Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

czwartek, 31 lipca 2014

Nie ma już odwrotu


Gdy przejdziesz przez próg
Paula Daly


Tytuł oryginału: Keep Your Friends Close
DATA PREMIERY: 07.08.2014
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 456
ocena: 5+/6








       Wyobraź sobie, że pewnego dnia twoja najlepsza przyjaciółka przywłaszcza sobie twojego męża, dzieci, dom i cały majątek. Niezbyt przyjemna wizja, prawda? W takiej nietypowej sytuacji znalazła się Natty, główna bohaterka powieści ''Gdy przejdziesz przez próg'' autorstwa Pauli Daly.

Natty i Sean Wainwright od wielu lat są szczęśliwym małżeństwem. Mają dwie urocze, nastoletnie córki, piękną chatę i dobrze prosperującą firmę hotelarską. Wszystko wydaje się być po prostu idealne. Kiedy młodsza córka trafia do szpitala podczas szkolnej wycieczki do Francji, Natty jedzie opiekować się chorym dzieckiem. Natomiast domowe obowiązki chętnie przejmuje Eve, serdeczna przyjaciółka z czasów studenckich. Po powrocie Natty odkrywa, że Eve rozkochała w sobie jej męża i idealnie wpasowała się w jej życie. Czuje się zraniona i wściekła z bezsilności. Jawna konfrontacja tylko pogarsza sprawę. Na światło dzienne wychodzą wszystkie brudy, które stawiają obie przyjaciółki w niekorzystnym świetle.

''Pajęczą siecią pozorów okryłam dawne błędy. I teraz te kłamstwa wychodzą na jaw''.

Jak dalej potoczą się losy głównych bohaterów? Czy tylko winny się broni? Jedno jest pewne, emocji i trupów w szafie nie zabraknie.

Paula Daly mieszka w Kumbrii ze swoim mężem, trójką dzieci i chartem o imieniu Skippy. Pracowała jako fizjoterapeutka i mieszkała przez jakiś czas we Francji, ale wróciła do Anglii stęskniona za tamtejszym tempem życia. W 2013 roku w serii ''Kobieca strona thrillera'' ukazała się jej pierwsza powieść ''Co z ciebie za matka?''. Teraz mamy okazję poznać kolejną książkę zatytułowaną ''Gdy przejdziesz przez próg''.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, ale na pewno nie ostatnie. Jestem pod wrażeniem jej talentu, warsztatu pisarskiego, wyobraźni i ekspresji przekazu. To niezwykle hipnotyzujący thriller psychologiczny, który zabiera nas w podróż do przerażającej historii pełnej miłości, bólu, złości, manipulacji, zaufania i szacunku. Miałam wrażenie, że jestem w środku jakiegoś wszechogarniającego zła, które z każdą kolejną stroną staje sie coraz bardziej nieludzkie. Nie potrafię odpowiednio opisać swoich odczuć. Wciąż telepie mnie ze złości na myśl o zachowaniu głównych bohaterów. Praktycznie wszyscy mnie irytowali: Sean, który myślał penisem zamiast wykazać się odrobiną samokontroli, Natty, która po ujawnieniu romansu męża błagała, żeby do niej wrócił oraz Eve, która z zimną krwią i premedytacją zdradzała pewne niepokojące sekrety z przeszłości swojej przyjaciółki. Szczególnie emocjonalna nadpobudliwość i wybuchy gniewu Natty łamały mi serce, ponieważ w ten sposób pogrążała się tylko jeszcze bardziej i wystawiała na śmiertelne niebezpieczeństwo. Niekiedy miałam ochotę potrząsnąć nią niczym szmacianą lalką, aby jakoś przemówić jej do rozumu, lecz bezskutecznie. Autorka każdą z tych postaci doskonale sportretowała obdarzając ich dużym bagażem doświadczeń i skomplikowaną psychiką. I mimo mojej antypatii nie potrafiłam stanąć obok i przyglądać się z dystansem temu, co się wokół nich się działo.

Książka napisana jest prostym, konkretnym, zrozumiałym językiem. Trzyma w napięciu od początku do końca. Akcja obfituje w niespodziewane zwroty i szybkie tempo, dzięki czemu naprawdę nie można się nudzić. Ogromnym atutem jest także nietypowa galeria oryginalnych, krwistych bohaterów. Jednak w pamięci najdłużej pozostaje niezwykle sugestywne zakończenie, które urywa się w najbardziej elektryzującym momencie. Prawdopodobnie ukaże się kontynuacja, gdyż kilka wątków pozostało niewyjaśnionych.

Podsumowując. Dostałam do ręki "piekielnie wciągający", pełen niespodzianek dreszczowiec, który zawiera kłamstwa, tajemnice, rodzinne sekrety, zdrady, zemstę, niebezpieczeństwo, śmierć etc. Ponadto zmusza do rozważań moralnych nad problemem dobra i zła ludzkiej natury jak również zadaje bardzo ważne pytanie: Co byś zrobił, gdyby twój najlepszy przyjaciel ukradł twoje życie? Zobaczcie więc, jak dwie kobiety niczym lwice walczą o swoje i która z nich odniesie zwycięstwo? A może w tej nietypowej rozgrywce nie ma szans na wygraną? Gorąco zachęcam do przeczytania!

***
  Wydawnictwo Prószyński i S-ka.

wtorek, 29 lipca 2014

Samo życie


Poznać prawdę
Marta Grzebuła 


wydawnictwo: e-bookowo.pl
ilość stron:
ocena: 5+/6










       "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie"-to jedno z najbardziej znanych polskich przysłów. Często posługujemy się nim w codziennym życiu. Ale czy to powiedzenie jest prawdziwe? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie powieści ''Poznać prawdę'' autorstwa Marty Grzebuły.

Amanda i Barbara to dwie młode dziewczyny i najserdeczniejsze przyjaciółki. Rozumieją się bez słów i wspierają siebie nawzajem w trudnych chwilach. Niestety los nie szczędzi im smutków, trosk i cierpienia. Amanda zostaje porzucona przez swojego wieloletniego chłopaka akurat wtedy, gdy okazuje się, że jest z nim w ciąży. Z kolei Basia jest młodą wdową samotnie wychowującą małoletniego synka Adasia. W wypadku samochodowym straciła nie tylko ukochanego męża, ale również i swoich rodziców. To jednak nie koniec dramatów. Co takiego wydarzy się w życiu głównych bohaterek? Jak odnajdą się wobec narastających problemów? Czy dostaną w końcu szansę na upragnione szczęście i miłość?

Marta Grzebuła to absolwentka Studium Medycznego. Pisze od trzynastego roku życia. W swoich zbiorach posiada czterysta wierszy i kilkanaście powieści m.in.: ''Epizod na dwa serca'', ''Zapomnę imię twoje'', ''Dotykając Nieba'', ''Szachownica śmierci'', ''Przepaść samobójców'', ''Obsesja''''Oszukana'' etc. Autorka jak sama twierdzi: "Sercem do serc, piszę". Osobiście bardzo lubię i cenię twórczość tej pisarki, dlatego z przyjemnością i z zainteresowaniem zagłębiłam się  w treść bieżącej lektury, która znana dawniej była niektórym czytelnikom pod tytułem "Westchnienie Amandy". Teraz po drobnej poprawce możemy podziwiać ją w nowej odsłonie.

Niekiedy los potrafi być bardzo okrutny, niesprawiedliwy i przewrotny. Amanda i Basia przekonały się o tym na własnej skórze. Zarówno jedna jak i druga straciła ukochanego i boryka się z samotnym macierzyństwem. Niestety czekają je jeszcze mniejsze bądź większe smutki np. upokorzenie, zdrada lub ciężka choroba. Śledząc ich zawiłe perypetie wielokrotnie nie mogłam powstrzymać napływających do oczu łez. Dlatego wrażliwym osobom radzę zaopatrzyć się w paczkę chusteczek.

''Życie jest jak róża, choć piękna to pełna kolców. Chcę tylko stąpać po płatkach. Dość wycierpiałam''.

Mimo wszystko dziewczyny próbują być twarde. Kiedy na jedną z nich spada przykrość lub nieszczęście, druga natychmiast przybywa z odsieczą, ponieważ łączy je to, co najważniejsze- wieczna przyjaźń. Autorka w niezwykle głęboki i uduchowiony sposób opisała ich uczucie, jako ciepłą, serdeczną, szczerą, cierpliwą, wielkoduszną, ufającą, nie szukającą poklasku relację. W dzisiejszych czasach ciężko spotkać taką prawdziwą wieloletnią zażyłość i sympatię. Ludzie niekiedy bywają interesowni, utrzymują z kimś przyjacielskie stosunki, aby jedynie czerpać różne korzyści dla siebie. Niejednokrotnie w najmniej oczekiwanym momencie okazują nam swoje fałszywe oblicze. Dlatego doceńmy i pilnujmy jak skarbu swoich przyjaciół, lecz tych prawdziwych, bo takich sztucznych i ich udających jest wielu wokół. Jak jednak rozpoznać, że ktoś chce naszego dobra? Otóż taka osoba, szczerze, bez owijania w bawełnę powie, co o nas myśli, wskaże wszelkie błędy i doradzi jak je usunąć albo jak naprawić.

''…prawda to nie panna młoda, nie może stroić się w sztuczne piórka. Prawda to fakty. Patrz i słuchaj''.

I chociaż początkowo będzie nas bolało, to z czasem ocenimy pozytywnie ten niezwykły gest.

Oprócz głównych bohaterek przez karty powieści przewijają się także inne postacie, między innymi: pewni mężczyźni, którzy skradną klucz do ich serca, starsze, bezdzietne małżeństwo, z którymi utrzymują iście rodzicielskie kontakty, grono wiernych kolegów i koleżanek z czasów szkolnych, oraz dzieci, które próbują jakoś odnaleźć się w tym dość mocno skomplikowanym i zawiłym świecie ludzi dorosłych.

Niezmiennie podoba mi się styl pisania autorki, barwny, plastyczny, ciepły i urzekający. Charakteryzuje się dużą wrażliwością, ciepłem i emocjami. Co do akcji, płynie raczej jednostajnym i miarowym tempem, mimo to nie obywa się tu bez niespodzianek czy gwałtowniejszych sztormów. Bohaterowie są sympatyczni i co najważniejsze naturalni. To postacie, które zapewne spotykamy codziennie, ale nie zwracamy na nich uwagi, gdyż niczym szczególnym się nie wyróżniają.  Po prostu są tacy jak my, ale w tym tkwi właśnie ich urok. Całości dopełnia optymistyczne zakończenie niosące krzepiące przesłanie, które dla każdego z nas powinno być drogowskazem życia.

''Wiara, nadzieja, miłość – szepnęła po chwili. – Magiczne słowa życia''.

To pogodna, wzruszająca, lekko refleksyjna i wartościowa powieść, której tematem przewodnim jest przyjaźń w czystej postaci. Nie brakuje tu również innych uczuć: pewnej dozy żalu, poczucia straty, nieufności, gniewu jak i  niegasnącej nadziei, miłości czy namiętności. Marta Grzebuła wie, jak uchwycić to, co najważniejsze. W mądry, błyskotliwy sposób pokazuje, że tylko dzięki drugiemu człowiekowi można znaleźć szczęście i sens życia. Serdecznie polecam.


***
Fan Page Marty Grzebuły na Facebooku: klik

poniedziałek, 28 lipca 2014

Walka z czasem


Płomień strachu
Jack Lance

Liczba stron: 271
Wydawnictwo: Świat Książki
Ocena: 6-/6










     Wyobraź sobie, że pewnego dnia listonosz przynosi dla Ciebie tajemniczą kopertę, w której znajdujesz polaroidowe zdjęcie cmentarza ze słowami na odwrocie: "Jesteś martwy". Niezbyt trafny żart-prawda? A co byś zrobił, gdyby sytuacja powtórzyła się ponownie, tym razem z pewną niezrozumiałą sentencją "Myślisz, że żyjesz, ale ciebie nie ma", a następnie z datą twojej śmierci? Taki nieprzyjemny incydent spotkał Jasona Evansa, głównego bohatera książki ''Płomień strachu'' Jacka Lance.

Trzydziestokilkuletni Janson mieszka w Los Angeles. Na co dzień pracuje jako projektant kampanii reklamowych. Prywatnie jest szczęśliwym małżonkiem pięknej i uroczej Kayli. Pewnego dnia mężczyzna otrzymuje serię niepokojących anonimów, z których ewidentnie wynika, że ktoś czyha na jego życie. Kilka dni później wraz z żoną niespodziewanie ulega wypadkowi samochodowemu. Na szczęście wychodzą z niego prawie bez szwanku. Niestety po jakimś czasie Jansona zaczynają nawiedzać koszmary senne pełne płomieni ognia. Mężczyzna już wcześniej doświadczał niepokojących urojeń z związanych tym żywiołem, bowiem od dziecka czuje przed nim chorobliwy lęk. Cała ta sytuacja burzy jego spokój i równowagę. Decyduje się zatem rozpocząć prywatne śledztwo. Zamierza odnaleźć cmentarz ze zdjęć oraz dowiedzieć się, kto mu je przysłał i w jakim celu. Stopniowo krok po kroku zbliża się do szokującej prawdy. O co w tym wszystkim chodzi? Już wkrótce nasz bohater stanie oko w oko nie tylko ze śmiercią, ale również z własnymi demonami przeszłości. Kto odniesie zwycięstwo w tej konfrontacji?

