Moi Drodzy,
16 lipca pojawi się w księgarniach najnowsza powieść Angeliki Ślusarczyk zatytułowana ''Zatrute serca''. Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł. Na zachętę krótki fragment:
PROLOG
KLARA
Nigdy nie sądziłam, że trafi mnie strzała Amora. Że trafi mnie w ten sposób. Jeszcze parę lat wcześniej zaśmiałabym się komuś w twarz, słysząc, że zakocham się w kimś, kogo prawie nie znam. Życie często bywa zaskakujące. Jednak historia, która mi się przydarzyła, mogła spotkać każdego z was. Padło akurat na mnie, ale może i na ciebie też? Wiedz, że mam świadomość, co to za uczucie. Chcieć, ale nie móc. To bardzo demotywujące. Wtedy samo patrzenie na innych automatycznie uruchamia w tobie funkcję złośliwej i chamskiej suki. Udajesz twardą, niedostępną, silną, a tak naprawdę jesteś słaba. Krucha jak lód. Odsłaniasz swoje prawdziwe oblicze tylko pod osłoną nocy. Gdy nikt cię nie widzi. Gdy nikt nie może udokumentować twojej słabości. Nigdy nie warto dusić w sobie emocji, bo gdy się skumulują, może być za późno na ratunek. Strata. Jedno słowo, rozumiane na milion sposobów. Ja jednak odczułam stratę w sposób najdotkliwszy. Gdy spełniłam swoje marzenie, od razu je utraciłam. Mój świat zawalił się, runął jak domek z kart.
W najmniej oczekiwanym momencie. Nie tak to sobie wyobrażałam. Nie było mi dane żyć szczęśliwie. Straciłam wszystko, co ważne. Straciłam również siebie. Część mnie odeszła raz na zawsze. Już nigdy nie ujrzycie Klary takiej, o jakiej wam opowiem. Tamtej osoby już nie ma. I nigdy nie będzie.
ROZDZIAŁ I
KLARA
– Co ty robisz?! – krzyknęła kobieta. Klara podskoczyła na krześle, odwracając się szybko w kierunku drzwi. Ujrzała w nich Katarzynę, nową partnerkę ojca. Widziała w jej błękitnych oczach furię. Gdy tylko poznała zastępczą matkę, już jej nie lubiła. Wręcz nienawidziła. Nikt nie był w stanie zastąpić jej prawdziwej rodzicielki, choć jej tata usilnie starał się do tego doprowadzić. Szukał kobiety, która pozwoli mu zapomnieć i zastąpi idealną żonę. Choć bardzo tego pragnęli, już nigdy więcej nie zobaczą jej radosnego śmiechu i roziskrzonego wzroku. Dziewczyna z trudem przełknęła ślinę.
– Nic… – odezwała się bardzo cicho, nie zastanawiając nawet nad tym, czy macocha usłyszała jej odpowiedź.
– No to weź się do roboty! Co ty sobie wyobrażasz?! – zaczęła awanturę, która powtarzała się do znudzenia, gdy tylko nie było Bogdana, ojca Klary, w domu. – Zasuwaj myć gary w kuchni, łazienka ma lśnić, a dodatkowo we wnęce czeka na ciebie prasowanie – powiedziała stanowczo.
– Ale muszę się pouczyć, mam niedługo ważne egzaminy, a to ogrom materiału do przerobienia… – odparła już ze łzami w oczach. Nie spojrzała nawet na swoją rozmówczynię, tylko spuściła głowę.
– Nic mnie to nie interesuje – rzekła hardo Katarzyna. – Ja wychodzę na zakupy. Wrócę za trzy, cztery godziny, może później. Do tego czasu wszystko ma być zrobione. Zrozumiano? – Spojrzała z wyższością na dziewczynę. Ta przełknęła wielką gulę w gardle i kiwnęła głową.
– Tak… – odpowiedziała niepewnie i poczuła na policzku ślad, jaki pozostawiała po sobie ciepła łza. Katarzyna wyszła, a Klara zsunęła się z krzesła na miękki, szary dywan. Skuliła się i pozwoliła płynąć słonym kroplom. Miała dość. W jej głowie szalała burza. Nie umiała postawić się nowej partnerce ojca, a on nie miał zielonego pojęcia o tym, jak kobieta ją traktuje. Próbowała zrozumieć jej zachowanie, ale bezskutecznie. Otarła policzki rękawem bluzy i wstała. Usłyszała trzask drzwi wejściowych. Niepewnym krokiem wyszła z pokoju i zeszła na dół, by zamknąć dom. Poczuła się wtedy o wiele bezpieczniejsza. – No dobrze, trzeba się zabrać za sprzątanie… – szepnęła sama do siebie. Poczuła wibracje telefonu, który trzymała w kieszeni bluzy. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła, że dzwoni do niej Tomek. Pokręciła głową i wyciszyła połączenie. Odłożyła aparat na stolik w kuchni i przygryzła mocno dolną wargę. Nie miała siły na romanse, w tym jej popapranym świecie nie było szansy nawet na chwilę normalności.
