"Bądź osobą dającą wsparcie. Świat ma już wielu krytyków." - Dave Willis ❤

piątek, 17 kwietnia 2020

Wywiad z Małgorzatą Starostą

Ew
Skąd pomysł na bohaterów? Czy tą różnorodność zapożyczyła Pani ze swojego otoczenia?

MS: Od zawsze powtarzam, że życie pisze najlepsze scenariusze i warto z niego czerpać inspirację. Co prawda żaden z bohaterów „Pruskich bab” nie jest odwzorowaniem prawdziwych osób, niemniej w każdej z postaci znaleźć można cechy ludzi, których poznałam lub zachowań, jakie zaobserwowałam. Różnorodność bohaterów to także pewien wymóg gatunku, w ten sposób można budować wielowątkową fabułę i przedstawiać różne perspektywy. 

Dlaczego za debiut wybrała Pani książkę z gatunku komedii kryminalnej? Dlaczego nie, na przykład, romans albo fantastyka?

MS: Odpowiedź na to pytanie jest bardzo oczywista - nie jestem wielbicielem ani romansów ani fantastyki, w zasadzie w ogóle, poza kilkoma wyjątkami, nie czytuję tego typu literatury. Jestem fanką, a nawet psychofanką, kryminałów a te napisane z przymrużeniem oka ukształtowały mój gust literacki, kiedy jako trzynastolatka po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Joanny Chmielewskiej. „Pruskie baby” wcale nie miały być komedią kryminalną, ale po postawieniu ostatniej kropki okazało się, że samo wyszło 😊. 

Ania G
Nawiązując do tytułu...a jakby Pani określiła by swoją osobę? Co chciałaby Pani przekazać nam za pomocą książki? 

MS: Nie jestem pewna, czy tytuł w jakikolwiek sposób obrazuje mnie. Żeby zrozumieć znaczenie tytułu „Pruskie baby” trzeba przeczytać książkę, a przynajmniej trzy czwarte książki 😉. Jest to opowieść o rodzinie rozumianej jako ludzie mocno ze sobą zżyci, dbający o siebie nawzajem, kochający się i stawiający wspólnie czoła różnym problemom. Myślę, że pokazanie tej więzi, jej niezwykłej siły i wartości, jakie wnosi do życia poszczególnych jej członków, było moim głównym zamiarem. Pod tym względem czuję się rzeczywiście Pruską babą, bo na własnej rodzinie oparłam drzewo genealogiczne głównej bohaterki a własną babcię zrobiłam pierwowzorem nestorki rodu. 

Karolina
Czy zgadza się Pani z powiedzeniem, że "z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu". W jaki sposób to stwierdzenie ma - a może i nie ma - odniesienie w Pani powieści?

MS: Moja rodzina była tak wielka, że na żadnym zdjęciu by się nie zmieściła 😊. A mówiąc nieco poważniej – w każdym tego typu powiedzeniu znajduje się całkiem sporych rozmiarów ziarno prawdy. Rodzina przedstawiona w powieści to indywidua, które potrafią przyprawić o ból głowy, z drugiej zaś strony każdy z bohaterów doskonale wie, że dzięki rodzinie poradzi sobie w każdej sytuacji. Nawet tak trudnej jak niespodziewane morderstwo jednego z jej członków. Myślę, że główna bohaterka powieści, Edyta, zdecydowanie zgodziłaby się z tym powiedzeniem, ale za żadne skarby nie zamieniłaby swojej rodziny na żadną inną. 

Czy utożsamia się Pani z jakimś bohaterem/bohaterką z powieści? Jeśli tak, poprzez jakie cechy?

MS: Żaden z bohaterów „Pruskich bab” nie jest moim autoportretem, ale zdecydowanie najwięcej łączy mnie z Edytą. Obdarowałam ją swoim wykształceniem, swoim dzieciństwem a nawet babcią. W kolejnych częściach dołożę jej jeszcze moje prywatne przyjaciółki, ale na tym w zasadzie podobieństwa między nami się kończą. Charaktery mamy bardzo odmienne, choć obie bywamy niecierpliwe i czasami zadajemy głupie pytania. A, prawda! Jeszcze jedną mamy cechę wspólną: żadna z nas nie lubi prowadzić samochodu 😊

Ewa Całuch - NAGRODA
Jest mnóstwo tytułów na rynku wydawniczym, gdyby Pani mogła w kilku słowach lub zdaniach zareklamować swoją książkę czytelnikom, dlaczego mają po nią sięgnąć?