Jack Lance (właśc. Ron Puyn) to holenderski dziennikarz, autor bestselerowych thrillerów psychologicznych. Jego książki stały się kanwą scenariuszy filmowych, spektakli teatralnych i zostały przełożone na kilkanaście języków. Wiele fanów pisarza uważa go za ''holenderskiego odpowiednika” Stephena Kinga. Czy to trafne porównanie? Może Lance odrobinę inspiruje się twórczością króla horroru, niemniej jednak jego powieść zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu aniżeli większość dzieł Kinga.

''Płomień strachu'' to znakomite połączenie kryminału, thrillera psychologicznego, z nutką stricte paranormalnej grozy. Już od samego początku czuć swego rodzaju niepokój, nieuzasadniony strach i dziwną nerwowość. W stanie głębokiego skupienia śledziłam zagadkowe perypetie Jansona Evansa. Przesyłka ze zdjęciami wywołała całą serię nieoczekiwanych, ale powiązanych ze sobą zdarzeń. I wszystkie w jakiś sposób miały związek z jego lękiem przed ogniem. Janson cierpi na pirofobię. Nikt nie wie, skąd to się wzięło i dlaczego. Często nawiedzają go przerażające wizje i koszmary senne. Jest przekonany, że w ten sposób podświadomość chce mu coś przekazać. Coraz bardziej zbliża się do prawdy, ale też pojawia się coraz więcej pytań i zagadek. Z kolei jego żona odczuwa paniczny strach przed śmiercią. Jej trwoga wynika z pewnych dramatycznych okoliczności, w których była świadkiem. Oboje naznaczeni podobnym piętnem teraz muszą stawić czoło nietypowej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Gdzie tkwi klucz do rozwiązania tej sprawy? Czy jest to tajemniczy cmentarz ze zdjęć przesłanych przez prześladowcę? A może odpowiedź znajduje się u zupełnie innego źródła?

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Przede wszystkim oczarował mnie nieprzeciętny, dojrzały styl pisania autora, znakomicie pasujący do treści oraz głęboka analiza psychiki głównych bohaterów, dzięki której możemy lepiej poznać ich myśli, uczucia, obawy, rozterki, motywy działania, traumatyczne przeżycia i ich psychologiczne konsekwencje w teraźniejszej rzeczywistości. Nie zabrakło też wartkiej, momentami dynamicznej akcji i ekscytujących zwrotów fabuły. Misternie skonstruowana intryga prowadzi do zaskakującego finału. Wielokrotnie próbowałam obstawiać, kim jest sprawca całego zamieszania, lecz za każdym razem autor wyprowadzał mnie w pole, co zdecydowanie świadczy na jego korzyść. Zakończenie uważam za satysfakcjonujące, chociaż brakowało mi szczypty złowrogiego nastroju.

''Płomień strachu'' stanowi kawał mocnej, dobrze napisanej literatury z dreszczykiem. Niemal od pierwszych scen wciąga niczym czarna dziura, która siłą swojej grawitacji pożera nas spokojny umysł. Widać, że Jack Lance posiada wyjątkowy talent literacki i nieposkromioną wyobraźnię, dlatego już dziś rozpocznij razem z głównym bohaterem szaleńczy wyścig z czasem, aby odnaleźć klucz do prawdy. Naprawdę warto!


***

sobota, 26 lipca 2014

Konkurs z Edytą Świętek

Edyta Świętek: Urodziłam się w Krakowie. Jestem szczęśliwą matką i żoną. Uwielbiam długie spacery z moją rodziną oraz aktywne spędzanie wolnego czasu. Lubię biegać. Pracuję w biurze. Absolwentka zarządzania firmą. Miłośniczka literatury, dobrej muzyki i kotów.

Dorobek literacki: Powieści obyczajowe: „Zerwane więzi” (2010), „Alter ego” (2010), „Wszystkie kształty uczuć” (2011), historia satyryczna „Zakręcone życie Madzi Kociołek” (2013) oraz ''Cienie przeszłości'' (2014).

O sobie samej: Mogę być kim zechcę: pilotem śmigłowca, policjantką, nauczycielką, Głosem Sumienia… Jestem – autorką.

Oficjalny blog Edyty Świątek: klik
Recenzja ''Cieni przeszłości'': klik

Dziś macie niepowtarzalną okazję poznać bliżej sylwetkę Pani Edyty Świętek. Przez najbliższe kilka dni będzie można w bieżącym poście, w komentarzu zadawać swoje pytania (1-maksymalnie 3) do autorki. Następnie wraz z odpowiedziami zbiorę w formę wywiadu i umieszczę w odpowiednim poście.

Dwie osoby, które według autorki wykażą się najciekawszym pomysłem na pytanie, otrzymają nagrodę, w postaci książki ''Cienie przeszłości'' ufundowane przez wydawnictwo Replika.

Proszę również nie powielać pytań ani nie stosować plagiatów. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zdublowane/ukradzione pytanie zostanie zignorowane. Do dzieła kochani!!!

Regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: Świat książek i ja...
2.Sponsorem nagród jest : wydawnictwo Replika.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie w komentarzu pytania (1- maksymalnie 3) do Pani Edyty Świętek na temat jej twórczości, zainteresowań etc.
4. Konkurs trwa od 26 lipca 2014 roku do 30 lipca 2014 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi  ok. 5 sierpnia 2014 rok.
6. Nagrodą są 2 egzemplarze książki: ''Cienie przeszłości''
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy popiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                                               banerek dla zainteresowanych

piątek, 25 lipca 2014

Walka o własną tożsamość


Cienie przeszłości
Edyta Świętek

 
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 363
Rok: 2014
Ocena: 5+/6









     Żyjesz sobie z dnia na dzień, jak gdyby nigdy nic, aż tu nagle pewnego dnia budzisz się w szpitalnym łóżku i ze zgrozą stwierdzasz, że masz totalną pustkę w głowie. W takiej nietypowej sytuacji znalazła się główna bohaterka powieści ''Cienie przeszłości'' Edyty Świętek.

Szpital w Krakowie. Dwudziestodziewięcioletnia Karina Rojewska nie pamięta jak ma na imię, gdzie pracuje, czy ma jakąś rodzinę oraz dlaczego jest cała posiniaczona i obolała. Koło jej łóżka wytrwale czuwa Wiktor, jej narzeczony, który twierdzi, że dzień wcześniej została napadnięta przez nieznanych sprawców. Dzięki niemu dowiaduje się również, że jest kobietą zamożną, pracującą na stanowisku dyrektorskim w dużej korporacji. Nie posiada żadnych skrupułów, nie okazuje emocji, niejednokrotnie dąży do celu po trupach. Z tego względu prawdopodobnie przysporzyła sobie wielu wrogów.

''Mój Boże-pomyślała,-Kim ja, do cholery jestem?! Musiałam być prawdziwym potworem. Nie wiem, czy powinnam nadal grzebać w przeszłości. Z mojej szafy wypada zdecydowanie za dużo szkieletów''.

Tymczasem demony z przeszłości w dalszym ciągu nie pozwalają o sobie zapomnieć. Ktoś włamuje się do mieszkania Kariny, niszcząc jej mienie, ponawiając obelżywe groźby i wyzwiska. Niestety śledczy nie mają dla niej żadnych przełomowych wiadomości. Napastnik jest szalenie inteligentną osobą, praktycznie nie zostawia żadnych śladów. W zasiniałych okolicznościach dziewczyna przeprowadza się do Wiktora. Po jakimś czasie ma jednak dosyć jego tłamszącej miłości i nadopiekuńczości. Przy nim czuje się niczym eksponat zamknięty w gablocie. Podświadomie uważa, że to on stanowi dla niej największe zagrożenie, zwłaszcza, że w snach i powracających wspomnieniach pojawia się cień zupełnie innego mężczyzny. Czy to zwykła paranoja, czy może jej obawy są uzasadnione? I kim jest tajemniczy nieznajomy-wytworem wyobraźni, czy realną postacią?

Edyta Świętek-z wykształcenia ekonomistka, z zamiłowania pisze powieści dla kobiet. W swoim dorobku literackim (prócz bieżącej pozycji) posiada między innymi: Zerwane więzi (2010), Alter ego (2010), Wszystkie kształty uczuć (2011) oraz Zakręcone życie Madzi Kociołek (2013).

To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale mam nadzieję, że nie ostatnie. Intrygujący blurb na okładce tej książki sugerował ciekawą, wciągającą, lekko mroczną literaturę obyczajową z elementami psychologicznego thrillera. Na szczęście po zapoznaniu się z jego zawartością śmiało mogę napisać, że pisarka w iście mistrzowski sposób odnalazła się w tym gatunku. Przemyślana konstrukcja precyzyjnie splecionej fabuły budzi podziw i fascynację. Początkowo poznajemy Karinę, która zostaje brutalnie napadnięta i trafia do szpitala. Następnie dowiadujemy się, że w wyniku tego incydentu straciła pamięć, a wraz z nią bardzo istotną część siebie. Zdana jedynie na Wiktora próbuje mu zaufać, lecz bezskutecznie, ponieważ w przebłyskach pamięci z innym mężczyzną spędzała swój czas, uprawiała miłość i czytała wiersze Tuwima. Czy to oderwane od rzeczywistości fantazje, czy może realne wspomnienia? Historia już od pierwszych scen trzyma w napięciu, buduje atmosferę zagrożenia i tajemnicy. Wydarzenia połączone są ze sobą w logiczny, szczegółowy sposób, tworząc jednolitą całość. Praktycznie do samego końca nie wiadomo, kto jest przyjacielem a kto wrogiem.

Misternie utkana i rozbudowana intryga z zaskakującymi zwrotami akcji i sprawna żonglerka gatunkami literackimi czynią z tej książki prawdziwy rarytas. Wszystko do siebie idealnie pasowało, jak w układance. Kolejne miejsca, postacie, wydarzenia były puzzlami, które tylko w całości stanowiły konkretny, wyrazisty obraz. Do gustu przypadło mi także płynne, lekkie, zwarte, dobrze wyważone pióro Edyty Świątek. Widać u niej duży talent, bo potrafi pisać z wielkim rozmachem, pietyzmem i wyczuciem gustu.

Na uznanie zasługują również ciekawi, barwnie nakreśleni bohaterowie, którzy wydają się namacalnie prawdziwi. Szczególnie portret psychologiczny Kariny dopracowany jest do perfekcji. Mimo początkowej niechęci zdobyła moją sympatię. To niezwykle uparta, stanowcza, pełna temperamentu i wewnętrznej siły dziewczyna. Jej walka z amnezją i dążenie do poznania prawdy powoduje, że rozwiązanie zagadki staje się coraz bardziej zagmatwane i ciężko się domyśleć, kto jest jednoznacznie dobry, albo zły, czarny, lub biały. Ogromnie jej współczułam z powodu utraty pamięci. To straszne nie wiedzieć- kim się jest. Niemal czułam jej bezradność i wyobcowanie podszyte dogłębnym niepokojem. Dlatego z całych sił dopingowałam, aby odzyskała swoją tożsamość, jednocześnie zerwała z wizerunkiem zimnej, wyrachowanej Królowej Śniegu, którą niegdyś była.

Nie jestem koneserką poezji, mimo to z przyjemnością i zachwytem czytałam wiersze Tuwima wplecione w tekst, będące inspiracją dla autorki, jak i dla główniej bohaterki. To dzięki tomikowi wielkiego poety Karina stopniowo, krok po kroku odnajduje kolejne elementy łamigłówki prowadzące do jej dawnej egzystencji. Podczas tych poszukiwań zaznałam dziwnego wzruszenia, radość i łzy pomieszane ze smutkiem.
.
Amnezja panny Rojewskiej tak naprawdę stanowi bodziec do odkrycia i zrozumienia osobistej hierarchii wartości w życiu człowieka. W piękny i mądry sposób pokazuje, że nie warto za wszelką cenę dążyć do osiągnięcia sukcesu lub prestiżu społecznego, lekceważyć bliźniego, jego trosk i potrzeb oraz odrzucać miłość, która sama pcha się w nasze ręce. Dlaczego? Otóż w pogoni za karierą tracimy nieraz to, co najważniejsze: szczęście rodzinne i spokój ducha. Dlatego należy zachować umiar i dystans we wszystkim, cokolwiek się robi.

To wspaniała, tajemnicza, doskonale przemyślana, emocjonująca powieść, gdzie każdy składnik ma jasno określony cel. Posiada w sobie nutkę kryminału, thrillera, romansu, powieści obyczajowej, doprawione szczyptą pikanterii. Idealna propozycja dla każdego czytelnika bez względu na wiek, płeć czy gust czytelniczy. Wciąga i absorbuje do samego końca. Gorąco polecam!

***

ps.   Chcesz wygrać ''Cienie przeszłości''? Zapraszam do konkursu: KLIK


*** 
Oficjalna strona Edyty Świątek: klik
Wydawnictwo Replika.
 

wtorek, 22 lipca 2014

Jeszcze nic straconego


Kobiety z odzysku
Izabella Frączyk   


Wydawnictwo: Poligraf
liczba stron: 312
ocena: 4+/6










    Czy życiem rządzą przypadki, czyste zbiegi okoliczności? A może są to jedynie konsekwencje naszych czynów? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie zawiłych perypetii głównych bohaterek książki "Kobiety z odzysku" Izabelli Frączyk.

