bassia5
1. Skąd zrodził się pomysł na temat powieści?
Sama nie wiem. Z głowy, z serca. Dobrze znam temat, sama znałam dzieci, które miały podobną sytuację, jak bohaterka.
2. Jako autorka bloga to Pani oceniała czyjąś twórczość, teraz Pani książka będzie oceniana. Jakie to uczucie być po tej drugiej "stronie"?
Całkiem miło. Myślę, że jestem gotowa na krytykę, byle konstruktywną. Recenzje cieszą, nawet, jeżeli nie są do końca pozytywne. Najgorzej jest nie wzbudzać emocji…
3. Jaka książka wywarła na Pani największe wrażenie a może ma Pani takiego autora, którego czytając myśli Pani " chciałabym tak umieć pisać?" :)
Takich książek jest wiele. I tak się składa, że ich tytuły zawarłam w mojej powieści! Taka intertekstualność, mam nadzieję, że zachęcę do sprawdzenia tego!
Basia Pelc
1. Dlaczego zaczęła Pani pisać?
To wewnętrzna potrzeba dzielenia się z ludźmi emocjami i słowem. Niby banalne, ale zaskakująco silne! I w końcu przeważyło, choć broniłam się dosyć długo…
2. Jaki gatunek literacki ceni sobie Pani najbardziej?
W zależności od nastroju… Kocham dobrą prozę obyczajową, sensację, thriller. Uwielbiam różnorodność!
3. Co jest dla Pani najważniejsze w życiu?
Po pierwsze: miłość. Po drugie: człowieczeństwo. Absolutna podstawa.
Eliza K.
1. Czy uważa Pani, że powieść powinna zawierać niedopowiedzenia, swoistą przestrzeń na domysły czytelników? Czy lepiej rozwiać na końcu wszelkie wątpliwości?
Myślę, że to zależy od gatunku i klimatu. Czasem otwarte zakończenie doprowadza mnie do szału, a czasem bardzo podoba mi się to niedomknięcie… Co ciekawe, w mojej powieści zostawiam zakończenie bardzo „luźne”. Wielu osobom wydaje się ono typowym rozwiązaniem, ale tak nie jest. Ja rzuciłam tam raczej pewną myśl, bo życie bohaterów przecież toczy się dalej… Interpretacji może być wiele!
Krystyna Krasnoludek
1. Książki na pewno dużo znaczą w Pani życiu - gdyby nie, zapewne nigdy nie powstałyby "Książki zbójeckie", nie myśląc już o Pani debiucie! Jednakże i od lektury trzeba czasem odpocząć, przynajmniej dla dobra wzroku. Wiem również, że udziela się Pani w chórze ( z chęcią kiedyś posłucham), jednakże czy jest coś jeszcze co pomaga się pani odstresować w sposób, który w pełni daje wytchnienie po całym dniu?
Pytanie bardzo, bardzo na czasie w moim życiu… Tak, obecnie jest to sport. Biegam, pływam, chodzę na fitness… Uwielbiam to, stało się to lwią częścią mojego życia, która wyparła nieco blogowanie…
2. Z tego co zauważyłam na Pani blogu promuje Pani bieganie, wiec za pewne sama też zaczęła Pani uprawiać ten sport. Czy początki były bardzo trudne i zniechęcające czy też Pani konsekwencja zniszczyła cały opór? Może w jakiś sposób pomogło to Pani oczyścić myśli i w inny sposób podejść do swojej twórczości? ( Ponoć dobre dotlenienie organizmu zawsze pomaga :)
Kolejne ciekawe, wnikliwe pytanie! W styczniu postanowiłam wziąć się za siebie. A było z czym walczyć i nie mówimy tu o lekkiej nadwadze. Bieganie wydało mi się łatwe. Bez kosztów, z możliwością dostosowania czasu do swoich potrzeb. Wstałam więc w kwietniu o 5 rano i pobiegłam. Na początku było to raptem 10 minut. I zakwasy, które dręczyły moje nogi przez kilka dni. Ale potem ból zniknął, a ja poczułam, że moja pobudka z rana jest przyjemna. Co więcej, mój organizm sam budził mnie przed piątą, a czułam niemałą ekscytację przed biegiem. Zaczęłam się wciągać. Stopniowo zwiększać dystans. Bieg stał się dla mnie cennym czasem, w którym czuję, że robię dla siebie coś dobrego. To moment, w którym mogę sobie gdzieś pobłądzić myślą, to czas zupełnie dla mnie. A satysfakcja po skończonym biegu jest nieoceniona.
Oczywiście, podczas biegania bardzo dobrze się myśli, więc rzeczywiście, może to pomagać w układaniu fabuł… Ja akurat zaczęłam biegać dosłownie tuż po zakończeniu pisania mojej książki! Obecnie bieganie jest integralną częścią mojego życia. Bez niego nie wyobrażam sobie tygodnia!