MS: Po pierwsze, co ostatnio ustaliły książkowe recenzentki, nie ma na polskim rynku zbyt wielu powieści, których akcja osadzona została w czasie Wielkanocy. Po drugie: „Pruskie baby” wykraczają poza ramy gatunkowe komedii kryminalnej, eksplorując wątki rodowe i romansowe. Po trzecie: nikomu dotychczas nie udało się zgadnąć, kto jest mordercą! 😊

W czym odnajduje Pani szczęście? 

MS: W rzeczach najzwyklejszych – w szczerbatym uśmiechu mojej córki, niebieskich oczach syna, kubku mocnej kawy, w przyjemnym seansie filmowym, w leniwym wieczorze z mężem. Poza tym, jak każda osoba ambitna, czuję się szczęśliwa i spełniona, kiedy uda mi się zrealizować jakiś cel. Niestety to szczęście krótkotrwałe, bo niemal natychmiast pojawia się następny króliczek, którego trzeba gonić. 

Unknown
Dlaczego akurat baby pruskie są bohaterkami skoro bab jest tak duża różnorodność? Czy wiąże się to z Pani pochodzeniem sentymentem do Warmii i jej historii, bo jak sadzę w książce będzie do owej nawiązanie?

MS: Na pytanie dlaczego baby są pruskie niestety nie mogę odpowiedzieć, bo musiałabym zdradzić jedną z najzabawniejszych i moją ulubioną scenę z powieści. 

Rzeczywiście jednak fakt, że bohaterowie książki są mieszkańcami Augustowa, wyraźnie wpłynął na wybór tytułu. Ziemia Augustowska to rejon, który darzę ogromnym sentymentem i z tego powodu postanowiłam umiejscowić akcję na Podlasiu, choć z moim pochodzeniem nie ma nic wspólnego. Ja jestem wrocławianką z urodzenia i wyboru.

Jola Jola
Czy myślała kiedyś Pani o odpowiedzialności autora, która wiąże się z decyzjami podjętymi na podstawie przeczytanej książki? Mam na myśli sytuację, kiedy czytelnik postanawia diametralnie zmienić swoje życie po lekturze. Chce, podobnie jak bohater lektury, zacząć wszystko od nowa i kierowany impulsem podejmuje decyzje, które nie zawsze są korzystne w jego sytuacji.

MS: Mówiąc szczerze, nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której czytelnik gubi poczucie fikcji literackiej i przenosi do własnego życia zdarzenia przez kogoś wymyślone. Jeśli tak jest, to raczej mnie to przeraża. Nie sądzę też, żeby którykolwiek autor beletrystyki w ogóle brał pod uwagę, że jego historie będą wpływać na decyzje czytelników. Literatura popularna ma za zadanie bawić i to mamy na celu, tworząc swoje książki. Mogę natomiast z całą stanowczością stwierdzić, że bardzo często bywa wręcz odwrotnie: staram się, żeby wybory bohaterów, ich działania i zachowania były maksymalnie wiarygodne - może zatem się zdarzyć, że któraś z postaci zachowała się jak ktoś z mojego życia albo powiedziała zdanie, które faktycznie padło z czyichś ust. 

Pisze Pani też dla dzieci. Jakie są Pani ulubione bajki, książeczki z czasów dzieciństwa?

MS: Uwielbiam literaturę dziecięcą i cały czas śledzę nowości wydawnicze. Oczywiście kupuję te tony książek dla moich dzieci, bez dwóch zdań! 😊

W dzieciństwie czytałam bardzo dużo, nauczyłam się czytać na wierszowanych bajeczkach Tuwima i Brzechwy, później przyszła kolej na Astrid Lindgren  - przede wszystkim wzruszających „Braci Lwie Serce”, których ilustrowane wydanie z autografem Ilon Wickland do dziś zajmuje szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Lubiłam baśnie, zwłaszcza klasyczne – Andersena i Braci Grimm, z wiekiem zaczęłam sięgać po przygodowe powieści Zbigniewa Nienackiego, Adama Bahdaja, Edmunda Niziurskiego. Czytałam też mnóstwo komiksów, począwszy od „Tytusa, Romka i Atomka” przez „Podróż Smokiem Dilodokiem” aż po całą serię „Kajko i Kokosz”. Następnie przyszła kolej na Małgorzatę Musierowicz, Krystynę Siesicką a wreszcie na Joannę Chmielewską (seria o Okrętce i Teresce) i przepadłam na zawsze. 

