Ewa Książkówka
1. Dlaczego ludzie wierzą w Boga/bogów? (mam tu na myśli ogół religii, nie tylko chrześcijaństwo)Jejku, naprawdę nie wiem, czy to jest pytanie akurat do mnie, ale spróbujmy. Biorąc pod uwagę, że ludzkość miała swoje wierzenia od zarania dziejów, trzeba założyć, że jest to swoista cecha naszego gatunku. Dzięki temu, że posiadamy zdolność abstrakcyjnego myślenia, możemy snuć marzenia, rozkoszować się dobrą literaturą, ale i tworzyć filozofie, ideologie i religie. Kiedyś przypisywanie pewnych zjawisk przyrody bożym działaniom ułatwiało ludziom zrozumienie świata. Poza tym, religia nierzadko umożliwiała władcom i kapłaństwu trzymanie swoich poddanych w ryzach. Strach pomyśleć ile innowierczej krwi przelało się w imię różnych bogów. Dzisiaj, kiedy nauka rozwikłała większość zagadek cywilizacji, a wszechświat znacznie się skurczył religia straciła swoją funkcję „informacyjną”. Jednak ludzie wciąż wierzą. Nie wiem do końca, dlaczego tak jest. Pewnie po trosze z sentymentu i wierności tradycji, bo wszystkie kultury, czy tego chcemy czy nie, przesiąknięte są naleciałościami wyznaniowymi i trudno się od nich jednoznacznie odciąć. Niektórzy pewnie wciąż czują się bezbronni w tym ogromnym świecie, albo mają potrzebę nadawania swoim życiom sensu. Religia w tym pomaga. Wskazuje ścieżki i podpowiada, jak żyć. Obiecuje też ten, czy inny rodzaj życia po śmierci i to wciąż jest dla ludzi atrakcyjne. Jeszcze inni, zwłaszcza ci, którym w życiu jest pod górkę, szukają w wierze pocieszenia, bo obecność bóstw w naszym życiu ułatwia pogodzenie się z tym, na co nie mamy, lub nie chcemy mieć wpływu. Przecież, jeśli stanie się coś dobrego to mówimy: „Wola boża!”, a jeśli spotka nas nieszczęście, to: „Niezbadane są wyroki boskie!”. Usłyszałam to w jakimś filmie i według mnie trafia w samo sedno.
ania_majewska
1. Jaki etap tworzenia książki uważa Pani za najtrudniejszy? Sam zamysł i zbieranie materiału, pisanie czy pracę redakcyjną?
Każdy z wymienionych jest trudny. Teoretycznie łatwo jest coś wymyślić, ale w praktyce, mam mnóstwo jednozdaniowych pomysłów na książki i żaden nie jest wystarczająco dobry, obszerny, ciekawy, oryginalny, lub wyczerpujący, żeby zrobić z niego powieść czy choćby opowiadanie. Zbieranie materiału to praca nie tyle żmudna, co niesamowicie wyczerpująca, bo media, zwłaszcza Internet, zasypują nas takim ogromem informacji, że z mózgu robi się papka, a i tak większość nadaje się tylko do śmieci. Pisanie jest oczywiście najprzyjemniejsze. Ale i tutaj nie jest wcale kolorowo, zwłaszcza, jeśli ma się też inne sprawy na głowie. Często jest tak, że widzę coś oczyma wyobraźnie i palce aż mnie świerzbią, żeby to zapisać, ale akurat muszę odgrzać dziecku zupkę, potem pielucha, picie, spacer, obiad i okazuje się, że dzisiaj już nie dam rady. A następnego dnia patrzę na pustą kartkę i nie mogę spłodzić ani jednego zdania. Natomiast redakcja tekstu to z jednej strony mozolna dłubanina, a z drugiej ciągłe odkładanie „gotowca” na kolejne tygodnie i miesiące, żeby później „na świeżo” sprawdzić, czy wciąż mi się podoba.
2. Czy jest jakiś gatunek literatury, której Pani brakuje na rynku wydawniczym?Chyba nie. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Staram się czytać wszystkiego po trochu i nie zamykam się na żadne gatunki. W mojej czytelniczej karierze trafiłam na takie koktajle gatunkowe, że trudno byłoby mi wymyślić coś jeszcze.
