Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

sobota, 31 października 2015

Garść pierników, szczypta miłości pod patronatem medialnym LŚC


Garść pierników, szczypta miłości
 Sońska Natalia
 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 4 listopada
Ilość stron: 364
Ocena: 6-/6
Patronat medialny:
LITERACKI ŚWIAT CYRYSI






   Szczęście to ulotna chwila, jednak warto o nie walczyć i robić wszystko, aby trwało jak najdłużej…

  Hanna Bielska jest młodą, niezależną dziennikarką pracującą w piśmie modowym. Całe swoje życie podporządkowała karierze.
Gra według własnych reguł, bez oglądania się na innych. Uważa, że nie jest zdolna do prawdziwej miłości i budowania trwałych relacji z mężczyznami. Jednak sytuacja ulega diametralnej zmianie, kiedy poznanie Wiktora – człowieka sukcesu, który szturmem zdobywa jej serce. Ale jest jeszcze ktoś, kto nie może zapomnieć o Hance. To Marek, były chłopak, zarazem mąż jej przełożonej. Czy przeszłość stanie na drodze do szczęścia?

  ''Garść pierników, szczypta miłości'' to debiut literacki Natalii Sońskiej – dwudziestodwuletniej studentki "Prawa" na Uniwersytecie Rzeszowskim, wieloletniej tancerki i absolwentki Zespołu Tanecznego RYTM. Pisanie jest jej pasją i przyjemnym oderwaniem od szarej rzeczywistości.

  Jestem zachwycona tą pozycją i chce więcej. Fabuła już od pierwszych stron wciąga w swój świat. Mamy przebojową, energiczną dziewczynę, która po przeżytym przed laty zawodzie miłosnym postanawia, że już nigdy więcej się nie zakocha. Ale jak to w życiu bywa, nie zawsze jest tak, jak sobie zaplanujemy. Pech, a może jednak szczęśliwy traf sprawia, że Hanna poznaje przystojnego, czarującego Wiktora. Zawiązuje się między nimi nić sympatii. Niestety na horyzoncie ciągle krąży Marek, eks - ukochany. Czyżby chciał odnowić łączącą ich niegdyś więź? Nic nie zdradzę.

  Autorka stworzyła interesujący, realistyczny wątek miłosny. Po jednaj stronie barykady stoi troskliwy, opiekuńczy mężczyzna z dodatkowym ''obciążeniem'', po drugiej były kochanek liczący na coś więcej, a jeszcze gdzieś w tle przewija się inny adorator. Jak widać, nie brak uczuciowych trójkątów, a nawet czworokątów, a co za tym idzie będzie trochę komplikacji i zawirowań. Jednak nie martwcie się. Wbrew pozorom nie ma tu
tandety i banału.

  Niewątpliwą zaletą powieści są prawdziwi i wyraziści bohaterowie obdarzeni silną indywidualnością. Każdy z nich coś wnosi i każdy jest jedyny w swoim rodzaju. Pierwsze skrzypce gra oczywiście temperamentna Hanka. Szczerze mówi, co myśli i często działa impulsywnie, nie zastanawiając się nad konsekwencjami swoich czynów. I chociaż zarzeka się, że nie wierzy w miłość, to gdzieś tam w głębi serca, tęskni za kimś bliskim do kogo mogłaby się przytulić. Pozostałe postacie również są dopracowane i godne uwagi, w szczególności Wiktor i Kinga – bratnia dusza Hanki. Mężczyzna początkowo wydaje się opryskliwy i wyniosły, ale sporo zyskuje przy bliższym poznaniu. Natomiast Kinga to wieczna optymistka i najlepsza przyjaciółka, jaką można sobie wymarzyć.  Kiedy trzeba potrafi uderzyć prawdą między oczy, pocieszy w potrzebie i przyjdzie z odsieczą w razie kłopotów.  Zabrakło mi  jedynie trochę więcej obecności Marty- szefowej, z którą Hanka miała zatargi. Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń. 

  Książka porusza też istotny temat przemocy domowej. Zazwyczaj ofiary nie zwierzają się nikomu ze swoich problemów w obawie przed niezrozumieniem i krytyką. Dlatego
biorą na siebie całą odpowiedzialność za to, co się dzieje w ich domu i przez lata biernie znoszą agresję, znęcanie psychiczne czy fizyczne. Jak takim ludziom pomóc? Okazuje się, że każdy z nas może przerwać zamknięty krąg milczenia. Wystarczy mieć odwagę stanąć w obronie krzywdzonych np. skontaktować się z policją lub specjalistycznym ośrodkiem pomocy ofiar przestępstw. Dzięki temu istnieje duża szansa na ograniczenie poczucia bezkarności agresora i eskalacji konfliktu.
  
  Podoba mi się styl pisania Natalii. Z niezwykłą lekkością operuje słowem, tworząc sugestywne, nieprzegadane opisy. Odpowiada mi również tempo akcji oraz sposób jej prowadzenia. Cały czas coś się dzieje. Będzie wiele radosnych i wzruszających momentów. Nie zabraknie też subtelnej ironii, sarkazmu i komizmu sytuacyjnego. A ponad wszystko cudowny jest klimat  Świąt Bożego Narodzenia. Zewsząd bije ciepło i rodzinna atmosfera, pełna miłości, czułości i wzajemnego zrozumienia, zaś w powietrzu unosi się korzenny zapach piernika.  Coś niesamowitego. 

  Cóż tu więcej pisać? Jestem w pełni usatysfakcjonowana. Natalia Sońska oczarowała słowem moją wyobraźnię i zachwyciła mnie swoją niezwykłą wrażliwością. Pięknie pokazała, jak zauważać prezenty od losu, doceniać je i pielęgnować w odpowiedni sposób. Gorąco zachęcamy do lektury. Naprawdę warto!

***
Wydawnictwo Czwarta Strona
Fan-page N. Sońskiej na Facebooku: klik
TU można kupić książkę: klik

piątek, 30 października 2015

Lepiej siedzieć cicho i nie wiedzieć o co chodzi…


Pod powierzchnią
Andrew Gross

Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Ilość stron: 414
Ocena: 5/6









   Pewnego dnia na spływie kajakowym na rzece w okolicy Aspen, w stanie Kolorado, przewodniczka Dani Whalen niespodziewanie odnajduje martwe ciało Trey'a, swojego najlepszego przyjaciela. Wezwana policja stwierdza, że to tylko nieszczęśliwy wypadek. Jednak dziewczyna ma na ten temat inne zdanie. Mężczyzna zginął w miejscu, które dla tak doświadczonego zawodnika było jak bułka z masłem. Dlatego postanawia na własną rękę dociec prawdy.  Z jakim to wyjdzie rezultatem? Już wkrótce Dani przekona się, że lepiej siedzieć cicho i nie wiedzieć o co chodzi…

  Andrew Gross jest autorem międzynarodowych bestsellerów, notowanych m.in. na liście magazynu "New York Times". Znajdują się wśród nich "Czarny przypływ", "Niebieska strefa", "Nie oglądaj się" i wiele innych. Jest również współautorem pięciu bestsellerowych powieści napisanych wspólnie z Jamesem Pattersonem, takich jak "Sędzia i kat" czy "Ratownik". Książki Andrew Grossa zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia pięć języków.

