"Bądź osobą dającą wsparcie. Świat ma już wielu krytyków." - Dave Willis ❤

wtorek, 14 października 2025

Moja Ola i ja. Przyjaźń na wieki - Monika Stolarska || FRAGMENT POWIEŚCI

                                                           MOI DRODZY

Przedstawiam Wam literacki debiut Moniki Stolarskiej. To bardzo osobista historia o kobiecej przyjaźni, przemocy domowej i odzyskiwaniu siebie. Na zachętę mam dla Was krótki fragment powieści.

„Prawdziwa przyjaźń jest największym darem losu, bez niej człowiek jest do połowy pusty” — Monika Stolarska

Za światło, które zgasło.

I za cień, który nadal czasem mnie otula.

Może kiedyś odnajdziesz w sobie siłę,

by wyrwać się z otchłani beznadziejności

i znów pozwolić sobie żyć.

Rozdział I

Czasem los bywa przewrotny i na swojej drodze spotykamy ludzi, którzy zostają z nami dłużej, niż byśmy przypuszczali. Wydaje nam się, że to kolejny przelotnie spotkany człowiek, jak setki innych, ale nagle ten ktoś przewraca nam świat do góry nogami, chociaż początek znajomości niekoniecznie na to wskazuje.

— To jest Ola, a to Zbyszek, kolega z pracy! — mój mąż przedstawił mi dwoje nowych ludzi, którzy niespodziewanie pojawili się na jego imprezie urodzinowej. Przyszło zresztą sporo nieznanych mi twarzy. To był efekt uboczny zajmowania się domem i małym dzieckiem. On, przebywając częściej poza domem, spełniając swoje hobby i pracując, utrzymywał więcej kontaktu ze światem niż ja. Ja w tym czasie nie miałam żadnej koleżanki, o bliższych kontaktach nie było już całkiem mowy.

— Milena, miło mi! — wyciągnęłam rękę i przyjacielsko się przywitałam. — Siadajcie, proszę! — wskazałam im miejsca przy stole, nie skupiając już na nich dłużej uwagi. Byłam zajęta ogólnym zabawianiem gości, wymienianiem talerzy, donoszeniem jedzenia i porządkowaniem kuchni. W końcu mój mąż był jubilatem i to było jego święto, więc kto miałby się tym zajmować, jak nie ja? Miałam pełne ręce roboty i starałam się zadowolić wszystkich zaproszonych, żeby następnego dnia nie zostać obgadaną jako leniwa gospodyni, która nawet ugościć ludzi nie potrafi.

— Komu dołożyć sałatki? Ola, Zbyszek, częstujcie się! — wyciągnęłam w ich kierunku rękę z pełną salaterką.

— Ja chętnie! — Zbyszek nałożył sobie kopiastą porcję na talerz, przykrywając zawartość chlebem ze świeżo uwędzoną kiełbasą, po czym przechylił kieliszek z wódką i zagryzł tym, co miał przed sobą.

— Ja dziękuję, nie chcę, może później — odparła Ola w dziwnie zmanierowany sposób.

— No to może wędlinę? — złapałam za półmisek stojący obok.

— Też nie, dziękuję — wciąż oponowała.

— Galaretę, jajko w majonezie, ciasto…? — wymieniałam kolejne dania ze stołu, a z każdą propozycją miałam wrażenie, że patrzy na mnie coraz bardziej z obrzydzeniem.

— Nie, naprawdę dziękuję, poproszę tylko kawę, jeśli to nie problem — odpowiedziała, jakby nieco zdegustowana moją osobą i jedzeniem, które jej oferowałam. „Kolejna nadęta sztywniara” — pomyślałam, idąc do kuchni, aby zrealizować zamówienie. Byłam zmęczona bufońskimi znajomymi mojego męża, którzy aktorsko i wymuszenie chcieli pokazać swój status społeczny, przesadnie przerysowując to swoim zachowaniem, które było wręcz śmieszne i typowe dla starego polskiego powiedzenia: „kto wyjdzie z chama na pana, nie ma gorszego gałgana”. Zresztą Ola nie była jedynym nadętym gościem, z jakim przyszło mi się zmierzyć. „Przyszła, pójdzie i prawdopodobnie więcej jej nie spotkam, tak jak i resztę tej śmietanki towarzyskiej” — to była moja jedyna myśl. Niektórzy byli naprawdę wyjątkowo dziwni i sztuczni. Nieco wyższy stan konta bankowego od przeciętnego i lepsza posada powodowały, że czuli się lepsi od zwykłych zjadaczy chleba. W rzeczywistości byli to ludzie ograniczeni umysłowo, starający się przedstawiać jako inteligentów, jednak wyważane słowa, które wypowiadali, ujawniały ich prawdziwą naturę. Pomimo wyszukanych słów, czuć było prymitywność. Obsługując ich, zastanawiałam się, skąd się biorą tacy ludzie. Jedna z pań szczególnie drażniła moje oczy. Z wyższością, a nawet pogardą, odnosiła się do mnie. Nie przeszkadzało jej, że jest kochanką pana, na którego w domu żona czekała z gromadką dzieci. Nie bacząc na innych gości, zamiast zasiąść na własnym miejscu, miętoliła swoimi czterema literami jego kolana i krocze. On siedział jakby był w siódmym niebie, z purpurową twarzą i czerwonymi uszami, i miałby prawdopodobnie ochotę udać się w ustronne miejsce. Para kompletnie nie zważała na to, że takie zachowanie pasuje raczej do klubu dla dorosłych niż na tę imprezę. Najwyraźniej jednak podobał im się wariant, że wszyscy ich obserwowali, albo byli na tyle wypaczeni, że było im wszystko jedno, bo ich ręce wędrowały tam, gdzie nie wypada dotykać się w obecności innych.

