Zapraszam do przeczytania wywiadu z Anną Pasikowską
***
ORION
1. Czy jakkolwiek Pani książki scalają się z Pani życiem (czy wydarzenia z życia mają wpływ na wydarzenia z książki)?
AP – Niemożliwym jest raczej aby autor pisał w kompletnym oderwaniu od swojego życia. I choć moje powieści są efektem działania li tylko wyobraźni, jakieś małe fragmenty z własnego życia oczywiście przemycam. Czasami są to krótkie inspirujące epizody, które rozbudowuję, czasami tylko emocje, czasami marzenia, które w fikcji literackiej realizuję do woli.
2. Czy jest Pani w trakcie pisania następnej książki?
AP – Tak, właśnie kończę swoją czwartą powieść. Winogrona bez pestek są trzecią opublikowaną.
3. Jak długo powstaje jedna książka?
AP – Bardzo różnie. W moim przypadku nie jest to długi proces, choć zdarzało mi się napisać np. jedną czwartą i zostawić na długi czas. Ale jak już się zmobilizuję to trwa to nie dłużej niż trzy miesiące.
PIMEYS17
1. Co miało wpływ na to że postanowiła Pani napisać książkę? Czy to jakieś wydarzenie z życia, czy po prostu, że tak to ujmę, kaprys?
AP – Właściwie nie pamiętam. Pierwszą powieść napisałam ponad dziesięć lat temu. Ponieważ decyzję o napisaniu pierwszej podjęłam wtedy kiedy na rynku polskim nie było jeszcze tak wielu współcześnie piszących autorów, więc postanowiłam że napiszę taką powieść jaką sama chciałabym przeczytać. Zresztą to chyba nie jest żadne odkrycie, wydaje mi się, że każdy autor pisze taką literaturę jaką lubi. Przypomniało mi się, jedno z wydawnictw ogłosiło konkurs na powieść, miałam rozpoczętą i termin dwa miesiące na ukończenie. Pisałam wtedy piórem na papierze, a więc w ciągu tych dwóch miesięcy musiałam jeszcze tekst przenieść na komputer, co było wyczynem bo niestety wtedy o pisaniu na komputerze nie miałam pojęcia. Ale zdążyłam, niestety konkursu nie wygrałam.
2. Dlaczego wybrała Pani taką życiową tematykę książek, dlaczego nie jest to fantastyka czy książki przygodowe i co skierowało Panią na te właśnie tematy i pomysły?
AP – Wielu czytelników mówi, że moje książki nie są życiowe, że za dużo w nich bajki, ale może to dlatego że w dzieciństwie nimi właśnie żyłam, często w myślach zmieniałam ich fabuły i dopisywałam własne zakończenia. Co nie oznacza, że historie które opisuję nie mogłyby zdarzyć się naprawdę. Mogłyby, bo mimo wszystko staram się żeby losy bohaterów były wiarygodne i ciekawie przedstawione. Nie potrafię odpowiedzieć dlaczego nie piszę fantastyki czy książek przygodowych, może dlatego że czytać też najbardziej lubię właśnie literaturę obyczajową, w której bohaterowie są realni, cokolwiek to znaczy.
3. Każdy pisarz ma swoje ulubione miejsce do pisania, a pytanie w tym jest takie:
Jakie miejsce daje pani wenę twórczą czy energię do pisania Pani książek?
AP – Piszę w domu, nie szukam specjalnych miejsc, nie są mi potrzebne. Wenę mam zawsze, a piszę w przerwach od życia, pomiędzy zakupami i obiadem czy innymi prozaicznymi zajęciami. Nawet nie mam swojego własnego biurka, siadam z laptopem, już teraz, na kolanach i piszę, czasami nawet przy włączonym telewizorze, potrafię się wyłączyć. Kiedy wkraczam w świat swojej fikcji reszta nie istnieje.
NATASHA
1. W wakacje zamierzam pojechać do Szczecina. Czy jest jakieś ulubione Pani miejsce w tym mieście, które mogłabym odwiedzić?
AP – Jest wiele ciekawych miejsc w moim mieście. Oczywiście najpiękniejsze i jedyne w swoim rodzaju są Wały Chrobrego nad samą Odrą, renesansowy wyjątkowej urody Zamek Książąt Pomorskich, ale również willowa dzielnica z przepięknymi starymi pałacykami, z których każdy stanowi architektoniczną perełkę. W jednym z takich rozgrywa się akcja powieści Pałac z lusterkami. Oprócz tego mamy całe kilometry ulic z pięknymi secesyjnymi kamienicami z których każda może być inspiracją do napisania kolejnej historii. Zapraszam.
