"Flower. Jak kwiat"
Elizabeth Craft, Shea Olsen
Wydawnictwo: Literackie
ilość stron: 332
premiera: 15 lutego 2017
Ocena: 4/6
Wydawnictwo: Literackie
ilość stron: 332
premiera: 15 lutego 2017
Ocena: 4/6
Miała swoje plany. Ale wtedy spotkała jego…
A zjawia się znikąd. Wkracza do jej świata bez uprzedzenia czy pytania. Z dnia na dzień wywraca jej poukładane życie do góry nogami. Ale takim chłopakom się nie odmawia. Tate jest przystojny i pewny siebie. Ma niski, zmysłowy głos, za którym – jak się okazuje – kryje się niejedna tajemnica. Czy Charlotte go posłucha? (Którego głosu posłucha Charlotte? Tate’a czy swojego serca?)
Shea Olsen, to pseudonim Shei Ernshaw, która mieszka w małym miasteczku w Oregonie i zajmuje się pisaniem. Jest także producentką, mieszka nad jeziorem z mężem, psem i dwoma kotami.
Elizabeth Craft - scenarzystka telewizyjna i producentka. Mieszka i pracuje w Los Angeles. Pracowała przy takich hitach telewizyjnych, jak: „Pamiętniki Wampirów”, „100”, „Lie to me”, „Shield”, „Angel” Jossa Whedona. Współtworzyła serial „Women’s Murder Club” (na podstawie książek Pattersona) dla stacji ABC. Obecnie jest współtwórczynią pilotów do nowych seriali tv dla ABC („One Click”, „My Love from Another Star”).
Uwielbiam wzruszające historie miłosne, w których uczucie przychodzi jak grom z jasnego nieba, wytrąca z równowagi, zaburza spokój i zmienia wszystko. Dlatego gdy ujrzałam niezwykle magnetyzującą okładkę „Flower. Jak kwiat” i przeczytałam blurb, wiedziałam, że to coś dla mnie. I na szczęście moja intuicja mnie nie zawiodła. Otrzymałam piękną, współczesną baśń nawiązującą do znanej historii o ,,Kopciuszku'', która na kilka długich godzin skradła moje myśli. Nie obyło się oczywiście bez kilku drobnych zgrzytów, ale patrząc na całokształt nie jest najgorzej.
Fabuła co prawda nie zaskakuje żadną oryginalnością, ale wciąga i trzyma w niepewności do samego końca. Poznajemy osiemnastoletnią Charlotte, która w wyniku pewnych dramatycznych okoliczności złożyła sobie obietnicę: żadnych chłopców, żadnych imprez w sobotnie wieczory, żadnego balu maturalnego. Dziewczyna przez wiele lat konsekwentnie realizuje swoje postanowienia, dopóki nie spotyka Tate'a. Jedno spojrzenie, kilka niewinnych zdań - tyle wystarczy, by zapomnieć o bożym świecie. Jednak wkrótce okazuje się, że chłopak coś przed nią ukrywa. Coś, co kładzie się cieniem na ich wspólnej relacji. Czy mimo to będą razem? A może szczęśliwe zakończenie nie jest im pisane?
To niezwykle nastrojowa powieść młodzieżowa, pełna uroku, zmysłowości i subtelnego dramatyzmu. Opowiada o sile uczuć, tęsknocie i poświęceniu, a także o odpowiedzialności, podejmowaniu życiowych decyzji i zmaganiu się z konsekwencjami wyborów. W jednoznaczny sposób uzmysławia nam, że nie warto zamykać się w kokonie słuszności własnych przekonań i ograniczeń. Lepiej słuchać głosu serca. Wszak nikt nie wie lepiej niż ono, co jest dla nas najlepsze. Bo nawet jeśli coś się nie uda, to z każdego potknięcia wyjdziemy bogatsi o nowe doświadczenia.
Powieść bardzo przypadła mi do gustu, ale nie mogę tego samego napisać o bohaterach. Szalejąca w młodym wieku burza hormonów sprawia, że ich zachowanie bywa irytujące wręcz infantylne. Nie zmienia to jednak faktu, że są wyraziści i charakterni. Łatwo zapadają w pamięć, a ich losy śledzi się z zapartym tchem. Prym wiedzie Charlotte – inteligentna, pracowita, skromna, nieco wycofana. Ma w życiu jasno określony cel, który konsekwentnie realizuje. Z kolei Tate, choć jest bardzo majętny i sławny, to nie obnosi się z tym publicznie. Dla każdego ma dobre słowo czy gest, umie być czuły, romantyczny i opiekuńczy. Ale skrywa też pewną tajemnicę, która tkwi w jego duszy niczym zadra. Kim tak naprawdę jest i jakie mroczne sekrety go prześladują? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Wątek sercowy wysuwa się na prowadzenie spychając na boczny tor inne wydarzenia. Osobiście mi to nie przeszkadzało, mam jednak pewne zastrzeżenia co do przebiegu tego związku. Stanowczo za szybko się rozwinął – rachu ciachu i po sprawie. Zlekceważono także psychologiczny aspekt relacji budowania relacji między Charlotte i Tate'a. Zabrakło miejsca na dokładniejszą analizę ich uczuć, myśli i zachowań. Pomimo tego z rozmarzeniem i nutką sentymentu obserwowałam ich uczuciowe zawirowania. Aż chciałoby się mieć znów te naście lat…
Całość napisana jest lekkim, prostym językiem, bez zbędnych wywodów i drobiazgowych opisów. Również dialogi brzmią autentycznie, są adekwatne do poszczególnych sytuacji. Nie można też narzekać na tempo akcji. Praktycznie cały czas coś się dzieje. Chwile radości i szczęścia przeplatają się ze smutkiem, odrzuceniem, bólem, rozczarowaniem i złością. Natomiast zakończenie jest jak plaster miodu na udręczoną duszę. Jasno daje nam do zrozumienia, że nigdy nie należy się poddawać, bo dopóki walczysz masz szansę wygrać.