  To moje pierwsze spotkanie z twórczością pisarza i mam nadzieję, że nie ostatnie. Nie spodziewałam się, że "Pod powierzchnią" znajdę aż tyle dreszczyku emocji i skoków adrenaliny. Niby niefortunny wypadek kajakarza, ale im dalej w las tym więcej wilków.  W zaistniałych okolicznościach Dani prosi o pomoc
Ty Haucka - swojego ojca chrzestnego, zarazem doświadczonego detektywa. Wspólnie rozpoczynają śledztwo, które prowadzi ich do zaskakujących odkryć. Jakich? Tego musicie dowiedzieć się sami. 

  Nietuzinkowy thriller, pełen napięcia i zagadek. Autor wciąga bohaterów do niebezpiecznej gry, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Pokazuje świat wielkich koncernów, korupcji, manipulacji władzy, kłamstwa i bezprawia. Z rosnącą ekscytacją i nutą niepokoju obserwowałam poczynania Dani i Haucka.
Każdy kolejny krok prowadzi ich do rozwiązania mrocznej zagadki,  ale jednocześnie gwałtownie rośnie zagrożenie. Czy pokonają wszelkie przeciwności i wyjdą cało z każdej opresji? Przygotujcie się na mocne wrażenia. 

  Książkę czyta się świetnie, napisana jest bardzo lekkim, komunikatywnym stylem, bez zbędnych opisów i długich wywodów. Akcja płynie wartko, dynamicznie i efektownie. Cały czas coś się dzieje: pogróżki, porwania, strzelanina, zabójstwa, wyścig z czasem. Czyste szaleństwo. Intryga jest całkiem zgrabnie zawiązana i prowadzona z wyczuciem. Tajemnicze fakty stopniowo zaczynają składać się w spójną całość. Dużym atutem powieści są bohaterowie – wyraziści, charakterystyczni, ciekawi, zapadający w pamięć. W szczególności Dani zyskała moją sympatię. To odważna, zdeterminowana kobieta, która potrafi postawić na swoim i nie boi się konsekwencji. Także Ty jawi się jako twardy mężczyzna, który idzie przez życie na przekór innym. Razem stanowią zgrany tandem w walce ze spiskiem na masową skalę. 


  W ogólnym rozrachunku to kawał dobrze napisanej prozy nadającej się na scenariusz do filmu. Intryguje już od pierwszej chwili i angażuje w bieg wydarzeń  do ostatniej strony. Polecam w szczególności fanom akcji i miłośnikom gatunku. Z pewnością się nie rozczarujecie.


***
Wydawnictwo HarperCollinsPolska
 

czwartek, 29 października 2015

Wywiad z Mileną Wiktorią Jaworską

Ewelina Wiśniewska
1. Jakie to uczucie trzymać w dłoniach swoją pierwszą własną książkę? 

Niesamowite, totalnie zwalające z nóg i budujące do działania, jednak dużo piękniejszym uczuciem jest widzieć swoją książkę w domu jakiejś obcej osoby, na półce. To jest spełnieniem każdego autora, jak sądzę.

2. Jak w jednym zdaniu opisze mi Pani swoją książkę :)

„Początek i koniec skrywa w sobie tajemnicę, historię, wygraną.”

3. Czy droga do Pani sukcesu była usłana różami czy cierniami :) 

Nie bądźmy tak skrajni w wypowiedziach. Droga do wydania nie była prosta, ale też nie przesadnie pokrętna. Wymagała ode mnie wiele, czasu, poświęceń ( chociażby towarzyskich), zaangażowania i pracy. Udało się i jestem z siebie dumna, bo wytrwałam i mam ochotę na więcej! :)

Anita Piesiak
1. Czy rodzice dają ci wsparcie w tym co robisz? Czy przyjaciele też są dla ciebie oparciem?

Rodzice dają mi wsparcie i motywują do pracy nad kolejnymi tekstami, bo gdy widzą, jak ktoś mnie docenia (bloger, recenzent), to rośnie im serce. Nie byłoby „Miles”, gdyby nie podjęta całą rodziną decyzja. A przyjaciele? Niektórzy mnie zostawili, gdyż towarzysko wykluczyłam się w wakacje z powodu natłoku pracy literackiej jak i obowiązków domowych, czego niektórzy nie zaakceptowali. Wiele ludzi myśli, że pisanie to lekka robota. Samo pisanie – może i owszem, jeśli ktoś tak jak ja je lubi, ale redakcja, korekta i wiele innych rzeczy, które autor musi wykonać, jest czasem nużących np. streszczenia.

2. Czy piszesz dla pieniędzy czy chciałaś po prostu uwolnić tą historię ze swojej głowy żeby oprócz ciebie poznał ją cały świat, czyli po prostu dla przyjemności?

Odpowiedź numer dwa! Uzasadnienia, w którymś z pytań poniżej. :)

3. Czy posiadasz "mentora" wśród autorów? Kim on jest?

Mentor jest tylko jeden – Heymitch. A tak serio.. to nie, raczej nie posiadam żadnego konkretnego mentora. Jest parę pisarzy, których podziwiam, ale zależy też w jakim kontekście miałabym mentorów wymienić. Czy chodzi Ci o zachowania czy styl pisania? To pytanie jest lekko niedoprecyzowane, ale jeśli masz ochotę, napisz do mnie na maila: milenawiktoriajaworska@interia.pl , a z chęcią odpowiem na Twoje kolejne pytania.

Karolina M.
1. Skąd wzięła się nazwa Łaciaty blok książkowy?

Uwielbiam krówki, kocham mleko, chciałabym mieć krówkę lub choćby kilka gadżetów z owym zwierzakiem. Moja sympatia do tych zwierząt zrodziła się w górach (co nie dziwne) i tak została ze mną, aż do teraz i nie zamierza sobie nigdzie pójść, jak sądzę. Krówki są przesłodkie i pożyteczne, czyli  są przykładem wszystkiego, co lubi Misia. :)

2. Jesteś bardzo młodą osobą i jak to wszystko ogarniasz- szkoła, czytanie książek, prowadzenie bloga i do tego pisanie książek?! Może Twoja doba ma więcej niż 24 godziny...zdradź mi swój sekret :)

Cóż… czasem nie ogarniam, taka jest prawda, jednak staram się, jak tylko mogę. Moja doba niestety nie ma więcej niż 24 godziny, jednak staram się wykorzystywać każdą minutę w odpowiedni sposób. Moje hobby często przypłacam niewyspaniem, jednak nie ma sukcesu bez poświęcenia,  a ja jestem na takowe przygotowana. Nie jest łatwo, ale daję radę.

3. Mieszkasz w małej miejscowości jak ludzie zareagowali na fakt, że wydałaś książkę ?Co na to Twoi rówieśnicy, nauczyciele, rodzina, sąsiedzi itp.?

Wszyscy się cieszą i są ze mnie dumni. Wieść o wydaniu mojej książki rozeszła się lotem błyskawicy i cały czas jest na topie. Tematem tabu od soboty są Targi Książki w Krakowie i premiera „Miles”, która miała na nich miejsce. Nie przeszkadza mi to, że muszę się tysiąckroć powtarzać, zdając każdemu relację i cieszę się, że ktoś chce mnie słuchać, bo doceniam każdego, kto z zainteresowaniem chłonie informacje przeze mnie przekazywane.

Ingeborga WM
1. Pisząc kolejne książki zamierzasz sięgać do różnych zakątków literatury, czy raczej skupiać się na podobnych do tego reprezentowanego przez ,,Miles"?

