"Bądź osobą dającą wsparcie. Świat ma już wielu krytyków." - Dave Willis ❤

poniedziałek, 31 marca 2014

Wojskowe machinacje


Zamknięta prawda
Bartłomiej Basiura

 
Wydawca: Novae Res, 2014
Liczba stron: 534
Ocena:
5/6









      Polacy nie gęsi i swoich pisarzy mają, w dodatku niezwykle utalentowanych. Tym razem mój wybór padł na Bartłomieja Basiurę, absolwenta I Liceum Ogólnokształcącego w Gliwicach, aktualnie studenta czwartego roku prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Mimo młodego wieku w swoim dorobku literackim posiada trzy świetne powieści kryminalne: "Hipnoza", "Uczeń Carpzova" i "Zamknięta prawda". Jak sam autor wspomina, pisanie jest dla niego przede wszystkim pasją. Z racji tego, że jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z jego twórczością, postanowiłam to zmienić i nadrobić zaległości. Zaintrygowana ,,Zamkniętą prawdą’’, najnowszą pozycją pisarza, zapragnęłam jak najszybciej zaspokoić swoją ciekawość. Dodam, że książka została zadedykowana zmarłej babci autora, zarazem stanowi zamknięcie trylogii o Marii Kozielskiej oraz Uczniu Carpzova. Nie wiedziałam, że powyższa proza stanowi część serii, mimo to zabrałam się za jej lekturę. Czy warto było? Zanim do tego dojdziemy, najpierw kilka słów o fabule.

W niewyjaśnionych okolicznościach ginie doświadczona policjantka. Przypuszczalnie było to morderstwo. Prawdę może znać jedynie jej syn, który niestety po śmierci matki zaniemówił. Michał Drobik, znany ekspert od mowy ciała na prośbę policji próbuje rozwikłać zagadkę tej tajemniczej zbrodni. Z pomocą przychodzi mu przypadkowo Justyna Błoszczuk, zawodowa tancerka, właścicielka strzelnicy. Niestety dziewczyna jest bardzo chora. Stwierdzono u niej białaczkę w zaawansowanym stadium rozwoju. Pomimo tego pragnie przed śmiercią zrobić „coś” spontanicznego, by nie żałować swoich ostatnich dni. Żadne z bohaterów nie domyśla się, że padli ofiarą pewnego spisku wojskowego. Tymczasem były uczestnik misji wojskowej w Afganistanie, znany pod pseudonimem: Uczeń Carpzova demaskuje brutalną obłudę generałów i zamierza na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Wkrótce wszyscy zostają wplątani w niebezpieczną grę, w której nikomu nie można ufać, a lojalność jest na sprzedaż. Co z tego dalej wyniknie? Jedno jest pewne, nic tu nie będzie takie oczywiste, ani przewidywalne.

Po przeczytaniu ,,Zamkniętej prawdy’’ czuje mętlik w głowie. Na usta ciśnie mi się jedynie, autentyczne, wielkie ,,wow''! Wprost nie mogę uwierzyć, że tak młody człowiek posiada lekkie, znakomite pióro, szeroką wyobraźnię, wiedzę, fantazję oraz niebanalny talent w tworzeniu oryginalnych historii z elementami wielu gatunków literackich. Jestem pełna podziwu dla jego swoistego geniuszu. Bartłomiej Basiura umiejętnie połączył ze sobą elementy kryminału, romansu, dramatu, thrillera oraz sensacji, dzięki czemu wyszedł z tego iście wybuchowy misz-masz, który wciąga i trzyma w napięciu od początku do samego końca. Znajdujemy tu także różnego rodzaju problemy filozoficzne, społeczne i obyczajowe. Innowacyjny jest także pomysł prowadzenia fabuły z punktu widzenia czterech perspektyw: Michała, Justyny, Ucznia Carpzova oraz Sary, córki byłego Premiera Polski, zarazem prawej ręki Generała Hermanowicza, jednej z najważniejszych osób w Wojsku Polskim. Ich losy ze względu na różne powiązania wzajemnie na siebie wpływają, łączą się i przeplatają. Całość napisana jest bardzo sugestywnym, plastycznym językiem, przystępnie i zrozumiale dla każdego. Żwawe dialogi idealnie odzwierciedlają rzeczywistość i charakter poszczególnych postaci. Dynamiczna akcja w dużej mierze rozgrywa się w Warszawie i Krakowie. Autor kapitalnie oddał klimat i atmosferę tych miast. Bez trudu mogłam sobie wyobrazić, jak wyglądają w rzeczywistości.  Z kolei misternie uknuta intryga i wiecznie zmieniające się tropy, nieustannie prowadzą czytelnika w "ślepą uliczką" bez wyjścia. Na uznanie zasługują niewątpliwie barwni, wyjątkowi i złożeni bohaterowie, którzy od razu zapadają w pamięć. Całym sercem i umysłem byłam przy nich i razem z nimi odczuwam strach, ból, panikę, złość, rozgoryczenie, podekscytowanie, zaskoczenie, radość lub adrenalinę. Najwięcej kontrowersji wzbudził we mnie Uczeń Carpzova. To niezwykle abstrakcyjna, zagmatwana osobowość. Na swoim koncie posiada wiele strasznych czynów. Torturuje ludzi dla czystej przyjemności stosując nowożytne metody znane jeszcze z pierwszych w historii kodyfikacji prawa karnego. Krótko mówiąc, nie baczy na nic, aby osiągnąć cel. Jednak pod maską psychopatycznego mordercy kryje się również błyskotliwy, niekiedy dobroduszny mężczyzna doświadczony przez życie. Złe wychowanie i nieprzyjemne incydenty w wojsku stworzyły z niego potwora w ludzkiej skórze. Pozostali bohaterowie także budzą emocje. Zwłaszcza relacje Michała i Justyny poruszyły mnie dogłębnie. Nie przypuszczałam, że finał ich ,,związku’’ okaże się tak ekspresywny i nieoczekiwany.

Nigdy nie interesowałam się polityką ani Polskim Wojskiem, dlatego wszelkie machinacje, spiski i plany ludzi na najwyższych szczeblach władzy, nie ekscytowały mnie tak mocno, jakbym tego sobie życzyła. Za to moją uwagę przykuły inne, w moim odczuciu znacznie bardziej interesujące elementy, takie jak: szaleńcze wyścigi, strzelania, szukanie skarbu oraz rozszyfrowanie mordercy cenionej policjantki. Momentami miałam wrażenie, że jestem w samym środku hollywoodzkiego kina akcji w sytuacji niesamowitego ekstremum. Niezapomniane doznania. Nie zabraknie też delikatnej materii uczuć, nawiązań do historycznych faktów oraz kilku zabawnych scen humorystycznych związanych między innymi z pewną, osobliwą ,,Danusią’’. Zakończenie powieści jest doskonałym zwieńczeniem całego cyklu. Sama bym tego lepiej nie wymyśliła.

Z czystym sumieniem polecam przeczytać ,,Zamkniętą prawdę’’. ,,Nie musisz mieć nadzwyczajnej mocy-wystarczy, że będziesz miał otwarte oczy i aktywny profil-myślenie’’, a otworzą się przed Tobą drzwi tam, gdzie dotąd były tylko ściany. Bowiem…

,,Zamknięta prawda jest wśród nas. Każdego dnia stajemy przed wyborem, czy ją otworzyć, czy nie. Chyba nie ma się czego bać. Lepiej coś zrobić, niż żałować’’.

Zapraszam wszystkich zainteresowanym. Gwarantuje, nie będziecie rozczarowani.


***
Oficjalna strona ,,Zamkniętej prawdy'': klik
Fan Page książki na Facebooku: klik
Trailer powieści: klik 
Wydawnictwo Novae Res

sobota, 29 marca 2014

Zgubne skutki rodzicielskiej miłości


Oszukana
Marta Grzebuła

 
Wydawnictwo: ebookowo.pl
Rok wydania 2014
Format książki: E-book
Ilość stron: 161
Moja ocena: 5/6








      Miłość ma wiele imion i twarzy. Najczęściej pojmowana jest jako uczucie, które pojawia się pomiędzy dwiema osobami obojga płci. Jednak rodzajów miłości jest bardzo wiele, między innymi miłość do rodziców, do Boga lub do ojczyzny. Tym razem dzięki książce ,,Oszukana’’ Marty Grzebuła poznamy podwójne oblicze rodzicielskiej miłości. Niemal każdy rodzic kocha swoje dziecko i pragnie jego dobra. Także dzieci powinny szanować i czcić swoich rodziców. Niestety czasem ciężko kochać matkę i ojca, kiedy czujemy się przez nich zdradzeni i oszukani. W podobnej sytuacji znalazła się Iwona, główna bohaterka.

Iwona nigdy nie zaznała ciepła domowego ogniska. Rodzice, a nawet rodzeństwo zawsze traktowali ją szorstko, wręcz rygorystycznie, dlatego dziewczyna postanowiła w końcu się usamodzielnić. Wynajmuje pokój w hotelu, znajduje pracę i zarazem kontynuuje naukę. Mimo to nie zapomina o rodzinie, wręcz przeciwnie. Prawie każdy zarobiony grosz wysyła rodzicom, chociaż ani razu nie usłyszała za to od nich życzliwego słowa. Pewnego dnia w życiu Iwony pojawia się Marcin, czarujący, przystojny mężczyzna. Młodzi szybko zakochują się w sobie, ale szczęście nie trwa wiecznie. Chłopak zostaje powołany do wojska, lecz obiecuje pisać codziennie listy i w zamian czeka na rewanż. Niestety mijają lata a dziewczyna nie ma żadnych wieści od ukochanego. W zaistniałej sytuacji rodzice każą poślubić jej Radka, bardzo dobrą partię w ich lokalnej społeczności. Po ślubie małżonek szybko pokazuje swoją drugą twarz. To bezduszny tyran ze skłonnościami do naużywania alkoholu i przemocy. Na szczęście po kilku latach Iwonie udaje się wyrwać z rąk bezdusznego kata. Ucieka z trójką dzieci do innego kraju i zaczyna wszystko od nowa. Pomimo tego przez cały czas wraca pamięcią do swojej pierwszej, wielkiej miłości. W końcu po dwudziestu latach, dzięki portalowi społecznościowemu ,,Nasza Klasa’’ odnajduje Marcina i nawiązuje z nim kontakt. Prawda szybko i brutalnie wychodzi na jaw. Okazuje się, że tych dwoje padło ofiarą misternie uknutej intrygi. Odżywają dawne wspomnienia i uczucia. Na nieszczęście Marcin jest żonaty.

