Anne18
Jaka jest Pani definicja dobrej książki?
To taka książka, która wywołuje we mnie emocje, nie pozwala o sobie zapomnieć i sprawia, że czytając ją nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Przenoszę się do świata bohaterów, przeżywam i czuję to, co oni czują, na pewne sytuacje patrzę ich oczami i chociaż moje decyzje mogłyby się różnić od tych podejmowanych na kartkach powieści, to rozumiem, że mają prawo do odmiennego zdania i popełniania własnych błędów, a ja jestem tylko (a może aż) obserwatorką, która trzyma za nich kciuki.
Jak Pani zdaniem wygląda sytuacja debiutujących polskich pisarzy, czy ma Pani na ten temat jakieś szczególne spostrzeżenia po swoim debiucie wydawniczym?
Na premierę „A Ty będziesz dumna” nadal czekam (jest poniedziałek, a premiera w środę! J), więc ciężko odpowiedzieć mi na drugą część pytania. Jeśli zaś chodzi o sytuację debiutujących polskich pisarzy, to ja jako czytelniczka, bardzo lubię po nie sięgać. Lubię poznawać nowych autorów i śledzić ich drogę.
Magdalena F
Co sprawia, że jest Pani dumna, czy potrafi być Pani dumna sama z siebie? Skąd czerpie Pani pomysły na pisanie?
Cieszą mnie małe sukcesy, bo są dla mnie fundamentem czegoś większego, poważniejszego, więc dla mnie każdy taki krok jest powodem do dumy. Długo się tego uczyłam, ale dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że tak, potrafię być z siebie dumna. A pomysły czerpię zewsząd – z rozmów, ze spacerów, ze snów. Z piosenek, czasem z zasłyszanego przypadkiem zdania, wokół którego powstaje cała historia. Z życia, po prostu, bo życie jest najpiękniejszą inspiracją.
martucha180
Czym jest dla Pani SŁOWO?
Słowo jest czymś, co ma moc. Użyte w odpowiedni sposób może sprawić, że komuś wyrosną skrzydła. Źle zrozumiane może stać się powodem łez i smutku. Wypowiedziane szeptem trafi do nas tak bardzo, że po plecach przebiegną nam dreszcze. Słowo może być wyznaniem, przekleństwem, wzruszeniem i złota radą. Mówi się, że to tylko zlepek liter, ale czy na pewno tak jest?
Adaś Niezgódka, bohater "Akademii pana Kleksa", trafił do psiego raju? Jak wyglądałaby współczesny psi raj widziany Pani oczami?
Psi raj to miejsce, w którym wszystkie psy mają kochające domy. To świat, w którym do hasła „nie kupuj – adoptuj” ktoś dopisze „adoptuj świadomie”, bo nie każdy jest w stanie to udźwignąć (i nie ma w tym nic złego!). To odpowiedzialni opiekunowie, którzy znają potrzeby swoich psów. Niestety w ostatnim czasie często przekonuję się o tym, że nie każdy człowiek zasługuje na psa.
silwana
Czy podczas pisania książki miała Pani wsparcie rodziny? Czy może jednak rodzina próbowała zniechęcić Panią do tego pomysłu?
Miałam! Najbliżsi od początku mocno trzymali kciuki i mi kibicowali. J Teraz, gdy premiera zbliża się wielkimi krokami, nie ma dnia, bym nie dostała wiadomości od którejś z sióstr, czekają razem ze mną!
Czy ciężko było żyć w domu, w którym było tyle kobiet?
Czy było ciężko? Nie określiłabym tego w ten sposób. To była dla mnie codzienność i myślę, że było tak jak w każdym domu – kłóciłyśmy się, bawiłyśmy się, żyłyśmy razem. Podejrzewam, że ciężko mógł mieć chłopak przyprowadzany po raz pierwszy do domu. Otoczony sześcioma kobietami (bo mieszkała z nami jeszcze babcia) mógł czuć się lekko zdezorientowany. 😉
Iwona N
Czy pisanie książek pełni dla Pani funkcję terapeutyczną?