— Jolu, usiądź może na własnym krześle, miejsca wystarczy dla wszystkich. Spójrz na Stasia, zaraz wybuchnie tak go dociskasz, daj mu odetchnąć! — starałam się aluzjami dać do zrozumienia, że powinni opanować swój popęd. Niestety kobiecie nie przyszło do głowy, że inni nie mają ochoty oglądać ich „kulturalnego” zachowania, zwłaszcza że wokół bawiły się małe dzieci.

— Wolałabym, żebyś mówiła Stanisław, bo Stasiu to takie prostackie. A więc dziękuję za propozycję, ale jest nam wygodnie tak, jak siedzimy — odparła, dziwnie składając usta i starając się nadać wypowiadanym słowom niezwykle zaakcentowaną dykcję, jakby miało to dodać jej władzy. „Stanisław to widnieje na płycie grobowej i nie zaczyna się wypowiedzi od a więc, wieśniaro” — miałam ochotę jej powiedzieć, ale tylko się sympatycznie uśmiechnęłam. Nie chciałam być dosadniejsza, bo wiedziałam, że skończyłoby się to awanturą z Adamem, że nie mam poszanowania dla jego znajomych. Po kilkukrotnym zaproponowaniu osobnych krzeseł odpuściłam i byłam tylko biernym widzem tego, co się działo. Oczywiście, w miarę upojenia alkoholowego z całego towarzystwa wychodziła „inteligencja” tak, że uszy więdły, a oczy piekły od samej obserwacji. Słowa nie były już tak perfekcyjnie dobierane, a raczej zastępowano je przekleństwami. Świńskie żarty i prymitywne zachowanie wzbudzały we mnie obrzydzenie. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć fałszu w ludziach. Po co udawać kogoś, kim się nie jest? Pozory dla ukrycia prawdziwej twarzy zakompleksienia i chciwości. Powoli zaczęłam rozumieć, dlaczego Adam stawał się takim cynicznym burakiem. Starałam się jednak być miła i zachować uwagi dla siebie. Przemęczyłam ten wieczór z bólem, bo język mnie świerzbił, żeby co niektórym nagadać do słuchu. Po zakończonym przyjęciu miałam wrażenie, że mam skurcz mięśni na twarzy od wymuszonego uśmiechu i szczękościsk, którego nie potrafiłam rozluźnić.

— Dzień dobry, kochanie — zagadnęłam go kolejnego poranka. — Jak się czujesz z nowym dniem i nowym wiekiem?

— Do dupy — rzucił bez ogródek, wstając gwałtownie z łóżka. — Boli mnie głowa i niedobrze mi, chyba zaraz będę rzygać — zamilkłam, przygotowując mu herbatę z mięty. „Kulturalna zabawa na poziomie” — pomyślałam z lekkim uśmiechem, choć w środku czułam, że dzisiejszy dzień nie będzie łatwy. Miałam ochotę zapytać o jego spóźnionych znajomych, ale jego złe samopoczucie skutecznie mnie powstrzymało. Przeleżał cały dzień jak struchlałe zwłoki na kanapie, podnosił się tylko wtedy, gdy natura wzywała. Kolejne dni były pełne nieobecności — późne powroty z pracy, cisza między nami. Temat urodzin i jego znajomych gdzieś umknął w cieniu codziennych obowiązków, aż do pewnego popołudnia.

— Podjedziemy jeszcze do Zbyszka, muszę odebrać od niego kompresor — rzucił niespodziewanie, wracając z zakupów.

— Do Zbyszka? — zapytałam, próbując sobie przypomnieć, który to z jego kolegów. Zaskoczyło mnie, że chce mnie zabrać ze sobą. Do tej pory nasze wspólne wyjścia kończyły się zwykle u rodziny.

— No do Zbyszka, co cię tak dziwi? — rzucił z lekka zniecierpliwiony.

— No, ta jego żona… trochę taka drętwa jest — wyrzuciłam z siebie, choć wiedziałam, że moje zdanie to tylko tło.