Podeszła do kuchennej wyspy i faktycznie ujrzała mnóstwo brudnych naczyń. Niemal od razu puściła ciepłą wodę, nabrała na szmatkę płynu cytrynowego i wzięła się za mycie, płukanie i odkładanie do obeschnięcia wszystkiego po kolei. Gdy zabrakło jej miejsca, zaczęła wycierać na wpół suche garnki i odkładać je do szafek. Te czynności powtarzała niejednokrotnie. Miała w tym wprawę, ponieważ praktycznie w każdy weekend lądowała na zmywaku w restauracji nieopodal rynku. Przed zajęciami i po zajęciach, w ramach kolejnego etatu w tym samym miejscu, pracowała jako kelnerka. Uwielbiała Kuźnię Smaku, gdzie zaczepiła się już dość dawno. Nie zawsze był tam duży ruch, ale od piątku do niedzieli każdy miał pełno roboty. Całe szczęście ustawiła sobie zmiany tak, by bez problemu połączyć je z wykładami. Zarabiała marne grosze, ale przynajmniej zatrudnili ją na umową o pracę na trzy czwarte etatu. Wystarczało jej to, że miała pełne ubezpieczenie. Stabilna forma zatrudnienia była dla niej bardzo ważna. Nie dostawała kieszonkowego od śmierci matki, a za coś musiała kupować sobie podręczniki na studia, ubrania, jedzenie. Tam też poznała Tomka, kierownika kelnerów. To z nim rozmawiała w sprawie pracy. I to on spojrzał na nią, prześwietlił ją wręcz na wylot, a ona jak ta głupia nastolatka zarumieniła się po uszy. Pokręciła głową, kończąc myć naczynia. Skierowała się w stronę łazienki i zauważyła, że pralka jest pełna prania. Włączyła ją i zabrała się za czyszczenie fug i sprzątanie na błysk całego pomieszczenia. Szczęśliwie nie było wielkie, za to skromne i ładnie urządzone. Jej myśli ponownie powędrowały do Tomka. On jako jedyny nie oczekiwał od niej cudów na kiju. Wiedział, że każdy ma prawo mieć gorszy dzień i nie wymagał sztucznego uśmiechu przyklejonego na twarz, gdy akurat pracowała na sali. Bała się umówić z nim na randkę, choć niejednokrotnie jej to proponował. Obawiała się, że chlapnie jęzorem za dużo o tym, co dzieje się w jej domu. W jej sercu i głowie. Nie mogła pokazać, że jest słaba. Szorowała łazienkę z większą mocą, niż zamierzała. Odreagowywała ból, złość, upokorzenie, żal. Żal do ojca, że nie wiedział o wszystkim, co wyprawiała tu Katarzyna i jak traktowała jego własną córkę. Była wściekła. Gdy łazienka błyszczała, zabrała się za prasowanie, które zabrało jej praktycznie całą kolejną godzinę. Skończyła i spojrzała na zegar. Super, już dwudziesta, a jej jeszcze nie ma. Ojca tak samo – pomyślała i pokręciła głową. Wróciła do łazienki, wyciągnęła pranie, rozłożyła je na suszarce, a następnie wstawiła do wnęki. Wzięła szybki prysznic, zostawiając po sobie nienaganny porządek. Z ręcznikiem na włosach wyszła na poddasze, do swojej małej, ale przytulnej samotni. Już kładła się do łóżka, gdy zaczęła szukać wzrokiem telefonu. – Fuck! – krzyknęła sama do siebie. Zostawiła go na dole. Szybko zbiegła do kuchni, jakby uciekała przed kimś, kto chciałby zrobić jej krzywdę, i równie szybko wróciła na górę. Nie miała ochoty natknąć się ani na ojca, ani na macochę. Na nikogo. Włączyła ulubione piosenki i zakopała się pod kołdrą. W słuchawkach muzyka grała na full, a ona myślała. O wszystkim i o niczym. Nie marzyła, bo wiedziała, że i tak to się na nic nie zda. Nie będzie miała prawa do szczęścia, chyba nigdy. Albo przynajmniej dopóki żyje Katarzyna. Już teraz w swoim własnym domu czuła się fatalnie, a co będzie za kilka lat? O tym też nie chciała myśleć. Przygryzła dolną wargę i postanowiła napisać wiadomość do Tomka. Jutro po południu miała pojawić się w restauracji, co oznaczało konfrontację z nim. Pasowało go przeprosić za nieodebrane połączenia…
KLARA: „Przepraszam cię bardzo, że nie odebrałam, ale nie mogłam. Musiałam doprowadzić dom do porządku. Coś ważnego miałeś mi do przekazania, że dzwoniłeś?”. Kliknęła „Wyślij” i po niespełna minucie otrzymała odpowiedź.
