Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

sobota, 4 lutego 2017

KONKURS: Walentynkowy koszmar

Kochani,

Przychodzę do Was z konkursem, w którym można wygrać ,,Koszmar Morfeusza'' K.N. Haner.


Walentynki - dzień wszystkich zakochanych i kochających. Są jednak osoby, które najchętniej wykreśliliby tę datę z kalendarza. Powodów może być mnóstwo np. brak drugiej połówki lub złe wspomnienia. Stąd mój pomysł na konkurs.

Opisz, jak wyglądały Twoje najgorsze, wręcz koszmarne walentynki.

 
  Spośród wszystkich zgłoszonych odpowiedzi wybiorę jedną, moim zdaniem najciekawszą.

  ___

Będzie mi miło, jeśli:

- zostaniesz obserwatorem mojego
bloga
- zostaniem obserwatorem mojego profilu w Google +
  - polubisz fanpage mojego bloga na Facebooku
- udostępnisz informacje o moim konkursie
- polubisz fanpage K.N. Haner 
- polubisz sponsora nagrody Editio Red

Do dzieła!!! Naprawdę warto!


   Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Editio Red.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy opisać swoje koszmarne walentynki
4. Konkurs trwa od 4 lutego 2017 roku do 11 lutego 2017 roku do godz. 23.59
5. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 14 lutego 2017 roku.
6. Nagrodą jest egzemplarz ''Koszmar Morfeusza'' K.N.Haner.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową o ile zapoda swój adres mailowy w poście konkursowym. W przeciwnym razie w ciągu 7 dni laureat musi sam się ze mną skontaktować. Po upływie tego czasu nagroda przepada.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

26 komentarzy:

  1. Najgorsze walentynki? Hmm... Przypominam sobie takie. Oboje byliśmy bardzo młodzi, chyba to była klasa maturalna i było to nasze pierwsze wspólne święto. Mój chłopak przyszykował mi w związku z tym niespodziankę. Na tę okoliczność wynajął małą salę. Miały być kwiaty, szampan, świece. I właśnie te nieszczęsne świece były koszmarem naszych walentynek. Mojemu chłopakowi nie pasowało miejsce ustawienia owych świec. A że obsługa restauracji gdzieś się ulotniła, a do mojego przyjścia zostało jeszcze kilka minut, postanowił że sam zmieni rozmieszczenie świec. Wymyślił, że postawi je bliżej okien, z których zwisały długie firany. Następnie wyszedł po mnie, aby zawiązać mi oczy. Wchodzimy do restauracji, a tam mnóstwo dymu, kelnerki i sam właściciel dogaszają płonące firanki. Mało brakowało, a jeszcze straż pożarna by przyjechała. To, że w tym dniu było gorąco... nie da się zaprzeczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój dawny, bardzo dawny, chłopak na Walentynki przygotował mi prawdziwą niespodziankę! Zerwał ze mną... To było szczeniackie uczucie, minęło od jego zakończenia wiele lat, a niesmak pozostał i jakaś taka niechęć do tego święta.

    nieidentyczna

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje najgorsze Walentynki. Chłopak z którym sie spotykałam już jakis czas zabrał mnie do kina na seans Walentynkowy. Tam dał mi pudełeczko pieknie zapakowane. W środku było.... kilo serc kurzych. Najgorsze jest to że on naprawde myślał że to fajny present. Wiec siedziałam z tymi sercami w kinie. A z chłopakiem już sie wiecej nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze walentynki jakie sobie mogę wyobrazić... Koleś się spóźnia i rzuca tylko 'sorka'. Zabiera mnie na jakąś głupią komedie romantyczną a na kolacje idziemy do baru zamiast do restauracji. Po za tym zamiast spędzać ze mną czas co chwilę opisuje kolegom i podczas rozmowy mówi że nie lubi tych artystów (piosenkarzy) co ja i co więcej nawet ich obraża a jedną książkę jaką przeczytał to biografia Ronaldo a pod koniec randki mówi mii żebym się bo się spóźnię na mecz. ;) a w drodze powrotnej natykamy się na bezpanskiego psa i on mówi że nienawidzi zwierząt a zwłaszcza psów. Wszystko mogę wybaczyć ale nie to.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to tak... 14 luty, niedziela. Chłopak nie odzywa się cały dzień. Po czym, o radości! Przyjeżdża z bukietem róż, niestety kompletnie pijany. No ale co nie cieszysz się? Nie podobają Ci się kwiaty? Powiedziałam, że i owszem, podobają mi się. Chyba jednak to go nie przekonało. Tobie to nigdy nic nie pasuje!!! Cały wieczór spędziłam na wysluchiwaniu jego żalów i tego jaka jestem niewdzieczna. Na dodatek w strachu, charakter miał paskudny... Na szczęście jakoś wytrzymałam a 2 dni później chłopak został zatrzymany za bójkę i to z chęcią użycia noża... Od tamtej pory nie pojawia się u mnie, niestety na miłość życia się nie nadawał...

