Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

🔞 Pierwszy thriller KRÓLOWEJ DRAMATÓW 🔞 ''Nieczyste więzy'' K.N. Haner || FRAGMENT POWIEŚCI

Moi Drodzy,
4 września pojawi się w księgarniach pierwszy thriller KRÓLOWEJ DRAMATÓW zatytułowany ''Nieczyste więzy''. Skrajne emocje gwarantowane! 
Na zachętę krótki fragment powieści.

Czuję, jak ktoś szturcha mnie delikatnie. Podnoszę ciężkie powieki i widzę przed sobą starszą kobietę w uniformie firmy sprzątającej i z mopem w ręce.
– Dobrze się czujesz, dziecko? – pyta, patrząc na mnie niepewnie.
Gęsto mrugam, by się rozbudzić. Boże, gdzie ja jestem? Rozglądam się i uświadamiam sobie, że siedzę skulona pod drzwiami gabinetu Douglasa. Wydawało mi się, że mi się to przyśniło… Że ten wczorajszy wieczór to tylko senny koszmar.
– Nie… – odpowiadam cicho.
– Czekasz tu na doktora Douglasa? – Kobieta kuca obok mnie i uśmiecha się ciepło.
– Właściwie to nie wiem, co tu robię. – Dotykam swoich obolałych ust i zerkam na palce, na których widać ślady zaschniętej krwi. Dopiero teraz czuję, jaka jestem obolała.
– Może chcesz zadzwonić? – pyta i w tej samej chwili nad drzwiami windy zapala się światło, dając znać, że ktoś przyjechał. Wychodzi z niej nikt inny jak doktor Douglas.Dostrzegając mnie, zatrzymuje się w pół kroku. Neseser, który trzyma w ręce, prawie wypada mu z dłoni na mój widok.
– Boże, Claire! – Podchodzi do nas szybko i kuca obok tej kobiety.
– Znalazłam ją tu chwilę temu, doktorze. To pana pacjentka?
– Tak – odpowiada Douglas i podaje kobiecie swój neseser. – Weź to ode mnie, proszę, i odwołaj moje dzisiejsze sesje. Zadzwoń też do Soni, że odwołuję lunch.
Mój widok chyba naprawdę go przeraził. Widzę to w jego oczach. Pełnych niepewności.
– Dobrze, doktorze. Rozumiem, że mam dziś wolne?
– Tak, możesz iść do domu – odpowiada doktor, nawet na nią nie patrząc.
Kobieta wstaje i idąc do windy, przygląda mi się cały czas. Widzę w jej oczach współczucie, którego nienawidzę. Spuszczam wzrok i wbijam go w czubki swoich balerinek. Douglas milczy, aż zostajemy całkiem sami.
– Chodź do środka. – Podaje mi dłoń, nad którą, na nadgarstku, dostrzegam drogi zegarek. Inny niż ostatnio.
– Nie powinnam, nie… – wyduszam z siebie i zaczynam się trząść z poczucia winy, że znowu rozwalam mu dzień. Odwołał przecież wizyty, tracąc przy tym swój cenny czas i pieniądze. Douglas ponownie kuca i odważnie kładzie dłonie na moich ramionach.
– Claire, chodź do środka – powtarza stanowczo. Pomaga mi wstać i otwierając kluczem drzwi, wprowadza mnie do gabinetu. Podchodzimy do leżanki. Siadam na niej ostrożnie, a Douglas zasłania ciężkimi zasłonami każde okno po kolei, po czym zapala lampę na swoim biurku. Robi się ciemno i tylko ten jeden punkt światła daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wpatruję się w obity materiałem klosz lampy i naprawdę nie chcę tu być. Nawet nie wiem, gdzie chciałabym się znaleźć, bo w tej chwili chyba nie ma takiego miejsca na całej kuli ziemskiej. Douglas przysuwa swój fotel bliżej mnie. Nic nie mówi, ale nie odrywa ode mnie wzroku. Czeka, aż zacznę mówić? Nie mam pojęcia, ale chyba już poznał mnie na tyle, że wie, że to raczej trudne.

---------------------------------------------------------------------------------------------

