wydaje.

3. Gdyby mogła Pani zamknąć jakieś dwa miłe wspomnienia w buteleczce i podarować je komuś, co by znalazło się w tym flakoniku?

Wczesny poranek, kiedy pierwszy raz w życiu stanęłam na placu przed Luwrem w Paryżu. Było jeszcze pusto, co jest rzadkością w tamtym miejscu. Piękno architektury i ten Paryż, o którym od dawna marzyłam, bardzo mnie poruszyły. Tak mocno, że aż przechodziły mnie dreszcze. Drugie wspomnienie to wieczór na plaży w Porto. Olbrzymie fale oceanu rozbryzgiwały się o brzeg i moczyły moje bose stopy. Czułam się wtedy naprawdę wolna i prawdziwie szczęśliwa. Chciałabym komuś przekazać te piękne emocje, które wtedy czułam.

ulvang
1. Jaka książka wywarła na Pani największe wrażenia i jakie wzbudziła emocje?


Kiedy pierwszy raz przeczytałam „Anię z Zielonego Wzgórza” byłam pod ogromnym wrażeniem. Miałam poczucie, że czytam o sobie. Niezmiernie podobała mi się ta bohaterka. Była odważna i niezłomna. Ta książka chyba najbardziej z wszystkich zapadła mi w serce. Czytałam ją naprawdę wiele razy. I choć później podobało mi się wiele innych książek. Zawsze, kiedy pada to pytanie, najpierw na myśl przychodzi mi Ania.

2. Czy istnieje szansa, że w Pani przyszłych książkach pojawi się np. wątek żony jakiegoś piłkarza Śląska lub siatkarki Impelu Wrocław?

Nigdy nie mów nigdy, choć nie podejrzewam, aby tak się stało :)

3. Czym jest dla Pani cisza?

Cisza jest bardzo ważna. Czasami wręcz niezbędna. Bardzo często siedzę w ciszy, bo pozwala się skupić i wsłuchać w siebie.

Edyta Ch.
1. Czy trudno było Pani znaleźć wydawcę pierwszej powieści? Jakie wspomnienia budzą się, gdy myśli Pani o swych początkach pisarskich?


Na odpowiedź zainteresowanego wydawnictwa nie czekałam długo. Potem dowiedziałam się, że zazwyczaj trwa to o wiele dłużej, niż było to w moim przypadku. Wspomnienie tamtych chwil jest wciąż bardzo żywe i wiążą się z nim same pozytywne emocje. Ekscytacja i wielka, ogromna radość.

2. Czy byłaby Pani w stanie napisać powieść fantastyczną czy uważa Pani raczej, że książka pozbawiona życiowych inspiracji i zaobserwowanych doświadczeń nie potrafi skłonić do refleksji?


Myślę, że można opowiedzieć wiele życiowych prawd za pomocą opowieści fantasy. Ja jednak osobiście nie przepadam za tym gatunkiem. Wolę pisać o czymś, co teoretycznie mogłoby się zdarzyć, w co można uwierzyć.

3. Czy chciała Pani kiedyś - tak przez kilka dni - być mężczyzną, aby przekonać się co oni myślą, jak postrzegają świat, a może również aby znaleźć inspirację?

Pewnie, że bym chciała, ale na krótko :) Niejednokrotnie zastanawiałam się, co im tam siedzi w tych głowach. Okazję do „stania się” choć trochę mężczyzną mam, kiedy wcielam się w męskiego bohatera w książkach. Wtedy naprawdę dużo się zastanawiam, jak by zachował się bohater, co myśli, jak się wyraża.

Agnieszka z Pomorza
1. Jakie jest Pani najbardziej ,,zarane'' (chodzi mi o zaranie dziejów) pisarskie wspomnienie - konkurs wierszokletów w podstawówce? A może dopiero wypracowanie w szkole średniej? Czy też od razu jakaś głęboka woda?


Wiele mam takich wspomnień. Jedno pamiętam szczególnie jako najwcześniejsze. Kiedyś w podstawówce w trakcie ferii zimowych można było napisać kilka dodatkowych prac z polskiego na ocenę. Mnie niekoniecznie chodziło o ocenę, a raczej o frajdę, bo spodobały mi się zaproponowane tematy. Opisałam wtedy m. in. zimę w parku. Kiedy polonistka zwróciła mi moją pracę, napisała w komentarzu, że jestem bardzo bystrą obserwatorką i prosiła, abym nigdy nie zatraciła tej cechy. To mnie wtedy bardzo zaintrygowało, bo dowiedziałam się czegoś o sobie, czego sama nie dostrzegałam. Do tej pory spotykam się z tym, że recenzenci podkreślają moją zdolność obserwacji ludzi i ich zachowań. Wygląda więc na to, że udało mi się tego nie stracić i ta moja cecha/umiejętność naprawdę się do czegoś przydała.

2. Czy wrocławianinem można się stać, czy też trzeba się nim urodzić?

Myślę, że można się stać. Wrocław to szczególnie gościnne i przyjazne miasto. Mój mąż pochodzi z Pomorza, ale czuje się tutaj jak u siebie.

3. Czy wpada Pani do głowy wspaniała myśl, pomysł na kolejną powieść, ale po przemyśleniu okazuje się niewystarczająco dobra? A może kiedyś wpadła Pani na taką ideę i zwyczajnie ją zapomniała, nie mogąc sobie wybaczyć?


Czasami rezygnuję z pomysłów, jeśli uznam, że nie są dość dobre. Nigdy jednak nie zapominam tych, które trafią mi prosto do serca. Z wrodzonej przezorności jednak skrupulatnie wszystko notuję.:)

niewidzialna_Em
1. Gdyby pani najnowsza książka miała zostać zekranizowana, jakich polskich, a jakich zagranicznych autorów obsadziła by Pani głównymi rolami i dlaczego akurat tych?


Dość trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, Myślę jednak, że w głównej roli, roli Justyny widziałabym panią Maję Ostaszewską. Z zagranicznych aktorek Evę Green, którą niedawno widziałam w filmie „Pęknięcia” i zrobiła na mnie spore wrażenie. Och, jak miło jest pomarzyć :)

Sylwka S.
1. Co by Pani robiła jeśli by nie mogła tworzyć swoich dzieł?


Byłoby mi trudno. Pewnie robiłabym coś innego. Prawdopodobnie jednak już bez tej satysfakcji, choć kto wie… Ludzie się zmieniają i nigdy nic nie wiadomo.

2. Czy zdradza Pani jakieś informacje dotyczące książek dla znajomych, czytelników przez jej ukazaniem się?

Znajomym mówię jedynie mniej więcej, jaką tematykę poruszam. Jestem raczej tajemnicza jeśli o to chodzi. Najwięcej wie zawsze mój mąż i wydawca. Dla czytelników to zawsze niespodzianka.

3. Czy kiedykolwiek przed wydaniem powieści spotkała się Pani z niezrozumieniem wydawców?

Mój wydawca jeszcze nigdy mnie nie zawiódł w tym względzie. Zawsze się dogadujemy. Mam nadzieję, że tak pozostanie :)

Justyna
1. Skąd pomysł na książkę "Niechciana prawda"?


