Zakładka do PrzyszłościCzy tytuł powieści nawiązuje jakoś do "Opowieści o dwóch miastach" Dickensa?
W żaden sposób. To czysty przypadek. Dowiedziałam się o książce Dickensa dopiero jak wymyśliłam własny tytuł, a cała powieść była skończona. Przedstawiam czytelnikom własną, indywidualną historię. Mogę mieć tylko nadzieję, że ta historia przez część czytelników zostanie zapamiętana tak, jak opowieści Dickensa. :)
ElaR
Czy stosuje Pani elementy Psychologii Pozytywnej w swoich powieściach?
Generalnie w swoich książkach staram się zwracać uwagę na to, co dzieje się w człowieku, w jego myślach i sercu. Dlaczego jest taki, jaki jest, skąd się to bierze, i co można z tym zrobić. Istotnie, w powieściach między wierszami pojawia się pytanie jak osiągnąć dobrostan. Stoję jednak przy stanowisku, że aby to zrobić, nierzadko należy obejrzeć się za siebie i zmierzyć z tym, co trudne.
Mirosława Dudko
Czy od razu wiedziała Pani, że fabuła potoczy się w książce tak, a nie inaczej? Czy raczej wszystko ewoluowało i otrzymała Pani zupełnie coś innego, niż było w zamyśle?
Należę do pisarzy, którzy nie tworzą szczegółowego zarysu fabuły przed rozpoczęciem pisania. Wiem jednak do czego dążę, na każdego bohatera mam plan i funkcję, jaką będzie pełnił w akcji. Pomniejsze zdarzenia wymyślam na bieżąco. Potrzebuję tej przestrzeni na spontaniczną kreację, wtedy w pewnym sensie stawiam się też na miejscu czytelnika i podróżuję przez książkę tak jak i czytelnik będzie to robił, co daje mi inny punkt widzenia. Poza tym, dzięki takiemu zabiegowi ja sama też dobrze się bawię. Każdy dzień pracy ma w sobie element zaskoczenia.
Sylwia*książka na prezent*
Skąd pomysł na stworzenie tak różnych dwóch światów? Jakie przesłanie chciała Pani przekazać czytelnikom, czy może każdy miał sam wybrać, które miasto woli?
Nie chcę zdradzać, jakie przesłanie chciałam zawrzeć w książce. W tej jest ich co najmniej kilka, ale to jest przestrzeń dla czytelnika i zależy mi, aby on sam zdecydował co wyniesie dla siebie z tej powieści. Dlaczego dwa światy? Dzięki takiemu podejściu mogłam dość jaskrawo i na zasadzie kontrastu pokazać nasze ludzkie tendencje. Zaznaczyć dokąd prowadzi przesada w każdą ze stron, gdzie czają się na nas pułapki. Stworzyło to też przestrzeń do zabawy fabułą, do celowego przerysowania niektórych zachowań, co sprawia, że w tej książce możemy się też bawić, ale za tym uśmiechem zaraz pojawia się refleksja. Myślę, że czytelnik odruchowo na początku wybiera miasto dla siebie, ale wraz z zagłębieniem się w lekturę weryfikuje ten pogląd, a potem dochodzi do jeszcze innych wniosków. Podejrzewam, że te po zakończeniu czytania są tymi, które mogą pozostawić coś w sercu.
Daria723
Gdyby mogła Pani stworzyć z kimś duet pisarski z kim by to było i dlaczego?
Mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że nie nadaję się do pisarskich duetów. Lubię różnych autorów, ale w przestrzeni twórczej nie widzę pola na kompromisy, które zawsze się pojawiają kiedy dwie różne osoby próbują stworzyć coś razem. Przecież każdy wnosi swoje własne pomysły, styl i wrażliwość. Ja mogę w pełni firmować swoim nazwiskiem tylko to, na co mam wpływ od A do Z.
Gdyby mogła się Pani przenieść w dowolne miejsce na świecie, gdzie by to było?
Aktualnie chciałabym się przenieść do Portugalii. Najpierw zjadłabym wyśmienite Bacalhau a Bras w małej lokalnej knajpce, a potem wybrała się na długi spacer brzegiem oceanu.
Magdalena F
Jeśli miała by Pani wybrać to, który bohater Pani książek jest Pani tym naj, naj?
Aktualnie nie jestem w stanie wybrać tylko jednego bohatera. Mam wielki sentyment do wielu postaci, choćby Raisy, najbardziej pechowej osoby na świecie („Pięć minut Raisy”), ale też do Adama Mitoraja, prawnika, która marzy o tym, aby tworzyć musicale („Wyrok na miłość”), czy Leonarda, krawca szyjącego sukienki spełniające marzenia klientek („Szczęście na miarę”). Nie ukrywam, że jestem związana też z Petronelą z „Ballady o dwóch miastach”. Podziwiam tę młodą kobietę za odwagę.