,,Rozdzielono nas siecią kłamstw, niedomówień i intryg. Ale nie potrafiono zabić ani w tobie, ani we mnie miłości. Bo nikt nie ma takiej władzy. Mimo to skazano nas Iwonko. Skazano na życie bez siebie...(…)

„Mój kochany. I ja ogromnie tęsknię. Wiem, że ty i ja… Wiesz, co chcę na pisać. Prawda? Ale choć tak wiele nakazuje nam moralność, etyka i zdrowy rozsądek, to sam kiedyś mi powiedziałeś, że: ‚serce nie sługa’’’
.

Jak dalej potoczą się relacje tej dwójki bohaterów. Czy mimo przeciwności losu uda im się wreszcie być razem, wszak Amor Vincit Omnia. „Miłość wszystko zwycięża”?

Jestem poruszona lekturą ,,Oszukanej’’. Nie myślałam, że wywrze na mnie aż tak wielkie wrażenie. Od razu uprzedzam, nie jest to banalny romans ze szczęśliwym happy endem. To niebywale wzruszająca powieść psychologiczna, która porusza najgłębsze struny w duszy czytelnika. Historia Iwony i Marcina jest głęboka i autentyczna. Nie mogę wprost uwierzyć, że to fikcja. Autorka nakreśliła ich perypetie tak naturalnie i realistycznie, że wręcz brak mi słów. Z żalem muszę stwierdzić, iż znam z autopsji taką dyktatorską miłość rodzicielską. Najbliżsi chcą dla swoich pociech niby wszystko, co najlepsze, w rzeczywistości czynią im emocjonalną krzywdę. Podobnie było w przypadku Iwony. Pod wpływem ingerencji krewnych straciła szansę na prawdziwą miłość i szczęśliwe życie. W takcie czytania aż kipiałam z emocji. Rodziło się we mnie niedowierzanie, bunt, złość, agresja, nienawiść i nadzieja na szczęśliwe zakończenie. Autorka niczego nie koloryzuje, nie ocenia, nie usprawiedliwia, wręcz przeciwnie. Twardo i bezkompromisowo nakreśla fakty związane z ukrytym spiskiem. To czytelnikom pozostawia osąd, czy postępowanie niektórych osób było słuszne.

Fabuła jest pełna zagadek, niedomówień i tajemnic. Główne wątki przenikają przez liczne retrospekcje, dzięki czemu wraz z główną bohaterką możemy przenieść się w przeszłość i lepiej poznać historię jej związku z Marcinem oraz poznać dalsze następstwa ich rozłąki. Całość napisana jest zrozumiałym, wnikliwym, lekko refleksyjnym językiem, ze szczyptą poetyckiej formy. Dodatkowym smaczkiem są wiersze Marty Grzebuły, w których nie brak miłości, melancholii, wiary i wspomnień. Pierwszoosobowa narracja prowadzona z perspektywy główniej bohaterki daje możliwość silniej zaangażować się i zatopić w jej życie. Umiejętnie budowane napięcie jest bardzo mocnym elementem tej powieści. Wprost nie mogłam się doczekać zakończenia, ale z drugiej strony wolałam ,,rozkoszować się’’ tą wyjątkową historią. Na uznanie zasługuje również wiarygodna kreacja psychologiczna bohaterów. Szczególnie osobowość Iwony dopracowana jest z niezwykłą pieczołowitością. Odnosi się wrażenie, jakby jej postać została odwzorowana na podstawie prawdziwej kobiety z krwi i kości.

Autorka w niezwykle interesujący sposób zdefiniowała słowo miłość. To pojęcie złożone i wieloznaczne, jednocześnie mocne i trwałe. Nic nie jest w stanie przeszkodzić, zatrzymać lub zniszczyć uczucie/więź z drugim człowiekiem. I nie chodzi tu tylko o miłość kobiety do mężczyzny i na odwrót, ale też o miłość dziecka do rodziców. Iwona praktycznie całe życie była poniewierana przez swoją mamę, mimo to nigdy nie przestała ją kochać i darzyć szacunkiem. Na swój sposób podziwiałam jej niezachwiane uczucie względem rodzicielki. Ja chyba na jej miejscu nie byłabym tak wspaniałomyślna, nie umiałabym wybaczyć.

Serdecznie polecam zapoznać się z ,,Oszukaną’’. To niebywale przejmująca, melancholijna historia, która pokazuje dramatyczne konsekwencje jednej nieprzemyślanej decyzji. Jest swego rodzaju przestrogą dla ludzi, którzy chcąc pouczać innych i decydować o ich losie. W niektórych sytuacjach lepiej stanąć nieco z boku i pozwolić drugiemu człowiekowi samodzielnie realizować swoje marzenia. Zapraszam wszystkich zainteresowanych, zwłaszcza miłośników literatury psychologicznej. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.

***

Konkurs z Nataszą Socha

Natasza Socha
Dziennikarka, pisarka, felietonistka. Autorka "Macochy", "Ketchupa","Zbuków" i ,,Naszej klasy''.
Urodziła się w Poznaniu. Ukończyła Nauki Polityczne i Dziennikarstwo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez kilka lat była dziennikarką tygodnika „Wprost”. Pisała również do miesięcznika „Glamour” oraz „Twój Styl''. Mieszka w dwóch krajach –hałaśliwo/targowo/ziemniaczanym Poznaniu (Polska!) oraz pewnej wsi niedaleko Akwizgranu, słynącej z borsuków i myszołowów (Niemcy!). Pisze, ilustruje bajki dla dzieci, maluje akwarele i trochę jeździ konno. Ma również męża oraz dwójkę dzieci, które są najwspanialsze na świecie. W wolnym czasie wspólnie z Moniką Paluszkiewicz prowadzi bloga chilifiga.pl, gdzie w sposób humorystyczny łączy gotowanie z opisywaniem codziennego życia.Obecnie współpracuje tylko z pismem ,,Coaching''.

Recenzja ,,Macochy'': klik

   Tym razem zbieram pytania do Nataszy Socha. Przez najbliższe kilka dni będzie można na moim blogu, w komentarzu zadawać swoje pytania (1-maksymalnie 3) do autorki. Następnie wraz z odpowiedziami zbiorę w formę wywiadu i umieszczę w odpowiednim poście.

Dwie osoby, które według autorki wykażą się najciekawszym pomysłem na pytanie, otrzymają nagrodę, w postaci najnowszej powieści ,,Macocha''  ufundowaną (po jednym egzemplarzu) przez wydawnictwo Filia i Panią Nataszę.

Bardzo proszę również o uważne czytanie cudzych komentarzy, żeby wasze pytania do autorki nie pokrywały się z innymi. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zdublowane pytanie zostanie zignorowane. Do dzieła kochani!!!

Regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: Świat książek i ja...
2.Sponsorem nagród jest : wydawnictwo Filia oraz Natasza Socha.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie w komentarzu pytania (1- maksymalnie 3) do Nataszy Socha na temat jej twórczości i nie tylko.
4. Konkurs trwa od 29 marca 2014 roku do 3 kwietnia 2014 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi  ok. 9 kwietnia 2014 roku.
6. Nagrodą są 2 egzemplarze książki: ,,Macocha''.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy popiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                                               banerek dla zainteresowanych

czwartek, 27 marca 2014

Rodzicielstwo w krzywym zwierciadle


Macocha
Natasza Socha

 
Wydawnictwo: FILIA
data wydania: 12 marca 2014
liczba stron: 300
ocena: 5/6









        Słowo ,,macocha’’ dla większości osób zazwyczaj kojarzy się z okrutną, nieczułą kobietą rodem z bajki o Kopciuszku, bądź Królewnie Śnieżce, która nieustannie znęca się nas swoimi pasierbami taktując ich jako zło konieczne. A jak we współczesnym świecie wyglądają relacje macochy z przybranymi dziećmi? Czy ten baśniowy stereotyp nadal funkcjonuje? Spróbujemy się tego dowiedzieć dzięki lekturze ,,Macochy’’ Nataszy Socha. Jest to drugie wydanie tej książki (pierwsze ukazało się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka, zaś obecne, nakładem wydawnictwa Filia), w nowej oprawie graficznej. Kto kryje się za tytułową postacią?

Główna bohaterka, nieomal trzydziestoletnia Roma jest szczęśliwą żoną Bruna. Ale pewnego dnia ich sielanka zostaje przerwana przez nieoczekiwaną wizytę czternastoletniej Kasi, córki męża z pierwszego małżeństwa. Nastolatka oświadcza, że ma już dosyć mieszkania z mamą i woli teraz być z ojcem. Zszokowana Roma nie czuje się gotowa do odgrywania roli macochy dla krnąbrnej, bezczelnej smarkuli z licznymi pryszczami na twarzy, skundlonymi włosami i badylowatymi rękami. Postanawia pozbyć się niewygodnego członka rodziny jak najszybciej.

,,Plan na następnych kilka tygodni:
1. Pozbyć się Kasi z domu.
2. Zmusić ją do powrotu.
3. Przekonać, że życie z nami jest beznadziejne.
4. Otruć.
5. Wysłać w kosmos?’’.


Z dnia na dzień sytuacja przedstawia się coraz gorzej. Jakby tego było mało, dziewczynka bardzo szybko zyskuje sympatię i poparcie wszystkich dookoła. Czy kiedykolwiek w relacjach Romy i Kasi nastąpi moment przełomowy? A może tak dwie mocne osobowości nigdy nie dojdą do porozumienia? I jak w tych nietypowych okolicznościach zachowa się Bruno?

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Nataszy Socha, dziennikarki, pisarki, felietonistki, uważam za nadzwyczaj udane. Autorka ukończyła Nauki Polityczne i Dziennikarstwo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. W 2004 roku zadebiutowała pamiętnikiem „Macochy”, który został bardzo dobrze przyjęty przez czytelników obu płci. Obecnie mieszka trochę w Poznaniu oraz w pewnej niemieckiej wsi niedaleko Akwizgranu. W wolnym czasie prowadzi bloga chilifiga.pl, gdzie w sposób humorystyczny łączy gotowanie z opisywaniem codziennego życia. Ponadto pisze, ilustruje bajki dla dzieci, maluje akwarele i jeździ konno. W swoim dorobku literackim (oprócz bieżącej pozycji), posiada między innymi "Ketchup", "Zbuki" oraz ,,Nasza klasa’’.