Poznałam kiedyś historię kobiety, która po wielu latach małżeństwa dowiedziała się, że jej mąż jest homoseksualistą. Ta historia bardzo mnie poruszyła i pomyślałam sobie jak niewiele się mówi o takich przypadkach. Potem zrobiłam research i okazało się, że to wcale nierzadki problem. Potem zaczęłam się zastanawiać, co może czuć ten homoseksualny mąż i dziecko, które wspólnie wychowywali.

recenzencki
1. Czy chciałaby się Pani przenieść do życia, które Pani wykreowała w swoich książkach? (Bardzo proszę o uzasadnienie.)


Dość podobne pytanie zadała Daria. Tu pozostawia się mi jednak wybór, czy w ogóle bym chciała przenieść się do życia wykreowanego w moich książkach. Jako, że często poruszam dość trudne tematy i moi bohaterowie zmagają się z problemami, to nie jestem do tego aż taka chętna. Ewentualnie mogłabym wpaść jakoś pod koniec książki :)

2. Ja, tak jak i Pani, skończyłam dziennikarstwo. Jednak ja wyszłam z dyplomem w ręku i myślami, że tylko zmarnowałam czas na takie studia. Czy ma Pani podobne odczucia? Czy dziennikarstwo było dla Pani pomyłką?

Odpowiedziałam już wcześniej na podobne pytanie. :)

3. U siebie na blogu ostatnio pytałam czytelników o to, czy mają jakieś motto/hasło w życiu, które ich inspiruje. Czy Pani ma takie inspirujące słowa w sercu, z którymi się Pani nie rozstaje?

Raczej nie mam jakiegoś jednego motta w życiu, którym się kieruję. Kiedyś mama mi nieustannie powtarzała, abym nie uszczęśliwiała wszystkich dookoła. A miałam takie zapędy. Mówiła: „Pamiętaj to ty masz być szczęśliwa”. Teraz coraz częściej myślę, że wiedziała co mówi.

Grzegorz Kubit
1. Ja zapytam o coś nie związanego z Pani pracą i twórczością. Z notki biograficznej wynika, że lubi Pani koty, to dokładnie tak jak ja. Jestem ciekawy dlaczego właśnie koty, co sprawiło, że wybrała Pani sobie tego zwierzaka za towarzysza?
Grzegorz i jego kot Klakier pozdrawiają.


Kota dostałam w prezencie, choć zawsze o nim marzyłam – stąd też wziął się prezent. ;) Zawsze podobało mi się w kotach to, że są niezależne i niebanalne. Lubię w nich to, że nie łaszą się do każdego :) Mają swój honor :) Poza tym, są absolutnie rozbrajające i piękne. Pozdrawiam ja i mój kot Ratofel.

Magdalena Kijewska
1. Czy uznaje Pani istnienie złej książki, a może literatura według Pani z założenia nie może być zła?


Dla każdego zła książka to trochę coś innego. Jednego coś wciągnie, drugiego nie. Dla mnie zła książka to przede wszystkim książka niesprawna technicznie, która nie płynie i niczym nie urzeka. Ale czy ona jest obiektywnie zła? Komuś innemu może się podobać to, co razi mnie.

2. Czy ktoś, kto nie czyta książek, może zostać dobrym pisarzem?


Nie wydaje mi się. Myślę, że najpierw trzeba się sporo naczytać, bo czytanie książek rozwija wyobraźnię i wzbogaca słownictwo, co w pisaniu jest niezbędne. Może są dobrzy pisarze, którzy nie czytają, bądź nie czytali dużo w przeszłości, choć wątpię.

3. Gdyby miała Pani wybrać jedno zdarzenie, które zdefiniowało Panią jako człowieka i autorkę, co by to było?

Chyba nie ma takiego jednego konkretnego zdarzenia. Myślę, że mogą to być maile, jakie czasem otrzymuję od czytelników, w którym piszą, że moja książka ich poruszyła, pomogła coś zrozumieć, podniosła na duchu. To sprawia, że w pisaniu widzę głęboki sens. Choćby to miało w czymkolwiek pomóc tylko jednej osobie, choćby umilić czas wolny, to warto to robić.

Zakochana Księżniczka
1. Co panią skłoniło do zaczęcia pisania?


Chęć, która nie mijała. Pomyślałam, że skoro uparcie nie chce odejść to czas coś z tym zrobić. :)

2. Ma pani w kimś wsparcie inspiracje? A może jakaś postać z książki panią inspiruje?


Wsparcie mam w bliskich mi ludziach. Bardzo to doceniam. Inspiruje mnie wiele rzeczy, czasem (owszem) także sam bohater. Potrafi być tak barwną postacią, że nieustannie działa na moją wyobraźnię.

3. Jeżeli ktoś pisze własną książkę. To jakie ma pani dla niego rady, wskazówki?

Uzbroić się w cierpliwość i konsekwencję. Pisanie wymaga naprawdę wiele cierpliwości. Bez niej i bez konsekwencji nic nie powstanie i nic się nie ziści.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Wiele pytań było naprawdę interesujących. Aż żal, że mamy tylko dwie książki do rozdania, bo tak trudno wyróżnić jedynie dwie osoby. Ale co zrobić. Jakoś wybrać trzeba. Dlatego chciałabym nagrodzić książkami: 

Monweg 

        i

martuchę180 

Dziękuję bardzo za wspólną zabawę!
 
Pozdrawiam ciepło!

Agata Kołakowska

***
Z mojej strony gorąco dziękuje Agacie Kołakowskiej za niezwykle interesujący wywiad. Dziękuję również wszystkim osobom, które z tak wielkim zaangażowaniem wzięły udział w powyższym projekcie. Jesteście nieocenieni.


Pozdrawiam !!!

 Cyrysia

sobota, 25 stycznia 2014

Wywiad ze Zbigniewem Zborowskim

alicjamagdalena
1. Skąd wziął się pomysł na powieść ,,Nowy drapieżnik" ?


- Od opowiadania o wampirach. A może filmu? Nie pamiętam już dokładnie. W każdym razie zacząłem się zastanawiać, czy taki wampir mógłby istnieć naprawdę. Jakie warunki musiałby spełniać jego organizm, żeby mógł funkcjonować nie łamiąc praw natury? I czy byłby to nadal człowiek? A jeśli nie, to kto? Wyższe stadium ewolucji? To gdybanie kompletnie mną owładnęło. Zacząłem czytać o neurofizjologii, rozmawiać z lekarzami, kombinować, główkować. I w końcu wyszedł mi nowy drapieżnik. Dopiero później dorobiłem do niego fabułę.

2. Czy nie myślał Pan o wydaniu książki podróżniczej ze swoimi wspomnieniami z wypraw?

- Znacie postać Włóczykija z książek Tove Jansson o Muminkach? W którejś z części tej serii facet powiedział mniej więcej coś takiego: „Jeśli opowiadam o swoich wędrówkach, to nic mi z nich nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadanie, kiedy staram się przypomnieć, jak było”. Myślę, że coś w tym jest. Warto zostawić niektóre przeżycia tylko dla siebie. A poza tym… Jest tylu świetnie piszących podróżników, którzy przeżyli coś naprawdę ciekawego. Moja opowieść wypadłaby przy nich blado.