Co daje Pani pisanie książek?
Pisanie jest dla mnie niezmiernie ważne. Spełniam się poprzez tworzenie. To jest oczywiście moja praca, ale bywa też zabawą. Mam wrażenie, że żyjąc, doświadczając, obserwując, wciąż stwarzają się we mnie nowe historie i nie potrafiłabym ich zatrzymać tylko dla siebie.
martucha180
Czym jest dla Pani SŁOWO?
Noszę w sobie takie zdanie, które często powtarzał mój tata. „Słowo jest droższe od pieniędzy”. I tak właśnie do tego podchodzę. Słowa maja ogromną moc. Potrafią ranić, budować, rozczulać, budzić wątpliwość, wspierać. Komunikujemy się słowami. Niektóre z nich zapamiętujemy na całe życie, bo za nimi kryją się emocje. Lubię się nimi bawić, ale wiem też, że należy na nie uważać.
Wydała pani kilkanaście książek. Skąd pomysł na założenie własnego Wydawnictwa?
Własna oficyna to kolejny krok na mojej drodze twórczej. Przez trzynaście lat wydawałam w dużym, renomowanym wydawnictwie, ale chciałam doświadczyć czegoś nowego. To bezpieczne i komfortowe mieć za sobą zaplecze dużej firmy, ale wszystko na świecie ma swoje plusy i minusy.
Gosia
Mogąc wcielić się w jednego z bohaterów literackich na jeden dzień na kogo i dlaczego by się Pani zdecydowała?
Chyba chciałabym zobaczyć siebie w „Lalce”, ale Prus musiałby dopisać dla mnie jakąś postać, bo z pewnością nie chciałabym być Izabelą Łęcką. Bardzo lubię Wokulskiego, gdyż jest charyzmatyczny. Z przyjemnością przeszłabym się z nim na spacer po Łazienkach.
Marzy się Pani zekranizowanie którejś z napisanych przez Panią powieści, a jeśli tak to której i czy może ma Pani już propozycje na główną obsadę?
Nie wiem, czy to jest moje marzenie. Bo marzenie to coś, o czym myśli się przed zaśnięciem, coś, co nam nieustannie towarzyszy. Oczywiście, bardzo by mnie to ucieszyło, ale jestem realistką i mniej więcej znam zasady na jakich to się odbywa. Uważam, że wiele moich książek nadawałoby się na ekranizację, są bardzo obrazowe, choćby „Pokrewne dusze”, czy „Lista obecności”. Mimo że niejeden raz to pytanie zostało mi zadane, to nigdy nie zaszłam w swoich wyobrażeniach tak daleko, aby wymyślać obsadę do potencjalnego filmu.
Unknown
Kobiety się zmieniają i ich pisanie się zmienia co Pani na to?
Człowiek się zmienia. Niezależnie czy jest kobietą, czy mężczyzna. Moja twórczość także ewoluowała na przestrzeni tych trzynastu lat, odkąd piszę zawodowo. Ale nie zmieniło się to, że zawsze zależało mi na tym, aby moje opowieści skłaniały do refleksji.
Kim jesteś obecnie w literaturze, jak widzisz obecnie swoją postać i swoją, że tak powiem literacką karierę?
Moje miejsce na polskim rynku wydawniczym z pewnością nie jest złoconym tronem, a raczej solidnym krzesłem. Siedzę sobie na nim, może trochę z boku i robię swoje, zawsze solidnie i z jednakowym zaangażowaniem. Cieszy mnie to, że coraz więcej czytelników to docenia. Nie rozpycham się łokciami, po prostu piszę, a potem przedstawiam moją pracę.
Nie dziwi mnie to, że tworzona przez autorów literatura się zmienia. Dziwne by było, gdyby działo się inaczej. Jedyna zmiana, która mnie niepokoi to to, że coraz mniejszą uwagę przykłada się do jakości tekstu. Liczę jednak, że to nie będzie trwały trend.
Żyć nadal z pasjąJakie są plusy i minusy bycia pisarką?
Plusy i minusy to kwestia indywidualna. Dla mnie niewątpliwym plusem jest to, że mogę zajmować się czymś, co lubię. Pisać mogę też zawsze i wszędzie. Jest to dość „samotnicze” zajęcie, co także mi odpowiada, a w czasie pandemii okazało się to wyjątkowo dogodne. Poza tym to wielka radość mieć świadomość, że owoce mojej pracy sprawiają komuś przyjemność i że moja twórczość jest ważna nie tylko dla mnie.