W tym momencie piszę już coś, co nie jest fantastyką, jednak jest dla młodzieży. Uważam, że nie można utknąć w jednym gatunku literackim. Wiem, że nie sprawdzę się w kryminale lub horrorze, więc nie biorę się za te dwie drogi literackie, jednak staram się urozmaicić swój repertuar i sprawdzić, w czym jestem lepsza. To pomoże mi bardziej sprecyzować swoją przyszłość zawodową.

2. Gdzie szukasz inspiracji - masz jakieś ulubione miejsce, gdzie najlepiej CI się pisze; herbatę najlepszą do tworzenia itp. ? Czy historie pojawiają się w Twojej głowie ,,od tak" i domagają się przelania na papier?

Historie pojawiają się, jednak nie od tak. Na historie, które tworze, na ich powstanie miały wpływ moje emocje i życiowe doświadczenia, bądź przypadek, który jednak nie był przypadkiem tylko darem losu. Najlepiej mi się pisze w łóżku to taka moja baza dowodzenia. To niesamowite uczucie, gdy przelewasz nową historie, gdy dokoła Ciebie znajdują się setki innych i masz nadzieję, że to co piszesz, jest innowacyjne i świeże.

martucha180
1. Czym jest dla Ciebie SŁOWO?
 
Słowo jest dla mnie najlepszym nośnikiem do wyrażenia i zamknięcia uczuć, które już na zawsze same w sobie pozostaną niezmienne, lecz mogą być różnie odczytane.

2. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak Twe wypracowania oceniali poloniści w podstawówce i gimnazjum – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Tobie talent literacki czy wręcz przeciwnie?

Zawsze lubiłam polski, a poloniści lubili mnie, brałam udział w olimpiadach z języka polskiego, konkursach recytatorskich czy też na własne tomiki wierszy, więc uważam, że jakiś potencjał we mnie widzieli, jednak go nie doceniali tak, jak robią to teraz. Kiedyś miałam wielki problem z interpunkcją, ale dzięki godzinami, które spędziłam nad dyktandami, teraz jest lepiej i rzadko robię błędy interpunkcyjne. Chwalono mnie za to, że w swoich pracach wyrażałam siebie, byłam szczera i nie bałam się niczego. Myślę, że „Miles” również to pokazuje. Jak widać pozostałam niezmieniona.

3. Którą książkę poleciłabyś uczniom jako lekturę obowiązkową? Którą książkę Twoim zdaniem warto by było omawiać na lekcjach języka polskiego?

Myślę, że warto byłoby omówić jakąś współczesną książkę niż w kółko powtarzać te same teksty, które omawiali nasi dziadkowie i pradziadkowie. Świat idzie do przodu. Rozumiem, pewne klasyki trzeba znać, lecz tego jest za dużo. To jak nabijanie komuś portfela po okresie jego świetności. Jest wiele wartościowych tekstów, które szkoła pomija tj. „Gwiazd naszych wina” bądź któraś z książek autorstwa Marka Helprina, które cechują się pięknym użyciem współczesnego języka. Uważam, że w zakresie lektur powinny nastąpić zmiany. Dlaczego? Spójrzmy na to, jak stosunkowo niewiele młodzieży teraz sięga po książki z własnej woli. Czy lektury napisane starodawnym językiem (do tego często wierszem), pełne archaizmów i niezrozumiałych zwrotów zachęcają do czytania? Odpowiedź brzmi: nie.

julianna.izbicka
1. Co czujesz, gdy widzisz na stacjach benzynowych flagi z napisem ''miles''?

Myślę, że mogłabym mieć kupę kasy, gdybym posądziła stacje benzynową o plagiat. :) Żartuję, oczywiście. Raczej mnie to jakoś nie dołuje, a raczej bawi, bo w końcu to reklama na mieście :)

2. Czy myślałaś na poważnie o sfilmowaniu ''Miles''?

Nie, raczej nie. Mam teraz wiele innych ważnych rzeczy, które wymagają skupienia moich myśli na sobie np. druga część. Za wcześnie na takie rozważania i myślę, że na razie nie ma co wychodzić na przód i robić sobie zbędnych nadziei, które staną się rozczarowaniem.

3. Czy kiedy/zanim pisałaś, to rysowałaś swoich bohaterów? (wiem, że ślicznie rysujesz)
 
Bohaterów nie, nie czułam takiej potrzeby, moja wyobraźnia rysuje bardzo dobrze. Po co kopiować obraz tak idealny, że nie jesteś w stanie swoim rzemiosłem malarskim go odzwierciedlić w stu procentach, prawda? Naszkicowałam jedynie sypialnię z „Miles”, gdyż wydawała mi się totalnie niesamowita i cudowna, chciałam ją mieć na papierze.

Magdalena Jagła
1. Podobno lubisz słuchać muzyki, więc moje pytanie brzmi: czy podczas pisania towarzyszyła ci muzyka, może jakaś specjalna playlista? 

Playlistę każdy czytelnik znajdzie na którejś z ostatnich stron swojego egzemplarza „Miles”, więc zachęcam do zapoznania się z utworami, przy których pisałam pierwszą część „Plejad”.

2. Czy pamiętasz swoją pierwszą recenzje, a co za tym idzie, czy blogowanie pomogło Ci w jakimś stopniu z Twoją książką?

Blogowanie nie pomogło mi w żaden sposób w pisaniu. Kiedy piszesz recenzję, obowiązują Cię kompletnie inne reguły niż gdy piszesz książkę, gdyż to dwie totalnie odmienne formy literackie. Na pewno blog pomógł mi w kontaktach z ludźmi, wzbogacił mój umysł o nowe historie, gdyż otrzymuję książki od wielu wydawnictw i nie współpracowałabym z tymi wszystkimi ludźmi gdyby nie ŁBK.

3. Wiem, że dopiero co zaczynasz swoja drogę i jeszcze nie myślisz o takich rzeczach, ale gdyby twoją książkę mieli przenieść na ekran, kogo obsadziłabyś w głównych rolach i dlaczego?

Obsadziłabym kogoś, kto potrafiłby zrozumieć bohaterów książki, wczuć się w ich sytuacje i przedstawić postaci tak, by były one bliskie oryginału lub też identyczne.

Tenebris
1. Pomysł na fabułę twojej książki przyszedł nagle, znikąd, czy też stopniowo i powoli kształtował się w twojej głowie?

Pomysł powstawał przez sześć miesięcy, czyli zdecydowanie stopniowo, a nie nagle.

2. Dokładnie planujesz fabułę przed pisaniem, czy piszesz bez pewności, co stanie się potem?

Fabuła jest zawsze zaplanowana ogólnie. Mam swój zeszyt z wypunktowanymi najważniejszymi scenami, które po prostu muszą się w danej książce znaleźć, jednak drobne sceny mogą się zmienić, mogą powstać nowe itp. Pisanie nie ogranicza.

3. Czy myślisz już o kolejnej powieści?

Jasne, że tak skoro przede mną jeszcze dwie części trylogii. Jeśli chodzi o coś kompletnie oddzielnego, to tak, już coś tworzę, lecz nie będę jeszcze zdradzać co to takiego, gdyż jest to dopiero początek mojej pracy twórczej nad tym projektem.

po.zachodzie.slonca
1. Kim jest Milena Jaworska? Przypiszesz do każdej litery swojego imienia cechę, która Cię opisuje?