3. Czy podczas Pana podróży zdarzyła się jakaś przerażająca przygoda?

- Było kilka kryzysowych sytuacji. Skradziono mi służbowy aparat w pociągu z Agry do Varanasi, lekkomyślnie wdałem się w burdę na dyskotece między Kaszgarem a Urumczi… Ale w sumie to były drobiazgi. Tym, co wprawiło mnie w autentyczne przerażenie był… wywiad z nieżyjącą już Benazir Bhutto. Zdarzyło się to mniej więcej w środku podróży. Razem z kumplem (fotografem robiącym zdjęcia dla dziennika Życie Warszawy) dojechaliśmy akurat do Islamabadu w Pakistanie. Prezentowaliśmy się raczej żałośnie – aparatu fotograficznego już nie było, a ponieważ w Indiach dogonił nas monsun, nasze ubrania były spleśniałe i dziurawe, a mój dyktafon wysiadł. W tym opłakanym stanie wstąpiliśmy do polskiej ambasady. A tu poruszenie. W Pakistanie akurat upadł rząd (rok 1993) i do władzy wracała sławna pani Bhutto. Z głupia frant spytałem więc attache prasowego ambasady, czy załatwi mi z nią wywiad. Posmutniał, a potem powiedział że będzie ciężko, bo ona teraz nie udziela wywiadów. Zupełnie mnie to nie zdziwiło. W końcu byłem tylko zupełnie nieznanym dziennikarzyną z odległego kraju. Aż tu nagle, wieczorem, przychodzi odpowiedź, że tak. Pani Bhutto przyjmie mnie nazajutrz rano. Panika. Nie miałem ani jednych spodni bez dziury, dyktafon zepsuty, aparatu nie ma. Krótko mówiąc, na wywiad poszedłem w pożyczonym od naszego attache safari, z pożyczonym dyktafonem i wydębionym skądś na pięć minut przed spotkaniem aparatem. Niezły stres.

Karolina Małkiewicz
1.Co Pana skłoniło do obrania takiej a nie innej drogi życiowej? Skąd pomysł na zostanie reporterem?


- Głupia sprawa. Dziennikarzem zostałem dlatego, że… nie zostałem policjantem. Wszystko działo się w 1991 roku.  Nasz kraj dopiero co odzyskał suwerenność, ludzi ogarnął entuzjazm. Nowa Polska, nowa władza, no i policja zamiast znienawidzonej milicji. Moi kumple, z którymi uprawiałem kiedyś jakieś sporty, się zaciągnęli i namawiali też mnie. Poszedłem na komendę i mówię, że chcę wstąpić w szeregi. Spytali o wykształcenie. To mówię, że przedostatni rok studiów, ale nie ma problemu, mogę wziąć urlop dziekański lub przejść na indywidualny tok nauki. A ci na to, że owszem potrzebują nowych ludzi, ale albo rzucam studia, albo muszę najpierw je skończyć. Studenta przyjąć nie mogą, takie przepisy, koniec kropka. Tak się wkurzyłem, że napisałem o tym parę zdań. I zaniosłem do redakcji Sztandaru – takiej nieistniejącej już od lat gazety. Wydrukowali, zrobił się lekki szum, na mój list odpowiedział rzecznik stołecznej policji. No i zaproponowano mi staż w tej redakcji.

2. Czy traktuje Pan to zajęcie jak zawód, misję czy jeszcze w inny sposób?

- To wyświechtane słowo, którym wielu ludzi wycierało sobie przez ostatnie lata gęby, ale jednak go użyję. Tak, ta robota jest dla mnie przede wszystkim misją. Ale nie jakąś tam  spiżową, wiekopomną, pisaną  przez duże „em”. Po prostu chodzi o rzetelność, odpowiedzialność i uczciwość.

Joanna
1. Jak z perspektywy mieszkańca PRL wspomina Pan Berlin Zachodni? Kocham to miasto, dlatego jestem ciekawa Pana wspomnień z nim związanych, zwłaszcza, że jak rozumiem każdy tam pobyt niósł ze sobą spore ryzyko.


- Do Berlina Zachodniego po raz pierwszy przyjechałem (a raczej przyszedłem, bo początkowo wolno było dojechać tylko do Wschodniego, a potem przekroczyć granicę pieszo) w 1989 roku. No i opadła mi szczęka. W porównaniu z peerelowską rzeczywistością, to był naprawdę inny świat. Łaziłem po mieście (większość rodaków nie ruszała się wtedy dalej niż sklep Aldi obok Dworca ZOO), jak głupi zagadywałem tubylców. Ale wkrótce po tym pierwszym zachwycie przyszedł zimny prysznic. W jednym ze sklepów (i wcale nie był to polski sklep) zauważyłem napisaną po polsku kartkę: „Nie kradnij, jesteś pod stałym nadzorem kamer”. Wtedy przypomniałem sobie, po co sam tu przyjechałem – na handel. I zdałem sobie sprawę, że dla berlińczyków jesteśmy tylko bandą Hunów. Zgrzytnąłem zębami i postanowiłem, że kiedyś przyjadę tu jako turysta – na równych prawach, że tak powiem. W tamtych czasach wydawało się to niemal nierealne. A jednak, już kilka lat później, to marzenie się spełniło.

2. Jak prawdziwy podróżnik odnajduje się jako zastępca redaktor naczelnej "Pani Domu"?

- Świetnie się odnajduję. Przygotowanie każdego kolejnego numeru pisma to tak jakby nowa podróż. Trzeba się dobrze przygotować, przemyśleć wiele spraw, zastanowić, co ze sobą zabrać, a co zostawić w domu. Fajna sprawa.

3. Jak wygląda powrót do codzienności po tak emocjonujących podróżach?

- Ja akurat lubię powroty. Do znajomych miejsc, do moich bliskich. Dobrze się czuję w swoim, tutejszym świecie. Czemu więc podróżuję? Oczywiście po to, żeby zobaczyć kawałek świata i poznać innych ludzi. Ale także i po to, by poczuć jak mocno kocham tych, którzy na mnie czekają w domu.
fot. Iza Zborowska

monweg
1. Ciekawi mnie skąd pomysł na taką książkę i czy zamierza Pan "poruszać" się później w tej tematyce?


- Pomysł wziął się z gdybania na temat wampirów. Jak mógłby wyglądać współczesny wampir? Taki bez magii i czarów? W jaki sposób miałby zyskać swoje niezwykłe przymioty? Za jaką cenę? Gdybym miał więc napisać jeszcze kiedyś książkę, to chętnie poruszałbym się w tematyce „z pogranicza”. Macał dalej tę sferę gdzie to, co jest łączy się z tym, co mogłoby być.

2. Jeżeli mógłby Pan zabrać na bezludną wyspę jedną książkę - to jaka to by była książka i dlaczego?


- Byłby to „Lot nad kukułczym gniazdem” Kena Keseya. Pamiętacie scenę, w której główny bohater, McMurphy, zakłada się z innymi pensjonariuszami oddziału zamkniętego w wariatkowie, że wyrwie z podłogi potwornie ciężki węzeł sanitarny, a potem jeszcze ciśnie go w zakratowane okno torując im wszystkim drogę na wolność? Otaczają go świry i idioci, ale nawet oni wiedzą, że to niemożliwe. Przyjmują zakład. McMurphy obstawia wszystko co ma, a potem podchodzi do stalowo-betonowego bloku, chwyta go, natęża się… natęża… i nic. To przeklęte monstrum ani drgnie! On opada z sił, a oni ryczą ze śmiechu. Co wtedy mówi? „Czego się śmiejecie wariaci? Ja przynajmniej spróbowałem…”. Te słowa, to moje życiowe motto.

3. Jeśli Niebo istnieje, co chciałbyś usłyszeć od Boga docierając do bram raju?


- „Możesz wejść”.

Niekończące się Marzenia
1. Jak wygląda życie w Pakistanie, czy mentalność tamtejszej ludności nie była trudna do zaakceptowania ?