Wracając do ,,Macochy’’, to świetna, przezabawna, nietypowa opowieść o "rodzinie patchworkowej". Fabuła obiera formę „pamiętnika”, czyli prywatnego, subiektywnego zapisu zdarzeń oraz myśli, uczuć i emocji główniej bohaterki, która pod maską obojętności i udawanej życzliwości ukrywa wściekłość i żądzę mordu w stosunku do swojej pasierbicy. W każdej wolnej chwili obmyśla różnorodne plany pozbycia się zbędnego balastu.

,,Uduszę ją.
W nocy, poduszką, i zwalę to na zespół nagłej śmierci łóżeczkowej. Kto powiedział, że występuje on tylko u noworodków’’.


Albo podczas zimowego urlopu w Austrii.

,,Namówię ją na zjazd poza trasą narciarską i wywołam lawinę. Na dyktafon nagram z Animal Planet ryk niedźwiedzia i puszczę na cały głos’’.

Wielokrotnie wybuchałam niekontrolowanym śmiechem obserwując wewnętrzne rozterki Romy, która niemalże popadała w czarną rozpacz na myśl o wspólnym mieszkaniu z rozwydrzoną nastolatką. Jej sposób postrzegania i analizowania rzeczywistości stanowi swoisty efekt komizmu. Autorka ironicznym spojrzeniem spogląda na relacje Romy i Kasi. Obie postacie są niezwykle orginalne, z przysłowiowym pazurem. Co wyniknie ze starcia dwóch tak silnych charakterów? Zdradzę jedynie, czeka Was niezły ubaw. Nic, tylko pogratulować Nataszy Socha świetnej wyobraźni, kreatywności i poczucia humoru.

Dawno nie czytałam tak pozytywnie rozbrajającej książki, która jednocześnie przemyca uniwersalne prawdy o rodzicielskiej miłości. Ponadto zrywa ze stereotypami odbiegając od tradycyjnego modelu rodziny do rodzin patchworkowych, które wymykają się standardom i naszemu postrzeganiu podstawowej jednostki społecznej. Najbardziej do gustu przypadła mi forma przekazu: dowcipna, i zarazem wzruszająca. Historia opowiedziana jest prostym i przejrzystym językiem, zrozumiałym dla każdego. Także akcja jest interesująca i żwawa, wydarzenie goni wydarzenie. Bohaterowie zarówno pierwszo-, jak i drugo- planowi nakreśleni są bardzo naturalnie i wiarygodnie. Autorka wiernie odzwierciedla ich nastrój, charakter i osobowość. Nie zabraknie także ogromnej dawki komizmu sytuacyjnego i słownego, który dosłownie powala czytelnika na łopatki. Jedynym mankamentem (nie mającym jednak aż tak dużego wpływu na jakość utworu) jest przewidywalność fabuły. Już od samego początku domyślamy się, jak prawdopodobnie będzie wyglądał koniec nietypowych relacji między macochą, a pasierbicą.

Masz ochotę na ciepłą, sympatyczną, wzruszającą, pełną ukrytej ironii i sarkazmu powieść? Zatem zachęcam serdecznie do lektury ,,Macochy’’. To ciekawie zaprezentowana groteska o budowaniu więzi rodzinnych, przyjacielskich i emocjonalnych. Uświadamia, że nie zawsze ,,taki diabeł straszny jak go malują’’, dlatego warto wyzbyć się własnych uprzedzeń, antypatii i zmienić swój stosunek do ludzi oraz ustalony światopogląd. Dzięki temu nasze życie stanie się bardziej znośne i szczęśliwsze. Zapraszam wszystkich zainteresowanych. Gwarantuje, nie będziecie zawiedzeni.

***
Wydawnictwo FILIA.

środa, 26 marca 2014

Dobro jest w każdym z nas


Sto imion
Cecelia Ahern

 
Tłumaczenie: Agnieszka Andrzejewska
tytuł oryginału: One Hundred Names
wydawnictwo: Akurat
data wydania: 5 marca 2014
liczba stron: 448
ocena: 5+/6







        Nie od dziś wiadomo, że słowa mają wielką moc sprawczą. Z ich pomocą można kogoś zniszczyć bądź zmienić czyjeś życie na lepsze. Na własnej skórze przekonała się o tym Kathirne 'Kitty' Logan, dziennikarka śledcza, zarazem główna bohaterka powieści ,,Sto imion’’ Cecelii Ahern.

Pewnego dnia podczas emitowania programu telewizyjnego ,,Trzydzieści minut’’ Kathirne na oczach wielu telewidzów niesłusznie oskarża o molestowanie seksualne dwóch nastoletnich uczennic Colina Maguire, nauczyciela wychowania fizycznego. Od tego momentu życie mężczyzny oraz kariera Kitty legnie w gruzach. Jedynie może liczyć na dalszy etat w gazecie tylko dlatego, że Constance Dubois, redaktorka czasopisma jest jednocześnie jej mentorką i przyjaciółką. Niestety kobieta ciężko choruje na raka. Na kilka dni przed swoją śmiercią opowiada Kitty o pewnej historii, którą bardzo chciała zrealizować, lecz nie starczyło jej na to czasu. Teraz pragnie, aby Logan dokończyła za nią ten artykuł. Kiedy Constance umiera, dziewczyna postanawia wypełnić jej ostatnią wolę. Jedyną wskazówkę jaką posiada, jest pozostawiona przez jej mentorkę lista stu przypadkowo dobranych nazwisk, o których nikt nigdy nie słyszał. To wszystko. Żadnego streszczenia, wyjaśnienia, zarysu historii. Kathirne ma zaledwie dwa tygodnie na napisanie reportażu ku pamięci zmarłej. Musi zaleźć jakiś wspólny mianownik łączący tę setkę ludzi. Czy uda dziennikarce w tak krótkim czasie osiągnąć zamierzony cel? W którą stronę potoczy się jej zawodowe oraz prywatne życie?

To moje pierwsze spotkanie z twórczością z Cecilii Ahern, irlandzką bestsellerową pisarką, córką byłego konserwatywnego premiera Irlandii, Bertiego Ahern, urzędującego w latach 1997-2008. Autorka studiowała dziennikarstwo. Uzdolniona jest również muzycznie. Wraz ze swoim zespołem Shimma w roku 2000 reprezentowała Irlandię w Konkursie Piosenki Eurowizji. Jest także producentką serialu komediowego telewizji ABC - Samantha Who?, w którym tytułową rolę gra Christina Applegate. Zadebiutowała powieścią "P.S. Kocham Cię", na podstawie której nakręcono film z Hilary Swank i Gerardem Butlerem w rolach głównych.

Wracając do bieżącej pozycji, nie myślałam, że tak mocno zaszczepi się w moim sercu. Sama fabuła i koncepcja książki jest rewelacyjna. Historia dziewczyny, która popełniła wielki błąd osądzając niewinnego człowieka o coś, co w rzeczywistości nie zrobił, wzbudza ogrom emocji i daje do myślenia. Jak łatwo można komuś zniszczyć życie. Wystarczy słowo lub mały gest, aby doprowadzić drugą osobę do totalnego upadku. Przez bezpodstawne oskarżenia Logan, Colin Maguire poniósł nieodwracalne szkody dla swojej reputacji. Cały jego świat rozsypał się niczym domek z kart. Został zawieszony w obowiązkach nauczyciela i odrzuciła go własna rodzina oraz społeczność lokalna. A to wszystko przez jedno kłamstwo wymyślone przez sfrustrowane uczennice. Tymczasem żądna sensacji Kitty podłapała ten temat bez sprawdzania jego wiarygodności, co w konsekwencji zakończyło się kosztowym procesem sądowym. Nie to jednak jest najważniejsze. Kiedyś Logan potrafiła zrozumieć uczucia drugiego człowieka. Teraz jej sposób prowadzenia zwykłej rozmowy ustąpiły miejsca gierkom, próbom wyciągnięcia z ludzi informacji, często wbrew w ich woli. Ale każdemu należy się druga szansa. Jest ktoś, kto wierzy w dobroć Kitty. To Constance, mentorka i przyjaciółka, która daje jej szansę na naprawienie swoich życiowych błędów. Początkowo dziennikarka nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Nie zauważa niczego interesującego w zwyczajnych ludziach z listy stu nazwisk. Pomimo tego stopniowo krok po kroku przełamuje swoją wewnętrzną barierę, zbliża się do nich, poznaje coraz lepiej i w końcu zaprzyjaźnia się z nimi. Ten aspekt uświadamia, że każdy z nas ma jakąś historię do opowiedzenia, która zasługuje na uwagę. Trzeba tylko umieć słuchać tego, co mówią inni.

,,Możemy wszyscy sądzić, że jesteśmy nijacy, że nasze życie jest nudne, tylko dlatego, że nie dokonujemy epokowych odkryć, nie zdobywamy Nobla czy Oscara, nie piszą o nas w gazetach. Jednak prawda jest taka, że wszyscy robimy coś, co jest fascynujące, co jest ważne, z czego możemy być dumni’’.

Czasami zwykła rozmowa o niczym, może być dla drugiej osoby najwspanialszym prezentem. Warto o tym pamiętać!

Najnowsza proza Ahern zrobiła na mnie niebywałe wrażenie i zapadła głęboko w pamięć. Nie spodziewałam się tak dobrej, kreatywnej i świetnie zrealizowanej książki. Całość napisana jest prostym, przystępnym językiem, jasno i zrozumiale. Akcja toczy się spokojnie, miarowo i jest nieprzewidywalna, co nie pozwala na nudę. Duży plus należy się również autorce za realistyczne kreacje wszystkich bohaterów. To oni dodają kolorytu i wyrazistości całej powieści. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Kitty. Początkowo jej egoizm, niestabilność uczuciowa i zapatrzenie w siebie strasznie mnie irytowało. Na szczęście wraz z rozwojem wydarzeń dziewczyna przechodzi swoistą wewnętrzną metamorfozę osobowości. Z kolei postacie drugoplanowe oczarowują esencją ukrytej głębi. Na uznanie zasługuje także logiczna zagadka związana ze znalezieniem wspólnych cech łączących wszystkie nazwiska z listy Constance. Nie przypuszczałam, że jej rozwiązanie okaże się takie … oczywiste. Cieszy mnie również nieprzewidywalne zakończenie. Tchnie optymizmem i urzeka przesłaniem. Pokazuje, że każdy zasługuje na drugą szansę i warto ją komuś dać.