TOMEK: „Nie, nic ważnego. I nie przepraszaj. Miałem wolną chwilę i pomyślałem, że pospacerujemy chociaż przez chwilę po rynku”. Wzięła głęboki oddech, mimo ponurego humoru kąciki jej ust uniosły się delikatnie. Poczuła miłe, delikatne, trudne do nazwania uczucie, a na jej policzkach wykwitły dwie różowe plamy. To nie pierwszy raz, gdy chciał spędzić z nią czas. Ale ona… Nie czuła nic głębszego do niego i nie chciała robić mu złudnych nadziei. Udawała niedostępną, ale dla niego to nie było czymś zniechęcającym.
KLARA: „Hmm… Może następnym razem się zgramy, może wtedy oboje będziemy mieć chwilę, by gdzieś wyjść. Mam nadzieję, że nie zmarnowałeś tego wolnego od Kuźni czasu ;) Do zobaczenia jutro w pracy. Dobrej nocy ;)”.
TOMEK: „Dobranoc :*”. Odłożyła telefon pod poduszkę. Owszem, bycie adorowaną przez Tomka było miłe, ale nie chciała go zranić. Był przystojnym mężczyzną, ale zamiast rozglądać się za tymi kobietami, które wodziły za nim wzrokiem niczym potulne baranki, upatrzył sobie ją. Pięć lat młodszą od siebie dziewczynę, która nosiła w sobie emocjonalny ból. Tak nie mogło być. Ale wiedziała też, że gdy ponownie zapyta o spotkanie, nie będzie miała serca mu odmówić. Już tyle razy próbował… Tak, spotka się z nim, ale będzie trzymać go na dystans. W jej uszach rozbrzmiała piosenka Niall’a Horana – Too Much To Ask. I to właśnie ten utwór został przez nią jako ostatni zapamiętany, ponieważ wkrótce zasnęła i śniła wciąż powtarzający się koszmar…
ROZDZIAŁ II
KLARA
Uciekała. Biegła przed siebie cały czas, choć mało co widziała. Chyba straciła głos, krzyki zaowocowały chrypką i bólem gardła. Była przerażona do szpiku kości. Nie wiedziała, kto ją goni, ani w którą stronę ucieka. Już czuła oddech tej osoby na karku. Przeskoczyła przez bramkę i wbiegła po schodach prowadzących do domu. Zaczęła szaleńczo dzwonić dzwonkiem, ale nie słyszała jego dźwięku. Szarpała za klamkę, biła pięściami w drzwi… Na marne. Usiłowała krzyczeć, ale nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Słyszała tupot kogoś, kto ją gonił. Był tak blisko. Upadła na ziemię, pełna trwogi, cała we łzach, nie miała siły na dłuższe bicie w drzwi i czekanie, aż ktoś jej otworzy. Usłyszała gardłowy, niski śmiech. Z pewnością należał do mężczyzny. Do jej uszu dochodziło również bicie jej serca, jego głośne obijanie się o klatkę piersiową. Wtem poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Ze strachem zerknęła na nią i gdy już miała spojrzeć w twarz tego człowieka…
Obudziła się nagle. Głośno oddychała, czuła szybką akcję serca, miała wrażenie, że drży. Cała była mokra od potu, a i jej twarz ociekała łzami. Koszmar ten męczył ją od pewnego czasu. Ale kto ją gonił? Kto chciał ją złapać? Komu cokolwiek była winna? Nie wiedziała. Opadła na poduszkę. Słuchawki leżały poplątane gdzieś obok niej, płynęła z nich jedna z nowszych piosenek zespołu Wilki – Na krawędzi życia. Sama ona była w tej chwili na krawędzi. Powoli się uspokajała, ale nie była w stanie ponownie zasnąć. Czuła się zbyt roztrzęsiona. Kolejny raz ten sam koszmar. Wciąż zaczynał się i urywał w tym samym momencie. Dłońmi wyczuła słuchawki i założyła je. Przymknęła oczy i słuchała muzyki, lecz sen już nie powrócił. O szóstej rano wymsknęła się po cichu z pokoju i wzięła szybki prysznic, by zmyć z siebie trudną, w połowie przespaną noc. Trzeba było zacząć nowy dzień…
Zwiastun w wykonaniu Gabrysi z IG @quiet.corner.of.florisia.