sobota, 25 czerwca 2022
Muzyczna sobota - Dobre, bo polskie 🎶
środa, 22 czerwca 2022
🌿NOC KUPAŁY🌿


poniedziałek, 20 czerwca 2022
''Miłość w ruinach'' Grażyna Malicka

Bardzo lubię czytać debiuty polskich autorów, ponieważ niekiedy pokazują zupełnie inne spojrzenie na różne kwestie obrośnięte stereotypami. Między innymi z tego właśnie powodu przyjęłam propozycję przeczytania pierwszej książki Grażyny Malickiej. Jako ciekawostkę dodam, że autorka kiedyś prężnie działała w świecie blogosfery. Teraz jednak próbuje swoich sił w pisarskim fachu. Z jakim skutkiem? Według mnie widać spory potencjał i umiejętności, choć nie obyło się bez małych potknięć. Acz jestem przekonana, że przy kolejnych powieściach będzie jeszcze lepiej, wszak praktyka czyni mistrza. Tymczasem skupmy się na niniejszej publikacji.
"Miłość w ruinach" już na pierwszy rzut oka przyciąga klimatyczną okładką, a im dalej w fabułę, tym bardziej zaskakująco. Poznajemy młodą kobietę Liliannę, która korzystając z urlopu wyjeżdża do swojej rodzinnej wsi pod Poznaniem, gdzie znajduje się Stara Chata, nadszarpnięty zębem czasu ponad stuletni dom – jej prywatna oaza i miejsce szczęśliwych wspomnień z dzieciństwa. Dziewczyna spędza tu niemal każdą wolną chwilę, aby uporządkować swoje myśli lub oddać się przyjemności lektury. Pewnego dnia nieoczekiwanie w przestarzałym budynku spotyka dwóch bardzo przystojnych nieznajomych. Pierwszy z nich ma na imię Piotr, a drugi Daniel. Obydwaj mężczyźni są braćmi, a zarazem założycielami zespołu rockowego o nazwie Lovever. Lili natychmiast ulega urokowi Daniela, jak się okazuje, z wzajemnością. Jednak z pewnych powodów ich relacja wydaje się być z góry skazana na porażkę. Co z tego wyniknie? Czy to będzie tylko przelotna znajomość? A może udany, trwały związek?
Napisanie dobrej powieści to trudne zadanie, mimo to Grażynie Malickiej udało się stworzyć ciekawą, wartościową historię obyczajową z elementami romansu, która burzy emocje, prowokuje zastanowienia się nad ludzką naturą oraz pokazuje, co jest w życiu naprawdę ważne, co jest naszym szczęściem. Dlatego nie oczekujcie przesłodzonego love story, bo tego tutaj nie dostaniecie. Znajdziecie za to piękny, momentami dramatyczny obraz trudnej miłości przeplatany chorobliwą zazdrością, intrygami i brakiem zaufania, a także ciężkie zmagania z niewidzialnym wrogiem, który przychodzi znienacka, powoli paraliżuje i odbiera chęć egzystowania.
Jedną z głównych zalet tejże lektury jest niesztampowe podejście do tematyki borderline. To zaburzenie powiązane z częstymi zmianami nastroju, poczuciem niespełnienia i pustki, kryzysami tożsamości, niekontrolowanym wydawaniem pieniędzy, brakiem umiejętności budowania stabilnych relacji z innymi, a w szczególności tworzenia stałych związków emocjonalnych, aktami zazdrości oraz myślami samobójczymi. Krótko mówiąc, psychika osoby cierpiącej na tą przypadłość jest nad wyraz wrażliwa na wszelkie zmiany i nie nadąża z zaaklimatyzowaniem się do niektórych wydarzeń, a co za tym idzie - nawet błahostki mogą zburzyć jej poczucie bezpieczeństwa. W jaki sposób można pomóc osobie z osobowością borderline? Czy to w ogóle możliwe? Autorka nie daje gotowych recept, lecz wskazuje nam drogę wiodącą przez tolerancję, poszanowanie inności i zrozumienie cudzych ułomności i słabości. Tym samym daje do zrozumienia, że z każdą chorobą można normalnie koegzystować w społeczeństwie, pod warunkiem, że ma się obok siebie właściwe wsparcie; kogoś, kto się o nas troszczy w trudnych momentach. Tylko tyle i aż tyle.
