poniedziałek, 30 czerwca 2014
Porno, duszno i niebezpiecznie
Dwanaście
M. Grossman
Wydawnictwo: JAM
data wydania: 20 lutego 2014
liczba stron: 120
ocena: 5+/6
Dla większości ludzi seks stanowi piękny akt całkowitego oddania się sobie nawzajem. Ale czasami jest tylko prymitywną kopulacją, wyładowaniem zwierzęcych chuci. Dlaczego tak się dzieje? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie książki ''Dwanaście'' M. Grossmana.
Główny bohater to dojrzały, przystojny, dość majętny mężczyzna, który ma słabość do pięknych kobiet. Na widok ich wdzięków budzi się w nim dusza zdobywcy. Na szczęście dziewczyny lgną do niego jak pszczoły do miodu, dzięki czemu często trafia mu się fantastyczny seks bez zobowiązań. Pomimo tego chciałby się zakochać z wzajemnością i ustatkować, lecz nie jest to takie proste.
''…po pamiętnej orgietce z dziwkami coś się we mnie zmieniło. Zacząłem wszystkie kobiety traktować instrumentalnie. Jak dziwki. W sumie każda relacja mężczyzny z kobietą nosi większe lub mniejsze znamiona prostytucji. Czy się to komuś podoba, czy nie. Najmniej pewnie feministkom. Ale w tej sytuacji sam czułem się jak męska kurwa''.
Jak dalej potoczą się losy naszego bohatera? Czy znajdzie tę jedyną, wyjątkową, która obdarzy go szczerą, bezinteresowną miłością? A może jego erotyczna fascynacja przybierze znamiona chorego uzależnienia?
Lubię czytać literaturę erotyczną, dlatego z ogromnym zainteresowaniem zabrałam się za powieść M. Grossmana (polskiego pisarza, dziennikarza, politologa oraz specjalisty z zakresu ochrony środowiska). Czy warto było? Zdecydowanie tak! Nie jest to jednak zwykły erotyk pełen romantycznych uniesień. To prawdziwe męskie, kontrowersyjne, nieprzyzwoite porno w najlepszym wydaniu. Wreszcie ktoś odważył się napisać szczerą, odważną, ociekającą seksem historię o erotycznej sferze życia z punktu widzenia mężczyzny. Może i fabuła nie jest jakoś specjalnie odkrywcza, ale wywołuje prawdziwą lawinę różnorodnych emocji. Pochłonęła mnie niczym mityczny Zahir–arabski demon opętania i ciągle było mi mało. Mamy normalnego, wrażliwego faceta obsesyjnie poszukującego miłości, który w rezultacie dostaje jedynie dziką, zwierzęcą rozkosz. Z czasem przestaje kontrolować swoje żądze, w wyniku czego dochodzi do pewnych konkluzji. Jakich? Tego musicie dowiedzieć się sami. Polubiłam na swój specyficzny sposób tego mężczyznę. Chociaż bywał bezczelny i chamski, to jednak doceniam, kiedy ktoś, bez zbędnego bajdurzenia, prosto z mostu mówi, co myśli i czuje.
Wielokrotnie miałam nieodparte wrażenie, że pierwszoplanowa postać i autor powieści to ta sama osoba. A to dlatego, że ta książka jest porażająco realistyczna.
''To moja spowiedź. Przed sobą samym, bo nie mam bogów cudzych przede mną. Moje oczyszczenie tak do bólu prawdziwe, że chociaż wielu chciałby tego dokonać, nie każdy potrafi lub chce. Ja chcę''.
Narrator bezwstydnie opisuje dwanaście lat swojej egzystencji, podczas której oddawał się wszelakim seksualnych ekscesom. Kolejno wspomina kobiety, które odebrały znaczącą rolę w jego życiu. Niestety mimo usilnych starań za każdym razem spotykał go zawód miłosny. Niejednokrotnie śledząc jego poczynania miałam ochotę powiedzieć: przyjacielu- nie tędy droga. Zamiast skupić się na jakieś miłej, skromnej dziewczynie szukał rozrywki wśród pięknych i powabnych panienek, na których widok robiło się ciasno w spodniach. Nic więc dziwnego, że krew w jego organizmie buzowała, a chęć seksu była silniejsza niż zdrowy rozsądek i wszelkie skrupuły.
Autor nie uznaje tu żadnych ustępstw ani półśrodków i to się ceni. Jestem pod wrażeniem zarówno formy i treści tej książki. Całość napisana jest prostym, soczystym, dosadnym, wręcz ostrym językiem, bez zbędnych dywagacji lub pseudo-psychologicznych analiz. W niektórych miejscach pojawiają się ciekawe epitety oraz szczypta absurdalnego, czarnego humoru. Umiejętnie wplecione wulgaryzmy doskonale odzwierciedlają naturalność zachowań danej postaci. Akcja toczy się sprawnie, a napięcie rośnie wraz z każdą kolejną przewracaną stroną. Natomiast intymne sceny oszałamiają swoim wykonaniem. Są niezwykle intensywne, gwałtowne, czasami wręcz brutalne. Mam jednak parę uwag: uważam, że można było głębiej wniknąć w psychologię niektórych bohaterów jak i lepiej rozwinąć tło fabuły. Na szczęście końcówka utworu nadrabia wszelkie braki, zarazem przedstawia tę książkę w całkiem innym świetle. M. Grossman w finale odsłania wszystkie karty pokazując, dokąd prowadzi człowieka wzmożona pobudliwość nerwowa i seksualna. Jednocześnie przestrzega przed zgubnymi konsekwencjami gorączkowego poszukiwania idealnego wzorca o podłożu seksualnym, emocjonalnym lub uczuciowym.
''Dwanaście'' to mocno skandalizująca, życiowa powieść z dużą dawką emocji i erotyki. Tutaj nie ma żadnych granic ani tematów tabu. Jest za to szczera, spontaniczna spowiedź człowieka będącego na skraju patologii, którego obsesyjne dążenie do wewnętrznego spełnienia doprowadziło do obłędu i wpędziło w zaklęty krąg potęgującego szaleństwa. Gratuluje autorowi tak znakomitej, szokującej książki i czekam na więcej. Zapraszam wszystkich zainteresowanych.
niedziela, 29 czerwca 2014
Magiczny symbol
Tatuaż z lilią
Ewa Seno
Cykl: Antilia (tom 1)
Wydawnictwo: Feeria
data wydania: 19 czerwca 2014
liczba stron: 288
ocena: 5+/6
Niekiedy los bywa bardzo okrutny. Czasem lubi z nas zakpić i bez ostrzeżenia zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. Coś na ten temat doskonale wie główna bohaterka książki ''Tatuaż z lilią'' Ewy Seno.
Nina Keler kończy właśnie osiemnaście lat. Po krótkiej scysji z ojcem przedwcześnie udaje się na imprezą urodzinową zorganizowaną na jej cześć. Na miejscu nieoczekiwanie przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie z jej najlepszą przyjaciółką Anką. Zrozpaczona opuszcza przyjęcie. W drodze powrotnej przypadkiem trafia do salonu tatuażu, gdzie daje sobie wytatuować na nadgarstku lilię. To jednak nie koniec niespodzianek. Na drugi dzień policja zawiadamia dziewczynę o tragicznym wypadku samochodowym rodziców. W zaistniałych okolicznościach do Niny przyjeżdża jedyna żyjąca krewna, ciocia Mandy, mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, która proponuje wspólne zamieszkanie. Mimo początkowych obaw nastolatka przystaje na propozycje ciotki wyjeżdżając z warszawskiego Wilanowa. W ciągu kilku kolejnych dni nagle staje się obiektem zainteresowania wielu osób. Wśród nich jest między innymi: charyzmatyczny nauczyciel Alex, Nick, przystojny uczeń oraz czarujący student-Christian. Jakby tego było mało wokół niej dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy. O co w tym wszystkim chodzi? Skąd to wzmożone zainteresowanie naszą bohaterką? Czy ma to jakiś związek z zagadkowym, zmieniającym barwy tatuażem?
''Tatuaż lilią'' to debiut prozatorski Ewy Seno, jednocześnie pierwsza część serii Antilia z elementami paranormalnymi. Sporadycznie sięgam po fantastykę, lecz bardzo lubię i cenię naszych rodzimych pisarzy, dlatego z ogromnym zainteresowaniem zabrałam się za bieżącą lekturę i … przepadałam! Czegoś takiego właśnie potrzebowałam, czyli ekscytującej historii, która porwie mnie w wir nieoczekiwanych wydarzeń. Czuje się usatysfakcjonowana. Już od początku fabuły zaczynamy mocnym akcentem. Na główną bohaterkę spada ogrom nieszczęść, w wyniku czego opuszcza Polskę i zamieszkuje w Ameryce. Dziewczyna dość szybko aklimatyzuje się w nowym otoczeniu, ale czuję mętlik w głowie z powodu nadmiernej adoracji ze strony kilku mężczyzn. Ewa Seno umiejętnie odzwierciedla uczucia, wahania nastrojów i wewnętrzne rozterki Niny. Pokazuje, jak dziewczyna radzi sobie w nowych okolicznościach i jak nadaremnie próbuje zagłuszyć głos serca.
Na szczególne uznanie zasługuje potęgujące napięcie, które niczym złowrogi wróg czai się zewsząd. W trakcie czytania do mojej duszy wdzierał się pewien nieuzasadniony niepokój. Umierałam z ciekawości chcąc dowiedzieć się, dlaczego Nina jest taka wyjątkowa. Przez długi czas autorka trzymała mnie w niepewności. Dopiero pod koniec wszystkie elementy jednej układanki w końcu znalazły swoje miejsce, dzięki czemu wreszcie mogłam poznać prawdziwe pochodzenie naszej bohaterki oraz lepiej zrozumieć symbolikę jej tatuażu. Muszę przyznać, że ten wątek został zaprezentowany całkiem zgrabnie i z polotem, bez niepotrzebnego chaosu.
Fabuła książki wciąga czytelnika z każdą kolejną stroną. Stanowi spójną, logiczną całość. Napisana jest językiem prostym i zrozumiałym, bez zbędnych opisów czy specjalistycznych zwrotów. Gdzieniegdzie znajdziemy też szczyptę humoru pomieszanego z ironią i sarkazmem. Z kolei dynamiczna akcja mknie do przodu niczym bolidy Formuły 1. Cały czas coś się dzieje i nigdy nie jesteśmy w stanie niczego przewidzieć. Postaci jest dość sporo, mimo to zapadają w pamięć. Są całkiem ciekawie nakreśleni, aczkolwiek liczyłam na ich głębszy rys charakterologiczny. Mam nadzieję, że w kontynuacji autorka poświęci bohaterom znacznie więcej czasu i uwagi. Pomimo tego z przyjemnością śledziłam skomplikowany miłosny czworokąt. I muszę przyznać, że taka kombinacja w ogóle mi nie przeszkadzała. Każdy z trójki mężczyzn miał w sobie tyle uroku, iż nie łatwo było wybrać tego jedynego.
Choć jest to paranormal romance to jednak nie powiela typowych schematów tego gatunku i nie trąci banałem. Nie znajdziemy tu żadnych romansów z wampirami, wilkołakami czy kosmitami. Ewa Seno popisała się nie lada wyobraźnią tworząc własną fantastyczną wizję ''innego'' świata. Jestem pod wrażeniem jej innowacyjności i pomysłowości. Widać, że rewelacyjnie rozwija swoje skrzydła, dlatego nie mogę doczekać następnego tomu tej serii.
Z czystym sumieniem zachęcam do przeczytania tej wspaniałej powieści. Coś dla siebie znajdą tutaj nie tylko fani fantastyki, ale i wielbiciele dramatu, romansu i przygody. Na pewno nie będziecie rozczarowani.
Wydawnictwo Feeria.
piątek, 27 czerwca 2014
Nocny Książę
Pierwszy dotyk ognia
Jeaniene Frost
Data wydania: 7 maj 2014
Wydawca: Papierowy Księżyc
Gatunek: paranormal romance
Ilość stron: 351
Seria: Nocny Książę#1
Ocena: 5/6
Ostatnimi czasy naszła mnie ochota na przeczytanie książki z gatunku fantastyki, dlatego kiedy w moje ręce trafił ''Pierwszy dotyk ognia''-pierwszy tom serii ''Nocny książę'' autorstwa Jeaniene Frost, amerykańskiej mistrzyni urban fantasy, nie wahałam się ani chwili. Czy warto było? Najpierw kilka słów o fabule.
Vlad Tepesh to książę nocy, najbardziej przerażający wampir jaki kiedykolwiek istniał. Posiada zdolność panowania nad ogniem i nie ma sobie równych. Ale jego wrogowie znaleźli nową broń przeciwko niemu. Śmiertelniczkę z mocami równymi jego własnych. Jest nią Leila Dalton, która w dzieciństwie została porażona prądem i od tamtej pory przewodzi elektryczność. Oprócz tego po dotknięciu danych osób lub należących do nich przedmiotów widzi ich najokrutniejsze uczynki bądź ich przeszłość, teraźniejszość, niekiedy nawet przyszłość. Pewnego dnia z powodu swojego daru dziewczyna zostaje porwana przez czwórkę wampirów. W zaistniałej sytuacji pomóc może jedynie wszechpotężny Vlad, którego próbuje wezwać telepatycznie. Ale czy władca ciemności uwolni Leilę z niewoli? A może z premedytacją wykorzysta ją do własnych celów?
Polubiłam twórczość Jeaniene Frost podczas lektury "W pół drogi do grobu" i tym razem też nie jestem zawiedziona. Fabuła prezentuje się całkiem intrygująco. Mamy najpotężniejszego wampira świata, który potrafi wyzwalać z siebie i kontrolować ogień oraz niezwykle odważną dziewczynę, która posiada nadnaturalne moce. Oboje są godnymi siebie przeciwnikami. Kiedy jednak dochodzi między nimi do spotkania pojawia się fascynacja, zauroczenie, pożądanie i namiętność. Co z tego dalej wyniknie? Autorka nie skupiła się tylko i wyłącznie na romansie dwójki bohaterów. Wręcz przeciwnie. Wraz z każdą kolejną przewracaną stroną będziemy świadkami wielu nieoczekiwanych zdarzeń takich jak porwania, tortury, nieoczekiwane ataki, widowiskowe wybuchy, konfrontacja z demonami przeszłości, zemsta, zastawianie pułapek czy ostateczne bitwy na śmierć i życie. Jak widać atrakcji nie brakuje i na szczęście wszystkie elementy są widoczne w odpowiednich proporcjach i miejscach.
Od dawien dawna fascynuje mnie mroczny świat ludzi nocy, dlatego bardzo się cieszę, że przez całą historię mamy do czynienia głównie z wampirami. Zwyczajni śmiertelnicy pojawiają się sporadycznie i stanowią zaledwie tło, wypełniacz do poszczególnych wydarzeń.
... |
Autorka posiada prosty, lekki styl. Potrafi niczym gąbka wodę wciągnąć czytelnika w swą fantastyczną wizję i idealnie ją zobrazować. Podoba mi się też jej niebywałe poczucie humoru i finezyjny dowcip, który umie pokazać nie tylko słowem. Wszelkie cięte riposty i słowne potyczki bohaterów były zabawne i z sensem. Akcja sprawnie mknęła do przodu rwąc ku zakończeniu sugerującym kolejną część. Także bohaterowie opisani zostali nader wnikliwie. Bez przeszkód mogłam sobie ich wyobrazić, poczuć i pokochać. Wspomnę jeszcze o rewelacyjnych scenach łóżkowych. Są całkiem odważne, intensywne, nadzwyczaj wysmakowane plastycznie i inscenizacyjnie.
Gorąco polecam ''Pierwszy dotyk ognia'' wszystkim fanom autorki, wielbicielom książek o wampirach, miłośnikom romansów paranormal i urban fanasty oraz każdemu, kto ma ochotę na chwilę zapomnienia z przyjemną, elektryzującą historią. ''Dracula pojawiał się już wiele razy, ale Vlad jest tylko jeden. I koniecznie musisz go poznać''. Zapraszam do lektury.
***
Wydawnictwo Papierowy księżyc.
czwartek, 26 czerwca 2014
Jego tajemice
Mroczne pragnienia
Lisa Renee Jones
tytuł oryginału: Being Me
wydawnictwo: Pascal
rok wydania: 2014
liczba stron: 384
ocena: 5-/6
Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy, ale są i tacy, którzy twierdzą, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Dlatego czasami dla własnego dobra lepiej nie wnikać i nie drążyć danego tematu, bo może to się dla nas źle skończyć. W takiej sytuacji znalazła się główna bohaterka ''Mrocznego pragnienia'' Lisy Renee Jones. Jest to drugi tom z cyklu "Inside Out". Pierwszy: ''Gdybym była tobą'' wywarł na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie. A jak było tym razem? Najpierw krótkie przypomnienie fabuły.
Pewnego dnia w opuszczonym magazynie dwudziestoośmioletnia Sara odnajduje pamiętnik Rebeki, nieznajomej dziewczyny, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Zaintrygowana mroczno-erotyczną zawartością dziennika pragnie znaleźć jego właścicielkę. Ślad prowadzi do pewnej galerii sztuki. To tam Sara poznaje Marka, szorstkiego, apodyktycznego szefa oraz Chrisa, tajemniczego, czarującego malarza. Mimo iż pociąga ją pierwszy z nich, decyduje się pozostać z zagadkowym Chrisem. Obaj mężczyźni oferują swoją pomoc przy odnalezieniu Rebeki, ale czy można im zaufać?
''Niebezpieczeństwo. Ciągle słyszę to słowo w głowie. (...) W myślach generuje przerażającą wizję przebiegu wydarzeń. (...) W co się wplątałam?''
Jak potoczą się losy naszej bohaterki? Czy uda jej się rozwiązać zagadkę zniknięcia Rebeki? A może sama podzieli jej los? Kto tak naprawdę jest przyjacielem, a kto wrogiem?
Pierwsza część serii postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, dlatego moje oczekiwania były dość wygórowane. Niestety czuje lekki niedosyt. Początkowo autorka skupiła się na intymnych relacjach Sary i Chrisa pomijając najciekawsze smaczki związane z niejasnym zniknięciem Rebeki. Na szczęście w drugiej połowie powieści wydarzenia nabierają tempa i kolorytu. Na horyzoncie czai się zagrożenie, którego następstwa będą brzemienne w skutki. Gdzie podziewa się Rebeka? Czy w ogóle żyje? Przez długi czas nie potrafiłam odgadnąć, kto za tym wszystkim stoi, dlatego byłam lekko zaskoczona kiedy prawda wyszła na jaw.
Lekkie pióro i przejrzysty styl pisarki kreśli grono barwnych, złożonych postaci, gdzie każdy coś ukrywa, ma swój słaby punkt oraz pewną granicę, którą gotów jest przekroczyć, aby osiągnąć zamierzony cel. Sara chroni swoje tajemnice, które tkwią w jej duszy niczym zadra. Chris nie umie poradzić sobie z demonami przeszłości, dlatego, żeby ukarać siebie poddaje się pewnym, osobliwym torturom. Z kolei Mark odczuwa lęk przed miłością i zaangażowaniem się, więc szuka ukojenia w praktykach BDSM. Każda z tych postaci posiada własny sposób radzenia sobie ze strachem i bólem. Ich sekrety podsycają atmosferę niepokoju, zagubienia oraz … pożądania seksualnego. Autorka sprytnie wodzi czytelnika za nos, potęguje podejrzliwość względem dopiero co rozgrzeszonych postaci, niezauważenie podnosi napięcie i kieruje uwagę tam gdzie coś się dzieje, gdzie jest coś nowego.
Najbardziej podobały mi się odważne, zmysłowe, niepokojące i uwodzicielskie sceny erotyczne. Nie przekroczyły granic dobrego smaku i przyzwoitości, nie siały zgorszenia. Ukazany stosunek seksualny to coś więcej niż zwierzęca kopulacja. To wyraz wzajemnej namiętności, bezgranicznego oddania i zaufania. Co prawda zdarzyło się kilka ostrzejszych momentów, ale zostały skutecznie stłumione. Trochę szkoda, bowiem wątki dotyczące Pana i Uległej oraz zapowiedź seksu w trójkącie pobudziły moje zmysły i wyobraźnię do granic możliwości. Mam jednak nadzieję, że w kolejnym tomie autorka popuści wszelkie hamulce i znacznie się rozkręci.
... |
***
Wydawnictwo Pascal.
środa, 25 czerwca 2014
Na przekór losowi
Tylko My cz.1. Wbrew wszystkim
Jasinda Wilder
Data wydania: 20 maj 2014
Wydawca: Amber
Gatunek: new adult
Ilość stron: 266
Seria: Falling #2
Ocena: 4+/6
Jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Coś na ten temat wiedzą główni bohaterowi ''Tylko My cz.1. Wbrew wszystkim'' Jasindy Wilder.