2. Czy w którejś z książek opisała Pani jakieś wydarzenie czy sytuację, która wydarzyła się podczas Pani pobytu w Toronto?
AP – Tak, Winogrona bez pestek dzieją się w większości w Toronto, ale historia która tam opisałam nie była moim udziałem. Zawarłam w niej tylko szczątkowe elementy z mojego życia, choć przyznam że opisałam jedno wydarzenie które miało miejsce w rzeczywistości, oczywiście nie zdradzę które.
3. Skąd Pani czerpie wenę, pomysły? Kto jest Pani muzą przy pisaniu książek? Czy są to Pani dzieci bądź mąż?
AP - Czasami wystarczy jakieś jedno zasłyszane bądź przeczytane zdanie, z którego potrafię stworzyć całą opowieść. Niekiedy jest to jakaś osoba którą spotykam, czasami są to po prostu przeżycia i emocje moje ubrane w całkiem wymyśloną postać. Dzieci były inspiracją tylko w jednym przypadku ale to też tylko w niewielkiej części. Męża jeszcze nie wykorzystałam literacko, i nie wiem czy by chciał.
PIOTREK
1. Co sprawiło że w pewnym momencie życia zaczęła Pani pisać powieści?
AP – Dzieci poszły do przedszkola, zaczęłam mieć więcej czasu, nie pracowałam zawodowo. Wcześniej bardzo dużo czytałam. Postanowiłam spróbować jak to jest kiedy samemu się tworzy, kiedy dowolnie kieruje się losem bohaterów. A powieści bo jestem marzycielką, podobno romantyczką…nie umiałabym napisać dokumentu albo pracy naukowej, pasjami lubię zmyślać.
2. Jak wygląda u Pani zwyczajny, wolny od pracy i obowiązków dzień?
AP – Nigdy nie mam dni wolnych od obowiązków. Od pracy jakiejkolwiek zresztą też. Mam troje, co prawda, prawie dorosłych już dzieci, ale nie mogę nie ugotować obiadu, nie iść z psem na spacer, czy posprzątać. Marzy mi się choć tydzień, w którym nie musiałabym absolutnie nic. Najlepiej w samotności.
3. W jaki sposób przebiega u Pani proces tworzenia nowej powieści?
AP – Kiedy postanawiam napisać nową powieść mam tylko jakiś mglisty zarys, czy bardzo ogólną koncepcję którą mogę ująć w trzy zdania. Siadam i piszę. Nigdy nie mam planów, streszczeń. Wszystko wymyślam w momencie kiedy piszę, postacie, wydarzenia miejsca powstają kiedy stukam w klawiaturę. Nawet jak wcześniej coś zaplanuję to w trakcie pisania i tak wychodzi inaczej, to nie ja kieruję losem bohaterów, to oni prowadzą mnie na większe lub mniejsze manowce. A potem kiedy czytam tekst po zakończeniu to zawsze się dziwię że to ja go napisałam.
AWIOLA
1. Skąd pomysł na tytuł powieści i co on oznacza?
AP – Winogrona bez pestek są jednym z bohaterów powieści. Ale tytuł jest jakby symbolem miejsca, w którym rozgrywa się akcja. Nie chcę zdradzać więcej, ale zapewniam iż nie jest to powieść o uprawie winogron.
SISSI13087
1. Czy potrzeba pisania narodziła się w jednej chwili, czy dojrzewała jakiś czas?
AP – O tym, żeby napisać powieść myślałam zaraz po powrocie z Kanady. To było ponad dwadzieścia lat temu. Potem o tym zapomniałam, bo przy maleńkich dzieciach zapomina się o wszystkim. A potem jak tylko zrobiło się cicho, bo kilka godzin nie było ich w domu to znalazłam sposób na wypełnienie tej ciszy. I o tym właśnie trochę wspominam w powieści Rollercoaster.
2. Jeśli ma Pani możliwość oceny to częściej są to książki czy ich twórcy?
AP – Oczywiście, że książki. Oceniam zawsze tekst i to on ma być dobry. Autor w przypadku powieści zawsze powinien być na drugim planie. Czytelnicy kupują i czytają książkę. Nie znam osoby, która kupiłaby powieść bo spodobało jej się zdjęcie autora. Wielu polskich autorów znam osobiście lub wirtualnie i to czy kogoś lubię czy nie ma wpływu na ocenę jego literatury.