Serdecznie polecam ,,Sto imion’’. To niezwykła, wyjątkowa, ciepła, wzruszająca, niepowtarzalna, iście magiczna powieść. Jest prawdziwą prozą życia napisaną o (nie)zwykłych ludziach. Niemal każda strona wypełniona jest emocjami i prawdziwymi uczuciami, które rozlewają się po wszystkich zakamarkach serca i duszy. Dzięki tej lekturze zrozumiesz, że nigdy, mimo przeciwności losu nie należy się poddawać. Trzeba umieć przyjąć porażkę z godnością, przeanalizować popełnione błędy i skoncentrować się na budowaniu lepszej przyszłości. Niepowodzenia pozwalają nam dostrzegać i akceptować własne słabości, mogą stać się impulsem do pozytywnych zmian, dlatego należy zaufać losowi i przyjąć niespodzianki, jakie dla nas ma. Zapraszam do czytania. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.


***

Wydawnictwo Akurat.

Konkurs z Katarzyną Meres

Katarzyna Meres
Jestem dwudziestoletnią studentką drugiego roku socjologii na AGH w Krakowie. Nie wyobrażam sobie życie bez książek, pisania, muzyki, czy fotografowania.

Wolny czas staram poświęcić się na robienie tego, co kocham - fotografowanie, czytanie, pisanie.

W książkach znajduję przyjaciół.
W zdjęciach nadzieję.
W pisaniu siłę.
  
Co czytam?
Najchętniej sięgam po biografie, autobiografie, literaturę faktu, powieści obyczajowe, historie prawdziwe, książki traktujące o zbrodniach honorowych, kulturze muzułmańskiej.

 Moim wzorem literackim od kilku lat pozostaje Eric-Emmanuell Schmitt.

Gdzie mnie znaleźć?
Katarzyna Meres Photography - Facebook
Świat Kasiencjusza-Facebook
Blog Świat Kasiencjusza
Recenzja debiutanckiej powieści Kasi

 Z przyjemnością informuje, że dziś macie niepowtarzalną okazje zadać pytania Katarzynie Meres. Przez najbliższe kilka dni będzie można na moim blogu, w komentarzu zadawać swoje pytania (1-maksymalnie 3) do autorki. Następnie wraz z odpowiedziami zbiorę w formę wywiadu i umieszczę w odpowiednim poście.

  Trzy osoby, która według Katarzyny Meres wykażą się najciekawszym pomysłem na pytanie, otrzymają nagrodę: ,,Dźwięki wspomnień'' (wraz z dedykacją i autografem autorki), ufundowane przez wydawnictwo Novae Res.

Wystarczy napisać tylko jedno max trzy, błyskotliwe pytania i być może nagroda będzie twoja. Proszę również o uważne czytanie cudzych komentarzy, żeby wasze pytania do autorki nie pokrywały się z innymi. Do dzieła kochani!!!

Regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: Świat książek i ja...
2.Sponsorem nagród jest wydawnictwo Novae Res.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie w komentarzu pytania (1- maksymalnie 3) do Katarzyny Meres na temat jej twórczości i nie tylko.
4. Konkurs trwa od 26 marca 2014 roku do 31 marca 2014 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 5  kwietnia 2014 roku.
6. Nagrodą 3 egzemplarze książki ,,Dźwięki wspomnień'' wraz z dedykacją i autografem autorki.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy popiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi losowanie innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

banerek dla zainteresowanych

poniedziałek, 24 marca 2014

Brzydula


Promienie słońca
Iwona Łukasik

 
Wydawnictwo: Lucky
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 320
Ocena: 5-/6









       Od pewnego czasu rozglądam się za relaksującą, ale zarazem zabawną literaturą. Tym razem mój wybór padł na ,,Promienie słońca’’ Iwony Łukasik. O czym jest jej historia?

Główna bohaterka Weronika Promyk, to młoda absolwentka polonistyki UJ w Krakowie pochodząca z małej miejscowości Poziomkowo. W życiu nigdy nie miała łatwo. Natura poskąpiła jej urody wyposażając w szopę wściekle rudych, kręconych włosów oraz trupio bladą twarz upatrzoną wszędzie piegami. Weronika pogodziła się z tym, jak wygląda, ale gorzej z ludźmi, którzy widzą ją po raz pierwszy na oczy. Pewnego dnia dziewczyna postanawia poszukać szczęścia w wielkim mieście. Ucieka z domu i przyjeżdża do Warszawy, gdzie zatrzymuje się w schronisku dla młodzieży. Od razu rozpoczyna intensywne szukanie pracy. Przypadkowo udaje jej się podjąć etat szwaczki na planie popularnego serialu telewizyjnego. W niedługim czasie poznaje Gerarda Semantowskiego, głównego amanta cyklu filmowego, zarazem spadkobiercę największego wydawnictwa książkowego w Polsce. Niespodziewanie dla wszystkich tych dwoje coraz częściej widywani są razem.

,,Gerard i … To rude coś. Fakt: zbyt się różnili, należeli do dwóch odrębnych światów. Ktoś taki jak Gerard nie mógłby zaprzyjaźnić się z brzydkim kaczątkiem importowanym prosto ze wsi. (…) Pierwsza bariera- wyglądu nie do przejścia. Nawet wykwalifikowany saper nie przebrnąłby przez tę minę. Druga bariera- wyraźne braki w obyciu i znajomości zasad funkcjonowania wielkiego świata’’.

Co tak naprawdę łączy pomocnicę krawcowej z nieziemsko przystojnym aktorem? Czy to przyjaźń, a może miłość lub coś zupełnie innego?

Czegoś takiego właśnie potrzebowałam, czyli lekkiej, żartobliwej i optymistycznej powieści, która wprawi mnie w doskonały nastrój i samopoczucie. ,,Promienie słońca’’ idealnie spełniły swoje zadanie. Fabuła poprowadzona jest niezwykle interesująco i naturalnie, wciąga z każdym rozdziałem. Napisana jest prostym, zrozumiałym, lekko żartobliwym językiem, bez zbędnych frazesów. Wprawdzie gdzieniegdzie daje się zauważyć sporadyczne literówki, drobne błędy interpunkcyjne oraz stylistyczne, ale na szczęście nie odbierają przyjemności w czytaniu. Akcja jest żwawa, swobodna i co najważniejsze, nie nudzi. Bohaterowie dopracowani są z dużą precyzją, pieczołowitością i dbałością o szczegóły. Bez przeszkód mogłam wyobrazić sobie każdego z nich oraz sytuacje, w jakich się aktualnie znajdowali. Jeśli chodzi o zakończenie, pozostawia pewne uczucie niedosytu z powodu kilka niewyjaśnionych wątków. Wiem jednak z pewnego źródła, iż szykuje się kontynuacja, w której poznamy dalsze losy Weroniki i Gerarda.

Ktoś trafnie podsumował tę książkę do scenariusza serialu komediowego ,,BrzydUla’’. Mam podobne odczucia. ,,W promieniach słońca’’ główna bohaterka także jest mało urodziwą i niezamożną dziewczyną. Rozpoczyna pracę jako pomocnica krawcowej na planie znanego serialowego tasiemca, gdzie wokół przebywają prawie sami piękni, atrakcyjni ludzie. Początkowo czuje się trochę wyobcowana, niemniej jednak jakoś aklimatyzuje się w nowym otoczeniu. Zyskuje nawet sympatię swojej szefowej i głównego odtwórcy serialu. Jej zażyłe relacje z Gerardem mają jednak ,,drugie dno’’ i nie są całkiem bezinteresowne. O co w tym wszystkim chodzi? Nic nie zdradzę, to będzie moja słodka tajemnica. Przyznam, że od samego początku polubiłam Weronikę. To miła, uczciwa, wrażliwa i dobroduszna osoba. Nigdy nie użala się nad sobą, wręcz przeciwnie. Akceptuje siebie taką, jaka jest. Niestety na pomoc i wsparcie rodziny (poza bratem) nie ma co liczyć. Teraz również nie ma lekko. Większość osób taktuje ją z wyższością, pogardą i z politowaniem. Czy mimo to nasza bohaterka znajdzie szczęście i spełnienie?

Moją niekłamaną sympatię zyskał także Gerard. Chociaż jest to niezwykle piękny, przystojny, bajecznie bogaty mężczyzna, to jednak posiada dobre serce. Nie wyśmiewa się z Weroniki, lecz zawsze służy pomocą między innymi pomaga znaleźć jej mieszkanie. Wprawdzie wiąże się z tym pewna przysługa, co nie zmienia to faktu, że tych dwoje na swój sposób ciągnie do siebie. Czy dzięki swej dobroci i determinacji Weronika zyska uczucie Gerarda? Ten wątek nie ociera się o schemat, w żadnym wypadku nie trąci banałem, nielogicznością czy infantylizmem. Subtelna relacja głównych bohaterów nakreślona jest bardzo naturalnie, wiarygodnie, bez przesadnego etapowania uczuciami. Jeśli zatem liczycie na namiętny romans dwojga kochanków, to muszę Was rozczarować.

Proza Iwony Łukasik zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. To dowcipna, wzruszająca, ciepła, ironiczna i przyjemna lektura. Opowiada o spełnianiu marzeń, dążeniu do celu i nie zawsze łatwych wyborach. Uświadamia, że często pozory mylą, dlatego nigdy nie wolno oceniać kogoś po jego wyglądzie. Wielbiciele literatury obyczajowej nie powinni czuć się zawiedzeni. Osobiście widzę pisarską inteligencje i potencjał autorki, który mam nadzieję rozwinie się w pełni. Dajcie jej szansę, bo uważam, że warto.

***

Wydawnictwo Lucky

Konkurs z Małgorzatą Rogalą

Małgorzata Rogala
Tak naprawdę nie lubię mówić o sobie, wolę słuchać opowieści innych ludzi. Jestem uzależniona od czytania - najchętniej w towarzystwie filiżanki kawy z kardamonem i kawałka gorzkiej czekolady. Przepadam za francuskimi komediami i południową Francją. Zbieram pozytywki. Ich dźwięk kojarzy mi się z czymś sekretnym, co czeka na odkrycie, wywołuje tęsknotę i wzruszenie.


 Fan Page autorki na Facebooku: klik

Recenzja najnowszej książki ,,Kiedyś cię odnajdę'': klik

Tym razem zbieram pytania do Małgorzaty Rogala. Przez najbliższe kilka dni będzie można na moim blogu, w komentarzu zadawać swoje pytania (1-maksymalnie 3) do autorki. Następnie wraz z odpowiedziami zbiorę w formę wywiadu i umieszczę w odpowiednim poście.

 Trzy osoby, które według autorki wykażą się najciekawszym pomysłem na pytanie, otrzymają nagrodę, w postaci najnowszej powieści ''Kiedyś cię odnajdę'' ufundowaną przez wydawnictwo Replika.