Przez wiele lat pisałam pamiętniki i myślę, że to one przede wszystkim pełniły dla mnie funkcję terapeutyczną. Czy aktualnie traktuję pisanie jako terapię? Hm, to ciężkie pytanie! W pisaniu książek (jak to dumnie brzmi!) odnalazłam spokój i wyciszenie. Tworzenie całkiem nowych, odrębnych historii stało się też dla mnie pewnego rodzaju ucieczką do całkiem nowego świata (chociaż nie uważam, że z tego, w którym żyję chciałabym uciec!). Czy mogę nazwać to terapią? Być może, chociaż nie jest to takie uzewnętrznianie się, jakiego dokonywałam prowadząc dziennik. J
Co jest najtrudniejsze dla Pani w procesie pisania książki a co najprzyjemniejsze?
Zauważyłam, że trudno jest mi kończyć książki. I to nie tak, że nie wiem, jak je zakończyć, bo te ostatnie sceny pojawiają się we mnie na długo przed ich spisaniem. Ale zawsze przychodzi taki moment, w którym wyczuwam, że ta ostatnia kropka zbliża się wielkimi krokami i wtedy… zwalniam. Jestem taką osobą, która niesamowicie przywiązuje się do historii (tych pisanych i czytanych), zżywam się z bohaterami i bardzo ciężko mi się z nimi pożegnać. Nawet, jeśli wiem, że powieść, którą kończę jest elementem serii i wkrótce zacznę pisać jej kontynuację. Świadomie przeciągam ten moment, wracam do wcześniejszych rozdziałów, czasem coś dopisuję i robię wszystko, by pobyć jeszcze w tym konkretnym świecie zamkniętym w jednym pliku tekstowym. Jednak ciężko jest mi to nazwać trudnością, to dla mnie taki nierozerwalny etap tworzenia. Chociaż czasem denerwuję się sama na siebie, bo coś co mogłam zamknąć w dwóch dniach przeciągam do dwóch tygodni.
Jeśli zaś chodzi o te przyjemności w procesie pisania, to uwielbiam momenty, w których bohaterowie zaczynają mi się wtrącać w fabułę. Uwielbiam to, że nie zawsze się ze mną zgadzają. Słucham ich i podążam za ich głosem, bo w pisaniu chodzi przede wszystkim o to, by opowiedzieć ich historię.
Karolina
Gdyby miała Pani możliwość polecieć w kosmos to kogo ze swoich bohaterów zabrałaby Pani i dlaczego?
Od razu pomyślałam o Łukaszu – jest to bohater drugoplanowy, którego uwielbiam (i nie tylko ja!). A dlaczego? Bo jestem pewna, że sprowadziłby nas z powrotem do domu. 😉
Czy wierzy w Pani w przyjaźń między mężczyzną a kobietą?
Oczywiście, że wierzę! Wierzę w przyjaźń w związku (moim najlepszym przyjacielem jest narzeczony), ale wierzę też w czystą i platoniczną przyjaźń damsko męską. Ja jej osobiście nie doświadczyłam, jednak znam i podziwiam takie relacje (i trochę zazdroszczę!).
Anonimowy
Czy ta książka jest na faktach czy fikcji czy przeżyła Pani w swoim życiu coś traumatycznego, że powstała książka.
Myślę, że każdy z nas przeżył w swoim życiu tyle, że mogłaby powstać z tego niejedna książka. J „A Ty będziesz dumna” jest historią o stracie, której ja nie doświadczyłam osobiście, jednak pewne rozmowy i zasłyszane historie stały się inspiracją do jej powstania.
Po burzy zawsze wychodzi słońce w książce, a w życiu?
W życiu też! W gorszych momentach zawsze powtarzam sobie, że zza nawet najciemniejszych chmur zawsze wyjdzie słońce. I chociaż wiem, że to trudne, to mocno w to wierzę. Nauczyłam się też, że zrozumienie przychodzi z czasem, a razem ze zrozumieniem pojawia się akceptacja.
