Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

niedziela, 1 marca 2015

Wywiad z Barbarą Sęk

martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?


Prawdę mówiąc, nie wierzę w wenę. W moim przypadku wcale nie jest tak, że coś mnie „nachodzi”. Pomysły na pisanie to nie gwiazdki spadające z nieba, ale wytężona, konsekwentna praca umysłowa, skupienie. W innym wypadku fabuła nie składałaby się z prawdopodobnych związków przyczynowo-skutkowych, tylko strzępków bez podstaw. Nie da się napisać spójnej, nieprzegadanej powieści, opierając się na czymś tak ulotnym jak wena. Do prozy trzeba podchodzić metodycznie.

2. Czym jest dla Pani SŁOWO?

Odpowiedzialnością.

3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?

Mieli ze mną problem, długo się mnie sprawdzało, bo miałam skłonności do rozpisywania się. Każdy kolejny polonista na początku obawiał się, że w tej wielości liter będzie mnóstwo wodolejstwa, a jednak nikt nie był w stanie go wskazać po lekturze wypracowania. Szybko zauważano, że piszę na wysokim poziomie. A jednak nie sądzę, żeby pisanie wypracowań na dany temat miało duży związek z pisaniem prozy, posługiwaniem się fikcją literacką. Można mieć styl, tzw. „lekkie pióro” i to oczywiście jest pierwszym gwarantem sukcesu, ale potrzeba jeszcze wyobraźni. A może nawet przede wszystkim wyobraźni. Nie każdy, kto dobrze pisał wypracowania, zostanie pisarzem. Tak samo jak nie każdy, kto pisze świetne książki, pisał wyróżniające się wypracowania.

izabela81
1.  W "Miłości na szkle" przedstawiła Pani punkt widzenia mężczyzny, męża, który podobnie jak kobieta również pragnie dziecka i który również ma uczucia, cierpi, próbuje odnaleźć się w tej sytuacji. Zazwyczaj to kobieta starająca się o dziecko jest opisywana w książkach. A mężczyzna? Chyba nie spotkałam się z tym w literaturze. Jak Pani myśli, skąd to może wynikać? Czy to wciąż temat tabu? Czy tak mało znamy psychikę mężczyzn?


Wynika to ze stereotypu kulturowego. Nadal, kiedy nam wygodnie, twierdzimy, że macierzyństwo, rodzicielstwo to przede wszystkim nasza sprawa, mężczyźni nie są w stanie pojąć emocji, związanych z tym tematem. Kiedy potrzebujemy ich udziału w wychowaniu dzieci, walczymy o urlopy tacierzyńskie, ale kiedy sytuacja nas nie zmusza do wzięcia takich, same zajmujemy się dziećmi, uważając, że zrobimy to lepiej. Odgradzamy mężczyzn. Sądzimy, że kwestia nie dotyczy ich bezpośrednio, bo nie oni rodzą w bólu, nie oni noszą dziecko w sobie. Uznajemy, że mężczyźni nie są w stanie zrozumieć więzi między matką i dzieckiem i nie ma sensu ich wtajemniczać w te cuda. Są tylko dodatkiem do wychowywania, wisienką na torcie.

2. Czy Pani Barbara Sęk natknęła się w życiu na jakiś sęk? Jeśli tak, to jak sobie Pani z nim poradziła?

Oczywiście, że Barbara Sęk natknęła się na Sęk. A dokładnie na Sęka. Grzegorza.  Jakieś dziesięć lat temu. Co Barbara Sęk zrobiła? Przysposobiła go do wspólnego życia. Albo to on mnie przysposobił. Trudno powiedzieć. :)

3. Pani Basiu, czy jest taka książka po lekturze, której myślała Pani o niej przez co najmniej trzy lata?

Jest kilka takich książek, które są ze mną do dziś. Znacznie dłużej niż trzy lata. Z klasyki wymieniłabym na pewno: „Kamizelkę” Bolesława Prusa, Hemingwaya „Starego człowieka i morze” baśnie Andersena, w szczególności: „Opowieść o matce”. Z literatury współczesnej książkami, które odcisnęły na mnie najmocniejszy wpływ i na zawsze zmieniły mój światopogląd były: „Ono” i „Poczwarka” Doroty Terakowskiej, „Ptaki ciernistych krzewów” Coleen McCollough, „Niewinny” – literatura faktu Johna Grishama i „Milion małych kawałków” Jamesa Freya. Polecam! To lektury, które kształtują.