3. Na ile pisanie to dla Pani praca na ile przyjemność?
AP – Ani jedno ani drugie. Pisanie powieści to dla mnie wkraczanie w inny wymiar, to w danym momencie dosłownie moje drugie życie, kiedy piszę czuję się jakbym oglądała film i była w środku akcji. I ciągle wydaje mi się, że ktoś mi dyktuje.
ALISON2
1. Co prawda nie znam Pani książek ale z tego co przeczytałam specjalizuje się Pani w ciepłych, romantycznych historiach. Co Pani zdaniem wyróżnia Pani książki na tle innych romantycznych opowieści?
AP – W moich powieściach bardzo dużo się dzieje, bohaterki są niezwykłymi kobietami, jest w nich dużo emocji, wzruszają, a moi czytelnicy czytają powoli, żeby jak najdłużej delektować się atmosferą powieści. I kiedy przeczytają jedną zaraz chcą sięgać po następne. To chyba najlepsza nagroda dla autora.
2. Czy w życiu prywatnym również sięga Pani po ten gatunek książek, a może najchętniej czyta Pani coś bardziej odmiennego?
AP – Tak, najchętniej sięgam po literaturę którą sama piszę. Nie jestem fanką kryminałów, sensacji czy fantasy. Ale zdarzyło mi się czytać niejednokrotnie właśnie te gatunki. Największy szacunek mam do autorów piszących literaturę, której nie lubię a mimo to potrafią mnie uwieść i zatrzymać przy lekturze do końca. To wielka sztuka napisać powieść tak żeby spodobała się nie tylko wielbicielom. Podam przykład, nie znoszę wręcz Stephena Kinga ale jego Misery to dla mnie majstersztyk.
3. Jaki wpływ na pisanie ma Pani rodzina?
AP – Nie przeszkadza. :-)
MALINECZKA 74
1. Czy pisanie książki wpłynęło w jakiś sposób na Pani życie osobiste – umocniło jakieś cechy charakteru, dodało pewności siebie?
AP – Samo pisanie niekoniecznie, ale listy od czytelników z pewnością. Czy dodało pewności siebie? Dodało to odpowiednie określenie, myślę iż człowiek niepewny siebie nie będzie pisał powieści, a przynajmniej nie będzie chciał ich publikować.
2. Czy pisząc traci Pani poczucie czasu i zaczyna żyć życiem książki?
AP – Poczucia czasu nie tracę, moja rodzina ma zawsze obiad, a pies zawsze jest wyprowadzony :-) A życiem książki żyję wtedy kiedy piszę. Wtedy rzeczywiście się wyłączam, ale szybko wracam do żywych kiedy na przykład dzieci wracają ze szkoły, albo łazienka zalana. Ale zdarza mi się, że nie mogę spać w nocy bo myślę o tym przeżywają bohaterowie i jak powinni wybrnąć z tej czy innej zawieruchy. Natomiast bardzo dbam o to, żeby moi czytelnicy się zatracali w czytaniu i żeby garnki były poprzepalane :-)
3. Jak rodzą się pomysły na fabułę? Czy w pewnym sensie kształtuje je to co dzieje się wokół Pani w świecie rzeczywistym?
AP – Specjalnie nie szukam fabuł, nie myślę o nich. Jak wspominałam często wystarczy jakieś zasłyszane zdanie, piękne tajemnicze miejsce, jakieś jedno intrygujące wydarzenie lub osoba. Rzeczywistość w której żyję ma niewielki wpływ na moją literaturę, jeśli już to są to małe epizody, nigdy nie opisuję własnego życia, a jedynie przemycam niewielkie jego fragmenty odpowiednio przetworzone na potrzeby fikcji literackiej.
BARBARA MORAWIEC
1. Czy tytułowe WINOGRONA BEZ PESTEK odzwierciedlają doświadczenia losu bohaterki?
AP – Oczywiście tytuł ma ścisły związek z powieścią, ale nie powiedziałabym że odzwierciedla losy bohaterki. Tytuł u mnie zawsze jest jakąś wypadkową tego co jest pomiędzy okładkami i przede wszystkim ma zachęcać. Powinien tez być łatwy do zapamiętania.
2. Czy postacie kreowane w Pani powieściach są całkowicie fikcyjne, tworzone od podstaw?
Czy też inspiracja płynie z życia?
AP – Właściwie są fikcyjne. Wymyślane od podstaw, choć w każdej głównej bohaterce jest coś ze mnie samej z różnych okresów mojego życia, ale i to są szczątkowe jego elementy. Ale to, że postacie są fikcyjne nie oznacza, iż niewiarygodne, każda z moich postaci mogłaby istnieć naprawdę.