Bardzo proszę również o uważne czytanie cudzych komentarzy, żeby wasze pytania do autorki nie pokrywały się z innymi. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, zdublowane pytanie zostanie zignorowane. Do dzieła kochani!!!

Regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: Świat książek i ja...
2.Sponsorem nagród jest : wydawnictwo Replika.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest napisanie w komentarzu pytania (1- maksymalnie 3) do Małgorzaty Rogala na temat jej twórczości i nie tylko.
4. Konkurs trwa od 24 marca 2014 roku do 28 marca 2014 roku do godz. 23.59
5. Wywiad oraz ogłoszenie zwycięzcy nastąpi  ok. 2 kwiecień 2014 rok.
6. Nagrodą są 3 egzemplarze książki: ,,Kiedyś cię odnajdę''
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy popiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
                                               banerek dla zainteresowanych

sobota, 22 marca 2014

Czekam na Ciebie


Zaczekaj na mnie
J. Lynn

 
Tłumaczenie: Barbara Kowalska
tytuł oryginału: Wait for you
seria/cykl wydawniczy: Czekam na ciebie tom 1
wydawnictwo: Amber
data wydania: 4 marca 2014
liczba stron: 304
ocena: 6-/6






         "Zaczekaj na mnie" J. Lynn (pseudonim literacki Jennifer Armentrout) to kolejna powieść z nowego gatunku New Adult (Młodzi Dorośli) - o wchodzących w dorosłe życie ludziach (18-25 lat). Pierwsza książka z tej kategorii: ''Tylko Ty'' Jasindy Wilder, zrobiła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie, dlatego nie mogłam oprzeć się pokusie, aby zaznajomić się z powyższą pozycją. Tym bardziej, że zdaniem wielu osób to fenomen wydawniczy 2013 roku. Wydana jako e-book w marcu 2013 weszła natychmiast na 1 miejsce ,,New York Timesa”. Czołowy amerykański wydawca kupił za sześciocyfrową sumę prawa do publikacji tej i dwóch nienapisanych jeszcze powieści z serii. W styczniu 2014 była najlepiej sprzedającą się książką największej amerykańskiej sieci księgarskiej Barnes & Noble. Czytelniczki zakochały się w tej powieści. Obsypały ją 43 000 ocen na portalu Goodreads. W czym tkwi sukces tej książki? Spróbuje odpowiedzieć na to pytanie, lecz najpierw kilka słów o fabule.

Wspomnienia są jak plama, której nie można nieraz sprać. Dziewiętnastoletnia Aveny Morgansten ma nadzieję, że po wyjeździe do college’u zapomni o tragedii sprzed pięciu lat, która na zawsze odmieniła jej życie. Zamierza zacząć wszystko od początku z dala od rodziny, znajomych i … wrogów. Zamknięta w sobie i aspołeczna pragnie jedynie nie rzucać się w oczy. Niestety już pierwszego dnia spóźniona biegnąc na zajęcia zderza się z Camerononem Hamilton przystojnym i niezwykle popularnym w szkolnych kręgach chłopakiem. Pozornie nic nieznaczący incydent wiele zmienia w życiu główniej bohaterki. Przeznaczenie popycha ich ku sobie, mimo to Aveny boi się do kogokolwiek zbliżyć i komukolwiek zaufać. Jednak Cam nie zamierza poddać się tak łatwo. Średnio raz dziennie zaprasza ją na randkę i chociaż nieustannie spotyka się z odmową, to ciągle ma nadzieję, że wreszcie jakoś przełamie jej niechęć i opór. Tymczasem nieoczekiwanie demony przeszłości ponownie dają o sobie znać. Morgansten zaczyna otrzymywać maile i telefony z pogróżkami, robi się naprawdę nieprzyjemnie. Co tak naprawdę wydarzyło się kilka lat temu w Haloween? Czy Cam pozna w końcu sekret dziewczyny.  I czy ich znajomość przerodzi się w coś większego- przyjaźń, a może miłość?

Jestem urzeczona tą książką. Pochłaniałam ją, nie mogąc nadążyć z przewracaniem stron. Uwielbiam ten stan, w którym mogę zatracić się w perypetiach danych bohaterów i wspólnie z nimi rozwiązywać problemy, dzielić radości oraz smutki. Podobnie było w przypadku bieżącej pozycji. Z dziwnym drżeniem w sercu śledziłam rozwój pięknej miłości pomiędzy głęboko zranioną dziewczyną, a czarującym, pewnym siebie Casanovą. Jestem jedynie wściekła na to, że opis książki w Internecie (na okładce na szczęście nie) od razu zdradza, co spotkało główną bohaterkę w przeszłości. Ten aspekt odbiera czytelnikowi największą przyjemność z odkrywania bolesnego sekretu Avery, dlatego przed rozpoczęciem lektury zalecam nie szukać na jej temat żadnych dodatkowych informacji.

Bohaterowie stanowią mocny trzon fabuły. Od razu ujęli mnie za serce i szybko zyskali moją sympatię. Avery to dziewczyna, z którą łatwo się utożsamić, a tym samym jeszcze bardziej zrozumieć to, co ją spotkało. Zachowuje dystans, jest zamknięta w sobie, buduje wokół siebie mur. Na szczęście Camowi oraz dwójce innych osób (Brit, Jacob, znajomi z roku) udaje się go zburzyć. Pomimo tego widmo paskudnej przeszłości ciągle stanowi przeszkodę w nawiązaniu poważniejszych relacji. Z kolei Cam to uroczy, zabawny, inteligentny, nieco zadufany w sobie chłopak. Wprawdzie ma opinię kobieciarza niestałego w uczuciach, ale odkąd na jego drodze pojawia się Morgansten, wszystkie panny idą w odstawkę. On również naznaczony jest swoistym piętnem tragedii, dlatego nie naciska Avery na zwierzenia, tylko cierpliwie czeka, aż sama wyzna mu wszystkie swoje tajemnice, by w zamian zrewanżować się tym samym. Jestem pełna podziwu dla ich dojrzałości emocjonalnej. Wbrew wszystkim i wszystkiemu sami decydowali o swoim losie i życiu. Także postacie drugoplanowe są niezwykle efektownie i wiarygodnie nakreślone. Bez przeszkód mogłam namalować ich w swojej wyobraźni. Ogromny plus daje za poczucie humoru, które niemal wylewa się z kolejnych stronic. Szczególnie ujęło mnie zabawne przekomarzanie się głównych bohaterów. Ich szermierka słowna dodaje całości kolorytu.

Podobał mi się rozwój związku Avery i Cam- od przyjaźni do miłości. Ich relacje ewoluowały do przodu w odpowiednim tempie, dzięki czemu wszystko wyglądało tak naturalnie i realistycznie. Z przyjemnością obserwowałam jak oboje cieszyli się swoją bliskością po przez przytulanie, pocałunki i niewinne pieszczoty. Nie zabrakło także pełnych napięcia scen erotycznych, które są niezwykle subtelne, zmysłowe i wysmakowane. Autorka posiada lekkie, przystępne pióro oraz niebywałą zdolność obserwacji i dedukcji. Wciągająca jest również akcja – wartka, bez niepotrzebnych dłużyzn, czy rozwleczonej narracji. Jedynym mankamentem, jaki zauważyłam, to sporadyczne literówki, na które natkniemy się podczas czytania. Można to jednak przeboleć biorąc pod uwagę całokształt powieści.

Gorąco polecam ,,Zaczekaj na mnie’’. To niesamowicie piękna, fascynująca i romantyczna historia o miłości, cierpieniu, budowaniu zaufania i nadziei na lepsze jutro. Bawi, wzrusza i jednocześnie dodaje otuchy. Pokazuje, że warto mieć nadzieje, gdyż często po deszczu wychodzi słońce i nagradza nas tęczą. Ponadto uświadamia, że są pewne rzeczy w życiu, na które warto czekać, których warto doświadczać, o które warto walczyć oraz rzeczy, których nie powinno się przemilczać. Krótko mówiąc, znakomita proza dla wielbicieli romansów i powieści obyczajowych ze szczyptą erotyki. Zapraszam, myślę, że nie będziecie zawiedzeni.

***
Book Trailer:  klik
Wydawnictwo Amber

piątek, 21 marca 2014

Jak pozbyć się pecha?


Nie zabija się czarnego kota
Wit Bonia

Wydawnictwo: Novae Res

Rok wydania: 2014
Liczba stron: 310
Ocena: 5+/6









      Wierzycie w przesąd, że czarny kot przynosi pecha? Wydaje mi się, że niektórzy są o tym święcie przekonani. Co prawda żyjemy w świecie nowoczesności, mimo to w dalszym ciągu odczuwamy pewne obawy przed wierzeniami naszych pradziadów. Ale może jednak w tych legendach istnieje jakieś ziarenko prawdy? Bona Wit (Bożena Witkowska), położna z zawodu i zamiłowania, studentka na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, w swojej książce ,,Nie zabija się czarnego kota’’ pokazuje, że niektóre gusła mogą mieć jednak coś wspólnego z rzeczywistością. Przekonał się o tym osobiście Piotr Tylewski, główny bohater w/w powieści.

Piotr nigdy nie wierzył w żadne zabobony do czasu, kiedy w trakcie podróży z Poznania na Mazury przez przypadek przejechał samochodem czarnego kota. Od tego momentu jego życie staje się pasmem dziwnych zdarzeń i niefortunnych okoliczności. Pech zdaje się go nie opuszczać. Najpierw płonie tartak, jego rodzinny biznes, następnie dowiaduje się, że w wyniku przelotnego romansu ma pięcioletnią córkę Gabrysię. I jeszcze jakby tego było mało, ten dziwnie sformułowany testament nieżyjącej babci Zofii. Okazuje się, że staruszka przepisała wszystko na swojego wnuczka, ale darowiznę obwarowała dwoma warunkami: musi zameldować się i zamieszkać w nieruchomości, czyli w małej, rozpadającej się chatce w Gałkowo, urokliwej mazurskiej wsi, albo utworzyć w tym miejscu muzeum lub skansen z możliwością udostępnienia go zwiedzającym. Piotr koniecznie chce pozbyć się zbędnego jego zdaniem balastu, dlatego zamierza podważyć akt prawny swojej krewnej. Niestety najbliższa sąsiadka Bernadetta Kołacka stanowczo się temu sprzeciwia. Między nimi dochodzi do niemiłej wymiany zdań, po której mężczyzna wraca do Poznania. Postanawia zapomnieć o wszystkim i skupić się, jak zwykle na sobie.