— Przestań już wymyślać, do każdego potrafisz się przyczepić! — uniósł głos. — Wypijemy kawę, pogadamy i pojedziemy. Mam się z kimś nie kolegować, bo tobie się nie podoba?!

— Nie to miałam na myśli… — próbowałam się tłumaczyć.

— Przestań myśleć, bo nic mądrego z tego nie wychodzi! Patrz na siebie i na to, jaka jesteś! Myślisz, że taki ideał z ciebie?! — stwierdził ostro, bez cienia pytania. Nic więcej się nie odezwałam, bo naszym oczom ukazał się Zbyszek grzebiący w aucie przed swoim domem. Wysiadłam i pokornie podążyłam za mężem nie sprzeciwiając się. Weszliśmy do środka, a gospodyni przywitali nas chłodno, jakby nasze pojawienie się było mocno niechciane.

— Kawy? Herbaty? — zapytała, ale w jej głosie czuć było ledwo skrywaną niechęć.

— Wy sobie tutaj pijcie kawę, my pójdziemy do garażu — rzucił Zbyszek i mrugnął do Adama, który poszedł za nim. Zostałam z kobietą sama. Chłód między nami rozpraszała jedynie cisza, przerywana szmerem mieszania łyżeczki w filiżance. Nagle rozległ się płacz dziecka. Ola poderwała się natychmiast.

— Co się znowu kłócicie? — zapytała, podchodząc do jednego z synów.

— Maciek mnie zbił! — rozpłakał się jeden.

— Bo Jarek grzebie w moich rzeczach! Mówiłem mu już tyle razy, żeby nie wchodził do mojego pokoju! — dorzucił drugi.

— Uspokójcie się, mamy gości! — zmieszała się ich mama, a chłopcy zauważyli obcą osobę w pokoju. Moja mała córka wtuliła się we mnie i z zaciekawieniem patrzyła na ten chaos.

— Nie straszcie dziewczynki — powiedziała łagodnie. — Patrzcie, jak się was boi! Czy wy zawsze musicie ze sobą walczyć? Bawcie się razem i dzielcie zabawkami, a nie zachowujcie się jak dzikusy — chłopcy spuścili głowy i oddalili się do swoich pokoi, trochę zawstydzeni. Ola westchnęła ciężko.

— Wiecznie się kłócą, nie wiem, co z nimi robić. A Zbyszek jeszcze obarcza mnie winą, bo nie potrafię ich wychować.

— A on? — zapytałam, choć wiedziałam, że to drażliwy temat.

— Mieszka z nami, ale czy go cokolwiek poza sobą interesuje? Ech…

— Faceci są tacy — uśmiechnęłam się smutno. — Mój też. Nie ma go całymi dniami, a jak jest, to ma pretensje o wszystko.

— I to wieczne niezadowolenie, aż żyć się odechciewa — powiedziała, a w jej głosie było coś, co rozumiałam do głębi.

— Dzieci nie takie, obiad nie taki, za głośno, a im się należy spokój po pracy — dopowiedziałam półżartem.

— Każde życzenie hrabiów musi być spełnione — dodała z uśmiechem. Spojrzałyśmy na siebie i zaśmiałyśmy się, jakby w tym śmiechu ulotniło się całe napięcie. Nagle do pokoju wszedł Adam.

— Co wam tak wesoło? — zapytał.

— Jak dwie przekupy — odpowiedział Zbyszek, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

— Nie wiedziałyśmy, że tu mamy płakać — rzuciłam, zbierając córkę i żegnając się.

W samochodzie Adam od razu zaczął:

— Tak na Olę narzekałaś, a takie rozbawione byłyście.

— Czasem się człowiek myli — odpowiedziałam krótko. — Nikt nie jest perfekcyjny. Nie chciałam się tłumaczyć z odczuć, które miałam. Coraz częściej drażniły mnie jego szydercze docinki, jakby sam był bez skazy. Starałam się nie dawać się sprowokować — nie chciałam, żeby nasz dom i my kojarzyli się dziecku tylko z kłótniami. Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy. Dopiero przy kolacji Adam odezwał się pierwszy.

— Umówiłem się ze Zbyszkiem, że w piątek wyjedziemy na weekend do jego rodziców, pomalować im mieszkanie — rzucił jakby od niechcenia.

— Jak to w piątek? Na cały weekend? — zdziwiłam się, próbując ukryć rosnące w środku napięcie.

— Nie cały, wrócimy w niedzielę przed południem.

— Żartujesz? — nie mogłam uwierzyć.

— Nie, naprawdę. To starsi ludzie, nie poradzą sobie sami. Poza tym obiecałem to Zbyszkowi już jakiś czas temu.

— Fajnie, że wcześniej mi o tym powiedziałeś — wymamrotałam, choć czułam, jak ciśnienie powoli, ale nieubłaganie rośnie. — Mieliśmy jechać nad jezioro, nocleg jest zarezerwowany i nie da się go odwołać, bo już za późno.