    ~rozczarowana

    OdpowiedzUsuń
  6. Najkoszmarniejsze Walentynki, to taki z dużą ilością okazywanych uczuć, prezentów itd. A wszystko przez to, że myślałam, że "małż" coś przeskrobał. Bo rzadko się zdarzalo takie okazywanie uczuć nawet w taki dzień hehe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje najgorsze z najgorszych walentynek przydarzyły mi się dwa razy.
    W pierwsze koszmarne walentynki (nie miałam jeszcze chłopaka), wybrałam się 14 lutego do kina. Chciałam ten dzień spędzić na fajnym filmie, w towarzystwie ulubionej czekolady. Zwarta i gotowa ruszyłam w stronę kas kinowych. Poprosiłam o bilet na seans, a kasjer zmierzył mnie wzrokiem i po chwili rzekł, że nie sprzeda mi biletu. Ja zdenerwowana, za mną w kolejce stało parę niecierpliwych par, chciałam kupić tylko bilet na film. Kasjer znowu powiedział, że bez drugiej połówki nie sprzeda mi biletu. Bez zbędnej dyskusji odeszłam od kasy i wróciłam do domu. Upokorzenie totalne. Jakby nic nie było ważne, tylko ta "druga połówka" w kinie. No ale jak chce się zarobić, to lepiej sprzedać dwa bilety niż jeden.
    Drugie walentynki były gorsze. Wtedy mój chłopak wpadł na genialny pomysł. Chciał ze mną zerwać, dla mojej koleżanki, ale fajnie mu się ze mną gadało, więc to odwlekał. Ja oczywiście o nich nic nie wiedziałam. Przyszły walentynki i spotkaliśmy się u niego. Dał mi kwiatek, zjedliśmy zamówioną pizze i oglądaliśmy jego ulubiony film. Było fajnie. Dużo rozmawialiśmy i komentowaliśmy film. Wtedy przyszedł do niego sms. Mój były wstał jak poparzony, powiedział, że zapomniał, że ma do niego przyjść kuzyn (zawsze jak ten przychodził, mój były nawet mnie zapraszał, bo jego kuzyna dziewczyna lubiła mnie). Oczywiście wyszłam z jego mieszkania, ale usiadłam na ławce w pobliżu. W oknach domu mojego byłego było ciemno, pogasił wszystkie światła. Zauważyłam moją koleżankę idącą do jego mieszkania. Chwilę później dostałam sms'a: "Musimy zerwać. Nie pisz więcej."
    Tak więc mam jakiegoś pecha w walentynki, więc w tym roku zostaję w domu, z czekoladą i ściągniętymi filmami.
    Kontakt: pieniadz.aurelka @gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje pierwsze walentynki z chłopakiem. Przyszedł do mnie ze swoim kolegą. Siedzieliśmy w moim pokoju w ciszy. Ja i on pisaliśmy sms-y, a właściwie mój "luby" pisał do mnie że ze mną zrywa. I że w plecaku ma prezenty dla mnie na walentynki ale skoro ze mną zerwał to rozda je swoim kuzynkom. Napisał co miał do napisania i poszli sobie. A ja siedziałam w szoku przez dwie godziny. Co tu się właśnie stało?
    polubione, udostępnione tutaj: https://www.facebook.com/joanna.fiszer
    blog obserwuję jako Joanna Strzelec (albo Fiszer, pewna nie jestem)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie świętuje walentynek jakoś szczególnie, więc powstrzymam się od wzięcia udziału :)
    Życzę powodzenia wszystkim!