Felicja, Małgorzata i Zuzanna to trzy serdeczne przyjaciółki. Poznały się w nietypowych dla siebie okolicznościach. Każda przeżyła osobistą tragedię, która boleśnie odcisnęła na niej swoje piętno. Felicja niedawno straciła męża i dziecko, Gosia przypadkiem dowiedziała się, że jej małżonek jest bigamistą, zaś Zuza rozwiodła się, kiedy tylko odkryła, że ukochany dobierał się do jej upośledzonej siostry bliźniaczki. Aby zapomnieć o wszystkich swoich troskach i problemach cała trójka wyjeżdża na wakacje do Egiptu. Na miejscu doświadczają wielu atrakcji i niespodzianek. Jakich? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać ''Pokręcone losy Klary'', debiutancką powieść Izabeli Frączyk, która zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Dlatego tym razem skusiłam się na kolejną książkę autorki utrzymaną w podobnym humorystycznym klimacie. Czy warto było? Uważam, że tak. To zabawna, pogodna i wciągająca komedia romantyczna. Co prawda fabuła jest dość mocno przerysowana i przewidywalna. Mimo to każdą kolejną scenę chłonęłam z ogromnym zainteresowaniem. Historia oscyluje wokół złożonych perypetii trzech głównych bohaterek. To dzięki nim całość nabiera kolorytu i wyrazistości. Felicja jest ambitną, wpływową panią mecenas, znaną i cenioną w swoim środowisku. Prowadzi własną kancelarię i wygrywa niemal każdą sprawę. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Gosia to spokojna, uporządkowana właścicielka kwiaciarni. Natomiast Zuza prowadzi własną firmę budowlano-remontową. Jej cięty język nieraz wpędza ją w kłopoty. Dziewczyny są dla siebie ostoją, opoką i podporą. Wspólnie próbują zregenerować się w pięknym, egzotycznym Egipcie. Z jakim to wyjdzie rezultatem? Oj będzie się działo niczym w emocjonującym kinie akcji. Sensacja goni sensację. Nie zabraknie szalonych wydarzeń związanych z przemytem, porwaniem, pościgami, tajemniczymi intruzami, walką o prawa rodzicielskie itp. Nie sposób wszystkiego wymienić. Jak w telenoweli kobiecy tercet będzie się zmagać z przeciwnościami losu i z miłosnymi rozterkami.

Język, jakim się posługuje się autorka jest bardzo prosty i łatwy w odbiorze. Zawiera szczyptę młodzieżowego slangu. Może nie każdemu taki styl przypadnie do gustu, gdyż wkomponowane gdzieniegdzie różne powiedzonka, odzywki i zwroty brzmią dość infantylnie np. bije na dekiel lub dałam sobie siana. Akcja jest żwawa, a wydarzenia sprawnie krzyżują się ze sobą. Bohaterowie w miarę rozwoju fabuły przeżywają coraz to ciekawsze przygody. Pisarka każdej postaci z osobna poświęciła odpowiednio dużo uwagi, dzięki czemu możemy dogłębniej ją poznać, zrozumieć i zaakceptować. Mam jedynie zastrzeżenia, co do niedorzeczności niektórych ich zachowań. Szczególnie dwa epizody rażą swoim absurdem, kiedy Gosia poznaje ''żonę'' swojego męża oraz podczas porwania Zuzy. W obu przypadkach kobiety zachowują niemal stoicki spokój zamiast z przerażeniem przeżywać nietypową sytuację, w jakiej się znalazły. To niby drobny szczegół, ale dla mnie bardzo istotny. Pomimo tego drobnego zgrzytu całość oceniam nader pozytywnie.

To ciepła, pełna humoru i optymizmu powieść o kobiecej solidarności mogącej przenosić góry. Uświadamia nam, jak ważna w życiu jest przyjaźń, miłość, wzajemna empatia, zrozumienie i spełnianie marzeń. Polecam wszystkim miłośnikom literatury obyczajowej oraz fanom autorki.

***
 
Oficjalna strona Izabelli Frączyk: klik

poniedziałek, 21 lipca 2014

Powrót do przeszłości


Z miłością jej do twarzy

Doherty Nicola


liczba stron: 400
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2014-07-02
Ocena: 5/6








  
       Wyobraź sobie, że dostajesz od losu drugą szansę, dzięki której możesz raz jeszcze przeżyć swoją wielką miłość? Jak ją wykorzystasz? Taka okazja trafiła się główniej bohaterce książki ''Z miłością jej do twarzy'' autorstwa Doherty Nicola.

Grudzień. Dwudziestokilkuletnia Zoe Kennedy mieszka w Nowym Jorku i pracuje jako ekspedientka w domu towarowym. Pewnego dnia jedna z jej klientek- urocza staruszka przypadkiem zostawia na ladzie portmonetkę. Zoe biegnie oddać zgubę. W podzięce starsza pani zdradza jej pewien sekret… ''jeśli w tym tygodniu przed świętami staniesz przed witryną i pomyślisz jakieś życzenie, dostaniesz to, czego pragniesz''. Dziewczyna nie wierzy w te wszystkie brednie, mimo to wraca wspomnieniami do swojego byłego chłopaka Dawida, przystojnego i utalentowanego lekarza, z którym przez niepotrzebną kłótnię rozstała się pół roku wcześniej. Pod wpływem impulsu prosi los o jeszcze jedną szansę. Na drugi dzień po szalonej, alkoholowej nocy z koleżankami Zoe budzi się w mieszkaniu Dawida…. sześć miesięcy wcześniej.

 ''Jak, do licha, do tego doszło? Próbuje wrócić myślami do poprzedniego wieczoru-albo do tego, co wydawało mi się wczorajszym wieczorem. (…) Zaraz, zaraz. Staruszka. Kazała mi pomyśleć życzenie, a ja zapragnęłam Dawida z powrotem. I teraz mamy lipiec, znów jesteśmy razem. Co oznacza, że … czy to możliwe?''

Jak to się stało? To jakieś czary, czy może podróże w czasie są możliwe? Czy Zoe ponownie zwiąże się z Dawidem? 

Twórczość Doherty Nicola miałam już okazję poznać podczas lektury ''Tylko się nie zakochaj'', którą wspominam nadzwyczaj entuzjastycznie, dlatego z żywym zainteresowaniem zabrałam się za bieżącą powieść. Czy warto było? Tak, bez wątpienia. Fabuła przywodzi na myśl film ''Powrót do przyszłości'', lecz zapewniam, iż jest znacznie bardziej nieszablonowa i oryginalna. Zoe nieoczekiwanie cofa się w czasie o pół roku, dzięki czemu ma szansę naprawić wszystkie błędy, jakie dotychczas popełniła. Znając przyszłość tym razem działa zacznie rozsądniej. Stara się być idealną dziewczyną dla Dawida zyskując jego zaufanie i szacunek. Bez marudzenia akceptuje jego gorączkowy harmonogram chirurga, zgadza się wynająć część swojego mieszkania jego bliskiemu koledze Maxowi i z przyklejonym uśmiechem na twarzy toleruje Jenny, jego najserdeczniejszą przyjaciółkę z dzieciństwa, która nie opuszcza go niemal na krok. Wykorzystuje również swoją wiedzę o tym, co się wydarzy w świecie mody, co będzie na topie, a co okaże się niewypałem. Dzięki temu w ciągu kilku dni otrzymuje od szefostwa prestiżową posadę Naczelnej Dyrektor do spraw Trendów. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem. Zaczynają się schody i komplikacje. Jakie? Zdradzę jedynie, będzie zabawnie, zaskakująco i romantycznie.

Dawno nie czytałam tak pozytywnie zakręconej historii. Lekkie, przyjemne pióro autorki wciąga czytelnika do świata teksu i nie pozwala oderwać się ani na moment. W zgrabny umiejętny sposób spacerujemy pomiędzy przeszłością i teraźniejszością, co daje zabawny wgląd do neurotycznego zachowania naszej bohaterki. Akcja toczy się miarowo, ale trochę brakowało mi dynamizmu w przedstawionych scenach. Mamy za to odpowiednią dawkę humoru i zaraźliwego optymizmu. Duży plus należy się także za sympatyczne i wiarygodne kreacje bohaterów. Wszyscy byli przedstawieni, jako normalni ludzie, którzy mają i wady i zalety. Zwłaszcza Zoe dopracowana jest do perfekcji. Łatwo się z nią utożsamić, a co za tym idzie zrozumieć jej decyzje. Jest  nieco skromna, trochę roztrzepana, bardzo wesoła, miła, pozytywnie nastawiona i szalenie ambitna. Śmiało można z nią wyjść na drinka do pobliskiego pabu, na spacer lub posiedzieć w domu na kanapie oglądając serial ''Plotkara''. Natomiast Dawid to w sumie szara postać. Nie jest złym mężczyzną, lecz jego pogoń za karierą i pragnienie lepszego życia sprawia, że nie widzi tych najbardziej oczywistych rzeczy. Jest jeszcze jedna osoba, którą polubiłam od samego początku, ale nie zdradzę, kto to taki. Uchylę jedynie rąbka tajemnicy pisząc, iż odegra nader istotną rolę w całej tej historii. Natomiast zakończenie jest nieprzewidywalne. Nie spodziewałam się, że pisarka obierze tak zaskakujący kierunek. Jestem pod wrażeniem jej pomysłowości.

Trudno w paru akapitach oddać wyjątkowość tej powieści. Trzeba ją samemu przeczytać. To przyjemna jak letni wietrzyk odskocznia i niezobowiązująca rozrywka. W piękny, błyskotliwy sposób pokazuje, że w życiu i w miłości nie wszystko układa się zgodnie z zaplanowanym wcześniej scenariuszem. Jednocześnie daje do myślenia i zachęca do refleksji nad pytaniem: Co byś zrobił gdybyś mógł cofnąć czas, z wiedzą, którą masz dzisiaj? Czy coś byś zmienił, naprawił lub zniszczył, czy może przeżył to samo raz jeszcze? Serdecznie polecam. Nie będziecie rozczarowani.

***
Wydawnictwo Pascal.

sobota, 19 lipca 2014

W szponach własnych marzeń


Grzeczna dziewczynka
Alina Białowąs

 
wydawnictwo: e-bookowo
data wydania: 2014
plik: PDF
ilość stron: 276
ocena: 5+/6








      Miłość czasami bywa ślepa jak kret i wyjątkowo odporna na prawdę, szczególnie w pierwszej fazie związku. Uczuciowe perypetie główniej bohaterki książki ''Grzeczna dziewczynka'' Aliny Białowąs stanowią najlepszy dowód na potwierdzenie tych słów.

Dwudziestopięcioletnia Karolina Wysocka wraca wspomnieniami do swojego ślubu z Filipem Gajewskim. Nie tak wyobrażała sobie ten dzień, ani swoje dalsze życie.

''Za każdym razem, gdy oglądam mój ślub na laptopie, głos zacina się w tym samym miejscu. Dlaczego tak się dzieje, nie wiem. Ale wiem, że gdybym to ja układała tekst przysięgi, zakończenie brzmiałoby: „...aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe aż do śmierci mojej miłości''.

Świeżo upieczona mężatka nie przypuszczała, że książę na białym koniu okaże się jedną, wielką pomyłką, która tylko złamie jej serce. Kim tak naprawdę jest Filip i co takiego strasznego zrobił, że Karolina chce o nim zapomnieć? Czy warto reanimować ich nieudane małżeństwo, czy może lepiej je pogrzebać chroniąc siebie przed cierpieniem?

Alina Białowąs to rodowita wrocławianka. Marzyła o zawodzie dziennikarki, ale życie napisało inny scenariusz. Zadebiutowała powieścią ''Galeria uczuć'', zaś obecnie na światło dzienne wyszła ''Grzeczna dziewczynka''.

Nie myślałam, że ta książka tak mocno mną wstrząśnie i wzbudzi tyle refleksji. Fabuła opowiada o losach dziewczyny uwikłanej w toksyczny związek. A miało być tak pięknie… Pewnego dnia Karolina poznaje Filipa, przystojnego, szarmanckiego mężczyznę po trzydziestce. Jest przekonana, że wygrała los na loterii, bo przecież mało kto zwraca uwagę na rudą, piegowatą i nieatrakcyjną bibliotekarkę? Niestety wkrótce okazuje się, że ukochany chłopak to zwykły manipulant i egoista. Umie tylko brać, nie dając niczego w zamian. Mimo to zaślepiona Karolina stara się go wybielać i usprawiedliwiać. Byłam przerażona jej naiwnością i głupotą. Bagatelizowała wszelkie niepokojące sygnały i ostrzeżenia najbliższych. Nic do niej nie docierało, jak grochem o ścianę. Wprost nie mogę uwierzyć, że taka inteligentna osoba zapomniała o szacunku do samej siebie. Aż krew się we mnie gotowała, kiedy patrzyłam, jak na każdym kroku usługiwała Filipowi i pokornie zgadzała się na wszystkie jego sugestie, plany i rozkazy. Autorka dobitnie pokazuje, jak wielki wpływ może mieć jeden człowiek na drugiego oraz boleśnie uświadamia, że ludzie, zwłaszcza despotyczni nie zmieniają się z biegiem czasu na lepsze, tylko jest z nimi coraz gorzej.

''Prawie wszyscy faceci się nie zmieniają. To my ich zmieniamy w naszej wyobraźni. Ubieramy w zalety, jak choinki bożonarodzeniowe w świecidełka, opasujemy te zalety łańcuchem naszej nadziei, a później dramatyzujemy, bo facet się nie zmienia i łańcuch nadziei opada, jak igiełki z choinki''.

Nie sposób oderwać się od tej powieści. Najbardziej podoba mi się gęsta aura tajemniczości i niejednoznaczność zarówno akcji, jak bohaterów. Każdy kryje w sobie wiele sekretów, tajemnic i niedomówień. Szczególnie zaintrygowało mnie przyzwolenie na ślub ze strony rodziców przyszłej pary młodej. Wcześniej kategorycznie sprzeciwiali się temu związkowi, aż nagle wszystko zmieniło się o 180 stopni. Dziwne to wszystko, spowite mgłą milczenia. Swoje szarady ma również babcia Karoliny, którą dręczy nieczyste sumienie. Jednak stopniowo odkrywamy poszczególne elementy układanki i dowiadujemy się, co zrobiła w swojej przeszłości i jakie były skutki tych działań.

