Magdalena F
Skąd pomysł na książkę?
Tak naprawdę pomysł zrodził się już dawno temu, jeszcze w czasach gimnazjum. To właśnie wtedy miałam okazję pisać opowiadanie o miłości na konkurs powiatowy, a te o dziwo zdobyło wyróżnienie. Miało jednak zaledwie 3 strony. Zawsze chciałam rozwinąć tę historię i długi czas myślałam nad napisaniem książki. Traktowałam to jednak raczej jako marzenie, surrealistyczne, takie, które nigdy się nie spełni. Nie pomyślałam, że będę miała w sobie na tyle cierpliwości, by stworzyć całą powieść... Ale jak to mówią, nigdy
nie mów nigdy.
Czy w książce są zawarte sytuację z pani życia bądź życia znajomych ?
Dobre pytanie. Faktycznie jest tam coś z mojego życia. Przykładowo sytuacja z onion ringsami to dokładnie słowo w słowo moje doświadczenie :) Z kolei legendarna historia o psie, to opowieść mojego pradziadka (która co prawda pierwotnie nie miała się w książce pojawić, ale z czasem gdzieś tam ją wepchnęłam). Całe tło powieści, czyli hiszpańska Calella wiąże się z moimi pierwszymi zagranicznymi wakacjami. Darzę ją ogromnym sentymentem, chociaż oczywiście ja – w przeciwieństwie do bohaterki książki – nie przeżyłam tam swojej pierwszej miłości. Miałam wtedy chyba 10 lat.
Mateusz Wąsik
Jak długo tworzyła Pani tę powieść i jak znajdowała Pani czas na pisanie?
Pisanie książki zajęło mi może około roku. Gdybym miała podać konkretną datę, kiedy zaczęłam ją pisać i kiedy skończyłam, musiałabym szczerze przyznać, że nie wiem. Początki, właściwie pierwsza połowa, szła mi bardzo opornie. Nie miałam motywacji. Zastanawiałam się, czy to nie jest strata czasu, czy ktoś w ogóle będzie chciał coś takiego przeczytać. Trudno było mi do pisania zasiąść. Ostatnie rozdziały to z kolei była kwestia tygodnia. Wtedy zaczynałam w to wszystko wierzyć i szło mi o wiele lepiej. Pomysły rodziły się same. Teraz, kiedy książka została już wydana, stworzyłam kolejną historię (nie jest jeszcze wydana). Jej pisanie z kolei zajęło mi 3 miesiące. To dowód na to, jak wielki wpływ na człowieka może mieć motywacja i wiara w siebie. Jeśli chodzi o czas, pisałam głównie nocą, kiedy córka spała, a mąż był w pracy. Czasami też w wygospodarowaniu czasu pomagali mi bliscy (mąż, rodzice).
Czy muzyka Panią uspokaja ?
Oj, zdecydowanie. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Muzyka to dla mnie lek na wszystko, a od mojego nastroju zależy to, po jaki gatunek sięgam – pop, hip-hop, techno czy disco :)
Aga S
Dlaczego właśnie Dominika i Dawid? Czy imiona te mają dla Pani jakieś szczególne znaczenie i czy przez zupełny przypadek oba zaczynają się na tę samą literę? Strasznie mnie to ciekawi.
To faktycznie zbieg okoliczności. Otóż w pierwszej wersji główna bohaterka nosiła zupełnie inne imię. Amanda. Za namową pani redaktor przeistoczyła się ona jednak właśnie w Dominikę, z którą polskim czytelniczkom łatwiej byłoby się identyfikować. A Dawid? Po prostu mi się podoba. To, że w efekcie powstał duet D&D – nie było zamierzone. Po prostu „przeznaczenie”.
Czy podczas pisania słucha Pani muzyki, czy woli Pani w ciszy skupić się nad pomysłami? Jeśli jest Pani zwolenniczką muzyki, mogłaby Pani podać tytuł, który Pani zdaniem najtrafniej pasuje do klimatu powieści?
Słucham muzyki przed pisaniem i jak już wspomniałam wcześniej, bez niej nie wyobrażam sobie życia. Kiedy jednak zasiadam przed komputerem i tworzę, muszę mieć wokół siebie absolutną ciszę, tak żeby nic mnie nie rozpraszało.
Jeśli chodzi o moje ulubione gatunki, słucham różnych piosenek w zależności od humoru. Najczęściej są to jakieś kawałki muzyki pop czy dobre, polskie rapsy. Gdybym miała podać tytuł najlepiej oddający klimat „Płynąc ku przeznaczeniu” byłaby to piosenka Katy Perry “Unconditionally” – ponieważ to właśnie ona, w czasie tworzenia tej książki, nuciła mi się w myślach najczęściej.