- Byłem tam dawno temu (pierwsza połowa lat 90.), więc sporo się od tego czasu zmieniło. Kiedy jeździłem po afgańsko-pakistańskim pograniczu świat właściwie nie słyszał jeszcze o talibach, Al-Kaidzie, islamskich ekstremistach. Za największego wroga uważano tam wtedy Indie, do Ameryki żywiono tylko pobłażliwą niechęć z lekką domieszką podziwu. Nie wiem, jak dziś, ale wtedy Pakistan był krajem ogromnych kontrastów. Z jednej strony zamożny i liberalny obyczajowo (choć pod pozorami poprawności religijnej) Islamabad, z drugiej pogranicze i Karakorum, gdzie ludzie żyli bardzo biednie hołdując plemiennym tradycjom, a islam i honor były dla nich wszystkim. To, co mnie uderzyło na pograniczu to wszechobecna broń. Wszyscy ją tam nosili i 12-letni chłopcy i siwi staruszkowie. Na rynkach małych miasteczek, obok barów z jedzeniem, królowały sklepy z domowej roboty kałasznikowami, rewolwerami, pistoletami. Wystarczyło trochę popytać, żeby dostać granatnik przeciwpancerny. Mimo tej militarnej otoczki, ludzie (a raczej powinienem powiedzieć - mężczyźni, bo kobietom z obcymi nie wolno tam rozmawiać) byli ogromnie życzliwi i otwarci. No i wszyscy - nawet dzieciaki z najmniejszych, położonych wysoko w górach wiosek - znali płynnie angielski.

2. Chiny wydają się być pięknym krajem, ale jak wyglądają "od środka" ?

- Od razu muszę się zastrzec - nie byłem w prawdziwych Chinach. Z Pakistanu wjechałem do prowincji Sinciang, która do Chin została przyłączona całkiem niedawno. Rdzenna ludność tego regionu to Ujugrowie, którzy wcale nie wydawali się szczęśliwi z powodu przynależności do Państwa Środka. Szeptem, z wielką ostrożnością, opowiadali mi o walce swego narodu o niepodległość. Przykład tej walki zobaczyłem od razu po przyjeździe do Kaszgaru - pierwszego miasta po przekroczeniu granicy z Pakistanem. Był to częściowo zburzony wybuchem bomby hotel. Trudno powiedzieć, na ile reprezentatywne dla całej ujgurskiej społeczności były te pospieszne, urywane i anonimowe wypowiedzi. Słyszałem je jednak dość często - w autobusie, na ulicy, na targowisku.
Podróż do rdzennych Chin natomiast mi nie wyszła. Banalna sprawa, zabrakło mi pieniędzy. Musiałem wracać przez Ałma atę i Moskwę do kraju.

nieidentyczna
1. Bycie reporterem - co to dla Pana oznacza?


- Nie chciałbym zostać posądzony o prawienie komunałów, ale bycie reporterem to dla mnie przede wszystkim szacunek wobec rozmówcy. Jeśli się uważasz za lepszego od kogoś - bardziej wartościowego, mądrzejszego, sprawiedliwszego – daj sobie spokój z robieniem o nim reportażu. Napiszesz o sobie, nie o nim.

2. Gdyby mógł Pan wybrać dowolne miejsce na ziemi i w czasie, to dokąd by się Pan udał, aby znaleźć ciekawy materiał na reportaż?

- Wielokrotnie już przekonałem się, że najlepsze tematy na reportaże są tu i teraz. Nie trzeba jechać do egzotycznych krajów ani marzyć o podróżach w czasie, by trafić na ciekawych ludzi i ich historię. Wystarczy tylko wyjść z domu i zdobyć się na odwagę, żeby zacząć pytać.

3. Proszę dokończyć zdanie: "Dobry pisarz to..."

- Nie jestem żadnym autorytetem w tej dziedzinie. Ale wydaje mi się, że dobry pisarz, podobnie jak dobry aktor, to ten, który ma „to coś”. Niby pisze jak wszyscy, używa tych samych liter i słów, a jednak to właśnie czytając jego książkę czujesz, że Ziemia drży w posadach.

bibliotekamutne
1. Kiedy i o czym będzie Pana kolejna książka?


- Dziękuję za zainteresowanie, ale trochę jeszcze za wcześnie, żeby się tym przechwalać. Mam pewien pomysł, który zaświtał mi całkiem niedawno, mój wydawca jest nim zainteresowany i mówi: pisz. Muszę jednak jeszcze to wszystko doprecyzować, poukładać, pogłębić źródła. To fajna praca, bardzo lubię ten etap, kiedy wszystko zaczyna układać się w głowie, ale przede mną jeszcze długa praca, a efekt niepewny.

Marek
1. Zwiedził Pan Pakistan, Chiny, Indie, Nepal i wiele innych krajów, co by Pan polecił do zwiedzenia w tych krajach, a czego nie ma w przewodnikach turystycznych i co ciekawego jadł Pan na miejscu, co kulinarnie Pana tam zdziwiło?


- Z tym polecaniem mam pewien kłopot. Bo trudno nie polecać powszechnie znanych z kart przewodników atrakcji turystycznych, powiedzieć komuś: "stary, daj sobie spokój z tym Tadż Mahal, omiń szerokim łukiem wybrzeże Gangesu w Varanasi". Niektóre rzeczy naprawdę trzeba zobaczyć. Tyle tylko, że panujący tam zgiełk, przewalające się tamtędy tłumy turystów, handlarzy i samozwańczych przewodników sprawiają, że już po kilku minutach człowiek ma ochotę pryskać. Równocześnie, to co naprawdę ciekawe, zdarza się niespodziewanie, niezależnie od miejsca. Pamiętam, jak kiedyś w Meksyku, cały dzień tłoczyłem się w prastarym kompleksie świątynnym Teotihuacan. Wszedłem na jedną piramidę, na drugą, obejrzałem rzeźby... Program obowiązkowy i tyle. Wieczorem, zmęczony, zakotwiczyłem w tanim, pobliskim hoteliku. Zszedłem napić się herbaty przed snem i trafiłem na kilku miejscowych rzeźników, którzy siedzieli sobie nad butelką naszej polskiej (uważanej w Meksyku za towar luksusowy) wyborowej. Zaprosili mnie do stolika. Piliśmy i rozmawialiśmy przez pół nocy. Głupia sprawa, ale ta rozmowa i to spotkanie dostarczyło mi dużo więcej emocji i wiedzy o kraju niż całodzienny kontakt z prekolumbijskimi ruinami...
A jedzenie - cóż, nie jestem smakoszem. W dodatku, podczas wszystkich swoich podróży raczej klepałem biedę. Jadłem więc na ulicy, w najtańszych garkuchniach. Np. w Delhi, w dzielnicy Paharganj, gdzie mieszkałem, znanej z tamujących ruch uliczny świętych krów. Wcinało się tam rozrywane palcami świeżutkie placki ciapatti, którymi trzeba było nabierać wonną i bardzo apetyczną masę nakładaną na blaszane talerze z wielkich garnków stojących na wolnym ogniu. Pan Tomek, pracownik polskiej ambasady, który spędził w Delhi ładnych parę lat, omal nie zemdlał, kiedy zaprosiłem go na taki obiad. "Człowieku!" - zakrzyknął. "Tu są Indie! Ameba, dur brzuszny, żółtaczka. Jadając w takich miejscach długo nie pożyjesz!". Jakoś jednak wyszedłem z tej kulinarnej przygody obronną ręką.