Karolina Ludmiła Mazur
Uwielbiam komedie kryminalne:) Czy myślała Pani o napisaniu sagi rodzinnej? Uwielbiam czytać wielopokoleniowe powieści:) może ma Pani w planach kontynuację losów bohaterów powyższej książki?

MS: Ja także uwielbiam! 😊 „Pruskie baby” to pierwsza część zaplanowanego tryptyku, który łączyć będzie postać głównej bohaterki, jej rodziny i oczywiście przedziwnych kryminalnych przypadków. Mam w planach także kolejną serię, której główna bohaterka będzie jeszcze bardziej zwichrowana niż Edyta i z pewnością będzie z czego się pośmiać. 

Monika D
Witam serdecznie Panią. Jeszcze nie miałam możliwości poznać Pani twórczości, myślę że w najbliższym czasie się zapoznam. Mam pytanie Skąd bierze Pani pomysły na książki? No i kto wymyśla tytuły?

MS: Gorąco zachęcam do przeczytania „Pruskich bab” i koniecznie do podzielenia się opinią. Bardzo jej jestem ciekawa!

Pomysły na książki przychodzą do mnie w postaci scen, zwykle wyobrażam sobie dialog jakichś postaci, siadam wtedy z nimi, piję kawę lub herbatę – w zależności od ich upodobań –  i słucham. Bywa też tak, że nagle przychodzi mi do głowy osoba, widzę ją wyraźnie, jakby stała obok i zaczynam się jej przyglądać, odkrywać jej charakter. A dzieje się to w przeróżnych sytuacjach, na przykład pomysł na drugą część przygód Pruskich przyszedł mi do głowy w drodze do Wodospadu Kamieńczyka w Szklarskiej Porębie, gdzie wybrałam się latem ubiegłego roku z przyjaciółkami. Stanęłyśmy wówczas na środku szlaku, włączyłyśmy dyktafon i tak powstała główna intryga. Tytuły wymyślam oczywiście sama, najtrudniej było z „Pruskimi babami”, bo przez trzy czwarte książki nie miałam absolutnie pomysłu, jak tę książkę zatytułować. Olśniło mnie nagle w środku dnia, kiedy akurat byłam czymś zajęta. 

Agnieszka Mycoffeetime
Czy są książki, do których Pani wraca? Jeżeli tak, to jakie i dlaczego?

MS: Jest mnóstwo książek, które czytałam wiele razy, szczególnie często wracam do twórczości Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej – myślę, że nigdy mi się nie znudzą. Chętnie odświeżam sobie także mroczne kryminały retro autorstwa Marka Krajewskiego, kilka razy czytałam też cykl o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego, którego fantastyka wyjątkowo mnie pociąga. Mam kilku ulubionych autorów, najczęściej są to twórcy kryminałów, których szczególnie cenię za walory literackie ich twórczości. Przywiązuję się do bohaterów, niekiedy nawet przejmuję ich maniery i spotkania z nimi traktuję jak odświeżenie znajomości. 

Komedia kryminalna to wyzwanie - balans na linie między nieprzesadzoną obyczajówką a... pełnokrwistym kryminałem. Dlaczego akurat ten gatunek?

MS: Rozpoczynając prace nad „Pruskimi babami”, w ogóle nie zamierzałam napisać komedii. A nawet kryminału. Miała to być opowieść o rodzinie z tajemnicą wyzierającą z dna szafy i zupełnie przypadkiem pojawił się trup. Skoro pojawił się trup, trzeba było znaleźć mordercę a przede wszystkim odgadnąć ten przeklęty motyw. Historia potoczyła się sama a ja tylko zapisywałam to, co ci moi nieszczęśni bohaterowie wyczyniali. W rezultacie okazało się, że te ich próby odnalezienia złoczyńców były naprawdę komiczne. 
Wychodzi na to, że ja chyba nie potrafię epatować makabrą i rozwlekać krwawych flaków, o wiele łatwiej przychodzi mi puszczanie oka do czytelników. 
Unknown
Co czujesz po skończeniu książki, bardziej się cieszysz po skończeniu pisania czy po wydaniu?