— Nie musisz rezygnować z rezerwacji. Możesz zostać z Olą, spędzicie czas, poznacie się lepiej…

— Co?! — zagotowałam się od razu. — Dawno sobie, że Zbyszkiem uknuliście?

— No tak, planowaliśmy to już od dawna, jeszcze przed moimi urodzinami. Chcieliśmy, żeby nasze żony najpierw się poznały.

— Co ty wygadujesz? Twoje urodziny były niemal miesiąc temu, a ja nie słyszałam o żadnych planach! Przecież dopiero dwa tygodnie temu ustaliliśmy, że jedziemy nad jezioro! Mogłeś od razu powiedzieć, że nic z tego, a nie robić jakieś intrygi za moimi plecami! I co ja mam teraz zrobić? Spędzić trzy dni z obcą osobą, którą ledwo znam, a na dodatek nie lubię? To jakiś absurd! — wybuchnęłam.

— Nie histeryzuj! — podniósł głos. — Spędzicie ten weekend razem, czy ci się podoba, czy nie. Nie wyrzucę przecież pieniędzy w błoto, bo masz głupi kaprys! Macie się dobrze bawić i pilnować nawzajem!

— Aha, czyli ma mnie pilnować? Co ja, dziecko, żeby mnie nadzorować?! — wrzasnęłam, już nie mogąc się powstrzymać.

— Może i nie dziecko, ale właśnie po to, żebyś nie wymyślała głupot, bo z tobą nigdy nic nie wiadomo…

— Co?! Ty chyba zwariowałeś! Jakie głupoty?! Jesteś głupszy niż myślałam! Każdy ocenia według własnej miary. A może to ty szykujesz jakiś skok w bok i chcesz mieć pewność, że ci nie przeszkodzę?! — furia mnie parzyła od środka.

— Ucisz się! — ryknął tak głośno, że nasza córka zaczęła płakać ze strachu. — Decyzja zapadła i kropka! Tak będzie i koniec dyskusji!

— Nie strasz dziecka, idioto! — wycisnęłam przez zaciśnięte zęby.

— Zamknij się i siedź cicho, bo zaraz sama będziesz wracać do domu na piechotę z twoim rozdartym bachorem! — nie ustępował. Miałam ochotę jeszcze mu coś odpowiedzieć, ale córeczka płakała, więc przemilczałam. Poczułam ogromną pustkę i ból, bo potraktował mnie jak kogoś, komu nie można zaufać, jak osobę, która nigdy nie ma racji. Nazwał naszą córkę „bachorem” — dobrze, że nie brał udziału w jej „produkcji”, bo pewnie pewnego dnia obudził się a tu dziecko nie wiadomo skąd w domu było. Nie miałam ochoty rozmawiać, byłam wściekła na to, jak bezceremonialnie narzuca mi swoją wolę. Czułam się jak ubezwłasnowolniona dorosła kobieta, która nie może samodzielnie decydować, z kim i jak spędza czas. Nie tak wyobrażałam sobie małżeństwo. Marzyłam o partnerstwie, nie o związku, gdzie wszystko dyktuje mąż, a ja tylko muszę się podporządkować. Jego główną bronią była siła, którą gotów był użyć przy najmniejszym nieposłuszeństwie. Często ustępowałam dla dobra Niny, bo nie chciałam, żeby słyszała nasze kłótnie. Mimo wszystko napięcie między nami rosło. A ten kolejny „wspaniały” pomysł Adama, do którego miałam się dostosować, tylko podsycał mój gniew. „Ciekawe, co na to Ola?” — pomyślałam. Osoba, z którą miałam spędzić ten weekend wbrew własnej woli. Już wyobrażałam sobie jej awanturę ze Zbyszkiem — pewnie była równie zachwycona tym planem co ja. Zastanawiałam się, czy jej sprzeciw będzie równie skuteczny co mój. Już dwa dni później mogłam się o tym przekonać. Adam zawiózł mnie w miejsce przeznaczenia, gdzie z daleka ujrzałam znajomy samochód. Zbyszka było widać od razu — razem z chłopcami, którzy kręcili się jak pszczoły wokół ula, i Olą, stojącą obok z rozbawionym uśmiechem. Cała ta scena była jakaś… zbyt pogodna. Zupełnie nie pasowała do mojej dusznej ciszy, którą od dwóch godzin dzieliłam z Adamem w samochodzie. Nie odezwałam się do niego ani słowem od tamtej kłótni. Nie miałam ochoty.

— O, widzę, że państwo tacy radośni, nie to co moja żona! — – mój mąż przywitał się ze znajomymi jednocześnie wbijając mi szpilę.

— Bo może żona nie ma powodu do radości — odburknęłam pod nosem, nie próbując nawet ukryć rozdrażnienia.

— Coś się stało? — zapytał Zbyszek, udając zatroskanego.