Violet
Jakie obawy towarzyszą podczas pisania?
Podczas pisania drugiego tomu cyklu Listami Pisane miałam kilka momentów, w których przestałam wierzyć w siebie i swoje umiejętności. Jednak na szczęście mam wokół siebie osoby, które tylko czekały na tę chwilę, gdy zaczynałam narzekać i kopały mnie w tyłek mówiąc „Monia, dasz radę!”.
Dlaczego wybrane zostało takie, a nie inne miejsce akcji?
W ATBD nie wskazałam dokładnych miejsc, w których dzieje się akcja. Rozdzieliłam je tylko na miasto i wieś. I nie, nie miałam ku temu żadnych powodów, po prostu tak wyszło. J
Agnieszka Cz.
Ile "siebie" włożyła Pani w tą książkę, na ile własne przeżycia i doświadczenia wpłynęły na myśli i postępowanie bohaterów?
Myślę, że pisząc nie jestem w stanie całkowicie się wyłączyć i czasami nawet nieświadomie w pewnych emocjach przemycam te własne. I tak w Kubie znajdziecie odrobinę mojej tęsknoty za tym, co minęło. Iga dostała moją ufność i miłość do otaczającego świata, a Kamila… Myślę, że są chwile, w których i ja czuję się tak zagubiona, jak ona, jednak jest coś czego bardzo jej zazdroszczę – ona ma siłę, której mi czasami brakuje i to ja chętnie bym od niej pożyczyła odrobinę.
W powieści przemyciłam też kogoś dla mnie bardzo ważnego i mam nadzieję, że czytając ATBD poczujecie dobro, które ja zawsze czułam, gdy przebywałam z panem Olkiem.
Jaki jest Pani ulubiony fragment pierwszego "książkowego dziecka"?
Mam wiele fragmentów, które uwielbiam, jednak najbliższy jest mi ten, który jednocześnie stał się cytatem otwierającym książkę. Są to słowa Kuby, jednego z głównych bohaterów i brzmią one następująco: „Obiecałem ci, pamiętasz? Że zaśpiewam, gdy już zaśniesz, i odgonię wszystkie złe sny”. Już w chwili, w której je napisałam, wiedziałam, że staną się one bardzo ważnym symbolem dla tej historii.
Kinga K.
W jaki sposób osobiste doświadczenia pomogły lub utrudniły pisanie książki? J
Studiowałam gerontopedagogikę i podczas praktyk w Domu Pomocy Społecznej poznałam pewnego staruszka o zamglonych niebieskich oczach. Jeszcze długo po zakończeniu zajęć przyjeżdżałam do niego w odwiedziny. I to właśnie mój pan Olek stał inspiracją do stworzenia pana Olka, na którego w książce trafia Kamila.
Wykłady z opieki paliatywnej i wiele rozmów, które przeprowadziłam z osobą, którą poznałam właśnie dzięki studiom, bardzo pomogły mi w zrozumieniu i uporządkowaniu sobie tego, czym jest proces żałoby i straty.
Kubę poznajemy w momencie, w którym umiera jego mama i myślę, że dla mnie jako osoby, która takiej straty nie doświadczyła, samo przygotowanie się do pisania jego historii otworzyło mi oczy na wiele spraw i wyciągnęłam z tego niesamowicie cenną lekcję. Więc i samo pisanie pomogło mi w zdobyciu pewnego doświadczenia.
Gosia
Mogąc wcielić się w losy bohaterki książki, którą by Pani wybrała i dlaczego?
Jeśli to pytanie dotyczy mojej książki, to nie jestem w stanie wybrać. Jednak gdybym mogła wybrać dowolną bohaterkę, to przez jeden dzień chciałabym być Anią z Zielonego Wzgórza. Dlaczego? Zawsze zastanawiałam się jakie uczucie towarzyszyło tej rudowłosej dziewczynce, gdy rozbijała tabliczkę na głowie Gilberta. 😉
Marzyła Pani o wydaniu książki i jak widać marzenia są po to, aby je spełniać. Jakie wielkie marzenie chce Pani spełnić w następnej kolejności?