Na plusik zasługuje kreacja głównych bohaterów. Nie są wyidealizowani, lecz jak każdy z nas mają swoje pasje, lęki i słabości, przeżywają kryzysy. W szczególności polubiłam Daniela. To taka artystyczna dusza, melancholijny, dumny, wewnętrznie rozdarty, ale ma w sobie jakiś magnetyzm – jakby był z innego wymiaru. Moją sympatię zdobył także jego brat Piotr, który pod maską energicznego, frywolnego wesołka skrywa pragnienie bycia kochanym i kochania. Z kolei Lilianna jawi się jako nieufna, zakompleksiona samotniczka, wrażliwa na piękno muzyki. Mimo różnych trudności i przeszkód, nie chowa głowy w piasek, lecz dzielnie stawia czoła wszelkim problemom i wyzwaniom. Niestety mam zastrzeżenia co do postaci drugoplanowych. Zbyt mało poświęcono im uwagi. Można by rzec, że robią za tło. Szkoda, gdyż bardzo chciałam dowiedzieć się o nich czegoś więcej.
Książka napisana jest prostym językiem, bez patetyzmu i przesadnego dramatyzowania, dzięki czemu czyta się ją lekko i zaangażowaniem. Aczkolwiek pojawiło się kilka drobnych mankamentów, które w znaczący sposób wpłynęły na moją ogólną ocenę. Fabuła momentami bywa zbyt rozwleczona i niepotrzebnie wydłużona, za dużo opisów każdego wątku, a za mało konkretnej akcji. Również wątek miłosny sprawia wrażenie niedopracowanego. Zabrakło mi namiętności w tej damsko-męskiej relacji, a także swoistego napięcia wynikającego z konfliktów pomiędzy zakochaną parą. Aby jednak nie kończyć smutnym, czy też negatywnym akcentem dodam, że "Miłość w ruinach" wspiera Polskie Stowarzyszenie Ochrony Jeży "Nasze Jeże", co uważam za super sprawę.
Podsumowując: Jeśli szukasz niebanalnej i absolutnie nielukrowanej opowieści, która zapadnie Wam w pamięć, to polecam ''Miłość w ruinach''. Wkroczcie do skomplikowanego świata młodych ludzi, aby przekonać się, że warto iść drogą swego serca i zawzięcie dążyć do wyznaczonego sobie celu, przełamując schematy i uprzedzenia. Bo każdy wysiłek znajdzie kiedyś swój własny kąt, a każda nadzieja zostanie kiedyś nagrodzona. Zapraszam wszystkich zainteresowanych.
sobota, 18 czerwca 2022
Muzyczna sobota - Dobre, bo polskie 🎶
piątek, 17 czerwca 2022
Wywiad z Iwoną Banach
Delishya
Mam tak czasem, że jak układam sobie plan działania na cały dzień, to jestem tak zamyślona, że wkładam chleb do lodówki, a masło do chlebaka. Czytając krótką notkę o Pani tu na blogu zastanawiam się, czy powieść powstaje już od razu cała w Pani głowie, czy jest to dłuższy proces twórczy?
U mnie jest to zupełnie inne niż się wydaje. Bardziej stawiam na intuicję. Zaczyna się od tego, że pojawia się dziwna jakaś scena, która mnie zaciekawia, na przykład zwłoki utopione w rosole, coś czego jakby nie było dotąd, wokół tego obudowuję początek, zazwyczaj nie znam końca, bawię się pisząc. Mam mgliste pojęcie kto może zabić i dlaczego. To ''mgliste'' pojęcie chroni mnie od zbyt szybkiego pokazania zabójcy, bo w zasadzie sama go nie znam. Raz pisałam książkę jak należy, znając i zabójce i motyw, wszystko, i gdzieś w około ¾ zdałam sobie sprawę, że to jest zbyt proste, że każdy odgadnie, a kryminał to też zgadywanka, zmieniłam zabójcę, ale nie przepisywałam książki, tylko dopasowałam go do tej sytuacji w jakiej się znalazłam. I to było o wiele ciekawsze.
Moja mam kocha robótki ręczne. Ma całą szufladę nieużywanych serwetek, zrobionych dla zabicia czasu. A jak to jest u Pani?
Oczy trochę mi siadły, ale ja serwetek nigdy nie robiłam, bo po pierwsze trzeba liczyć, a to mnie denerwuje, daje mało swobody i wciąż się mylę, po drugie nie ma ich komu pokazać, nie mam zbyt bujnego życia towarzyskiego, mam za to bluzki zrobione w stylu „free form”, w nich mogę choć się pokazać na ulicy.