MS: Po skończeniu książki przez kilka sekund czuję zalewającą mnie falę radości. Zaraz potem przychodzi poczucie strasznej pustki, ogromnej tęsknoty – w końcu te niezliczone godziny z moimi bohaterami pozwoliły mi się z nimi zaprzyjaźnić. Dlatego niemal natychmiast zaczynam pisać coś nowego. Oczywiście należy też pamiętać, że między ostatnią kropką a ujrzeniem wydanej książki jest jeszcze cały ocean ciężkiej i nużącej chwilami pracy. 

Po wydaniu „Pruskich bab”, w chwili, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam te kilkaset tysięcy znaków zebranych w różowe cudeńko, poczułam euforię, jakbym właśnie została prezydentem wszechświata. To niesamowite uczucie, kiedy spełnia się najważniejsze i najbardziej pielęgnowane marzenie. Ale i ta euforia wkrótce ustępuje miejsca obawie o to, jak książka zostanie przyjęta, czy trafi w gust czytelników, czy aby na pewno jest wystarczająco dobra. Życie pisarza to emocjonalny rollercoaster 😊.

martucha180
Czym dla Pani jest SŁOWO?

MS: Narzędziem. Bardzo potężnym, ale jednak narzędziem. 

Dla mnie, mieszkanki dawnych Prus Wschodnich baby pruskie kojarzą się przede wszystkim z kamiennymi posągami. Jedną taką babę znaleziono u mnie koło zamku krzyżackiego, teraz stoi na dziedzińcu zamku w Olsztynie. Ile "pruskości" mają w sobie powieściowe baby, czy coś je łączy z pruskimi posągami?

MS: Żeby w pełni odpowiedzieć na to pytanie, muszę odesłać Panią do lektury powieści. Tytuł książki jest bardzo mocno wpisany w fabułę, bohaterów a także region, z którego pochodzą. Możemy wrócić do tego pytania, jak tylko przeczyta Pani powieść 😊.

Sylwia*książka na prezent*
Jak pracuje Pani nad książką, czy pisze Pani codziennie, czy to jakiś rytuał, czy może raczej z doskoku ? Czy istnieje u Pani coś takiego jak "wena", lub jej brak?

MS: Odpowiem od końca: wenę postrzegam jako nagły przypływ energii twórczej, nie mistyczne objawienie tylko zapał, który sprawia, że przybywa mi sił i ochoty do działania. Niestety zdarza się to stanowczo za rzadko, najczęściej pisanie to rzemieślnicza robota polegająca na tłuczeniu w klawisze. W przypływie owej weny najczęściej chwytam ołówek i brulion i piszę ciurkiem przez kilkadziesiąt minut. Staram się pisać codziennie, niestety ostatnie tygodnie postawiły moje życie na głowie, runęły wszystkie wypracowane schematy i ciężko jest mi się zorganizować. Uprawiam klasyczną prokrastynację, co przyznaję ze wstydem. Napisanie powieści to żmudne odsiedzenie kilkuset godzin przy komputerze a im bardziej regularnie się je odsiaduje, tym lepiej pisanie wychodzi. 

Anonimowy
Dlaczego wybrała pani Podlasie Augustów, żeby tam toczyła się akcja Pani książki i czy jest ona napisana na faktach?

MS: Augustów to miejsce, z którym wiążę cudowne wspomnienia z czasu praktyk, jakie odbyłam w trakcie studiów etnologicznych.  Zakochałam się w tym miejscu, zakochałam się w ludziach, których poznałam i którzy otworzyli przede mną swoje domy. Już wtedy, a było to naprawdę dawno temu, postanowiłam, że uwiecznię Ziemię Augustowską w którymś swoim utworze. 