Na książkowej playliście (której możecie posłuchać tutaj: bit.ly/PlaylistaKuby) znajdują się dwie piosenki, które są dla mnie wyjątkowo ważne. Chciałabym obie usłyszeć na żywo. I faktycznie – często mówię o tym, że marzenia są po to, by je spełniać, a życie zbyt krótkie, by tylko marzyć, dlatego… mam już bilety na przyszłoroczne koncerty. 😉
Bożena Osowiecka - NAGRODA
Gratuluję debiutu i jestem ciekawa jak długo pomysł na tę książkę dojrzewał w Pani? Czy to było nagłe olśnienie, czy wykluwał się latami, by w końcu trafić w nasze ręce?
Dziękuję! Sam pomysł wziął się z życia, z kilku rozmów, kilku spacerów i kilku piosenek, a właściwie jednej, na którą trafiłam całkiem przypadkiem (chociaż ja w przypadki nie wierzę!). To był lipiec 2019, w głowie miałam już pewną historię, ale ciągle jej czegoś brakowało. Wybrałam się na spacer, odpaliłam aplikację muzyczną, włączyłam wybieranie losowe i… Kortez „Dla mamy”. To była chwila, kilka minut i wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Tego samego dnia jechaliśmy z narzeczonym do Opola. Adrian włączył sobie krwawego audiobooka, a ja ze słuchawkami na uszach zaczęłam pisać prolog.
Pomysł na samą historię pojawił się szybko, jednak książka wykluwała się długo. ATBD pisałam przez rok, z przerwami. Trwały one kilka, kilkanaście dni, a czasem nawet tygodni. Wiele razy wyrzucałam sobie brak systematyczności, jednak dzisiaj już wiem, że tak właśnie miało być – gdybym tę książkę napisała ciągiem trzymalibyście w dłoniach zupełnie inną historię.
Czasy się zmieniają, ale przyznam, że bardzo brakuje mi atrybutów mojego dzieciństwa: pisania listów i gromadzenia fotografii w albumach. Czy ma Pani sentyment do zdjęć? Czy posiada Pani albumy, czy jedynie wersje cyfrowe upamiętniające skrawki naszego życia?
Jestem osobą, która z ogromnym sentymentem podchodzi do wspomnień. Mam kilka kartonowych pudełek, w których trzymam bilety, pocztówki, listy (a listy piszę do dzisiaj! Te tradycyjne, na pachnącym papierze, z kleksami i słowami, które czasami skreślam) i pamiątki z wyjazdów. A zdjęcia uwielbiam! Te przypadkowe, zatrzymujące najpiękniejsze chwile na zawsze. Lubię je przeglądać i przypominać sobie, w jakich okolicznościach zostały zrobione. Czasami dla kogoś nic nieznaczący kadr dla mnie jest tym, który trzymam w sercu. Nie wywołuję wszystkich zdjęć, ale co trzy cztery miesiące wybieram te najbliższe, najważniejsze, wklejam je do albumu i zawsze staram się chociaż jednym zdaniem opisać ich historię.
Małgosia
Bez kogo lub czego nie wyobraża sobie Pani życia?
Życia nie wyobrażam sobie bez Adriana i Api. To właśnie tej dwójce zadedykowałam ATBD i wiem, że mając ich obok siebie poradzę sobie ze wszystkim. J
Jaki jest Pani ulubiony gatunek literacki i dlaczego?
Nie zamykam się na gatunki, jednak najczęściej sięgam po powieści obyczajowe. Takie, w których są bohaterzy z krwi i kości i sytuacje, w których może znaleźć się każdy z nas. W ostatnim czasie ukochałam sobie te, w których przeplatają się dwie płaszczyzny czasowe (np. aktualnie i sto lat wcześniej). Zdarza mi się też sięgać po młodzieżówki i książki New Adult – dzięki nim przypominam sobie to, co czuło moje nastoletnie serce.