Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

środa, 10 sierpnia 2016

WYNIKI KONKURSU: Dopisz ciąg dalszy...

 Moi Drodzy,

Czas ogłosić wyniki konkursu, w którym można było wygrać dwa egzemplarze niezwykłej powieści: 
 
''Zanim zgasną gwiazdy'' Martyny Senator.
 
Wszystkim uczestnikom dziękuję również za tak liczny udział w konkursie. Jestem pod wrażeniem Waszej wyobraźni i inwencji twórczej. Miałam nie lada orzech do zgryzienia, ale ostatecznie postanowiłam nagrodzić poniższe historie:
 
Koneko x

— Masz mało czasu — oznajmiła. — Musisz ją uratować, zanim piasek przestanie się sypać. W przeciwnym razie ona umrze. 
 Te słowa odbijały się w jego umyśle co noc, gdy kładł się spać. Jaki piasek i jaka ona? Pokręcił głową, próbując już po raz kolejny odegnać tę myśl. Nie miał kogo ratować — mama nie żyła, ojciec od dawna nie utrzymywał z nim kontaktów, rodzeństwa nie miał, nie wspominając już o swojej drugiej połówce. Na nią się nawet nie zapowiadało.
Westchnął i przekręcił się na drugi bok, a w małej kawalerce na Gwiaździstej rozniósł się skrzypiący dźwięk zużytej już sprężyny. Irytowała go ta stara, odziedziczona po babci razem z mieszaniem, wersalka.
Więc, do cholery, jaka ona i jaki piasek?
Miał tego serdecznie dość. Nie wiedział, jakim cudem tych szesnaście słów — przez te wszystkie noce zdążył policzyć je setki razy — wypowiedzianych przez jakąś starszą panią w parku, tak bardzo padało mu w pamięć. Nie zwracał uwagi na takich ludzi. Starzy, pomarszczeni i bredzący jakieś pierdoły.
Po kilku minutach przekręcił się po raz kolejny. Przez myśl mu przeszło, że musi zmienić łóżko, bo jak tak dalej pójdzie — w parze z szesnastoma słowami, wydawałoby się, wyrytymi w jego umyśle — to już do końca życia nie wyśpi się porządnie.
Zacisnął powieki i nie wiedzieć czemu, jego myśli same wróciły do rozmowy z Agnieszką.
— Będę miała własnego murzynka — powiedziała wtedy.
Spojrzał na nią jak na idiotkę — wtedy naprawdę tak o niej pomyślał. Ona jedynie wzruszyła ramionami, po czym dodała:
— Poważnie. Ostatnio rozmawiałam z przedstawicielem UNICEFu, chcę adoptować dziecko z Afryki na odległość. Wiedziałeś, że istnieje coś takiego jak adopcja na odległość?
— I na czym to polega? — zapytał, zaciekawiony wcale nie tak mocno, jak Aga by chciała.
— Jesteś jakby... ''sponsorem'' takiego dziecka. Dzięki tobie ono może żyć. Pilnie potrzebują dwóch osób, mają dwójkę dzieci koniecznie potrzebujących pomocy. Dzieci umierających. Gdybym tylko miała tyle pieniędzy, aby też adoptować tę dziewczynkę...
Sam nie wiedział, kiedy usiadł przed komputerem, wpisując hasło „adopcja na odległość” w Google. To było to! Cholera, to było to! Czuł, że właśnie to musi zrobić — adoptować dziecko z Afryki.
Gdy po godzinie researchu w końcu położył się spokojny w łóżku, naszła go absurdalna myśl:
Ale jakim cudem w Afryce może się skończyć piasek, nie mówiąc o sypaniu?


Jagoda G - (proszę o kontakt mailowy)