Kolorowa Kratka
1. Jakie gatunki książek lubiła Pani czytać?


Zawsze sięgałam po różnorodną literaturę. I tak, w doskonałej książce zawsze coś dla siebie znajdowałam. Na przykład horrory Stephena Kinga odczytywałam jako powieści psychologiczne. Tak, najstraszniejszy u tego autora zawsze był człowiek. Uważam, że King jest mistrzem kreowania skomplikowanych bohaterów, a to dla mnie najistotniejsze w kunszcie pisarskim. Nie czytam jego prozy, żeby się bać, widzę tam znacznie więcej perełek, dla mnie istotnych, bo typowych dla innych gatunków: prozy psychologicznej lub powieści społeczno-obyczajowej. Jeśli wątki, związki przyczynowo-skutkowe, dotyczące postaci są dobrze i wiarygodnie stworzone, to książka przypadnie mi do gustu niezależnie od gatunku.

2. Jaką książkę mogłaby Pan czytać w nieskończoność?

Nie dokonałabym takiej zbrodni na książce. Jest kilka powieści, do których wracam, owszem. Z biegiem lat, wraz z zyskaniem doświadczenia życiowego dopełnia się mój odbiór tych lektur. To są te powieści, które wymieniłam powyżej. Ale na pewno żadnej z nich nie czytałabym w nieskończoność. Sama nie chciałabym napisać takiej książki, którą ktokolwiek by tak czytał. Nawet najlepsza lektura w takim wypadku stałaby się nudna jak flaki z olejem.

3. Jakiego rodzaju pisarzy Pani nie znosi, a jakich Pani podziwia?

Nie znoszę pisarzy, którzy przyjęli, że zarówno oni jak i ich proza ma się czytelnikom podobać. Moim zdaniem pisarz nie jest po to, żeby się podobać, czytelnika nie należy rozpieszczać. Wręcz przeciwnie: należy go emocjonalnie i intelektualnie rozdrażnić, uruchomić jego świadomość, skłonić do refleksji. Niektórzy autorzy piszą do swoich odbiorców: „kochani”. Zwracają się do nich tak czuło, jak chyba nawet nie zwracają się do członków rodziny. Dostarczają im zawsze tego, czego potrzebują, choć to nic nie wnosi do ich życia: rozrywkową, idylliczną papkę, mdłą słodkość. Brzydzi mnie takie odcinanie kuponów, podawanie odgrzewanego kotleta, który raz się sprawdził. Rola takiego pisarza sprowadza się do niesienia nadziei. Każda literka ku pokrzepieniu serc. Idą sprawdzoną, utartą drogą. Uwielbiam zaś pisarzy, którzy się rozwijają, ryzykują swoją dobrą opinię, eksperymentując z narracjami, gatunkami, czy też grupami odbiorczymi. 

Wojtek Q
1.  Czym jest dla Pani miłość?


Wiążącą, dobrowolną obietnicą. Odpowiedzialnością.

2. Jakim obrazem byłoby Pani życie? Dlaczego?

„Szał uniesień”, bo to… szał uniesień. :) Lubię ludzi, którzy kochają życie, jest ono ich pasją, namiętnością, a ten obraz z namiętnością się kojarzy.

3. Jaką super-siłę chciałaby Pani mieć? Dlaczego?

Chciałabym nie musieć spać i jeść, kiedy jestem nastawiona na intensywne pisanie. I chciałabym wtedy również zyskać super-moc gosposi, żeby wszystkie czynności związane z domem wykonały się same lub chociaż w błyskawicznym tempie.

Szczęśliwa Mama
1. Bardzo często czytam, że ulubionym zwierzęciem domowym dla Pisarzy jest kot. "Podobno mruczenie kotów może sprawić, że zrosną się nawet pogruchotane na miazgę kości albo czyjaś dusza ozdrowieje. Jednak kiedy tak się stanie, koty odchodzą, nie oglądając się nawet za siebie. Miłość kota pozbawiona jest nieśmiałości. Nie stawia warunków, ale też nie składa obietnic" (Nina George - "Lawendowy pokój"). Ja również kocham koty i uważam, że to właśnie koty wybierają swoich właścicieli. Co Pani o tym sądzi? Czy również posiada Pani kota?