Sabina
Czy wykorzystuje Pani swoją znajomość angielskiego w życiu codziennym np. podczas rozmowy z rodziną, by oni także przyswoili słówka?
Raczej nie. Wiem, że mogłabym uczyć języka moją córkę, ale żeby to miało jakiś sens, musiałabym być konsekwentna i cały czas mówić do niej po angielsku. Zrezygnowałam z takiego pomysłu. Jeśli już coś mówię w obcym języku przy rodzinie, to raczej dla żartu, albo kiedy ktoś po prostu poprosi mnie o przetłumaczenie jakiegoś zdania, fragmentu itd.
Jaki jest najlepszy sposób na naukę języka obcego?
Pewnie wyjazd za granicę, przebywanie pośród tzw. “native speakers”. Nie wszyscy oczywiście mają taką możliwość, ale można też oglądać filmy (bez lektora), za to z napisami, tak na dobry początek –przyjemne z pożytecznym. Jeśli chodzi o takie typowo „szkolne” metody, wtedy najlepiej jest dopasować coś do swojego typu osobowości. Jedni lepiej uczą się przez słuchanie, inni czytane, jeszcze inni poprzez ruch. Trudno mówić o jednej, ogólnej dobrej metodzie, kiedy każdy z nas jest inny.
Agnieszka Mycoffeetime
Która z podróży zainspirowała Panią najbardziej do twórczego działania?
Gdybym miała opowiedzieć o najbardziej inspirującym mnie kraju, byłyby to Włochy, konkretnie rejon Toskanii. Te ogrody pełne drzew oliwnych, pola winogron i lawendy… Mogłabym tym karmić wzrok całymi dniami. Jeśli jednak chodzi o „Płynąc ku przeznaczeniu”, największą rolę odegrała po prostu Hiszpania, w której rozgrywana jest akcja powieści. To były moje pierwsze zagraniczne wakacje. Miałam wtedy 10 lat. Do samego kraju wróciłam jeszcze potem dwa razy, aczkolwiek Calellę, czyli miejsce, do którego trafiłam pierwszy raz (i gdzie przychodzi przebywać Dominice i Dawidowi), darzę ogromnym sentymentem.
Gosia
Pani pasją są książki, a czy chętnie czytała Pani lektury, czy może wtedy jeszcze miała Pani okres kiedy była ,,zaganiania'' do czytania?:-)
Książki czytam od kiedy sięgam pamięcią. Często towarzyszą mi one na zdjęciach, kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem. Przyznaję jednak szczerze, że nie znosiłam lektur. I tak, jak w podstawówce przeczytałam wszystkie, tak przyznaję się bez bicia, że w liceum skusiłam się na jedną, może dwie. Maturę, tak na marginesie, zdałam z całkiem dobrym wynikiem :) Po prostu nie lubiłam przymusu. Taki mały bunt.
Czy jest jeszcze jakiś język, którym chciałaby Pani biegle władać?
Chciałabym podszlifować mój hiszpański. Zdawałam z niego maturę, ponieważ wybrałam się do licealnej klasy o profilu akcentującym języki obce. Sam język podoba mi się bardzo i uważam, że jest o wiele łatwiejszy niż angielski. Niestety na wskutek swojego zaniedbania i nieużywania go, wiele pozapominałam. Chyba ciężko byłoby mi się teraz z kimś po hiszpańsku dogadać, więc zdecydowanie chciałabym sobie go odświeżyć.
Laurel Ka
Prowadzi Pani blog o książkach. Jak wspomina Pani początki swojej przygody z blogowaniem - jak udało się Pani rozwinąć skrzydła w tym zajęciu?
Początki były… smutne. Nikt nie chciał ze mną współpracować, co mocno mnie dołowało. Pamiętam ten moment, kiedy dostałam od wydawnictwa swoją pierwszą książkę do recenzji. Byłam przeszczęśliwa. Z biegiem czasu nie dziwię się, że wydawnictwa raczej sceptycznie podchodziły do wizji współpracowania ze mną. Na wszystko trzeba przecież sobie zapracować, a i poziom moich recenzji na samym początku pozostawiał wiele do życzenia. Naprawdę. Totalna żenada. Do tego stopnia, że kilka z nich po prostu jakiś czas temu usunęłam. Zaglądałam jednak na inne blogi, uczyłam się i tak jakoś aż do teraz. Wciąż wiele jeszcze pozostaje mi do zrobienia w tej kwestii.
Jaka była Pani reakcja/myśl odczucie, gdy po raz pierwszy dotknęła i zobaczyła Pani książkę swojego autorstwa?
To były wielkie emocje: niedowierzanie, radość, wręcz euforia, ale i ulga. Tak się złożyło, że pierwsza paczka z moimi książkami zaginęła. Drugą dostałam dosyć późno, ale jestem tego zdania, że czekanie wzmaga apetyt. A mój był gigantyczny.