''Grzeczna dziewczynka'' jest zdecydowanie dużo dojrzalsza niż debiutancka powieść pisarki. Narracja mimo trudnej tematyki cechuje się dobrym stylem i lekkością. Akcja jest spójna i logiczna, nie nuży nawet przez chwilę. Natomiast kluczowe postacie mają wyraziste charaktery i własny sposób widzenia świata. Każdy czymś się wyróżnia, budzi naszą sympatię bądź też skrajną antypatię. Niestety nie potrafiłam polubić Karoliny ani tym bardziej jej wybranka serca. Denerwowała mnie jej ślepota i uległość. Rozumiem, że przeżyła kiedyś miłosny zawód, nie oznacza to jednak, że od teraz powinna kurczowo trzymać się rękami i nogami nowego związku, który przynosi więcej szkód niż pożytku. O Filipie szkoda wspominać. Takich zadufanych w sobie dyktatorów należy jedynie wysłać w kosmos, bez prawa powrotu. Do gustu najbardziej przypadła mi Michalina, koleżanka Wysockiej. To jedyna osoba, która ma dobrze poukładane w głowie. Jeśli chodzi o zakończenie książki, to zostało przerwane w najciekawszym momencie, praktycznie w połowie dobrej akcji. Dlatego przypuszczam, że prawdopodobnie ukaże się kontynuacja, gdyż pozostało jeszcze mnóstwo niewyjaśnionych i niedokończonych wątków.

To ciekawy, bardzo poruszający, realistyczny ''do bólu'' obraz młodej dziewczyny uwikłanej w toksyczną relację z nieznoszącym sprzeciwu despotą. Dzięki tej lekturze możemy lepiej dostrzec pierwsze niepokojące symptomy w kwestiach damsko-męskich i w porę na nie reagować. ''To jednak prawda, czasami życie daje nam znaki, abyśmy przyjrzeli się temu w czym tkwimy i zastanowili się czy nie wyrządzamy sobie krzywdy''. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Z pewnością nie będziecie rozczarowani.

***

czwartek, 17 lipca 2014

Dlaczego ja?


Za jakie grzechy?
Anna Karpińska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014-07-10
Liczba stron: 456
Ocena:
5/6







      Życie jest pełne wzlotów i upadków, dobrych i złych chwil. Niekiedy jak Syzyf toczymy z mozołem pod górę swój głaz walcząc resztami sił z przeciwnościami losu. W podobnej sytuacji znalazła się główna bohaterka książki ''Za jakie grzechy?'' Anny Karpińskiej.

Dwudziestodziewięcioletnia Alina Dobrowolska od pięciu lat mieszka we wrocławskiej klitce i wspólnie z najlepszą przyjaciółką Moniką prowadzi gabinet psychoterapeutyczny. Nie utrzymuje bliskich kontaktów z rodziną, od kiedy jej narzeczony Miłosz uciekł sprzed ołtarza zostawiając zszokowaną pannę młodą dla jej siostry Aldony. Ten nieszczęsny epizod zburzył wszystko: względny spokój, stabilizacje, poczucie bezpieczeństwa i wiarę w miłość. Dziewczyna nie potrafi już nikomu zaufać. Wszystkich potencjalnych adoratorów odprawia z kwitkiem, gdy tylko zaczynają wspominać o małżeństwie. Niespodziewanie umiera wuj Stach, z którym Alina była bardzo zżyta. Zgodnie z jego ostatnią wolą dostaje do spółki z Tomaszem, (mężczyzną spowinowaconym z ciotką) pokaźny majątek: drukarnię, dom i pieniądze. W międzyczasie zgłasza się do niej Piotr- pacjent, który twierdzi, że jest uciekającym panem młodym (już trzy razy uciekł sprzed ołtarza). W tych okolicznościach naprawdę trudno zachować profesjonalny dystans. Wracają wspomnienia traumy, którą z takim trudem niedoszła mężatka usiłowała zamieść pod dywan. Jak dalej potoczą się losy Dobrowolskiej? Czy dojdzie do porozumienia z Tomaszem i zgodnie będą zarządzać dobytkiem nieżyjącego wujka? Jak zakończy się terapia z Piotrem? Czy jego nietypowy problem ma jakiś podtekst?

Anna Karpińska to absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Uczyła studentów, była dziennikarką, wydawała książki, prowadziła firmę zajmującą się szkoleniami i wdrażaniem systemów jakości. Zadebiutowała powieścią "Chorwacka przystań", następnie napisała ''Pozwól się uwieść'' oraz ''To wszystko przez Ciebie''.

Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mnie poruszy. Już pierwsze sceny były jak uderzenie w splot słoneczny.

''Tato przekazał moją dłoń. Spojrzałam na Miłosza, ale zamiast podziwu zobaczyłam w jego oczach popłoch.  – Przepraszam cię, Alinko, ale nie mogę…''

Autorka rozpoczęła mocnym akcentem przywołując traumatyczne wspomnienia rozpaczy, zdziwienia i całkowitej porażki niedoszłej panny młodej. Okazuje się, że narzeczony zakochał się w jej siostrze, i będzie miał z nią dziecko. Czy może być coś gorszego? Jak pozbierać się po takiej gehennie? Koszmar! Ale najbardziej w tym wszystkim zbulwersowała mnie znieczulica rodziców. Ich egoistyczne podejście do sprawy było wręcz skandaliczne. Zapatrzeni w starszą córkę niemal natychmiast urządzili jej ślub na pogorzelisku poprzedniego. Czy nie można było dla przyzwoitości odczekać kilka miesięcy? I jeszcze na dodatek wymagali od Aliny rodzinnej atmosfery, serdeczności i przywiązana. Szczyt hipokryzji. Nie dziwi mnie zatem, że ograniczyła swoje stosunki z rodziną do minimum. Jedyne oparcie znalazła w bezdzietnym wujostwie, którzy traktowali ją jak własną córkę. To im się zwierzała ze wszystkich swoich zmartwień, trosk i problemów. Po ich śmierci zgodnie z warunkami testamentu wraz z Tomkiem zajęła się domem, finansami i firmą, lecz tu zaczynają się schody. Niestety ciężko utrzymać zgodne stosunki z nowym współwłaścicielem. Jak dalej potoczyły się ich relacje? Zdradzę tylko-było zaskakująco.

Wątek miłosny jest, ale bardziej życiowy i raczej nie polega na słodzeniu. W życiu główniej bohaterki pojawia się wielu mężczyzn. Do każdego z nich coś czuje, ale nie potrafi zaangażować się całym sercem. Dotkliwie zraniona ucieka niczym płocha sarenka na wzmiankę o ślubie. Czy mimo to znajdzie  się ktoś, kto przełamie jej opór i strach?

Fabuła ukazuje wydarzenia teraźniejsze na przemian z retrospekcją. Dzięki temu mamy dokładniejszy wzgląd w życie Aliny od momentu przebiegu niedoszłej ceremonii zaślubin aż po dalsze aspekty jej życia: obrona pracy magisterskiej, załapanie się na drugi fakultet, znalezienie pracy, własny biznes, nowe znajomości, podróże, choroba, śmierć krewnych, przejęcie spadku etc. Wszystkie te perypetie i dramatyczne przeżycia zgrabnie przeplatają się ze sobą tworząc mocny fundament dla aktualnej historii, w której także nie brak atrakcji. Mamy tajemniczego pacjenta uciekającego sprzed ołtarza oraz pewne finansowe machlojki prowadzące drukarnię w niebotyczny stan zadłużenia. W obu przypadkach czekają nas nie lada niespodzianki. Jakie? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Pisarka nie oszczędza swojej bohaterki. Daje jej zaznać gorycz, smutek, rozczarowanie, bezsilność oraz łzy. Nieszczęścia, jakie doświadcza są jakby żywcem wyjęte z realnego świata, nie ma tu mowy o wrażeniu ''sztuczności'', czy działaniach pod publiczkę, co uważam za ogromny plus. Do gustu przypadł mi także prosty i lekki styl pisania, pozbawiony zbyt rozległych opisów miejsc lub krajobrazu. Bohaterowie nakreśleni są mocną, wyraźną kreską, to ciekawe osobowości, ludzie, z którymi łatwo się identyfikować. Brakowało mi jedynie Aldony, która notabene zginęła w tle. Szkoda, ponieważ chciałam poznać jej stanowisko i punkt widzenia na wiele spraw. Z kolei zakończenie sugeruje kontynuacje. Mam nadzieję, że faktycznie się ukaże, bowiem finał pozostawia za sobą wiele znaków zapytania.

To ciekawa, wciągająca, dobrze napisana powieść obyczajowa. Przedstawia obraz kobiety zmagającej się zarówno z demonami przeszłości jak i teraźniejszości, które atakują wewnętrzny spokój. To również nieustanna walka o siebie, swoje szczęście i o zachowanie równowagi emocjonalnej. Czas spędzony przy tej lekturze z pewnością nie będzie czasem straconym. Serdecznie polecam.


***
Fan page Anny Karpińskiej na Facebooku: klik
  Wydawnictwo Prószyński i S-ka.

wtorek, 15 lipca 2014

Niewinna skandalistka


Próba honoru
Nicola Cornick 

 
Wydawnictwo: Mira/ Harlequin
Liczba stron: 368
Premiera: 11.06.2014
Ocena: 5/6









      W dawnych czasach honor był wartością niepodważalną, pojęciem moralnym, bliskim godności. Wiązał się zazwyczaj z przynależnością do określonej klasy społecznej. Jednak honor nie jest czymś niezmiennym, danym raz na zawsze, gdyż łatwo można go splamić bądź stracić. I co wtedy? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie książki ''Próba honoru'' Nicola Cornick.

Anglia, okres regencji. Panna Alice Lister kiedyś była zwykłą służącą u ekscentrycznej damy, lecz po jej śmierci ku oburzeniu socjety Yorkshire odziedziczyła dość pokaźną fortunę. Obecny status przyciąga wszystkich dżentelmenów mających tytuł, lecz nieposiadających grosza przy duszy. Dziewczyna subtelnie acz stanowczo odmawia wszystkim kandydatom starającym się o jej względy. Wśród nich jest także lord Miles Vickery, bohater wojenny pracujący dla ministerstwa spraw wewnętrznych, zarazem przyszły markiz Drummond na skraju bankructwa. Swego czasu także zabiegał o względy Alice, jednak porzucił ją dla dziedziczki rodzinnej fortuny. Teraz na nowo uderza w konkury, ale napotyka na zdecydowaną odmowę. W zaistniałej sytuacji nieokrzesany lord posuwa się do szantażu, który w oczach władzy i społeczeństwa pokazałby pannę Lister w niekorzystnym świetle. Co z tego dalej wyniknie? Czy w obronie swojego dobrego imienia Alice zgodzi się na matrymonialną ofertę Milesa?

Nicola Cornick urodziła się w Yorkshire w Anglii, przez kilka lat pracowała w administracji uniwersyteckiej. Jest autorką wielu romansów historycznych, które obfitują w skandale, tajemnice i szachrajstwa. To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki i mam nadzieję, że nie ostatnie. Zanim podzielę się moimi wrażeniami, jako ciekawostkę dodam, że ''Próba honoru'' nosiła wcześniej tytuł: "Niewinna Skandalistka". Na dodatek stanowi część trylogii. Trochę mnie to zaskoczyło, ale na szczęście fabuła nie zawiera żadnych nawiązań do swojej poprzedniczki, ani nie posiada żadnych niejasnych wątków, dlatego można ją czytać bez znajomości pierwszego tomu.

Nie przypuszczałam, że ''Próba honoru'' tak bardzo mi się spodoba. W ciągu kilku chwil oderwała mnie od rzeczywistości i przeniosła w czasie do XIX wiecznego Londynu, gdzie poznajemy dwie silne osobowości: pannę Alice, byłą służkę, która nieoczekiwanie dostaje posag po zmarłej starszej damie oraz lorda Vickery, dla którego prawość i uczciwość charakteru to pojęcia obce. Oboje znajdują się w niekomfortowej dla siebie sytuacji. Ona, dopuściła się niecnego występku, za który może pójść do więzienia. On, znajduje się skraju bankructwa, zatem podstępem chce dostać ciało i majątek Alice. W zaistniałych okolicznościach decydują się na ślub. Istnieje jednak jedna mała przeszkoda ustanowiona przez nieżyjącą lady Membury. Zgodnie z jej oczekiwaniami przyszły mąż panny Lister pod czujnym okiem prawników przez trzy miesiące musi zachowywać się z nieskazitelną uczciwością i absolutną prawdomównością nie tylko w stosunku do swojej narzeczonej, ale także wobec wszystkich. Czy Miles, wprawny, pozbawiony skrupułów manipulator sprosta temu zdaniu? Autorka świetnie wykreowała kluczowe postacie. Są niezwykle realne, prawdziwe, nadają książce cały urok. Z uśmiechem na twarzy śledziłam ich słowne potyczki. Między nimi iskrzyło od dawna, chociaż zgodnie twierdzili, że chodzi tylko o pieniądze i reputacje. Prowadzili przeciwko sobie własną grę, w której chcieli odnieść jak najwięcej korzyści. Z jakim to wyszło rezultatem? Czy osiągnęli wzajemny kompromis? Zdradzę tylko, było słodko, gorzko, namiętnie i zaskakująco.