Daria723
Gdyby mogła napisać Pani z kimś duet autorski, kto by to był i dlaczego?
Z tym byłby u mnie spory problem, bo jestem koszmarną indywidualistką i mam „pokręcone” poczucie humoru, mało kto by się ze mną zgodził i wpasował, a ja tez dopasowywać się nie umiem. W książce trzeba pisać tak, żeby autorzy tak się zgrali i dopasowali, że czytelnik nie zauważy przejścia od jednej osoby piszącej do drugiej i tu ja odpadam. Inna sprawa, że nie wiem, czy to by było korzystne dla stron. Mało kto zgodziłby się na moje „szaleństwa”, a ja znowu kocham je na tyle, że nie wiem, czy bym odpuściła.
Skąd pomysł na szydełkowanie i druty? Czyżby zamiłowanie po mamie bądź babci?
Babcia szydełkowała, ale ona robiła to „porządnie”, a nie tak jak ja, więc to chyba nie po niej. Ja po prostu mam napady skrajnej kreatywności od dziecka. Zdarzało mi się robić żyrandole, świeczki, zawieszki, wisiorki, kilimy i makramy, po prostu jak coś mnie zaciekawi to muszę spróbować a w szydełkowaniu jedno jest cudne, łatwo zdobyć materiał i nie trzeba skomplikowanych przygotować, a włóczki teraz są takie cudne, że aż oczy wyłażą z zachwytu!
Gosia
Co daje Pani czytanie?
Teraz to odpoczynek przede wszystkim, oderwanie od świata pandemii i wojny, ale też od własnych problemów, których mam niemało. Poza tym lubię się uczyć (stąd reportaż, biografie, książki popularnonaukowe z wielu dziedzin), lubię czytać jak inni piszą, lubię patrzeć jak radzą sobie ze schematami, jak rozwiązują problemy, jak łapią czytelnika „za gardło” a to też nauka.
Dlaczego zdecydowała się Pani na pisanie i co było w tym najtrudniejsze?
W życiu miałam okres, że ze względu na niesprawność córki nie bardzo mogłam pracować, a nie lubię być bezczynna no i kwestia pieniędzy, chciałam coś robić, czuć, że nie jestem takim „grzybem” w fotelu, bo nawet jeżeli moja pomoc jest cenna i wiele warta, to wymierną wartością jest pieniądz. Pisanie zawsze przychodziło mi łatwo, a kiedy przeczytałam kilka harlekinów, stwierdziłam, że są tak „łatwe”, że i ja potrafię. Musiałam sprawdzić. Należę do osób, które zawsze próbują, rezultaty bywają rożne, ale próba jest konieczna.
Iwona N
Czytanie Pani książek pełni funkcję terapeutyczną. Czy dla Pani taką funkcję pełni pisanie książek?
Buduję weselsze światy, może nie idealne i nie idealistyczne, może nie ma w nich miłości, łez i westchnień, ale są żarty, kosmici, demony, w każdym razie świat w którym jest mniej koszmaru niż w ty, który mnie otacza.
Jak Pani sądzi, czy czytelnika łatwiej jest wzruszyć, rozśmieszyć, czy przestraszyć?
Wydaje mi się, że najłatwiej jest wzruszyć, tacy jesteśmy, że wzruszamy się nawet na widok pieska, pod którego zdjęciem ktoś napisze, że każdy go omija. Oczywiście mówię o takim powierzchownym podejściu do wzruszeń, potem jest straszenie i to już zależy co kto lubi, bo są horrory (mnie niektóre śmieszą) i są thrillery (mięso na ścianach, krew na podłogach, oczy w umywalce to jednak nie dla mnie). Śmieszy się trudno, bo nie każdy ma takie samo poczucie humoru, to co jednych bawi dla innych jest żenujące, to co jednym dale wybuchy chichotu u innych wywołuje uśmiech pobłażania, tak więc sądzę, że dobrze wzruszać, dobrze straszyć i dobrze śmieszyć jest trudno, ale śmieszyć chyba jednak najtrudniej.
Basia P.
Gdyby miała Pani możliwość podróży w czasie, gdzie Pani udałaby się? Do przyszłości czy do przeszłości? Dlaczego właśnie tam?