– Nie tak to miało zabrzmieć – mówię. Nawet nie czuję się zażenowana, bo to raczej do mnie niepodobne. Spoglądam na niego, a on uważnie mi się przygląda.
– Skąd wiesz, o czym pomyślałem? – Podchodzi do mnie i podaje mi szklankę wody, którą przed chwilą napełnił.
Chwytam ją i upijam niewielki łyk. Kiwam głową w podzięce.
– Właściwie to nie wiem.
– Może chcesz o tym porozmawiać? – sugeruje.
Wzdycham wymownie. Nudzą mnie te gadki specjalistów.
Każdy jest taki sam… On też mi nie pomoże.
– Nie bardzo – burczę.
– Dlaczego? Każdy temat jest dobry, by zacząć terapię. – Podsuwa swój fotel i siada na nim blisko mnie. Jego długie, wypielęgnowane palce przesuwają się delikatnie po krawędzi podłokietnika, co bardzo mnie rozprasza.
– Nie sądzę…
– Nie sądzisz, że każdy temat jest dobry, czy nie sądzisz, że ten konkretny? – Sięga po tablet i znowu coś na nim zapisuje.
To też mnie rozprasza.
– I jedno, i drugie, panie doktorze. Chyba marnuję pański czas. – Wstaję, chwytając z podłogi torebkę. – Pójdę już – dodaję, patrząc prosto w oczy Douglasa.
– Jesteś pewna? 
– Wstaje za mną.– Proszę nie brać tego do siebie, ale jak już mówiłam, nie jest
pan pierwszym psychiatrą, do którego przyszłam. Nikt do tej pory nie był w stanie mi pomóc. – Staram się, by zabrzmiało to jak najdelikatniej. Nic do niego nie mam. Po prostu z góry wiedziałam, że tak będzie.
– Bo nie dajesz do siebie dotrzeć, Claire. Usiądź, proszę, i zaczniemy od łatwiejszych rzeczy. – Uśmiecha się i ponownie wskazuje fotel.
Wzdycham, bo nie mam na to ochoty. Z drugiej strony on ma całkowitą rację z tym, że nie dopuszczam do siebie prawie nikogo. Po prostu nie potrafię.
– Czy jest cokolwiek, o czym mogłabyś mi opowiedzieć?
Cokolwiek – podkreśla ostatnie słowo.
Milczę przez chwilę i staram się nie zachowywać jak rozwydrzona nastolatka. Wiele osób tak właśnie uważa. Ubzdurała sobie coś. Przesadza. Próbuje zwrócić na siebie uwagę.
– Mogę opowiedzieć o swojej nowej pracy – stwierdzam, wywołując uśmiech na twarzy Douglasa. Zajmujemy miejsca, a ja upijam kolejny łyk wody.
– Dobrze, więc opowiedz mi o swojej nowej pracy. – Zakłada nogę na nogę i zaplata na kolanie palce obu dłoni.
Spoglądam na nie, a w mojej głowie niespodziewanie zaczynają się rodzić jakieś nieprzyzwoite myśli. Nie mogę się skupić. Douglas czeka, aż zacznę mówić, aż w końcu sam zaczyna.
– To gdzie pracujesz, Claire?
Wracam na ziemię z umysłowej wędrówki wzrokiem po jego ciele. Nigdy nie miałam takich myśli, w dodatku te jego szarozielone oczy są naprawdę intrygujące. Skrywają wiele tajemnic, co rozprasza mnie jeszcze bardziej.
– Jestem na stażu studenckim w międzynarodowej firmie transportowo-handlowej – odpowiadam w końcu.
– Podoba ci się to zajęcie?
– Tak. Lubię analizy i statystyki. Lubię obmyślać strategie, analizować wydatki i szukać rozwiązań, by poprawić wyniki.
Doktor uśmiecha się i pokazuje, bym mówiła dalej. O pracy rozmawiam tylko z babcią, ale ona i tak niewiele rozumie z tego, co jej tłumaczę. Ten temat nie ingeruje jakoś bardzo w moje osobiste sprawy, więc pozwalam sobie na swobodę wypowiedzi.
– Mój przełożony jest bardzo w porządku. Ma wiele cierpliwości do stażystów i można się od niego wiele nauczyć.
W dodatku zapunktowałam już pierwszego dnia i chyba się
polubiliśmy.
– To kobieta czy mężczyzna? – wtrąca Douglas.
– Mężczyzna.
– A koledzy w pracy?
– Też są w porządku, ale ja nie lubię się integrować. – Wzruszam ramionami i upijam kolejny łyk wody.
– Nie lubisz ludzi? – Douglas odkłada tablet i zaciekawiony przejeżdża palcami po linii żuchwy.
Znowu mnie to rozprasza. Potrząsam głową, by zapanować nad dziwnymi myślami.
– To raczej ludzie nie lubią mnie.
– Dlaczego tak uważasz? – Jest ewidentnie zaciekawiony.
Odchyla się, by oprzeć plecy o oparcie fotela, i patrzy z wyczekiwaniem.
– Jestem dziwna.
– Możesz to rozwinąć?
Chyba sam pan widzi. Trudno się ze mną rozmawia. – Znowu ta obojętność w moim głosie. Chyba już się pogodziłam, że nic tego nie zmieni.
– Może jesteś po prostu aspołeczna? – rzuca.
Spoglądam na niego i się uśmiecham.
– Możliwe. Nie lubię nowych miejsc i nowych osób. Nie lubię sytuacji, w których czuję się niekomfortowo.
– Ale to całkiem normalna reakcja, Claire. Każdy z nas musi mieć swoją osobistą przestrzeń i czas, by zaadaptować się w nowym miejscu, zaakceptować nowe środowisko. Poznać je, ocenić, czy czujemy się w nim bezpiecznie.
– Pewnie ma pan rację, doktorze – zgadzam się z nim. Różnica jest jednak taka, że ja nigdzie nie czuję się dobrze. I to nie jest kwestia czasu i miejsca, tylko mojego życia… A raczej faktu, że w ogóle nie powinno mnie być na tym świecie.



 Czujecie się zaintrygowani? Skusicie się na tę książkę?

13 komentarzy:

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...