Jeżeli zaś chodzi o minusy, jest to dość niestabilne zajęcie. Jeśli jesteśmy zatrudnieni na etacie to co miesiąc dostajemy tę samą pensję. Sprzedaż książki można w jakiejś mierze przewidzieć, ale nic nie jest gwarantowane. Do tego dochodzi też kwestia piractwa książek, które jest istotnym problemem dla ludzi żyjących ze swojej twórczości. Oczywiście pewnym minusem jest też konieczność oswojenia się z nieustannym wystawianiem się na ocenę.
Czy miała Pani obawy przed założeniem własnego Wydawnictwa oraz wydaniem książki, która ma trochę inne oblicze niż Pani osiemnaście poprzednich powieści?
Decyzja o założeniu wydawnictwa łączyła się z wieloma różnymi emocjami, nawet przeciwstawnymi. Oczywiście, że były wśród nich także obawy, tak jak zawsze, gdy próbujemy czegoś nowego. Nie da się przewidzieć tego jak będzie w danej sytuacji, ale nigdy się nie przekonamy, jeżeli tego nie sprawdzimy. Jeśli zaś chodzi o samą „Balladę o dwóch miastach” to wierzyłam, że czytelnicy, którzy znają mnie od dawna, znajdą w tej książce tę Agatę Kołakowską, którą lubią i cenią. To nadal ja, czyli pisarka, która przepada za zabawą fabułą, puszcza oko do czytelnika, czasami bywa brawurowa, ale zawsze zaoferuje materiał do przemyśleń. Wierzę też, że dzięki tej historii przekonam do siebie nowych czytelników.
Iwona N
Dla mnie czytanie pełni funkcję terapeutyczną. Czy dla Pani pisanie pełni taką funkcję?
Zdecydowanie. Dzięki pisaniu można przerobić w sobie różne tematy. Staram się taką możliwość oferować również czytelnikom. Ostatnio pewna dziennikarka powiedziała mi, że „Ballada o dwóch miastach” zadziałała na nią terapeutycznie i to była dla mnie wielka nagroda za wysiłek twórczy.
Ja czytam książkę wszystkimi zmysłami. Czy podczas pisania książek uruchamia Pani też wszystkie swoje zmysły?
Dobre pisanie polega na tym, aby oddać wykreowany świat jak najsugestywniej. Można to osiągnąć na wiele sposobów, wśród nich jest także opisywanie zmysłowe. Na przykład smaki i zapachy miały spore znaczenie w książce „Igraszki z losem”, gdzie główny bohater sprzedawał pieczywo i ciastka na hali targowej. Niejedna czytelniczka pisała mi, że w trakcie lektury przez opisy trudno było oprzeć się podjadaniu smakołyków. Z kolei kiedy pracowałam nad „Listą obecności”, gdzie przedstawiam proces rzeźbienia w glinie, starałam się opisać fakturę i jej zapach tak, aby czytelnik czuł, że jest w pracowni razem z główną bohaterką Igą. W moich książkach jednak nie ma bardzo rozbudowanych opisów. Może to wynika po części z dziennikarskiego wykształcenia, które odebrałam. Tam stawiało się na jasność przekazu bez zbędnych ozdobników. Jako autorka powieści staram się to wszystko wyważyć, aby niczego nie zabrakło.
Edyta Ch. - NAGRODA
Co budziło u Pani więcej obaw: wydanie debiutanckiej powieści czy wydanie dziewiętnastej, ale już we własnym wydawnictwie?
Zdecydowanie więcej obaw budziło we mnie wydanie dziewiętnastej książki we własnym wydawnictwie. Debiutując niewiele się ryzykuje. Pamiętam, że moją jedyną niepewnością, gdy wysyłałam swoją pierwszą powieść do wydawnictw było to, czy spotka się z zainteresowaniem. Krok ku własnej oficynie rodził we mnie zdecydowanie więcej pytań.
Jak długo wytrzymałaby Pani w mieście, gdzie panuje marazm i zero zmian od wieków? To kwestia dni czy może lat?
Wydaje mi się, że zapewne trochę bym tam pomieszkała. Pewnie liczyłabym na zmiany, próbowała się jakoś w tym miejscu odnaleźć. Jestem osobą, która daje wiele szans, ale też taką, która powoli dojrzewa do zmian. Jeżeli uznałabym, że duszę się w tym miejscu i że nie jest ono dla mnie dobre, spakowałabym plecak, tak jak zrobiła to Petronela.
W imieniu swoim oraz wszystkich Czytelników mojego bloga dziękuję Agacie Kołakowskiej za niezwykle interesujący wywiad.
Laureatowi wyróżnionego pytania serdecznie gratuluję i czekam na maila wraz z podaniem swoich danych adresowych do przekazania nagrody.
Pozdrawiam Was Wszystkich Serdecznie,
Cyrysia