Ponieważ jestem hipochondryczką to przeszłość odpada, natychmiast w mojej głowie pojawiają się wszelkie możliwe, nieuleczalne w dawnych czasach choroby i naprawdę, nawet spotkanie z Leonardem da Vinci by mnie nie skusiło, jeżeli obok stałaby dżuma, albo wyrostek robaczkowy, który postanowiłby mnie zabić. Poza tym jestem wredną babą, nie umiem się uśmiechać na przymus i na pokaz, zaraz by mnie na jakiś stos zawlekli.
Czyli przyszłość. Uwielbiam myśleć o na przykład tunelach, które dałyby dojście do innych planet, innych, ale nie zabójczych i nowe technologie… To by mnie zachwyciło.
Jakie najtrudniejszej, najdziwniejsze usłyszała Pani jako autorka? Jakie lubi Pani pytania a jakich nie znosi?
Usłyszałam na przykład „nie dałem rady, wykończyła mnie ta baba”, to było pod jedną z moich powieści, do teraz nie wiem, co ja mu zrobiłam. Inna sprawa, że do tej wiedzy nie tęsknię, „recenzje” autorki, zamiast recenzji książki, tak, tego nienawidzę. Pytania wszystkie chyba lubię, jeżeli są zbyt „intymne” (chodzi o moją córkę na przykład) to po prostu na nie nie odpowiadam, albo się migam, wiję jak wąż w odpowiedziach, ale generalnie, nie mam jakoś z pytaniami problemów.
halmanowa - NAGRODA
Dlaczego komedia kryminalna? Co takiego ma w sobie ten gatunek literacki, co sprawiło, że zdecydowała się Pani pójść w tym kierunku?
To trochę dziwne nawet dla mnie samej, najpierw napisałam trzy powieści ciężkie, naprawdę ciężkie, obyczajowe i zostały dobrze przyjęte, ale gdzieś jakoś pomyślałam, że mogłabym napisać romans. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale zaczęłam pisać i co zdanie, to wybuchałam śmiechem, to było bardzo dawno temu, ale za nic nie mogłam tego romansu napisać, a wszyto się tak zabawnie układało, że ciągnęłam to co pisałam i wyszła mi komedia kryminalna i. Schowałam ją do szuflady na kilkanaście lat. Potem był konkurs w Naszej księgarni, oś mnie skusiło, żeby to wysłać. Zajęłam pierwsze miejsce . I tak to się ułożyło. Potem dotarło do mnie, że przy moim katastrofizmie i hipochondrii pisanie lekkich, zabawnych powieści może mi uratować zdrowie psychiczne.
Tytuły Pani książek są nawiązaniem do polskich powiedzeń i frazeologizmów. Czy pomysły na tytuły pojawiają się w Pani głowie niespodziewanie i wówczas postanawia je Pani wykorzystać do kolejnej książki, czy może jest na odwrót - myśli Pani nad tytułem, gdy treść książki jest już ukończona?
I tak i tak. Zdarza mi się, że tytuł nagle pojawia się w głowie i wiem, że MUSZĘ dopisać do niego książkę, bo jest zbyt dobry, żeby go nie wykorzystać, a czasami się morduję, książka gotowa, tytułów sto tysięcy, a żaden nie ma tego czegoś.
Sylwia P.
Gdyby żyła Pani na innej planecie i miała okazję zamieszkać na Ziemi, gdzie i dlaczego tam chciałaby Pani zamieszkać? Bez problemów egzystencjalnych. Ma pani pełną wolność i mnóstwo talentów:) Pozdrawiam serdecznie wspaniałą Autorkę.
Dziękuję bardzo, również pozdrawiam. Bardzo!
Alaska, koło podbiegunowe, kocham, marzę, nigdy tam oczywiście nie zamieszkam, ale to coś dla mnie. Mało ludzi, zero węży i pająków (niestety nie umiem zabijać zwierząt, więc umarłabym z głodu)
sw882656
"Szczególnie kreatywna bywam w kuchni" - to Pani słowa a moje pytanie jest następujące: czy nie kusi Panią by zostać autorką autorskiej książki kucharskiej albo chociaż w fabule kolejnej komedii kryminalnej w sposób zdecydowanie bardziej dominujący kuchnię uczynić jako miejsce jakiegoś niesamowitego zdarzenia kryminalnego?
Nie mam odpowiedniej wiedzy niestety by wprowadzić coś takiego w życie, zresztą u mnie wszystko sprowadzałoby się do zdania „dodać więcej chili”, a co do takich kulinarnych, hmmm Nie wiem, czy już czegoś takiego nie napisałam, a wyjdzie chyba pod koniec roku...