M – miła, I – inteligentna, L – leniwa ( ale tylko czasami), E- entuzjastyczna, N – nowoczesna, A – ambitna
J – , A – arystokratyczna, W – wolna, O – opiekuńcza, R – rozrzutna (jeśli chodzi o książki), S- słodka, K – kochana, A – Absolutnie wykończona w tym momencie. :)

2. Załóżmy, że istnieje możliwość przeniesienia się do świata przedstawionego w jakiejkolwiek powieści. Do jakiej Ty byś się przeniosła i dlaczego? A może do żadnej?

Uważam, że nasz świat jest już wyjątkowo trudny, więc jeśli nie radzę sobie czasami z tym, co spada na mnie tutaj, to nie ma co pchać się gdzieś indziej na siłę, by móc coś powiedzieć, gdy ktoś zada podobne pytanie. :)

3. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa? A jeśli już przy tym jesteśmy, jeśli proces napisania i wydania książki to potrawa, jakie według Ciebie powinna zawierać składniki?

Nigdy bym nie powiedziała, że proces wydawniczy może być potrawą. Jeśli nią jest to wolałabym nie jeść, gdyż wynikiem procesu wydawniczego jest książka, a wynikiem zjedzenia przez nas posiłku najczęściej jest konieczność potrzeby fizjologicznej, której nazwy każdy się pewnie domyśla. Moim zdaniem to porównanie jest źle dobrane, jednak nie jest to teraz moim problemem. Jeżeli chodzi o składniki, uważam, że ważne są tylko dwa – praca i odpowiedzialność.

aaagusiek
1. Łączenie nauki i pisania na pewno jest trudne. Jak to wygląda u Ciebie? Piszesz dniami, na zajęciach, czy po nocach? 

„Miles” pisałam po nocach, teraz też chyba powinnam to zrobić, żeby przyśpieszyć proces tworzenia, jednak ze względu na przemęczenie organizmu i chore serce zdecydowałam się na pisanie w weekend, to jedyne wyjście. Nauka w tygodniu i w niedzielę, a pisanie w piątek po południu (o ile nie czytam bardzo wciągającej powieści) i w sobotę.

2. Czy uczyłaś się gdzieś pisać, czy to po prostu efekt setek przeczytanych książek, talentu i samozaparcia? I jak uważasz, co jest ważniejsze w pisaniu: talent czy rzemiosło? 

Myślę, że jest to samozaparcie oraz chęci w moim przypadku. :) W pisaniu najważniejszy jest pomysł, bo istnieją korekty, które pomagają w kształtowaniu rzemiosła i człowiek się uczy. Talent? Tak, jest ważny, choć ja osobiście nie uważam, że to co robię jest czymś totalnie niedostępnym dla innych, że tylko wybrani mają taki dar i potrafią przekazywać uczucia pisząc. Historie może tworzyć każdy, a jeśli jest Polakiem to bez problemu powinien ubrać swoje myśli w polskie zdania, potrzeba tylko chęci i czasu, nic więcej.

3. Jaka współczesna, Polska albo i nie Polska pisarka jest Twoją największą inspiracją? Nie koniecznie mam tutaj na myśli jej książki, ale postawę i sukces :) 

Bardzo imponują mi polskie pisarki, które poznałam osobiście i które okazały się miłe i dostępne dla czytelnika, mają dobry kontakt . Chciałabym być przyjacielem dla każdego, kto pozna to, co napisałam i mam nadzieję, że mi się to uda, idąc za przykładem paru kobiet. J

Anne18
1. Nie jesteś jeszcze osobą pełnoletnią, więc czy w trakcie procesu wydawniczego miałaś jakieś ulgi, a może wyglądał on trochę inaczej niż u osoby dorosłej? 

Rodzice podpisali oświadczenie, upoważniające mnie do podejmowania decyzji i przejęcia odpowiedzialności prawnej za nie, po za tym żadnych ulg i wszystko jak dla dorosłego pisarza.

2. Jest w Twojej książce taki rozdział/ fragment, który ciężko Ci się pisało? Jeśli tak to, który i dlaczego?

Zabijanie bohaterów zawsze jest trudne (no, może z wyjątkiem Georga R.R Martina), więc ten moment był dla mnie dość trudny.

3. Kiedy premiera drugiej części Milesa? 

Mam nadzieję, że uda mi się skończyć tom drugi do końca tego roku, więc w 2016 możecie się czegoś spodziewać, jak przypuszczam.


izabela81
1. "Miles", to książka o miłości skomplikowanej, niepewnej, szczerej, prawdziwej, głębokiej. Mileno, a czym jest dla Ciebie miłość? 

Odpowiedź na to pytanie to „Miles”, więc zachęcam do czytania, nie ma sensu powtarzać moich wyobrażeń, odczuć i myśli. :)

2. W swojej książce pokazałaś, że to, kim są nasi rodzice, wpływa na to, w jaki sposób jesteśmy postrzegani przez rówieśników. Czy myślisz, że po Twoją książkę mogą sięgnąć również rodzice i dzięki niej pozwoli im to na poznanie lepiej swoich nastoletnich dzieci?

Myślę, że nie. Tylko moi mogą się dowiedzieć o tym, jak ja patrzę na niektóre sytuacje, zachowania itp. Wyrażam siebie, nie innych, więc nie jestem w stanie pokazać każdemu z rodziców tego, jak funkcjonuje jego dziecko, ponieważ nie jestem każdym dzieckiem tylko jednostką. Jestem tylko Misią.

3. W jednej z recenzji przeczytałam, że mimo swojego młodego wieku potrafiłaś przenieść do "Miles" wiele mądrych rzeczy, przedstawić pewne wartości, które są najważniejsze w życiu i zauważyć sytuacje, które sprawiają, że człowiek jest naprawdę szczęśliwy. A ja jestem ciekawa, co tak na co dzień sprawia, że jesteś szczęśliwa i jakie wartości są dla Ciebie najważniejsze?

Na co dzień o moje szczęście dbają rodzice, Patryk i mleko, bo jeżeli się uśmiecham, to jestem szczęśliwa, a to zjawisko następuje po rozmowie z nimi oraz po wypiciu mleka. :)

Jane S
1. Książki odgrywają ważną rolę w Twoim życiu. A jak to jest z muzyką? Czym jest ona dla Ciebie? Niezawodnym balsamem na skołatane nerwy? Lekarstwem na podupadłą wenę i pewność siebie? A może swego rodzaju wspólnikiem, bez którego nie wyobrażasz sobie pisania książek? 

Muzyka jest dla mnie inspiracją. Na końcu książki znajdują się utwory, przy których pisałam „Miles”, więc zachęcam do zapoznania się z nimi po przeczytaniu książki. :) Muzyk ma tak samo twórczą pracę jak pisarz, lecz on musi zamykać emocje w dźwiękach, a nie w literach.

2. Czy podczas pracy nad swoją debiutancką książką, dosięgły Cię w pewnym momencie wątpliwości, typu: „to nie ma sensu”, „powinnam czym prędzej to skończyć, aby nie stać się obiektem żartów innych”? Jeśli tak, to jak odpędzałaś od siebie wewnętrznego „diabełka”, który chciał Cię przekabacić na złą stronę? ;)

Nie boję się oceny ludzi, którzy mnie nie znają i szanuję ich zdaniem, wiem, że nie napiszę książki dla każdego. Bardziej martwiłam się o opinię moich bliskich, lecz nie pisałam dla  opinii innych, robiłam to, co kochałam i co dawało mi przyjemność, myśli o czytelnikach nie było, gdyż nie miałam w planach wydania „Miles”, gdy je pisałam. Teraz z kolei myślę już o czytelnikach, zwracam uwagę na ich opinie, które są dla mnie bardzo przydatne. Lubię, gdy ktoś przysyła mi swoje ulubione cytaty, bo wiem, które z moich już napisanych złotych myśli mogą się spodobać i które mogę wstawić do drugiej części.