3. Jak zauważyłam w zamieszczonych przez Panią fragmentach książki, Ania to postać nietuzinkowa. Ma swoje lęki, marzenia, masę kompleksów... Czy sądzi Pani, że dziewczynka jest w jakimś stopniu odzwierciedleniem dzisiejszych dzieci? Czy może posłużyć, jako przykład typowej zaniedbanej dziewczynki?
Może i czasy się zmieniają, ale dzieci nie. Mają jedynie inne narzędzia do okazywania swoich uczuć, bardziej niebezpieczne od tych, które były wcześniej. W każdym razie takich „Ań” jest na pęczki. Chodzą do każdej szkoły w Polsce. Niektóre są zaniedbane, inne ukrywają swoje demony, nie dają nic po sobie poznać. Czasem trudno je dostrzec. A czy poradzą sobie później, kiedy już skończą szkołę? Mam nadzieję… W każdym razie warto się rozglądać i pomagać, ja tak uważam, może któraś Ania dzięki nam wyjdzie ze skorupy.
Jola
1. Skąd pomysł na taki temat debiutanckiej powieści. Przyznam szczerze, że temat trudny i co tu dużo mówić "modny" ostatnio wśród polskich autorów.
Eh, całe szczęście akurat mody nie znam, nie podążam za nią. Powieść zrodziła się z moich własnych obserwacji i wspomnień. Pomysł przyszedł niespodziewanie, to była nagła myśl i po prostu – Ania stanęła przede mną jak żywa!
2. Czy ma pani pomysł na następna książkę. Może już jest zarys nowej powieści. Będzie równie przejmująca czy może nieco "lżejszego kalibru'?
Myślę, że zawsze będę chciała pisać o emocjach. To one wydają mi się najważniejsze, są owocem uczuć, które kierują naszym życiem… Pomysł na kolejną powieść jest, ale… nie jeden. Muszę sobie w głowie wszystko poukładać, aby zadecydować, o czym będę pisała, co jest dla mnie ważne w danej chwili.
3. Ostatnio dużo powieści na księgarskim rynku jest często "okraszonych" smakowitymi przepisami kulinarnymi zmyśli i czy lubi pani taki typ literatury?
Myślę, że to ciekawy pomysł, nie mam nic przeciwko temu. Oczywiście same przepisy to dodatek – dla mnie liczy się fabuła!
Księgarka
1. Co jest dla Pani ważniejsze treść czy forma?
Trudne pytanie, bo chyba nie ma na niej jednej odpowiedzi. Treść jest ważna, forma też. A jeżeli te dwie rzeczy ze sobą grają, potrafią mnie zachwycić. Nigdy nie zapomnę „Mechanicznej pomarańczy” Burgessa. Genialny koncept, do którego wciąż wracam!
2. Czy zdarzyło się Pani zachwycać nad książką, której akcja nie porywa, bohaterowie są nijacy tylko dlatego, że została napisania pięknym językiem?
Tak, ale piękno języka oznacza, że bohaterowie na pewno nie są „nijacy”. Językowym majstersztykiem jest dla mnie „Lolita”. Ubóstwiam rytm tej powieści. Po prostu czuję pożądanie i zmysłowość Humberta, który mówi tak plastycznie, sugestywnie… Inną rzeczą jest, że mnie akcja tej powieści porwała!
3. I czy zdarzyła się Pani sytuacja odwrotna - książka była napisana bardzo słabym językiem, ale pomysł na nią tak przypadł Pani do gustu, że nie mogła się Pani od niej oderwać?
Myślę, że bardzo słaby styl po prostu zabija przyjemność czytania, więc nie zdarzyła się taka sytuacja…
Li_la
1. Jak reaguje Pani na konstruktywną krytykę? Czy bierze Pani do serca ,,dobre rady" bardziej doświadczonych pisarzy czy też sugeruje się Pani opiniami czytelników?
W mojej obecnej pracy zawodowej (piszę teksty na strony internetowe) mamy taki dział, który ma za zadanie oceniać moje teksty i to, co zrobiłam. Zawsze dostaję uwagi, czasem cierpkie. I to nauczyło mnie odrobinę żyć z krytyką. Dobre rady do serca biorę i zawsze rozważam, czy mogą mi pomóc. Ważne są zarówno sugestie pisarzy, jak i czytelników, bo wymiana opinii i doświadczeń jest bezcenna. Ale – ja wiem, co chcę pisać i jak. Jeżeli czyjaś opinia jest sprzeczna z moimi odczuciami, nie będę na siłę próbowała czegoś zmienić…
2. Czy zrecenzowałaby Pani swoją książkę?
Ha! Nie, to nie jest możliwe. Ale sporo o niej opowiadam, także dużo mówię o Ani. Nie chcę nikomu narzucać interpretacji, wręcz przeciwnie. Ale Ania jest dla mnie jak żywa i mam osobiste zdanie na jej temat, którym mogę się podzielić.