Uwielbiam wzruszające historie miłosne, w których uczucie przychodzi jak grom z jasnego nieba, wytrąca z równowagi, zaburza spokój i zmienia wszystko. Dlatego gdy ujrzałam niezwykle magnetyzującą okładkę „Flower. Jak kwiat” i przeczytałam blurb, wiedziałam, że to coś dla mnie. I na szczęście moja intuicja mnie nie zawiodła. Otrzymałam piękną, współczesną baśń nawiązującą do znanej historii o ,,Kopciuszku'', która na kilka długich godzin skradła moje myśli. Nie obyło się oczywiście bez kilku drobnych zgrzytów, ale patrząc na całokształt nie jest najgorzej.
Fabuła co prawda nie zaskakuje żadną oryginalnością, ale wciąga i trzyma w niepewności do samego końca. Poznajemy osiemnastoletnią Charlotte, która w wyniku pewnych dramatycznych okoliczności złożyła sobie obietnicę: żadnych chłopców, żadnych imprez w sobotnie wieczory, żadnego balu maturalnego. Dziewczyna przez wiele lat konsekwentnie realizuje swoje postanowienia, dopóki nie spotyka Tate'a. Jedno spojrzenie, kilka niewinnych zdań - tyle wystarczy, by zapomnieć o bożym świecie. Jednak wkrótce okazuje się, że chłopak coś przed nią ukrywa. Coś, co kładzie się cieniem na ich wspólnej relacji. Czy mimo to będą razem? A może szczęśliwe zakończenie nie jest im pisane?
To niezwykle nastrojowa powieść młodzieżowa, pełna uroku, zmysłowości i subtelnego dramatyzmu. Opowiada o sile uczuć, tęsknocie i poświęceniu, a także o odpowiedzialności, podejmowaniu życiowych decyzji i zmaganiu się z konsekwencjami wyborów. W jednoznaczny sposób uzmysławia nam, że nie warto zamykać się w kokonie słuszności własnych przekonań i ograniczeń. Lepiej słuchać głosu serca. Wszak nikt nie wie lepiej niż ono, co jest dla nas najlepsze. Bo nawet jeśli coś się nie uda, to z każdego potknięcia wyjdziemy bogatsi o nowe doświadczenia.
Powieść bardzo przypadła mi do gustu, ale nie mogę tego samego napisać o bohaterach. Szalejąca w młodym wieku burza hormonów sprawia, że ich zachowanie bywa irytujące wręcz infantylne. Nie zmienia to jednak faktu, że są wyraziści i charakterni. Łatwo zapadają w pamięć, a ich losy śledzi się z zapartym tchem. Prym wiedzie Charlotte – inteligentna, pracowita, skromna, nieco wycofana. Ma w życiu jasno określony cel, który konsekwentnie realizuje. Z kolei Tate, choć jest bardzo majętny i sławny, to nie obnosi się z tym publicznie. Dla każdego ma dobre słowo czy gest, umie być czuły, romantyczny i opiekuńczy. Ale skrywa też pewną tajemnicę, która tkwi w jego duszy niczym zadra. Kim tak naprawdę jest i jakie mroczne sekrety go prześladują? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Wątek sercowy wysuwa się na prowadzenie spychając na boczny tor inne wydarzenia. Osobiście mi to nie przeszkadzało, mam jednak pewne zastrzeżenia co do przebiegu tego związku. Stanowczo za szybko się rozwinął – rachu ciachu i po sprawie. Zlekceważono także psychologiczny aspekt relacji budowania relacji między Charlotte i Tate'a. Zabrakło miejsca na dokładniejszą analizę ich uczuć, myśli i zachowań. Pomimo tego z rozmarzeniem i nutką sentymentu obserwowałam ich uczuciowe zawirowania. Aż chciałoby się mieć znów te naście lat…
Całość napisana jest lekkim, prostym językiem, bez zbędnych wywodów i drobiazgowych opisów. Również dialogi brzmią autentycznie, są adekwatne do poszczególnych sytuacji. Nie można też narzekać na tempo akcji. Praktycznie cały czas coś się dzieje. Chwile radości i szczęścia przeplatają się ze smutkiem, odrzuceniem, bólem, rozczarowaniem i złością. Natomiast zakończenie jest jak plaster miodu na udręczoną duszę. Jasno daje nam do zrozumienia, że nigdy nie należy się poddawać, bo dopóki walczysz masz szansę wygrać.
Podsumowując:
„Flower. Jak kwiat” to iście magiczna opowieść o miłości, która nie zna żadnych granic i podziałów społecznych. Z właściwym sobie wdziękiem uświadamia nam, że w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Najistotniejsze to zauważać je i doceniać. Polecam wszystkim romantykom i wielbicielom słodkich romansów. Zafundujcie sobie więc taką miłą odskocznię od szarej rzeczywistości, która w dzisiejszych czasach jest potrzebna prawie tak mocno jak tlen.