Anna Włodarczyk
1. Jak wygląda współpraca w redakcji zdominowanej przez panie, z szefem kobietą?


- Bardzo fajnie wygląda :) Naprawdę. Ja w ogóle bardzo lubię i podziwiam kobiety, a kobieta-szef to dla mnie idealny przełożony.

2. Czy był Pan przemytnikiem jak z książek Sergiusza Piaseckiego i czy praca w bieszczadzkim lesie miała w sobie tyle uroku co w "Siekierezadzie" Stachury?

- Sergiusz Piasecki? Rany, to nie moja liga! Nie śmiałbym się z nim porównywać. Nie nabroiłem też w życiu tyle, co on ;) A praca w Bieszczadach rzeczywiście była niezłą przygodą. Zatrudniłem się tam w roku 1990. Las wycinano jeszcze wtedy w sposób rabunkowy, metodą na hurra! Po przejściu idących tyralierą pilarzy i zebraniu drewna przez ciężkie steyery z potężnymi wyciągarkami, po puszczy zostawał księżycowy krajobraz. Smutne. Sami pilarze byli natomiast wesołą i raczej psotną zbieraniną z całej Polski - górale, górnicy, albo goście, których wcześniej wyrzucano z każdej roboty. Trudno było się po takiej ekipie spodziewać poszanowania dla zasad savoir vivre'u i cielesnej nietykalności bliźniego. W okolicy budzili lekki popłoch. Ale jakoś się dopasowałem i dobrze czułem się w tym towarzystwie. Fajne czasy. 

zjeżdżam po linie - w starej kopalni miedzi w Miedziance
3. Czy jest takie miejsce w Polsce, które jest dla Pana magiczne i do którego chętnie Pan wraca?

- Przyznam, że nie kolekcjonuję w pamięci takich miejsc. Jestem raczej zbieraczem chwil, bo "w życiu liczą się tylko chwile". A chwila to sytuacja - miejsce, czas oraz inni ludzie. Do czegoś takiego nie ma jednak powrotu. Niestety...


Aga Kamil
1. Jakie jest Pana postanowienie noworoczne?


- Tu mnie Pani przyłapała! Nie zrobiłem żadnych postanowień. Będzie, co będzie. Wierzę, że życie może mi jeszcze wiele zaoferować. A co konkretnie? Cóż, niespodzianki są najciekawsze!

Aneta
1. Co było większym wyzwaniem: wyprawa w nieznane miejsce wraz z jej niewiadomymi czy napisanie powieści? A może to praca w redakcji jest większym wyzwaniem? :)


- Gdyby Pani nie zadała tego pytania, nie przyszłoby mi do głowy, żeby te trzy rzeczy ze sobą połączyć. A przecież, faktycznie, mają one wspólny mianownik. Jest nim słowo: przygoda. Zarówno podróż, jak i pisanie książki, a także praca w redakcji, wiążą się z dużymi, pozytywnymi emocjami. Kupując bilet, siadając do pustej kartki, czy zaczynając planować kolejny numer pisma, trudno nie zadać sobie pytań: jak będzie? czy się uda? jak zareagują na to inni? Lubię te chwile.

2. Gdyby miał Pan wybrać najbardziej podobny kraj (z tych, które Pan zwiedził) do Polski - jaki byłby to kraj?

- Boliwia, Peru, Meksyk. To w ogóle, oprócz Polski, moje ulubione miejsca na świecie. Trochę chaotyczne, nieco nieprzewidywalne, pełne skrajności i improwizacji. Czasem wzruszające, czasem odrobinę straszne, zawsze przyjazne i otwarte na przybyszów (o ile ci za bardzo nie zadzierają nosa). Same podobieństwa!

3. Mieszkańcy jakiej narodowości najmocniej zapadli Panu w pamięci?

- Najlepiej się czułem i najfajniej bawiłem podróżując po Ameryce Południowej. Właśnie mieszkańców tamtejszych krajów wspominam najczęściej i najżyczliwiej. Nie znaczy to, że wzajemne relacje były zawsze sielanką. Różnie się czasem układało. Zdarzały się i drobne przepychanki. Ale nawet po awanturze, zawsze następowała zgoda, padanie sobie w ramiona, bratanie. Luz, spontaniczność, ekspresja i pozytywne nastawienie do życia - taka jest Ameryka Łacińska. I za to ją kocham.

anya_86
1. Jak i pod wpływem jakich rzeczy powstają pomysły na tak rewelacyjne książki?


- Oj! Dziękuję za komplement! Z pomysłem na "Nowego drapieżnika" nosiłem się przez dłuższy czas. Jednym z powodów, dla których zacząłem obracać w myślach temat obdarzonego szczególnymi zdolnościami chłopaka była zasłyszana tyrada jakiegoś naukowca, który twierdził że nastąpił kres ewolucji. Przynajmniej, jeśli chodzi o kręgowce, do których zalicza się człowiek. Pomyślałem, że to aroganckie słowa. W przyrodzie tkwi wielka i nieprzewidywalna siła. Lada dzień może zdarzyć się coś (a może już się zdarzyło?) co sprawi, że podręczniki biologii i medycyny trzeba będzie napisać od nowa.

2. Gdyby Pan mógł zmienić coś w swoim życiu, co by to było?

- Odpowiem słowami Edith Piaf: niczego nie żałuję. Nie chciałbym więc niczego zmieniać, cofać czasu, zaczynać od nowa. Nie brak w moim życiu, oczywiście, takich momentów, kiedy coś kompletnie schrzaniłem, których się trochę wstydzę, gdy kogoś skrzywdziłem. Ale trudno. To moje życie. Jedyne, niepowtarzalne. I choć jest dalekie od ideału, nie chciałbym go retuszować, pacykować, poprawiać. Niech zostanie, jak jest.

3. Czy czytuje Pan innych autorów?

- Jasne, że tak! Czytanie to świetna sprawa. Pozwala bezkarnie żyć życiem innych, bez konsekwencji popełniać ich błędy, podróżować i wędrować w czasie nie ruszając się z bujanego fotela. Przepraszam, że po tym mało odkrywczym zdaniu nie wyliczam teraz długiej (i ambitnej) listy ulubionych pisarzy, ale takowej nie posiadam. Czytam niemal wszystko - od Kapuścińskiego po Strugackich, od Carrola po Hłaskę, od le Carre po Kinga. I jeszcze wielu innych polskich autorek i autorów. Także z tzw. literatury kobiecej. Po książki sięgam bez planu - w zależności od nastroju i tego, co akurat wpadnie mi w łapy.

z moimi synkami: Brunem i Jeremi
Delfina
1. Jak to jest czytać pochlebne opinie o swojej książce i samym sobie?


- Bardzo fajnie jest się dowiedzieć, że to nad czym przesiedziałem wiele nocy, czym żyłem całymi tygodniami, co natrętnie siedziało mi w głowie, spodobało się także innym. Do lektury pierwszych recenzji mojej książki siadałem z wielką tremą i donośnie bijącym ze strachu sercem. Dziękuję Wam za każde dobre słowo. Z pokorą przyjmuję każdą krytykę.