Miłość sama w sobie jest obietnicą, więc kierując się cytatem „nie składa obietnic” powiedziałabym, że koty nie wiedzą, co to miłość. I poniekąd tak uważam. Bo miłość to przede wszystkim dozgonne przywiązanie. Nie posiadam kota i wyznam – choć wielu osobom może się narażę – że za kotami nie przepadam. Nie uważam ich za istoty stadne, za udomowionych, wdzięcznych członków rodziny. Za to mam psa. Te zwierzęta darzę ogromną sympatią i nie mam najmniejszych wątpliwości, czy należy wychowywać dziecko, mając w domu takiego przyjaznego, oddanego sierściucha.

2. Wspominając dzieciństwo nasuwa mi się obraz moich dziadków, którzy siedzą przed kominkiem, dziadek pali fajkę, w całym domu unosi się zapach wanilii, a babcia robi na drutach ciepły sweter dla kolejnego wnuka. W kominku pali się ogień, w domu jest ciepło i przyjemnie, a dziadek zaczyna gawędzić o czasach wojennych (mój dziadek przeżył I i II Wojną Światową). Czasem babcia coś dopowie i tak za każdym razem moja wiedza o tych czasach się pogłębia. Na lekcjach historii w szkole bardzo często wykorzystywałam te wiadomości, co bardzo podobało się moim nauczycielom. Oczywiście również dużo czytam książek o tematyce historycznej, wojennej. Czy i Pani czerpała też wiadomości od dziadków, a potem wykorzystała w swoich powieściach? Czy może dzięki rozmowom z dziadkami czy też innymi członkami rodziny naszły Panią konkretne pomysły do wykorzystania w książce? Jak bardzo Pani życie czy też życie kogoś z rodziny wpisuje się na karty Pani książek? Czy wydarzenia, jakie Panią dotąd spotkały stają się inspiracją dla losów bohaterów? A jeśli tak, to jakie?

Na razie pisałam o tak współczesnych tematach, że moi dziadkowie nie mieliby za wiele do powiedzenia. Zresztą nie mam w zwyczaju czerpać z realnych przeżyć, swoich, swoich przyjaciół, czy też członków rodziny. Można to załatwić poprzez fikcję literacką i uznaję, że to jest najlepszym rozwiązaniem, jeśli nie chce się kogoś urazić. To też zapewnia obiektywne podejście do poruszanej problematyki. Poznaje się temat tak jak czytelnik, od początku, bez subiektywnego, zbyt emocjonalnego stosunku.

3. Pisanie na pewno wciąga i uzależnia. Spróbowało się raz i chce się jeszcze, więcej. Jakie są więc Pani dalsze plany pisarskie? Czy myślała Pani o pisaniu książek dla dzieci i młodzieży? Czy pozostanie Pani w kręgu powieści dla dorosłych?

Na dzień dzisiejszy uważam, że nie byłabym w stanie napisać książki dla dzieci. Pracując w teatrze dziecięcym, doskonale wiem, że to najbardziej wymagający odbiorcy. Liczyłam, że może uda mi się do czegoś dojść w tej kwestii, zanim mój syn dorośnie, ale chyba rzeczywiście prędzej napiszę coś, co będzie dla niego odpowiednie za jakieś osiem, dziesięć lat. Chyba jestem zbyt przesiąknięta realizmem, żeby pisać dla dzieci.

Sylwka S.
1. Czy warto walczyć o swoje marzenia? Czy czasami warto odpuścić tylko po to, aby kogoś nie skrzywdzić? Czy iść za słowami, że "życie jest tylko jedno" i dojść do niektórych rzeczy po trupach?


To kwestia indywidualna. Moim zdaniem warto walczyć, ale tylko gdy umie się przegrywać, tylko gdy umie się poddać, jeśli naraża się kogoś postronnego. Walka nie jest dla zuchwalców.

2. Wspomnienie z dzieciństwa, który pamięta Pani do dziś?

Prawdę mówiąc, nic nie przychodzi mi do głowy.

