Marokańskie słońce
Adriana Rak
Wydawnictwo: WasPos
Data premiera: lipiec 2028
Ocena: 9+/10
Patronat medialny:
Dwudziestodwuletnia Marysia chce uciec przed trudną przeszłością. Właśnie zakończył się jej związek z Maćkiem, z którym związana była przez ostatnie sześć lat. Mężczyzna, będąc pod wpływem narkotyków wsiadł za kółko i potrącił staruszkę na pasach, która kilka dni później umarła, w konsekwencji czego mężczyzna trafił do więzienia. Dziewczyna jest napiętnowana przez lokalną społeczność. Ma dość i postanawia uciec. Z pomocą przychodzi jej ciocia mieszkająca w Hamburgu. W ciągu kilku dni załatwia Marysi pracę w barze. Młoda kobieta od razu decyduje się na wyjazd. Pragnie zmian i jest pełna nadziei na lepsze jutro.
Bilal to dwudziestoośmioletni mężczyzna,który kilka miesięcy wcześniej zakończył swój związek z Aminą. Pomimo upływu czasu nie jest gotowy na nową miłość. Całą swoją energię poświęca pracy, bez której nie wyobraża sobie swojego życia. Od kilku lat jest pilotem samolotu. Na co dzień mieszka z rodziną w Casablance. Jest muzułmaninem.
Ta dwójka nieszczęśników poznaje się na lotnisku w Gdańsku, gdzie oboje oczekują lotu do Hamburga. Magiczna i niewytłumaczalna siła przyciąga ich do siebie i od tego dnia splata losy w jedną całość. Zafascynowani sobą nawzajem szybko wplątują się w romans. Ta piękna historia nie może się jednak udać, o czym wkrótce będą musieli się brutalnie przekonać... [opis wydawcy]
Adriana Rak – od ponad roku szczęśliwa żona i mama. Pasjonatka literatury. Od ponad trzech lat prowadzi bloga o książkach o nazwie Tajemnicze książki. Najchętniej zaczytuje się w powieściach historycznych i kryminałach. W 2017 roku zamieszkała w Gniewinie, małej miejscowości na Pomorzu. Miejsce to z marszu skradło jej serce. ''Uwikłani'' to jej debiut literacki, a także pierwszy tom serii opowiadającej o bohaterach mieszkających właśnie w Gniewinie.
Całkiem niedawno miałam okazję przeczytać debiut autorki, który wywarł na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie. Postanowiłam więc przekonać się, czy kolejna jej powieść będzie równie dobra jak poprzednia. I muszę przyznać, że i tym razem spotkało mnie miłe zaskoczenie. Okazało się bowiem, że ''Marokańskie słońce'' bije na głowę wcześniejszą publikację. Ta książka została napisana z wielkim sercem i z ogromną wrażliwością, a oprócz tego – posiada bogaty research i żywe emocje. W efekcie otrzymujemy przejmującą i zaskakującą historię inspirowaną autentycznymi wydarzeniami. Czapki z głów!
Poznajemy młodą dziewczynę – Marysię, która w wyniku szeregu przykrych zdarzeń zmuszona jest zostawić całe swoje dotychczasowe życie w Polsce i zamieszkać u cioci w Hamburgu. Przeznaczenie, bądź, jak kto woli przypadek sprawia, że na lotnisku dziewczyna poznaje Biliala – przystojnego pilota, pochodzącego z Casablanki, w Maroko. Między nimi nawiązuje się jakaś dziwna, niewytłumaczalna chemia, która wkrótce potem przeistacza się w gorące uczucie. Niestety dzieli ich nie tylko bariera językowa i kulturowa, ale także sposób postrzegania niektórych spraw. Czy mimo to uda im się być razem na wieki, jak to sobie obiecali? I gdzie znajdą swoje miejsce na Ziemi?
Przyznam szczerze, że biorąc do ręki niniejszą publikację spodziewałam się ociekającego romantyzmem romansu, który rozgrzeje wszystkie moje zmysły do granic możliwości. Tymczasem otrzymałam niewiarygodnie bolesną opowieść, przy której płakałam tak mocno, że nie nadążałam wycierać płynących po policzkach łez. Ciągle nie mogę się otrząsnąć. Autorka z subtelną, nienachalną dojrzałością opowiada o nowych początkach, przyjaźni, miłości, poplątanych relacjach międzyludzkich i bezgranicznym poświęceniu w imię większego dobra. Tym samym mądrze daje nam do zrozumienia, że życie to nie disnejowska bajka ze szczęśliwym zakończeniem. Niekiedy trzeba mocno walczyć z pojawiającymi się przeciwnościami, a czasem trzeba umieć zrezygnować i zmienić swój cel.
Największą siłą tej książki są bez wątpienia znakomicie wykreowani bohaterowie. Tak wyraziści, wręcz namacalni. Jak każdy z nas mają swoje słabości bądź czułe punkty, w które można uderzyć. Dzięki temu łatwo się z nimi zidentyfikować i obdarzyć ich sympatią bądź antypatią. Najbardziej polubiłam Marysię, która wykazała się sporą odwagą, odcinając się od trudnej przeszłości. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie marokański adorator. Z kolei Bilal budził we mnie ambiwalentne uczucia. Z jednej strony imponował mi swoją czułością, troską i szarmancką postawą, ale z drugiej strony strasznie irytowało mnie jego chowanie głowy w piasek (chodzi o przedstawienie swojej dziewczyny najbliższej rodzinie) i myślenie, że jakoś to będzie. Najważniejsze jednak, że każda z postaci, nawet epizodyczna, wnosi jakiś ważny element do fabuły, dodając jej wiele ożywczego kolorytu.