— Nie, wszystko gra. Po prostu nie zawsze człowiek ma ochotę się uśmiechać. Nie zwracajcie na mnie uwagi — rzuciłam i ruszyłam po bagaże, kątem oka obserwując Ninę. Adam był już zbyt zaoferowany kolegą, żeby zawracać sobie nami głowę.

— No to jedziemy. Masz kluczyki do auta, jakby coś. Wrócimy w niedzielę — powiedział jeszcze, próbując mnie cmoknąć na pożegnanie. Odwróciłam głowę i bez słowa weszłam do domku. Nawet nie odwróciłam się, gdy zamykałam drzwi za sobą. W środku pachniało świeżym drewnem. Dwa pokoje, niewielka kuchnia i cisza. Ulga. Tylko na chwilę, bo zaraz Ola weszła z chłopcami.

— Widać, że dobrze się dogadujecie ze Zbyszkiem — zagadnęłam po chwili, opierając się o blat kuchenny z kubkiem kawy w ręku.

— Staramy się — odparła, jakby chciała zakończyć temat.

— A powiedz mi szczerze… przyjechałaś tu z własnej woli, czy zostałaś postawiona przed faktem dokonanym?

— A co?

— Tak z ciekawości. Chciałam wiedzieć, czy tylko ja się czuję jak czarna owca. Bo ja wcale nie miałam ochoty tu być.

— Mąż mnie poprosił, więc przyjechałam — spuściła wzrok.

— Poprosił? — próbowałam złapać z nią kontakt wzrokowy.

— No dobra, kazał. Nie chciałam go zranić — wypaliła w końcu, rumieniąc się lekko.

— Zranić… — parsknęłam cicho. Jasne. Jak widać, moja nowa towarzyszka interpretowała rzeczywistość zupełnie inaczej niż ja.

— A co, coś nie tak? Kocham Zbyszka i staram się go zadowolić


Skusicie się?

czwartek, 9 października 2025

Moja Ola i ja. Przyjaźń na wieki - Monika Stolarska || ZAPOWIEDŹ

MOI DRODZY

Przedstawiam Wam literacki debiut Moniki Stolarskiej. To bardzo osobista historia o kobiecej przyjaźni, przemocy domowej i odzyskiwaniu siebie.



„Moja Ola i ja. Przyjaźń na wieki” to poruszająca opowieść o dwóch kobietach, które połączyła niezwykła więź. W świecie pełnym przemocy, niespełnionych marzeń i ciężkich doświadczeń Milena odnajduje w Oli nie tylko przyjaciółkę, ale bratnią duszę — czułą, wierną, niezłomną.
To historia o tym, jak przyjaźń potrafi ocalić, kiedy wszystko inne zawodzi. O miłości, która nie zna granic. I o odejściu, które nie kończy bliskości — tylko ją przemienia.Czy jedna relacja może odmienić całe życie?


Skusicie się?


 

niedziela, 5 października 2025

Wywiad z Martą Gracz

1. annakwarta

 Pytanie:
 
Ma Pani bogaty, wielowymiarowy dorobek artystyczny. Zaintrygowała mnie pewna rzecz – studiowała Pani m.in. arteterapię. Czy zamierza Pani wykorzystać zdobytą wiedzę, pomagając innym? Mam na myśli jakiś projekt, program terapeutyczny, w szczególności dla osób w kryzysie psychicznym.

 Odpowiedź:

 Obecnie nie pracuję jako arteterapeutka, ale jeśli pojawi się taka propozycja, na pewno ją rozważę. Każdy kierunek studiów, który ukończyłam, poszerza moje horyzonty – zarówno jako nauczycielki, jak i człowieka. A im większa wiedza, tym lepsze zrozumienie potrzeb uczniów i większa możliwość kreatywnego przekazywania tego, co najważniejsze.


2. Moniarek haftuje

 Pytanie:
 Pani Marto, jestem pełna podziwu. Mam wrażenie, że czerpie Pani z życia garściami – „Carpe diem” (Horacy). Interesuje mnie, co było „spiritus movens” Pani pierwszej powieści? I dlaczego właśnie to?

 Odpowiedź:

 Pierwszą powieścią rozpoczętą (bo zaczęłam ją pisać 17 lat temu), a dopiero wydaną w tym roku, jest Głowa Gorgony. Natomiast pierwszą opublikowaną była powieść fantastyczna: Legendy Ilmów. Księga pierwsza: Oczy Demona. Do napisania Głowy Gorgony skłoniła mnie choroba bliskiej mi osoby. A Oczy Demona… sama nie wiem. Może Ilmowie? :)


3. Anonimowy - NAGRODA

 Pytanie:
 Skąd wzięła Pani pomysł na pseudonim?

 Odpowiedź:

 Szczerze mówiąc – nie mam pojęcia. Po prostu „wprosił się” do głowy i go przyjęłam. :)

Pytanie:

 Tworzy Pani muzykę fortepianową, jak również utwory na akordeon. Czy potrafi Pani grać na jakimś instrumencie?

 Odpowiedź:

 Tak – na obu.