2. Skąd czerpie Pan pomysł na fabułę? Z innych książek, z życia czy może z własnej głowy?

- Myślę, że po trochu z każdego z tych elementów. Pomysł rodzi się najpierw w głowie. Niewyraźny, ulotny. Obracam go w myślach, międlę, ugniatam niczym kawałek gliny. Kiedy już zaczyna coś przypominać sięgam po własne doświadczenia i historie, które mi ktoś opowiadał. Wydaje mi się, że każda fabuła powinna być utkana z prawdziwych zdarzeń. Wtedy jest wiarygodna. Fikcja, to tylko dodatek.

3. Wydanie książki to było marzenie czy raczej oczywistość do której Pan dążył?

- Zdecydowanie - marzenie! Może na początku, trochę nieuświadomione, skryte gdzieś głęboko, siedzące sobie cicho i czekające na właściwy moment. Ale kiedy zacząłem pisać, od razu zaczęło się wiercić i wyrywać na zewnątrz. Cieszę się, że się spełniło!

kwiatusia
1. Czy jest na świecie takie miejsce do którego by się Pan przeniósł bez zastanowienia (na przykład, gdyby wygrał Pan w lotto :) ), a może to w Polsce znalazł Pan swój azyl, swoje zacisze do którego uwielbia Pan wracać po dalekich podróżach i nie wyobraża sobie Pan żadnej przeprowadzki?


- Jest wiele pięknych miejsc. Znacznie piękniejszych od Warszawy, w której mieszkam "od zawsze". Ale nigdy w życiu nie chciałbym wyjechać stąd i zostać tam na stałe. Tylko tutaj się czuję na swoim miejscu.

2. Jako dziennikarz na pewno przeprowadził Pan wiele rozmów ze znanymi ludźmi. Czy któryś z wywiadów ma dla Pana szczególe znaczenie, a może któryś stał się inspiracją/„pomocą” w Pana twórczości pisarskiej?
O wywiadzie z kim Pan marzy?


- Głupia sprawa... ale rzadko mi się zdarza rozmawiać ze znanymi ludźmi. Staram się też unikać robienia wywiadów. Innym dziennikarzom wychodzi to dużo lepiej! Ja wolę reportaż, opisywanie historii zwyczajnych ludzi, którym przytrafiło się coś niezwyczajnego. Fajnie, kiedy przy okazji publikacji materiału uda się też komuś pomóc. Poruszyć sumienie urzędników, napisać jak było naprawdę. Teraz, kiedy więcej siedzę za biurkiem, tęsknię czasami za emocjami, którym towarzyszy wyjazd na reportaż.

3. Czy któreś z doświadczeń związanych z pracą przemytnika, robotnika leśnego i podróżnika – przydaje się w „babskim świecie" „Pani Domu” :)? Czy planuje Pan napisać książkę z gatunku „literatura kobieca”, czy pozostanie Pan jednak wierny mocnym akcentom sensacji i thrillera, które towarzyszą nam w „Nowym drapieżniku”?

- Tej pracy przemytnika odrobinę się wstydzę... Młody wtedy byłem, głupi, w gorącej wodzie kąpany. No i czasy były inne. Pod koniec lat 80. jakieś takie lekkie szaleństwo w ludzi wstąpiło, nieobliczalność. Udzieliło mi się.
A wracając do Pani pytania - tak, bardzo się przydały. Podróże z plecakiem i - mówiąc delikatnie - ograniczonym budżetem, czy ciężka praca w zupełnie nowym środowisku, a nawet te nieszczęsne popisy na niwie przemytniczej - uczą samodzielności, improwizacji i wiary we własne siły. To zawsze się w życiu przydaje. Nie tylko w "babskim świecie".

martucha180
1.  Dlaczego zdecydował się Pan przyjąć stanowisko zastępcy redaktor naczelnej kobiecego pisma? Czy była to oferta pracy, która spadła Panu jak manna z nieba, czy też jedna z wielu ofert, które Pan otrzymał?


- Oczywiście, że była to manna z nieba :).

2.  Kiedy złapał Pan podróżniczego bakcyla? Czy była osoba, która Pana zaraziła podróżowaniem?


- O podróżowaniu marzyłem od dziecka. Z wypiekami na twarzy przeczytałem wszystkie książki z serii Przygody Tomka autorstwa Alfreda Szklarskiego. Ale jakoś nie wpadłem an to, żeby spakować plecak i ruszyć w świat. Z tego bezruchu wyrwał mnie dopiero dawny kolega z wojska, Bogdan. "A może byśmy pojechali na pół roku do Azji?" - rzucił kiedyś lekkim tonem, a mnie opadła szczęka. Pół roku! W Azji! Nie mieściło mi się to w głowie. Wcześniej, jako dziecko, byłem tylko dwa razy z mamą na wczasach w Bułgarii a potem nieprzeliczoną liczbę razy w Berlinie Zachodnim. A tu inny kontynent! Zgodziłem się, choć przyznaję - miałem stracha. Pojechaliśmy. I choć po trzech miesiącach skończyły mi się pieniądze i z pół roku zrobiły się trzy miesiące, chwyciłem bakcyla. Zacząłem jeździć.

3. Praca dziennikarza wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pańskie wypracowania oceniali poloniści? Czy widzieli w Panu talent literacki, potencjał na dobrego dziennikarza, czy wręcz przeciwnie?

- W podstawówce byłem słabym uczniem. Sprawiałem kłopoty. Żaden nauczyciel (może poza panią od chemii) nie postawiłby na mnie złamanego grosza. W szkole średniej było już lepiej, ale i tam za bardzo nie błyszczałem. Bardziej od nauki pochłaniał mnie sport. Frajdę z pisania odkryłem dopiero na studiach.

z Izą (moją żoną) po Oceanie Indyjskim w okolicach Zanzibaru
Ola C.
1.Czy podróżowanie wniosło coś do Pańskiego życia?


- W pierwszej fazie, raczej wyniosło. Na podróże wydałem w sumie sporo forsy. W dodatku, w zamian dostałem jedynie coś bardzo ulotnego - wspomnienia. Ale i tak jestem zadowolony z tej transakcji :)

2. Czy trudno było Panu wydać książkę?

- Dopisało mi szczęście. Posłałem wydruk, a po miesiącu przyszła odpowiedź. Pozytywna. I to od świetnego wydawcy! Czego chcieć więcej?

3. Czy dla Pana „Nowy drapieżnik” jest sukcesem?

- Osobiście i prywatnie - tak. Bardzo się cieszę, że książkę przeczytało kilka osób, że się im spodobała, dzięki czemu mogę teraz odpowiadać na pytania ciekawych ludzi. To wielka nagroda i bardzo Wam za nią dziękuję!

Martyna Kuligowska
1. Załóżmy, że istnieje coś takiego, jak jednorazowe cofnięcie czasu. Czy kusiłoby Pana by cofnąć wypowiedziane słowa, czy też podjąć inną decyzję nie wiedząc jak dalej potoczy się Pana życie?


- Kusząca propozycja! Niech no się chwilę zastanowię... Nie. Jednak nie. Zamiast poprawiać swoją niedoskonałą przeszłość, wolę się skupić na tym, co dopiero mnie czeka. Przyszłość też niesie ze sobą wiele możliwości. A pamiętając o dawnych błędach, będę wiedział, co zrobić żeby ich nie powtarzać. Mam nadzieję…

2. Zwiedził Pan tyle miejsc, poznał Pan wielu ludzi i ich kultury. Jak mentalność Polaków wygląda na tle innych narodowości?

- Z mojej perspektywy - dobrze. Historia nas przeczołgała, sąsiadujące z nami narody skakały po nas w przeszłości jak po trampolinie. Teraz jesteśmy mądrzejsi, zaradniejsi, lepiej radzimy sobie z przeciwnościami. Żebyśmy tylko mniej zajadle się między sobą kłócili...