Dominika
Czy jest Pani zadowolona z tego co Pani napisała i zostało wydane? (Może teraz zmieniłaby Pani coś w książce?)
Może nie wszystko wyszło tak, jakbym chciała, ale tak naprawdę gdybym miała okazję, niczego bym nie zmieniła. Wtedy książka nie byłaby „sobą”. Nad niedoskonałościami popracuję przy kolejnych, korzystając z sugestii czytelników, które dzielnie przyjmuję na klatę. W końcu powieści tworzę dla Was i to czytelnikom, a nie mnie, mają się podobać.
Czy ciężko jest prowadzić takiego bloga?
I tak i nie. Samo prowadzenie bloga sprawia mi wiele przyjemności, gorzej jednak z czasem. Najwięcej trudności przysparzają goniące terminy napisania recenzji wtedy, kiedy mojej ingerencji wymagają też sprawy rodzinne – bywa tak, że trudno to wszystko pogodzić. Trzeba więc przeważnie z czegoś zrezygnować, więc ja rezygnuję ze… snu :)
Recenzje emocjami pisane
Załóżmy, ze na chwilę mogłaby Pani przenieść się do świata przedstawionego w dowolnej powieści. Jaką powieść by Pani wybrała i dlaczego? A może żadną?
Może na chwilę chciałabym zawitać w „Caravalu” i zakosztować magii niezwykłej gry. Chętnie zajrzałabym także do winnic Mii Sheridan wykreowanych w książce „Bez win”. Wszędzie na momencik i potem szybciutko zmykałabym do siebie, bo kocham swoje życie i z nikim nie chciałabym się zamieniać.
Załóżmy, że proces napisania i wydania książki to potrawa. Jakie powinna mieć według Pani składniki?
Cebula, żeby wywoływała łzy. Odrobina czekolady, by osłodzić posmak goryczy. Odrobina pieprzu, by zrobiło się ostro i znikoma dawka kokainy, żeby czytelnik poczuł się uzależniony :D
Henryka Bieranowska
Na swoim blogu napisała Pani o tej książce tak:
"Powieść o miłości, przyjaźni i przeznaczeniu"
Czy wierzy Pani w przeznaczenie? A jeśli tak, czy mamy na cokolwiek w życiu wpływ, skoro i tak "będzie co ma być"? Czy warto starać się, szarpać się z życiem, by w rezultacie i tak popłynąć z nurtem przeznaczenia?
Myślę, że mamy w swoim życiu wpływ na wiele rzeczy, ale nie na wszystko. Owszem, to od nas w dużej mierze zależy nasza przyszłość, ale bywa tak, że przeznaczenie ma czasami sprzeczne zdanie z naszymi planami. Przykład? Rozegrana ostatnio pod ziemią tragedia w Jastrzębiu Zdroju. Zginęli młodzi ludzie, którzy mieli przecież wiele swoich założeń, wizji i marzeń.
Edyta Chmura
Jako recenzentka masz okazję spojrzeć krytycznie na czytaną powieść, dostrzegasz plusy i niedociągnięcia oraz tworzysz subiektywny obraz tego, co się podoba czytelnikowi. Czy dzięki temu łatwiej było Ci napisać własną książkę czy wprost przeciwnie, bo wciąż chciałaś coś poprawiać?
Ta sytuacja zdecydowanie ma swoje wady i zalety. Dzięki recenzowaniu miałam okazję zapoznać się z wieloma książkami. Wiem, czego oczekuje większość czytelniczek i nie ukrywam, że mając bloga miałam też łatwiejszy start, jeśli chodzi o kwestię zareklamowania się. To są plusy tej sytuacji. Jeśli chodzi o minusy… Kiedy skończyłam tworzyć moją książkę, zasiadłam do niej jako czytelniczka, postanowiłam, że nabiorę dystansu i spróbuję ją ocenić patrząc na nią z innej perspektywy. Nie było to łatwe. Myślałam nawet o tym, żeby niektóre rzeczy zmienić (np. częste wybuchy płaczu głównej bohaterki), ale ostatecznie zdecydowałam, że tego nie zrobię. Bo wtedy książka przestałaby być „sobą”. Taki miałam pierwotnie pomysł na nią i tak już zostało.
Dla każdego pisarza, czy to debiutanta czy kogoś z większym doświadczeniem, najważniejsza jest reakcja czytelników. Kto był pierwszym recenzentem Twojej książki? Czy czyjaś opinia miała duży wpływ na zmianę fabuły? Chodzi mi oczywiście o poprawki zanim książka została przekazana do wydawcy.