Pytanie:

 Mówi się, że poezja jest skomplikowana, ponieważ prowadzi do wielu możliwych interpretacji. Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać wiersze?

 Odpowiedź:

 Może w ten sam sposób, w jaki powstał pseudonim? Wiersze po prostu „przychodziły” do mnie. Pojawiały się w głowie, odkąd pamiętam – od dziecka. Chociaż tych z tamtego okresu już nie posiadam.

 To, że poezja jest skomplikowana… to dobrze. Każdy czytelnik może – a wręcz powinien – interpretować ją po swojemu. Dla mnie jako autorki nie liczy się tak naprawdę moje własne przesłanie zawarte w danym wierszu, ale to, czy trafi on w potrzebę odbiorcy.


4. ciekawska79

 Pytanie:

 Czy któryś wiersz jest dla Pani szczególnie ważny? Jeśli tak, to dlaczego?

 Odpowiedź:

 Hm, jest kilka... Ale dlaczego akurat te są ważniejsze od innych? Powrót Lady Łazarz – to ukłon w stronę jednej z moich ulubionych poetek – Sylvii Plath. A Rzeki, Na koniec świata – bez konkretnego powodu.

Pytanie:

 Jakiej muzyki Pani słucha na co dzień? Klasycznej czy rozrywkowej? Czy ma Pani muzycznego idola/idolkę?

 Odpowiedź:

 Spokojnej, nastrojowej, refleksyjnej. Nie mam idola/idolki w dosłownym sensie. Raczej ulubionych artystów, których zawsze chętnie słucham – ale nie chcę ich wymieniać, z różnych powodów.

Pytanie:

 Jakie są Pani plany zawodowe na przyszłość?

 Odpowiedź:

 Dotrwać do emerytury :) A tak na poważnie – mam kilka pomysłów na prozę, na utwory muzyczne, ale zobaczymy, co przyniesie przeznaczenie.


5. Gabi00

 Pytanie:

 Co to jest arteterapia i czemu służy?
 
Odpowiedź:

Encyklopedyczne definicje arteterapii znajdziemy w sieci bez problemu.
 Dla mnie osobiście to raczej przestrzeń niż narzędzie – miejsce, gdzie można coś przeżyć i przetworzyć, niekoniecznie rozumiejąc to od razu.

Pytanie:

 Czym właściwie jest psychologia pozytywna w edukacji dzieci i młodzieży? Skąd wzięło się zainteresowanie tym tematem?

 Odpowiedź:

 Psychologia pozytywna w edukacji dzieci i młodzieży to podejście, które koncentruje się na wzmacnianiu mocnych stron uczniów, budowaniu ich dobrostanu psychicznego oraz rozwijaniu pozytywnych emocji, relacji i postaw. Zamiast skupiać się wyłącznie na problemach czy brakach, promuje rozwój takich kompetencji jak odporność psychiczna, optymizm, empatia, poczucie sprawczości i zaangażowanie.

 Celem jest nie tylko lepsze funkcjonowanie uczniów w szkole, ale też wspieranie ich rozwoju jako zdrowych, szczęśliwych i odpowiedzialnych młodych ludzi.

 Zainteresowanie tym tematem wzięło się z mojego głębszego poznania psychologii pozytywnej jako dziedziny – jej założeń, wartości i praktycznego zastosowania. Ujęło mnie to, że zamiast koncentrować się na deficytach, podkreśla ona potencjał i siłę wewnętrzną każdego człowieka – również dziecka.


6. Krystian

 Pytanie:

 W latach 2012–2014 założyła i prowadziła Pani wydawnictwo literackie. Dlaczego zdecydowała się Pani działać w tej branży? Czy z perspektywy czasu warto było podjąć to ryzyko?

 Odpowiedź:

 To trudne pytanie, bo z perspektywy czasu nie żałuję, że wydawnictwo powstało i działało. Udało mi się zrealizować marzenie wydawnicze wielu autorów.

 Dlaczego ta branża? Bo sama pisałam wiersze i znałam realia rynku wydawniczego.

 Czy obecnie warto podjąć to ryzyko? Teraz sytuacja wygląda nieco inaczej niż kilkanaście lat temu – ale myślę, że zawsze warto spróbować. :)

 

Dziękuję Pani Marcie Gracz za obecność na łamach mojego bloga i za niezwykle interesujący wywiad.

Laureatowi wyróżnionego pytania serdecznie gratuluję i czekam na maila wraz z podaniem swoich danych adresowych w celu przekazania nagrody.

