Moi Drodzy,
Olga Nowik obróciła klucz w zamku i drzwi klubu fitness stanęły przed nią otworem. Przyszła tu dzisiaj jako pierwsza. W prawej dłoni ściskała duży brelok. Ten pęk kluczy pozwalał jej na dostęp do niemal wszystkich pomieszczeń na terenie obiektu. Codzienne otwieranie i zamykanie firmy wchodziło w zakres jej obowiązków, mimo że w umowie o pracę, którą podpisała prawie trzy lata temu, w polu „stanowisko” nie widniał zapis „odźwierna” tylko „recepcjonistka”.
Gdy wkroczyła do środka, drzwi szybko się za nią zamknęły, nie wpuszczając rozgrzanego powietrza z zewnątrz. Mimo dość wczesnej pory na dworze było już ciepło, zaś według prognoz w najbliższych godzinach temperatura miała przekroczyć dwadzieścia pięć stopni Celsjusza. Gorąco jak na połowę kwietnia – pomyślała. Na szczęście w klimatyzowanym wnętrzu nie będzie to takie odczuwalne. Dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, że coś jest nie tak.
Klimatyzacja zwykle była włączona w godzinach pracy firmy. Według Nowik nic nie stałoby na przeszkodzie, by chodziła także i w nocy, zwłaszcza przy upałach, jednak szef się na to nie zgadzał. Ubiegłego lata parokrotnie próbowała go przekonać, ale bezskutecznie. Oficjalnie właściciel klubu twierdził, że chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Tłumaczył, że gdyby nocą, kiedy nikogo tu nie ma, doszło do jakiegoś spięcia lub innej awarii, klub mógłby ulec zniszczeniu, a może i całkiem spłonąć. Taki scenariusz wydawał jej się bardzo mało prawdopodobny. Była niemal pewna, że to zarządzenie Krystiana Rogaczewskiego zostało podyktowane względami ekonomicznymi.
Wszyscy pracownicy doskonale bowiem wiedzieli, że właściciel ProFitu próbował zaoszczędzić na czym tylko się dało. Głównie na personelu i jego pensjach, lecz nie brakowało mu w tym zakresie i innych ciekawych pomysłów. Jak choćby z mydłem w płynie w szatniach i łazienkach. Zwykle w pojemnikach znajdowało się więcej wody niż mydła. Gdy kiedyś szef poinstruował ją, jak należy je napełniać, nieopatrznie potraktowała jego słowa jako żart. Już samą myśl uznała za absurdalną, a kiedy jeszcze usłyszała o proporcjach – jeden do trzech na korzyść zwykłej wody z kranu – nie dała rady się powstrzymać i parsknęła śmiechem. Wcale jednak nie było jej do śmiechu, gdy parę minut później jedna z koleżanek z pracy uświadomiła jej, że właściciel mówił poważnie.
A to tylko jeden z przykładów. Rogaczewski, gdyby mógł, to najchętniej pobierałby od klientów dodatkową opłatę za każdorazowe skorzystanie z toalety czy prysznica. Zapewne powstrzymywała go przed tym jedynie obawa, że większość, a może i nawet wszyscy posiadacze klubowych karnetów przenieśliby się wtedy do jedynej konkurencyjnej firmy w mieście – Body Fitu.
Recepcjonistka była przekonana, że wczoraj, tuż przed wyjściem z pracy, wyłączyła klimatyzację. Czasem zapominała to zrobić i zwykle przypominała sobie o tym dopiero w domu, gdy otwierała okno, by wywietrzyć sypialnię przed snem, jednak wczoraj wieczorem nic podobnego się nie stało. No trudno – stwierdziła.
Widocznie jakoś mi to umknęło. Może pomyliłam dni i wcisnęłam ten przycisk przedwczoraj? – zastanawiała się. W końcu w tej pracy każdy dzień wygląda podobnie. Nieważne, wtorek, środa, czwartek, bez różnicy. Co do pozostałych dni roboczych różnicę już dostrzegała. W poniedziałek wracała tu po weekendzie, a w piątek myślała o kolejnym. Weekendzie rzecz jasna, nie poniedziałku.
Może to i lepiej, że nie wyłączyłam tej klimy – pomyślała, gdy zasiadła na obrotowym fotelu po wewnętrznej stronie kontuaru. Gdyby nie to, pewnie panowałby tu okropny zaduch.
Nie obawiała się, że szef wyciągnie wobec niej konsekwencje za to niedopatrzenie. Nawet jeśli uważnie przestudiuje kwietniowy rachunek za prąd, nie zorientuje się, że jest odrobinę wyższy niż powinien być. Zarówno to, jak i inne oszczędnościowe cięcia proponowane przez Krystiana nie przynosiły bowiem większych efektów, zwyczajnie ginęły w kosztach funkcjonowania firmy.
Olga zalogowała się na służbową pocztę. Zanim mrugające kropeczki krążące na środku monitora zniknęły, ukazując w zamian liczbę nowych nieprzeczytanych wiadomości, już nie było jej za biurkiem. Maile musiały poczekać, choć zwykle to właśnie od nich zaczynała każdy dzień pracy, a przynajmniej robiła tak jeszcze miesiąc temu.