    napolceiwsercu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Sylwia Waligóra
    Dawno temu, gdy byłam nastolatką,gdy hormony szalały we mnie, a 14 luty był magiczną datą,tydzień przed Walentynkami zostałam zaproszona na randkę przez moje ówczesne bożyszcze. Odliczałam dni do owego spotkania, setki razy oglądając,zmieniając i wybierając odpowiednie wdzianko. Byłam wniebowzięta, a radość mnie rozpierała.
    Niestety tego magicznego dla mnie dnia obudziłam się z gorączką 39.5 stopni, z potwornym bólem głowy, wymiotami i niemożnością ustania na własnych nogach.
    Tak się złożyło, że zamiast na walentynkowej randce wylądowałam na pogotowiu z drgawkami i majaczeniem - grypa!
    Najgorsze Walentynki to były dla mnie, ponieważ moje oczekiwanie, strojenie się, przygotowanie,nastawienie się na cudowny wieczór spęzły na niczym :-( ,co dla nastolatki było w tamtym momencie końcem świata!

    OdpowiedzUsuń
  12. Najgorsze walentynki jakie mialam to takie z goraczka 39 stopni. Leżałam i mnie telepalo z zimna i ledwo na oczy patrzylam. Przyjechal mój niby chlopak ( dopiero zaczelismyvsie spotykać) i stwierdzil ze kiepsko wygladam, ze napewno zarazam i pojechal. No rozyczke zostawil... Koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  13. Często podczas różnych świąt (w tym urodzin) biegam i biegam, później łapie mnie choróbsko. Najgorsze walentynki u mnie były raz - zerwalam z facetem, a później się okazało (tego samego dnia, że "najlepsza" przyjaciółka na każdym kroku obrabia mi zwyczajnie mój duży, ale zawsze mój, zad. Zabolało mnie to w cholerę, jednak jako że ja, to ja - zrobiłam jej burdę.

    Kilka dni pozńiej ten facet do mnie przyszedł i mńie opieprzał za coś czego jie zrobiłam. Przyjaciółeczkami zrobiła z zemsty co to umiała najlepiej, czyli super zamieszanie. Jako osoba często zbyt emocjonalna, kazałam mu spadać i znaleźć naiwniaczkę,która mu da, mówiąc kolokwialnie, dupy. Bo z tego powodu zerwaliśmy, przez naciskanie. Nienawidzę gościa, jak mogłam być z nim przez pół roku? I co lepsza, jak mogłam się przyjaźnić z tą suką całe życie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciółeczka*

      Chciałam to napisać w wersji humorystycznej, jednak dalej mnie to boli i nie mogę wykrzesać takich uczuć.
      Mail: megellaine@gmail.com

      Usuń
  14. W prezencie walentynkowym dostałam świece. Nie, nie kochani, nie śliczne świeczki do ozdobienia naszego wspólnego romantycznego wieczoru! Świece. Do samochodu. Bo akurat mój wóz potrzebował wymiany świec... Ręce mi opadły...Ot, romantyk...