3. Każdy ma w życiu sytuacje, z których jest dumny lub odwrotnie. Co najbardziej szalonego zrobiła Pani w swoim życiu, a co chciałaby jeszcze zrobić?     

Napisałam dwie książki i liczę, że po kolejnych dwóch tylko z pisania będę żyć. :)

Wonderland OfBook
1. Czy trudno było połączyć poważną tematykę i humor w książce ,,Miłość na szkle"? Nie bała się Pani, że źle to wyjdzie?


Nie miałam innego wyjścia, choć obawy oczywiście były. Tę ciężką tematykę, atmosferę powieści musiałam jakoś rozładować. Mężczyzna, któremu nie do końca jest po drodze z prawdą, stanowił idealny materiał. Humor stał się dla niego podstawą systemu immunologicznego, ironią i sarkazmem bronił się przed negatywnymi emocjami.

2. Skąd bierze Pani pomysły na swoje książki?

One w przeciwieństwie do pieniędzy leżą na ulicy. :)

Agata Owca
1. Kiedy przychodzi Pani wena na napisanie książki?


Może nie wena, ale pomysł. Najczęściej podczas czytania prasy, publicystyki. Lub siedzenia w wannie tudzież jazdy samochodem, o dziwo bezwypadkowej.

2. Kiedy przyjdzie Pani pomysł na książkę, jest to początek, środek albo koniec powieści?

Najpierw spisuję pierwsze sceny w różnych narracjach, potem zabieram się za zakończenie. Potem szczegółowy plan, dopełnianie środka.

3. Co sprawiło, że chciała Pani się podzielić swoją twórczością?

Zbyt wiele kosztowało mnie pisanie, żeby nie przyniosło wymiernych efektów. Chciałam mieć informację zwrotną od czytelników, rozpocząć dialog z ich uczuciami i poglądami, sprawdzić, czy mam coś ciekawego do powiedzenia, czy coś można wynieść z lektury moich książek.

Joanna Stoczko
1. Oglądając pewien film, zauważyłam na ścianie restauracji jednego z głównych bohaterów tekst: „Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry”. Zgadza się Pani z tą myślą? Gdy postanowiła Pani napisać, a następnie wydać swoją książkę, to dosięgły Panią w którymś momencie wątpliwości typu: „książka się nie przyjmie”, „skrytykują ją” itp.? Czy wręcz przeciwne- była Pani pewna sukcesu?


Człowiek pewny sukcesu nigdy go nie osiągnie, bo nie podejmuje ryzyka. Ktoś, kto nigdy się nie boi nie jest osobą o zdrowych zmysłach. Strach to jedno z uczuć, które świadczą o odpowiedzialności, umiejętności przewidywania. Co nie znaczy, że nie należy go przełamywać. Warto kształtować w sobie świadomość o możliwych konsekwencjach, ale one nie mogą paraliżować człowieka, być determinantą działań lub ich braku.

2. „Nikt nie może uciec przed własnym sercem. Dlatego już lepiej słuchać, co ono mówi. Aby żaden niespodziewany cios nigdy cię nie dosięgnął”- możemy przeczytać w „Alchemiku” Paula Coelho. W pracy i w życiu prywatnym częściej słucha Pani serca, czy jednak rozumu? Co w Pani przypadku jest bardziej zawodne?

Jestem racjonalistką. Zdecydowanie częściej kieruję się rozumem. Oczywiście zdarzyło mi się nie raz, ani nie dwa razy posłuchać serca, ale większej zbrodni na sobie dokonać nie można, dlatego staram się tego wystrzegać. Złudne i zgubne.

3. Co jest dla Pani ważniejsze- iść czy dojść? Co czuła Pani w chwili pisania kolejnych stron książki? Jakie uczucia (być może ze sobą sprzeczne) Pani towarzyszyły, gdy ją Pani skończyła?