Piotra nieoczekiwanie co noc zaczyna nawiedzać w snach kot z wypadku, który powoli staje się jego zmorą. Co jeszcze złego go spotka? Czy wypełni ostatnią wolę babci Zofii? Już wkrótce główny bohater będzie musiał zweryfikować całe swoje dotychczasowe życie i zmienić podejście do wielu spraw. Z jakim to wyjdzie rezultatem?

Biorąc do ręki tę książkę nie wiedziałam, czego się po niej spodziewać. Wprawdzie na tylnej okładce jest napisane, iż „Nie zabija się czarnego kota”- ''to nie kryminał. To opowieść o trudnych miłościach''. Pomimo tego fabuła była dla mnie jedną wielką niewiadomą. Na szczęście wraz z rozwojem wydarzeń stopniowo w mojej głowie pojawiać zaczął się bardzo wyraźny obraz całej historii. Nie przypuszczałam, że tak szybko dam się jej porwać. Od samego początku zafascynowały mnie zaskakujące perypetie Piotra. To trzydziestopięcioletni wieczny chłopiec, bawidamek, dla którego liczy się tylko dobra zabawa. Nagle w ciągu kilku chwil jego życie zmienia się o 180 stopni. Niespodziewanie pojawiają się kłopoty osobiste i zawodowe. Niczym grom z jasnego nieba spada na niego wiadomość o ojcostwie, zaś testament babci, który miał być potencjalnym zastrzykiem gotówki, okazuje się pasmem problemów. Czy winę za zaistniałą sytuacje rzeczywiście ponosi nieszczęsny czarny kot? Dlaczego notorycznie pojawia się w snach Tylewskiego? Może chce mu coś przekazać?

To ciepła, optymistyczna, lekko zabawna, momentami wzruszająca powieść. Z przyjemnością obserwowałam metamorfozę głównego bohatera, jak z Piotrusia Pana przeistoczył się w odpowiedzialnego, statecznego mężczyznę. A to wszystko dzięki swojej córce, która obudziła w nim instynkt ojcowski i sprawiła, że całkiem inaczej zaczął postrzegać świat. Ktoś jeszcze poruszył serce Tylewskiego. Tym kimś była Bernadetta, sąsiadka i zarazem najbliższa przyjaciółka babci Zofii. Istnieje jednak pewien problem a nawet dwa. Kobieta nie popiera jego zamiarów podważenia testamentu i ma kilkuletniego synka z zespołem Downa. Czy w tym przypadku Piotr nawiąże z nią cieplejsze relacje? Czy nadszedł  wreszcie czas na zmiany, na stabilizacje? Taki kobieciarz, outsider, miałby się wszystkiego wyzbyć na rzecz małżeństwa i rodziny? Ten wątek szalenie mi się spodobał. Autorka postawiła na naturalność i spontaniczność, dzięki czemu nie uświadczymy banalnej, lukrowatej miłości, lecz będziemy świadkami uczuciowych, bezradnych zmagań głównych bohaterów. Nie zabraknie też pewnej intrygi związanej z dwoma biznesmenami, którzy chcą ,,położyć łapę’’ na majątku nieżyjącej Pani Zofii. Z tym epizodem wiąże się kilka niepokojących momentów. Żałuje jedynie, że Pani Bonia nie doprowadziła do konfrontacji Piotra z matką dziewczynki, nie wyjaśniła sprawy z podejrzanymi przedsiębiorcami skupującymi ziemie od miejscowych z Gałkowa, jak również pozostawiła otwarte zakończenie. Mam tylko nadzieję, że ukaże się kontynuacja, w której poznam brakujące elementy tej układanki.

Proza Bony Wit zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Czytałam ją z wielkim zainteresowaniem oraz emocjonalnym zaangażowaniem. Całość napisana jest lekkim piórem i przystępnym stylem, bez oklepanych frazesów czy pustych słów. Akcja się toczy gładko i dość wartko, bez niepotrzebnych dłużyzn. Na uznanie zasługuje także kreacja bohaterów, z którymi przez cały czas się identyfikowałam odczuwając ich emocje. Podsumowując. To ciekawa, sympatyczna, wciągająca powieść obyczajowa, idealna dla umilenia sobie czasu, lub na poprawę nastroju. Bardzo się cieszę, że mogłam ją poznać. Serdecznie namawiam do sięgnięcia po tę książkę. Myślę, że wam się spodoba i nie będziecie zawiedzeni.

***

Wydawnictwo Novae Res

czwartek, 20 marca 2014

Miłość jedyna jest, miłość nie zna końca


Dźwięki wspomnień
Meres Katarzyna 

 
Wydawnictwo: Novae Res
Objętość: 104 stron
Rok wydania: 2014
Ocena: 4+/6









       Większość osób zazwyczaj interesuje się literaturą znanych i cenionych autorów. Ja natomiast wolę odkrywać debiutujących pisarzy. Ostatnimi czasy dowiedziałam się, że moja blogowa znajoma, bardzo dobra, rzetelna recenzentka książek, także spróbowała swoich sił w pisarskim fachu. Mowa tu oczywiście o Katarzynie Meres z Świata Kasiencjusza, dwudziestoletniej studentce drugiego roku socjologii na AGH w Krakowie. Autorka każdą wolną chwilę poświęca na rozwijaniu swojej pasji, jaką jest fotografowanie, czytanie i pisanie. Wystarczy odwiedzić jej bloga, aby przekonać się, że to niezwykle bystra, inteligentna, taktowna i uczuciowa osoba. Jak prezentuje się debiut Katarzyny? Czy odzwierciedla jej duszę i osobowość?

„Dźwięki wspomnień” to dwie różne historii o miłości. Pierwsza, prowadzona w formie pamiętnika opowiada o losach umierającej dziewczyny, która opisuje swoje myśli, uczucia, rozterki i emocje. Jej wewnętrzne przemyślenia są swego rodzaju testamentem dla ukochanego mężczyzny, następnie po latach owe zapiski trafiają do ich dorosłej już córki. Drugie opowiadanie jest wewnętrznym monologiem pewnej kobiety darzącej ogromną miłością swojego ukochanego, pomimo wielu wspólnych lat małżeństwa. Bohaterka płynie na fali wspomnień analizując każdy ich wspólny dzień.

,,Moje wspomnienia mają charakter rozprawy z samą sobą oraz mają na celu pokazanie prawdziwej, szczerej, czystej delikatnej miłości, która istnieje w tym świecie, pozbawionym wszelkiej wrażliwości’’.

Nie wiem, jak mam podsumować tę niewielką objętościowo książeczkę. Moje horyzonty myślowe są zbyt ubogie, aby pojąc nadzwyczajność takich lektur. Sama autorka przyznaje, że jej wzorem literackim od kilku lat pozostaje Eric-Emmanuell Schmitt, mistrz krótkiej formy, który potrafi w pozornie banalnych historiach zamknąć wyjątkowość ludzkiego przeznaczenia. Podobnie jest z ,,Dźwiękami wspomnień’’. To prawdziwa esencja emocji ukazująca szarą rzeczywistość w różnych jego odcieniach. Niestety czułam się przytłoczona jej głęboką, szlachetną treścią. Nigdy nie byłam miłośniczką ani koneserką poezji, dlatego lekko poetycko- liryczny styl Kasi Meres nie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie wolę zwykły, prosty, wręcz dosadny przekaz. Może nie dojrzałam emocjonalnie do tak erudycyjnej treści? Jedno wiem na pewno, fabuła utworu jest świetna, tylko wolałabym ją w formie powieści. Szczególnie pierwsza historia ujęła mnie za serce. Ze wzruszeniem śledziłam zapiski młodej dziewczyny, którą dotknęło ogrom tragedii. Nieuleczalna choroba, ślepa miłość, ciąża, zakaz spotykania się z ukochanym, porzucenie i ... śmierć. Szkoda jedynie, że ta opowieść w moim mniemaniu została potraktowana nieco pobieżnie i lakonicznie. Liczyłam na dokładniejszą analizę życia głównych bohaterów, lecz z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że schemat pamiętnika zazwyczaj opiera się na uczuciach i emocjach, a nie drobiazgowych opisach. Drugi utwór nie wzruszył mnie aż tak bardzo, jak poprzedni. Zakochana kobieta stawia na piedestale swojego męża czyniąc peany pochwalne na temat jego zalet, a nawet wad. W ich na pozór zwyczajnym związku dostrzega to, czego inni nie widzą.

,,Miłość to świadomy wybór.(…) Miłość rani, ale też umacnia. Droga idealnej miłości nigdy nie jest gładka, nie jest usłana różami. Potrzeba włożyć w nią mnóstwo pracy, aby przybrała piękny, nieskazitelny kształt. Czasami ona sama się formuje. Staje się piękna w swej prostocie, delikatna. Rośnie jak posadzone drzewko- na początku kruche, małe, z łamliwymi gałązkami, a później ma mocne korzenie, samo w sobie jest niezwykle silne, żyje własnym życiem’’.

Ten cytat uświadamia, że należy zachwycać się sobą wzajemnie, poznawać się w codzienności. Pielęgnować i umacniać swoje uczucie, aby nie zwiędło.

Serdecznie polecam ,,Dźwięki wspomnień’’ Katarzyny Meres. To nastrojowa i sentymentalna powieść o ludzkich problemach, kruchości życia, przemijaniu, a także o różnych obliczach miłości. Tutaj każde słowo wydaje się być czymś więcej niż tylko plątaniną nic nieznaczących literek. Osobiście dostrzegam potencjał drzemiący w autorce, który zapewne jeszcze nie raz umiejętnie wykorzysta. Tymczasem zapraszam do powyższej lektury. Mam nadzieję, że nie będziecie rozczarowani.

***
Blog Katarzyny Meres: klik

środa, 19 marca 2014

Wywiad z Grażyną Kamyszek

prosperiusz
1. Pani Grażyno, jestem byłym nauczycielem i niezwykle ciepło wspominam swoich uczniów. Jak Pani wspomina swoich?


G.K.
- Wspominam ich ciepło, szczególnie tych, których uczyłam w szkole podstawowej. Mam nadzieję, że oni mnie także zachowali miło w swojej pamięci. Minęło wprawdzie wiele lat, ale jeszcze niektórzy z nich poznają mnie na ulicy i z uśmiechem mówią  „dzień dobry”. Nieraz proszę, aby przypomnieli mi swoje imiona, bo pamięć ludzka jest zawodna. O dziwo, nazwiska pamiętam, gorzej z imionami.
 