Podoba mi się świetny styl pisania autorki: lekki, prosty, zarazem barwy i plastyczny. Akcja toczy się na początku XIX wieku, gdzie wszelkie konwenanse i obyczaje arystokracji angielskiej są ważnym jej elementem. Nie zabraknie też odrobiny sensacji, kryminału, wymyślnej intrygi, rodzinnych sekretów i skandali. Sceny miłosne nakreślone z takim żarem, że aż czuć ich gorącą atmosferę. Wspomnę jeszcze o estetyce wydania tej książki. Atrakcyjna graficznie i niezwykle trwała twarda oprawa czyni z niej coś więcej niż banalny, tani romans.

Nicola Cornick brutalnie odsłania okrucieństwo i arogancję szlachetnie urodzonych. Pokazuje, jak bardzo podwójna jest moralność oraz, że pieniądz stanowi jedynie element transakcji wymiennych. Nic poza tym się nie liczy. Dla wielu z ludzi z wyższych klas społecznych obawa przed skrajnym ubóstwem i społeczną banicją jest silniejsza aniżeli miłość i konwenanse. To smutne wyrzec się uczuć do ukochanej osoby na rzecz dóbr materialnych.

Oprócz szeroko rozwiniętego wątku miłosnego mamy również ciekawie zawiązany spisek, który wprowadza chaos i poczucie realnego zagrożenia. Ten aspekt ewidentnie pokazuje jak pokrętna i skomplikowana jest ludzka natura. Wszelkie kłamstwa i oszustwa podane wprost na tacy często pozostają niewidoczne dla naszego umysłu.

Rewelacyjny romans historyczny napisany zgodnie z najlepszymi regułami gatunku. Dostarczył mi wielu niezapomnianych emocji i wrażeń. Ma w sobie coś, co przyciąga i absorbuje. Polecam wszystkim, którzy chcą wyruszyć w historyczną podróż w czasie oraz tym, którzy lubią historie miłosne ze szczyptą skandalu i opowieści z tajemnicą rodzinną. Satysfakcja gwarantowana.


***
Wydawnictwo Harlequin/Mira

poniedziałek, 14 lipca 2014

Grecka przystań



Szczęście all inclusive
Krystyna Mirek


Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Filia
Ocena: 5+/6









''Szczęście czasem jest na wyciągnięcie dłoni, ale bywa, że trzeba po nie wyruszyć aż do Grecji''. Ktoś ma ku temu jakieś wątpliwości? Zapraszam zatem do zapoznania się z najnowszą powieścią Krystyny Mirek zatytułowaną "Szczęście all inclusive".

Żyjemy w ciągłym biegu, ciągle mamy coś do zrobienia, dlatego warto od czasu do czasu zafundować sobie krótkie wakacje, odetchnąć, wyciszyć myśli i nabrać dystansu do wielu spraw lub spojrzeć na nie z innej perspektywy. Do takiej konkluzji doszli również główni bohaterowie książki: Beata, która od wielu lat tkwi w szponach toksycznego związku, Oliwia i Jakub- świeżo upieczone narzeczeństwo, Alina, mama kilkuletniego Franka z zaburzeniami ADHD oraz energiczna Agnieszka, która żyje tu i teraz nie martwiąc się o jutro. Wszyscy spotykają się w luksusowym hotelu na Krecie. W ciągu kilku kolejnych dni w życiu każdego z nich następują przełomowe zmiany. Jakie? Nic nie zdradzę! Tego musicie dowiedzieć się sami.

Z twórczością Krystyny Mirek miałam okazje obcować podczas lektury ''Miłość z jasnego nieba'', którą wspominam nadzwyczaj entuzjastycznie. Pomimo tego z dużą dozą nieufności zabrałam się za bieżącą powieść. Dlaczego? Otóż nie przepadam za korowodem bohaterów, ponieważ zazwyczaj przyprawiają mnie o zawrót głowy. Niemniej jednak troszkę wbrew sobie postanowiłam dać szansę tej książce. Czy żałuje? Po tysiąckroć-NIE! Jak ja w ogóle mogłam zwątpić w talent autorki? Przepraszam i kajam się z tego powodu. "Szczęście all inclusive" jest jak ptasie mleczko, z każdym kolejnym kęsem pragnie się go coraz więcej. Fabuła sama w sobie nie jest może jakoś szczególnie odkrywcza, mimo to absorbuje z każdej strony. Mamy grupę różnorodnych osób, których los rzucił na piękną, grecką wyspę. Nikt nawet nie przypuszcza, że w tym miejscu odsłonią się ich wszelkie wady, słabości i utajone pragnienia. Krystyna Mirek jest doskonałą obserwatorką i trafną komentatorką rzeczywistości. Z niebywałą lekkością i swadą porusza szereg istotnych problemów, z którymi na co dzień borykają się niektórzy ludzie np. uwrażliwia nas na zaniedbywanie dziecka przez wiecznie zapracowanych rodziców, pokazuje konsekwencje związku z partnerem prowadzącym pasożytniczy tryb życia, jak również uświadamia, co tracą kobiety skupione tylko i wyłącznie na rozwoju kariery zawodowej. To tyko kilka przykładów z licznej listy wartościowych przesłanek.

Autorka ma niesamowicie lekkie pióro, potrafi stosować żywe, plastyczne opisy. Słowami namalowała niezwykły obraz Grecji, iż miałam wrażenie, że znam osobiście to miejsce. Wystarczyło tylko kilka sekund, abym oczyma wyobraźni zobaczyła luksusowy hotel, niebiańskie plaże, gaje oliwne oraz poczuła gorące słońce i orzeźwiającą morską bryzę. Niesamowite wizualne doznania.

Mimo początkowej niechęci zżyłam się z każdym bohaterem z osobna. Pisarka poświęciła im odpowiednią ilość miejsca i uwagi. Na dodatek wszyscy wyróżniają się barwną osobowością, charakterem i stylem bycia, dzięki czemu nie sposób nikogo pominąć, czy zapomnieć. Wszelkie przeskoki pomiędzy ich perypetiami są subtelne i powiązane. Mimo całej zawiłości nie gubiłam się w treści ani w akcji. Najbardziej polubiłam Beatę oraz Jakuba. Oboje byli w bardzo nieciekawej sytuacji uczuciowej, dlatego z całych sił trzymałam za nich w kciuki, aby zrozumieli, że kochać- to nie tylko dawać, ale i przyjmować.

Dzięki tej książce miałam także okazję zajrzeć za kulisy pracy obsługi hotelowej i przekonać się, jaki to ciężki kawałek chleba oraz co czują pracownicy, gdy ktoś patrzy na nich przez pryzmat władzy, pieniędzy i zawodowych aspiracji.

Powieść napisana błyskotliwie, lekko, z nutą ciepłego humoru. Akcja z każdą stroną niebywale przyśpiesza. Zaskakuje i ciągle powstaje coś nowego. Wszelkie znajdujące się tu uczucia, emocje i pragnienia są wiernym odzwierciedliłem natury człowieka. Nie brak akcentów pełnych nadziei, optymizmu i wiary.

Po co wydawać niebotyczne sumy pieniędzy na wycieczkę do Grecji skoro można praktycznie za grosze, w domowym zaciszu poczuć gorącą grecką atmosferę pachnącą przyjaźnią, miłością i szczęściem? Zapraszam do raju. Satysfakcja gwarantowana.

***
Oficjalna strona Krystyny Mirek: klik
Blog autorki: klik 
Fan page autorki na Facebooku: klik

niedziela, 13 lipca 2014

Toksyczna miłość


PIĘKNA KATASTROFA
Jamie McGuire 

 
tytuł oryginału: BEAUTIFUL DISASTER
Gatunek: new adult
tłumaczenie: Agata Karolak
liczba stron: 464
data wydania: 2 lipca 2014
Wydawca: Albatros
Ocena: 6/6






    Czuliście kiedyś obsesyjną chęć posiadania danej książki? Bo ja tak. Kiedy tylko przeczytałam intrygujący blurb ''Pięknej katastrofy'' Jamie McGuire, szalałam niczym lwica w klatce krzycząc w myślach- muszę TO mieć! Na szczęście dzięki cudzej wspaniałomyślności otrzymałam możliwość zapoznania się z tą pozycją. Czy warto było? Zanim podzielę się moimi wrażeniami przedstawię pokrótce fabułę.

Dziewiętnastoletnia Abby Abernathy wraz z najlepszą przyjaciółką Americą rozpoczyna naukę w college. Ma nadzieję, że z dala od rodzinnego miasta zapomni o bolesnej przeszłości i wyrzuci z pamięci własną, mroczną, głęboko skrywaną tajemnicę. Swoim wyglądem oraz zachowaniem stara się nikomu nie rzucać w oczy. Pewnego dnia wspólnie ze znajomymi uczestniczy w pokazach nielegalnych walk. To właśnie wtedy po raz pierwszy spotyka Travisa Maddoxa {pseud. Wściekły pies}- seksownego, wytatuowanego, uniwersyteckiego podrywacza, w którym podkochują się wszystkie dziewczyny. Chłopak jest dokładnie tym, czego Abby za wszelką cenę pragnie unikać, dlatego stara się trzymać go na dystans. W rezultacie efekt jest odwrotny od zamierzonego. Travis zaintrygowany odpornością dziewczyny na jego urok postanawia ją zdobyć poprzez absurdalny zakład:

'' -Trudno mi uwierzyć, że dostajesz cios tylko wtedy, kiedy na to pozwalasz.
-Chcesz się założyć, Abby Abenathy?- Oczy mu rozbłysły.
Uśmiechnęłam się.
-Dobrze. Idę o zakład, że Hoffman cię uderzy.
-A jeśli nie? Co wygram? (…)
Travis wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Jeśli ty wygrasz, przez miesiąc nie będę uprawił seksu.
-Ale jeśli ja wygram, będziesz musiała przez miesiąc ze mną mieszkać''.


Co wyniknie z tej konfrontacji? Kto wygra, a kto przegra? Czy to początek nadchodzącej katastrofy, czy może czegoś pięknego?

Mam ochotę krzyczeć, płakać i śmiać się z radości jak po udanej randce z wymarzonym mężczyzną. Przeczuwałam, że moja kobieca intuicja mnie nie zawiedzie. ''Piękna katastrofa'' jest wyjątkowa w każdym calu. Nie dziwi mnie fakt, że na jej punkcie oszalały młode Amerykanki, bowiem ja także jestem nią oczarowana. Dawno nie czytałam tak głębokiego, porywającego romansu. Nie raz przyłapywałam się na tym, że z nadmiaru emocji nieświadomie wstrzymuje oddech, albo z nerwów przygryzam wargę.

Historia na pozór wydaje się banalna i schematyczna. Nic bardziej mylnego. Mamy niby grzeczną dziewczynę i złego chłopca, lecz w rzeczywistości nic nie jest takie proste i oczywiste, jakby się początkowo mogło wydawać. Rzecz jasna punktem zapalnym fabuły jest szalony zakład Travisa i Abby. Zapewne większość osób domyśla się, kto w tej grze będzie zwycięzcą, a kto przegranym. Między parą bohaterów od samego początku iskrzy aż miło. Autorka znakomicie nakreśliła wyraziste, wielowymiarowe postacie, w tym szczególnie uchwyciła ich prawdziwość charakterów, uczuć i złożoność relacji. Abby to fajna, sympatyczna dziewczyna, ale nie bez wad. Drażniła mnie jej lekkomyślność i wewnętrzne rozdarcie. Ale z drugiej strony, naznaczona piętnem córki człowieka skończonego była przekonana, że wchodząc w związek z Travisem ponownie będzie musiała stoczyć walkę z demonami przeszłości. Dlatego po części rozumiałam jej chaos emocjonalny i huśtawkę nastrojów. Z kolei Travis to młody, dobrze zbudowany, piekielnie przystojny i czarujący mężczyzna na widok którego miękną kolana (i nie tylko), a umysł krzyczy: uciekaj gdzie pieprz rośnie! Bierze udział w nielegalnych walkach, jeździ na motorze i ma wokół siebie pełno panienek, które przewijają się przez jego mieszkanie niczym drzwi obrotowe. Ponadto często bywa zaborczy, zazdrosny, porywczy i impulsywny. Nie potrafi radzić sobie z uczuciami. Zwłaszcza Abby była dla niego jedyną niewiadomą, której nie mógł kontrolować. Bez niej szalał, była jego słabością.

''To niebezpieczne pragnąć kogoś tak bardzo. Ty próbujesz go ratować, a on ma nadzieję, że ci się uda. To katastrofa''

Czy ten toksyczny związek ma szansę na przetrwanie? Jak poradzić sobie z wybuchowym temperamentem i agresją ukochanego? Niekiedy byłam przerażona gwałtownym zachowaniem Travisa. Żaden facet nie mógł nawet spojrzeć na Abby, bo inaczej dostawał solidne manto. Natomiast kiedy coś szło nie po jego myśli wyładowywał złość demolując mieszkanie bądź rzucał się w wir innych ''rozrywek''. W tym przypadku mogłoby się wydawać, że tej mąki chleba nie będzie, mimo to Jamie McGuire pokazała i udowodniła, że namiętny związek dwojga zakochanych w sobie ludzi może przerodzić się w coś stałego i pięknego. Trzeba tylko umieć go utrzymać, doceniać, wspierać, iść na kompromisy i pielęgnować.

...
Oprócz głównego wątku fabularnego mamy również szereg innych pobocznych wydarzeń, które zgrabnie zostały połączone w spójną całość. Czekają nas nie lada atrakcje: kłótnie, nieporozumienia, rozstania i powroty, trójkąt miłosny, krwawe walki, zwariowane imprezy, niepokojące wyprawy do Vegas, hazard, gorący seks, konfrontacja z demonami przeszłości, odkrywanie rodzinnych tajemnic, pożar, układy z mafią itp. Jak widać sporo się dzieje.