Dori
1. Co skłoniło Panią do napisania książki o takiej tematyce?
Temat wydał mi się plastyczny i wciąż jeszcze „dziewiczy”, przynajmniej na naszym rodzimym podwórku. Zawsze warto pisać to, czego jeszcze nie było, a ja nie znam innego polskiego horroru o podobnej tematyce. Poza tym, kiedy trafiłam na artykuł, o którym wspominam w posłowiu „Krwi…”, po prostu to zobaczyłam. Nie mogłam tego zostawić tak sobie, takich „wizji” się nie lekceważy. Wiedziałam, że to dobry temat i postanowiłam w to pójść.
2. Który etap w duchowym, religijnym życiu człowieka uważa Pani za najważniejszy? Dlaczego?Czytając pytanie, najpierw pomyślałam, że dzieciństwo. Czas, w którym uczymy się słów pacierza, a rodzice wieszają nam nad łóżkiem aniołki. Ale po zastanowieniu stwierdzam, że najważniejszy jest czas, kiedy zaczynamy postrzegać rzeczywistość świadomie, zastanawiać się nad tym, co nas otacza, w co wierzymy. To często przypada na wiek nastoletni, na okres buntu, ale czasem dojrzewamy dopiero w wieku dwudziestu kilku, czy trzydziestu lat. Jeśli po tej rewizji poglądów uznajemy, że religia jest dla nas ważna, to wtedy tak jest naprawdę. W przeciwnym wypadku najczęściej nierozumnie powielamy zachowania naszych rodziców i dziadków, ale to nie ma nic wspólnego z Bogiem. Przynajmniej ja tak myślę.
Kinga
1. Czy miała Pani jakieś obawy, gdy książka została wydana? W końcu jest to powieść kontrowersyjna.Bałam się jak przyjmie ją moja rodzina, ale był to chyba bardziej stres debiutanta, niż obawa o to, że ktoś poczuje się urażony. Nie czuję, że kogoś w powieści obrażam.
2. Gdyby Pani życie było książką, jaki byłby jej tytuł?„Rozważna i romantyczna”, albo „Miłość w czasach popkultury”.
3. Dlaczego wybrała Pani taki, a nie inny pseudonim? Początkowo szukałam pseudonimu męsko brzmiącego. Zastanawiałam się nad imionami Robin, albo Sam, które nie wskazują jednoznacznie na płeć osoby, która je nosi. Ważnym kryterium był również wygląd pseudonimu, jego „okładkowość” i dopasowanie do gatunku, jaki reprezentuję. Ponieważ nie mogłam znaleźć dobrego imienia, skupiłam się na nazwisku. Pojawiło się Czakai, ale uznałam, że brzmi zbyt egzotycznie. Wpadłam na pomysł z Mori, bo dość jednoznacznie się kojarzy, a przy tym jest miłe dla ucha. Pozostało dopasowanie odpowiedniego imienia. Miało być Mika, ale zestawienie horroru z disnejowską kreskówką wydało mi się mało odpowiednie :-) I wtedy pojawiła się Carla.
Dorota
1.Książka „Krew, pot i łzy”, zbiera bardzo dobre recenzje. Pani z pewnością stała się w swoim mieście bardziej rozpoznawalną osobą. Jak na to reagują Pani znajomi, ci bliżsi, ale także ci dalsi – czy cieszą się z Pani sukcesu, czy spotkała się może Pani z otwartą lub ukrytą zazdrością, a może są tacy, którzy zareagowali zgorszeniem i oburzeniem na podjętą w książce tematykę (krytyka kleru)?Jeśli ma Pani na myśli Częstochowę, to naprawdę trudno mi odpowiedzieć, bo bywam tam zaledwie dwa razy do roku. Do tej pory nikt nie rozpoznał mnie na ulicy, ale może to i lepiej :-) Moi znajomi i przyjaciele okazują spory entuzjazm, bo mam wrażenie, książka mówi też o tym, o czym większość młodych częstochowian chciałaby powiedzieć światu.