Westchnęła i niczym lekarz w szpitalu udała się na obchód klubu. Pierwsze zajęcia zaczynały się o dziewiątej, do tej pory trzeba było doprowadzić do ładu salę, w której miały się odbyć. Teoretycznie w ogóle nie powinno jej to interesować, o samym robieniu tego nawet nie wspominając, w końcu nie zatrudniała się tu w charakterze sprzątaczki. Jednak odkąd szef zrezygnował z usług poprzedniej ekipy sprzątającej, podobno domagającej się horrendalnej i niczym nieuzasadnionej podwyżki, jakoś nie udało mu się znaleźć nowej i tańszej. A od tego czasu minął już ponad miesiąc!
Oczywiście klub nie mógł zarastać brudem, powinien spełniać chociaż minimum norm sanitarnych. Początkowo Krystian próbował podzielić te obowiązki pomiędzy pozostałych członków personelu, ale jakoś nikt nie kwapił się do odkurzania czy mycia podłóg. Jedna z pracownic – Łucja – była nawet wyraźnie oburzona taką sugestią i zagroziła mu, że zamiast po szmatę pójdzie zaraz do domu i już nie wróci. Na szczęście szef załagodził tę sytuację i nadal tu pracowała. Olga nie sądziła, by właściciel zrozumiał niestosowność swojej propozycji, pewnie nie widział w tym nic złego i ustąpił jedynie dlatego, że nie mógł pozwolić sobie na odejście instruktorki, której zajęcia przyciągały do klubu większość jego klientów. Zdawał sobie sprawę, że gdyby Łucja odeszła – choćby do Body Fitu – to zabrałaby tam ze sobą prawie połowę ćwiczących tu kobiet. Nie dopuścił do tego, lecz problem sprzątania pozostał nierozwiązany. Mimo to nie zdecydował się zatrudnić nikogo na stałe.W praktyce przychodzili tylko raz dziennie i uwijali się ze wszystkim w ciągu dwóch godzin.
Przedtem sprzątano tuż po zakończeniu zajęć, jeszcze tego samego dnia, ale agencja liczyła sobie więcej za pracę w tych godzinach, podobnie zresztą jak wczesnym rankiem. W końcu skoro większość firm nie chciała, by zakłócano ich funkcjonowanie warkotem odkurzacza czy przeganianiem pracowników od biurek, to nic dziwnego, że usługi świadczone o tych porach były droższe. Ze względu na tę oszczędność sprzątaczki pojawiały się w klubie dopiero o dziewiątej, czyli wtedy, gdy już rozpoczynały się pierwsze treningi.
W związku z tym właśnie na Olgę spadł dodatkowy obowiązek porządkowania sali, w której się odbywały. Teoretycznie mogła się na to nie zgodzić, tak jak zrobili to pozostali pracownicy, lecz nie chciała ryzykować zwolnienia. Zdawała sobie sprawę, że pełni tu funkcję pomocniczą, nie wypracowuje bezpośredniego zysku tak jak instruktorzy, więc zastąpienie jej kimkolwiek innym nie stanowiłoby większego problemu. Przystała na te poranne porządki, choć tylko w ograniczonym zakresie, sprzeciwiając się na przykład szorowaniu toalet. Jej wypielęgnowane dłonie i paznokcie nie zniosłyby tego.
Hol, w którym znajdowała się recepcja, nie wymagał sprzątania, podłoga śmiało mogła poczekać do przyjazdu sprzątaczek. Dobrze, że już nadeszła wiosna – pomyślała. W marcu cały hol tonął w roztopionym śniegu i błocie. [...]
Pchnęła drzwi niedużej sali na piętrze. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że po drugiej stronie coś lekko o nie stuknęło. Właściwie nie tyle to usłyszała, co poczuła. Przekroczyła próg i niemal natychmiast przystanęła, jakby jej nogi właśnie zastygły się w płynnym cemencie. Patrzyła przed siebie, szybko mrugając. Nie wierzyła własnym oczom.
Recepcjonistka przypuszczała, że wynika to z faktu, iż zrozumiał, że poprzednia ekipa sprzątająca, nawet po podniesieniu stawek za swoje usługi, oferowała niższe ceny niż konkurencja. Rogaczewski był jednak zbyt dumny, by przyznać się do błędu. Wolał korzystać z usług dużej agencji (z proporcjonalnym do wielkości cennikiem), jednak klubu nie było stać na to, by pracownicy serwisu sprzątającego pojawiali się tu tak często jak ich poprzednicy.
„Sylwetkę doskonałą” – zarówno w wersji drukowanej, jak i elektronicznej – wciąż można zamawiać na:
Ja się raczej na razie nie skuszę, nie moja raczej Cyrysiu grupa docelowa, co innego czytam, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńCiekawa tematyka.
OdpowiedzUsuńByć może skuszę się na przeczytanie tej książki.
OdpowiedzUsuńAle fajnie. Bardzo chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)
Ja już polecam lekturę tej powieści. Wybrałaś świetny fragment.
OdpowiedzUsuńMnie się spodobało ;) chcę więcej!
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment, mogłabym się skusić na całość.
OdpowiedzUsuńDziękuję za możliwość przeczytania fragmentu, brzmi ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka powinna mi się spodobać. Bede czekała aż pojawi się w księgarniach.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki. Jestem pewna że ta będzie mi się bardzo podobać.
OdpowiedzUsuńPremiera już za 2 dni :)
OdpowiedzUsuńhttps://vodfix.pl/filmy/kos/
I got to read this book and tell others how it can help others. Best video production company in India
OdpowiedzUsuńcheck out Superfly Productions.