Becca i Jason to najbliżsi przyjaciele Nell i Kyle’a, których poznaliśmy w książce ''Tylko TY''. Od wielu lat Jason skrycie podkochuje się w Nell. W końcu za namową kolegów umawia się z nią na randkę. Nie dochodzi jednak do spotkania, ponieważ nastolatka wybiera Kyle’a – jego najlepszego przyjaciela. Ale w ramach rekompensaty namawia go, aby umówił się z Beccą, jej przyjaciółką, która darzy go wielką sympatią.
''Byłam zakochana w Jasonie Dorseyu od zawsze, ale on nawet nie wiedział, że istnieję. Jeśli mnie zauważał, to tylko jako kłopotliwą przyjaciółkę Nell…''
Zawiedziony chłopak niechętnie zgadza się na tę propozycje. Co z tego dalej wyniknie? Czy nieoczekiwana randka będzie początkiem wielkiej miłości? A może okaże się jedną wielką klapą?
Całkiem niedawno miałam przyjemność poznać głównych bohaterów ''Tylko Ty'' (pierwszy tom serii "Falling''), dlatego z ogromną ciekawością zagłębiłam się w losy ich przyjaciół, które równolegle rozgrywają się w tym samym przedziale czasowym. Kiedy kwitnie miłość Nell i Kyle’a, Jason próbuje nawiązać cieplejsze relacje Beccą. Nie jest to jednak takie proste, wszak nikt nie lubi być ''nagrodą pocieszenia''. Mimo to postanawiają dać sobie szansę. Z jakim to wyjdzie rezultatem? Autorka stworzyła bardzo ciekawy, realistyczny wątek miłosny, bez żadnego słodzenia w stylu melodramatów. Pokazuje Jasona i Beccę takimi, jacy są, czyli z całym bagażem doświadczeń, uczuć i przeżyć. Oboje nie mają łatwego życia rodzinnego. Ojciec Nell jest bardzo opiekuńczy, nieracjonalny, przewrażliwiony, uparty i stanowczo nadgorliwy. Kontroluje córkę niemal na każdym kroku. Ciągle musi się uczyć, spowiadać z każdego wyjścia i nie wolno jej umawiać się z chłopakami. Z kolei nadużywający alkoholu ojciec Jasona jest jedną wielką tykającą bombą. Kiedyś był legendarną gwiazdą futbolu, lecz w wyniku kontuzji musiał porzuć karierę sportową. Teraz chce, aby syn poszedł w jego ślady, dlatego na każdym kroku hartuje go znęcając się nad nim psychicznie i fizycznie. Jak widać ta para ma ze sobą coś wspólnego. Stopniowo krok po kroku zbliżają się do siebie odkrywając własne demony, z którymi walczą na co dzień. Z nutką wzruszenia śledziłam kiełkujące uczucie pomiędzy nimi, które z czasem rosło i dojrzewało. Ich wzajemne pochody i niewinność na swój sposób mnie urzekły. Pierwszy pocałunek, pieszczoty, intymne zbliżenia to wszystko stanowiło pewną osobliwą magię.
Książka jest napisana w prosty sposób, językiem łatwym i przystępnym. Wprawdzie gdzieniegdzie rzucają się w oczy pewne niedociągnięcia: drobne literówki, jakieś błędy stylistyczne, ale psują przyjemności czytania. Akcja toczy się równomiernym tempem, bez zbędnych dłużyzn czy postojów. Brakowało mi jednak napięcia i większych emocji. Za to opisy miejsc i przebiegu zdarzeń są w miarę starannie i naturalnie nakreślone, dzięki czemu czułam, jakbym uczestniczyła w tym wszystkim.
źródło |
Pomimo kilku wad i niedociągnięć książka mi się podobała i pragnę polecić ją przede wszystkim czytelnikom, którzy mają za sobą pierwszą część serii. Pozostałych także zachęcam do zapoznania się z twórczością Jasindy Wilder. To całkiem interesujące powieści o miłości naznaczonej tragedią, podejmowaniu życiowych decyzji, o próbach przeciwstawienia się chorym ambicjom i brutalnym nakazom rodziców oraz walce o prawo do podążania własną drogą. Myślę, że każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Zapraszam zainteresowanych.
***
wtorek, 24 czerwca 2014
Raz na wozie, raz pod wozem
"Pokręcone losy Klary"
Izabella Frączyk
Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: grudzień 2010
Liczba stron: 240
ocena: 4+/6
Jak mówi stare polskie przysłowie: ''raz na wozie, raz pod wozem''. Coś na ten temat doskonale wie główna bohaterka książki ''Pokręcone losy Klary'' Izabelli Frączyk.
Klara jest młodą, atrakcyjną i wykształconą kobietą pracującą w biurze nieruchomości. Prywatnie zaręczyła się z Mirkiem, który pracuje jako menadżer w międzynarodowej korporacji medycznej. W jej życiu wszystko układa się znakomicie, lecz do czasu. Najpierw umiera ukochana babcia, potem traci pracę, odkrywa niewierność ukochanego, zabytkowy samochód non stop się psuje i na dodatek kończy się umowa najmu mieszkania. Co w takiej sytuacji począć? Wybrać stryczek czy wyjechać na krótki urlop, aby zastanowić się nad swoim pokręconym losem? Ostatecznie Klara decyduje się na drugi wariant. Pobyt w ośrodku wypoczynkowym podnosi ją na duchu. Dochodzi do wniosku, że najwyższy czas zmierzyć się z problemami, spojrzeć im prosto w twarz i wziąć ''byka za rogi''. Wkrótce za namową najlepszej przyjaciółki Zosi, zamieszkuje w domu odziedziczonym po babci. Na miejscu poznaje uroczego sąsiada Damiana oraz Gabriela, seksownego Włocha. Co wyniknie z tej znajomości? Czy zła passa wreszcie opuści naszą bohaterkę?
''Pokręcone losy Klary'' to debiutancka powieść Izabelli Frączyk, absolwentki Akademii Ekonomicznej w Krakowie oraz Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych w Warszawie. W swoim dorobku literackim autorka posiada również ''Kobiety z odzysku'', ''Dziś jak kiedyś'' oraz ''Koniec świata''.
Spędziłam całkiem miłe chwile przy tej lekturze. Całość charakteryzuje się specyficznym stylem pisania okraszonym ironią, humorem, z domieszką slangu młodzieżowego, ale wcale mi nie przeszkadzało. Fabuła sama w sobie może i jest przewidywana, niemniej jednak budzi zainteresowanie. Cały czas coś się dzieje. Będziemy świadkami wielu nieprawdopodobnych sytuacji w schemacie rodem z komedii romantycznej. Wspólnie z główną bohaterką poznamy smak zdrady, przyjaźni, szalonej namiętności, miłości oraz dowiemy się jakie tajemnice kryje w sobie spadkowa scheda po babci. Akcja toczy się nieśpiesznie, mimo to nie ma poczucia stagnacji. Na uznanie zasługują natomiast nietuzinkowi bohaterowie. To oni dodają specjalnej głębi i kolorytu tej historii. Każda z postaci odznacza się barwną indywidualnością, iż nie sposób nikogo zapomnieć. Jeśli chodzi o Klarę to budzi raczej sprzeczne uczucia. Z jednej strony jest ciepłą, serdeczną, dowcipną osobą, ale z drugiej jawi się jako naiwna, bezradna ofiara losu, którą trzeba prowadzić za rączkę. Osobiście moją sympatię zaskarbiła sobie Zośka-zdecydowana, zorganizowana, zabawna, żyjąca na pełnych obrotach mężatka. Niczym dobra wróżka zawsze pojawiała się we właściwym momencie, aby służyć radą, pomocą i działaniem.
W powieści oprócz wątku o przyjaźni występuje również motyw miłosny. W życiu główniej bohaterki pojawia się naraz dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich to serdeczny, ciepły, troskliwy Damian, sąsiad z naprzeciwka. Drugi to szalenie seksowny i przystojny Gabriel. Obaj też praktycznie jednocześnie zabiegają o względy Klary. Jak to się wszystko dalej potoczy? Zdradzę jedynie, będzie słodko-gorzko i zaskakująco.
Autorka gdzieś między wierszami zwraca także uwagę na snobizm w sztuce. Coraz więcej celebrytów zamiast znanych dzieł klasyków inwestuje w obrazy niszowych twórców, bo tak wypada mieć, bo akurat to jest w ''modzie''. I nie ważne, że czasem to zwyczajny bohomaz. Moim zdaniem takie efekciarstwo nie popłaca.
Reasumując. To żartobliwa, optymistyczna powieść w ramach relaksu lub umilenia sobie wolnego czasu. Dzięki niej zrozumiesz, że przyjaźń ma zbawczą moc, zaś … ''Prawdziwa miłość zaskakuje człowieka w najmniej odpowiednim momencie i zawsze wtedy, kiedy się jej nie spodziewamy. Nie mamy na to wpływu, więc szukanie jej na siłę, nie ma najmniejszego sensu, bo wtedy rozczarowanie murowane''. Dlatego zawsze warto mieć oczy otwarte, aby nie przegapić czegoś ważnego, nie przespać, nie zmarnować szansy, która się właśnie pojawia. Zapraszam wszystkich zainteresowanych.
***
Oficjalna strona Izabelli Frączyk: klik
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Wywiad z Agnieszką Walczak-Chojecką
Kasia Roszczenko
1. Skąd pomysł na pisanie dla innych?
Z samą sobą rozmawiam na co dzień, ale od święta potrzebny mi „słuchacz”.
Dla mnie pisanie to przede wszystkim dialog z czytelnikiem. Przedstawiam mu swoje wizje, emocje, przemyślenia, a potem wsłuchuję się w jego reakcje, które są dla mnie niezmiernie ważne
2. Czy wyobraża Pani sobie życie bez czytania?
Bardziej wyobrażam sobie życie bez czytania, niż bez pisania, choć oczywiście bardzo lubię dobrą lekturę.
3. Po jakie gatunki literackie najchętniej Pani sięga, przy wyborze lektur do poduszki?
Najwięcej czytam powieści obyczajowych oraz reportaży (często zbeletryzowanych) z wypraw wysokogórskich. Te ostatnie wybieram dlatego, że fascynują mnie motywacje zdobywców szczytów i pokonywanie ludzkich barier, uwielbiam też same góry.
Jako mała dziewczynka podpatrywałam mojego tatę, który jest literatem i chciałam tak jak on pisać i występować na scenie. Pewnie dlatego już w wieku pięciu lat ułożyłam swój pierwszy wiersz. Przez długi czas nęciły mnie jednak przede wszystkim krótkie formy – wiersze, teksty piosenek, ewentualnie opowiadania. Do napisania powieści dorosłam dopiero w tzw. wieku dojrzałym.
2. Kto z Pani najbliższego otoczenia najbardziej Panią wspierał w swoich marzeniach i dążeniach?
Mam to ogromne szczęście, że moi najbliżsi zawsze mnie wspierali w życiowych wyborach, choć nie zawsze je rozumieli. I nie chodzi mi tu nawet o dawnego chłopaka, który nie przypadł do gustu moim rodzicom (śmiech), ale o fakt, że na wiele lat porzuciłam twórcze pasje i zajęłam się pracą w biznesie. Na szczęście dwa lata temu wróciłam do pisania i mój ojciec mógł odetchnąć z ulgą, że tradycja rodzinna nie zostanie zaprzepaszczona.
3. Z jakimi problemami musi się Pani zmagać jako znana pisarka?
Na razie jestem tylko debiutantką, a z debiutem wiąże się wiele barier, które trzeba pokonać. Przede wszystkim nie jest łatwo znaleźć wydawcę, który zechce zainwestować w książkę nieznanego autora, a gdy się już takiego znajdzie (mnie się udało), to potrzeba trudu, by wypromować swoje nazwisko. Współczesny autor musi być nie tylko zdolnym twórcą literackich opowieści, ale też własnym menadżerem i marketingowcem. Mnie przydają się umiejętności zdobyte przez wiele lat pracy w korporacjach.
Oprócz tego borykam się z codziennymi, domowymi sytuacjami, w których nigdy nie byłam mistrzynią. Np. zdarza mi się rozgotować obiad, bo akurat poprawiam coś w tekście i zapominam o bożym świecie. Raz niestety nie odebrałam dziecka z zajęć, tak bardzo zatopiłam się w fikcji. Na szczęście córka przywołała mnie szybko do porządku.
Inna Niezwykła
1. Czy gdyby miała Pani okazję, to wróciłaby do śpiewania ?
Jasne! Jeśli tylko ktoś potrzebuje niezbyt profesjonalnej wokalistki do zespołu, to z chęcią się zgłoszę. (śmiech)
2. Jakie jest Pani ulubione miejsce w Azji ?
Trudno mi wybrać jedno miejsce, bo Azja jest różnorodna i niezwykle barwna, ale są dwa kraje, do których na pewno chciałabym wrócić. Jeden z nich to Filipiny, a konkretnie mała, przepiękna wyspa Boracay, wymarzone miejsce na relaks i zapomnienie o całym świecie. Drugi kraj to Japonia. Polecam ją wszystkim tym, którzy lubią zwiedzać i smakować kulturę zupełnie odmienną od naszej. Oczywiście świetnie czuję się także w Tajlandii, gdzie rozgrywa się spora część akcji „Dziewczyny z Ajutthai”.
3. Gdzie najbardziej chciałaby Pani się wybrać w podróż w najbliższych latach ?
Bardzo chciałabym pojechać na koniec świata, czyli do Australii i Nowej Zelandii, przede wszystkim ze względu na cudowne, bezkresne pejzaże, jakie można tam znaleźć.
aaagusiek
1. Czy po tak intensywnym obcowaniu ze sztuką, nie było Pani pusto bez pisania, gdy pracowała Pani w biznesie?
Ze względu na natłok obowiązków i ciągłe zagonienie nawet nie uświadamiałam sobie tego, jak bardzo brakowało mi twórczości. Swoje zdolności starałam się wykorzystywać pracując nad reklamami, scenariuszami imprez firmowych, czy korporacyjnym czasopismem, ale to oczywiście nie było to samo. Wydaje mi się, że od przeznaczenia nie można uciec, więc moje mnie dopadło. :)
2. Pani historia jest dobrym przykładem na potwierdzenie hipotezy, że pisanie wystarczy mieć we krwi i można przerwać je i wrócić do niego w każdym momencie nie zatracając przy tym swojego geniuszu. Jak Pani się na to zapatruje? Pisanie trzeba mieć we krwi, czy przede wszystkim szlifować swój warsztat i przebywać w odpowiednim środowisku?
To trudne pytanie. Tzw. talent na pewno jest pomocny, ale do pisania potrzebna jest także wytrwałość, samodyscyplina i chęć ciągłego doskonalenia warsztatu. By napisać książkę, nie wystarczy świetny pomysł, trzeba określoną ilość razy stuknąć w klawisze komputera. Potem najlepiej ją odłożyć na pewien czas, by jak dobry bigos doszła i dopiero zacząć poprawiać. Jak w większości zawodów do pisania bardzo przydaje się zapał, ale nie można się zachłysnąć samym faktem, że coś wyszło spod naszych palców. Myślę, że to jednak ćwiczenie czyni mistrza. Niedawno w artykule o selfpublishingu przeczytałam zdanie, które bardzo mi się spodobało: ”Jeśli chcesz szybko widzieć efekty, zajmij się czyszczeniem sedesów. Pisarstwo to zajęcie dla długodystansowców.” Absolutnie się z tym zgadzam.
3. Ktoś powiedział kiedyś, że w każdym człowieku tkwi materiał na jedną powieść, wystarczy włożyć tylko trochę wysiłku i każdy jest w stanie tę powieść napisać? Czy mogłaby się Pani ustosunkować do tego stwierdzenia?
Myślę, że w każdym z nas jest materiał na wiele powieści. Często się zdarza, że pisarz wydaje już którąś książkę, a tak naprawdę ciągle pisze jedną i tę samą, opartą na swoim życiu. Trudno zresztą nie czerpać z własnych doświadczeń. Inną kwestią jest to, czy każdy potrafi napisać tę swoją powieść. Uważam, że nie, bo do tego potrzebna jest mieszanka talentu, pracowitości i chęci pisania.
Sylwka S.
1. Jaka jest Pani definicja szczęścia?
Nie lubię definicji, ale mogę powiedzieć co mnie czyni szczęśliwą. Spędzanie czasu z rodziną, możliwość robienia tego, co mnie pasjonuje i odpowiadanie za to przede wszystkim przed sobą, podróże i poczucie wolności, widok Tatr. Czuję się szczęśliwa, gdy widzę jak moja córka tańczy i jak bardzo ją to cieszy, oraz gdy spotykam się ze swoimi czytelnikami a oni chcą ze mną współodczuwać.
2. Z czym kojarzy się Pani dom rodzinny?
Z wszystkim co najlepsze – z bezpieczeństwem, miłością, śmiechem i ze sztuką. A, i jeszcze z pysznym murzynkiem mojej mamy.
3. Jakie jest Pani najśmieszniejsze lub najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?
Hm... najśmieszniejsze? Zdarzenie, które przytoczę znam chyba bardziej z rodzinnych opowieści, niż sama je pamiętam, ale wydaje mi się dość zabawne. Opisuję je nawet w swojej drugiej powieści. Otóż mój tata, który zawsze ma głowę w chmurach, kiedyś mnie zgubił. To było zimą, a ja byłam całkiem mała i siedziałam na sankach, które za sobą ciągnął. Tata zajęty swoimi myślami nie zauważył, że zsunęłam się w śnieg i poszedł dalej. Kto wie jak by się ta przygoda skończyła, gdyby nie pewna miła niewiasta, która zaczęła krzyczeć na cały park: „Proszę pana, proszę pana, dziecko pan zgubił!”
iza.81
1. Często mówi się, że pierwsza książka ma wiele elementów autobiograficznych. Ile w "Dziewczynie z Ajuthai. Niezbyt grzeczna historia" jest z Pani? Czy Joanna jest Pani odzwierciedleniem?
Na pewno w Joannie - głównej bohaterce mojej debiutanckiej książki, jest sporo ze mnie. Dotyczy to przede wszystkim wewnętrznej przemiany, jaką ona przechodzi, od zafascynowanej korporacją pracoholiczki, do osoby, dla której najważniejsza jest bliskość z innymi ludźmi, wolność odkrywana w podróżach i możliwość tworzenia.
2. Jakie są według Pani zasadnicze różnice pracy w korporacji i poza nią? Czy praca w korporacji to męczarnia, o której tak wiele się mówi? Czy można oderwać się od "wyścigu szczurów"? Jak było z Panią?
Odpowiadając krótko – praca w korporacji może być fajną przygodą, jeśli człowiek potrafi zachować dystans do otaczającego świata i nie da się zwariować, ani wkręcić w ciągłą rywalizację. Jeśli jednak nie będzie tego potrafił, to jest niebezpieczeństwo, że zatraci samego siebie. Zapraszam do lektury „Dziewczyny z Ajutthai”, to znajdzie tam Pani szerszą odpowiedź na większość z zadanych pytań.
3. Od czego zależy i czym tak w ogóle jest według Pani dzisiaj sukces w literaturze?
Myślę, że dla każdego autora sukces znaczy co innego. Jedni uznają, że go osiągnęli, jeśli zdobędą literacką nagrodę i uznanie krytyków, inni, jeśli sprzedadzą co najmniej kilka tysięcy egzemplarzy swojej książki, a jeszcze inni, jeśli w ogóle uda im się ją wydać. Dla mnie sukcesem jest to, że znalazłam liczne grono czytelników, którzy twierdzą, że przeczytali moją powieść z przyjemnością i proszą o więcej.
Zosia Samosia :)
1. Do dziś pamiętam zapach ... ?
Mimozy – żółtych kwiatków sprzedawanych na ulicach Belgradu, stolicy dawnej Jugosławii, gdzie mieszkałam ponad cztery lata w czasach szkolnych i gdzie powróciłam na pół roku jako studentka.
2. Lubi pani pisać, zapewne jest to Pani pasja, czy ma Pani jeszcze jakąś pasję, hobby?
Tak, uwielbiam podróże i ich planowanie, wyszukiwanie miejsc godnych odwiedzenia, tanich przelotów i fajnych, atrakcyjnych cenowo kwater. Bardzo lubię też śpiewać. Tym ostatnim nie jest zachwycona moja rodzina, bo potrafię wydzierać się przy domowym karaoke nawet kilka godzin bez przerwy.
3. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach?
Pewnie już w pierwszej minucie umarłabym ze strachu. A jeśli nie, to starałabym się przypomnieć sobie jakich rozmów nie odbyłam z najbliższymi i je nadrobić.
Owszem, to niezła zołza. Niby mnie lubi, a czasem nie chce mnie odwiedzić. Na ogół daje się jednak obłaskawić kawą i czekoladą, którą kładę koło komputera.
2. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Zwierciadłem duszy
3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
Z wypracowaniami radziłam sobie w szkole bardzo dobrze, przy przedmiotach ścisłych musiałam natomiast mocno kombinować. Pamiętam, że w podstawówce mojej nauczycielce szczególnie przypadła do gustu XIII księga „Pana Tadeusza”, którą napisałam dwunastozgłoskowcem. Generalnie nigdy nie miałam problemów z popuszczaniem wodzy fantazji, gorzej było z ortografią.
Przy pisaniu pierwszej książki nie miałam w ogóle takich chwil, znajdowałam się wręcz w stanie twórczej euforii. Towarzyszyło mi wrażenie, że ta powieść mieszka we mnie od dawna i że słowa z łatwością przelewają się na ekran komputera. Przy drugiej powieści stałam się o wiele bardziej samokrytyczna, więc pisanie nie szło mi już tak gładko, ale i tak cały czas miałam ogromną motywację, by tworzyć kolejne strony.
2. W jaki sposób pokazałaby Pani treść książki osobie, która jest niema, głucha i niewidoma? Jak oddać przesłanie, słowa tworzące historię?
Na to pytanie odpowiedział na szczęście za mnie Louis Braille tworząc swój alfabet.
3. Marzenia są beztroskie i z roku na rok wymagają od nas odrobiny poświęcenia. Jakie jest pani zdanie na temat marzeń? Jest pani typem kobiety- marzycielki, czy raczej kobiety- realistki? Jak patrzy pani na świat? Czy zrealizowała już pani swoje marzenia?
Uh, dużo pytań! Uważam, że marzenia są siłą napędową naszego życia i wierzę, że człowiek ma moc, by je realizować. Jestem marzycielką, która jeśli trzeba potrafi twardo stąpać po ziemi. Za marzeniami trzeba podążać, ale też warto mieć wciąż nowe, więc pewnie nigdy wszystkich się nie osiągnie.
Monika Piotrowska-Wegner
1. Gdyby znalazła się Pani na bezludnej wyspie, to jaką książkę chciałaby Pani mieć ze sobą i dlaczego akurat tę?
Wzięłabym ze sobą „Piotrusia Pana” J. M. Barriego, by przypominał mi o tym, że zawsze można wzlecieć, jeśli się tylko zachowa dziecięcą wyobraźnię.
2. Jestem ciekawa jak układała się współpraca z Piotrem Rubikiem? (słyszy się bardzo różne opinie, więc postanowiłam sprawdzić u źródła).
Gdy ja współpracowałam z Piotrem byliśmy oboje bardzo młodymi ludźmi, studentami i dopiero zaczynaliśmy swoją twórczą drogę. Mieszkaliśmy w bloku na tym samym piętrze i przyjaźniliśmy się. Naszą współpracę, choć krótką, wspominam jako bardzo ciekawą i ekscytującą.
3. Jeżeli Niebo istnieje, to co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju? (proszę o szczerą odpowiedź z użyciem dużej wyobraźni).
„Długo czekałem, ale się opłacało. Nareszcie będę miał co poczytać.” (śmiech)
Obecnie rzadko piszę wiersze. Powstają one najczęściej nocną porą, gdy koleżanka Wena zagląda do mnie tuż przed zaśnięciem i ściąga mnie z łóżka.
2. Czy po wydaniu książki "Dziewczyna z Ajuthai. Niezbyt grzeczna historia'' Pani życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorką?
Moje życie zmieniło się przede wszystkim wtedy, gdy zaczęłam pisać tę książkę. Pomieszczenia biurowe korporacji i wieczne zagonienie zamieniłam na stół w moim ogrodzie i spokojne wyprawy w wyobraźnię. Po opublikowaniu książki dodałam do tego ulubione spotkania z czytelnikami. A minusy? Brak stałego, porządnego wynagrodzenia i niepokój jak moją twórczość odbiorą wydawcy i czytelnicy.
3. „Wonderful world”, czy ”Dziwny jest ten świat"?
Stanowczo „wonderful world”, ale dlatego, że pięknie dziwny i wielobarwny.
mam namyszy
1. Patrzę za okno i widzę...? A co Pani chciałaby zobaczyć?
To co właśnie widzę – słońce, ogród, kolory.
2. Nawiązując do okładki książki, pewnie lubi Pani otaczać się kolorami. A więc czym byłby dla Pani świat bez kolorów? Co one dla Pani znaczą? Dlaczego właśnie taka okładka książki, a nie inna?
To nie ja jestem autorką okładki, lecz grafik. Trzeba jednak przyznać, że doskonale uchwycił on barwy mojej powieści, które są jednocześnie moimi ulubionymi kolorami. Lubię te, które są intensywne, np. chabrowy jak głębia oceanu i pomarańczowy jak ogniste słońce.
3. Każda książka ma w sobie coś innego. Jedna podoba nam się mniej, druga bardziej. Jaka przeczytana książka rozczarowała Panią w życiu najbardziej? Dlaczego? I według kontrastu jaka pozycja stała się pani numerem 1?
O tym jaka książka jest dla mnie na tyle ważna, że zabrałabym ją na bezludną wyspę przeczyta Pani w jednej z wcześniejszych odpowiedzi. Dorzucę do tego jeszcze tomik wierszy Gałczyńskiego, bo bardzo chętnie do nich wracam, a niektóre z nich np. „Inge Barch” bardzo lubię recytować. A jaka książka mnie rozczarowała...? Hm, sama nie wiem, w każdej, którą czytam znajduję coś ciekawego.
miqaisonfire
1. Gdyby mogła Pani cofnąć czas i zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co by to było? Czy jest taka rzecz/sytuacja? Jeśli nie, to dlaczego nie chciałaby Pani nic zmieniać?
Żałuję, że mam tylko jedno dziecko, gdybym mogła wsiąść do wehikułu czasu i przycisnąć przycisk „wstecz”, to na pewno starałabym się o powiększenie rodziny. Pocieszam się jednak, że moja córka jest udana! :)
2. Czym dla Pani jest pisanie? Czy uważa Pani, że wydanie jednej książki gwarantuje "plakietkę" pisarz? Czy jednak trzeba sobie zasłużyć na to miano i wydać więcej książek?
Dobre pytanie. Myślę, że to, czy ktoś może się czuć pisarzem, czy jeszcze nie, wynika bardziej z faktu jak poważnie traktuje pisanie i czy wiąże z nim swoją przyszłość. Ilość wydanych książek gra tu chyba mniejszą rolę, choć oczywiście trudno nazwać pisarzem kogoś, kto jeszcze nic nie opublikował. Dodatkowo ważna jest na pewno jakość tego co tworzymy, w moim przekonaniu grafomana nie można uznać twórcą.
3. Czy planuje Pani napisać jeszcze jakąś książkę? Czy może jest już Pani w trakcie pisania? Jeśli tak, to proszę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić o czym ona będzie.
Ponieważ pisarskie przeznaczenie dopadło mnie po wielu latach i mocno schwyciło w swoje szpony, to nie zamierzam poprzestać na napisaniu jednej książki. Skończyłam już drugą powieść i jestem w trakcie pisania kolejnej. Ta druga książka to opowieść o tym, ile jest w stanie znieść i poświęcić kobieta, która bardzo pragnie mieć dziecko. Więcej szczegółów, a także jej fragmenty znajdzie Pani na mojej stronie www.walczak-chojecka.pl
Ojoj! Jaka straszna wizja! Chyba nie chcę się nad nią zastanawiać.
2. Kto jako pierwszy przeczytał Pani książkę? Jaka była reakcja tej osoby i jakie miała zdanie o Pani twórczości?
Pierwszym wytrwałym słuchaczem moich książek jest trzynastoletnia córka. Ma ona często bardzo celne uwagi. Jednocześnie jest tak zasłuchana w moje opowieści, że daje mi to wielką motywację do dalszego pisania. Wiernym czytelnikiem jest też mama, natomiast tata – literat daje mi bardzo cenne, fachowe rady. Wszyscy oni reagują żywiołowo i mnie wspierają.
3. Jak zareagowała Pani, widząc swoją książkę po raz pierwszy na sklepowej półce?
To była piękna chwila. Czułam się jakbym co najmniej dostała nagrodę Nike. Wiem, że to śmieszne ale biegałam z „Dziewczyną...” w ręku po całym Empiku i robiłam jej zdjęcia. Postawiłam nawet na chwilę książkę na półce Top 20. A co mi tam, grunt to wiedzieć koło kogo się ustawić (śmiech).
ulvang
1. Czy w kolejnej Pani książce miejscem akcji znów będzie któreś z państw azjatyckich? (może coś z Birmą lub Jemenem):)
W Birmie ani w Jemenie nigdy nie byłam, więc trudno by mi było opisać te kraje, ale w drugiej książce przenoszę na chwilę czytelnika w dalekie azjatyckie miejsce, na Filipiny. Jednak główna część akcji, oprócz Polski, rozgrywa się na malowniczym wybrzeżu Chorwacji.
2. Wiele Pani podróżuje więc zapytam o najtrudniejsze i najgroźniejsze wydarzenie z Pani podróży oraz o miejsce w którym mogłaby Pani osiąść na zawsze.
Na pierwsze pytanie znajdzie Pani odpowiedź na kartach „Dziewczyny z Ajutthai”. Opisałam tam prawdziwą historię, która choć była kłopotliwa, skończyła się dobrze. Dotyczyła pomyłki związanej z biletami lotniczymi. Przy ich zakupie pomyliłam datę powrotu z wakacji. Ostatniego dnia wyprawy siedziałam sobie spokojnie wraz z mężem i córką w małej miejscowości na wyspie Koh Lanta podczas gdy nasz samolot z Bangkoku do Warszawy właśnie odlatywał. Mało brakowało, a musielibyśmy zapłacić za bardzo drogi przelot jeszcze raz. Dzięki pewnemu zbiegowi okoliczności tak się jednak nie stało.
A gdzie mogłabym osiąść na dłużej? Na jakiś czas chętnie zamieszkałabym we Włoszech w starym domu na skarpie z widokiem na morze, wśród cyprysów i drzew piniowych. Mogłabym też osiąść przy plaży na Filipinach lub w Tajlandii. Jednak na stałe chcę mieszkać w Polsce, by być blisko rodziców i przyjaciół.
3. Czy Pani książka przeznaczona jest tylko dla kobiet bo ostatnio spotkałem się z opiniami kilku polskich współczesnych pisarek jakby ich książki o charakterze obyczajowym były przeznaczone tylko i wyłącznie dla płci pięknej?
Moja książka jest dla każdego kto zechce ją przeczytać, płeć nie gra tu roli. Co więcej, wielu mężczyzn twierdzi, że bardzo im się podobała, więc i Pana zapraszam serdecznie do lektury.
Zjadam Skarpety
1. "Niektórych książek wystarczy skosztować, inne się połyka, a tylko nieliczne trzeba przeżuć i strawić do końca." - jest to cytat z twórczości Cornelii Funke. I właśnie w związku z nim mam do Pani pytanie - jakie tytuły w Pani przypadku spełniły trzeci warunek i na trwałe zostały nie tylko w pamięci, ale i w sercu?
Na pytanie o ważne dla mnie książki odpowiedziałam już wcześniej. Wymieniłam „Piotrusia Pana” i tomik wierszy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Dodam, że istotne znaczenie miały dla mnie także powieści serbskiego współczesnego pisarza Milorda Pavicia, przede wszystkim „Słownik chazarski” i „Wewnętrzna strona wiatru”. O niezwykłych grach i zabawach Pavicia z czytelnikiem pisałam w pracy magisterskiej. Książki te polecam szczególnie tym, którzy lubią zabawy z konstrukcją powieści i różnego typu literackie łamigłówki.
2. Z życiorysu wynika, że jest Pani niezwykle aktywną osobą - widzę, że nie może Pani narzekać na nudę, gdyż ciągle coś się w życiu dzieje, chwyta się Pani nowych możliwości, korzysta z okazji i czerpie z życia pełnymi garściami. Czy można więc określić, że Pani dewizą jest epikurejska maksyma "Carpe diem"?
Można tak powiedzieć, bo lubię gdy w moim życiu dużo się dzieje. Uwielbiam przede wszystkim dalekie podróże i wszelkie twórcze zajęcia, jednak od czasu do czasu potrzebuję też spokojnej chwili tylko dla siebie. Jestem więc chyba ekstrawertykiem ze skłonnością do zadumy.
3. Napisała Pani, że największym sentymentem darzy Azję, co i przełożyło się na fabułę debiutu. Co w tym kontynencie tak zachwyca Panią i przyciąga do siebie?
Azjatyckie klimaty są niesamowite, kraje, które odwiedziłam oczarowały mnie przede wszystkim życzliwością i uśmiechem ich mieszkańców, przepięknymi pejzażami, zabytkami rodem z bajek i pysznym jedzeniem. W dodatku można się tam czuć całkowicie bezpiecznie i np. biegać po parku w centrum miasta w środku nocy.
Marzena Strawa
1. Czy to biznes zrezygnował z Pani, czy pani zrezygnowała z biznesu? 20 lat potrafi wyssać radość życia. Czy Pani dalej chce się chcieć tyle, ile w latach młodości?
Po dwudziestu latach wysysania mojej energii przez korporacje niestety chciało mi się coraz mniej, więc postanowiłam rozstać się z biznesem. W zasadzie zrezygnowaliśmy z nim z siebie nawzajem. Teraz, gdy zajmuję się pisaniem znów odnalazłam dziecięcą radość tworzenia i jestem pełna zapału.
Edyta Chmura
1. Buzia mi się szeroko uśmiecha na wspomnienie mojego pierwszego wierszyka, napisanego podobnie jak Pani w wieku 4-5 lat. A brzmiał on następująco:
"Bombeczki, bombeczki pójdziemy na saneczki,
Tam spotkamy dwa liseczki i wsadzimy do klateczki
Damy chleba, damy sera i wypuścimy z tej klateczki" ;D
Rodzina do dziś opowiada jako anegdotę to z jaką dumą recytowałam owo dzieło ;) No cóż, mój talent się nie rozwinął (i chyba dobrze dla polskiego rynku wydawniczego) ;)
Jakie wydarzenie Pani wspomina jako przełomowe w swojej karierze pisarskiej? Które wyróżnienie czy usłyszane od kogoś słowa pochwały napawają Panią największą dumą?
Jestem niepoprawną optymistką, przy tym dość niecierpliwą. Dlatego wydawało mi, że gdy tylko skończę pisać książkę, zaleją mnie oferty od wydawców. Niestety szybko się okazało, że rzeczywistość jest diametralnie różna od moich wyobrażeń i nie jest łatwo znaleźć wydawcę na debiut. Niektórzy autorzy szukają miesiącami, a nawet latami. Dla mnie przełomowym momentem było więc spotkanie, na którym usłyszałam od wydawczyni, że moja powieść bardzo jej się podoba i chce ją wydać.
Co ciekawe przy drugiej książce urzeczywistniła się moja wizja i miałam problem wyboru pomiędzy kilkoma świetnymi wydawcami.
A dumą napawa mnie każde dobre słowo od moich czytelników, bo daje mi wiarę w to, że jestem na właściwej drodze.
2. Czy tak wszechstronna i aktywna osoba jak Pani czuła obawę przed krytyką swej debiutanckiej powieści czy zdobyte doświadczenie daje Pani poczucie bezpieczeństwa w tym, jak czytelnicy przyjmą książkę/nową autorkę?
Po napisaniu debiutu śmiałam się, że najlepszą chwilą była ta, w której książka była już gotowa do druku, ale jeszcze się nie ukazała, bo wtedy nikt nie mógł jej skrytykować. Ale tak naprawdę rzeczowa krytyka jest potrzebna autorowi tak samo jak pochwały, bo tylko wsłuchując się w nią może się rozwijać. Ja jestem otwarta na wszelkie uwagi czytelników i recenzentów, dlatego czekam na nie z niecierpliwością także jeśli chodzi o moją drugą powieść, która ukaże się za kilka miesięcy.
3. Proszę sobie wyobrazić, że znajduje się Pani na tonącym statku. W oddali już widać zarys wyspy, da się do niej dopłynąć, a może nawet zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Jakie trzy przedmioty zabrałaby Pani ze statku?
Zabrałabym zeszyt, ołówek i butelkę. Przydadzą się do pisania powieści, ale także by wysłać list, dzięki któremu ocaleję jeśli nie ja, to moja twórczość.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję serdecznie Agnieszce Walczak- Chojeckiej za poświęcenie swojego cennego czasu i udzielenie niezwykle interesującego wywiadu.
Do nagrody autorka wytypowała:
Gratuluje i pozdrawiam!!!
Cyrysia
1. Skąd pomysł na pisanie dla innych?
Z samą sobą rozmawiam na co dzień, ale od święta potrzebny mi „słuchacz”.
Dla mnie pisanie to przede wszystkim dialog z czytelnikiem. Przedstawiam mu swoje wizje, emocje, przemyślenia, a potem wsłuchuję się w jego reakcje, które są dla mnie niezmiernie ważne
2. Czy wyobraża Pani sobie życie bez czytania?
Bardziej wyobrażam sobie życie bez czytania, niż bez pisania, choć oczywiście bardzo lubię dobrą lekturę.
3. Po jakie gatunki literackie najchętniej Pani sięga, przy wyborze lektur do poduszki?
Najwięcej czytam powieści obyczajowych oraz reportaży (często zbeletryzowanych) z wypraw wysokogórskich. Te ostatnie wybieram dlatego, że fascynują mnie motywacje zdobywców szczytów i pokonywanie ludzkich barier, uwielbiam też same góry.
Sylwia Silviana
1. Czy już od wczesnego dzieciństwa marzyła Pani o zostaniu pisarką?Jako mała dziewczynka podpatrywałam mojego tatę, który jest literatem i chciałam tak jak on pisać i występować na scenie. Pewnie dlatego już w wieku pięciu lat ułożyłam swój pierwszy wiersz. Przez długi czas nęciły mnie jednak przede wszystkim krótkie formy – wiersze, teksty piosenek, ewentualnie opowiadania. Do napisania powieści dorosłam dopiero w tzw. wieku dojrzałym.
2. Kto z Pani najbliższego otoczenia najbardziej Panią wspierał w swoich marzeniach i dążeniach?
Mam to ogromne szczęście, że moi najbliżsi zawsze mnie wspierali w życiowych wyborach, choć nie zawsze je rozumieli. I nie chodzi mi tu nawet o dawnego chłopaka, który nie przypadł do gustu moim rodzicom (śmiech), ale o fakt, że na wiele lat porzuciłam twórcze pasje i zajęłam się pracą w biznesie. Na szczęście dwa lata temu wróciłam do pisania i mój ojciec mógł odetchnąć z ulgą, że tradycja rodzinna nie zostanie zaprzepaszczona.
3. Z jakimi problemami musi się Pani zmagać jako znana pisarka?
Na razie jestem tylko debiutantką, a z debiutem wiąże się wiele barier, które trzeba pokonać. Przede wszystkim nie jest łatwo znaleźć wydawcę, który zechce zainwestować w książkę nieznanego autora, a gdy się już takiego znajdzie (mnie się udało), to potrzeba trudu, by wypromować swoje nazwisko. Współczesny autor musi być nie tylko zdolnym twórcą literackich opowieści, ale też własnym menadżerem i marketingowcem. Mnie przydają się umiejętności zdobyte przez wiele lat pracy w korporacjach.
Oprócz tego borykam się z codziennymi, domowymi sytuacjami, w których nigdy nie byłam mistrzynią. Np. zdarza mi się rozgotować obiad, bo akurat poprawiam coś w tekście i zapominam o bożym świecie. Raz niestety nie odebrałam dziecka z zajęć, tak bardzo zatopiłam się w fikcji. Na szczęście córka przywołała mnie szybko do porządku.
Inna Niezwykła
1. Czy gdyby miała Pani okazję, to wróciłaby do śpiewania ?
Jasne! Jeśli tylko ktoś potrzebuje niezbyt profesjonalnej wokalistki do zespołu, to z chęcią się zgłoszę. (śmiech)
2. Jakie jest Pani ulubione miejsce w Azji ?
Trudno mi wybrać jedno miejsce, bo Azja jest różnorodna i niezwykle barwna, ale są dwa kraje, do których na pewno chciałabym wrócić. Jeden z nich to Filipiny, a konkretnie mała, przepiękna wyspa Boracay, wymarzone miejsce na relaks i zapomnienie o całym świecie. Drugi kraj to Japonia. Polecam ją wszystkim tym, którzy lubią zwiedzać i smakować kulturę zupełnie odmienną od naszej. Oczywiście świetnie czuję się także w Tajlandii, gdzie rozgrywa się spora część akcji „Dziewczyny z Ajutthai”.