Objawów jawnej zazdrości, czy niechęci nie zarejestrowałam, ale czasem czyjeś milczenie najdobitniej świadczy o jego podejściu do sprawy. A jeśli chodzi o osoby oburzone, to widziałam kilka nieprzychylnych komentarzy rozsianych tu i ówdzie w Sieci, ale ich autorami byli ludzie, którzy książki nie czytali, więc ich opinii w ogóle nie biorę pod uwagę :-)
2.Główne bohaterki Pani książki to dziennikarka Klara Wasowska i prokurator Zuzanna Bachleda. Czy któraś z nich odzwierciedla Pani charakter i osobowość, a może w każdej z nich ukryła Pani cząstkę samej siebie – jeśli tak, to jaką?Muszę zawieść wszystkich, którzy widzą w Klarze moje alter ego. Ani ona, ani Zuza nie mają ze mną wiele wspólnego :-) Ale na pewno obie bohaterki mają jakieś moje cechy, albo zachowania. Z Klarą łączy mnie przebyta ciąża, miłość do Nory Jones i gorącej czekolady oraz pewna wrażliwość. Zuza natomiast jest uparta, stanowcza i choleryczna, zupełnie jak ja. Jednak to są cechy, które posiada wielu ludzi, więc próżno się doszukiwać jakichś wielkich analogii do mojej osoby.
3.Jakie miała Pani w dzieciństwie marzenia dotyczące własnej przyszłości, kim chciała Pani zostać: pisarką, a może kimś zupełnie innym?Pisarką, piosenkarką, weterynarzem, psychologiem, tancerką i dyrygentką :-) Ale przede wszystkim zawsze chciałam być mamą. To się udało, więc czuję się spełniona. Jeśli uda mi się napisać i wydać przynajmniej dwie kolejne powieści, to nazwę się również pisarką. Pozostałe dziecięce marzenia już się raczej nie ziszczą, ale myślę, że wykonywanie dwóch z siedmiu wymarzonych zajęć, to i tak nieźle :-)
Thrish NeedLove
1. Czemu wyjechała pani do Anglii? W książce "odwiedziła" pani Częstochowę, z której pani pochodzi. Czy tęskni pani za nią? Za ojczyzną? Trochę tęsknię, czasem marzy mi się, żeby wrócić do domu, ale na chwilę obecną to nie jest możliwe. Zakładając rodzinę trochę odcięłam sobie drogę powrotu, przynajmniej na razie. Z wykształcenia jestem polonistką. W tym roku mijają trzy lata, odkąd zdobyłam dyplom, ale nie podjęłam pracy w zawodzie. Pracowałam wprawdzie w polskiej szkole w Anglii, ale nikt raczej nie policzy tego, za „prawdziwe” doświadczenie zawodowe. Zresztą nawet gdyby znalazł się dla mnie etat, to z nauczycielskiej pensji nie wykarmię dziecka, zwłaszcza w wynajętym mieszkaniu. Wyjechałam, żeby nie musieć się martwić o takie rzeczy. Wprawdzie wciąż jeszcze nie czuję się w Anglii całkiem swobodnie, ale powoli przyzwyczajam się do myśli, że to miejsce stanie się moim azylem na dłużej.
2. Pasjonuje się pani muzyką. Gra pani może na jakimś instrumencie, albo tworzy? Inspiruje to panią w pisaniu? I jaka muzyka jest najlepszym "motywatorem" do pisania?Skończyłam pierwszy stopień szkoły muzycznej w klasie fortepianu, amatorsko próbowałam gry na flecie poprzecznym, ale moją prawdziwą miłością był zawsze śpiew. Teraz już zarzuciłam tę wspaniałą pasję, ale całe dzieciństwo i wczesną młodość spędziłam na szlifowaniu swoich umiejętności w tym zakresie. Śpiewałam w kilku chórach, potem już solowo. W liceum nawet komponowałam z kolegą poezję śpiewaną. Na studiach przez jakiś czas byłam zatrudniona, jako wokalistka zespołu weselnego :-) Miło wspominam tamten czas.