Po co iść, jeśli nie ma dokąd? Jestem zadaniowcem, każde działanie ma nieść ze sobą konkretny skutek. Starania liczą się może do momentu, gdy człowiek ma kilkanaście lat. Potem przechodzi się na system oceniania na podstawie efektów, i czy to dobre, czy nie, trzeba się do tego dostosować. Nie warto iść, kiedy nie można dojść. Nie warto w ogóle wtedy ruszać się z miejsca, chyba że chce się poudawać, że nie jest się bezczynnym.
Uczucia, jakie towarzyszyły mi przy pisaniu „Miłości na szkle” określiłabym jako ciężkie. Moje relacje z Anetą i Wojtkiem były bardzo trudne, bo ciągle byłam w ogniu wydarzeń, między nimi, między młotem a kowadłem. Funkcjonowanie w tym wąskim, hermetycznym świecie z jednym tylko tematem na ustach, było bardzo męczące. Wiele było momentów, w których chciałam zostawić to ich zafajdane życie, bo wyniszczało mnie psychicznie i zająć się swoimi sprawami. Kończąc, nie czułam nic. Byłam już kompletnie wypruta emocjonalnie.

Zosia Samosia :)
1. Jakie jest Pani motto, którym kieruje się w życiu?


Nie kieruję się żadnym mottem.

2. Do dziś pamiętam zapach ... ?

Jean Paul Gaultier męski. Ten we flakoniku w kształcie męskiego torsu. :)

3. Ostatnio przeczytałam, że pisanie książek to 10% talentu i 90% wytrwałości, jak by Pan odniósł się do tych słów?

W przypadku prozy zgadzam się z tym stwierdzeniem w stu procentach. J Rzemiosło przede wszystkim!

Anna
1. Czy jest dla pani tożsamość?


Czymś niezmiennym, jedyną rzeczą, z jakiej nie można odrzeć człowieka bez jego zgody.

2. Co najbardziej szalonego w życiu pani zrobiła?

Napisałam i wydałam dwie książki.

3. Czy lubi pani frutti di mare?

Lubię, nie uwielbiam.

Beata
1. Jak postrzega Pani in vitro przez pryzmat wiary?


Jako osoba, która nie czuje się katoliczką, i która nigdy nie doświadczyła niepłodności na własnej skórze, nie czuję się kompetentna wypowiadać w tak delikatnych, osobistych sprawach. To kwestia indywidualna. Oddając książkę w ręce czytelników – mam nadzieję – dostarczyłam im materiału badawczego do refleksji, zadałam pytania. Odpowiedzieć na nie należy wedle własnego systemu wartości. Ja nie czuję się władna kształtować poglądy czytelników. Moim zadaniem jest ich tylko na pewne kwestie uwrażliwić, wskazać wszelkie możliwe opcje.

2. Kogo, Pani zdaniem, bardziej boli problem niepłodności? Kobiety czy mężczyzn, dlaczego?

Fifty-fifty, bo związek to dwie połówki, dwa razy pięćdziesiąt procent, a do tanga – jak wiadomo – trzeba dwojga.

3. Moje dziecko jest "z miłości na szkle" .Wiem, że będzie musiało o tym wiedzieć, kiedy jest najlepszy czas by mu o tym powiedzieć? Czy przez in vitro będzie czuło się mniej kochanym?
Dziękuję za taką książkę.


Nie mam pojęcia, jaki czas jest najlepszy. To chyba również kwestia indywidualna rodziny i dziecka. Ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że może mógłby w tej kwestii coś doradzić psycholog, a są wśród nich tacy, którzy zajmują się konkretnie niepłodnymi parami lub rodzinami, które walczyły bądź nadal walczą z tą chorobą. Natomiast nie sądzę, aby jakiekolwiek kochane dziecko mogło się czuć niekochane, niezależnie od metody poczęcia.

Katarzyna Knap
1. Posłużę się cytatem K. Gibran "Wierz w marzenia, bo w nich ukryte są bramy do wieczności." Czy zgadza się Pani z tym cytatem i czy zdradzi nam Pani jedno ze swoich marzeń ?