Styl autorki jest lekki. Przyjemny w czytaniu, zrozumiały, bez zbędnych opisów czy udziwnień. Akcja trzyma w napięciu, wciąga i absorbuje do samego końca. Zakończenie ewidentnie sugeruje, że nie należy spodziewać się kontynuacji. Mimo to z informacji znalezionych przeze mnie w sieci wynika, że ukaże się ta sama historia, ale opowiedziana z punktu widzenia Travisa. Ciekawy pomysł. Mam nadzieję, że jego realizacja będzie równie dobra. Na koniec wspomnę jeszcze o okładce. Przykuwa wzrok, choć nie rozumiem, dlaczego wewnątrz słoika znajduje się motyl zamiast… gołąbek, który o wiele bardziej nawiązuje do treści tej historii. Jako ciekawostkę dodam, że opcję na prawa do ekranizacji tej powieści nabył Warner Bros. Wspaniała wiadomość!

To INTENSYWNA, NIEBEZPIECZNA, UZALEŻNIAJĄCA powieść o przyjaźni i trudnym życiu, a równocześnie studium wielkiej, namiętnej miłości rozwijającej się wbrew rozsądkowi i logice. Działa jak narkotyk, ale za to nie ma skutków ubocznych. W życiu bym nie przypuszczała, że skradnie moje serce, zawładnie umysłem i przejmie kontrolę nad duszą. Brak mi słów by wyrazić to, co czuję. Bez wątpienia jest jedną z lepszych pozycji w swoim gatunku. Gorąco polecam!

***
Wydawnictwo Albatros.

sobota, 12 lipca 2014

Wywiad z Wiolettą Sawicką

nieidentyczna
1. Czym jest dla Pani pisanie?


Pisanie jest dla mnie przede wszystkim ogromną potrzebą. To niesamowite uczucie kiedy siadam do komputera i moi bohaterowie robią ze mną co chcą. Pisanie to również moja terapia, którą zafundowałam sama sobie po doświadczeniach emigracji. Teraz, po dwóch latach  odkąd jestem w Polsce, mogę powiedzieć, że owo pisanie mnie wyzwoliło i chyba pomogło znaleźć nową drogę w życiu.

2. Jakie książki czytuje Pani najchętniej? Czym kieruje się Pani w ich doborze? Może mogłaby Pani zdradzić ulubione tytuły lub autorów.


 Bardzo lubię powieści obyczajowe i sensacyjne. Chętnie sięgam po polskich autorów. A wybór lektury w dużej mierze zależy od mojego nastroju i sytuacji. Kiedy jest mi źle, wybieram coś optymistycznego . Dobrze się bawię czytając „dawną” jeśli mogę tak powiedzieć Szwaję. Z polskich autorów moją faworytką jest Maria Nurowska. Jej „Nakarmić wilki” połknęłam jednym tchem. A jeśli chodzi o zagranicznych twórców, to prym wiodą pisarze ze Szwecji:  H. Mankell, C. Lackberg. S. Larsson.  Lubię też powieści K. Hosseiniego. „Tysiąc wspaniałych słońc” i „Chłopiec z latawcem” skradły mi serce.

3. Proszę dokończyć zdanie: "Dobry pisarz to..."

…to taki pisarz, od którego książki nie można się oderwać, którą się pamięta i do której wraca.

Karolina
1. Czy wyjazd do Szwecji i życie tam w jakikolwiek sposób wpłynęło na książkę, którą Pani napisała?


Moje życie w Szwecji nie było udane. Nie mam tu na myśli jego strony ekonomicznej, a moją wewnętrzną. Pod względem bytowym, przez pięć lat żyłam jak w bombonierce, ale też przez pięć lat nie było chyba dnia, którego bym nie przepłakała. Z tęsknoty, poczucia wyobcowania, utraty pracy która była moją pasją w Polsce, przyjaciół, części rodziny.   Swoją emigrację okupiłam depresją. Kiedy zdecydowałam się na powrót do Polski,  byłam na emocjonalnym dnie. Właśnie w takim najgorszym momencie życia spotkałam moją koleżankę Kasię Enerlich. To ona poradziła mi „Pisz książkę, zacznij już dziś”. Tak zrobiłam. Z każdym napisanym rozdziałem, wracała moja chęć do życia, a ja stawałam się kimś innym. Dlatego śmiało mogę  powiedzieć, że to czego doświadczyłam w Szwecji, co przeżyłam spowodowało, że zaczęłam pisać. 

2. Czy to jakie książki Pani czyta wpłynęło na Pani twórczość?

W jakimś sensie tak. Ktoś mi kiedyś powiedział, że każda napisana książka jest sumą książek przeczytanych. Może to i racja. Jednak w przypadku „Wyjdziesz za mnie kotku?”,  była to bardziej moja potrzeba. Ale tak na marginesie, nie nazwałabym tego twórczością, tylko pierwszą książką którą napisałam.

3. Czy pomysł na książkę kiełkował w Pani głowie już w Szwecji, czy powrót do Polski tak na Panią podziałał? :)
 
Ta potrzeba pisania tkwiła gdzieś we mnie od dawna. Marzyłam, że kiedyś będę pisać książki, ale brakowało mi właściwego impulsu.  Widocznie musiałam przeżyć to co przeżyłam, aby przyszedł ten moment że zaczęłam pisać. Coś  w tym jest, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Może ta moja emigracja była właśnie po to, abym odkryła swoją nową drogę i trochę też nową siebie. To zupełnie tak, jakbym narodziła się na nowo.

Outagetme
1.  W "Wyjdziesz za mnie, kotku?" bohaterka odrzuca zaręczyny, bo nie jest gotowa na małżeństwo z tym konkretnym mężczyzną? Czym dla pani jest to sakramentalne "tak" i czy człowiek kiedykolwiek jest na nie gotowy?


Anna, moja bohaterka, odrzuca pierwsze oświadczyny, bo chce się upewnić, czy u boku takiego mężczyzny znajdzie swoje szczęście. Myślę że jest to odwaga z jej strony i siła charakteru. Dla mnie sakramentalne „tak” jest decyzją na całe życie. Oczywiście nigdy nie wiadomo, co owo „tak” nam przyniesie. Inaczej patrzy się na związek jak się ma dwadzieścia lat, a inaczej jak czterdzieści. Ja swoje „tak” powiedziałam dwadzieścia pięć lat temu i nie żałuję. Choć wiem, że nie byłam na to gotowa. Miałam dziewiętnaście lat, a mój przyszły mąż dwadzieścia jeden. Widocznie  byliśmy sobie pisani, bo przetrwaliśmy różne kryzysy, zakręty losu, ale z każdego oboje wychodziliśmy silniejsi. Nie wymienialiśmy się na lepsze modele. Naprawialiśmy to, co było do naprawienia. Teraz oprócz miłości, łączy nas prawdziwa przyjaźń i zaufanie. Dla mnie to podstawa związku.

2. Czy ma już Pani pomysł na kolejną powieść? A może już się pisze? :)

Właśnie kończę pisać drugą część „Wyjdziesz za mnie, kotku?”, bo pierwsza nie jest  zamknięta. Anna chce przecież odnaleźć ojca. Trochę namieszałam w życiu moich bohaterów. A może nie ja, tylko złośliwy los i sieć kłamstw które osaczyły moją bohaterkę? Jeszcze dwa rozdziały i koniec. Potem część trzecia, bo tyle zaplanowałam, prowadząc moich bohaterów przez meandry życia. Kolejne powieść? Mam pomysł na kilka.

3. Pani powrót z emigracji okazał się bardzo owocny, mowa oczywiście o książce. Jednak nie żałuje Pani czasem tej decyzji?

Nie wiem, czy okazał się bardzo owocny, bo nie mam pojęcia czy moja książka spodoba się na tyle czytelniczkom, żeby chciały po nią sięgnąć. Czy nie żałuję? Czasem tak, czasem nie. To nie była łatwa decyzja, zwłaszcza, że mój mąż wciąż mieszka w Szwecji i widujemy się co jakiś czas.   Życie na emigracji nie jest łatwe. Po pierwszym szale lepszej ekonomii i standardzie życia, przychodzą rozczarowania. Owszem niektórzy radzą sobie z tym nieźle i nie wracają, ale ja widocznie mam inną wrażliwość. To mąż powiedział mi, że woli abym była szczęśliwa w Polsce, niż załamana w Szwecji. Ale myślę , że zawsze już pozostanę w rozkroku między Szwecją a Polską. Spędziłam tam pięć lat, które w jakiś sposób wywarły wpływ na moje życie. Wróciłam, bo tu w Polsce mimo że biedniej to o wszystkim mogę powiedzieć, że jest moje.

Anne18
1. Ma Pani do czynienia z dziennikarstwem radiowym, prasowym, a przez moment nawet telewizyjnym. Proszę krótko opisać różnice między poszczególnymi rodzajami dziennikarstwa z Pani perspektywy.


Najbliższe jest mi dziennikarstwo radiowe, bo poświęciłam mu piętnaście lat. Jest najszybszym, jeśli mogę tak powiedzieć, rodzajem dziennikarstwa. Newsy błyskawicznie docierają do słuchaczy. Inaczej niż w gazecie, gdzie są drukowane następnego dnia, czy telewizji, która potrzebuje obrazu. Dziennikarstwo prasowe pochłania nieco mniej pracy, bo nie trzeba wybierać obrazków z taśmy jak w telewizyjnym, czy dźwięków jak w radiowym. W radiu czy w telewizji nad krótkim ( 2 – 3 minutowym) materiałem który pojawia się w wiadomościach trzeba czasem pracować cały dzień. Pojechać na jakiś temat, nagrać, wrócić przesłuchać, zająć stół montażowy w redakcji, wybrać najważniejsze fragmenty, potem to zmontować, czyli opowiedzieć o czymś obrazem albo dźwiękiem. Poza tym dziennikarstwo radiowe, bardziej pobudza wyobraźnię niż telewizyjne. Co innego usłyszeć o czymś, a co innego usłyszeć i zobaczyć.  Podobnie jest w dziennikarstwie prasowym. Słowo zastępuje nam dźwięk i obraz. Jednak wszystkie odmiany dziennikarstwa łączy jedno. Skrót. Ponieważ dziennikarstwo jest sztuką skrótu.

2. Czym się Pani kieruje przy wyborze książki dla siebie?


Już odpowiedziałam na podobne pytanie, zadane przez Nieidentyczną. Przy wyborze książki dla siebie kieruję się nastrojem w jakim akurat jestem. Czasem mam ochotę (jak szef mnie wkurzy) na krwisty  kryminał, a czasem na romantyczną powieść o miłości.

3. Jak Wioletta Sawicka ocenia "pracę" internetowych recenzentów czyli bloggerów książkowych?

Ta rola jest bezcenna. I nie ma w tym krzty przesady. Ludzie z pasją czytania książek, parający się dodatkowo pisaniem recenzji, organizowaniem konkursów czy wywiadów jak np. Cyrysia, dla mnie nikomu nieznanej debiutantki, to najlepsi PR-owcy. Najlepsi, bo oceniający bezstronnie, nie znając autora tylko jego książkę.

Katarzyna K
1. Jakie uczucia towarzyszyły Pani, kiedy trzymała Pani w rękach swoją wydaną książkę?


Bardzo dziwne uczucie. Musiałam chwilę ochłonąć w księgarni, żeby uwierzyć, że to prawda. Najbardziej  zaskoczyło mnie, że napisałam coś tak grubego. W komputerze objętość tekstu wyglądała inaczej.

2. Komu ze współczesnych ludzi pióra, sztuki, polityki podarowałaby Pani swoją książkę w dowód sympatii? I dlaczego?

Jestem dziennikarzem z krwi i kości. Mam zakodowane aby nigdy nie dawać żadnych prezentów politykom, ani niczego od nich nie przyjmować. Ludziom pióra nie śmiałabym podarować swojej książki. Ludziom sztuki chyba tym bardziej. Cóż ja maluczka przy nich znaczę?
 Swoją pierwszą książkę podarowałem szerokiemu gronu czytelników – zaprzyjaźnionej bibliotece.

3. Gdyby Pani życie było książką, to jaki byłby jej tytuł?

''Co cię nie zabije, to cię wzmocni'', banalne ale prawdziwe. Gdyby moje życie było książką, właśnie taki miałaby tytuł.

mam namyszy
1. Moja miłość do słodkości jest doprawdy nierozerwalna. Gdy się złoszczę- sięgam po słodycze, jestem szczęśliwy- sięgam po słodycze, nudzi mi się- sięgam po słodycze, czytając książkę. A gdyby dziwnym trafem zamieniła się Pani w "coś słodkiego" (przyjmijmy, że zostałaby Pani trafiona różdżką czarownicy Zochy Straszliwej III ), w co by się Pani zmieniła i jaką miała masę/ nadzienie? Jaki byłby przepis, żeby Panią upiec?


Najchętniej zamieniłabym się w zwykłą krówkę, ale nie ciągutkę, tylko taką kruchą. Uwielbiam. Druga opcja, to śliwka w czekoladzie. Za ciastami nie przepadam, więc z przepisem na mnie będzie problemu. No może sernik uratuje sytuację, bo czasem go jem, więc wystarczy mnie przekręcić przez maszynkę ze dwa razy jak twaróg. Jestem nie skomplikowana w obsłudze.

2. Ludzie robią sobie tatuaże, żeby coś upamiętnić. Jedni tatuują sobie wizerunki rodziny, drudzy zaś wolą mieć na skórze coś abstrakcyjnego. Jaki tatuaż i gdzie umieściłaby Pani na swoim ciele? Miałby dla Pani jakieś sentymentalne znaczenie?