Muzyka jest bardzo ważna w moim życiu. Niestety nie potrafię przy niej pisać. Głównie dlatego, że słysząc jakąś piosenkę od razu próbuję odnaleźć w pamięci jej słowa, a to utrudnia pisanie własnych. Jeśli zaś chodzi o motywację, to muzyka raczej poprawia mi nastrój, niż nakręca do działania. Jeśli zaś potrzebuję solidnego kopa na rozpęd, włączam film „Rocky”- zawsze pomaga :-)
3. Jak pani się czuje, wiedząc, że pani debiutancka książka odniosła tak wielki sukces? Zachęca to panią do dalszego pisania, czy wręcz przeciwnie - sądzi pani, że osiągnęła wystarczający sukces, i że można skończyć z tworzeniem (czego my czytelnicy byśmy oczywiście nie chcieli)?„Wielki sukces” to chyba za dużo powiedziane :-) Oczywiście cieszy mnie, że powieść zbiera przychylne opinie i że czytelnicy tak dobrze ją przyjęli. To jest szalenie budujące i dodaje skrzydeł. Jednocześnie mam obawy, czy sprostam oczekiwaniom wydając następną książkę, bo ci, którzy w „Krwi…” wybaczyli mi jakieś niedociągnięcia z uwagi na to, że to mój debiut, przy kolejnym tytule mogą już nie być tacy wyrozumiali. Ale na pewno nie przestanę pisać- spokojna głowa :-)
monalisap
1. Czy fabuła książki "chodziła" za Panią dłuższy czas, czy był to moment chwila, by sobie ją poukładać w głowie?Pierwsze pomysły pojawiły się znienacka. Właściwie nawet nie ja wymyśliłam fabułę, tylko mój mąż :-) Ale kiedy już zaczęłam pisać, bohaterowie wzięli swoje losy we własne ręce i nieco nagięli fabułę „pod siebie”. A kiedy trafiłam na wcześniej wspomniany artykuł, reszta ułożyła się szybko i wszystkie wcześniej poczynione notatki wylądowały w koszu.
2. Jakie gatunki książek lubi Pani czytać?Czytam wszystkiego po trochu. Oczywiście najchętniej horrory i kryminały, szeroko pojęte dreszczowce czy to medyczne, czy psychologiczne, czy komediowe. Ale lubię też Szwaję, Whartona, Siesicką. Przepadam za serią o Ani z Zielonego Wzgórza i za Panem Samochodzikiem. Ja chyba po prostu lubię czytać ;-)
3. Czy kiedyś chciałaby Pani spróbować swoich sił w pisaniu książki z innego gatunku literackiego, jeśli tak/nie, to dlaczego?
Nie mówię „nie”, ale w chwili obecnej mam jeszcze kilka pomysłów na powieści grozy i chcę je wykorzystać w pierwszej kolejności. Nie wykluczam, że kiedyś napiszę coś innego. Może za kilkanaście lat poczuję potrzebę podzielenia się z ludzkością jakąś uniwersalną prawdą i spróbuję swoich sił w literaturze „ambitnej”. Albo nagle pokocham romanse i będę chciała sprawdzić się na tym polu. Jednak póki co, niech Carla Mori będzie autorką kryminału i grozy.
Recenzje Kiti
1. Czym kieruje się Pani przy tworzeniu fabuły? Są to Pani wyobrażenia, może sny, czy impuls, który nagle Panią kieruje? ;)Raczej impuls. Oczywiście, kiedy ten już się pojawi, zaczynam intensywnie o nim rozmyślać i rozbierać go na czynniki pierwsze. Wtedy pojawiają się alternatywne scenariusze, a nawet sny, będące kontynuacją barwnych wyobrażeń przed zaśnięciem. Ale chyba już tak jest, że kiedy się nad czymś pracuje i wkłada w to całego siebie, to trudno nam nawet śnić o czymś innym :-)
kwiatusia
1. „Krew, pot i łzy” - debiut, który odnosi sukces, wzbudza wiele kontrowersji. Czy spodziewała się Pani takiego odzewu pisząc pierwsze zdanie swojej powieści? Kiedy pisałam pierwsze zdanie swojej powieści, nie myślałam nawet, że kiedykolwiek postawię ostatnią kropkę :-) A już na pewno nie zakładałam scenariusza, w którym moja książka leży sobie w pięknej oprawie na półkach w księgarniach w całym kraju. Tak naprawdę to wszystko zaczęło do mnie docierać dopiero, kiedy wydawnictwo przedstawiło mi projekt okładki. Wtedy zrozumiałam, że to się faktycznie dzieje, że nie ma już odwrotu. W dniu premiery obgryzałam paznokcie myśląc o tym, że zaraz pojawią się recenzje i ludzie na pewno zmieszają mnie z błotem. Jednak tak się nie stało, za co wszystkim recenzentom serdecznie dziękuję :-) A kontrowersje? Mam wrażenie, że dużo się mówi o tym, że książka na pewno wywoła oburzenie niektórych środowisk, a tak naprawdę nikt nie jest specjalnie zgorszony :-)
2. W Pani książce poza mrocznymi tajemnicami kościoła odnajdziemy również inne tematy „zmowy milczenia”: alkoholizm, homoseksualizm oraz nieślubna ciąża. Czy jest jakaś tematyka tabu, o której by Pani nigdy nie napisała? Nigdy nie mówię: nigdy. Na pewno trudno byłoby mi pisać o czymś, o czym nie mam pojęcia. Ale na co dzień obserwuję wiele sytuacji, o których się nie mówi, a o których chciałabym powiedzieć kilka słów. Pytanie, czy potrafiłabym wpasować to w jakąś sensowną fabułę. Druga rzecz, że nie każda powieść musi przełamywać tabu i szokować. Można przecież napisać dobry horror o czymś zupełnie codziennym, tak jak Masterton, który tworzy zaczarowane meble i nowe światy na strychach.