3. Komu jako pierwsza powiedziałaś: „wydaję książkę”? Jak ta osoba zareagowała na Twoje wyznanie?

Powiedziałam Paulinie, mojej najlepszej przyjaciółce, a on powitała tę informację przeraźliwie słodkim piskiem do słuchawki. Poczułam się troszkę jak członek One Direction, słysząc taką reakcję. Kto by się spodziewał, prawda?

monweg
1. Czy miałaś już okazję się zakochać, tak mocno żeby stracić apetyt i nieć kłopoty ze snem?
 
Niestety, jeszcze nie, ale wszystko przede mną. Co się odwlecze, to nie uciecze. :)

2. Młodzież używa całe mnóstwo skrótowców i określeń. Co najbardziej Cię drażni? A może sama jakiegoś denerwującego zwrotu używasz?

Najbardziej drażni mnie „sorry”, które przez jakiś czas było również moją zmorą, którą pokonałam. Raczej staram się nie używać skrótów, ale często zdarza mi się mówić „zw”, co znaczy „zaraz wracam” i nie tylko w pisaniu na Facebooku czy w smsach, ale i w normalnym życiu.

3. Jaki autor był (a może jest) Twoim niekwestionowanym autorytetem? O kim myślałaś, chciałabym kiedyś tak pisać?

Chciałabym pisać tak jak ja, wyrażając siebie i nie papugując nikogo. Oczywiście, podziwiam J.K. Rowling i uważam, że ma niesamowity dar, jakim są jej myśli i na naszych oczach buduje sobie pomnik, najpiękniejszy z możliwych – ten w ludzkich umysłach. Chciałabym również zbudować sobie taki pomnik, może nie w myślach ludzi z całego świata, ale chociaż w kilku wspaniałych, przeciętnych osobach.

Rose Belle
1. Czy miałaś jakieś swoje wyobrażenie o wydaniu książki, byciu pisarką, na przykład marzyłaś, że zadebiutujesz jak J.K. Rowling, od razu staniesz się sławna na cały świat, bogata- czy rozczarowała Cię rzeczywistość, że jednak pisarz nie ma lekko i to wcale nie jest dochodowe zajęcie lub chciałaś wydać książkę dla siebie, by spełnić marzenie, a to, że się na przykład nie sprzeda lub nie spodoba nie było dla Ciebie ważne?

Żadna  z tych opcji nie jest tą, którą ja widziałam. Chciałam, by „Miles” dotarło do ludzi (nie wyskakujmy tu z całym światem od razu, myślmy realnie), żeby mogli poznać historię Millie i Ariesa, bo miałam cichą nadzieję, że komuś może się ona spodobać. Wychodzę z założenie, że by być polską J.K. Rowling, muszę pracować, a może kiedyś się uda. Chcę pisać, nie tylko fantastykę, ale i powieści obyczajowe, nie poddaje się. Nie wszystko jednak zależne jest ode mnie, ale od Was – czytelników.

2. Czy pisząc książkę wiedziałaś już, że ją wydasz (jeśli tak, czy Cię to motywowało) czy wręcz pisałaś do szuflady, dla czytelników na blogu lub dla samej siebie?

Pisałam, bo czułam taką potrzebę. Czy dla siebie? Nie, raczej dla historii, która we mnie siedziała, dla bohaterów, żeby dostali życie – największy dar, a jeśli tylko ja mogłam im je dać, to dlaczego miałam tego nie zrobić?

3. Do ilu wydawnictw wysłałaś swoją książkę; szukałaś wydawcy wśród wydawnictw bez współfinansowania czy głównie z współfinansowaniem- albo miałaś już 'upatrzone' wydawnictwo?

Wydawnictwa przeze mnie wybrane były przypadkowe, jak całe to pisanie, coś mnie tchnęło i wysłałam tu i tu (do trzech wydawnictw).

Sylwka S.
1. Myślę, że każdy z nas ma w życiu swoje pasje, dla których poświęca swój czas i w których odnajduje ucieczkę i szczęście. Jaka pasja oprócz pisania pochłania Ciebie w całości, aż zapominasz o otaczającym świecie?
 
Czytanie. Uwielbiam przemieszczać się w inne miejsca, totalnie niesamowite oraz poznawać nowych ludzi, a książki to dają i nie kosztują tak wiele jak podróże, a jak wiadomo, nie wszystkie te miejsca mogłabym realnie zwiedzić, ponieważ nie wszystkie istnieją. Więc kochani, czytajcie! Zapłaćcie te kilka złotych i troszkę czasu, by wzbogacić się o niesamowite doświadczenia!

2. Wspomnienie ze szkoły które zapamiętasz na długo?

Pierwsza jedynka z polaka – przypadki. :) Poprawiłam na pięć następnego dnia!

3. Czy wierzysz w reinkarnację? Gdy ktoś z naszych bliskich jest teraz kotem, psem lub innym zwierzęciem i pojawia się w naszym życiu w określonym celu?

Nie wierzę, to bezsensowne moim zdaniem. Bóg nie stworzyłby zwierząt, gdyby to mieli być ludzie po śmierci, nie opłacałoby się to. Wystarczyłoby stworzyć ludzi, zwierzęta powstałyby same, według takiego myślenia.

Oliwia Dzierżyńska
1. Czy miałaś jakieś nieprzyjemności związane ze swoim wiekiem? (jakiekolwiek)

Pisarze pisarzom źle życzą, co niektórzy. Jestem konkurencją dla tych renomowanych, więc nie raz usłyszałam przykre słowa i obelgi związane z wiekiem i nie tylko, jednak nie piszę dla nich i mnie nie powstrzymają. Ukształtowały mnie doświadczenia, których oni nie byli świadkami i teraz jestem nie do zdarcia, a to swoje „ględzenie” niektórzy mogą zostawić na później.

2. Jak to jest być tak młodym pisarzem?

Jak to jest? Dla mnie to najlepsze uczucie na świecie! Chociaż uważam, że pisarz może przyznać sobie taki przydomek tylko, gdy pisze.

3. Czy często miewałaś chwile zwątpienia, podczas pisania książki?

Raczej nie. Przy „Miles” zadziałał impuls. Teraz zwątpienie do mnie puka, bo wiem, że muszę napisać coś lepszego od „Miles”, więcej od siebie wymagam, nie uważam, że to źle. To mnie hartuje, a nikt nie mówił, że pisanie będzie proste i ja to akceptuję.

Natalia Sobota
1. Jesteś tak młodą osobą, że bardzo mnie zastanawia skąd wzięłaś inspiracje i dlaczego poszłaś w kierunku pisania książek?

Poszłam w kierunku pisania książek, bo czułam potrzebę pisania. Miałam masę pomysłów i nadal mam, one chcą być napisane i nie pozwalają mi siedzieć bezczynnie. To jest chyba wena, taki cichy głos, który jest uparty i nie ustępuje, a Ty nie potrafisz go zignorować. :)

2.  Czy byłaś już zakochana? 
 
W bohaterze książkowym? :) Nie raz! W prawdziwym życiu? Nigdy, ale wierzę, że jeszcze będę. Miałam okazję obserwować piękną miłość moich dziadków, która zainspirowała mnie do działania, do napisania „Miles”. Nie będzie mi łatwo powtórzyć ich sukces, bo sukcesem jest zakochać się na przyszłość, nie na chwilę.