3. Gdzie najbardziej chciałaby Pani się wybrać w podróż w najbliższych latach ?
Bardzo chciałabym pojechać na koniec świata, czyli do Australii i Nowej Zelandii, przede wszystkim ze względu na cudowne, bezkresne pejzaże, jakie można tam znaleźć.
aaagusiek
1. Czy po tak intensywnym obcowaniu ze sztuką, nie było Pani pusto bez pisania, gdy pracowała Pani w biznesie?
Ze względu na natłok obowiązków i ciągłe zagonienie nawet nie uświadamiałam sobie tego, jak bardzo brakowało mi twórczości. Swoje zdolności starałam się wykorzystywać pracując nad reklamami, scenariuszami imprez firmowych, czy korporacyjnym czasopismem, ale to oczywiście nie było to samo. Wydaje mi się, że od przeznaczenia nie można uciec, więc moje mnie dopadło. :)
2. Pani historia jest dobrym przykładem na potwierdzenie hipotezy, że pisanie wystarczy mieć we krwi i można przerwać je i wrócić do niego w każdym momencie nie zatracając przy tym swojego geniuszu. Jak Pani się na to zapatruje? Pisanie trzeba mieć we krwi, czy przede wszystkim szlifować swój warsztat i przebywać w odpowiednim środowisku?
To trudne pytanie. Tzw. talent na pewno jest pomocny, ale do pisania potrzebna jest także wytrwałość, samodyscyplina i chęć ciągłego doskonalenia warsztatu. By napisać książkę, nie wystarczy świetny pomysł, trzeba określoną ilość razy stuknąć w klawisze komputera. Potem najlepiej ją odłożyć na pewien czas, by jak dobry bigos doszła i dopiero zacząć poprawiać. Jak w większości zawodów do pisania bardzo przydaje się zapał, ale nie można się zachłysnąć samym faktem, że coś wyszło spod naszych palców. Myślę, że to jednak ćwiczenie czyni mistrza. Niedawno w artykule o selfpublishingu przeczytałam zdanie, które bardzo mi się spodobało: ”Jeśli chcesz szybko widzieć efekty, zajmij się czyszczeniem sedesów. Pisarstwo to zajęcie dla długodystansowców.” Absolutnie się z tym zgadzam.
3. Ktoś powiedział kiedyś, że w każdym człowieku tkwi materiał na jedną powieść, wystarczy włożyć tylko trochę wysiłku i każdy jest w stanie tę powieść napisać? Czy mogłaby się Pani ustosunkować do tego stwierdzenia?
Myślę, że w każdym z nas jest materiał na wiele powieści. Często się zdarza, że pisarz wydaje już którąś książkę, a tak naprawdę ciągle pisze jedną i tę samą, opartą na swoim życiu. Trudno zresztą nie czerpać z własnych doświadczeń. Inną kwestią jest to, czy każdy potrafi napisać tę swoją powieść. Uważam, że nie, bo do tego potrzebna jest mieszanka talentu, pracowitości i chęci pisania.
Sylwka S.
1. Jaka jest Pani definicja szczęścia?
Nie lubię definicji, ale mogę powiedzieć co mnie czyni szczęśliwą. Spędzanie czasu z rodziną, możliwość robienia tego, co mnie pasjonuje i odpowiadanie za to przede wszystkim przed sobą, podróże i poczucie wolności, widok Tatr. Czuję się szczęśliwa, gdy widzę jak moja córka tańczy i jak bardzo ją to cieszy, oraz gdy spotykam się ze swoimi czytelnikami a oni chcą ze mną współodczuwać.
2. Z czym kojarzy się Pani dom rodzinny?
Z wszystkim co najlepsze – z bezpieczeństwem, miłością, śmiechem i ze sztuką. A, i jeszcze z pysznym murzynkiem mojej mamy.
3. Jakie jest Pani najśmieszniejsze lub najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?
Hm... najśmieszniejsze? Zdarzenie, które przytoczę znam chyba bardziej z rodzinnych opowieści, niż sama je pamiętam, ale wydaje mi się dość zabawne. Opisuję je nawet w swojej drugiej powieści. Otóż mój tata, który zawsze ma głowę w chmurach, kiedyś mnie zgubił. To było zimą, a ja byłam całkiem mała i siedziałam na sankach, które za sobą ciągnął. Tata zajęty swoimi myślami nie zauważył, że zsunęłam się w śnieg i poszedł dalej. Kto wie jak by się ta przygoda skończyła, gdyby nie pewna miła niewiasta, która zaczęła krzyczeć na cały park: „Proszę pana, proszę pana, dziecko pan zgubił!”
iza.81
1. Często mówi się, że pierwsza książka ma wiele elementów autobiograficznych. Ile w "Dziewczynie z Ajuthai. Niezbyt grzeczna historia" jest z Pani? Czy Joanna jest Pani odzwierciedleniem?
Na pewno w Joannie - głównej bohaterce mojej debiutanckiej książki, jest sporo ze mnie. Dotyczy to przede wszystkim wewnętrznej przemiany, jaką ona przechodzi, od zafascynowanej korporacją pracoholiczki, do osoby, dla której najważniejsza jest bliskość z innymi ludźmi, wolność odkrywana w podróżach i możliwość tworzenia.
2. Jakie są według Pani zasadnicze różnice pracy w korporacji i poza nią? Czy praca w korporacji to męczarnia, o której tak wiele się mówi? Czy można oderwać się od "wyścigu szczurów"? Jak było z Panią?
Odpowiadając krótko – praca w korporacji może być fajną przygodą, jeśli człowiek potrafi zachować dystans do otaczającego świata i nie da się zwariować, ani wkręcić w ciągłą rywalizację. Jeśli jednak nie będzie tego potrafił, to jest niebezpieczeństwo, że zatraci samego siebie. Zapraszam do lektury „Dziewczyny z Ajutthai”, to znajdzie tam Pani szerszą odpowiedź na większość z zadanych pytań.
3. Od czego zależy i czym tak w ogóle jest według Pani dzisiaj sukces w literaturze?
Myślę, że dla każdego autora sukces znaczy co innego. Jedni uznają, że go osiągnęli, jeśli zdobędą literacką nagrodę i uznanie krytyków, inni, jeśli sprzedadzą co najmniej kilka tysięcy egzemplarzy swojej książki, a jeszcze inni, jeśli w ogóle uda im się ją wydać. Dla mnie sukcesem jest to, że znalazłam liczne grono czytelników, którzy twierdzą, że przeczytali moją powieść z przyjemnością i proszą o więcej.
Zosia Samosia :)
1. Do dziś pamiętam zapach ... ?
Mimozy – żółtych kwiatków sprzedawanych na ulicach Belgradu, stolicy dawnej Jugosławii, gdzie mieszkałam ponad cztery lata w czasach szkolnych i gdzie powróciłam na pół roku jako studentka.
2. Lubi pani pisać, zapewne jest to Pani pasja, czy ma Pani jeszcze jakąś pasję, hobby?
Tak, uwielbiam podróże i ich planowanie, wyszukiwanie miejsc godnych odwiedzenia, tanich przelotów i fajnych, atrakcyjnych cenowo kwater. Bardzo lubię też śpiewać. Tym ostatnim nie jest zachwycona moja rodzina, bo potrafię wydzierać się przy domowym karaoke nawet kilka godzin bez przerwy.
3. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach?
Pewnie już w pierwszej minucie umarłabym ze strachu. A jeśli nie, to starałabym się przypomnieć sobie jakich rozmów nie odbyłam z najbliższymi i je nadrobić.
martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?Owszem, to niezła zołza. Niby mnie lubi, a czasem nie chce mnie odwiedzić. Na ogół daje się jednak obłaskawić kawą i czekoladą, którą kładę koło komputera.
2. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Zwierciadłem duszy
3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
Z wypracowaniami radziłam sobie w szkole bardzo dobrze, przy przedmiotach ścisłych musiałam natomiast mocno kombinować. Pamiętam, że w podstawówce mojej nauczycielce szczególnie przypadła do gustu XIII księga „Pana Tadeusza”, którą napisałam dwunastozgłoskowcem. Generalnie nigdy nie miałam problemów z popuszczaniem wodzy fantazji, gorzej było z ortografią.
JaneS
1. Z doświadczenia wiem, że najtrudniejsze to wytrwać w tworzeniu, na nowo odnajdować motywację i cel pisania, gdy dotykają nas małe i większe kryzysy. Jak sobie Pani radziła, gdy przychodziły trudniejsze dni? Co stanowiło dla Pani motywację? Co nie pozwalało Pani porzucić pisania, gdy przychodziły chwile zwątpienia?Przy pisaniu pierwszej książki nie miałam w ogóle takich chwil, znajdowałam się wręcz w stanie twórczej euforii. Towarzyszyło mi wrażenie, że ta powieść mieszka we mnie od dawna i że słowa z łatwością przelewają się na ekran komputera. Przy drugiej powieści stałam się o wiele bardziej samokrytyczna, więc pisanie nie szło mi już tak gładko, ale i tak cały czas miałam ogromną motywację, by tworzyć kolejne strony.
Na to pytanie odpowiedział na szczęście za mnie Louis Braille tworząc swój alfabet.
3. Marzenia są beztroskie i z roku na rok wymagają od nas odrobiny poświęcenia. Jakie jest pani zdanie na temat marzeń? Jest pani typem kobiety- marzycielki, czy raczej kobiety- realistki? Jak patrzy pani na świat? Czy zrealizowała już pani swoje marzenia?
Uh, dużo pytań! Uważam, że marzenia są siłą napędową naszego życia i wierzę, że człowiek ma moc, by je realizować. Jestem marzycielką, która jeśli trzeba potrafi twardo stąpać po ziemi. Za marzeniami trzeba podążać, ale też warto mieć wciąż nowe, więc pewnie nigdy wszystkich się nie osiągnie.
Monika Piotrowska-Wegner
1. Gdyby znalazła się Pani na bezludnej wyspie, to jaką książkę chciałaby Pani mieć ze sobą i dlaczego akurat tę?
Wzięłabym ze sobą „Piotrusia Pana” J. M. Barriego, by przypominał mi o tym, że zawsze można wzlecieć, jeśli się tylko zachowa dziecięcą wyobraźnię.
2. Jestem ciekawa jak układała się współpraca z Piotrem Rubikiem? (słyszy się bardzo różne opinie, więc postanowiłam sprawdzić u źródła).
Gdy ja współpracowałam z Piotrem byliśmy oboje bardzo młodymi ludźmi, studentami i dopiero zaczynaliśmy swoją twórczą drogę. Mieszkaliśmy w bloku na tym samym piętrze i przyjaźniliśmy się. Naszą współpracę, choć krótką, wspominam jako bardzo ciekawą i ekscytującą.
3. Jeżeli Niebo istnieje, to co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju? (proszę o szczerą odpowiedź z użyciem dużej wyobraźni).
„Długo czekałem, ale się opłacało. Nareszcie będę miał co poczytać.” (śmiech)
kwiatusia
1. Przeczytałam, że w wieku pięciu lat ułożyła Pani swój pierwszy wiersz. Pani talent ujawnił się dość wcześnie. Proszę nam zdradzić jak powstaje wiersz? Czy ma znaczenie: miejsce w którym Pani przebywa, pora dnia, muzyka, a może emocje, które się pojawiają się niespodziewanie? Czy jednak musi Pani cierpliwie czekać aż pojawi się wena twórcza?Obecnie rzadko piszę wiersze. Powstają one najczęściej nocną porą, gdy koleżanka Wena zagląda do mnie tuż przed zaśnięciem i ściąga mnie z łóżka.
2. Czy po wydaniu książki "Dziewczyna z Ajuthai. Niezbyt grzeczna historia'' Pani życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorką?
Moje życie zmieniło się przede wszystkim wtedy, gdy zaczęłam pisać tę książkę. Pomieszczenia biurowe korporacji i wieczne zagonienie zamieniłam na stół w moim ogrodzie i spokojne wyprawy w wyobraźnię. Po opublikowaniu książki dodałam do tego ulubione spotkania z czytelnikami. A minusy? Brak stałego, porządnego wynagrodzenia i niepokój jak moją twórczość odbiorą wydawcy i czytelnicy.
3. „Wonderful world”, czy ”Dziwny jest ten świat"?
Stanowczo „wonderful world”, ale dlatego, że pięknie dziwny i wielobarwny.
mam namyszy
1. Patrzę za okno i widzę...? A co Pani chciałaby zobaczyć?
To co właśnie widzę – słońce, ogród, kolory.
2. Nawiązując do okładki książki, pewnie lubi Pani otaczać się kolorami. A więc czym byłby dla Pani świat bez kolorów? Co one dla Pani znaczą? Dlaczego właśnie taka okładka książki, a nie inna?
To nie ja jestem autorką okładki, lecz grafik. Trzeba jednak przyznać, że doskonale uchwycił on barwy mojej powieści, które są jednocześnie moimi ulubionymi kolorami. Lubię te, które są intensywne, np. chabrowy jak głębia oceanu i pomarańczowy jak ogniste słońce.
3. Każda książka ma w sobie coś innego. Jedna podoba nam się mniej, druga bardziej. Jaka przeczytana książka rozczarowała Panią w życiu najbardziej? Dlaczego? I według kontrastu jaka pozycja stała się pani numerem 1?
O tym jaka książka jest dla mnie na tyle ważna, że zabrałabym ją na bezludną wyspę przeczyta Pani w jednej z wcześniejszych odpowiedzi. Dorzucę do tego jeszcze tomik wierszy Gałczyńskiego, bo bardzo chętnie do nich wracam, a niektóre z nich np. „Inge Barch” bardzo lubię recytować. A jaka książka mnie rozczarowała...? Hm, sama nie wiem, w każdej, którą czytam znajduję coś ciekawego.
miqaisonfire
1. Gdyby mogła Pani cofnąć czas i zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co by to było? Czy jest taka rzecz/sytuacja? Jeśli nie, to dlaczego nie chciałaby Pani nic zmieniać?
Żałuję, że mam tylko jedno dziecko, gdybym mogła wsiąść do wehikułu czasu i przycisnąć przycisk „wstecz”, to na pewno starałabym się o powiększenie rodziny. Pocieszam się jednak, że moja córka jest udana! :)
2. Czym dla Pani jest pisanie? Czy uważa Pani, że wydanie jednej książki gwarantuje "plakietkę" pisarz? Czy jednak trzeba sobie zasłużyć na to miano i wydać więcej książek?
Dobre pytanie. Myślę, że to, czy ktoś może się czuć pisarzem, czy jeszcze nie, wynika bardziej z faktu jak poważnie traktuje pisanie i czy wiąże z nim swoją przyszłość. Ilość wydanych książek gra tu chyba mniejszą rolę, choć oczywiście trudno nazwać pisarzem kogoś, kto jeszcze nic nie opublikował. Dodatkowo ważna jest na pewno jakość tego co tworzymy, w moim przekonaniu grafomana nie można uznać twórcą.
3. Czy planuje Pani napisać jeszcze jakąś książkę? Czy może jest już Pani w trakcie pisania? Jeśli tak, to proszę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić o czym ona będzie.
Ponieważ pisarskie przeznaczenie dopadło mnie po wielu latach i mocno schwyciło w swoje szpony, to nie zamierzam poprzestać na napisaniu jednej książki. Skończyłam już drugą powieść i jestem w trakcie pisania kolejnej. Ta druga książka to opowieść o tym, ile jest w stanie znieść i poświęcić kobieta, która bardzo pragnie mieć dziecko. Więcej szczegółów, a także jej fragmenty znajdzie Pani na mojej stronie www.walczak-chojecka.pl
Aleksandra X
1. Dostaje Pani list z informacją, że za 3 dni straci Pani wszystkie zmysły. Co Pani robi?Ojoj! Jaka straszna wizja! Chyba nie chcę się nad nią zastanawiać.
2. Kto jako pierwszy przeczytał Pani książkę? Jaka była reakcja tej osoby i jakie miała zdanie o Pani twórczości?
Pierwszym wytrwałym słuchaczem moich książek jest trzynastoletnia córka. Ma ona często bardzo celne uwagi. Jednocześnie jest tak zasłuchana w moje opowieści, że daje mi to wielką motywację do dalszego pisania. Wiernym czytelnikiem jest też mama, natomiast tata – literat daje mi bardzo cenne, fachowe rady. Wszyscy oni reagują żywiołowo i mnie wspierają.
3. Jak zareagowała Pani, widząc swoją książkę po raz pierwszy na sklepowej półce?
To była piękna chwila. Czułam się jakbym co najmniej dostała nagrodę Nike. Wiem, że to śmieszne ale biegałam z „Dziewczyną...” w ręku po całym Empiku i robiłam jej zdjęcia. Postawiłam nawet na chwilę książkę na półce Top 20. A co mi tam, grunt to wiedzieć koło kogo się ustawić (śmiech).
ulvang
1. Czy w kolejnej Pani książce miejscem akcji znów będzie któreś z państw azjatyckich? (może coś z Birmą lub Jemenem):)
W Birmie ani w Jemenie nigdy nie byłam, więc trudno by mi było opisać te kraje, ale w drugiej książce przenoszę na chwilę czytelnika w dalekie azjatyckie miejsce, na Filipiny. Jednak główna część akcji, oprócz Polski, rozgrywa się na malowniczym wybrzeżu Chorwacji.
2. Wiele Pani podróżuje więc zapytam o najtrudniejsze i najgroźniejsze wydarzenie z Pani podróży oraz o miejsce w którym mogłaby Pani osiąść na zawsze.
Na pierwsze pytanie znajdzie Pani odpowiedź na kartach „Dziewczyny z Ajutthai”. Opisałam tam prawdziwą historię, która choć była kłopotliwa, skończyła się dobrze. Dotyczyła pomyłki związanej z biletami lotniczymi. Przy ich zakupie pomyliłam datę powrotu z wakacji. Ostatniego dnia wyprawy siedziałam sobie spokojnie wraz z mężem i córką w małej miejscowości na wyspie Koh Lanta podczas gdy nasz samolot z Bangkoku do Warszawy właśnie odlatywał. Mało brakowało, a musielibyśmy zapłacić za bardzo drogi przelot jeszcze raz. Dzięki pewnemu zbiegowi okoliczności tak się jednak nie stało.
A gdzie mogłabym osiąść na dłużej? Na jakiś czas chętnie zamieszkałabym we Włoszech w starym domu na skarpie z widokiem na morze, wśród cyprysów i drzew piniowych. Mogłabym też osiąść przy plaży na Filipinach lub w Tajlandii. Jednak na stałe chcę mieszkać w Polsce, by być blisko rodziców i przyjaciół.
3. Czy Pani książka przeznaczona jest tylko dla kobiet bo ostatnio spotkałem się z opiniami kilku polskich współczesnych pisarek jakby ich książki o charakterze obyczajowym były przeznaczone tylko i wyłącznie dla płci pięknej?
Moja książka jest dla każdego kto zechce ją przeczytać, płeć nie gra tu roli. Co więcej, wielu mężczyzn twierdzi, że bardzo im się podobała, więc i Pana zapraszam serdecznie do lektury.
Zjadam Skarpety
1. "Niektórych książek wystarczy skosztować, inne się połyka, a tylko nieliczne trzeba przeżuć i strawić do końca." - jest to cytat z twórczości Cornelii Funke. I właśnie w związku z nim mam do Pani pytanie - jakie tytuły w Pani przypadku spełniły trzeci warunek i na trwałe zostały nie tylko w pamięci, ale i w sercu?
Na pytanie o ważne dla mnie książki odpowiedziałam już wcześniej. Wymieniłam „Piotrusia Pana” i tomik wierszy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Dodam, że istotne znaczenie miały dla mnie także powieści serbskiego współczesnego pisarza Milorda Pavicia, przede wszystkim „Słownik chazarski” i „Wewnętrzna strona wiatru”. O niezwykłych grach i zabawach Pavicia z czytelnikiem pisałam w pracy magisterskiej. Książki te polecam szczególnie tym, którzy lubią zabawy z konstrukcją powieści i różnego typu literackie łamigłówki.
2. Z życiorysu wynika, że jest Pani niezwykle aktywną osobą - widzę, że nie może Pani narzekać na nudę, gdyż ciągle coś się w życiu dzieje, chwyta się Pani nowych możliwości, korzysta z okazji i czerpie z życia pełnymi garściami. Czy można więc określić, że Pani dewizą jest epikurejska maksyma "Carpe diem"?
Można tak powiedzieć, bo lubię gdy w moim życiu dużo się dzieje. Uwielbiam przede wszystkim dalekie podróże i wszelkie twórcze zajęcia, jednak od czasu do czasu potrzebuję też spokojnej chwili tylko dla siebie. Jestem więc chyba ekstrawertykiem ze skłonnością do zadumy.
3. Napisała Pani, że największym sentymentem darzy Azję, co i przełożyło się na fabułę debiutu. Co w tym kontynencie tak zachwyca Panią i przyciąga do siebie?