Mojej książki, przed przekazaniem w ręce wydawcy, nie przeczytał nikt. Bałam się opinii innych, więc postanowiłam, że prześlę ją wpierw ekspertom, a jeśli takowi nie odpiszą, będzie to równoznaczne z tym, że nie jest ona warta uwagi. Jak się okazało, odpisały dwa wydawnictwa. Jednym z nich było właśnie Dlaczemu. Tak więc pierwszą osobą, która zapoznała się z moją książką była pani Monika pracująca w wydawnictwie i miała ona w pewnym sensie spory wpływ na kształt fabuły. Tzn. za jej namową wymyśliłam dwie dodatkowe sceny w pierwszej połowie książki i zmieniłam imię głównej bohaterki z Amandy na Dominikę.
Ewa C.
O czym Pani marzy? :)
Tak najbardziej? O zdrowiu dla mojej rodziny. Nieraz miałam okazję przekonać się o tym, że kiedy ono nawala, cała reszta wydaje się nieważna. Jeśli chodzi zaś o kwestię literacką, chciałabym, żeby moja kolejna książka spodobała się ludziom bardziej, niż ta. I żeby moja twórczość trafiła do jak najszerszego grona czytelników. Tego życzy sobie chyba każdy autor i o tym właśnie marzy.
Jakie 3 książki zabrałaby Pani na bezludną wyspę? Dlaczego akurat takie?
„Ugly love”, bo to moja ulubiona. „Bez win”, bo to mój drugi numer jeden. Chyba jestem mało praktyczna, ale gdybym miała siedzieć sama na jakieś bezludnej wyspie, te dwie powieści z pewnością poprawiłyby mi humor. Nie przepadam za poradnikami, więc te, być może mało mądrze, od razu bym odrzuciła. Trzecią książką byłaby Biblia. Jestem osobą wierzącą, więc stąd taki, a nie inny wybór.
Izabela Wyszomirska
W powieściach, zwłaszcza tych obyczajowych szukam prawdy, realizmu. Doszukuję się w nich podobieństwa do mojej osoby, wydarzeń, sytuacji, które mogłam sama przeżyć lub ktoś z mojego otoczenia. Czy pisząc swoją książkę w jakiś sposób zwracała Pani na to uwagę?
Pisząc książkę starałam się kreować wiarygodne postaci, choć nie wzorowałam się na żadnej osobie z mojego otoczenia. Może główna bohaterka jest trochę „moja”, bo rozpisując różnorodne sytuacje nieraz zastanawiałam się nad tym, co ja zrobiłabym na jej miejscu. Wyszła dziewczyna z oczyma ulokowanymi w mokrym miejscu, ale ja też po części taka właśnie jestem. I jeszcze co do realizmu, mój ojciec jest górnikiem (mój mąż także) podobnie jak i ojciec Dominiki, z tą różnicą, że jemu udało się szczęśliwie dotrwać do emerytury, a tacie bohaterki niestety nie. Jeśli chodzi zaś o wydarzenia, w książce pojawiło się kilka epizodów związanych z moim życiem, tak więc nie wszystko jest zupełną fikcją.
Przeznaczenie... czy wierzy Pani, że gdyby w prawdziwym życiu taka Dominika nie wyjechała do Hiszpanii nie dane by jej było poznać Dawida?
Myślę, że jej przeznaczeniem było go poznać, więc gdyby nie w Hiszpanii, zdarzyło by się to w Polsce. Wierzę w to, że na świecie każdy z nas ma ukrytą gdzieś, swoją drugą połówkę i w końcu przychodzi taki moment, kiedy ją spotyka. To, że akurat Dawid i Dominika poznali się właśnie za granicą, było tą należącą do nich chwilą wypełnienia przeznaczenia.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam i tych nieprzekonanych zachęciłam do sięgnięcia po moją debiutancką powieść. Postarałam się zwięźle odpowiedzieć na każde z pytań i chcę Wam podziękować za zadanie każdego z nich. Wszystkie w jakimś tam mniejszym bądź większym stopniu skłoniły mnie do rozważań, które dotąd nie przyszłyby mi do głowy. Wybór tego najlepszego był więc bardzo trudny, ale postawiłam na oryginalność, stąd powieść trafia do: Recenzje emocjami pisane za pytanie: Załóżmy, że proces napisania i wydania książki to potrawa. Jakie powinna mieć według Pani składniki?
Pozdrawiam i życzę Wam samych dobrych książek na Waszej czytelniczej drodze.
W imieniu swoim oraz wszystkich Czytelników mojego bloga dziękuję Weronice Tomali za niezwykle interesujący wywiad.
Serdecznie gratuluję osobie posługującej się nazwą: Recenzje emocjami pisane i i czekam na maila.
Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco,
Cyrysia