3. Widzę,że fascynujesz się górami. Czy masz już na swoim koncie zdobyte szczyty i z którymi górami jesteś związana najbardziej?

Kilka szczytów jest, jednak długo bym musiała wymieniać. Kocham Tatry, Bukowinę i górali. <3 Właśnie w górach powstał pomysł do „Miles”, a raczej pewne magiczne miejsce. Taka kolej rzeczy daje do myślenia, czy los nie chciał, żebym zwróciła na nie uwagę? A może coś tam na mnie czeka? Jeszcze nie odkryłam tylko co. :)

Małgorzata P
1. Stworzenie powieści z pewnością wymaga bogatej wyobraźni, ale także wiele wytrwałości. Jakie trzy rady dałabyś osobom marzącym o wydaniu książki?

Cóż… jest ich kilka. Po pierwsze: bądźcie odważni, po drugie: nie piszcie na siłę, jeśli nie macie chwilowo weny, uwierzcie mi, pojawi się, po trzecie: nie załamujcie się, niektóre rzeczy potrzebują czasu, by dojrzeć.

2. Jak widzisz siebie za parę lat? Czy swoją przyszłość wiążesz z pisaniem, czy innym zawodem? 

Wiążę swoją przyszłość z pisaniem jak najbardziej i ogólnie z polskim, bo kocham go i potrafi do mnie przemówić.

3. Wiele jest pięknych miejsc na świecie, szczególnie w górach :). Czy masz już pomysł na miejsce, w którym rozegra się fabuła Twojej kolejnej książki?

Naprawdę mam zdradzać? :) Oczywiście, wiedziałam to już przy pisaniu „Miles”. Nie powiem „piszę trylogię”, gdy mam pomysł tylko na jedną część, a dalej liczę na szczęśliwy bilet od losu.

Joanna Mikulec
1. Zacznę od tego, że bardzo Cię podziwiam, iż w tak młodym wieku udało Ci się napisać i wydać książkę. Jak dla mnie to ogromny sukces i serdecznie Ci gratuluję :). Jestem jednak ciekawa czy łatwo przyszło Ci rozpoczęcie i skończenie swojej powieści. Czy pisanie "Miles" sprawiało Ci jakieś problemy? A jak się sprawa miała z jej wydaniem?

Pisanie „Miles” sprawiało mi problemy tylko dlatego, że czasem budziłam się niewyspana i miałam problemy z koncentracją. Wiadomo, w nocy mój mózg nie pracował już tak logicznie i szybko jak w ciągu dnia, ale starałam się go wykorzystać na tyle, na ile było to możliwe. Samo pisanie nie było dla mnie trudne i nadal nie jest. Dlaczego? Bo po prostu kocham to, co robię. 

2. Znamy przeszłość, teraźniejszość w pewnym sensie też, ale największą niewiadomą jest nasza przyszłość. Czy myślałaś już o niej, a może żyjesz właśnie chwilą? Jak widzisz siebie za kilkanaście lat? 

Ciężko mi nie wyobrażać sobie przyszłości, ale jak wiadomo, nie chciałabym jej zapeszyć. Widzę siebie i boku szanującego mnie mężczyzny (który w razie potrzeby pościera ze mną kurze z półek na książki i zrozumie, że musi się mną podzielić z bohaterami książek), w atmosferze domowego ogniska… Wiecie co mam na myśli? Słodkie, zabawne dzieci, na których dorastanie będę mogła patrzeć jako jeden z najbliższych obserwatorów. Widzę siebie w pełni spełnioną i szczęśliwą w niewielkim domku bez zbytecznych luksusów, bo nie to jest dla mnie ważne, to co buduje mnie do działania i jest najważniejsze w moim życiu to rodzina.

3. Troszeczkę się o Tobie dowiedziałam z tutejszego krótkiego opisu. Jednak chciałabym poznać Cię własnymi słowami ;). Jak opisałabyś siebie w pięciu zdaniach? 

Jestem Misia, mam  szesnaście lat i kocham krówki. Jeżeli masz ochotę zobaczyć mój uśmiech, podaruj mi książkę, banana lub Minionka.  Uwielbiam cukier, kuchnię włoską, Baciary i mojego patrona medialnego występującego pod pseudonimem DR.House. Kolekcjonuję zakładki, zdjęcia, wspomnienia, książki i nowe napisane teksty.  Zdarza mi się kłamać, gdy mówię „jeszcze jeden rozdział i zasypiam”. :)

Agnieszka Wójcik
1. Uwielbiam pisać, parę opowiadań, jeden scenariusz, parę wierszy. Mnóstwo pomysłów na książkę, wiele rozpoczętych. Jednak.. przeszkadza mi mój słomiany zapał. Mam parę dni wenę, a potem kompletna pustka. Wiem również , że wielu podobnych do mnie ludzi ma takie problemy. Jakie rady dałabyś nam , raczkującym pisarzom ? Jak sobie radzisz z brakiem weny ? Czy istnieje jakiś magiczny sposób na sukces ? 

Tak jak mówię, wykorzystuję wszystko, co wpadnie mi do głowy, spisuję. Czasem okazuje się, że błędnie dobrałam do siebie pomysły i miksuję je od nowa, zwyczajnie czuję, że coś jest nie tak. Pisanie jest procesem oddzielnym w moim przypadku, ale owszem, ja również nie zawsze mam chęć do działania literackiego np. gdy wiem, że na półce stoi dobra książka lub mam akurat coś pilnego do zrobienia czy jestem bardzo zmęczona po ciężkim dni w szkole, gdzie musiałam wytężać umysł na sprawdzianach, kartkówkach. Człowiek ma prawo do takiej słabości. Nie ważne jak często siadasz do pisania, czy robisz to systematycznie, ważne, co z tego wyniknie. „Miles” było pisane pod osłoną nocy, nie będę Was okłamywać. Trzecia klasa wiązała się z wielkim obciążeniem związanym ze szkołą i egzaminami, nie było czasu na pisanie w dzień, a ja wiedziałam, że „Miles” musi powstać bez względu na przeciwności, to mój rodzaj oczyszczenia, które było mi potrzebne.

2. Jestem ciekawa jak wygląda stanowisko pracy Autora. Czy jest na nim porządek, czy pełno papierów na nim. Czy piszesz w domu, a może w kawiarence ? Czy systematycznie czy jak wena najdzie?

Piszę najczęściej albo przy biurku albo na łóżku (moja baza dowodzenia :P), nie jestem zwyczajna pisać w kawiarniach, wolę swój ciepły kącik. Zawsze tak było. Ogólnie ulegam przyzwyczajeniom i trudno mi zaaklimatyzować się w nowym miejscu, co wpływa znacząco na mój wybór. Na biurku staram się trzymać porządek, ale czasem jak piszę, to wszystko rozkładam, żeby dobrze „widzieć”, co zamierzam teraz zrobić z bohaterami, jak namieszać w ich życiu itp. Wena przynosi pomysł, a w moim przypadku pomysł rodzi się pierwszy. Może pojawić się nagle w autobusie, na zajęciach w szkole, w trakcie wyjazdu czy nawet balu gimnazjalnego, co miało miejsce w czerwcu. Zapisuję te drobiazgi gdzie się da i dopracowuję je z czasem, planując każdy ruch już bardziej świadomie. Dopiero po skończeniu ogólnego zarysu fabuły, siadam do pisania. Oczywiście, zdarzyło mi się rzucić wszystko, usiąść do komputera i pisać, ale ten sposób działania nie sprawdza się na dłuższą metę.