Pozdrawiam Wszystkich Serdecznie,
Cyrysia

poniedziałek, 29 września 2025

Premiery książkowe 29.09

Denis Johnson - Anioły

29.09.2025

 

Ona z małymi córkami ucieka od przemocowego męża. On, były żołnierz marines, gna przed siebie w nieokreślonym celu. Spotkają się w autobusie, który przez wiele dni będzie przemierzał amerykański bezkres. Ich losy splotą się w toksycznym uścisku. 
Debiutancka powieść Denisa Johnsona zawiera już w sobie wszystko to, co charakterystyczne dla jego twórczości: bohaterów wyrzuconych na margines społecznego życia, którzy, chcąc nie chcąc, eksplorują najmroczniejsze rejony ludzkiego doświadczenia, krajobraz amerykańskich przedmieść i miasteczek z tanimi barami, podrzędnymi hotelami i...


A.P. Mist - Tylko Ty )

29.09.2025

 

GDY WYDAWAŁO MI SIĘ, ŻE KURTYNA W PRZEDSTAWIENIU MOJEGO ŻYCIA WŁAŚNIE OPADA, OKAZAŁO SIĘ, ŻE TO NIE W TYM TEATRZE GRAŁEM. Haiden pozostaje w przyjacielskich relacjach z kobietą, z którą niegdyś chciał budować wspólne życie. Szczęście w oczach dawnej ukochanej jest dla niego jednak najlepszą rekompensatą za nieodwzajemnione uczucie. Podczas jej ślubu, kiedy stoi na tyłach kościoła, za drzwiami słyszy jakieś zamieszanie. Zaniepokojony wychodzi na zewnątrz i natrafia na kłócącą się parę nieznajomych. Kiedy patrzy w smutne oczy kobiety, którą udaje się wyrwać z rąk agresora...

 


Chris Mowry - Godzilla. Władcy Ziemi. Tom 5 

29.09.2025

 

Szczątki z bitwy w kosmosie docierają na Ziemię i budzą starożytne monstra, a Godzilla zostaje uwikłany w ich starcie! Tymczasem Mothra zostaje zaatakowana przez Battrę, który nie spocznie, dopóki nie zniszczy zarówno jej, jak i Wyspy Niemowląt! Podczas gdy Godzilla walczy z Ebirahem i Megaguirusem, na Ziemi pojawia się nowe zagrożenie, mogące oznaczać zagładę nie tylko potworów, ale i naszej planety!

Ten tom obejmuje zeszyty 17-20 serii. Chris Mowry, Matt Frank i Jeff Zornow prezentują Godzillę i jego wrogów jak nigdy dotąd; wiele potworów po raz pierwszy pojawia się w komiksie! To prawdziwy rarytas dla każdego fana Godzilli i całego świata MonsterVerse.

Popularność Godzilli trwa od 70 lat. A w ostatnim czasie osiąga prawdziwe apogeum. Godzilla staje się inspiracją kolejnych filmów i seriali: całego MonsterVerse, uniwersum stworzonego przez Legendary Entertainment i Warner Bros.
Wielkie hity filmowe „Godzilla kontra Kong” i „Godzilla Minus One” (nagrodzony Oscarem za najlepsze efekty specjalne, cieszący się ogromną popularnością i uznaniem krytyków) możemy oglądać m.in. na HBO Max, Canal +, Amazon Prime Video oraz Apple TV, a na Apple TV również serial inspirowany Godzillą – „Monarch: Dziedzictwo potworów”!
Hit filmowy „Godzilla i Kong: Nowe imperium” miał premierę w marcu 2024 i już po niecałych 4 miesiącach trafił na streamingi, gdzie stał się jednym z najczęściej oglądanych filmów roku. Zajął 5. miejsce wśród najlepiej sprzedających się hitów w 2024 roku. Jest najbardziej dochodową produkcją z MonsterVerse. Kolejny film wejdzie na ekrany kin w marcu 2027.



Jokha Alharthi - Ciała niebieskie

29.09.2025

Pierwsza arabska laureatka Międzynarodowej Nagrody Bookera.
W czasie zbiorów daktyli Majja, utalentowana krawcowa, zakochuje się w Alim, który właśnie wrócił ze studiów w Londynie. Zgodnie z wolą rodziny wychodzi jednak za Abd Allaha, syna kupca. Tęsknocie za życiem, którego nie było, daje wyraz w kolejnych aktach małego oporu. Kiedy zachodzi w ciążę, żąda, aby urodzić dziecko w szpitalu w Maskacie – jak chrześcijanki, a swoją córkę na przekór tradycji nazywa London.




Skusicie się na którąś z powyższych książek?

poniedziałek, 22 września 2025

KONKURS - ZADAJ PYTANIE I WYGRAJ 📕

Marta Gracz – pseudonim literacki. Jestem autorką pięciu tomików poetyckich: "Apokalipsa", "Marionetki", "Cieniobranie", "Rzeki – kilka wierszy o miłości", "Wiersze wybrane", a także zbioru opowiadań: "Opowieści po życiu" i powieści: "Głowa Gorgony". Byłam również inicjatorką, redaktorką i autorką wstępu do almanachu literackiego Myśli w słowach zapisane (2010/11), zawierającego wiersze dwudziestu współczesnych polskich poetów. 