Azjatyckie klimaty są niesamowite, kraje, które odwiedziłam oczarowały mnie przede wszystkim życzliwością i uśmiechem ich mieszkańców, przepięknymi pejzażami, zabytkami rodem z bajek i pysznym jedzeniem. W dodatku można się tam czuć całkowicie bezpiecznie i np. biegać po parku w centrum miasta w środku nocy.
Marzena Strawa
1. Czy to biznes zrezygnował z Pani, czy pani zrezygnowała z biznesu? 20 lat potrafi wyssać radość życia. Czy Pani dalej chce się chcieć tyle, ile w latach młodości?
Po dwudziestu latach wysysania mojej energii przez korporacje niestety chciało mi się coraz mniej, więc postanowiłam rozstać się z biznesem. W zasadzie zrezygnowaliśmy z nim z siebie nawzajem. Teraz, gdy zajmuję się pisaniem znów odnalazłam dziecięcą radość tworzenia i jestem pełna zapału.
Edyta Chmura
1. Buzia mi się szeroko uśmiecha na wspomnienie mojego pierwszego wierszyka, napisanego podobnie jak Pani w wieku 4-5 lat. A brzmiał on następująco:
"Bombeczki, bombeczki pójdziemy na saneczki,
Tam spotkamy dwa liseczki i wsadzimy do klateczki
Damy chleba, damy sera i wypuścimy z tej klateczki" ;D
Rodzina do dziś opowiada jako anegdotę to z jaką dumą recytowałam owo dzieło ;) No cóż, mój talent się nie rozwinął (i chyba dobrze dla polskiego rynku wydawniczego) ;)
Jakie wydarzenie Pani wspomina jako przełomowe w swojej karierze pisarskiej? Które wyróżnienie czy usłyszane od kogoś słowa pochwały napawają Panią największą dumą?
Jestem niepoprawną optymistką, przy tym dość niecierpliwą. Dlatego wydawało mi, że gdy tylko skończę pisać książkę, zaleją mnie oferty od wydawców. Niestety szybko się okazało, że rzeczywistość jest diametralnie różna od moich wyobrażeń i nie jest łatwo znaleźć wydawcę na debiut. Niektórzy autorzy szukają miesiącami, a nawet latami. Dla mnie przełomowym momentem było więc spotkanie, na którym usłyszałam od wydawczyni, że moja powieść bardzo jej się podoba i chce ją wydać.
Co ciekawe przy drugiej książce urzeczywistniła się moja wizja i miałam problem wyboru pomiędzy kilkoma świetnymi wydawcami.
A dumą napawa mnie każde dobre słowo od moich czytelników, bo daje mi wiarę w to, że jestem na właściwej drodze.
2. Czy tak wszechstronna i aktywna osoba jak Pani czuła obawę przed krytyką swej debiutanckiej powieści czy zdobyte doświadczenie daje Pani poczucie bezpieczeństwa w tym, jak czytelnicy przyjmą książkę/nową autorkę?
Po napisaniu debiutu śmiałam się, że najlepszą chwilą była ta, w której książka była już gotowa do druku, ale jeszcze się nie ukazała, bo wtedy nikt nie mógł jej skrytykować. Ale tak naprawdę rzeczowa krytyka jest potrzebna autorowi tak samo jak pochwały, bo tylko wsłuchując się w nią może się rozwijać. Ja jestem otwarta na wszelkie uwagi czytelników i recenzentów, dlatego czekam na nie z niecierpliwością także jeśli chodzi o moją drugą powieść, która ukaże się za kilka miesięcy.
3. Proszę sobie wyobrazić, że znajduje się Pani na tonącym statku. W oddali już widać zarys wyspy, da się do niej dopłynąć, a może nawet zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Jakie trzy przedmioty zabrałaby Pani ze statku?
Zabrałabym zeszyt, ołówek i butelkę. Przydadzą się do pisania powieści, ale także by wysłać list, dzięki któremu ocaleję jeśli nie ja, to moja twórczość.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję serdecznie Agnieszce Walczak- Chojeckiej za poświęcenie swojego cennego czasu i udzielenie niezwykle interesującego wywiadu.
Składam także gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w
konkursie i zadali
pytania. ♥
Kwiatusia (szczególnie za pyt nr 3)
miqaisonfire (szczególnie za pyt nr 2)
ulvang - (szczególnie za pyt nr 3)
ulvang - (szczególnie za pyt nr 3)
niedziela, 22 czerwca 2014
Romans w blasku fleszy
Miłość bez scenariusza
Tina Reber
Wydawnictwo Akurat
Liczba stron: 672
Data wydania: 11 czerwca 2014
Ocena: 6-/ 6
Czy miłość w świetle jupiterów i fleszy ma szansę na przetrwanie? Niewykluczone, że tak. Ale jakim kosztem? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie powieści ''Miłość bez scenariusza'' Tiny Reber.
Ryan Christensen jest przystojnym, czarującym, szalenie popularnym amantem filmowym. Nigdy nie przypuszczał, że zainteresowanie jego osobą osiągnie prawdziwe apogeum. Każdy jego najmniejszy krok jest skrupulatnie śledzony przez tłumy rozszalałych fanów, wścibskich fotoreporterów i bezwzględnych wytwórni filmowych, którzy chcą go mieć na wyłączność. Pewnego dnia przypadek sprawia, że podczas kręcenia kolejnego filmu Ryan ucieka przed tabunem rozhisteryzowanych wielbicielek do pobliskiego Pubu Mitchella. Na miejscu poznaje dwudziestosiedmioletnią Taryn Mitchell, miłą, serdeczną, skromną właścicielkę lokalu. Między nimi iskrzy od pierwszego wejrzenia, ale ponieważ pochodzą z dwóch różnych światów ich bliższe relacje z góry skazane są na porażkę. Czy mimo dadzą sobie szansę?
''W moim umyśle rozgorzała walka. Pozwolić się ponieść – poddać się uczuciom i niech się dzieje co chce – czy skończyć z tym raz na zawsze, unikając nieuchronnego zawodu?''
Tina Reber jest córką bibliotekarki z małego amerykańskiego miasteczka. Pierwszą kartę do biblioteki otrzymała w wieku czterech lat i od tej pory książki zajmują ważne miejsce
w jej życiu. Nic więc dziwnego, że w końcu postanowiła sama spróbować swoich sił w tym trudnym rzemiośle, jakim jest pisanie.
''Miłość bez scenariusza'' idealnie wpasowała się w mój gust literacki i zaskarbiła sobie moje serce bez reszty. Dawno nie czytałam tak wyjątkowej, romantycznej historii miłosnej. Z niepokojem śledziłam zawiłe losy światowej sławy aktora i dziewczyny z prowincji. Niejednokrotnie miałam ochotę udusić gołymi rękoma nachalnych paparazzi, zwariowane fanki oraz osoby odpowiedzialne za kłamliwe szmatławce. Autorka bez żadnych upiększeń, ozdobników czy ceremoniałów ukazuje wszelkie cienie i blaski show biznesu. Bycie celebrytą bywa męczące, a cena sławy-bardzo wysoka. Funkcjonowanie w tym świecie wymaga błyskotliwej inteligencji, dystansu do siebie i instynktu samozachowawczego. Zawsze trzeba być w dobrej kondycji, świetnie wyglądać, dawać z siebie dwieście procent zaangażowania, gdyż nawet najmniejszy błąd może nieść za sobą duże ryzyko nieprzewidzianych komplikacji. Ciężko jak widać uporać się z popularnością kiedy wszyscy wokół ingerują w twoje osobiste życie obdzierając go z intymności. Każdy czyha niczym sęp na jakieś ploteczki o romansach, zdradach, chorobach i problemach danej gwiazdy, często szukając sensacji tam, gdzie jej nie ma. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Rayana. Na skutek kilku decyzji, odrobiny szczęścia i idealnego wyczucia czasu, ze zwykłego faceta przemienił się w niemal półboga. Stał się więźniem własnych sukcesów, uformowany niczym plastelina w rękach hollywoodzkiego środowiska. Czy warto było?
''Bycie z nim oznaczało chaos, pościg i polowanie, brak prywatności, wieczną walkę, by intymne szczegóły nie przedostały się do wiadomości publicznej. Jak bardzo musieliśmy się wysilić, żeby mógł dziś robić to, co sprawia mu frajdę…''
Bez owijania w bawełnę pisarka uświadamia, jak cenny jest spokój, wolność oraz poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa w psychicznej i fizycznej intymności.
To po prostu magiczna książka, zarazem świetny materiał na film. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś pokusi się o ekranizacje. Fabuła niby schematyczna, mimo to ''wciąga'' jak gąbka wodę. Pokochałam głównych bohaterów, którzy tworzyli idealny duet i świetnie się dopełniali. Ich relacje były bardzo wiarygodnie i prawdziwie, jakby żywcem wyjęte z realnego świata. Nie powielają schematu związku szarej myszki i apodyktycznego playboya. Wręcz przeciwnie. Ryan jest miłym, żartobliwym, trochę introwertycznym, twardo stąpającym po ziemi facetem, jak każdy zwyczajny gość. Natomiast Taryn to ciepła, opiekuńcza, lojalna pani bizneswoman. Nie zależy jej na sławie i pieniądzach, tylko na człowieku. Czy mimo to ich miłość przetrwa wszelkie perfidne intrygi, kłamstwa, spekulacje, obłąkańczą zazdrość fanów i nagonki medialne? Uchylę rąbka tajemnicy- ich wspólna droga czasem będzie kręta i wyboista, a czasem prosta i równa jak autostrada.
Pióro autorki jest wyjątkowo lekkie, zrozumiałe i bardzo plastyczne, zaś błyskotliwe dialogi podszyte subtelnym humorem. Z kolei akcja płynie niczym fale na morzu, czasami spokojnie dając nam wiele chwil radości i czułości, a czasami pojawiają się sztormy, które z niszczycielską siłą pochłaniają nasz względny spokój. Nie zabraknie też kliku erotycznych scen, które są wysmakowane, subtelne, bez udawania i silenia się na oryginalność. Zakończenie tchnie optymizmem, jednocześnie podsyca niepokój. Wprost nie mogę się doczekać kontynuacji zatytułowanej „Próba uczuć”.
- „Sexy, romantyczna i wciągająca. Miłość bez scenariusza to historia Kopciuszka, który podbije twoje serce”–napisał o książce New York Times. I ja podpisuje się pod tym stwierdzeniem. To niesamowita, fascynująca powieść o wielkiej miłości w szponach show-biznesu, poszukiwaniu szczęścia i normalności pośród improwizacji i chaosu oraz walce o zachowanie przestrzeni osobistej i realizacji własnych pragnień i marzeń. Smakuje niczym oszałamiające wino z idealnie zbalansowaną słodyczą, nutką ostrości i kapką goryczy. Polecam skosztować.
***
Wydawnictwo Akurat.
sobota, 21 czerwca 2014
Arabska przepowiednia
Wyjdziesz za mnie, kotku?
Wioletta Sawicka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 05.06.2014
Liczba stron: 528
Ocena: 6/6
Małżeństwo to decyzja na całe życie, dlatego jeśli mężczyzna oświadcza się kobiecie wcale nie oznacza, że musi od razu powiedzieć-tak. Lepiej zastanowić się i upewnić, że to jest "ta" osoba, z którą chciałoby się być do końca swoich dni. Przed takim dylematem stanęła również główna bohaterka książki ''Wyjdziesz za mnie, kotku?'' Wiolety Sawickiej.
Dwudziestoośmioletnia Anna jest niezwykle zdolną, odnoszącą sukcesy dziennikarką radiową. Prywatnie mieszka z chłopakiem Patrykiem, cenionym w swoich kręgach chirurgiem. Jednak od dłuższego czasu czuje, że w tym związku jest niczym więcej jak tylko marionetką, laleczką z plasteliny, którą zaborczy i despotyczny ukochany ugniata według własnych wyobrażeń. Tymczasem nieświadomy niczego Patryk oświadcza się Annie, lecz spotyka się z odmową. Młoda reporterka nie jest gotowa zrezygnować z resztek niezależności dając się zamknąć w klatce małżeństwa, choćby nawet była ze złota. W zaistniałej sytuacji korzysta z proponowanej przez najlepszą przyjaciółkę oferty tymczasowej pracy i wyjeżdża do Szwecji. Na miejscu poznaje pewną muzułmankę przepowiadającą przyszłość.
''– Posłuchaj starej Arabki, dziecko – mówiła charczącym głosem. – Niedługo w twoim życiu pojawi się ktoś, kto na początku nie powie ani słowa. Jeśli wystarczy ci siły, uratujesz to, co dla ciebie najważniejsze. Potem odnajdziesz coś, czego nie zgubiłaś''.
Któż taki zjawi się w życiu naszej bohaterki? Co uratuję? I co takiego odnajdzie, czego nie zgubiła? I jak ułożą się jej dalsze relacje z chorobliwie zazdrosnym Patrykiem?
Wioletta Sawicka, mieszkanka Warmii, z wykształcenia jest pedagogiem, z pasji dziennikarką radiową, prasową, a przez chwilę telewizyjną. Zawodowo realizuje się w pisaniu reportaży i przeprowadzaniu wywiadów z ciekawymi ludźmi. Po pięciu latach emigracji w Szwecji, wróciła do rodzinnego Olsztyna, gdzie narodził się pomysł napisania pierwszej powieści.
Wprost nie mogę uwierzyć, że ''Wyjdziesz za mnie kotku?'' to debiut prozatorski autorki. Ta książka jest rewelacyjna niemal w każdym calu. Ja w każdym razie nie znalazłam w niej żadnych poważnych wad. I od razu uprzedzam-nie jest to banalny, pełen lukru romans. Wręcz przeciwnie. To niezwykle piękna, poruszająca, z nutką goryczy, zarazem pełna pozytywnych wartości powieść obyczajowa. Urzekła mnie bez reszty. Początkowo fabuła zaczyna się niby niepozornie. Patryk oświadcza się Annie, ale nie zyskuje aprobaty. Dochodzi między nimi do spięć i wzajemnych oskarżeń. Mężczyzna pragnie stabilizacji, kochającej ''kury domowej'' i gromadki dzieci. Tymczasem Ania chce się wyszaleć i realizować zawodowo. Mimo to nie wszyscy rozumieją jej obiekcje:
''...nie rozumiesz, co tak naprawdę liczy się w życiu. Wszystko przeminie, uroda, sława, i co potem zostanie, jeśli nie ma się przy sobie kogoś, kto poda ci szklankę wody na starość?''
Czy w takiej sytuacji przyjąć oświadczyny, bo tak wypada, bo spodziewa się tego po nas otoczenie? Autorka zastosowała ciekawy zabieg. Pod przykrywką wątku miłosnego pokazała znacznie bardziej zajmującą, zawiłą, lekko mroczną historię. W związku głównych bohaterów pojawi się ktoś trzeci. Kto to jest? Zdradzę jedynie, życie Ani i Patryka diametralnie się zmieni, w wyniku czego dokonają przewartościowania wielu własnych poglądów.
Ta książka to prawdziwy kalejdoskop wydarzeń. Będziemy świadkami bezmyślnych zdrad, intryg, ekspansywnej miłości, niechlubnych układów, odkrycia szokujących tajemnic rodzinnych, walki z przewrotnym losem, podjęcia próby odnalezienia się w nowej sytuacji oraz szukania właściwej drogi do szczęścia i rodzinnej stabilizacji. Może to wszystko brzmi jakoś lakonicznie, niemniej zapewniam, że tak mocno wciągnięcie się w wir tej historii, że wszystko inne pójdzie na boczny tor.
Dużym plusem jest lekki, prosty, ale nie ubogi styl autorki, dzięki czemu całość czyta się niesamowicie przyjemnie, wręcz nie sposób oderwać się od kolejnych stron. Akcja płynie dość szybkim nurtem, cały czas coś się dzieje. Bohaterowie miotający się w szeregu wydarzeń nie są naciągani. Wypadają naturalnie i przekonująco. Mają słabości i wady, ot jak każdy zwyczajny człowiek. Bardzo polubiłam parę głównych bohaterów oraz ich tajemniczego gościa. Wszyscy byli tacy ludzcy, prawdziwi, nikogo nie udawali. Najbardziej do gustu przypadła mi metamorfoza Anny. Pomimo nieoczekiwanego splotu okoliczności stanęła na wysokości zadania akceptując wszystko takim, jakim jest, bowiem zrozumiała, że …
''Jak się kogoś kocha, to przyjmuje się go z całym dobrodziejstwem. Tym dobrym i tym trochę trudniejszym''.
Pozostałe postacie w mniejszym bądź większym stopniu także ujęły mnie za serce. Nawet czarny charakter wzbudził we mnie empatię i trochę żałuje, że ten wątek nie został rozwinięty na szerszą skalę, ponieważ chciałam poznać bliżej jej punkt widzenia na kilka istotnych spraw. Natomiast zakończenie daje poczucie spełnienia, napawa optymizmem i wywołuje delikatny uśmiech na twarzy. Krótko mówiąc, wszystko jest idealnie dopasowane tak jak powinno być.
Cokolwiek nie napiszę o tej powieści to i tak będzie zbyt miałkie i zupełnie nie odda jej wyjątkowego uroku. Musicie sami ją przeczytać, a być może wtedy zrozumiecie mój zachwyt. To nie tylko doskonała propozycja w ramach umilenia sobie wolnego czasu, ale przede wszystkim niezwykła, ciepła, wzruszająca historia o sile przyjaźni, trudnej miłości, odkrywaniu tajemnic, szukaniu porozumienia, wybaczaniu, o trudzie budowania relacji rodzinnych, podejmowaniu odpowiednich życiowych decyzji i odwadze w stawianiu czoła przeciwnościom losu. Ukazuje, co naprawdę liczy się w życiu i jak odnaleźć swoje powołanie. Co tu dużo pisać? Oby jak najwięcej takich wspaniałych, błyskotliwych debiutów. Polecam!
***
Wydawnictwo Prószyński i S-ka.
piątek, 20 czerwca 2014
Wywiad z Olgą Rudnicką
Damian
1.Jakie jest pytanie, które zadając sobie sama, wybrała by Pani jako najlepsze?
Jak to się zaczęło? ;-) To pytanie pada zawsze. Jednak pojawienie się moich książek na rynku to dla mnie taka niespodzianka, że sama nie mogę w to uwierzyć. Gdy o tym opowiadam , za każdym razem przechodzą mnie ciarki, a ja uwielbiam to uczucie.
2. Jak bardzo po napisaniu pierwszej książki zmieniło się Pani życie?
Zmieniło się całkowicie. Przede wszystkim uwierzyłam w siebie, schowałam większość kompleksów do kieszeni. Otworzyłam się na ludzi, nauczyłam cieszyć się małymi rzeczami. Klucha w gardle, która mi towarzyszy przy każdym wywiadzie jest coraz mniejsza, a ludzie na spotkaniach autorskich wciąż mnie zaskakują! To Wy dajecie mi najwięcej energii do pisania, dziękuję :)
3. Gdzie Pani ma największa wenę twórczą, a może wszędzie zabiera pani zeszyt i notuje najciekawsze pomysły ?
Największa wena towarzyszy mi w moim pokoju i kiedy spaceruję po lesie. Rzadko kiedy coś notuję. Jednak zdarza mi się często w towarzystwie "odpływać". Jestem tylko ciałem, ale mój duch rozrabia z bohaterami moich książek ;-) Myślę o tym by wrócić jak najszybciej do domu i dosłownie "wpaść" w klawiaturę mojego laptopa ;-)
martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?
Baaaardzo natrętna! Ma nade mną całkowitą władzę i zawsze pojawia się w najmniej odpowiednim momencie. A gdy jej potrzebuję - to zapewne jest na mnie obrażona i nic nie podpowiada! To bywa strasznie frustrujące.
2. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Wszystkim. Słowo jest dla mnie najważniejsze. To dzięki nim wiemy jakimi jesteśmy ludźmi, czego chcemy od życia i do czego powinniśmy dążyć. Słowa wyrażają nas, innych ludzi, przyrodę. Cudownie!
3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
Czasy szkolne to był dla mnie trudny okres. Byłam bardzo nieśmiała i skryta. Nikt nie wiedział, że piszę. Nikomu o tym nie mówiłam. Byłam pewna, że rówieśnicy mnie wyśmieją, nikt tego nie zrozumie. Prace pisane w szkole wymagają tzw. klucza. A ja lubiłam "coś" wnieść do tej pracy. I to był błąd. Często miałam niższe oceny ze względu na odbieganie od tematu. To była dla mnie katorga!
Le Sherry
1. Skąd pomysł na pisanie kryminałów? Co sprawiło, że zapragnęła Pani pisać książki tego typu?
Od najmłodszych lat zaczytuję się kryminałami. Pojawiały się mroczne sny, które napędzały moją wyobraźnię. Chyba lubię się bać ;-)
2. Uważam, że jest Pani na bardzo interesującym wydziale: "Edukacja i rehabilitacja osób z niepełnosprawnością intelektualną". Co sprawiło, że zdecydowała się Pani, na taki, a nie inny wydział i czy w jakiś sposób Pani studia, pomagają w pisaniu książek? Korzysta Pani z wiedzy zaczerpniętej na Uniwersytecie przy pisaniu?