Nie zgodzę się, a to dlatego, że własne marzenia nie zawsze przekładają się na dobro całej rodziny i osób nam bliskich. W spełnianiu marzeń jest mnóstwo snobizmu, egoizmu. Pójście za pasją zawsze łączy się z zaniedbaniem bliskich, zawsze odbywa się ich kosztem. Nie sądzę, aby przede mną otworzyły się bramy Raju przez to, że napisałam dwie książki. Prędzej sądzę, że dostanę burę podczas Sądu Ostatecznego, bo przy pisaniu zaniedbałam wychowywanie syna, mogłam jemu poświęcić ten czas. Co do moich marzeń… Ja nie marzę. Ja planuję. Myślę tylko o tym, co realne, nie lubię tracić czasu na mrzonki. Lubię moje mocne osadzenie w czasem brutalnej rzeczywistości. Obrzydliwy ze mnie realista, pragmatyk, ale jeszcze nigdy się na tym nie rozczarowałam.

2. Jeśli ma Pani czas to pewnie Pani czyta twórczość innych, jeśli tak jaką książkę/i Pani poleca i czym dla Pani są książki ?

Powyżej wymieniłam istotne dla mnie lektury. Czym dla mnie są książki? Nośnikiem wiedzy o życiu, świecie i ludziach, materiałem badawczym do analizy, poszerzeniem horyzontów myślowych, światopoglądowych, kontekstem, odniesieniem do rzeczywistości.

3. Wszyscy nieustannie poszukują szczęścia i sensu życia, czy ma Pani taki swój własny przepis na szczęście i się nim z nami podzieli ?

Jeśli będę mieć opatentowany przepis na szczęście, to wtedy napiszę poradnik z dokładną receptą. Podobno świetnie się takie sprzedają. J Nareszcie bestseller. J Na razie z żadnych przepisów nie korzystam, nie znam takich. Nawet tych kulinarnych. Kieruję się rozsądkiem, intuicją i instynktem samozachowawczym.

Natalia Łubińska
1. Jaka książka ostatnio przypadła Pani do gustu i komu by Pani ją poleciła?


Ostatnio zachwyciła mnie „Pigułka wolności” Piotra Czerwińskiego. Wspaniała, pełna błyskotliwości satyra o pokoleniu lajków, o konieczności przypodobania się i zauważeniu przez masy, o ludziach, którzy wznoszą na piedestał przypadkowe osoby, które wcale nie zamierzały stać się ekspertami, nie zależało im na sławie czy poklasku, bo brakuje im do tego predyspozycji i kompetencji, o pokoleniu portali społecznościowych i bezrefleksyjnym podążaniu za tłumem.

2. Jak Pani bierze te pomysły/historie?

Jak już mówiłam one tkwią w ludziach, którzy mnie mijają. Leżą na ulicach. Są opisywane w prasie, w telewizji… Jest skąd czerpać i to w nieskończoność.

3. I jak Pani się udaje łączyć pisanie z życiem codziennym - jak to rozgraniczać?

Nie udaje się. Nie będę się wpisywać we współczesną propagandę, że wszystko da się pogodzić. Na tym zawsze ktoś cierpi i mówienie, że tak wcale nie jest to zwykłe kłamstwo. W moim przypadku cierpi rodzina. Bo nawet jeśli pisząc, fizycznie jestem w domu, to mentalnie mnie tam nie ma.

Katarzyna Żarska
1. Tytuł "miłość na szkle", jest bardzo wymowny, czy sądzi Pani, że każdy z Nas ma szansę przełamać pewne bariery, dotyczące czegoś nieosiągalnego?


Oczywiście. Tylko czy warto? Stąpanie po szkle jest niebezpieczne. Można się poranić.

2. Czy jest już pomysł na kolejną książkę?

Są pomysły na kilka książek, ale jeszcze niczego nie zdradzę.

3. Czy sądzi Pani, że literatura może wpaść w przysłowiową rutynę, tzn - czy nie denerwuje Panią powtarzalność niektórych schematów?

To nie literatura wpada w rutynę, tylko rynek. A rynek kształtują czytelnicy. Pretensje o powielanie schematów można mieć i do pisarzy, którzy powielają schematy, ale przede wszystkim do czytelników, którzy ciągle to samo chcą czytać. Mnie to oczywiście razi i wręcz z przekory sięgam po lektury, które się bawią schematami, przełamują je, ironizują z nich, obnażają ich wady.

Dorota
1. Do jakiej książki lubi Pani wracać - czy jest w ogóle taka, która zajmuje ważne miejsce w Pani duszy?


Powyżej wymieniłam tytuły.