Katarzyna K
1. Jeśli Pani książka zostałaby wystawiona na deskach teatru, albo ukazana na wielkim ekranie, to kto z dzisiejszych aktorów grałby główne role?


G.K.
- Kiedy zaczęłam konstruować postać głównej bohaterki, ciągle towarzyszyła mi twarz polskiej aktorki Anny Wendzikowskiej odtwarzającej rolę prawniczki Moniki w” M jak miłość”. To tak , jakbym pisała dla niej tę rolę. O innych nie myślałam, ale z pewnością znalazłoby się wielu, którzy pasowaliby do odtworzenia   postaci, które przedstawiłam w książce.

2. Czy w Renatę, bohaterkę Pani powieści, wpisała Pani cząstkę siebie? Co Panią łączy z bohaterką?

G.K.
-Renata niewiele ma ze mnie. W młodości byłam inna niż ona, chociaż jej lęk przed prowadzeniem samochodu jest moim lękiem. Prawo jazdy zrobiłam po pięćdziesiątce i jeżdżę bardzo niepewnie. Na autostradzie  bym nie pojeździła. Za szybko mkną…

alicjamagdalena
1. Czy ma Pani swój ulubiony wiersz?


G. K.
- Kocham poezję i jest wiele utworów, które lubię. Sama próbowałam  pisać.  Jak Pani zauważyła, w powieści cytuję kilku znanych poetów, jednak najbliższa memu sercu jest Halina Poświatowska i jej wiersz zaczynający się od słów „ najpierw trzeba się rodzić…”

2. Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas trzymania pierwszego egzemplarza swojej debiutanckiej książki?

G.K.
- Oto owoc mojego dojrzałego życia i dziecko  marzeń, które wydałam na świat z pomocą moich bliskich i Białego Pióra. Gładziłam okładkę, wąchałam książkę i przerzucałam kartki . To jest wspaniale uczucie.

3. Bardziej woli Pani kino czy teatr?
Pozdrawiam serdecznie.

G.K.-
Lubię dobry film, ale też bardzo chętnie oglądam spektakle teatralne.

nieidentyczna
Przeczytałam, że promowała Pani poezję polskich klasyków. A czy czytuje Pani polską poezję współczesną? Jak Pani ją ocenia?

G.K.
- Tak jak powiedziałam wcześniej, kocham polską poezję. Stworzyłam swego czasu w szkole grupę poetycką „Wers”.  Był okres w mojej pracy zawodowej, że zafascynowana byłam tym  co robi Danuta Wawiłow – założycielka Klanu (Klub Ludzi Artystycznie Niewyżytych). Chciałam, aby w szkole powstała grupa nie tylko osób piszących, ale także chętnych do propagowania twórczości polskich poetów. Udało mi się zebrać grono wspaniałych, młodych, utalentowanych  ludzi, od których można było czerpać pokłady wrażliwości. Polubiłam to, co oni lubili. Razem z nimi odkrywałam E. Stachurę i wielu innych poetów. Wystawialiśmy widowiska poetyckie. To był ważny okres w mojej pracy zawodowej. Przy okazji – pozdrawiam moje kochane Wersiki, rozsiane nie tylko po Polsce, ale i po świecie ( być może – tak jak bohaterka mojej książki - za chlebem). Jeśli chodzi o polską poezję współczesną, myślę, że jest trochę niedoceniana. Mam na myśli tę prowincjonalną , nie mającą siły przebicia, a piękną i mądrą.  Takim przykładem jest ustecka poetka Lucyna Maria Wyroślak, której wiersze zawsze czytam z ogromną przyjemnością i wzruszeniem.

2. Proszę dokończyć zdanie: "Dobry pisarz to..."

G.K.
- Mający do przekazania  coś ważnego, co zaintryguje czytelnika.

3. Jaką zasadą kieruję się Pani podczas pisania, pracy twórczej?
Pozdrawiam serdecznie :)


G.K.
- Muszę jasno sprecyzować, o czym chcę pisać, co chcę przekazać, jak ukształtować bohaterów, aby czytelnicy zapamiętali ich na dłużej.

syl_ko91
Witam.
1. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia co by Pani zrobiła w ten ostatni dzień?


G.K.
- Zrobiłabym rachunek sumienia i przeprosiła wszystkich, których być może kiedyś skrzywdziłam.

2. Jaki Pani zdaniem jest przepis na sukces?

G. K.
- Myślę, że nie ma takiego przepisu.  Ja nie potrafiłabym go sprecyzować.

3. Czy czuje się Pani w pełni szczęśliwa? Dlaczego?
Pozdrawiam.


G.K.
- Jestem człowiekiem szczęśliwym. Mam wspaniałą rodzinę, wspieramy się, jesteśmy na dobre i  na złe. To duże szczęście.

Martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?

G.K.-
Ta przyjaciółka jest bardzo często kapryśna i humorzasta. Nieraz wywołuje u mnie NPP, ale  radzę sobie z jej ujarzmieniem.

2.  Czym dla Pani jest SŁOWO?

G.K.-
Jest przekazem myśli, nad którymi należy mieć władzę.

3. Bycie polonistką może zarówno ułatwić napisanie powieści, jak i utrudnić.
Jak to było w Pani przypadku? Co Pani szło jak po maśle, a co jak po grudzie?
PS. Pozdrowienia od koleżanki po fachu :)


G.K.
- W moim przypadku utrudnia. Byłabym zarozumiała, gdybym powiedziała, że pisanie idzie mi jak po maśle.  Mam świadomość swoich niedoskonałości językowych i nieraz katuję tekst , by w końcu wszystko skasować i podjąć nową próbę jego napisania.

Kwiatusia
1. Co Pani czuła pisząc ostanie zdanie/słowo w powieści "Zobaczyć iskry''?


G. K.
- Powieść kończy się dla bohaterki optymistycznie, ale ja poczułam smutek, bo oto kolejna młoda, wykształcona , wrażliwa  Polka zostaje na obczyźnie. Tam urodzi dzieci, które nie zasiądą w polskiej szkole, być może nie będą chciały mówić  w ojczystym  języku swojej mamy… Czyż to nie smutne?

2. Czy ma Pani ulubione, szczególne miejsce w którym lubi Pani tworzyć?

G.K.
- Lubię spacery nad morzem. Idąc plażą, myślę o moich bohaterach, by po powrocie, w zaciszu pokoju , zapisać myśli, które podeśle mi morska bryza.

3. Zbliża się wiosna dlatego moje pytanie brzmi: czy jako dziecko/nastolatka chodziła Pani na wagary 21 marca? A jako nauczycielka, czy traktowała Pani nieobecność uczniów pierwszego dnia wiosny z przymrużeniem oka? A może wyciągała Pani konsekwencje wobec wychowanków?
Pozdrawiam serdecznie.


G.K.
- Oczywiście, że chodziłam na wagary. To przecież przywilej uczniów i nie można wyciągać z tego zbyt ostrych  konsekwencji,  chyba że niektórzy wagarowicze „zatracą” się i przyniosą ujmę szkole i rodzinie. To już inna para kaloszy. We wszystkim musi być umiar.

Bassia5
1. Dlaczego dopiero teraz zdecydowała się Pani zadebiutować w roli powieściopisarki?


G.K.-
Dziękuję za to pytanie. Sama je  sobie zadaję. Po co mi to było? Jak mogłam świadomie  zburzyć moje spokojne życie na emeryturze? Nie ukrywam swojego wieku, podkreślając  z odrobiną autoironii, że urodziłam się w połowie ubiegłego stulecia. Niektórych to może szokować, że jestem chyba najstarszą debiutantką w Polsce. To jest duży akt odwagi z mojej strony. Prawda jest taka, że pisałam od dawna.  Będąc uczennicą szkoły podstawowej i liceum w Sztumie próbowałam swoich pisarskich sił. Nagrodami były najczęściej bony książkowe, za które kupowałam słowniki językowe – służą mi zresztą do dzisiaj. W 2012  r. zainteresowałam się kwartalnikiem ”Prowincja” wychodzącym w moim rodzinnym Sztumie i tam wysłałam swoje opowiadania. Ukazywały się w kolejnych numerach kwartalnika. To zachęciło mnie do wydania powieści. Długo się wahałam, ale wsparcie rodziny i przyjaciół zaowocowało ukazaniem się powieści w Białym Piórze. Kiedy odchodziłam na emeryturę, pożegnałam moich kolegów fragmentem wiersza H. Poświatowskiej pt. „Koniugacja”( ja minę, ty miniesz) ,  po kilku latach zbuntowałam się przeciwko tym słowom. Stwierdziłam, że jeszcze nie minęłam. Chciałam udowodnić, że starsi ludzie, jakimi uczynił nas czas, mogą jeszcze wykrzesać z siebie iskry. Jest to moje przesłanie do tych wszystkich z odległych roczników, którzy z rezygnacją  patrzą w przyszłość.

2. Czy ma Pani w planach napisanie kolejnych powieści?
Pozdrawiam :)


G.K.
- Pracuję nad dalszymi losami bohaterów „Zobaczyć iskry”.

Iza.81
1. Niemcy dla większości Polaków kojarzą się ze stojącym katem z biczem nad wyzyskiwanymi pracownikami. Skąd w Pani powieści wziął się pomysł zmiany wyimaginowanego obrazu, który jest utrwalony w naszym społeczeństwie od czasów II Wojny Światowej?


G.K.
- Należę do pokolenia, które w szkole karmione było literaturą epatującą dobrego Rosjanina. To on przyniósł nam wolność, szczęście, dobrobyt , a  Niemiec to  bezwzględny kat.  I takim obrazem żyłam przez lata. Nie znałam innych przekazów. Kiedy jednak otworzyła się żelazna kurtyna, kiedy miałam okazję poznać niemiecką rodzinę męża, kiedy prowadziłam z koleżanką germanistką wymianę młodzieży z partnerskim miastem Kappeln – mój obraz nabrał innego wymiaru.  Wszędzie możemy spotkać aniołów i katów, w każdym kraju, w każdej społeczności. Mimo zakończonej wymiany szkolnej, nadal utrzymujemy bliskie kontakty z nauczycielami, pielęgnujemy naszą znajomość, odwiedzamy się. Wiele zależy od nas samych, od nastawienia do drugiego człowieka, bez względu na jego narodowość.

2. Jeśli napisze Pani kolejną książkę, to o czym ona będzie?

G.K.
- Tak jak wcześniej powiedziałam, zaczęłam pisać dalszy ciąg powieści ”Zobaczyć iskry”.  Robię to głównie z myślą o mojej rodzinie i przyjaciołach. Obiecałam im drugą część. Może się doczekają…Jeśli nie uda mi się wydanie wielonakładowe, to na pewno pojawi się kilkanaście egzemplarzy autorskich do własnego użytku.