Zdecydowałam się na taki kierunek ponieważ uwielbiam ludzi. Patrząc na osoby niepełnosprawne odczuwałam potrzebę bycia z nimi, wspierania w najtrudniejszych momentach. Gdy mnie dotyka coś przykrego mam wokół siebie rodzinę i przyjaciół. Niektórzy nie mają nikogo i jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Uważam, że nie ma nic gorszego od samotności. Praca wiele mnie uczy, przede wszystkim pokory i doceniania najmniejszych rzeczy. Czerpię z niej sporą satysfakcję i mam nadzieję, że moi podopieczni też ;-) Wszystko co mnie spotkało dotychczas m.in. studia, przyczyniają się do pisania. Zawsze zostaje we mnie namiastka "czegoś" która może okazać się przydatna.
3. Ze spisu ulubionych autorów widzę niezwykłe nazwiska! Chmielewska, King, Coben - jak zaczęła się Pani przygoda z literaturą tego typu?
Poszukiwania porywającej historii! Lubię akcję, emocje, zagadki!
Mała Pisareczka
1. Od kiedy Pani pisze? Jaka była pierwsza historia, którą pani wymyśliła?
Wszystko się zaczęło w wieku 12, 13 lat. Spisywałam swoje sny, potem je ubarwiałam, aż w końcu powstawały opowiadania. Ale nie mam pojęcia która historia była tą pierwszą :-)
2. Jakimi słowami opisałaby Pani mola książkowego?
Ciekawa osobowość, cierpliwa, wyrozumiała, spontaniczna i inteligentna.
3. Czy i jak powinniśmy pomagać osobom niepełnosprawnych?
Oczywiście, że powinniśmy pomagać. Jak? Wszystko zależy od potrzeb osoby i sytuacji. Nie da się tego spisać w pigułce. Jednak należy pamiętać, że niektórzy nie lubią, gdy się im pomaga. Za wszelką cenę chcą udowodnić, że sobie poradzą. I należy to zrozumieć, a jednocześnie wspierać w tym.
Ann RK
1. Kryminał wydaje się być męską domeną, o czym świadczą liczne nominacje do Nagrody Wielkiego Kalibru dla panów. Jak Pani sądzi, z czego to wynika? Czyżby kobiety wolały jednak prozę obyczajową czy romanse?
Znam sporo kobiet, które uwielbiają kryminały, horrory itp. Wydaję mi się, że wszystko zależy od gustu, wyobraźni, potrzeby. Wprawdzie nie znam żadnego mężczyzny, który uwielbiałby romanse, ale kto wie, co tam pod poduszką po cichu czytają Być może kobietom, które są bardziej emocjonalne, bliżej do tego typu literatury niż kryminału.
2. Gdyby mogła Pani wcielić się w rolę jakiegoś bohatera powieści kryminalnej (niekoniecznie swojej), w czyjej postaci chciałaby Pani rozwiązywać zagadki lub wręcz przeciwnie, prowadzić żywot nieuchwytnego przestępcy?
Po przeczytaniu tego pytania aż serce zaczęło mi szybciej walić!!!
Chciałabym się wcielić w Jane Rizzoli z cyklu Tess Gerritsen. Jest odważna, silna, konsekwentna i inteligentna. Udowadnia, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a do tego jest normalna i naturalna. Uwielbiam ją! Chciałabym choć raz poczuć się jak ona :-)
3. Czy uważa Pani kryminał za gatunek czysto rozrywkowy, czy też może on pełnić rolę portretu społeczeństwa, na którym doskonale widać co w nim nie gra i może powodować przestępcze skłonności?
Jedno i drugie. Kryminał kryminałowi nierówny. Przykładowo, porównajmy powieści Joanny Chmielewskiej i Aleksandry Marininy. Gatunek – kryminał. Jednak są one zupełnie różne. Chmielewska pisze w sposób zabawny, jej celem, przynajmniej w moim mniemaniu jest nie tylko zaintrygowanie czytelnika, ale przede wszystkim wprawienie go w dobry humor. Marinina uprawia gatunek kryminału określany mianem kryminału miejskiego. Mamy opisy ulic, miejsc, postaci bardzo szczegółowe, realistyczne, relacje między bohaterami są bardzo dobrze opracowane pod względem psychologicznym. A co do przesłania… Każdy wyniesie z książki to co zechce. Jedna osoba skoncentruje się na intrydze, inna na problemie społecznym, który jest w nim poruszany.
Sylwka S.
1. Jaka jest Pani definicja szczęścia?
Radosna, spokojna, bezpieczna, bez wątpliwości, zero myśli o przeszłości czy przyszłości, skupiona na tu i teraz! Ale pamiętajmy, że szczęście jest ulotne, trwa tylko chwilę, nikt z nas nie żyje w stanie euforii cały czas. W moim odczuciu pełnia szczęścia to pewien stan świadomości, gdy jesteśmy zadowoleni z tego co robimy, potrafimy docenić drobne rzeczy, cieszyć się ludźmi. Nie szukać dziury w całym, nie dzielić włosa na czworo.
2. Z czym kojarzy się dla Pani dom rodzinny?
Z chaosem i rozgardiaszem, ale w pozytywnym znaczeniu :-) W moim domu jest bardzo głośno, przewija się sporo ludzi i wciąż każdy ma coś do powiedzenia. Niekończąca się rozrywka ;-)
3. Czy dała Pani do przeczytania książkę dla kogoś bliskiego, jeszcze jako maszynopis? Czy obserwowała Pani tą osobę z zaciśniętym sercem czy raczej z ulgą?
Tak, zdarzyło mi się to po napisaniu "Cichego wielbiciela". Ta książka znacznie odstaje od pozostałych i opierałam się na definicji stalkingu. Zależało mi na tym, by doskonale zobrazować ten problem, nikogo nie wprowadzić w błąd. Pomógł mi przy tym psycholog Adam Straszewicz oraz moja połówka - Mikołaj, któremu jęczałam, że książka nie oddaje wrażeń i emocji :) Gdy ją czytali chodziłam jak porażona prądem! ;
Zosia Samosia :)
1. Jak Pani myśli co może siedzieć w głowie psychopaty?
Nie mam pojęcia, na szczęście takowej nie posiadam ;-) Najlepiej zaczerpnąć wiedzy z fachowej literatury.
2. Do dziś pamiętam zapach ... ?
Lasu. I wciąż mi go mało. Staram się jak najczęściej spędzać w nim wolne chwile.
3. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach?
Objadałabym się żelkami i jeździła konno ;-)
Marta Kusz
1. Jak powstaje intryga? Czy najpierw jest sprawca i czyn, a potem trzymanie się konspektu czy może raczej zmienia się to wszystko w trakcie pisania?
Nie ma reguły. Czasami pojawia się pomysł na osobę. Otrzymuje pewną osobowość, która „ciągnie” za sobą fabułę jak w przypadku Natalii, gdzie najpierw powstały moje dziewczyny, potem intryga. W przypadku „Lilith” do napisania powieści natchnął mnie obraz Johna Colliera o tym samym tytule. Wykorzystałam ten archetyp we współczesnej powieści i najpierw powstał pomysł na miejscowość, w której doszło do procesów o czary i dokonano spalenia czarownic. Starałam się powiązać tamte zdarzenia z wątkiem okultystycznym w nowoczesnym wydaniu.
2. Z tego co widzę celuje Pani zazwyczaj w komedię albo kryminał, albo połączenie jednego i drugiego (czytałam tylko "Natalii 5" i kontynuację). Czy ma Pani w planach napisanie książki z całkiem innego gatunku? Fantastyka, albo modna ostatnio - erotyka? :)
Nie, miałam małą przygodę z bajkami, ale nie spotkały się z uznaniem mojego wydawcy. Uznałam, że nie ma co kombinować i pisać to co sprawia mi przyjemność, a w rzeczywistości najbardziej cieszą mnie te moje „kryminałki”. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości pojawi się coś innego. Kto wie kto i co czeka na mnie za progiem nowego dnia?
Kasia Roszczenko
1. Pierwsza myśl: wspomnienie dzieciństwa...
Piaskownica pod moim blokiem. Kochałam ją! Spędzałam w niej mnóstwo czasu "budując" domy, ogrody, stajnie i wybiegi dla koni. Mam z nią wiele wspaniałych wspomnień. I jedną anegdotkę, którą często opowiadam jako dowód mojego błądzenia w obłokach. Gdy miałam ok 20 lat zadzwonił do mnie kurier z przesyłką. Pokierowałam go do klatki naprzeciw piaskownicy. Po kilku minutach mężczyzna zadzwonił i oznajmił: - Ale pod tym blokiem nie ma piaskownicy. Ja na to: - jak to nie ma???
Okazało się, że zlikwidowali ją już jakiś czas temu, ale dla mnie tyle znaczyła, że wyparłam to. Żyłam w poczuciu, że ona wciąż tam jest... :-)
2. Skąd pomysł na pisanie? Czy to się rozwijało w perspektywie czasu, czy usiadła Pani pewnego dnia i tak powstał pierwszy rozdział książki, czy opowiadanie?
Wszystko zaczęło się dzięki snom, ale o tym wspomniałam we wcześniejszym pytaniu.
3. Gdybym nie pisała, to...
Moje życie byłoby baaardzo nudne! Nie da się nie pisać, nie wyobrażam sobie tego!
Lustro Rzeczywistosci
1. Dziany i Nadziany, czyli skąd czerpie Pani inspirację?
O rany, z głowy czyli z niczego Uznałam, że zbieżne nazwiska mogą wprowadzić możliwość serii pomyłek, ale pierwotny pomysł tak się rozwinął, że doszła nam postać Gianni’ego, który w znacznej mierze zdominował „Fartownego pecha” i chwała mu za to. Mam do niego słabość;-)
2. Wybiera się Pani na spotkanie autorskie, które ma poprowadzić Pani... pierwsza miłość ;) Będzie ucieczka, czy wielka radość?
Hahaha miła niespodzianka. Miałabym z tego niezły ubaw, ale też czułabym się pewnie skrępowana :)
3. Jaką supermocą chciałaby Pani władać?
Przenosić się ot tak z miejsca na miejsce. Dzięki temu miałabym więcej czasu na pisanie.
iza.81
1. W swoich książkach opisuje Pani perypetie trzydziestolatków. Dlaczego akurat ten przedział wiekowy?
Gdyby moi bohaterowie byli młodsi musiałabym pisać dla dzieci i młodzieży, a to mi jakoś w duszy nie gra. Moi bohaterowie muszą być dorośli, mieć zawód, jakąś przeszłość, jakieś życie, a nie wymykać się oknem na randkę, bo dostali szlaban od rodziców
2. Lubi Pani łączyć humor ze śmiercią. Co jest według Pani istotą czarnego humoru?
Trudne pytanie. Dużo problemów nie jest takich strasznych, gdy je wyśmiejemy. Staram się pozytywnie podchodzić do życia. Pracuję z osobami niepełnosprawnymi. Moim zadaniem nie jest litowanie się nad nimi i okazywanie im współczucia na każdym kroku. Oni potrzebują wsparcia, świadomości, że są ważni, że mogą w wielu sprawach radzić sobie sami, pomagam, jeśli to tylko możliwe, w walce o ich niezależność, jeśli sytuacja, np. fizyczna na to nie pozwala, na zachowanie godności. Ale zawsze idę do pracy z uśmiechem. Płakać mogę w domu. W życiu prywatnym robię to samo. Gdy jest źle, szukam dobrych stron. Czasami najlepiej coś wykpić. Np. mamy sąsiada, który pod wpływem alkoholu puka do wszystkich po kolei a mieszka na czwartym piętrze, więc budzi całą klatkę. Można wezwać policję, wyzwać go, zrobić awanturę, wściec się, ale co to da? Więc powiedziałam mu: - Panie Z. Proszę zapamiętać. Jak skończą się panu schody to znaczy, że jest pan w domu.
O dziwo, podziałało. Wprawdzie to dopiero kilka tygodni, ale może akurat tę informację pamięta nawet w stanie wyłączającym świadomość
3. Na co dzień pracuje Pani jako opiekunka społeczna z osobami niepełnosprawnymi. Czy nie myślała Pani, aby wykorzystać to do napisania powieści psychologicznej?
Nie. Czułabym się, że w jakiś sposób wykorzystuję historie moich podopiecznych, którzy mi ufają, zwierzają się z wielu problemów, a bez tego zaufania nie mogłabym dobrze wykonywać swojej pracy. To było po pierwsze. A po drugie – moja praca jest bardzo obciążająca emocjonalnie. Potrzebuję czegoś co pozwoli mi się znaleźć w innym świecie, gdzie mogę odetchnąć i nabrać sił, by następnego dnia pójść do pracy.
mam namyszy
1. To ON zawsze podstawia nogę. To ON nas kompromituje. To ON żywi się ludzkimi nieszczęściami. To do NIEGO wrzeszczymy: "Pieprzony PECH!". Kim on jest dla Pani? Często go Pani spotyka? Jak przebiegają Jego ingerencje w Pani życie?
Sama siebie teraz zaskakuję, ale nie mam do niego pretensji. Wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że wszystko co się wydarzyło, wydarzyło się "po coś". Wszystko biegnie swoim torem, łączy się w pewnym sensie. Każda sytuacja mnie czegoś uczy: ponoszenia konsekwencji, podejmowania racjonalnych decyzji czy radzenia sobie w różnych sytuacjach. Gdyby nie TEN pech to mogłoby być troszkę nudno i nie poznałabym wielu wspaniałych osób. No i bądźmy szczerzy, ten pech to najczęściej skutek mojego roztrzepania albo bujania w obłokach
2. Moja miłość do słodkości jest doprawdy nierozerwalna. Gdy się złoszczę- sięgam po słodycze, jestem szczęśliwy- sięgam po słodycze, nudzi mi się- sięgam po słodycze, czytając książkę. A gdyby dziwnym trafem zamieniła się Pani w "coś słodkiego" (przyjmijmy, że zostałaby Pani trafiona różdżką znakomitej Zochy Straszliwej III ), w co by się Pani zmieniła i jaką miała masę/ nadzienie? Jaki byłby przepis, żeby Panią upiec?
Ufff, gotowanie czy pieczenie to dla mnie przeszkoda nie do przeskoczenia ;-) Ale na pewno naturalną truskawkową masę: niby słodką, ale też kwaskową oblałaby biała czekolada! A do tego byłaby zapakowana w mnóstwo kolorowych papierków, pod którym kryłby sie mój nastrój, moje inne oblicze ;-)
3. Podróże są ważnym elementem poznawania świata. Gdzie chciałaby się Pani udać? Do bardziej przyziemnych miejsc czy do tych, gdzie można wyjechać tylko wyobraźnią?
Nowa Zelandia. Marzę o niej każdego dnia.
monalisap
1. Czy zetknęła się Pani osobiście ze stalkingiem?
Na szczęście nie. Choć po ukazaniu się powieści ktoś pozwolił sobie na brzydki dowcip. Dostałam sms-a podpisanego przez prześladowcę z „Cichego wielbiciela”. Ciarki mnie przeszły po plecach. Na szczęście był to tylko jednorazowy incydent.
2. Dlaczego czytelnicy lubią kryminały, dlaczego fascynują nas literackie przestępstwa?
Nie wiem dlaczego czytelnicy je lubią. Wiem, dlaczego ja je lubię. ciekawa intryga, akcja, niebanalne postacie. Zagadka w tle. Dreszcze emocji. To coś co mnie kręci;-)
Monika Piotrowska-Wegner
1. Gdyby znalazła się Pani na bezludnej wyspie, to jaką książkę chciałaby Pani mieć ze sobą i dla czego tę?
Nie lubię być zbyt długo sama, więc byłaby to jakaś komedia... "Harpie" Joanny Chmielewskiej?
2. Porównują Panią do Joanny Chmielewskiej. Czy jest trudno zmierzyć się z talentem takiej pisarki?
Joanna Chmielewska jest niepowtarzalna i bardzo bolałam nad jej odejściem, choć nigdy jej nie spotkałam osobiście. Porównanie traktuję jako ogromny komplement, ale nigdy nie zamierzałam się z nią mierzyć ani naśladować. Piszę tak jak potrafię i cieszę się, że są czytelnicy, którzy lubią czytać moje powieści.
3. Zakładając że Niebo istnieje, co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju? (bardzo proszę wysilić wyobraźnię).
Rudnicka! Gdzie cię diabli nadali?!
Burlesque
1. "Drugi przekręt Natalii" zakończył się w sposób, który wskazuje na to, że raczej kolejna część się nie pojawi. Czy mimo to myśli Pani o napisaniu kontynuacji? (nie ukrywam, że byłabym zachwycona;) )
W przypadku Natalii nic nie jest oczywiste, więc kto, czy dziewczyny nie przyszykują nam kolejnej niespodzianki?
2. "Lilith" całkowicie odbiega od tematyki pozostałych Pani książek. Co Panią skłoniło do napisania tego typu książki?
Zobaczyłam obraz Johna Colliera o tym samym tytule. Przedstawiał piękną, nagą kobietę, a wokół niej okręcony był wąż. Być może to banał, ale postać na płótnie do tego stopnia mnie zaintrygowała, że zaczęłam szukać informacji na jej temat. Krążyło wokół niej tyle legend, że aż prosiła się o wykorzystanie. Do tego natrafiłam na informacje dotyczące procesów czarownic i powoli zaczęła pojawiać się miejscowość jak historyczne Salem, nowoczesne, ale wciąż głęboko zakorzenione w przeszłości.
3. Zachwycił mnie "Cichy wielbiciel". Jest to książka, która daje do myślenia i pozostawia po sobie cień, który przez długi czas nie znika. Jak się Pani czuła pisząc tę książkę?
Strasznie. Nie sądziłam, że koszt emocjonalny będzie tak duży. Problem stalkingu uznałam za wstrząsającym, interesujący, chciałam o nim napisać. Kiedy powstali moi bohaterowie, zaczęło się prześladowanie Julki, stopniowe zmiany, które w niej zachodziły, lęki, depresja… Trudno było o tym pisać. Jednym ze stałych motywów była piosenka „Martwe morze” z Budki Suflera, która znakomicie oddawała klimat powieści i której wciąż słuchałam podczas pisania. Miałam nawet taki moment, że choć w domu panowała cisza, wydawało mi się, że słyszę tę melodię. Do dziś nie mogę słuchać tej piosenki.
Inna Niezwykła
1.Co było Pani największą inspiracją przy pisaniu książki ?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze pojawia się jakiś element, który pobudza moją wyobraźnię, ale nie określiłabym tego mianem „największej inspiracji”. Ale pisząc „Cichego wielbiciela” wciąż słuchałam piosenki „Martwe morze” Budki Suflera, by wprowadzić się w odpowiedni klimat, więc może ją uznajmy za takową inspirację
2. Dlaczego właśnie wybrała Pani kierunek studiów Edukacja i rehabilitacja osób z niepełnosprawnością intelektualną?
Już o tym "mówiłam" ;-)
3. Gdyby mogła Pani cofnąć czas zrobiłaby to?
Nie. Bo nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz.
JaneS
1. Z doświadczenia wiem, że najtrudniejsze to wytrwać w tworzeniu, na nowo odnajdować motywację i cel pisania, gdy dotykają nas małe i większe kryzysy. Jak sobie Pani radziła, gdy przychodziły trudniejsze dni? Co stanowiło dla Pani motywację? Co nie pozwalało Pani porzucić pisania, gdy przychodziły chwile zwątpienia?
Pisanie właśnie. Zwątpienie dotyczyć mogło wszystkiego, co działo się w moim życiu, ale nie pisania. Gdy miałam gorsze dni, gdy działo się coś złego, to pisanie pozwala mi je pokonać.
2. W jaki sposób pokazałaby Pani treść książki osobie, która jest niema, głucha i niewidoma? Jak oddać przesłanie, słowa tworzące historię?
Jedyną formą kontaktu pozostaje dotyk, dlatego konieczne byłoby zastosowanie metod porozumiewania się opartych na dotyku jak metoda kreślenia na dłoni liter łacińskich, metoda oparta na piśmie Braille’a, alfabetu palcowego czy też inna metoda. Konieczne byłoby ustalenie w jaki sposób dana osoba porozumiewa się ze światem, a potem sama musiałabym się jej nauczyć. Uczyłam się języka migowego, ale nie jestem przygotowana do radzenia sobie z takim stopniem niepełnosprawności.
3. Marzenia są beztroskie i z roku na rok wymagają od nas odrobiny poświęcenia. Jakie jest pani zdanie na temat marzeń? Jest pani typem kobiety- marzycielki, czy raczej kobiety- realistki? Jak patrzy pani na świat? Czy zrealizowała już pani swoje marzenia?