Miqaisonfire
1. Która praca jest trudniejsza - blogera recenzenta czy debiutującego pisarza (tu: pisarki)?
Użyłaś słowo praca i owszem, to są zajęcia, w które wkładam ogrom wysiłku! Pisanie tekstów krytycznoliterackich i recenzji jest niełatwe, bo wymaga czasu, poświęcenia i grzebania w literaturze. Pisanie powieści angażuje emocjonalnie, jest również sporym wyzwaniem… Myślę, że tego nie da się porównać!
2. Czy planuje Pani wydać kolejną książkę? Jeśli tak, to czy pracuje już Pani nad nią? Ma Pani na nią pomysł?
Hm, trudno mi planować. W moim życiu wiele się dzieje, poza tym – jestem zaledwie (i aż) debiutantką. Co będzie, to ma być. Ale owszem, pomysły mam i na pewno któryś wcielę w życie!
3. Ja, podobnie jak Pani, studiuję neo-filologię na UŚ'u ( z tym, że francuski z angielskim), czy uważa Pani, że z wykształceniem po studiach filologicznych jest praca? Czy jest o nią ciężko? Czy pracuje Pani też w tym zawodzie?
Cóż. Nie ma pracy, a może raczej: jest, ale rzadko w zawodzie. Nieliczni po filologii polskiej znajdują zajęcie przy książkach czy tekście. Większość ląduje w zupełnie innych branżach… Natomiast ty, jako że uczysz się języków, masz o wiele większe szanse. Ale radzę od razu: im wcześniej zaczniesz staże, tym lepiej. Trzymam kciuki!
Edyta
1. Zawsze sobie wyobrażam, że oto realizuję któreś ze swoich marzeń, niektóre się udało spełnić, inne wciąż czekają. A ja wciąż marzę :) Czy napisanie i wydanie książki było Pani marzeniem?
Nie do końca. Gdyby było marzeniem, spełniłabym je o wiele szybciej, bo to przecież rzecz zależna ode mnie. To była raczej… potrzeba!
2. Czy potrafi opisać Pani swoją książkę jednym słowem? :) No, może trzema? :)
Emocja.
3. Co poczuła Pani i pomyślała, gdy trzymała w ręku swoja pierwszą książkę?
Poczułam się, jakbym… to nie ja ją napisała. Ten tekst należy już do was, nie do mnie i takie mam wrażenie. Teraz to historia dla czytelników, samodzielna.
Katarzyna K.
1. Komu ze współczesnych ludzi pióra, sztuki, polityki podarowałaby Pani swoją książkę w dowód sympatii i dlaczego?
Joanne Rowling, bo Harryego Pottera jest w mojej powieści bardzo dużo. Michaelowi Sheenowi, bo to on dał urodę mojemu ukochanemu bohaterowi (tak, skóra zdjęta!)
2. Co ostatnio Pani przeczytała? Jakie ma Pani wrażenia po tej lekturze?
Czytałam „Sztukę biegania”, polecam. Ja takie poradniki po prostu wcielam w życie.
3. Jaki ma Pani cel pisząc książki?
Moim celem jest przekazać emocje i coś, co moim zdaniem jest ważne.
Kwiatusia
1. Książka „Na wysokim niebie" przedpremierowo zebrała same pozytywne recenzje. Proszę nam zdradzić Pani przepis na napisanie tak dobrej książki. Co w trakcie pisania było dla Pani najłatwiejsze, a co najtrudniejsze? Czy pojawiał się brak weny twórczej, problemy ze znalezieniem wydawcy? I czy miała Pani wpływ na wybór okładki (na marginesie powiem, że przyciąga spojrzenie)?
Nie ma takiego przepisu. Jest ciężka praca, warsztat, a przede wszystkim – emocje.
Trudne było właśnie opisywanie intensywnych uczuć, bo angażowało mnie to osobiście. Brak weny też miewał miejsce, wtedy po prostu robiłam przerwy w pisaniu. A do wydawcy miałam ogromne szczęście. Mariusz Krzyżanowski odezwał się po trzech tygodniach od wysłania tekstu! To było wspaniałe uczucie.
Dostałam dwie okładki do wyboru. Ta obecna od razu zdobyła moje serce!
2. Co Pani czuła pisząc ostanie zdanie w powieści?
Epilog napisałam w zasadzie będąc na początku pracy nad powieścią, tak więc była to praca bez chronologii. Natomiast kończąc pisanie czułam smutek i palącą, fizyczną tęsknotę za bohaterami. Musiałam dopisać małą scenę, aby pożegnać się z moim panem Piotrem. Wciąż mi go brakuje!