Jestem absolwentką: Akademii Muzycznej w Krakowie, Policealnego Studium Menadżerskiego na kierunku: informatyka ze specjalnością - grafika komputerowa oraz kilku studiów podyplomowych na kierunkach: Arteterapia, Psychopedagogika, Psychologia pozytywna w edukacji dzieci i młodzieży oraz Zarządzanie.

WIĘCEJ INFORMACJI: TUTAJ KLIKNIJ.

***

Dziś macie okazję poznać bliżej panią Martę Gracz. Przez najbliższe kilka dni można zadawać autorce swoje pytania. Na wszystkie pytania autorka odpowie w osobnym poście, w formie wywiadu.

    Jedna osoba, które zdaniem autorki zada najciekawsze pytanie otrzyma nagrodę w postaci dowolnego ebooka z jej dorobku literackiego: KLIK


Proszę nie powielać pytań ani nie stosować plagiatów. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zdublowane/ukradzione pytanie zostanie zignorowane.

      Do dzieła kochani!!!


 Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest Marta Gracz
.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest zadanie pytań pani Marcie Gracz na temat jej twórczości, zainteresowań itp.
4. Konkurs trwa od 22 września 2025 roku do 28 września 2025 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 5 października 2025 roku.
6. Nagrodą jest dowolna publikacja (ebook) Marty Gracz.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy podpiszą się imieniem/nickiem. Adresu mailowego nie wymagam, ale jeśli ktoś chce podać, to bardzo proszę. Będę miała łatwiejszy kontakt z Wami w razie wygranej.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową, o ile zapoda do siebie namiary. W przeciwnym razie laureat proszony jest skontaktowanie się z organizatorką konkursu. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
11. Biorąc udział w konkursie, zgadzacie się na przetwarzanie waszych danych osobowych [zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r. Nr 101, poz. 926, z późn. zm.) wyłącznie w celu przeprowadzenia konkursu]. Przeze mnie będą one magazynowane wyłącznie do czasu wysyłki nagrody.
12. Całą politykę konkursu znajdziecie w linku: klik

sobota, 2 sierpnia 2025

Stewardessa Justyna - Jessica Hawk


Młoda kobieta z małego miasteczka w górach leci do Dubaju by spełnić swoje marzenia: zostać stewardessą i wyjść za mąż za milionera. Kupuje bilet w jedną stronę i stawia wszystko na jedną kartę. Zostawia rodzinę i przyjaciół przekonana że poradzi sobie sama. Czy warto być aż tak szalonym i odważnym? Zdecydowanie tak.


 Na zachętę króciutki fragment powieści

***

    Justyna miała wszystko o czym tylko młoda dziewczyna mogła zamarzyć: urodę, pieniądze, wspaniałą rodzinę i przyjaciół. I narzeczonego. Była piękna i majętna. Niejedna chciała być na jej miejscu. Justyna była po prostu szczęściarą. Wszystko co miała dostała. Na nic nie musiała zapracować ani o nic walczyć. Pieniądze i wykształcenie otrzymała od rodziców. Narzeczonego poznała w pracy. Był pilotem w jej liniach więc nie musiała włożyć żadnego wysiłku w to żeby go znaleźć. Podczas gdy jej koleżanki borykały się ciągle z poznawaniem nowych facetów na aplikacjach randkowych ona poznała go od razu podczas jednego z lotów. I od razu między nimi zaiskrzyło. Marcin był wymarzonym narzeczonym: wysoki, elegancki, z dobrymi manierami i pieniędzmi. Niejedna chciała jej go odebrać. Ale on widział tylko ją. Do czasu...


Skusicie się?


 

środa, 30 lipca 2025

„Szalone Porto” – Jolanta Kosowska


Miasto pełne kolorów może skrywać mrok…

Życiowe plany Martyny runęły jak domek z kart. Kilka tygodni przed ślubem odkrywa zdradę narzeczonego i odwołuje ceremonię. Zrezygnować zamierza też z podróży poślubnej do Portugalii – powstrzymuje ją jednak Clara, znajoma lektorka, która oferuje jej gościnę w swoim mieszkaniu w Porto.

Martyna zachwyca się barwnym miastem, ale zauważa też jego drugie, mroczne oblicze – ubóstwo i zapomnienie. Poznaje młodego bezdomnego, Gaspara, i stopniowo wchodzi w jego świat. Szybko okazuje się, że osoby żyjące na marginesie społeczeństwa są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ktoś na nie poluje – i Gaspar staje się celem.

Martyna angażuje się w śledztwo i odkrywa nie tylko tajemnice Porto, ale i własną wewnętrzną misję.


______________________________________

O autorce:

Jolanta Kosowska – lekarka i autorka dwunastu powieści obyczajowych, od lat mieszkająca w Dreźnie, związana z lokalną Polonią. Jej książki łączą psychologię, emocje i klimat miejsc, w których rozgrywa się akcja – od Włoch, przez Pragę, po Portugalię.


Skusicie się?