Jestem typem marzycielki, ale też czasem wrzaśnie na mnie realistka. To właśnie marzenia ubarwiają moją codzienność, a gdy je realizuję... mam ochotę krzyczeć, piszczeć, skakać z radości! Stosuję metodę małych kroczków. Nic na siłę. Czasami fajnie jest mieć marzenie, które dopiero zostanie zrealizowane
Anushka
1. Jeśli mogłaby Pani na jeden dzień stać się jedną z postaci literackich i żyć w jej świecie, kim chciałaby Pani być?
Odpowiedź jest kilka pytań wyżej;-)
2. Czy jest na świecie miejsce (państwo, bądź konkretne miasto) o zamieszkaniu, w którym Pani marzy?
Nie ma konkretnego miejsca. Marzę o małym domku na wsi z ogrodem, w którym mieszkałabym z rodziną, psem, kotami, końmi, szczurkami i fretkami i gdzie dodatkowo chodziłyby dwie małe kosiareczki do trawy - kuce szetlandzkie. Pomijając jednak kwestię możliwości finansowych rodzina obawia się, że przywlokę same ofiary a jeśli choć jeden koń będzie miał więcej niż trzy nogi to będą skakać ze szczęścia. Twierdzą, że ze schroniska przywlokłam najgłupszego psa, w dodatku z chorobami skóry, jeden kot ma autyzm, drugi schizofrenię, a szczurek alergię na trociny, a mimo tego marudzenia i tak kochają je wszystkie równie mocno jak ja
3. Jeśli miałaby Pani możliwość porozmawiać z jednym z Pani ulubionych pisarzy, kogo by Pani wybrała i dlaczego właśnie ją/jego?
Stephen King. Bałabym się spotkania z nim! Co może mieć człowiek w głowie który pisze TAKIE książki?! I to właśnie ciągnie mnie do niego. Jestem baaardzo ciekawa jego osobowości i wyobraźni.
aaagusiek
1. Ktoś powiedział kiedyś, że w każdym człowieku tkwi materiał na jedną powieść, trzeba tylko umieć to w sobie odnaleźć i włożyć trud, by uzewnętrznić. Czy mogłaby się Pani do tego ustosunkować? Jak Pani sądzi, czy pisać może każdy, kto tylko doskonale się tego wyuczy, czy jest to coś wrodzonego, co po prostu trzeba mieć?
Ojej, ale mnie ktoś zastrzelił tym pytaniem Jak powiem, że trzeba mieć to coś to wyjdzie na to, że „sobie wlewam” używając języka młodzieży, od której w końcu tak bardzo nie odstaję W moim osobistym odczuciu chodzi nie tylko o umiejętność pisania czy też jej brak, ale przede wszystkim o wyobraźnię. Jeśli ktoś ją posiada, czuje potrzebę jej uzewnętrznienia, zawsze znajdzie sposób. Nie musi to być pisanie. Może być to inna forma przekazu jak rzeźba, obraz, albo pełne wrażeń życie. Każdy realizuje się na swój sposób. A co do samego pisania… Jeśli ktoś nie czuje tej wewnętrznej potrzeby by tworzyć …
kwiatusia
1. Czy pamięta Pani jakie uczucia towarzyszyły Pani, gdy pierwszy raz ujrzała Pani swoje nazwisko na okładce swojej własnej książki? Czy teraz coś się zmieniło, gdy zostaje wydana Pani 9 powieść? Jakie są plusy i minusy bycia pisarką?
Pierwsza okładka – wielki płacz. Potem te emocje nie są już tak silne. Człowiek przyzwyczaja się do wielu rzeczy, choć ostatnia okładka „Fartownego pecha” bardzo mnie rozbawiła. Świetnie oddaje klimat powieści. Nie myślę w kategorii plusów i minusów. Żyję tak samo jak zawsze. Owszem, są wywiady, sesje fotograficzne, spotkania z czytelnikami, ale traktuję to jako element mojej pracy, choć spotkania z czytelnikami nie przerażają mnie już tak bardzo jak na początku. Mimo to zawsze towarzyszy im stres, nie jest to jednak zżerająca mnie trema, która sprawia, że nie słyszę co się do mnie mówi i nie pamiętam jak się nazywam.
2. Czy przed przystąpieniem do pisania książki ma Pani już stricte określoną fabułę; czy bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstają dopiero z chwilą tworzenia powieści?
I tak i nie. Wprawdzie gdzieś tam wygospodaruję konspekt, ale na ogół to co jest w pierwotnym planie, a to jak wygląda książka, to dwie różne rzeczy. Często jest tak, że same postacie zmuszają mnie do zmian. To, że ja wymyśliłam sobie zdarzenie A, po którym nastąpi reakcja B, nie oznacza, że mój bohater nie wymyśli wersji C. Zmiana związana jest wówczas z osobowością postaci, która by tak nie postąpiła. Np. czy ktoś wyobraża sobie Natę jako typową matkę – polkę, albo Gianni’ego w roli rozlazłego mazgaja, bo go dziewczyna rzuciła?
3. Czy po wydaniu kilku powieści zdarza się Pani po wysłaniu tekstu do wydawnictwa mieć wątpliwości typu: „A jednak mogłam napisać to inaczej, albo coś dopisać i dlaczego wcześniej nie wpadło mi to głowy?” Czy pojawiają się obawy przed premierą nowej książka, czy spodoba się czytelnikom i czy fani nie będą zawiedzeni?
Kiedy wysyłam tekst myślę: - Wydadzą czy nie wydadzą. Potem seria poprawek, gdzie już nie mogę patrzeć na własny tekst. Kiedy ostateczna wersja trafia do wydawcy mam jej taks serdecznie dość, że wcale o niej nie myślę, tylko z ulgą zabieram się za pisanie kolejnej. Co do czytelników… Owszem, pewna trema przed premierą zawsze się pojawia, ale wiem, że nie każdemu moja powieść się spodoba i nie stanowi to dla mnie problemu, gdy recenzja jest negatywna. Mnie też nie każda książka, którą wezmę do ręki zachwyca i traktuję to jako naturalne. Mam tu na myśli rzecz jasna merytoryczne recenzje, a nie wulgarne, złośliwe komentarze, które też się czasami pojawiają.
Ewa Rudnicka
1. Czy myśli Pani, że "nasze" nazwisko - Rudnicka, jest 'chwytliwe' i łatwe do zapamiętania dla wszystkich fanów? Być może plusem jest to, że jeszcze się w polskiej przestrzeni pisarzy (ani innych artystów) nie pojawiło? :)
Nie wiem czy jest chwytliwe. Brzmi dość twardo… Co do artystów. Kilku już się pojawiło. Adolf Rudnicki, Halina Rudnicka, Zofia Rudnicka. Nie jesteśmy „osamotnione”;-)
Ignam
1. Czy powrócą jeszcze siostry Sucharskie? Mam wielką nadzieję na kolejną część.
Z pewnością zrobią nam jeszcze niespodziankę, ale dajmy im szansę, by nas wszystkich zaskoczyły.
2. Czy będzie miała Pani wpływ na ekranizację "Natalii 5"? Czy będzie Pani autorką scenariusza? Czy będzie miała Pani wpływ na obsadę?
Nie. Nie. Nie. Nie byłabym sobą, gdybym pewnie czegoś nie skomentowała, czy nie wtrąciła trzech groszy, ale na tym się moja ewentualna rola skończy niech każdy zajmuje się tym na czym zna się najlepiej. Nigdy nie pisałam scenariusza i nawet nie wiem jak się za to zabrać. Nie znam się na kręceniu filmów. Tylko je oglądam
Grzegorz Justyna Rojek
1. Kto jest dla Pani wzorem literackim?
Nie wiem jak rozumieć to pytanie. Jeśli chodzi o naśladowanie to nie mam nikogo kogo bym chciała naśladować. Nie wzoruję się na nikim i piszę najlepiej jak tylko potrafię. Zależy mi na tym, by mieć własny styl. Jeśli chodzi o autorytet… Podziwiam Joannę Chmielewską za styl, Stephena Kinga za klimat, Stiega Larssona za intrygę, Stefana Żeromskiego za całokształt pracy twórczej. Nigdy jednak nie miałam aspiracji by komuś dorównać czy naśladować. Chcę być sobą.
2. Czy chciałabym Pani by jej książki zekranizowano? Jeśli tak to kto miałby być reżyserem?
Oczywiście, że bym chciała. To ogromny zaszczyt dla autora. Nie mam żadnych oczekiwań, jeśli chodzi o reżysera. Jeszcze bym tego brakowało, żebym zaczęła gwiazdować;-)
3. Ujęła mnie Pani książka Lilith ,co stanowiło inspirację do jej napisania?
Odpowiedziałam już na to pytanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję serdecznie Oldze Rudnickiej za zainteresowanie, poświęcenie swojego cennego czasu i udzielenie niezwykle ciekawego wywiadu.
Do nagrody autorka wytypowała:
Gratuluje i pozdrawiam!!!
Cyrysia
1.Jakie jest pytanie, które zadając sobie sama, wybrała by Pani jako najlepsze?
Jak to się zaczęło? ;-) To pytanie pada zawsze. Jednak pojawienie się moich książek na rynku to dla mnie taka niespodzianka, że sama nie mogę w to uwierzyć. Gdy o tym opowiadam , za każdym razem przechodzą mnie ciarki, a ja uwielbiam to uczucie.
2. Jak bardzo po napisaniu pierwszej książki zmieniło się Pani życie?
Zmieniło się całkowicie. Przede wszystkim uwierzyłam w siebie, schowałam większość kompleksów do kieszeni. Otworzyłam się na ludzi, nauczyłam cieszyć się małymi rzeczami. Klucha w gardle, która mi towarzyszy przy każdym wywiadzie jest coraz mniejsza, a ludzie na spotkaniach autorskich wciąż mnie zaskakują! To Wy dajecie mi najwięcej energii do pisania, dziękuję :)
3. Gdzie Pani ma największa wenę twórczą, a może wszędzie zabiera pani zeszyt i notuje najciekawsze pomysły ?
Największa wena towarzyszy mi w moim pokoju i kiedy spaceruję po lesie. Rzadko kiedy coś notuję. Jednak zdarza mi się często w towarzystwie "odpływać". Jestem tylko ciałem, ale mój duch rozrabia z bohaterami moich książek ;-) Myślę o tym by wrócić jak najszybciej do domu i dosłownie "wpaść" w klawiaturę mojego laptopa ;-)
martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?
Baaaardzo natrętna! Ma nade mną całkowitą władzę i zawsze pojawia się w najmniej odpowiednim momencie. A gdy jej potrzebuję - to zapewne jest na mnie obrażona i nic nie podpowiada! To bywa strasznie frustrujące.
2. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Wszystkim. Słowo jest dla mnie najważniejsze. To dzięki nim wiemy jakimi jesteśmy ludźmi, czego chcemy od życia i do czego powinniśmy dążyć. Słowa wyrażają nas, innych ludzi, przyrodę. Cudownie!
3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
Czasy szkolne to był dla mnie trudny okres. Byłam bardzo nieśmiała i skryta. Nikt nie wiedział, że piszę. Nikomu o tym nie mówiłam. Byłam pewna, że rówieśnicy mnie wyśmieją, nikt tego nie zrozumie. Prace pisane w szkole wymagają tzw. klucza. A ja lubiłam "coś" wnieść do tej pracy. I to był błąd. Często miałam niższe oceny ze względu na odbieganie od tematu. To była dla mnie katorga!
Le Sherry
1. Skąd pomysł na pisanie kryminałów? Co sprawiło, że zapragnęła Pani pisać książki tego typu?
Od najmłodszych lat zaczytuję się kryminałami. Pojawiały się mroczne sny, które napędzały moją wyobraźnię. Chyba lubię się bać ;-)
2. Uważam, że jest Pani na bardzo interesującym wydziale: "Edukacja i rehabilitacja osób z niepełnosprawnością intelektualną". Co sprawiło, że zdecydowała się Pani, na taki, a nie inny wydział i czy w jakiś sposób Pani studia, pomagają w pisaniu książek? Korzysta Pani z wiedzy zaczerpniętej na Uniwersytecie przy pisaniu?
Zdecydowałam się na taki kierunek ponieważ uwielbiam ludzi. Patrząc na osoby niepełnosprawne odczuwałam potrzebę bycia z nimi, wspierania w najtrudniejszych momentach. Gdy mnie dotyka coś przykrego mam wokół siebie rodzinę i przyjaciół. Niektórzy nie mają nikogo i jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Uważam, że nie ma nic gorszego od samotności. Praca wiele mnie uczy, przede wszystkim pokory i doceniania najmniejszych rzeczy. Czerpię z niej sporą satysfakcję i mam nadzieję, że moi podopieczni też ;-) Wszystko co mnie spotkało dotychczas m.in. studia, przyczyniają się do pisania. Zawsze zostaje we mnie namiastka "czegoś" która może okazać się przydatna.
3. Ze spisu ulubionych autorów widzę niezwykłe nazwiska! Chmielewska, King, Coben - jak zaczęła się Pani przygoda z literaturą tego typu?
Poszukiwania porywającej historii! Lubię akcję, emocje, zagadki!
Mała Pisareczka
1. Od kiedy Pani pisze? Jaka była pierwsza historia, którą pani wymyśliła?
Wszystko się zaczęło w wieku 12, 13 lat. Spisywałam swoje sny, potem je ubarwiałam, aż w końcu powstawały opowiadania. Ale nie mam pojęcia która historia była tą pierwszą :-)
2. Jakimi słowami opisałaby Pani mola książkowego?
Ciekawa osobowość, cierpliwa, wyrozumiała, spontaniczna i inteligentna.
3. Czy i jak powinniśmy pomagać osobom niepełnosprawnych?
Oczywiście, że powinniśmy pomagać. Jak? Wszystko zależy od potrzeb osoby i sytuacji. Nie da się tego spisać w pigułce. Jednak należy pamiętać, że niektórzy nie lubią, gdy się im pomaga. Za wszelką cenę chcą udowodnić, że sobie poradzą. I należy to zrozumieć, a jednocześnie wspierać w tym.
Ann RK
1. Kryminał wydaje się być męską domeną, o czym świadczą liczne nominacje do Nagrody Wielkiego Kalibru dla panów. Jak Pani sądzi, z czego to wynika? Czyżby kobiety wolały jednak prozę obyczajową czy romanse?
Znam sporo kobiet, które uwielbiają kryminały, horrory itp. Wydaję mi się, że wszystko zależy od gustu, wyobraźni, potrzeby. Wprawdzie nie znam żadnego mężczyzny, który uwielbiałby romanse, ale kto wie, co tam pod poduszką po cichu czytają Być może kobietom, które są bardziej emocjonalne, bliżej do tego typu literatury niż kryminału.
2. Gdyby mogła Pani wcielić się w rolę jakiegoś bohatera powieści kryminalnej (niekoniecznie swojej), w czyjej postaci chciałaby Pani rozwiązywać zagadki lub wręcz przeciwnie, prowadzić żywot nieuchwytnego przestępcy?
Po przeczytaniu tego pytania aż serce zaczęło mi szybciej walić!!!
Chciałabym się wcielić w Jane Rizzoli z cyklu Tess Gerritsen. Jest odważna, silna, konsekwentna i inteligentna. Udowadnia, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a do tego jest normalna i naturalna. Uwielbiam ją! Chciałabym choć raz poczuć się jak ona :-)
3. Czy uważa Pani kryminał za gatunek czysto rozrywkowy, czy też może on pełnić rolę portretu społeczeństwa, na którym doskonale widać co w nim nie gra i może powodować przestępcze skłonności?
Jedno i drugie. Kryminał kryminałowi nierówny. Przykładowo, porównajmy powieści Joanny Chmielewskiej i Aleksandry Marininy. Gatunek – kryminał. Jednak są one zupełnie różne. Chmielewska pisze w sposób zabawny, jej celem, przynajmniej w moim mniemaniu jest nie tylko zaintrygowanie czytelnika, ale przede wszystkim wprawienie go w dobry humor. Marinina uprawia gatunek kryminału określany mianem kryminału miejskiego. Mamy opisy ulic, miejsc, postaci bardzo szczegółowe, realistyczne, relacje między bohaterami są bardzo dobrze opracowane pod względem psychologicznym. A co do przesłania… Każdy wyniesie z książki to co zechce. Jedna osoba skoncentruje się na intrydze, inna na problemie społecznym, który jest w nim poruszany.
Sylwka S.
1. Jaka jest Pani definicja szczęścia?
Radosna, spokojna, bezpieczna, bez wątpliwości, zero myśli o przeszłości czy przyszłości, skupiona na tu i teraz! Ale pamiętajmy, że szczęście jest ulotne, trwa tylko chwilę, nikt z nas nie żyje w stanie euforii cały czas. W moim odczuciu pełnia szczęścia to pewien stan świadomości, gdy jesteśmy zadowoleni z tego co robimy, potrafimy docenić drobne rzeczy, cieszyć się ludźmi. Nie szukać dziury w całym, nie dzielić włosa na czworo.
2. Z czym kojarzy się dla Pani dom rodzinny?
Z chaosem i rozgardiaszem, ale w pozytywnym znaczeniu :-) W moim domu jest bardzo głośno, przewija się sporo ludzi i wciąż każdy ma coś do powiedzenia. Niekończąca się rozrywka ;-)
3. Czy dała Pani do przeczytania książkę dla kogoś bliskiego, jeszcze jako maszynopis? Czy obserwowała Pani tą osobę z zaciśniętym sercem czy raczej z ulgą?
Tak, zdarzyło mi się to po napisaniu "Cichego wielbiciela". Ta książka znacznie odstaje od pozostałych i opierałam się na definicji stalkingu. Zależało mi na tym, by doskonale zobrazować ten problem, nikogo nie wprowadzić w błąd. Pomógł mi przy tym psycholog Adam Straszewicz oraz moja połówka - Mikołaj, któremu jęczałam, że książka nie oddaje wrażeń i emocji :) Gdy ją czytali chodziłam jak porażona prądem! ;
Zosia Samosia :)
1. Jak Pani myśli co może siedzieć w głowie psychopaty?
Nie mam pojęcia, na szczęście takowej nie posiadam ;-) Najlepiej zaczerpnąć wiedzy z fachowej literatury.
2. Do dziś pamiętam zapach ... ?
Lasu. I wciąż mi go mało. Staram się jak najczęściej spędzać w nim wolne chwile.
3. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach?
Objadałabym się żelkami i jeździła konno ;-)
Marta Kusz
1. Jak powstaje intryga? Czy najpierw jest sprawca i czyn, a potem trzymanie się konspektu czy może raczej zmienia się to wszystko w trakcie pisania?
Nie ma reguły. Czasami pojawia się pomysł na osobę. Otrzymuje pewną osobowość, która „ciągnie” za sobą fabułę jak w przypadku Natalii, gdzie najpierw powstały moje dziewczyny, potem intryga. W przypadku „Lilith” do napisania powieści natchnął mnie obraz Johna Colliera o tym samym tytule. Wykorzystałam ten archetyp we współczesnej powieści i najpierw powstał pomysł na miejscowość, w której doszło do procesów o czary i dokonano spalenia czarownic. Starałam się powiązać tamte zdarzenia z wątkiem okultystycznym w nowoczesnym wydaniu.
2. Z tego co widzę celuje Pani zazwyczaj w komedię albo kryminał, albo połączenie jednego i drugiego (czytałam tylko "Natalii 5" i kontynuację). Czy ma Pani w planach napisanie książki z całkiem innego gatunku? Fantastyka, albo modna ostatnio - erotyka? :)
Nie, miałam małą przygodę z bajkami, ale nie spotkały się z uznaniem mojego wydawcy. Uznałam, że nie ma co kombinować i pisać to co sprawia mi przyjemność, a w rzeczywistości najbardziej cieszą mnie te moje „kryminałki”. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości pojawi się coś innego. Kto wie kto i co czeka na mnie za progiem nowego dnia?
Kasia Roszczenko
1. Pierwsza myśl: wspomnienie dzieciństwa...
Piaskownica pod moim blokiem. Kochałam ją! Spędzałam w niej mnóstwo czasu "budując" domy, ogrody, stajnie i wybiegi dla koni. Mam z nią wiele wspaniałych wspomnień. I jedną anegdotkę, którą często opowiadam jako dowód mojego błądzenia w obłokach. Gdy miałam ok 20 lat zadzwonił do mnie kurier z przesyłką. Pokierowałam go do klatki naprzeciw piaskownicy. Po kilku minutach mężczyzna zadzwonił i oznajmił: - Ale pod tym blokiem nie ma piaskownicy. Ja na to: - jak to nie ma???
Okazało się, że zlikwidowali ją już jakiś czas temu, ale dla mnie tyle znaczyła, że wyparłam to. Żyłam w poczuciu, że ona wciąż tam jest... :-)
2. Skąd pomysł na pisanie? Czy to się rozwijało w perspektywie czasu, czy usiadła Pani pewnego dnia i tak powstał pierwszy rozdział książki, czy opowiadanie?