    OdpowiedzUsuń
  15. Najgorsze walentynki bez zastanowienia odpowiem, że był to czas kiedy byłam na drugim roku studiów, a w walentynki pisałam cholernie trudny egzamin z hydrauliki i hydrologii... Coś strasznego! Oczywiście poszłam z bogatym wyposażeniem ściągowym, ale na nic ono się zdało, bo tylko zostałam przez nie wywalona z egzaminu!! No i kolejny termin murowany!
    Maiłam nadzieję, że chociaż romantyczne spotkanie z moim chłopakiem wieczorem będzie mi w stanie poprawić nastrój. Nic bardziej mylnego! To była moja pierwsza wielka miłość i nasze pierwsze wspólne walentynki, więc spodziewałam się kwiatów i miłego wieczoru, miałam nawet przygotowany dla niego drobiazg w postaci poduszki z sercem i naszego wspólnego zdjęcia w ramce! Z samego rana, jeszcze przed feralnym egzaminem, wysłałam smsa z życzeniami, ale niestety nie otrzymałam odpowiedzi! Często mu się to zdarzało, bo ciągle miał zablokowane konto, więc pomyłam, że tym razem to ten sam powód! Bardzo się pomyliłam, potrafił nie odezwać się do mnie, ani w walentynki, ani nigdy później! To był koniec naszego "chodzenia". Ot tak bez słowa, bez wyjaśnień. Dowiedziałam się, że to koniec tak naprawdę tydzień później jak znajomi poinformowali mnie z kim teraz "chodzi" "mój chłopak"!! Zdecydowanie to były najkoszmarniejsze z moich walentynek!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Wpadłam koledze kolegi w oko. Spotkaliśmy się na dyskotece- Pan *** wydawał się sympatyczny, a może to wina neutralnego gruntu i minimum sytuacji do rozmów??? Kolejna ,, randka" przypadała właśnie na Walentynki. Zaprosił mnie do restauracji. Zapowiadało się świetnie. Pierwszy zgrzyt nastał, gdy kelner podszedł do nas i zamiast wręczyć nam MENU poprosił nas o zwolnienie miejsca z powodu rezerwacji przez kogoś innego. Potem okazało się ,że wszystkie fajniejsze lokale są oblężone. Postanowiliśmy więc emigrować do niego. Po drodze Pan *** przypomniał sobie o mega ważnym zakładzie , który właśnie miał obstawić w STSach, tłumacząc mi z zapałem 6-latka sens i fun tej gry. Szliśmy potem przez miasto w deszczową paskudną wcale nie zimową pogodę i nagle stałasię druga rzecz podkreślająca pomyłkę tego wieczoru - samochód przejechał przez kałużę i cała fala deszczówkowa poszła na mnie. Dotarliśmy do mieszkania Pana ***. Tam czekała mnie kolejna atrakcja- seans filmików... z dyskotek. Nie ma nic fajniejszego niż podziwiać, jak laski wyginają ciała na parkietach (jakimś trafem mężczyzn nikt nie filmował :-/ ) . Pod koniec randki Pan *** odprowadził mnie na autobus. Spacer musiał się przerodzić w ostry sprint ( biegam jak fajtłapa- straszna kompromitacja), bo okazało się ,że Pan *** miał źle ustawiony zegarek. Chyba nie muszę mówić ,że nie było nawet buziaka na ,,do widzenia". Usiadłam w autobusie wciąż mokra, zziajana , głodna i wściekła. Z Panem *** już więcej się nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Walentynki 2016 r.
    Po kilkunastu latach mój mąż powiedział "żegnam" i zostałam sama. Nie mogło być gorzej.

    saska.magda@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Zmęczona po ciężkim dniu pracy, z obładowaną torebką i dwoma siatkami zakupów, wkraczam do mojego mieszkania. Słyszę dźwięki muzyki i marszczę brwi – nikogo miało nie być. Odkładam zakupy obok szafki na buty. Ściągam obuwie i kurtkę. Z poczuciem niepokoju, majaczącym z tyłu głowy, ruszam przed siebie. Ściska mnie w brzuchu. Serce z każdym krokiem zaczyna bić coraz mocniej.
    Jeden.
    Dwa.
    Trzy.
    Sześć.
    Osiem.
    Odliczam. Dochodzą do mnie coraz wyraźniejsze dźwięki. Podskakuję wystraszona. Czy to… chichot? Lokalizuję źródło owych odgłosów. Sypialnia. Skręcam w lewo. Zdecydowanym ruchem łapię za klamkę.
    To co widzę popycha mnie ku temu, bu rzucić się w stronę łóżka.
    - Jak mogłeś mnie zdradzić? – krzyczę, stąpając po granicy smutku i złości.
    Chwytam egzemplarz ukochanej książki i siłą wydzieram go z rąk mojego mężczyzny. Patrzę się na nią spod przymrużonych rzęs. Tym wzrokiem mogłabym zabić. Wydmuchuję powietrze przez nos. Niechętnie przykładam książkę do piersi. Tulę ją. Złość (nie)przemija Adam leży na łóżku, nie wiedząc, o co chodzi.
    - Kochanie…? – staje naprzeciwko mnie.
    - Ten egzemplarz jest t y l k o mój – mówię całkowicie poważnie i wycofuję się z pokoju. Nigdy nie chciałam, aby ta książka wpadła w ręce kogoś innego. Zwłaszcza w tym dniu.

    gabrysiek96@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...