3. Jeśli miałabyś możliwość rzucenia wszystkiego i zwiedzenia całego świata w ciągu miesiąca. To gdzie byś się wybrała i z kim? Proszę podać 5 miejsc i 2 ludzi i oczywiście uzasadnić.

Jeśli miałoby to się stać w tym momencie, teraz, zaraz, to wybrałabym oczywiście moich rodziców i pojechałabym do Bukowiny Tatrzańskiej (bo kocham to miejsce), do Dubaju (bo mój tata chciałby go zobaczyć), do Londynu (bo kocham czerwone budki telefoniczne i autobusy), do Wenecji (mama byłaby zadowolona) i do Ghany (żeby pomóc ludziom tam żyjącym).

Kamil Glinka
1. Jestem starszy od ciebie. Mówi się ,że jestem z tych ostatnich roczników które wychodziły na dwór a nie spędzały całe dnie wpatrując się w ekran telewizora/ komputera. Jak to jest w twoim przypadku ? Jak wyglądało twoje dzieciństwo? Czy ogarnął Cię szał technologiczny, czy jednak zachowałaś normalność? Proszę o szczerość gdyż jestem tego bardzo ciekaw :) Ps. nie bierz tego do siebie jako hejt.

Nie, nie spędzałam dzieciństwa przed komputerem, ponieważ wcześniej to mnie nie ciągnęło, ale mimo wszystko lubiłam przebywać w domu, a konkretnie w swoim pokoju, najpierw miałam tam lalki i totalnie odjazdowe pomysły na historie dla nich, a potem przyszła era książki. Owszem, miałam przez jakiś czas Simsy, ale nie zdały u mnie egzaminu i zostały sprzedane, teraz z kolei pozbywam się x-boxa, który był fajny przez tydzień lub dwa, a nie mogę korzystać z Kinecta z powodu chorego serca, co jest dodatkowym minusem. W każdym razie nie jesteś jak widać ostatnim z roczników. :)

2. Co cie najbardziej przerażało w dzieciństwie? Pająki, duchy, ciemność czy może coś jeszcze innego ? Czy to co cie wtedy przerażało nadal przeraża? A może twoje ''preferencje'' co do strasznych rzeczy się zmieniły? Proszę o wypowiedź.

Najbardziej przerażała mnie ciemność i tak jest do dzisiaj. Dokoła mojego łóżka są półki z książkami i dzięki pomysłowości taty są podświetlane ledowo, co jest energooszczędne, a mi daje poczucie bezpieczeństwa w swoim małym królestwie. Oczywiście, duchy też są moją zmorą, unikam horrorów zarówno w postaci filmów jak i książek, ponieważ moja wyobraźnia potrafi płatać figle bez względu na porę dnia. Czego jeszcze się boję? Boję się, że znowu stracę kogoś bliskiego tak, jak straciłam ukochanych dziadków. To zdecydowanie moja największa zmora. Nie chcę czuć się już bardziej samotna, niż jestem obecnie. Mam nadzieję, że usatysfakcjonowała Cię moja odpowiedź.
 
3. Mówi się , że marzenia nadają życiu sens. Jak jest w twoim przypadku? Jak wiele marzeń spełniło się w twoim życiu, jak wiele jest w trakcie realizacji? Czy uważasz ,że do ich spełnienia należy dążyć po trupach? Czy jakiekolwiek marzenie jest tak cenne ,żeby zranić kogoś uczucia? 

Moje największe marzenie się jeszcze nie spełniło, ale wiem też, że muszę jeszcze trochę poczekać, bo nie jestem jeszcze gotowa. To marzenie wiąże się ściśle z moją przyszłością, ale nie zawodową, finansową czy materialną, lecz duchową. Nie tylko rzeczy nam dają szczęście, prawda? Nie zdradzę jednak, co konkretnie mam na myśli, możecie snuć przypuszczenia, ale pragnę, by to marzenie się spełniło. 

Nie, do spełnienia marzeń nie można dążyć po trupach, nie bądźmy Hitlerem. W życiu tak samo zdarzają się sukcesy jak i porażki, nauczmy się przyjmować te dary (jakiekolwiek by nie były) z pokorą.

Żadne marzenie nie jest tak cenne, by zranić czyjeś uczucia, jednak jeśli ktoś z Twojego najlepszego otoczenia nie akceptuje Twojego szczęścia, które daje Ci spełnianie siebie i swoich marzeń, to zastanów się, czy jest to na pewno osoba uczciwa wobec Ciebie, nie daj się omotać. Na pewno to pytanie wiąże się z poprzednim i stwierdzeniem „po trupach do celu”, pamiętajcie, trochę pokory.

Wróblica
1. Co czułaś, kiedy dowiedziałaś się, że książkę, którą napisałaś uda Ci się wydać? - Byłam w wielkim szoku, płakałam i martwiłam się, by moje serce nie wysiadło. :) To było niesamowite!
 
2. Jesteś młoda, więc pewnie masz mnóstwo pomysłów na kolejne książki. Czy pisanie zatem jest tym, co zamierzasz robić już zawsze? 


Tak, jak najbardziej... to mi pomaga.
 
3. Jak zareagowali Twoi rówieśnicy na wieść o wydaniu przez Ciebie książki? 


Moja klasa się cieszyła i przyjaciółki się odwróciły, cóż, minusy spełniania marzeń.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję serdecznie Milenie Wiktorii Jaworskiej za poświęcenie swojego czasu oraz za udzielenie Nam niezwykle interesującego wywiadu.  

Składam także gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali pytania.  


Nagrodę w postaci książki ''Miles'' otrzymują:

Kamil Glinka
Julianna Izbicka

Gratuluję i pozdrawiam!!!

cyrysia

Zapowiedź ''Przypadkowego spotkania'' pod patronatem medialnym LŚC


Miło mi poinformować, iż mój blog: 
LITERACKI ŚWIAT CYRYSI objął patronatem medialnym książkę ''Przypadkowe spotkanie'' Agnieszki Rusin.


Opis fabuły:

Czasem nawet przypadkowe spotkanie może sprawić, że dotychczasowe życie zupełnie się zmieni…
Chwilami zabawna i przejmująca historia czterdziestoletniej Kaliny – przykładnej matki, żony i gospodyni domowej, która całkowicie poświęciła się rodzinie, zapominając o własnych potrzebach i pragnieniach. Przed laty w tragicznym wypadku straciła córeczkę i rodziców, a żal po tym wydarzeniu nadal mieszka w jej sercu. Brak wsparcia i zrozumienia ze strony męża Witolda dodatkowo potęguje ten ból.
Przypadkowe spotkanie to powieść o potrzebie akceptacji, zrozumienia i miłości, o niełatwych relacjach matki z córką oraz o tym, że miłość rządzi się własnymi prawami i czasem pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. To ujmująca historia kobiety, która po latach postanawia zawalczyć o siebie. Jaki będzie rezultat tej walki? Czy Kalina znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły, by wytrwać do szczęśliwego zakończenia? 