3. Być, czy mieć?

- Zdecydowanie - być. Ale fajnie byłoby też trochę - mieć.

kara.binek02
1. Co Pan czuł, kiedy wybierał się Pan w swoją pierwszą podróż?


- Mówiąc szczerze - miałem mocnego stracha. Słabo znałem język, do ambitnych planów podróżniczych (kilka miesięcy w Azji) nie przystawała ilość posiadanych środków płatniczych. Ale z podróżami jest tak, jak z wyjściem na ring. Boisz się dopóki nie przejdziesz przez liny. Potem już samo idzie.

2. Co sprawiło, że zainteresował się Pan podróżami i dziennikarstwem?

- W obydwu tych kwestiach zadecydował przypadek. W odpowiednich momentach życia ktoś mi zaproponował wyjazd, ktoś inny staż w redakcji. Teraz, po latach, myślę jednak że już dużo wcześniej była we mnie nieuświadamiana gotowość, marzenie by jeździć po świecie i pisać. Wygląda więc na to, że miałem cholerne szczęście - los sam, przez swoich wysłanników, pomógł mi odnaleźć przeznaczenie ;)

k_onwalia6
1. Czego dowiedział się pan, nauczył, pracując w kobiecym piśmie?


- O, dużo się nauczyłem. Już wiem, co to jest BMI, płyn micelarny oraz baskinka :) A tak na poważnie – nauczyłem się m.in. mówić o swoich emocjach. Faceci mają z tym problem. Najpierw milczą dusząc wszystko w sobie, a potem od razu wybuchają.

2. Z kim dzieli się pan zdjęciami z podróży?


- Z moją Żoną (choć ostatnio zwykle podróżowaliśmy razem). A w przyszłości - kiedy moje urwisy trochę podrosną - także i z dziećmi.

3. Co sam pan chciałby powiedzieć czytelnikom, o sobie, o swojej pracy, a pana jeszcze o to nie pytano?

- Mam wrażenie, że zapytano mnie już o wszystko! Rany, nie mam już żadnych tajemnic!

justyna.ma
1. Przemytnik, robotnik leśny, podróżnik, dziennikarz aż w końcu zastępca redaktor naczelnej w dwutygodniku ,,Pani Domu’’. Imponujący życiorys. Patrząc z perspektywy czasu, które zajęcie odegrało najważniejszą rolę w Pana życiu?


- Dziękuję Pani za słowo "imponujący" :) Szczerze mówiąc, do tej pory tak swojej biografii nie oceniałem. Długi czas nie wiedziałem po prostu, co ze sobą począć, więc życie rzucało mną to tu, to tam. To raczej przejaw bezradności niż jakiejś specjalnej fantazji. Wydaje mi się, że tym co mnie ukształtowało, nadało właściwy kierunek, były podróże i praca dziennikarza. Przy czym ta ostatnia daje mi chleb od przeszło 20 lat.

2. Polacy umieją pisać książki czy nie umieją..?

- No pewnie, że umieją! Jacek Dukaj, Dorota Masłowska, Wiesław Myśliwski, Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk, Karolina Macios... Uf! Długo by jeszcze wymieniać.

3. Który drapieżnik jest według Pana najgroźniejszy?

- Powiedziałbym, że to nafaszerowany prochami 10-latek z kałasznikowem żerujący w Delcie Nigru lub Konga, albo korporacyjny menedżer zmuszający ludzi w Bangladeszu do pracy ponad siły nad produktami jakiejś "kultowej" światowej marki, gdyby nie teza którą uparcie lansuję w swojej książce: seryjny morderca lubi zabijać, drapieżnik - musi. Dlatego odpowiem, że najgroźniejszego drapieżnika żerującego na ludziach, nie widać gołym okiem. To lekooporna bakteria.

justynawpodrozy
1. Czy zna Pan Rudego Ryśka?


- Intrygujące pytanie... Nie, nie znam. Czy to błąd?

2. Czy unika pan walki wręcz, gdy trzeba bronić staruszek, czy wręcz przeciwnie?

- „Tyle wiemy o dobie, ile nas sprawdzono" - powiedziała Wisława Szymborska. Nie ma więc sensu gadać, co bym zrobił gdyby... Takie rzeczy weryfikuje po prostu życie.

3. Kiedy ostatni raz spotkał Pan wampira (może być, że i emocjonalnego).

- Osobiście nie spotkałem. Ale mam znajomego, który spotkał. Wampirzyca wyssała go do cna. Z domu, z rodziny, z godności. A kiedy  została z niego tylko sucha skórka, poszła szukać innych ofiar. Nie winiłbym jej jednak za to. Wampiry po prostu takie już są. Taka ich natura. On głupi, że nadstawiał szyję.

Jakub Kowalski
1. Zwiedził Pan wiele krajów, wiele z nich to kraje europejskie ale zdarzały się też takie perełki jak azjatyckie, Nepal czy Pakistan, którą podróż, ze wszystkich wspomina Pan najmilej? Gdzie został pan najlepiej przyjęty? Bo z pewnością takich wspomnień się nie zapomina.


- Najlepiej wspominam podróże po Ameryce Południowej. Nie wiem, co jest, ale prawie wszystko bezkrytycznie mi się tam podoba. Krajobraz, klimat, jedzenie, język. No i ludzie z ich ekspresyjnym i bardzo pozytywnym nastawieniem do świata. Góry. Dżungla. Cenotes z kryształową wodą. Ale najlepsze, najżyczliwsze, najbardziej bezinteresowne przyjęcie spotkało mnie w Ałma acie. Wracałem przez to miasto z długiej podróży po Azji i pieniędzy miałem akurat na to, by dojechać do polskiej granicy. A tu się okazuje, że muszę czekać pięć dni na pociąg. Pięć dni! Gdzie w tym czasie mieszkać? Co jeść? W dodatku miałem anginę. Przekichane, no. I wtedy przyjęli mnie pod swój dach miejscowi Rosjanie. Małżeństwo. Dali nocleg, nakarmili, ściągnęli nawet lekarza. Uratowali mi tyłek. Natasza i Giena, jeszcze raz wam dziękuję!

2. Co się panu podobało, smakowało, zachwyciło poza granicami naszego kraju, coś czego w Polsce próżno szukać? I czy jest coś takiego co chciałby pan przenieść w całości z innego kraju, (jakiś widok, regionalną potrawę, zabytek) do miasta w którym Pan mieszka?

- No, gdybym już musiał naprawdę grzebać w krajobrazie mojego miasta, to zamieniłbym Zalew Zegrzyński na którąś z morskich zatoczek Dominikany. Słońce, palmy, biały piasek, ciepła i przejrzysta woda, kolorowe rybki. Stolica oczyszczalnię ścieków od zeszłego roku ma, więc jest szansa, że szybko byśmy tego nie zepsuli ;)

3. Gdyby mógł Pan podziękować publicznie (akurat jest do tego świetna okazja) tylko jednej osobie, to kto to by był i za co konkretnie chciałby Pan jej podziękować, wydawca, rodzice, przyjaciel, może jakiś przewodnik z wypraw albo ktoś kogo poznał Pan właśnie na takiej podróżniczej eskapadzie?


- Chciałbym podziękować swojej Żonie. Jest moją pierwszą recenzentką, bardzo liczę się z jej zdaniem. Ale przede wszystkim - jest. I za to właśnie dziękuję Ci Izo.