2. Czy jest moment w Pani życiu, który chciałaby Pani przeżyć bez żadnych zmian jeszcze raz - czy znalazł / znajdzie on odzwierciedlenie w którejś książce?

Pewnie by się taki znalazł, natomiast w tej chwili nic nie przychodzi mi do głowy. Nie mam w zwyczaju roztrząsać przeszłości, ani dobrej, ani zlej. Niemniej mogę już teraz powiedzieć, że żadna z sytuacji, żaden problem, jaki mnie osobiście dotknął lub dotknie, nie znajdzie się w którejkolwiek z moich książek. Jakim pisarzem bym była, nie mając wyobraźni, powielając, a nie wymyślając? No właśnie, jestem pisarzem, nie ekshibicjonistą. Posługuję się fikcją, bo tylko ona nie jest jednostronna, tylko ona jest literackim narzędziem. Pisanie to nie terapia, to praca. Twórcza, a nie odtwórcza.

3. Czy są tematy, których nigdy Pani „nie tknie”, jeśli tak to jakie i dlaczego?

Nie ma takich tematów. Im bardziej kontrowersyjne, im bardziej dzielące społeczeństwo, tym lepsze. Jest wtedy po co pisać. Można rozszerzyć poglądy o kolejne, nowe punkty widzenia, bez których temat nie jest wystarczająco przestudiowany, zgłębiony.

kwiatusia
1. Czy przed przystąpieniem do pisania książki ma Pani już stricte określoną fabułę; czy bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstają dopiero z chwilą tworzenia powieści?


Wszystko jest z góry ustalone. Zanim zabiorę się do pisania, około kwartału myślę nad całym przebiegiem akcji, wszystkimi częściami składowymi fabuły. Gdy już zasiądę do klawiatury, pozostaje mi już tylko praca stricte językowa. Mając wszystko obmyślone, mogę się w pełni skoncentrować na tym aspekcie.

2. Proszę nam zdradzić Pani przepis na napisanie dobrej powieści. Co w trakcie pisania jest dla Pani najłatwiejsze, a co najtrudniejsze? Czy pojawia się brak weny twórczej? I czy przed wydaniem pierwszej powieści pojawił się problem ze znalezieniem wydawcy?
Ma Pani wpływ na wybór okładki do książki?


Dobra powieść to powieść wiarygodna, realistyczna. Niewątpliwie najważniejszym narzędziem wiarygodności jest bohater. Bohater jest także nośnikiem tematu, o którym będziemy pisać, więc powinien problematykę wyczerpać do cna poprzez doświadczenia, wydarzenia, jakie będą jego udziałem. Postacie drugoplanowe muszą na niego również mocno oddziaływać. Aby czytelnik zaczął żyć życiem bohatera, ten musi być jak najbardziej ludzki. Wzbudzać emocje. Zarówno te pozytywne i negatywne. Wbrew pozorom sądzę, że najlepszymi bohaterami dla czytelnika są ci, pełni sprzeczności. W jednym momencie zachowują się szlachetnie, w innych okrutnie. Są charakterystyczni w swoim systemie wartości. Mają tyle samo wad i zalet, podobnie jak ich odbiorcy. I podobnie jak oni, czasem irracjonalnie postępują, kierowani emocjami. Trzeba jeszcze wybrać narrację, która jak najlepiej wyczerpie temat. Taką, której ograniczenia będą stanowiły zaletę, a nie wadę. Należy wymyślić punkty zwrotne, napędzające akcję. Ją buduje się scenami. Kluczem dobrej sceny są wiarygodne dialogi i reżyseria ruchu postaci. Kluczem dobrego suspensu jest świetny opis. Każda książka powinna zawierać te elementy. Oprócz tego należy zbudować spójną przestrzeń, dobrze osadzić w niej i w czasie bohaterów, dostosować scenografię, dobrać odpowiednie rekwizyty. Warto do tego dołożyć szczyptę humoru i jest!
Brak weny towarzyszy mi zawsze, bo jak już mówiłam weny nie miewam, nie wierzę w nią. Z wydaniem pierwszej powieści problemów dużych nie było. W większości wydawnictw, do których wysłałam propozycję, tekst przeszedł wstępną selekcję. Jedna z czołowych oficyn była zainteresowana publikacją, ale niestety w decydującym momencie zrezygnowała, ale już dwa tygodnie później podpisałam umowę z wydawnictwem Replika.
Teoretycznie nie mam wpływu na wybór okładki, w przypadku sporów decyduje wydawca, natomiast w praktyce zawsze mogłam wyrazić swoje zdanie i zazwyczaj było brane pod uwagę.