3. 12 czerwca miała Pani urodziny, więc proszę nam zdradzić, jakie jest Pani największe marzenie :)? (życzę oczywiście, aby się ono spełniło oraz wszystkiego dobrego!:))
Pozdrawiam serdecznie.Dziękuję, bardzo mi miło :-) Uważam się za dość szczęśliwą osobę. Mam wspaniałego męża, zdrowe dziecko, niezłe perspektywy, właściwie niczego więcej nie oczekuję. Ale jeśli miałabym zdecydować się na jedną rzecz, która by mi dopełniła tę sielankę, to na pewno byłby to mały domek w Bieszczadach, w kompletnej głuszy. Zajęłabym się pisaniem na werandzie, mąż rąbałby drewno do kominka, a dzieci miałyby własny domek na drzewie. A, i jeszcze konto z taką liczbą zer, żebyśmy mogli jeść oscypki na świeżym chlebie do końca naszych dni ;-)
ild
1. Czy na książkę (jej formę, treść) miały wpływ takie rzeczy jak chociażby Pani przeszłość, ludzie, którzy Panią otaczali/otaczają, ulubione miejsca, muzyka? Czy może "Krew, pot i łzy" to chęć zwrócenia uwagi na dwojakość takiego miejsca jak Jasna Góra? Częstochowa przez wielu uważana jest za miejsce święte, a może książka napisana przez Kobietę, która się tam wychowała i żyła w tych realiach jest próbą "otwarcia oczu"?
Pozdrawiam i życzę odniesienia wielkiego sukcesu!Dziękuję za dobre słowo :-)Nie wiem, jak jest u innych twórców, ale ja nie potrafiłabym napisać niczego, z czym się nigdy w życiu nie zetknęłam. Wydaje mi się niemożliwe stworzenie bohatera, który nie ma żadnej cechy wyglądu, albo charakteru nikogo, kogo znamy, lub widzieliśmy w telewizji. Z tego samego powodu na miejsce akcji wybrałam Częstochowę- miasto, które znam od podszewki. Opisałam moje ulubione miejsca, ulice, którymi codziennie chadzałam, Klarze użyczyłam nawet własnej miłości do Nory Jones :-) Jeśli chodzi o „otwieranie oczu”, to poniekąd chciałam pokazać Częstochowę z innej perspektywy. Uzmysłowić ludziom, że Częstochowa to nie Jasna Góra, a Częstochowianie to nie pielgrzymi. No i chciałam stworzyć jakąś historię, która miałaby szansę zakotwiczyć się w krajowej świadomości, jako częstochowski „dodatek extra” :-)
thetis
1. Jakie posiada Pani priorytety?To jest trudne pytanie. Trudne, bo niedoprecyzowane. Więc odpowiem trochę po omacku. Najważniejsza jest dla mnie moja rodzina. Nie ma takiej rzeczy, której bym dla niej nie zrobiła. Miłość jest bardzo ważna w moim życiu. Ważne jest szeroko pojęte szczęście moje i moich bliskich, poczucie bezpieczeństwa i zdrowie. Ważne jest też, żeby mieć jakiś cel, do czegoś dążyć, niczego nie żałować, ale uczyć się na błędach i nigdy nie oglądać się za siebie.
Nie wiem, czy tego dotyczyło pytanie, ale starałam się, słowo :-)
Zatopiony..