KINGA
1. Czy czyta Pani opinie na temat swoich książek w Internecie?
AP – Tak, czytam. I wszystkie bardzo cenię. I te pochlebne i te mniej i te całkowicie negatywne, bo takie również się zdarzają. Zresztą jak u każdego autora.
2. Co skłoniło Panią do pisania? (było już kilka takich pytań więc pomijam)
3. Czy bohaterowie mają jakieś cechy Pani charakteru?
AP – Wspominałam wcześniej, że każdą ze swoich głównych bohaterek obdarowuję moimi cechami charakteru, ale każdą inaczej i każdą innymi. Jedną ulepszam, innej ujmuję, ale generalnie są to postaci stworzone przeze mnie. Lepię jak z plasteliny i nigdy nie myślę o tym żeby czytelnik ją polubił, jest jaka jest. Innych bohaterów nie obdarzam swoimi cechami.
JOLA
1. Pani Anno – wita dziewczyna ze Szczecina.
Ja od razu z pretensjami –haha. Po przeczytaniu Pałacu z lusterkami chciałam w naszym mieście szukać opisywanego przez Panią miejsca/ na pewno nie jestem pierwsza ani ostatnia?
Tym bardziej, że w latach siedemdziesiątych, gdy budowano w Dąbiu domki jednorodzinne to ozdabiano je kawałkami lusterek właśnie!
Skąd pomysł na napisanie drugiej Pani powieści, czy to w stu procentach osoba wymyślona przez Panią, czy może taka Laura Pilawska miała swój pierwowzór w realnym świecie?
AP – Przykro mi że zawiodłam, wiem że czytelnicy często doszukują się analogii w realnym życiu, aczkolwiek są w naszym mieście stare przedwojenne wille ozdobione właśnie takimi kawałkami lusterek. W każdej z nich mogła się wydarzyć taka lub podobna historia. Zawsze mnie te stare domy inspirowały i w końcu znalazło to swoje ujście w literaturze.
Laura Pilawska (Rollercoaster) jakiś tam swój pierwowzór ma ale tylko w części i to niewielkiej, a jej przeżycia są, myślę, marzeniem każdej kobiety zwłaszcza piszącej.
2. Jaką ma Pani receptę na napisanie dobrej książki?
AP – Na to nie ma recepty. Albo się umie ją napisać albo nie. Albo to coś w człowieku tkwi albo nie. Tego nie można się nauczyć, przynajmniej takie jest moje zdanie. Trzeba mieć dobre pomysły, niezwykłą wyobraźnię, lekkie pióro i to coś co powoduje, że jak czytelnik zacznie czytać to kończy na ostatniej stronie. Myślę że to jest pasja, z którą potem książkę czyta.
3. Czy trudno jest być pisarką i kobietą w domu na całym etacie? Nie tęskni Pani do szkoły ani troszeczkę?
AP – Teraz już nietrudno, jak wspominałam wcześniej, dzieci mam już prawie dorosłe, najmłodsza córka ma 17 lat, ale kiedy pisałam najintensywniej były małe. Mimo to pisałam, bo to była moja ucieczka od codzienności. A do szkoły nie tęsknię, choć bardzo tę pracę lubiłam była moim marzeniem od najmłodszych lat. Jako pedagog i wychowawca, mam nadzieję ,sprawdziłam się inaczej.
KWIATUSIA
1. Jakie emocje Pani towarzyszyły gdy wydawnictwo Albatros opublikowało Pani pierwszą powieść ROLLERCOASTER?
AP – Oczywiście radość, to było kilka lat temu, to była pierwsza moja powieść, która przybrała formę książki. Miło jest widzieć efekt swojej pracy właśnie w takiej postaci, a jeszcze przyjemniej kiedy stoi na półce w księgarni. Ale więcej na ten temat właśnie we wspomnianej powieści, tam dość dokładnie opisałam uczucia, które towarzyszą autorowi w momencie kiedy pierwszy raz trzyma swoje „dziecko” w dłoniach.
2. Co czuje pisarz który pisze ostatnie zdanie swojej powieści?
AP – Przede wszystkim zastanawia się czy to na pewno ostatnie zdanie, teraz wiem że moje nie powinno być ostatnie, bo czytelnicy piszą że powinno być dalej :-)
Ja czuję ulgę ale i tęsknotę za bohaterami. Bo nagle nie ma dalej, bo nagle nie mam o czym myśleć. A ulgę dlatego, że perypetie bohaterów tak mnie wyczerpują emocjonalnie, że w trakcie pisania zwłaszcza blisko końca, marzę: niech to się wreszcie skończy. I na szczęście kończy się wtedy kiedy ja chcę, i tak jak chcę. Pozostawiając czytelnika w niedosycie.