Fragment powieści:

Słońce nieznośnie kłuło twarze przechodniów swymi ostrymi promieniami. Parking znajdujący się tuż przy markecie przeładowany był plejadą buchających żarem aut. Środa była kolejnym upalnym, czerwcowym dniem, kiedy to większość ludzi szukała choćby najmniejszego zakątka cienia i ochłody. Ścisk samochodów powodował, że kolejni właściciele swych aut nerwowo objeżdżali parking w poszukiwaniu kawałka wolnego miejsca. Również Kalina, siedząc w swoim peugeocie z długą listą zakupów w ręce, rozglądała się uważnie dokoła, klnąc przy tym jak szewc.

– Jasna cholera! Czy wszyscy mają dziś wolne? Oszaleć można… Oczywiście jest miejsce, ale tylko dla inwalidów – westchnęła ciężko, po czym ostatecznie zrezygnowana, bez widoku na lepszą perspektywę, wjechała na miejsce dla niej zakazane, z charakterystycznym znakiem wózka, robiąc przy tym minę niewiniątka. – Trudno… Najwyżej zapłacę… – stwierdziła, wzruszając obojętnie ramionami. Pospiesznie wykaraskała się z auta.

Stała jeszcze przez chwilę, nieufnie rozglądając się dokoła. W końcu z duszą na ramieniu ruszyła w stronę marketu. Poszukała w portfelu złotówki, chwyciła za wózek i zdecydowanym krokiem weszła do sklepu. Z ulgą poczuła, jak rozkosznie chłodne, klimatyzowane powietrze otula jej zmęczone upałem ciało. Liczba produktów, które miała kupić, była imponująca, i jak zawsze to jej przypadła wątpliwa przyjemność przemierzania dziesiątek półek w poszukiwaniu okazji cenowych i uzupełniania braków w lodówce. Zagoniona i nieco zaniedbana, i tak wyglądała ładnie i kobieco. Jej rozpuszczone, półdługie blond włosy idealnie współgrały z wielkimi, zielonymi oczami oraz delikatnie zarysowanymi brwiami. Ubrana w jasnoszare dresowe spodnie i biały T-shirt nie wyglądała jak czterdziestoletnia kobieta, lecz jak nastolatka. Kalina z niepewnością w oczach rozglądała się dokoła, nie bardzo wiedząc, od czego zacząć.

– Ser, mleko, warzywa, proszek do prania… Zwariować można… – szeptała do siebie, kiwając nerwowo głową. Jej mąż Witold nigdy nie miał czasu na takie babskie – jak to nazywał – zajęcia, a ich dorastająca córka pochłonięta była nauką i intensywnie rozkwitającym życiem towarzyskim. Zatem chcąc zjeść coś w miarę zdrowego, Kalina musiała wziąć sprawy w swoje ręce, inaczej byłaby skazana na codzienne jedzenie pizzy, ku uciesze córki.

Setki zagonionych ludzi pospiesznie przemierzały market, Kalina zdecydowała, że zacznie od działu z warzywami. Wieczorem miała zaserwować kolację dla niespodziewanych gości, których Witold zaprosił jak zawsze w ostatniej chwili. Nigdy szczególnie nie przejmował się tym, czy Kalina znajdzie czas na jego towarzyskie pomysły, uznając, że skoro żona nie pracuje, to powinna poświęcić się rodzinie i innym domowym obowiązkom oraz zwierzętom, dokładnie mówiąc: dwóm psom, Teriemu i Skotowi.

– Gdzie są te limonki i papryka? – Kalina niecierpliwie mamrotała pod nosem, zmęczona porannym sprzątaniem całego domu i przytłaczającym ją zewsząd tłumem ludzi. Zupełnie niespodziewanie nadeszła odsiecz.

– Na lewo, musi pani spojrzeć tam, na lewo… – zabrzmiał męski, łagodnie brzmiący głos, którego właściciel właśnie przeszukiwał skrzynię z pietruszkami, szukając ładniejszych i zdrowszych okazów. Kalina spojrzała w jego stronę z nieskrywaną wdzięcznością.

– Ach, faktycznie… są tam, dziękuję panu za pomoc. – Uśmiechnęła się, zerkając na lekko zarośniętą twarz rosłego bruneta o wspaniałej oliwkowej karnacji. Jego ciemne, uważne oczy uśmiechały się do niej łagodnie na tle burzy czarnych, gęstych włosów. Lekko orli nos nadawał mu powagi i charakteru. Za to delikatny i obco brzmiący akcent wskazywał na to, że nieznajomy jest obcokrajowcem.

– Nie ma sprawy – odparł, uśmiechając się. – Muszę panią ostrzec, że przeważnie panuje tu ogólny bałagan, niestety w tym markecie nie mają porządku i trzeba się porządnie naszukać, by znaleźć ładną i dorodną pietruchę czy paprykę – żartował, łagodnym ruchem ręki odgarniając rozmierzwione włosy za ucho. Kalina próbowała ukryć swoje rozbawienie.

– Racja. Wie pan, najgorszy jest parking, nie ma gdzie igły wsadzić, a co dopiero zaparkować… – podjęła zgrabnie temat, a następnie włożyła do swojego wózka papryki, limonki i sałatę. Ostatecznie postanowiła pójść na łatwiznę, kupić kurczaka i zwyczajnie upiec go w piekarniku, nic innego nie przyszło jej do głowy, do tego sałatka i jakieś ciasto. Mężczyzna szedł tuż przed nią i, co chwilę oglądając się za siebie, sięgnął w końcu do pojemnika z suszonymi morelami.

– Dziś jest wyjątkowy tłok – zaczął po chwili. – Zrobili przeceny, promocje na nabiał i artykuły chemiczne, może to dlatego… – Mrugnął do niej zabawnie. Kalina uśmiechnęła się. Po cichu podziwiała, jak jej rozmówca świetnie radzi sobie z zakupami i najwidoczniej wie, czego szuka.

– Jak na mężczyznę jest pan świetnie zorientowany w nowinkach zakupowych – wtrąciła zaskoczonym i jednocześnie pełnym uznania tonem. Nieznajomy zmarszczył czoło.

– A co w tym dziwnego?

– Dla mnie to zaskakujące, mój mąż… on nawet nie wie gdzie, jest market. A co dopiero by było, gdyby miał tu zrobić jakieś zakupy. – Machnęła ręką z rezygnacją

– Rozumiem, cóż, bywa i tak… – odparł, wzdychając. – Jak sądzę, nie musi tego robić sam, skoro robi to pani – stwierdził po chwili, a Kalina uśmiechnęła się tylko i, spuszczając głowę, wbiła wzrok w podłogę. Poczuła nagły przypływ zmęczenia faktem, że zawsze wszystko spoczywa na jej delikatnych, kobiecych barkach. Dlaczego wcześniej nie spotkałam takiego mężczyzny?, dumała, skręcając wózkiem lekko w prawo.

Mężczyzna uśmiechnął się do niej, kiwnął lekko głową i po chwili zniknął w dziale z pieczywem, a ona, dokładając do sklepowego wózka koszyczek pieczarek, ruszyła w stronę smętnej kolejki po kurczaka. Stała tak, z bezmyślnie wyglądającą miną, i spoglądała nieśmiało w stronę, gdzie zniknął nieznajomy.

                                                    PREMIERA: 3 LISTOPADA!!!


Recenzja niebawem. Jesteście zainteresowani tym tytułem?