Madzik
1. Czy "Pani Domu" jest perfekcyjna?


- Na szczęście nie :) To normalna kobieta, z krwi i kości. Bardzo emocjonalna ale konkretna,  zaradna ale nie pedantyczna, oszczędna, ale potrafiąca zaszaleć. Równa babka, po prostu.

2. Pisanie to męka twórcza, czy raczej emocjonująca przygoda, podróż w nieznane, a może sposób na dostatnie życie?

- Bez chwili wahania odpowiadam: to emocjonująca przygoda i podróż w nieznane. Z całą pewnością ani nie męka twórcza ani nie sposób na dostatnie życie.

3. Czy okładka "Nowego drapieżnika" to Pana pomysł?
Nie, nie mój. Tę okładkę zaprojektowała świetna graficzka Anna Damasiewicz. Ale kiedy tylko wydawca przysłał mi ten projekt do akceptacji, od razu poczułem, że to jest to. Bardzo mi się podoba!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Miałem duży kłopot ze wskazaniem dwójki zwycięzców. Najchętniej dałbym nagrody wszystkim! Ale skoro nagrody są dwie, wybrałem w końcu:

Karolinę Małkiewicz za pytania, które przypomniały mi dlaczego robię, to co robię i czym to coś dla mnie jest;

oraz

Jakuba Kowalskiego za to, że pozwolił mi wrócić wspomnieniem do chwili, kiedy dzięki czyjejś bezinteresownej pomocy odzyskałem wiarę w ludzi.

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wszystko.

Zbyszek Zborowski


***

Z mojej strony gorąco dziękuje panu Zbigniewowi za niezwykle fascynujący wywiad oraz wam, moi drodzy czytelnicy, gdyż bez waszego zaangażowania, nic by się nie udało. 

Dziękuję z całego serca!

Pozdrawiam !!!

 Cyrysia

piątek, 24 stycznia 2014

Znaleźć winnego


Śladami zbrodni
Mary Higgins Clark

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wydanie polskie: 01/2014
Liczba stron: 366
Ocena: 4+/6









      „Śladami zbrodni” to najnowsza powieść Mary Higgins Clark, irlandzkiej królowej suspensu, autorki wielu powieści kryminalnych, historycznych, pamiętników i zbiorów opowiadań. Dotychczas nie miałam sposobności obcować z twórczością tejże pisarki, dlatego postanowiłam zabrać się za powyższą lekturę. Jak przebiegło moje pierwsze spotkanie? Zanim się tego dowiemy pokrótce przedstawię fabułę.

Hanna Connelly, 28-letnia projektantka, wschodząca gwiazda w świecie mody pewnego ranka dowiaduje się, że należąca do rodziny fabryka z bezcenną kolekcją zabytkowych mebli zostaje zniszczona w pożarze. To nie koniec kłopotów. W momencie katastrofy w magazynie przebywała jej siostra Kate wraz z Gusem Schmiidtem, byłym pracownikiem zwolnionym pięć lat temu. Na szczęście dziewczyna uszła z życiem w przeciwieństwie do jej towarzysza. Teraz ciężko ranna leży w szpitalu, pogrążona w śpiączce farmakologicznej. Zdaniem inspektorów pożarnictwa ktoś celowo dokonał podpalenia. Co się tak naprawdę wydarzyło ? Dlaczego Kate poszła późną nocą do fabryki? Czy rzeczywiście postanowiła zniszczyć rodzinny interes? A może ktoś z rozmysłem chciał się jej pozbyć? Po której stronie leży prawda i czy uda się Hannie ją poznać?

Bieżąca pozycja Mary Higgins Clark zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Fabuła już od pierwszych stron budzi zainteresowanie. Wprawdzie na początku czułam lekki mętlik w głowie, ponieważ autorka poprowadziła jednocześnie wiele wątków, ale na szczęście po pewnym czasie każdy element układanki wskoczył na swoje miejsce, dzięki czemu ujrzałam jasny, klarowny obraz całej historii. Niewątpliwą zaletą tej książki są krótkie rozdziały, które powodują, że kartki niemal same się przewracają. Akcja płynnie mknie przed siebie niczym wiatr, zaś napięcie nieprzerwanie rośnie zmierzając w kierunku rozwiązania umiejętnie przygotowywanej tajemnicy. Aż ciekawość zżera, co będzie dalej. Na pewno nuda nam nie grozi, gdyż uświadczymy sporo trudnych do rozwikłania zagadek i sekretów. Szalenie pasjonujące jest także śledzenie intrygi kryminalnej. Jej końcowy efekt wzbudził moje niemałe zaskoczenie. Na uznanie zasługują również bohaterowie, którzy nakreśleni są interesująco, wiarygodnie i prawdziwie, zaś ich relacje przebiegają nader realistycznie. Żałuje jedynie, że postać Hanny wtopiła się w tło. Bardzo ją polubiłam i miałam nadzieję, że jej perypetie zostaną nakreślone na szerszą skalę. Także liczyłam na większą sensacje i wyższą dynamikę, chociaż ogółem nie było źle.

Komu mogę polecić tę książkę? Zapewne wielbiciele kryminałów z mrocznym aspektem psychologicznym znajdą tu dla siebie pożywną strawę. To stosunkowo błyskotliwa opowieść o kłamstwach i ich konsekwencjach, dążeniu po trupach do kariery, zemście, kradzieży tożsamości i odkrywaniu prawdy. Zainteresowanych zapraszam do lektury.

***

 

Konkurs z Gabrielą Gargaś

Gabriela Gargaś jest niepoprawną optymistką i marzycielką. Ma usposobienie indywidualistki, która chadza własnymi ścieżkami. Jej życiowe motto brzmi „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”.

Autorka popularnych powieści: „Jutra może nie być”, „W plątaninie uczuć”, "Trudna miłość" i "Namaluj mi słońce''- zapraszam do przeczytania recenzji: klik.

Fan page autorki na Facebooku: klik


Dziś zbieram pytania do Gabrieli Gargaś. Przez najbliższe kilka dni będzie można na moim blogu, w komentarzu zadawać swoje pytania (1-maksymalnie 3) do autorki. Następnie wraz z odpowiedziami zbiorę w formę wywiadu i umieszczę w odpowiednim poście.

Jedna osoba, która według autorki wykaże się najciekawszym pomysłem na pytanie, otrzyma nagrodę, w postaci książki ,,Namaluj mi słońce'' ufundowaną przez wydawnictwo Feeria

Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem najnowszej powieści Gargaś, dlatego gorąco zachęcam do udziału w powyższym konkursie. Wystarczy napisać tylko jedno max trzy, błyskotliwe pytania i być może nagroda będzie twoja.  

Bardzo proszę również o uważne czytanie cudzych komentarzy, żeby wasze pytania do autorki nie pokrywały się z innymi. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zdublowane pytanie zostanie zignorowane. Do dzieła kochani!!!

Regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: Świat książek i ja...
2.Sponsorem nagród jest wydawnictwo Feeria.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie w komentarzu pytania (1- maksymalnie 3) do Gabrieli Gargaś na temat jej twórczości i nie tylko.
4. Konkurs trwa od 24 stycznia 2014 roku do 29 stycznia 2014 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 4 luty 2014 roku.
6. Nagrodą jest egzemplarz ,, Namaluj mi słońce''.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy popiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi losowanie innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

                                             banerek dla zainteresowanych