- Masz mało czasu – oznajmiła. – Musisz ją uratować, zanim piasek przestanie się sypać. W przeciwnym razie ona umrze. 
Kajtek popatrzył na dziewczynę zagradzającą mu drogę jak na wariatkę. Dziewczyna wyglądała trochę przerażająco w słabym świetle ulicznych latarni. Cała była ubrana na czarno. Nawet paznokcie miała w tym kolorze.
- Zejdź mi z drogi – zażądał z naciskiem i chciał wyminąć dziewczynę. – Nie wiem kim jesteś i o czym mówisz.
Dziewczyna jednak nie poddała się. Chwyciła Kajtka za ramię by zatrzymać go w miejscu.
- Nie ważne kim jestem. Ale lepiej mnie posłuchaj. Ona umrze jak jej nie uratujesz.
W głosie dziewczyny brzmiała taka desperacja i smutek, że Kajtek się zatrzymał. Spojrzał na nią. Ona wyczuła, że Kajtek jest gotowy aby ją wysłuchać i zaczęła szybko mówić, jakby w obawie, że mężczyzna się rozmyśli.
- Masz mało czasu – powtórzyła. – Marta jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Teraz Tobie wytłuma…
Kajtek raptownie przerwał dziewczynie.
- Jak to? Moja Marta?!
- Tak – odparła dziewczyna. Posłuchaj….
- Kim Ty jesteś?! I o czym mówisz?! Marta jest teraz w pracy i nic jej nie grozi. Zaraz Ci to udowodnię - Kajtek nerwowo zaczął wyciągać z kieszeni telefon komórkowy z zamiarem zadzwonienia do swojej narzeczonej.
- Uspokój się – dziewczyna zwróciła się do Kajtka tonem przedszkolanki strofującej niesforne dziecko.- I posłuchaj. Jestem przyjaciółką Marty. Przekazuję Tobie tylko wiadomość od niej. Im szybciej zaczniesz działać tym Marta ma większe szanse, by przeżyć.
- Nie odbiera. Poczta głosowa. Niech to! – Kajtek był bliski rzuceniem komórką o ziemię. – Co się dzieje? – zwrócił się do dziewczyny. – Czy to jakiś żart? Albo ukryta kamera? Co? – zwrócił się do dziewczyny.
- Nie. Nic z tych rzeczy. Ja nie żartuję na takie tematy. Powiem Ci teraz co masz zrobić, aby uratować Martę. I już zostaw ten telefon – rzuciła niecierpliwie do chłopaka, który ponownie próbował wybrać numer narzeczonej. – Ona i tak nie odbierze. Teraz przekażę Tobie wiadomość jaką zostawiła mi Marta. Tylko Ty możesz ją uratować. Rozumiesz? – popatrzyła pytająco na Kajtka.
Kajtek energicznie pokiwał głową. Miał przeczucie, że dziewczyna mówi prawdę. Sam nie wiedział dlaczego, ale wierzył jej. Zaczął bać się o to, że może w każdej chwili stracić swoją narzeczoną.
- Dobrze – podsumowała dziewczyna. – Teraz wsiądziesz do samochodu i pojedziesz tam gdzie pierwszy raz pocałowałeś Martę. W tym miejscu znajdziesz srebrny kluczyk. Zabierzesz go ze sobą. Później pojedziesz do Pałacu Strachu. Wiesz gdzie on jest, prawda? - zapytała.
- Tak.
- Ten kluczyk to kluczyk otwierający boczne wejście do Pałacu. Gdzieś w środku jest uwięziona Marta. Musisz ją znaleźć. Tylko wiedz, że ona jest w niebezpieczeństwie. A wkraczając na teren Pałacu Ty również się w nim znajdziesz. Więc uważaj na siebie i już idź. A i jeszcze jedno – dziewczyna wyciągnęła z torebki małą klepsydrę. - Musisz ją uratować zanim piasek przestanie się sypać inaczej Twoja narzeczona umrze. Oni ją zabiją.
Kajtek poczuł się zdezorientowany.
- Oni? Jacy znowu oni? – zapytał się dziewczyny.
- Nie zadawaj tylu pytań – odburknęła. – Śpiesz się, to nie przelewki.
- No dobrze. Ej.. – zaprotestował Kajtek. – Po co mi to dajesz? Nie chcę tego – zaprotestował.
Dziewczyna usiłowała właśnie wcisnąć w lewą kieszeń kurtki mężczyzny klepsydrę i nie odpowiedziała od razu.
- Nie marudź. To jest od teraz Twój zegarek. Tyle masz czasu. Pamiętaj, że jak piasek się przesypie to Marta zginie. Idź już, naprawdę. I tak za długo już tutaj stoimy. Powodzenia – rzuciła dziewczyna i zaczęła odchodzić. – Nie daj się zabić. I pospiesz się!
Kajtek stał chwilę w miejscu i patrzył za znikającą w oddali dziewczyną. Próbował właśnie zrozumieć co się tutaj wydarzyło. Nagle z całą mocą dotarło do niego, że Marta jest w niebezpieczeństwie. Nie zastanawiając się dłużej zaczął biec do swojego samochodu. W głowie szumiały mu strzępki słów nieznajomej dziewczyny. Na myśl przychodziło mu tylko jedno pytanie: „Czy zdążę uratować swoją narzeczoną?”

-----

Gratuluję i pozdrawiam!

7 komentarzy:

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...