3. Czego możemy życzyć autorce „Na wysokim niebie”?
Miłości. Tylko i aż tyle!
Nieidentyczna
1. Czy chce Pani kontynuować swoją pisarską karierę? Może ma już Pani pomysły na następne powieści?
Tak, chciałabym coś jeszcze napisać, ale nie wiem, kiedy to będzie – nie mam podpisanych umów, tak więc nic mnie nie pogania. Pomysły mam, ale na razie muszę sobie w głowie parę rzeczy poukładać…
2. Jak to się stało, że postanowiła Pani zacząć pisać?
Czułam taką potrzebę od wielu lat. Dopiero mój przyjaciel Piotr Jędrzejczyk zmotywował mnie swoimi słowami, że muszę się przełamać i zacząć. I tak zrobiłam. Dziękuję mu bezustannie za wielkie wsparcie i doping. Był on jedyną osobą, która czytała powieść w miarę jej powstawania.
PandeMonia
1. Autorka prowadzi bardzo znany blog recenzencki "Książki Zbójeckie" Czy blog był trampoliną do sukcesu, jakim jest debiut książkowy? Czy debiut w ogóle byłby możliwy bez uprzedniej pracy na blogu? Co może być taką trampoliną dla innych, którzy nie udzielają się w blogosferze, albo są w tej materii nowicjuszami? Oczywiście pomijając umiejętności literackie i talent :)
Nie. Blogosfera nie miała nic wspólnego z wydaniem mojej książki. Na pierwszym miejscu jest treść i jakość. Znam jednak przypadki, kiedy wydawca odkrywał talent autora właśnie poprzez blog. Tym samym warto pisać i publikować posty na blogach. Nawet, jeżeli nie da to korzyści w postaci umowy z wydawnictwem, zawsze jest formą szlifowania swojego warsztatu!
2. Na ile napisanie książki "Na wysokim niebie" było zasługą li i jedynie Autorki, a w jakiej mierze zasługą przyjaciół, rodziny, blogosfery? Myślę tu o tym, jak dużą presję zewnętrzną - z jednej strony doping, czy może, z drugiej strony, zawiść, odczuwała Autorka podczas pisania książki, a jak duży imperatyw, presję wewnętrzną- mieszaninę ambicji, chęci podzielenia się historią, swoisty przymus wewnętrzny?
Nie było przymusu ani zazdrości. Przede wszystkim dlatego, że nie otaczają mnie tacy ludzie, a jeszcze bardziej dlatego, że nie powiedziałam nikomu o tym, że piszę książkę. Jedyną osobą był Piotr Jędrzejczyk, mój przyjaciel, który bardzo mnie do pisania namawiał. Przesłałam mu pierwsze 30 stron. Nie spodziewałam się jego reakcji… Zadzwonił, kiedy wracałam z pracy. Krzyczał, cały rozemocjonowany, dzielił się wrażeniami, a ja byłam w szoku, że tak go poruszyły pierwsze rozdziały… To jemu zawdzięczam to, że ruszyłam dalej i się nie poddałam!
3. Pytanie dotyczy głównej bohaterki powieści. Ania była grubą, śmierdzącą, a przez to nielubianą dziewczynką. Jedynym ratunkiem i wybawieniem były dla niej książki i ludzie związani z nimi. Czytelnictwo, książki stały się bramą, za którą czekało inne, lepsze życie. A jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie była zagorzałą czytelniczką? I, patrząc parabolicznie na rzeczywistość takich zepchniętych na ubocze dzieci, jakie i czy w ogóle inne bramy mogłyby zbudować, by osiągnąć niebo?
Myślę, że Ania znalazłaby jakąś o wiele bardziej zgubną formę ucieczki. Może telewizję? Może przemoc? Książki pozwalały jej wyobraźni stworzyć sobie alternatywny świat i równocześnie zajmowały czas, którego bohaterka miała bardzo wiele. A inne dzieci? Nie wiem, alternatywną formą jest pasja. Coś, czemu można się poświęcić, a przez to zapomnieć o tym, co złe. Jednak najważniejsze to pamiętać o ludziach. To oni dają szczęście, bo mogą odwzajemnić uczucie, czego nie zrobi żadna, nawet najcudowniejsza pasja bez udziału osób trzecich.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje Danusi Awolusi za niezwykle ciekawy wywiad i życzę samych dalszych sukcesów zawodowych oraz prywatnie-spełnienia wszystkich marzeń.
Do nagrody autorka wytypowała:
PandeMonia
Gratuluje zwyciężczyni i dziękuję również pozostałym uczestnikom zabawy. Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco!!!
Cyrysia