Roztargnienie to dominująca cecha Pani charakteru, jednak akcja Pani powieści jest spójna, wartka i toczy się w sposób logiczny jak zatem udaje się Pani zapanować nad wrodzoną cechą?
Sama nie wiem, bo nie robię nawet notatek, nie wiem widocznie w tym życiu jestem roztargniona w tamtym nie, ale tez dlatego, że jednak są redaktorzy, którzy w lot wychwycą, że jak ktoś miał na imię Marek, to raczej nie powinno się ko nazywać Karolem trzy strony dalej.
Ale tak, na poważnie staram się, bardzo się staram, skupiam, bo pisanie to moja wielka przyjemność (innych nie posiadam ;P) Ze względów na sprawy życiowe przyjaźnie, imprezy, podróże, kluby, knajpy, pogaduchy odpadają, mam tylko pisanie więc traktuje je jak kogo (lub coś) o co należy dbać. Bo jeżeli się nie będę starać stracę czytelników, jeżeli starce czytelników żaden wydawca mnie nie zechce, jeżeli nikt nie zechce mnie wydać, to zostanę sam na sam z telewizorem a to dla mnie byłoby prawdziwe piekło.
poniedziałek, 13 czerwca 2022
ZAPOWIEDŹ: "Patostreamerzy" Wojciech Kulawski

sobota, 11 czerwca 2022
Muzyczna sobota - Dobre, bo polskie 🎶
środa, 8 czerwca 2022
FRAGMENT POWIEŚCI: Felix Mroczna zemsta - Iwona Feldmann

poniedziałek, 6 czerwca 2022
KONKURS - poznaj mnie lepiej: IWONA BANACH
Iwona Banach jest pisarką oraz tłumaczką. Urodziła się i mieszka w Bolesławcu. Byłą nauczycielką języka francuskiego. Jej debiutancka powieść "Chwast" z 2005 roku oparta jest na własnych doświadczeniach. Banach wychowuje niepełnosprawną, dorosłą córkę. Książka zyskała uznanie czytelników oraz krytyków - podobnie jak kolejne publikacje. Prywatnie pisarka jest miłośniczką szydełkowania i robienia na drutach. Lubi gotować. Dużo czyta i ma bardzo szerokie pole zainteresowań. Bez bicia przyznaje się też do swojego roztargnienia i bałaganiarstwa, podejrzewa, że byłaby zdolna do schowania kota do lodówki, gdyby kot nie protestował dostatecznie intensywnie. Wokół niej zawsze panuje kontrolowany rozgardiasz, który jest w ujęciu pisarki najlepszym dowodem życia, jednak jej tolerancja kończy się tam, gdzie zaczyna wkradać się brud, który znajduje się już poza granicą akceptacji. Więcej ciekawostek o autorce: TUTAJ 😊
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Dragon.
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 17 czerwca 2022 roku.
6. Nagrodą jest egzemplarz powieści ,,Lokator do wynajęcia'' Iwony Banach.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową, o ile zapoda do siebie namiary. W przeciwnym razie laureat proszony jest skontaktowanie się z organizatorką konkursu. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
sobota, 4 czerwca 2022
Muzyczna sobota - Dobre, bo polskie 🎶
czwartek, 2 czerwca 2022
ZAPOWIEDŹ: ''Lokator do wynajęcia'' Iwona Banach
Moi Drodzy,
🔹Miśka zarabia na życie jako lokatorka do wynajęcia. Wraz ze swoim współpracownikiem, Noldim jedzie do Zakopanego, aby zająć się góralskim domkiem, którego właściciel od lat mieszka za granicą. Ona jest rozsądną kobietą, która dokładnie wie, czego chce od życia, on ‒ osiłkiem o duszy romantyka, który boi się pająków i duchów. Na miejscu okazuje się, że dom ma numer 666, a obok stoi bliźniacza chałupa, w której mieszkają dwie staruszki ‒ Bella i Nina.
🔹Pewnego dnia Miśka i Noldi znajdują na swojej posesji zwłoki… misia z Krupówek, a później zwłoki kobiety w krzakach. Jakby tego było mało, na strychu nocą pojawia się nieznajoma dziewczyna, a dom zaczyna rzucać nożami i innymi metalowymi przedmiotami...
🔹Czy ulubieniec turystów i kobieta zostali zamordowani przez tę samą osobę? Kim jest dziewczyna ze strychu, dlaczego dom rzuca nożami i co mają z tym wszystkim wspólnego dwie starsze panie?