Nie mam tatuażu i chyba się nie skuszę. Jednak gdyby coś mi się odwidziało żeby go zrobić, byłaby to czarna róża na ramieniu bądź nad kostką. Nie miałaby jednak żadnego znaczenia sentymentalnego, jedynie ozdobne. Podoba mi się taki trochę mroczny motyw.

3. Złościmy się, cieszymy, gniewamy, zazdrościmy- nasze życie to wielka gra emocji. Co znaczą dla Pani emocje?


Prywatnie cała składam się z emocji. Właściwie mogę powiedzieć, że emocje to ja. Zawodowo, trzymam je na wodzy i staram się nad nimi panować. Nie zdarzyło mi się , aby podczas jakiegoś wywiadu czy nagrania puściły mi nerwy. Prywatnie nie zawsze mi się to udaje. Najrzadziej wybucham gniewem, raczej tłamszę wszystko w sobie. Częściej pojawia się śmiech a czasami i zazdrość. Tak, tak, przyznaję się, że czasem okazuję taką nieprzyjemną słabostkę. Jednak to taka zazdrość motywująca mnie do działania, żeby zrobić coś lepiej niż ten drugi.

Mała Pisareczka
1. Jakie ma pani jeszcze cele w życiu?


Mam całe mnóstwo celów przed sobą. Życie bez celu jest zaledwie przetrwaniem, a na to szkoda je marnować. Wymienię kilka najważniejszych dotyczących tylko mnie, bo te matczyne są oczywiste: zostać znaną pisarką, mieć dom gdzieś na absolutnym odludziu, nauczyć się paru języków obcych,  i pojechać na Syberię.

2. Jakie doświadczenia życiowe szczególnie chętnie przenosi pani na swoje powieści?

Napisałam zaledwie pierwszą powieść, więc trudno mi się na ten temat wypowiadać. Zawarłam w niej  trochę swoich doświadczeń, ale bardziej zawodowych. W jakimś sensie, Anna, jest trochę mną. Myślę, że każdy pisarz w mniejszym lub w większym stopniu oddaje  w książkach swoje doświadczenia. Zarówno te dobre jak i złe. Wtedy książka jest prawdziwsza i bardziej działa na nasze emocje. Tak to czuję.

makomt
1. To ja może tak trochę przewrotnie. Skoro przeprowadza Pani wywiady z ciekawymi osobami, nie może Pani ominąć siebie. W związku z tym pytanie: jakie pytanie chciałaby Pani usłyszeć, a którego do tej pory nikt nie zadał?


To rzeczywiście przewrotne pytanie. Jako dziennikarz to ja zadaję pytania,  a nie na odwrót. To jest chyba mój pierwszy wywiad, kiedy jestem po drugiej stronie. Dla mnie każde z tych pytań na które teraz odpowiadam jest absolutną nowością.

2. Jakie jest najbardziej odludne miejsce w jakie dane było Pani trafić oraz jakie emocje wywołało?


Zupełnie nieodległe od Olsztyna, lasy łańskie. Zaszyłam się w samych ich środku, nad niewielkim jeziorkiem. Wokół żywego ducha, tylko ja i niemal niezmącona przyroda. Doznałam niesamowitego wyciszenia. Niemal słyszałam swoje myśli. Lubię wracać w to miejsce, które ładuje mi akumulatory.
 
Sylwka S.
1. Skąd pomysł na pisanie książek? Czy było to chwilowe natchnienie, czy pisanie do szuflady od najmłodszych lat?


Od dziecka coś tam sobie pisałam. Jakieś wierszyki drukowane w szkolnej gazetce, jakieś opowiadanka pisane dla siebie. Bardzo to lubiłam. Wychowałam się w czasach, gdzie w telewizji były dwa programy i nic więcej, a o komputerach można było pomarzyć. Dlatego zamiast w świat wirtualny, uciekałam w świat wyobraźni, coś tam sobie gryzmoląc w zeszycie.  Do napisania książki dojrzewałam wiele lat, choć wiedziałam że kiedyś to zrobię.

2. Z czym kojarzy się dla Pani dom rodzinny?

Powinnam odpowiedzieć, że z bezpieczeństwem, rodziną  przy stole, tak jak powinno być. U mnie było inaczej. Mój dom rodzinny kojarzy mi się z samotnością.  Jestem jedynaczką, miałam tylko mamę i babcię. Mama dużo pracowała, a ja byłam zazwyczaj  z babcią. Strasznie zazdrościłam moim koleżankom, że mają rodzeństwo, oboje rodziców, chodzą razem na spacery, gdzieś wyjeżdżają. Ja byłam tego pozbawiona. W tym też sensie moja bohaterka jest trochę do mnie podobna. Samotność i tęsknota, te dwa uczucia są dominujące jeśli chodzi o mój dom rodzinny.

3. Każdy ma w życiu sytuacje, z których jest dumny lub odwrotnie. Co najbardziej szalonego zrobiła Pani w swoim życiu, a co chciałaby zrobić?
Pozdrawiam Sylwia


Jestem dumna ze swojej wytrwałości.  Przerwałam studia na pierwszym roku, aby zająć się dzieckiem. Mój mąż wciąż studiował. Syn miał cztery lata, kiedy zaczęłam pracę w publicznym radiu. Moim celem był etat w radiu. Do tego potrzebne były studia magisterskie. Ukończyłam pięcioletnie studia w trzy i pół roku. Bywały takie dni kiedy po całonocnej nauce szłam na poranny dyżur do radia. Zajmowałam się też domem jak każda kobieta. No i osiągnęłam swój cel, tak jak chciałam. Zrobiłam też kilka głupot w życiu, jako młoda dziewczyna, co mogło się skończyć fatalnie. Kiedyś jeszcze w liceum, urwałyśmy się z koleżanką ze szkolnej wycieczki na dyskotekę z Arabami w Krakowie. My dwie ich chyba z sześciu. Miałyśmy więcej szczęścia niż rozumu, bo prócz nagany od dyrektora szkoły nic złego nam się nie stało. Z szalonych rzeczy, które chciałabym zrobić, to pojechać absolutnie sama na Syberię, tylko nie wiem czy się odważę, ale strasznie mnie to kręci.

kwiatusia
1. Przeprowadziła Pani wiele wywiadów z ciekawymi ludźmi. Który ma dla Pani szczególe znaczenie? Czy któryś był inspiracją, a może „pomocą” w Pani twórczości pisarskiej? O wywiadzie z kim Pani marzy?


Niedługo po tym jak zaczęłam pisać książkę, miałam wywiad w Giżycku z Katarzyną Grocholą. Opowiadała mi o genezie powstania swojej pierwszej powieści. Pisała ją będąc na życiowym dnie. Podobnie jak ja. Przegadałyśmy wtedy dużo więcej czasu niż potrzebowałam do wywiadu. To było niezapomniane spotkanie, które dało mi dodatkową inspirację do pisania. Podczas innego wywiadu – również z pisarzem – Pawłem Jaszczukiem dowiedziałam się, czasami trzeba nawet spalić pierwszą napisaną przez siebie książkę, by napisać tę właściwą. To dało mi dużo do myślenia.
Nie marzę o wywiadzie z nikim konkretnym. Dla dziennikarza wywiady leżą w strefie mniejszych bądź większych starań, ale nie w marzeniach.

2. Czy po wydaniu powieści ''Wyjdziesz za mnie kotku?'' Pani życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorką?

Prócz tego, że żyję w jeszcze większym stresie, czy moja książka się spodoba absolutnie nic nie zmieniło się w moim życiu. Plus to ten, że książka wyszła na świat, a ja wciąż mam mus pisania. Minusów na razie nie potrafię wskazać.

2. Czym jest dla Pana pasja i czy wyobraża Pan sobie życie bez niej?
Pozdrawiam serdecznie.


Nie wyobrażam sobie życia bez pasji. Bez niej żyjemy jakby nie w pełni. Moją pasją, prócz czytania książek, jest pisanie. Uwielbiam przelewać myśli na papier, obojętnie czy piszę powieść, czy reportaż, bo tym zajmuję się w gazecie.

Malineczka74
1. Co czuje pisarka, gdy od wydawcy otrzymuje papierowy egzemplarz wydanej książki? Jakie uczucia zawładnęły w takiej chwili Panią?


Jeszcze  nie pisarka dopiero autorka. Ekscytacja, radość, wzruszenie, że  że to już stoi na półkach. No i obawę, czy ktoś to kupi.

2. Czy pisanie zmieniło w istotny sposób Pani życie prywatne?

Pisanie nie zmieniło mojego życia. Nie rozdaję autografów na prawo i lewo. Nie jestem rozchwytywana w wywiadach. Prawie nikt mnie nie zna.  Nie przemykam ulicami w ciemnych okularach i czapce z daszkiem, żeby ktoś broń Boże mnie nie rozpoznał. Pisanie zmieniło mnie. Uporałam się z depresją, odkryłam nowy cel w życiu  i to jest najcenniejsza wartość.  Prócz tego, że poznaję nowych ludzi, co prawda w bardzo wirtualny sposób, ale to niezwykłe doświadczenie.

3. Co jest według Pani trudniejsze napisać powieść czy wymyślić jej tytuł? Czy uważa Pani, że tytuł jest istotny dla książki czy raczej ważniejsza jest treść?


Zdecydowanie trudniej napisać książkę. Nie umniejszam rangi tytułu. Jest on pierwszym magnesem zachęcającym bądź nie czytelnika do lektury. Często jednak za banalnym, niezbyt trafnym tytułem kryje się świetna książka. Tak samo jak za chwytliwym tytułem może kryć się gniot. Moim zdaniem nie należy oceniać książki po okładce czy tytule, tylko po jej treści.

iza.81
1. Pani rodzinne miasto to Olsztyn. Tak się składa, że mieszkam niedaleko Olsztyna. Co najbardziej podoba się Pani w tym mieście i Warmii?


Dla mnie Olsztyn jest miastem niezwykłym, bo moim. Wyrosłam w nim i żywię do niego niekłamany sentyment, żeby nie powiedzieć lokalny patriotyzm. Podoba mi się jego wielokulturowość, ciekawa historia dawnego niemieckiego miasta. Masa zieleni, otaczające Olsztyn z każdej strony jeziora i bujne lasy. Tak samo jak pofałdowane krajobrazy Warmii. W tych polach i łąkach naprawdę można się zakochać.
          
2. Jak Pani ocenia pozycję pisarza w całej tej machinie wydawniczej?

Trudne pytanie. Mam zbyt małe doświadczenie, aby na nie odpowiedzieć. Osobiście byłam przeszczęśliwa, że takie wydawnictwo jak Prószyński z masy nadsyłanych propozycji debiutów, wybrało właśnie mój. Długo nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Moja książka została wydana właściwie bez zmian i skrótów. Nikt niczego nie kazał mi zmieniać, ani dopisywać.  Jestem raczkującą autorką, dlatego zbyt wcześnie na taką ocenę.

3. Reporter i reportażysta - w tekstach, zwłaszcza w swobodnych wypowiedziach potocznych często mylone są ze sobą słowa te podobne formalnie, ale mające odmienne znaczenia. Czy często się Pani z tym spotyka? Czy to Panią drażni?

Rzeczywiście spotykam się z tym często. Jednak akurat to nie powoduje jakiegoś specjalnego rozdrażnienia. Swoją przygodę z dziennikarstwem zaczęłam od bycia reporterem. Bardziej irytuje mnie, jak ktoś nie potrafi rozróżnić reportażu od zwykłego artykułu. Być może dlatego że piszę reportaże i jestem na to wyczulona.

JaneS
1. Oglądając pewien film, zauważyłam na ścianie restauracji jednego z głównych bohaterów tekst: „Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry”. Zgadza się Pani z tą myślą? Gdy postanowiła Pani napisać, a następnie wydać swoją książkę, to dosięgły Panią w którymś momencie wątpliwości typu: „książka się nie przyjmie”, „skrytykują ją” itp.?


Ależ ja cały czas mam takie wątpliwości. Nie mówiąc już o tym jak wysłałam książkę do wydawnictwa. Przeżywałam jak nie wiem co, że napisałam gniota, którego  każdy wyśmieje. Słowo, nie ma w tym żadnego czarowania. Nawet teraz nie opuszcza mnie strach, jak książka się przyjmie, czy nie spłonę ze wstydu pod ogniem krytyki. Jasne, że się boję. To ludzkie uczucie. Czasem jestem tak tym  sparaliżowana, że mam myśli zawiązane na supełek. Ale to prawda, że strach nie może wykluczyć mnie z gry. Raczej mobilizuje do dalszej.  Dlatego piszę część drugą, nie wiedząc czy będzie na nią zapotrzebowanie. Piszę, bo mam taką potrzebę. 

2. Jak Pani uważa, dlaczego ludzie coraz rzadziej mówią swojej przysłowiowej drugiej połówce „Kocham Cię”?


Może w tych trochę zwariowanych, trudnych czasach przestaliśmy umieć rozmawiać o uczuciach?  Może trochę z zabiegania, z problemów które mamy? Bardziej skupiamy się na tym żeby mieć, niż być, a to nie służy uczuciom .
A szkoda. Choć z drugiej strony, słowa wypowiadane non stop, przestają mieć swoje magiczne znaczenie. Przecież miłość wyraża się nie tylko w słowach. Jednak czasem dobrze je usłyszeć, zwłaszcza po wielu latach związku.

3. Co jest dla Pani ważniejsze- iść czy dojść? Co czuła Pani w chwili pisania kolejnych stron książki? Jakie uczucia (być może ze sobą sprzeczne) Pani towarzyszyły, gdy ją Pani skończyła?
  