3. Czym dla Pani jest pasja i czy wyobraża sobie Pani życie bez niej?

Pasja to namiętność. To miłość, nad którą trzeba pracować, którą trzeba rozwijać, żeby ewaluowała. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez pasji. Byłoby jak potrawa bez grama przypraw.

SZCZYPAWKA
1. Czy każdy obraz, sytuację, uczucie można wyrazić słowami?


Język, zwłaszcza polski jest bardzo bogaty. Wszystko jednak zależy, jak dana osoba się nim posługuje. Przypuszczam, że nie ma nikogo na świecie, kto każde zjawisko opisałby na takim samym wysokim poziomie. Tutaj wrażliwość, predyspozycje percepcyjne grają dużą rolę. Ale z całą pewnością wszystko można opisać słowami, jeśli tylko poszczególne zadania powierzy się odpowiednim do tego ludziom.

2. Czy pisząc przelewa Pani część siebie i swoich uczuć?

Podświadomie pewnie to mi się czasem zdarza, ale unikam tego jak ognia. Dlaczego ja i moje uczucia miałyby być ważne dla czytelników i dla ogółu? Ważne, żeby pokazać wielość możliwości. Osobisty stosunek do spraw nie stanowi punktu odniesienia, kontekstu.

3. Czy jest książka która rodzi się w Pani teraz ale jeszcze nie czas aby ujrzała światło teraz?

Bardzo wiele jest takich książek, na które jeszcze nie jestem gotowa z przyczyn a to wizerunku, a to doświadczenia życiowego, a to warsztatu. Każdy pomysł musi trochę odleżeć, trzeba zyskać dystans do tematu, zebrać odpowiedni materiał w głowie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję serdecznie Barbarze Sęk za poświęcenie swojego czasu oraz za udzielenie Nam niezwykle interesującego wywiadu.  

Składam także gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali pytania.  

Nagrodę w postaci książki "Miłość na szkle'' otrzymuje:

kwiatusia

Gratuluje zwyciężczyni i pozdrawiam!!! 

Cyrysia

23 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wywiad. I dłuuugi;) Gratuluję zwyciężczyni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykły wywiad :)
    Ciekawe pytania i rozbudowane odpowiedzi - to lubię :)
    Dziękuję bardzo za wyróżnienie! :) Bardzo się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wywiad - czytałam naprawdę z dużym zainteresowaniem :).
    Gratulacje dla Kwiatusi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję wywiadu!
    Chętnie bym poznała książki tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluje zwyciężczyni, łatwo nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawe pytania. Przyjemnie czytało się odpowiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale fajnie, że ci się udało ten wywiad przeprowadzić. Znakomita robota ;)
    Zapraszam do siebie,
    http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dziękuję Cyrysi za możliwość odpowiedzenia na pytania czytelników. Wszystkim dziękuję za zainteresowanie i udział. A Kwiatusi gratuluję. Basia Sęk

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie super moce mogłabym mieć:) Gratuluję wywiadu i zwyciężczyni!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawe pytania i odpowiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Twoje wywiady zawsze są takie długie, ale to dobrze, bo można się różnych ciekawych rzeczy o autorze/autorce dowiedzieć ;) Gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przy większości odpowiedzi kiwałam głową "tak, tak zgadzam się" i jeszcze "Milion małych kawałków " w ulubionych książkach, Pani Basia przekonała mnie do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Temu blogu chyba nie grozi stagnacja. Zawsze coś się dzieje!
    Gratuluję zwyciężczyni, a ja zamieram się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też chciałabym móc nie spać. Ale bym dużo książek czytała, dwa razy więcej hehe. Świetny wywiad!

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny wywiad wyszedł. :D I gratulacje dla zwyciężczyni ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawy, wyczerpujący wywiad, super :)

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...