3. I ostatnie pytanie takie wiosenne, choć za oknami mamy cały czas zimę: czy jako dziecko/nastolatka chodziła Pani na wagary 21 marca? ; a jako nauczycielka czy traktowała Pani nieobecność uczniów 21 marca z przymrużeniem oka? A może chodziła Pani wspólnie z nimi? Czy wyciągała Pani konsekwencje wobec wychowanków?
Pozdrawiam serdecznie KWIATUSIA
AP – Pewnie, że były wagary w pierwszy dzień wiosny, nie dało się inaczej, choć potem zawsze się bałam co będzie następnego dnia w szkole. Jako nauczycielka byłam bardziej wyrozumiała w tym dniu niż jako uczennica. Udawałam, że nie widzę nieobecności w tym dniu :-) Podobno byłam bardzo surową i wymagającą nauczycielką ale z tego co wiem, lubianą.
ARMALKOLIT
1. Nie znam twórczości Pani Anny ale z chęcią bym się z nią zapoznała ponieważ również jestem ze Szczecina! Moje pytania również odniosą się do tego tematu:
Czy lubi Pani Szczecin, czy jest Pani lokalną patriotką?
AP – To wcale niełatwe pytanie, ale tak lubię swoje miasto, za jego wyjątkowość i odmienność. Inaczej patrzą na miasto turyści, inaczej mieszkańcy. Dla mieszkańców jest pospolite i nudne, dla przyjezdnych ciekawe. Toteż gdzie tylko mogę to zachwalam, a w dobie Internetu jest to tym bardziej ułatwione. Cieszy mnie kiedy innym spoza miasto się podoba, więc chyba jestem lokalna patriotką.
2. Jakie jest Pani ulubione miejsce w Szczecinie? Pozdrawiam!
AP – Platanowe aleje w Parku Kasprowicza, i zaczarowane uliczki wokół niego gdzie można do woli napawać się widokiem starych przedwojennych willi, z których każda może być bohaterką kolejnej historii. To prawdziwe perły architektury, nigdzie indziej takich nie widziałam.
KATARZYNA LEGIĘĆ
1. Którego ze współczesnych autorów ceni Pani najbardziej?
AP – Nie mam jednego wybranego, ale najpewniej moimi ulubionymi autorami są ci po przeczytaniu których pierwszej powieści każdą kolejną kupuję w ciemno. Kilkoro takich mam, i polskich i zagranicznych.
DOMI
1. Dlaczego właśnie taki tytuł?
AP - Zastanawiam się czy jest dobry, i do dziś nie wiem, wcześniej odpowiedziałam.
2. Czy Pani zdaniem zawód pisarza to ciężki kawałek chleba?
AP – Zależy jak na to spojrzeć. Jeśli chodzi o proces twórczy, to dla mnie absolutnie nie. Nigdy nie siedzę nad klawiaturą i nie zastanawiam się co pisać bo zawsze wiem.
Nigdy nie zamęczam się prozą zawodu pisarza, staram się żeby była poezją, zresztą moje powieści zawsze kończą się tam gdzie zaczyna się proza życia.
3. Jakich rad mogłaby Pani udzielić osobom które chcą rozpocząć własną zabawę z pisarstwem?
AP – Absolutnie żadnych, nie czuję się uprawniona. Po prostu usiąść i pisać. Po zakończeniu dać do przeczytania obojętnie komu. Jeśli zacznie wieczorem, a skończy rano to znaczy że tekst jest dobry. Ja tak zrobiłam. :-)
ANTYŚKA
1. Dlaczego zaczęła Pani pisać książki w tym gatunku, a nie w zupełnie przeciwnym?
I jak cała przygoda z pisarstwem się zaczęła?
AP – Już wspominałam, bo sama takie lubię czytać, a dlaczego nie w innym? Trudno żeby autor pisał o czymś w czym nie czuje się dobrze. O początkach pisałam wcześniej :-)
Dziękuję bardzo wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali mi pytania. Nagrody w postaci mojej powieści otrzymują:
KWIATUSIA I ORION
GRATULUJĘ ZWYCIĘZCOM , POZDRAWIAM I ŻYCZĘ MIŁEJ LEKTURY.
ANNA PASIKOWSKA
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gratuluje wszystkim, którzy wytrwali do końca wywiadu :-)
Dziękuję również Ani Pasikowskiej za odpowiedzi na pytania uczestników konkursu.
Pozdrawiam i zapraszam jednocześnie do kolejnej konkursowej zabawy - klik.!!!!