1). "(...) wieczorami zachwyca się pracami najznakomitszych tatuatorów świata." Ale tatuaż to nie tylko sztuka sama w sobie. Osoba robiąca tatuaż wyraża nim siebie (jeśli nie jest to tandeta z katalogu), mówi coś o swoim życiu. Przyjmując takie założenie, co przedstawiał by Pani wymarzony, przemyślany wzór i z czym by się wiązał? O miejsce wykonania nie pytam;)Tak się składa, że jestem raczej zwolenniczką tatuażu, jako sztuki samej w sobie. Nie przepadam za nadmierną ideologią, którą się przypisuje do tego typu ozdób. Oczywiście wzór musi się podobać osobie, która będzie go nosić, ale nie ma obowiązku, żeby to było motto życiowe, albo symbol-amulet. Moim zdaniem w dzisiejszych czasach, kiedy tatuaż jest powszechną formą zdobienia ciała, ważniejsze od znalezienia wzoru dla siebie jest znalezienie artysty-tatuatora dla siebie. W dobie Internetu, można podejrzeć portfolio każdego studia na świecie i jeśli znajdzie się kogoś, kto trafia w nasz gust, po prostu zadzwonić i umówić się na wizytę. W dobrym studio nie powinno nawet być katalogów. Artyście wystarczy powiedzieć, co wzór powinien przedstawiać i gdzie być umiejscowiony, a reszta to jego inwencja twórcza. Tylko wtedy możemy dostać coś naprawdę unikalnego.
Mam to szczęście, że wyszłam za tatuatora (nie chwaląc się- niezłego) i mogę raz na jakiś czas podłożyć mu się pod igłę bez wcześniej umówionego terminu. Każdy z moich tatuaży jest częścią mnie i mówi o moim życiu, ale żaden z nich nie ma szczególnego znaczenia w sensie symbolicznym. Mam jeszcze kilka pomysłów i trochę wolnego miejsca na ciele, ale nie lubię się zbyt długo zastanawiać nad wzorem. Zwykle po prostu albo mi się podoba, albo nie.
2). Na jednej książce się chyba nie skończy, stąd pytanie, czy są już jakieś konkretne plany na drugą, czy raczej czeka Pani na "grom z jasnego nieba", który podsunie ten jeden jedyny pomysł i sprawi, że książka napisze się w tydzień?Plany są, powoli nawet powstaje coś w rodzaju wstępu. Ale napisanie powieści w tydzień nie leży w kręgu moich możliwości :-) Może, gdybym miała ten domek w Bieszczadach i dziecko w wieku, w którym jeździ się na kolonie… :-) Póki co, liczę się z tym, że na kolejną książkę potrzebuję przynajmniej pół roku.
3). Gdyby można było posiadać tylko jedną książkę, to, którą by Pani wybrała - autor, tytuł?„Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułhakowa
Basia
1. Ile czasu zajęło Pani napisanie książki?Trochę ponad rok, wliczając w to prace redakcyjne.
2. Dlaczego postanowiła Pani wydać książkę pod pseudonimem? A dlaczego nie :-)? Posiadanie pseudonimu, to jeden z przywilejów twórcy, zresztą bardzo powszechny. Piszę pod pseudonimem po trosze dlatego, żeby odciąć swoje prywatne życie od swoich książek i bohaterów. Poza tym moje prawdziwe nazwisko uważam za nieco „nieokładkowe” :-) Carla Mori brzmi zdecydowanie lepiej.
3. Proszę się przyznać, jakiej szkolnej lektury Pani nie przeczytała lub nie dokończyła?:)Wstyd się przyznać, ale „Faraona” i „Nad Niemnem”. Pierwsza mi się wybitnie nie podobała i pamiętam, że polonistka w gimnazjum (przy okazji serdecznie pozdrawiam), bardzo mądra kobieta, oddała mi sprawdzoną rozprawkę z kilkoma czerwonymi przecinkami i oceną dostateczną. Na końcu wypracowania dopisała komentarz: „Praca ciekawa, styl świetny, ale wiem, że nie przeczytałaś lektury, dlatego trója”. Do dziś nie wiem, skąd wiedziała, ale oczywiście miała rację :-). A proza Orzeszkowej jest po prostu… długa. I jakoś do mnie nie dociera. Wolałam „Martę”.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Gratuluję kreatywności, a organizatorce wspaniałego pomysłu. Z wielką przyjemnością odpowiadałam na Wasze pytania, które stanowiły przyjemną odmianę od pytań „standardowych”, z jakimi na ogół stykam się w wywiadach.
Książką chciałabym nagrodzić Kwiatusię.
Zwyciężczyni gratuluję, pozdrawiam i zapraszam do lektury.
Carla Mori
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Serdecznie dziękuję Carli Mori za wspaniały wywiad.
Dziękuje także wszystkim uczestnikom zabawy. Jesteście nieocenieni!
Pozdrawiam!
Cyrysia