Kolejną znaczącą zaletą tej lektury jest rewelacyjnie poprowadzony wątek uczuciowy, bardzo naturalny i daleki od banału. Mimo początkowych utrudnień z komunikacją interpersonalną – Marysia i Bilal postanawiają być razem. Niestety z biegiem czasu okazuje się, że nie tak łatwo być razem, zwłaszcza, kiedy ma się odmienne spojrzenie na temat wiary, miejsca zamieszkania czy wyznawanych wartości. Niełatwą sytuację komplikuje ponadto fakt, że najbliżsi Marokańczyka są przeciwni temu związkowi. Czy pomimo różnych zawirowań i braku akceptacji ze strony rodziny Bilala uda im się stworzyć coś naprawdę wspaniałego?
<<Byłam też niesamowicie naiwną i ufną osobą, co okazało się moją największą zgubą. Pomimo swojej naiwności i wiary, że wszystko się przecież jakoś ułoży, że nie jesteśmy pierwszą mieszaną parą na tym świecie, różnice kulturowe i odmienne postrzeganie różnych spraw w dość szybkim czasie zaczęły nas dzielić. Jako że oboje byliśmy dość silnymi osobowościami, skłonnymi do rządzenia w związku, często kłóciliśmy się. Co dziwne jednak, jeszcze szybciej potrafiliśmy się pogodzić, żyjąc tak, jakbyśmy nigdy nie toczyli żadnej sprzeczki. Przez te wszystkie lata tworzyliśmy burzliwy związek, będąc niemalże jak Yin i Yang, dwa skrajnie różne bieguny.>>
Pisarka zmusza nas do pochylenia się nad problematyką związków mieszanych, w tym przypadku katolicko-muzułmańskim. W dzisiejszych czasach bliskość pomiędzy partnerami o innej narodowości nie jest już niczym egzotycznym. Ważne, by na solidnym fundamencie postawić dobry dom, czyli wspierać się nawzajem, akceptować swoją inność i żywić obustronny szacunek do tradycji, religii i swoich rodzin. Aczkolwiek nie gwarantuje to stuprocentowego powodzenia. Pozornie nieistotne szczegóły mogą okazać się początkiem wielu nieporozumień, prowadzących do konfliktów. Czy warto zatem ryzykować? Przekonajcie się sami.
<<Bycie kobietą w świecie arabskim nie jest prostą sprawą, tym bardziej w świecie takich tradycjonalistów jak Bilal i jego rodzina. Możecie sobie zatem wyobrazić, jak trudne okazało się życie młodej dziewczyny, w dodatku niewiernej, w tej niewątpliwie egzotycznej i tajemniczej rzeczywistości. Kobiety, która od samego początku nie może liczyć na wsparcie ze strony rodziny swojego wybranka, a tak niestety było w moim przypadku.>>
Niezaprzeczalnie widać, że Adriana Rak skrupulatnie przygotowała się do nakreślenia nam ogólnej sytuacji Maroka, i tej politycznej, i społecznej, i kulturowej – konfrontując stereotypy z rzeczywistością. W tym położonym na północno-zachodnim krańcu kontynentu afrykańskiego państwie, bezapelacyjnie rządzi rodzina, tradycja i środowisko. Dużą uwagę przykłada się także do wyglądu, szczególnie u kobiet. Niestosowny strój, szczególnie ten odkrywający zbyt dużo ciała, może spowodować bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Warto też wiedzieć, że w krajach arabskich przestrzega się Ramadanu. Jest to miesiąc, podczas którego Arabowie stosują restrykcyjny post, i dużo czasu poświęcają modlitwie. I tu dochodzimy do krzywdzącego stereotypu dotyczącego islamu. Istnieje bowiem przeświadczenie, iż każdy muzułmanin to terrorysta. Nic bardziej mylnego. To, że ktoś jest radykalnym wyznawcą Allaha, nie czyni go podejrzanym typem nastawionym na ''oczyszczanie świata''. Dlatego nie osądzajmy innych zbyt pochopnie. Uczmy się wydobywać i okazywać dobro spod nawarstwień zła.
Nie sposób nie docenić malowniczego stylu pisania autorki. Każdy szczegół, każde zdanie jest tak dopieszczone, że z łatwością można wyobrazić sobie poszczególne postacie, tło wydarzeń, a także elementy danej sceny. Również tempo akcji utrzymane jest na właściwym poziomie i wyraźnie czuć podskórny niepokój, które utrzymuje się aż do samego finiszu. Jedyne, co nie przypadło mi do gustu, to fakt, że narrator niemal na samym początku zdradza nam, jak zakończą się perypetie słowiańskiej kobiety i jej wybranka. Cała fabuła jest więc swoistą retrospekcją. Niby ciekawy zabieg, niemniej jednak burzy w ten sposób napięcie dramaturgiczne. Za to cała reszta jest bez zarzutu, toteż bardzo się cieszę, że ma powstać kontynuacja, która najprawdopodobniej będzie nosić tytuł ''Marokański księżyc''.
Podsumowując: ''Marokańskie słońce'' to wzruszająca, słodko-gorzka opowieść o uczuciu, które nie miało prawa się narodzić, odwadze i poświęceniu, a także o bezradności wobec ograniczeń i niezrozumienia we współczesnym świecie. Porusza najczulsze struny naszej wrażliwości, skłania do refleksji i boleśnie uświadamia, że czasami sama miłość to za mało, by być razem i wspólnie budować przyszłość. Nie można się jednak poddawać i załamywać, bo każdy z nas kiedyś znajdzie w końcu swoje szczęście. Gorąco polecam!