3. Ukończyła Pani studia z bibliotekoznawstwa. Czy w związku z tym potrafiłaby się Pani odnaleźć w roli pani bibliotekarki? Czy taka praca byłaby dla Pani ciekawa?
Pozdrawiam wiosennie :)


G.K.-
Z powodu ogromnych kłopotów z gardłem, musiałam zrezygnować z pracy „ przy tablicy” i dlatego większa część mojego zawodowego życia związana jest z biblioteką. Kochałam tę pracę. Przez moje ręce przechodziły nowości wydawnicze, świeżutkie, pachnące…Bardzo mi tego brakuje. A do pracy w bibliotece wróciłabym od razu, tylko kto mnie przyjmie?

Klaudia Dutkiewicz
1. Dlaczego akurat Niemcy, a nie znana i popularna Anglia? 


G.K.
- Anglię znam z przekazów telewizyjnych , z książek i z relacji ustnych,  Niemcy i ich mieszkańców z autopsji.

2. Skąd czerpała Pani inspiracje do napisania tej książki? Jest Pani obserwatorką ludzi, a może marzycielką?

G.K.
- Inspiracją do napisania książki były osobiste kontakty i rozmowy z Niemcami, a także z opiekunkami z Polski i z Rosji, które poznałam w Gelsenkirchen. Nie jestem marzycielką, kiedyś może nią byłam. Teraz głównie obserwuję i słucham  tego, co inni mają do powiedzenia, a że niektórzy bardzo głośno mówią, to tematy do opisania niektórych sytuacji czerpię od przypadkowych osób z pociągu, autokaru czy lotniska. Samo życie.

Sylwka S.
1. Jaka jest Pani ulubiona książka i w jakim miejscu najlepiej się dla Pani czyta?


G.K.
- W młodości największe wrażenie zrobiła na mnie książka J. Londona „Martin Eden”, poza tym czytam  prawie wszystko, co wpadnie mi w ręce, ostatnio jest dużo  polskiej  prozy obyczajowej. Najlepiej czuję się w wygodnym fotelu z książką w ręce.

2. Jaki ma Pani sposób na odreagowywania stresów? Dlaczego akurat taki?

G.K.
- Dla mnie najlepszym sposobem na stres jest spacer z psem. Las  i morze to najlepsze tabletki kojące nerwy.

3. Gdyby miała Pani czarodziejską różdżkę i mogła spełnić 3 życzenia, kto zostałby by nimi obdarowany i dlaczego?
Pozdrawiam.


G.K.
- Trzykrotną moc różdżki wykorzystałabym do spełnienia jednego życzenia – wyleczyłabym ludzi chorujących na raka, aby mogli cieszyć się darowanym życiem.

Justyna
1. Dlaczego wybrała Pani zawód nauczycielki? Bardzo lubi Pani dzieci?


G.K.-
Od dziecka wiedziałam, że będę nauczycielką. Odkąd pamiętam, zawsze bawiłam się w szkołę.

2. Czy pamięta Pani najbardziej wzruszające wspomnienie z czasów bycia nauczycielką?


G.K.
- Pamiętam miłe listy od dzieci, które wyjechały z rodzicami do Niemiec w latach siedemdziesiątych, w ramach akcji łączenia rodzin. Pisały o swojej tęsknocie za mną , za szkołą, za swoją wsią. To było miłe.  One na pewno już tego nie pamiętają.

3.Mieszka Pani nad morzem. Czy jest to własny wybór czy zrządzenie losu? Jeśli miałaby Pani wybrać inne miejsce do zamieszkania, jakie by to było i dlaczego?
Pozdrawiam.


G.K.
- W Ustce zamieszkałam po wyjściu za mąż, więc trochę zrządzenie losu. Gdybym miała wybrać miejsce zamieszkania, miotałabym się między Ustką a Sztumem. Tak jest od lat.

Monika Klaudia
1. Czy przeżyła Pani jakąś sytuację, która znajduję się w książce "Zobaczyć Iskry" ?


G. K.
- Jest taka sytuacja, związana z wagarami. Byłam wtedy w kl. II szkoły podstawowej. Zamiast do szkoły, poszłyśmy z koleżanką  nad jezioro. Bardzo mi się podobała taka forma nauki, więc powtórzyłam ją następnego dnia sama. Za trzecim razem nie udało się, dostałam solidne lanie od mamy. A szkoda, bo nad sztumskimi jeziorami naprawdę jest cudnie.

2. Czy ma Pani takie miejsce (w domu, na świecie), w którym najlepiej się Pani pisze ? Jeśli istnieje takie, to może Pani go opisać?

G.K
- Mój mały pokoik w domu w Ustce. Tam jest mój azyl.

3. Co daje Pani motywacje w życiu?
Pozdrawiam cieplutko.


G.K
- Dobrzy, życzliwi ludzie wokół. Oni ładują moje akumulatory. Nie lubię zarozumialców, przekonanych o własnej wyższości. Staram się ich unikać.

Edyta Chmura
1. Czy jest pytanie, na które nienawidzi Pani odpowiadać, które męczy, jest kłopotliwe, irytujące? O co Pani nie pytać ;)?


G.K.
- Można mnie pytać o wszystko, najwyżej nie odpowiem i poproszę o inny zestaw pytań.

2. "Żyj, a nie myśl o życiu" - czy stosuje Pani to motto we własnym życiu?

G. K.
- Wspomniałam wcześniej, że jestem obserwatorką i słuchaczką. Kiedyś w pociągu byłam świadkiem rozmowy kobiet  rozważających problemy życiowe.  Jedna radziła drugiej, aby żyć, a nie myśleć o życiu. Zapamiętałam tę myśl, ale nie stosuję jej w moim prywatnym życiu. Mam nieco inny charakter.

3. Są bohaterowie literaccy, którzy nie pozwalają o sobie zapomnieć, gdy tylko ich poznamy coś się w nas zmienia. Czy ma Pani taką ulubioną postać? Jak ta znajomość wpłynęła na Panią?
Pozdrawiam!


G.K.
- Dużo czytam i zawsze odkrywam coś interesującego w danej postaci,  raz jest to Frida Kahlo,  innym razem   pani Róża opiekująca się chorym na raka Oskarem,  innym razem szklarka z „Herbaty szczęścia’ czy bohaterowie książek K. Folletta.  Ostatnio są to głównie bohaterowie polskich powieści obyczajowych, których na rynku jest mnóstwo.

Antykwariat z ciekawą książką
1. Jak Pani uważa, czy dobry jest czas obecny dla kobiet piszących powieści obyczajowe? Nie jest przypadkiem tak, że jest przesyt tego typu prozą? Proszę uzasadnić.


G.K.
- To jest bardzo trudny czas, bo rzeczywiście jest przesyt tego typu powieści. Wystarczy przejrzeć półki księgarskie i regały biblioteczne, że jest zdecydowanie więcej piszących niż czytających, no i jeszcze ( o zgrozo) jakaś nikomu nieznana Kamyszek dorzuciła do obyczajówki swoje iskry. Mam pełną świadomość  tego, że moja książka może okazać się kompletną klapą, ale gdybym nie spróbowała, żyłabym złudzeniami ,obżerałabym nerwowo paznokcie do siedemdziesiątki, a gdybym około osiemdziesiątki  wreszcie podjęła decyzję  i o laseczce dostarczyła  rękopis do wydawnictwa, rozsypałabym się razem z kartkami. Ja nie mam zbyt wiele czasu na dylematy. Zrealizowałam swoje marzenie.

2. Jakimi cechami powinien dysponować dobrze rokujący autor powieści dla kobiet? I czy ma Pani swojego ulubionego pisarza w tego typu prozie?

G.K.- Kiedy kilka lat temu przeczytałam książkę Barbary Kosmowskiej  pt. „Teren prywatny”, byłam urzeczona   stylem, świetnym humorem i doskonałym sportretowaniem postaci. Dla mnie właśnie pani Barbara jest niedoścignionym wzorem językowego kunsztu w powieściach dla kobiet. Chętnie sięgam po jej książki.

3. Jak ocenia Pani wpływ nowoczesnych mediów na życie literackie? Facebook, liczne strony internetowe i portale. Czy dzięki temu jest ciekawiej, czy wręcz przeciwnie, czytelnicy coraz rzadziej zaglądają do książek, preferują "nowocześniejsze" formy rozrywki?
Pozdrawiam serdecznie!


G.K.- Media mają ogromny wpływ na życie literackie i na kształtowanie się gustów czytelniczych. Wolność słowa na stronach i portalach internetowych jest nieograniczona i internauci mogą wyrażać wszystko, co sprawne palce zdołają wystukać  na klawiaturze. Jest to bardzo cenne, ale nie zawsze korzystne dla pisarzy i czytelników. Już kilka lat temu zauważyłam, że czytelnicy częściej sięgają  po streszczenia utworu niż po oryginał  i to stanowi dla wielu wystarczający materiał do zdobycia wiedzy i do osądu.   Wielu  nie chce po prostu tracić czasu na głęboką analizę tekstów,  wygodniej wziąć do ręki  bryk lub obejrzeć  ekranizację powieści,  ale dobrze, że w ogóle sięgają, bo to dowód ich zainteresowania literaturą, chociaż bardzo często złudny. Moim zdaniem nic nie zastąpi szelestu i przyjemności przerzucania  kartek.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję za pytania . Moim zdaniem wszystkie były ciekawe i ważne . Mam nadzieję, że  odpowiedzi są satysfakcjonujące i chociaż trochę pozwoliły na poznanie mojej osoby. Najchętniej obdarowałabym wszystkich, ale  tak bywa z konkursami, że trzeba wybrać. Moja decyzja jest następująca:

Nieidentyczna – sprowokowała mnie do dłuższej wypowiedzi na temat poezji,
Bassi5 -  dziękuję, że musiałam wytłumaczyć się ze swojego (ale obciach) późnego debiutu,
Iza.81 – za ważne pytanie dotyczące relacji polsko – niemieckich.

Wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę miłej lektury.

Grażyna Kamyszek

***

Ja również serdecznie dziękuję Pani Grażynie Kamyszek za poświęcony czas i niezwykle interesujący wywiad. 
 
Ponadto dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali pytania. JESTEŚCIE NIEOCENIENI ♥ 
 
Pozdrawiam!!!
Cyrysia