Wszystko zaczęło się dzięki snom, ale o tym wspomniałam we wcześniejszym pytaniu.
3. Gdybym nie pisała, to...
Moje życie byłoby baaardzo nudne! Nie da się nie pisać, nie wyobrażam sobie tego!
Lustro Rzeczywistosci
1. Dziany i Nadziany, czyli skąd czerpie Pani inspirację?
O rany, z głowy czyli z niczego Uznałam, że zbieżne nazwiska mogą wprowadzić możliwość serii pomyłek, ale pierwotny pomysł tak się rozwinął, że doszła nam postać Gianni’ego, który w znacznej mierze zdominował „Fartownego pecha” i chwała mu za to. Mam do niego słabość;-)
2. Wybiera się Pani na spotkanie autorskie, które ma poprowadzić Pani... pierwsza miłość ;) Będzie ucieczka, czy wielka radość?
Hahaha miła niespodzianka. Miałabym z tego niezły ubaw, ale też czułabym się pewnie skrępowana :)
3. Jaką supermocą chciałaby Pani władać?
Przenosić się ot tak z miejsca na miejsce. Dzięki temu miałabym więcej czasu na pisanie.
iza.81
1. W swoich książkach opisuje Pani perypetie trzydziestolatków. Dlaczego akurat ten przedział wiekowy?
Gdyby moi bohaterowie byli młodsi musiałabym pisać dla dzieci i młodzieży, a to mi jakoś w duszy nie gra. Moi bohaterowie muszą być dorośli, mieć zawód, jakąś przeszłość, jakieś życie, a nie wymykać się oknem na randkę, bo dostali szlaban od rodziców
2. Lubi Pani łączyć humor ze śmiercią. Co jest według Pani istotą czarnego humoru?
Trudne pytanie. Dużo problemów nie jest takich strasznych, gdy je wyśmiejemy. Staram się pozytywnie podchodzić do życia. Pracuję z osobami niepełnosprawnymi. Moim zadaniem nie jest litowanie się nad nimi i okazywanie im współczucia na każdym kroku. Oni potrzebują wsparcia, świadomości, że są ważni, że mogą w wielu sprawach radzić sobie sami, pomagam, jeśli to tylko możliwe, w walce o ich niezależność, jeśli sytuacja, np. fizyczna na to nie pozwala, na zachowanie godności. Ale zawsze idę do pracy z uśmiechem. Płakać mogę w domu. W życiu prywatnym robię to samo. Gdy jest źle, szukam dobrych stron. Czasami najlepiej coś wykpić. Np. mamy sąsiada, który pod wpływem alkoholu puka do wszystkich po kolei a mieszka na czwartym piętrze, więc budzi całą klatkę. Można wezwać policję, wyzwać go, zrobić awanturę, wściec się, ale co to da? Więc powiedziałam mu: - Panie Z. Proszę zapamiętać. Jak skończą się panu schody to znaczy, że jest pan w domu.
O dziwo, podziałało. Wprawdzie to dopiero kilka tygodni, ale może akurat tę informację pamięta nawet w stanie wyłączającym świadomość
3. Na co dzień pracuje Pani jako opiekunka społeczna z osobami niepełnosprawnymi. Czy nie myślała Pani, aby wykorzystać to do napisania powieści psychologicznej?
Nie. Czułabym się, że w jakiś sposób wykorzystuję historie moich podopiecznych, którzy mi ufają, zwierzają się z wielu problemów, a bez tego zaufania nie mogłabym dobrze wykonywać swojej pracy. To było po pierwsze. A po drugie – moja praca jest bardzo obciążająca emocjonalnie. Potrzebuję czegoś co pozwoli mi się znaleźć w innym świecie, gdzie mogę odetchnąć i nabrać sił, by następnego dnia pójść do pracy.
mam namyszy
1. To ON zawsze podstawia nogę. To ON nas kompromituje. To ON żywi się ludzkimi nieszczęściami. To do NIEGO wrzeszczymy: "Pieprzony PECH!". Kim on jest dla Pani? Często go Pani spotyka? Jak przebiegają Jego ingerencje w Pani życie?
Sama siebie teraz zaskakuję, ale nie mam do niego pretensji. Wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że wszystko co się wydarzyło, wydarzyło się "po coś". Wszystko biegnie swoim torem, łączy się w pewnym sensie. Każda sytuacja mnie czegoś uczy: ponoszenia konsekwencji, podejmowania racjonalnych decyzji czy radzenia sobie w różnych sytuacjach. Gdyby nie TEN pech to mogłoby być troszkę nudno i nie poznałabym wielu wspaniałych osób. No i bądźmy szczerzy, ten pech to najczęściej skutek mojego roztrzepania albo bujania w obłokach
2. Moja miłość do słodkości jest doprawdy nierozerwalna. Gdy się złoszczę- sięgam po słodycze, jestem szczęśliwy- sięgam po słodycze, nudzi mi się- sięgam po słodycze, czytając książkę. A gdyby dziwnym trafem zamieniła się Pani w "coś słodkiego" (przyjmijmy, że zostałaby Pani trafiona różdżką znakomitej Zochy Straszliwej III ), w co by się Pani zmieniła i jaką miała masę/ nadzienie? Jaki byłby przepis, żeby Panią upiec?
Ufff, gotowanie czy pieczenie to dla mnie przeszkoda nie do przeskoczenia ;-) Ale na pewno naturalną truskawkową masę: niby słodką, ale też kwaskową oblałaby biała czekolada! A do tego byłaby zapakowana w mnóstwo kolorowych papierków, pod którym kryłby sie mój nastrój, moje inne oblicze ;-)
3. Podróże są ważnym elementem poznawania świata. Gdzie chciałaby się Pani udać? Do bardziej przyziemnych miejsc czy do tych, gdzie można wyjechać tylko wyobraźnią?
Nowa Zelandia. Marzę o niej każdego dnia.
monalisap
1. Czy zetknęła się Pani osobiście ze stalkingiem?
Na szczęście nie. Choć po ukazaniu się powieści ktoś pozwolił sobie na brzydki dowcip. Dostałam sms-a podpisanego przez prześladowcę z „Cichego wielbiciela”. Ciarki mnie przeszły po plecach. Na szczęście był to tylko jednorazowy incydent.
2. Dlaczego czytelnicy lubią kryminały, dlaczego fascynują nas literackie przestępstwa?
Nie wiem dlaczego czytelnicy je lubią. Wiem, dlaczego ja je lubię. ciekawa intryga, akcja, niebanalne postacie. Zagadka w tle. Dreszcze emocji. To coś co mnie kręci;-)
Monika Piotrowska-Wegner
1. Gdyby znalazła się Pani na bezludnej wyspie, to jaką książkę chciałaby Pani mieć ze sobą i dla czego tę?
Nie lubię być zbyt długo sama, więc byłaby to jakaś komedia... "Harpie" Joanny Chmielewskiej?
2. Porównują Panią do Joanny Chmielewskiej. Czy jest trudno zmierzyć się z talentem takiej pisarki?
Joanna Chmielewska jest niepowtarzalna i bardzo bolałam nad jej odejściem, choć nigdy jej nie spotkałam osobiście. Porównanie traktuję jako ogromny komplement, ale nigdy nie zamierzałam się z nią mierzyć ani naśladować. Piszę tak jak potrafię i cieszę się, że są czytelnicy, którzy lubią czytać moje powieści.
3. Zakładając że Niebo istnieje, co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju? (bardzo proszę wysilić wyobraźnię).
Rudnicka! Gdzie cię diabli nadali?!
Burlesque
1. "Drugi przekręt Natalii" zakończył się w sposób, który wskazuje na to, że raczej kolejna część się nie pojawi. Czy mimo to myśli Pani o napisaniu kontynuacji? (nie ukrywam, że byłabym zachwycona;) )
W przypadku Natalii nic nie jest oczywiste, więc kto, czy dziewczyny nie przyszykują nam kolejnej niespodzianki?
2. "Lilith" całkowicie odbiega od tematyki pozostałych Pani książek. Co Panią skłoniło do napisania tego typu książki?
Zobaczyłam obraz Johna Colliera o tym samym tytule. Przedstawiał piękną, nagą kobietę, a wokół niej okręcony był wąż. Być może to banał, ale postać na płótnie do tego stopnia mnie zaintrygowała, że zaczęłam szukać informacji na jej temat. Krążyło wokół niej tyle legend, że aż prosiła się o wykorzystanie. Do tego natrafiłam na informacje dotyczące procesów czarownic i powoli zaczęła pojawiać się miejscowość jak historyczne Salem, nowoczesne, ale wciąż głęboko zakorzenione w przeszłości.
3. Zachwycił mnie "Cichy wielbiciel". Jest to książka, która daje do myślenia i pozostawia po sobie cień, który przez długi czas nie znika. Jak się Pani czuła pisząc tę książkę?
Strasznie. Nie sądziłam, że koszt emocjonalny będzie tak duży. Problem stalkingu uznałam za wstrząsającym, interesujący, chciałam o nim napisać. Kiedy powstali moi bohaterowie, zaczęło się prześladowanie Julki, stopniowe zmiany, które w niej zachodziły, lęki, depresja… Trudno było o tym pisać. Jednym ze stałych motywów była piosenka „Martwe morze” z Budki Suflera, która znakomicie oddawała klimat powieści i której wciąż słuchałam podczas pisania. Miałam nawet taki moment, że choć w domu panowała cisza, wydawało mi się, że słyszę tę melodię. Do dziś nie mogę słuchać tej piosenki.
Inna Niezwykła
1.Co było Pani największą inspiracją przy pisaniu książki ?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze pojawia się jakiś element, który pobudza moją wyobraźnię, ale nie określiłabym tego mianem „największej inspiracji”. Ale pisząc „Cichego wielbiciela” wciąż słuchałam piosenki „Martwe morze” Budki Suflera, by wprowadzić się w odpowiedni klimat, więc może ją uznajmy za takową inspirację
2. Dlaczego właśnie wybrała Pani kierunek studiów Edukacja i rehabilitacja osób z niepełnosprawnością intelektualną?
Już o tym "mówiłam" ;-)
3. Gdyby mogła Pani cofnąć czas zrobiłaby to?
Nie. Bo nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz.
JaneS
1. Z doświadczenia wiem, że najtrudniejsze to wytrwać w tworzeniu, na nowo odnajdować motywację i cel pisania, gdy dotykają nas małe i większe kryzysy. Jak sobie Pani radziła, gdy przychodziły trudniejsze dni? Co stanowiło dla Pani motywację? Co nie pozwalało Pani porzucić pisania, gdy przychodziły chwile zwątpienia?
Pisanie właśnie. Zwątpienie dotyczyć mogło wszystkiego, co działo się w moim życiu, ale nie pisania. Gdy miałam gorsze dni, gdy działo się coś złego, to pisanie pozwala mi je pokonać.
2. W jaki sposób pokazałaby Pani treść książki osobie, która jest niema, głucha i niewidoma? Jak oddać przesłanie, słowa tworzące historię?
Jedyną formą kontaktu pozostaje dotyk, dlatego konieczne byłoby zastosowanie metod porozumiewania się opartych na dotyku jak metoda kreślenia na dłoni liter łacińskich, metoda oparta na piśmie Braille’a, alfabetu palcowego czy też inna metoda. Konieczne byłoby ustalenie w jaki sposób dana osoba porozumiewa się ze światem, a potem sama musiałabym się jej nauczyć. Uczyłam się języka migowego, ale nie jestem przygotowana do radzenia sobie z takim stopniem niepełnosprawności.
3. Marzenia są beztroskie i z roku na rok wymagają od nas odrobiny poświęcenia. Jakie jest pani zdanie na temat marzeń? Jest pani typem kobiety- marzycielki, czy raczej kobiety- realistki? Jak patrzy pani na świat? Czy zrealizowała już pani swoje marzenia?
Jestem typem marzycielki, ale też czasem wrzaśnie na mnie realistka. To właśnie marzenia ubarwiają moją codzienność, a gdy je realizuję... mam ochotę krzyczeć, piszczeć, skakać z radości! Stosuję metodę małych kroczków. Nic na siłę. Czasami fajnie jest mieć marzenie, które dopiero zostanie zrealizowane
Anushka
1. Jeśli mogłaby Pani na jeden dzień stać się jedną z postaci literackich i żyć w jej świecie, kim chciałaby Pani być?
Odpowiedź jest kilka pytań wyżej;-)
2. Czy jest na świecie miejsce (państwo, bądź konkretne miasto) o zamieszkaniu, w którym Pani marzy?
Nie ma konkretnego miejsca. Marzę o małym domku na wsi z ogrodem, w którym mieszkałabym z rodziną, psem, kotami, końmi, szczurkami i fretkami i gdzie dodatkowo chodziłyby dwie małe kosiareczki do trawy - kuce szetlandzkie. Pomijając jednak kwestię możliwości finansowych rodzina obawia się, że przywlokę same ofiary a jeśli choć jeden koń będzie miał więcej niż trzy nogi to będą skakać ze szczęścia. Twierdzą, że ze schroniska przywlokłam najgłupszego psa, w dodatku z chorobami skóry, jeden kot ma autyzm, drugi schizofrenię, a szczurek alergię na trociny, a mimo tego marudzenia i tak kochają je wszystkie równie mocno jak ja
3. Jeśli miałaby Pani możliwość porozmawiać z jednym z Pani ulubionych pisarzy, kogo by Pani wybrała i dlaczego właśnie ją/jego?
Stephen King. Bałabym się spotkania z nim! Co może mieć człowiek w głowie który pisze TAKIE książki?! I to właśnie ciągnie mnie do niego. Jestem baaardzo ciekawa jego osobowości i wyobraźni.
aaagusiek
1. Ktoś powiedział kiedyś, że w każdym człowieku tkwi materiał na jedną powieść, trzeba tylko umieć to w sobie odnaleźć i włożyć trud, by uzewnętrznić. Czy mogłaby się Pani do tego ustosunkować? Jak Pani sądzi, czy pisać może każdy, kto tylko doskonale się tego wyuczy, czy jest to coś wrodzonego, co po prostu trzeba mieć?
Ojej, ale mnie ktoś zastrzelił tym pytaniem Jak powiem, że trzeba mieć to coś to wyjdzie na to, że „sobie wlewam” używając języka młodzieży, od której w końcu tak bardzo nie odstaję W moim osobistym odczuciu chodzi nie tylko o umiejętność pisania czy też jej brak, ale przede wszystkim o wyobraźnię. Jeśli ktoś ją posiada, czuje potrzebę jej uzewnętrznienia, zawsze znajdzie sposób. Nie musi to być pisanie. Może być to inna forma przekazu jak rzeźba, obraz, albo pełne wrażeń życie. Każdy realizuje się na swój sposób. A co do samego pisania… Jeśli ktoś nie czuje tej wewnętrznej potrzeby by tworzyć …
kwiatusia
1. Czy pamięta Pani jakie uczucia towarzyszyły Pani, gdy pierwszy raz ujrzała Pani swoje nazwisko na okładce swojej własnej książki? Czy teraz coś się zmieniło, gdy zostaje wydana Pani 9 powieść? Jakie są plusy i minusy bycia pisarką?
Pierwsza okładka – wielki płacz. Potem te emocje nie są już tak silne. Człowiek przyzwyczaja się do wielu rzeczy, choć ostatnia okładka „Fartownego pecha” bardzo mnie rozbawiła. Świetnie oddaje klimat powieści. Nie myślę w kategorii plusów i minusów. Żyję tak samo jak zawsze. Owszem, są wywiady, sesje fotograficzne, spotkania z czytelnikami, ale traktuję to jako element mojej pracy, choć spotkania z czytelnikami nie przerażają mnie już tak bardzo jak na początku. Mimo to zawsze towarzyszy im stres, nie jest to jednak zżerająca mnie trema, która sprawia, że nie słyszę co się do mnie mówi i nie pamiętam jak się nazywam.
2. Czy przed przystąpieniem do pisania książki ma Pani już stricte określoną fabułę; czy bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstają dopiero z chwilą tworzenia powieści?
I tak i nie. Wprawdzie gdzieś tam wygospodaruję konspekt, ale na ogół to co jest w pierwotnym planie, a to jak wygląda książka, to dwie różne rzeczy. Często jest tak, że same postacie zmuszają mnie do zmian. To, że ja wymyśliłam sobie zdarzenie A, po którym nastąpi reakcja B, nie oznacza, że mój bohater nie wymyśli wersji C. Zmiana związana jest wówczas z osobowością postaci, która by tak nie postąpiła. Np. czy ktoś wyobraża sobie Natę jako typową matkę – polkę, albo Gianni’ego w roli rozlazłego mazgaja, bo go dziewczyna rzuciła?
3. Czy po wydaniu kilku powieści zdarza się Pani po wysłaniu tekstu do wydawnictwa mieć wątpliwości typu: „A jednak mogłam napisać to inaczej, albo coś dopisać i dlaczego wcześniej nie wpadło mi to głowy?” Czy pojawiają się obawy przed premierą nowej książka, czy spodoba się czytelnikom i czy fani nie będą zawiedzeni?
Kiedy wysyłam tekst myślę: - Wydadzą czy nie wydadzą. Potem seria poprawek, gdzie już nie mogę patrzeć na własny tekst. Kiedy ostateczna wersja trafia do wydawcy mam jej taks serdecznie dość, że wcale o niej nie myślę, tylko z ulgą zabieram się za pisanie kolejnej. Co do czytelników… Owszem, pewna trema przed premierą zawsze się pojawia, ale wiem, że nie każdemu moja powieść się spodoba i nie stanowi to dla mnie problemu, gdy recenzja jest negatywna. Mnie też nie każda książka, którą wezmę do ręki zachwyca i traktuję to jako naturalne. Mam tu na myśli rzecz jasna merytoryczne recenzje, a nie wulgarne, złośliwe komentarze, które też się czasami pojawiają.
Ewa Rudnicka
1. Czy myśli Pani, że "nasze" nazwisko - Rudnicka, jest 'chwytliwe' i łatwe do zapamiętania dla wszystkich fanów? Być może plusem jest to, że jeszcze się w polskiej przestrzeni pisarzy (ani innych artystów) nie pojawiło? :)
Nie wiem czy jest chwytliwe. Brzmi dość twardo… Co do artystów. Kilku już się pojawiło. Adolf Rudnicki, Halina Rudnicka, Zofia Rudnicka. Nie jesteśmy „osamotnione”;-)
Ignam
1. Czy powrócą jeszcze siostry Sucharskie? Mam wielką nadzieję na kolejną część.
Z pewnością zrobią nam jeszcze niespodziankę, ale dajmy im szansę, by nas wszystkich zaskoczyły.
2. Czy będzie miała Pani wpływ na ekranizację "Natalii 5"? Czy będzie Pani autorką scenariusza? Czy będzie miała Pani wpływ na obsadę?
Nie. Nie. Nie. Nie byłabym sobą, gdybym pewnie czegoś nie skomentowała, czy nie wtrąciła trzech groszy, ale na tym się moja ewentualna rola skończy niech każdy zajmuje się tym na czym zna się najlepiej. Nigdy nie pisałam scenariusza i nawet nie wiem jak się za to zabrać. Nie znam się na kręceniu filmów. Tylko je oglądam
Grzegorz Justyna Rojek
1. Kto jest dla Pani wzorem literackim?
Nie wiem jak rozumieć to pytanie. Jeśli chodzi o naśladowanie to nie mam nikogo kogo bym chciała naśladować. Nie wzoruję się na nikim i piszę najlepiej jak tylko potrafię. Zależy mi na tym, by mieć własny styl. Jeśli chodzi o autorytet… Podziwiam Joannę Chmielewską za styl, Stephena Kinga za klimat, Stiega Larssona za intrygę, Stefana Żeromskiego za całokształt pracy twórczej. Nigdy jednak nie miałam aspiracji by komuś dorównać czy naśladować. Chcę być sobą.
2. Czy chciałabym Pani by jej książki zekranizowano? Jeśli tak to kto miałby być reżyserem?
Oczywiście, że bym chciała. To ogromny zaszczyt dla autora. Nie mam żadnych oczekiwań, jeśli chodzi o reżysera. Jeszcze bym tego brakowało, żebym zaczęła gwiazdować;-)
3. Ujęła mnie Pani książka Lilith ,co stanowiło inspirację do jej napisania?
Odpowiedziałam już na to pytanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję serdecznie Oldze Rudnickiej za zainteresowanie, poświęcenie swojego cennego czasu i udzielenie niezwykle ciekawego wywiadu.
Składam także gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w
konkursie i zadali
pytania. ♥
LUSTRO RZECZYWISTOŚCI
MAM NAMYSZY
KASIA ROSZCZENKO
Subskrybuj:
Posty (Atom)