Zdecydowanie iść. Wolę gonić króliczka niż go złapać. Cel który osiągnę, momentalnie przestaje mnie cieszyć i od razu szukam następnego. Nie potrafię tylko odcinać od niego kuponów. Z każdą  napisaną stroną książki czułam się lepiej. Rosła we mnie jakaś ekscytacja. Czasem miałam  wrażenie, że ona pisała się sama. Jak tylko przebierałam palcami po klawiaturze. A kiedy skończyłam poczułam smutek. Bardzo było mi żal rozstawać się z moimi bohaterami, bo ich polubiłam. Tak się we mnie rozpanoszyli a ich życie stało się moim życiem, że dalej poruszają moimi palcami po klawiaturze. 

Monika Piotrowska-Wegner
1. Gdyby znalazła się Pani na bezludnej wyspie, to jaką książkę chciałaby Pani mieć ze sobą i dlaczego akurat tę?


Zabrałabym tę, którą akurat bym pisała. Bezludna wyspa, to coś o czym marzę. Do pisania potrzebuję świętego spokoju, i zaszycia przed światem, a takie miejsce pasowałoby idealnie.

2. Ciekawi mnie jak wypadła Polska w zderzeniu z rzeczywistością szwedzką? Gdzie lepiej tu czy tam?


Szwecja jest bardziej uporządkowana. Pod każdym względem. Bez wątpienia ma lepszą ekonomię i ludziom żyje się lepiej. Przez to są mniej zestresowani i radośniejsi. U nich tak samo liczy się każdy obywatel, niezależnie od tego czy jest hydraulikiem czy ministrem. Panuje absolutna równość. Do tego stopnia, że każdy zawraca siebie po imieniu. Pacjent do lekarza, uczeń do nauczyciela a petent do urzędnika. Nie epatuje się nikogo swoim bogactwem, bo to nie leży w dobrym tonie. Nie spotyka się chamskich zachowań na ulicach, awantur w miejscach publicznych. Szwedzi słyną z opanowania i niechęci do konfliktów. My na ich tle wypadamy niestety szalenie blado. Mimo wszystkich atutów Szwecji, ja i tak wolę Polskę.


3. Zakładając, że Niebo istnieje, co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju?

''Witaj w domu dziecko. Czekałem na ciebie'', właśnie to chciałbym usłyszeć.

aaagusiek
1. A co Pani odpowiedziałaby, gdyby ukochany oświadczył się Pani słowami: "Wyjdziesz za mnie kotku?"


Ja byłam śmiertelnie zakochana. Nie miałam żadnych wątpliwości. Widziałam, że to facet na całe życie, dlatego bez wahania powiedziałabym TAK!!!

2. Skoro jest Pani mężatką, czy mogłaby Pani opowiedzieć nam coś o oświadczynach męża, czy woli Pani pozostawić to tajemnicą?

Żadna tajemnica. To ja się oświadczyłam swojemu obecnemu mężowi. To był bardzo krótki i mało romantyczny moment. Pamiętam nawet naszą rozmowę:

''Ja: Może jakiś ślub byśmy wzięli?
On: Myślałem o tym.
Ja: To ja powiem mamie''.

No i tak to wyglądało. Nawet pierścionka zaręczynowego do tej pory nie dostałam, choć przy każdej rocznicy obiecuje mi go kupić. Jesteśmy razem dwadzieścia pięć lat i dobrze nam ze sobą.  Widocznie do szczęścia nie są potrzebne ani wydumane oświadczyny, ani pierścionek z brylantem.

3. Ktoś powiedział kiedyś, że w każdym człowieku tkwi materiał na jedną powieść, wystarczy tylko go odnaleźć. Jak Pani myśli, czy pisanie ma się w genach i to wystarczy, czy liczy się przede wszystkim ćwiczenie warsztatu?

Myślę że w wielu z nas tkwią uśpione talenty, o których nie mamy pojęcia. Musi przyjść ten właściwy moment, żeby je w sobie odkryć. A nie odkryjemy ich jeżeli  nie spróbujemy. Być może pisanie zakodowane jest w genach, ale przede wszystkim trzeba mieć potrzebę pisania. Bez niej praca nie daje ani satysfakcji, ani spodziewanych efektów. I nawet najlepszy warsztat nie pomoże, jeżeli pisanie będzie nas męczyć. Mus pisania i warsztat, to moim zdaniem niezbędne czynniki w pracy pisarza.

Edyta Chmura
1. Trzeba odwagi, aby wygrzebać z dna szuflady swoje teksty i pokazać je światu. Czy obawia się Pani krytyki debiutanckiej powieści? Czy zwyczajem Rejenta Milczka powtarza Pani: "Niech się dzieje wola Nieba, Z nią się zawsze zgadzać trzeba"? ;)

 
Ciągle obawiam się krytyki. Jednak konstruktywna krytyka, lepiej sprawdza się w pracy nad kolejnym tekstem. Przecież nikt nie jest nieomylny. Zwłaszcza początkujący  autor jak ja, ma prawo do błędów. Mam dużą pokorę do ocen czytelników, przecież chcę pisać właśnie dla nich. Pisarz bez czytelników nie istnieje, podobnie jak aktor bez widzów. Dlatego z pochylonym czołem będę przyjmować  wszystkie opinie. Zarówno dobre jak i złe.

2. W Szwecji nie byłam (przynajmniej na jawie ;)), ale wiem o tym kraju jedno...kręcą tam rewelacyjne filmy - mądre, zabawne i do tego, nie pochłaniające gigantycznych pieniędzy! Na pewno jest coś, za co Pani kocha ten kraj...co to takiego?
To prawda, w jakimś sensie Szwecja jest mi bliska. W końcu spędziłam  niej kilka lat. Poszerzyła moje horyzonty, urzekła dziką przyrodą, spokojem, kulturą panującą między ludźmi. A co do filmów? Zgadzam się całkowicie  - są super realistyczne, oddają charakter Szwecji i jej mieszkańców.

3. Osoby niewidome mają wyostrzone inne zmysły, dzięki czemu potrafią doskonale dostosować się do swojej sytuacji. Czy u pisarza również następuje wyostrzenie słuchu, wzroku czy innego zmysłu, umożliwiające wyłapywanie z otoczenia ciekawych rozmów, zdarzeń bądź cech u nieznajomych, które po zapamiętaniu zostają wykorzystane w książce? Czy umysł autora może odpocząć od pracy, kiedy na każdym kroku czyha...inspiracja? :)

Mój umysł nieustannie rejestruje to, co wokół mnie się aktualnie dzieje. Banalna rozmowa  bywa dla mnie inspiracją do wykorzystania jej w jakimś wątku książki, tej czy przyszłych. Gdybym nie miała „wyostrzonych zmysłów” moja powieść by nie powstała.

martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest Wena?


Cóż – rzeczywistość. Jest barwna, nieprzewidywalna, pełna uczuć i emocji. Czasem jest kapryśna i nie zawsze chce mi towarzyszyć. Ale na szczęście zdarza się to niezwykle rzadko. Aha, jeszcze jedno, najczęściej nawiedza mnie w nocy.

2. Czym jest dla Pani SŁOWO?


Słowo? Droższe od pieniędzy. Dla mnie ma ono szczególne znaczenie, ponieważ jest, było i będzie podstawą mojej pracy.

3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie? 

Moja polonistka z liceum wypchnęła mnie na polonistykę. Rzeczywiście – w szkole lubiłam pisanie wypracowań i nie miałam z tym żadnych problemów. Czy dostrzegali talent? Nie wiem, nic mi o tym nie mówili.

Zjadam Skarpety
1.  "Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać." - taka złota myśl padła w jednej z książek mojego ulubionego autora, Terry'ego Pratchetta, więc i w związku z nią wiąże się moje pytanie. Czy przywiązuje Pani wagę do zdarzeń umiejscowionych w przeszłości? Należy Pani do osób, które lubią powracać do tego, co się zdarzyło dawniej? Może ma Pani swoje ulubione miejsce, z którymi wiążą się specjalne wspomnienia, zarezerwowane tylko dla Pani bądź zaufanych osób?


Chętnie wracam do wspomnień. One mnie wzbogacają, są częścią mojego życia, lubię po nie sięgać. Są związane z moim dzieciństwem, młodością, przyjaciółmi, smakami, zapachami. Jednym z takich miejsc jest niewątpliwie olsztyński zamek. Tam chodziłam na spacery ze swoją przyjaciółką, tam poznałam swojego męża i słuchałam poezji śpiewanej pod zamkową lipą. Pielęgnuję te wspomnienia jak relikwię.

2. "Mowa jest srebrem, milczenie złotem" - należy Pani do osób, które są ciche i spokojne, niewyróżniające się w tłumie innych, ponieważ wolą nie zwracać na siebie uwagi, czy może można zaliczyć Panią jako kobietę rozgadaną, mającą zawsze coś do powiedzenia, z którą na każdy temat można porozmawiać bez skrępowania, a cisza w Pani towarzystwie to coś, co rzadko istnieje?

To zdecydowanie zależy od sytuacji. Z natury jestem milczkiem i wolę słuchać. W bardzo wąskim gronie przyjaciół jestem swobodna i rozmowna.  Podobnie w pracy – podczas spotkań z moimi rozmówcami staram się więcej słuchać niż mówić. Zdecydowanie nie jestem typem kobiety, która na wszystkim zna się najlepiej. Najlepiej mi się milczy podczas długich spacerów po warmińskich lasach, gdzie często wędruję z moimi przyjaciółmi.

3. Skoro Pani powieść zawiera w sobie dominujący wątek miłości, to wnioskuję, że jest Pani romantyczką. Jakie cechy powinna zawierać w sobie osoba, by zyskać w Pani oczach miano ideału? Czy w Pani książce bohaterowie tacy są? A może jest Pani zdania, że ideały nie istnieją, więc i nie ma sensu kreowanie ich?

Nie ma idealnych ludzi. Staram się w każdym człowieku znajdować to , co w nim najlepsze. Moi bohaterowie też nie są idealni, mają mocne i słabe strony. Jednak dążenie do ideału czy w życiu, czy w książce nie jest niczym nagannym. Uważam, że warto kreować w literaturze dobre wzorce, po to, by w realnym życiu starać się do  nich dążyć. Dziękuję za uwagę, pozdrawiam ciepło!

ulvang
1. Z jakim pisarzem pojechałaby Pani na wycieczkę rowerową do lasu i już nigdy nie wróciła do cywilizowanego świata? (mam nadzieje, że Pani mąż nie będzie zazdrosny)


Zdecydowanie z Henrikiem Mankellem. Gdyby żył – również ze Stigiem Larssonem. Moi faworyci. A mąż nie byłby zazdrosny bo sam ich uwielbia i pewnie chciałby się przyłączyć do wycieczki.

2. O Szwedach mówią, że to prostolinijni, zimni ludzie mający swoje zasady. Czy zgadza się Pani z tą opinią?

Tak, jeśli dotyczy to pierwszego kontaktu. Przy bliższym poznaniu jeśli się zdobędzie  zaufanie Szweda – można na nim polegać bardziej, niż na akcie notarialnym. Wbrew pozorom, to bardzo pogodni i życzliwi ludzie,  świadczy o tym na przykład to, że gdy widzisz ich pierwszy raz pozdrawiają cię od razu „Hej, hej”- takie nasze ciepłe cześć.

3. Czy z ręką na sercu poleciłaby Pani swoją książkę męskiemu gronu czytelników?

Pisałam tę książkę głównie dla kobiet, to był mój target czytelniczy. Jednak wbrew pozorom mężczyźni wcale nie są wyprani z uczuć. Świadczą o tym moi męscy bohaterowie.
Tak, poleciłabym swoją książkę męskiemu gronu czytelników, ponieważ większość mężczyzn jest  w jakichś związkach. Każdy z panów kocha lub chce być kochany. Płeć chyba nie ma większego znaczenia jeśli chodzi o potrzebę doznania ciepła, miłości i bliskości drugiego człowieka. Wiem, że panowie czytają książki dla pań, choć nie zawsze się do tego przyznają.

Zosia Samosia :)
1. Do dziś pamiętam zapach ... ?


Kubańskich pomarańczy po które w głębokiej komunie tkwiłam w kolejkach przed świętami.

2. Lubi pani pisać, zapewne jest to Pani pasja, czy ma Pani jeszcze jakąś pasję, hobby?

Jestem człowiekiem dwóch pasji – pisania i czytania. Prócz tego mam kilka upodobań: jazda samochodem w nieznane, wypady rowerowe i piesze wędrówki po lasach.

3. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach?

Z pewnością chciałabym spędzić ten dzień z mężem i z dziećmi. Pewnie umierałabym ze strachu. I chyba nawet nie byłabym zbyt ciekawa czy i co jest po drugiej stornie. Teraz o tym nie myślę, choć wiem że przecież kiedyś przyjdzie ten moment. Jedyna sprawiedliwość na świecie, która dosięga wszystkich bez wyjątku.

***

Bardzo dziękuję za zadane pytania. Wszystkie były interesujące, także w trudem przychodzi mi wskazać zwycięzców. Ale ponieważ wybory są koniecznością, to z żalem że mnie mogę wyróżnić wszystkich, wskazuję tylko trzy czytelniczki, zwyciężczynie konkursu.

Anne18
Karolina 
JaneS

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Również dziękuję gorąco Wioletcie Sawickiej za poświęcenie swojego cennego czasu i udzielenie niezwykle interesującego wywiadu i życzę wielu pomysłów, natchnienia i spokoju w tworzeniu kolejnych znakomitych powieści.

Składam także gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali pytania. ♥

Gratuluje zwycięzcom i pozdrawiam!!!
Cyrysia