„Pruskie baby” to powieść całkowicie wymyślona, choć miejsca akcji – Wrocław i Augustów – opisuję zgodnie z rzeczywistością. Wszystko poza tym jest wytworem wyłącznie mojej wyobraźni, choć niektóre dialogi czy sceny zaczerpnęłam z życia swojego i swoich znajomych, odpowiednio je literacko modyfikując. 

ALEKSANDRA MICZEK
U nas, na Kociewiu, "pruskimi babami" nazywa się twarde i niezłomne kobiety. Ile takiej właśnie kobiety drzemie w Pani samej?

MS: Myślę, że sporo. Wychowywano mnie na samodzielną i samowystarczalną osobę, od wczesnego dzieciństwa uczyłam się radzenia sobie z różnymi sytuacjami, dosyć szybko rodzice powierzali mi wiele obowiązków. Od zawsze byłam też bardzo ambitna i dużo od siebie wymagałam, co sprawiło, że postrzegano mnie jako niezłomnego prymusa. Z czasem zbudowałam sobie fasadę twardej babki, pod którą kryje się bardzo nieśmiała i introwertyczna dziewczyna.  

Autorzy, podobnie zresztą jak czytelnicy, mają swoje ulubione tematy, których nie boją się poruszać. O czym i z jakiego powodu nie chciałaby Pani napisać książki?

MS: Na pewno nigdy nie napiszę horroru, bo ze mnie jest straszny tchórz! Nie lubię też makabry, wulgarności, więc na brutalny thriller także nie ma co liczyć. Z pewnością też nie potrafiłabym opisać krzywdy dziecka – wzięłam się ostatnio za czytanie drugiej części słynnego „Mindhuntera” i musiałam odłożyć tę książkę po kilku stronach, bo brzuch mnie ze stresu rozbolał. Nie porwałabym się także do napisania książki historycznej, bo nie czuję się w żaden sposób kompetentna. 

Cyrysia
Jakie jest pani życiowe motto?

MS: Nie mam motta, ale trzymam się zasady, że „niewykorzystane okazje lubią się mścić”, więc nie warto się wahać, kiedy okazja się nadarza. Kilka razy boleśnie przekonałam się, że zastanawianie się nad tym, „co by było gdybym jednak to zrobiła/tam poszła/to wybrała” zemściło się na mnie okrutnie. Dlatego nie warto. 

Kto jest dla pani autorytetem i wzorem do naśladowania?

MS: Wiele osób i każda z innego powodu; gdybym jednak miała wskazać konkretną osobę, byłaby to moja babcia. Podziwiałam ją całe życie i chyba nigdy nie przestanę. To była twarda babka, bardzo mądra, zaradna, zabawna i pełna wigoru. Jak nikt nadaje się na bohaterkę literacką, drugiego takiego oryginału ze świecą szukać. 
          
Których polskich autorów najbardziej pani ceni i dlaczego?

MS: Oczywiście Joannę Chmielewską, za jej niezwykły talent do bawienia słowem i za płodność, której bardzo zazdroszczę. Wspomnianego już wcześniej Marka Krajewskiego, mojego krajana,  za wyjątkowy styl, który wysoko zawiesił poprzeczkę wszystkim autorom kryminałów retro i nie tylko retro. Katarzynę Bondę, za opowiadanie historii, od których ciężko się oderwać. Martę Kisiel za wspaniałe poczucie humoru i świadome zabawy językiem. Szczególnie lubię jej cykle „Dożywocie” i „Małe licho”, śmieję się przy nich jak szalona. 
W imieniu swoim oraz wszystkich Czytelników mojego bloga dziękuję Pani Małgorzacie Staroście za niezwykle interesujący wywiad.

Laureatowi wyróżnionego pytania serdecznie gratuluję i czekam na maila wraz z podaniem swoich danych adresowych do wysyłki nagrody.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Cyrysia

13 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wywiad, który przeczytałam z ogromną przyjemnością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa czy Pruskie baby by mi się spodobały, nie mam szczęścia do komedii kryminalnych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujące odpowiedzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję kolejnego udanego wywiadu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Interesujący wywiad, fajnie się czytało 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa rozmowa, gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy wywiad powstał, gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy wywiad. Samą książkę mam już w swoich planach czytelniczych.


    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle ciekawy wywiad, przeczytany przeze mnie z chęcią :-)
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  10. Wbrew pozorom, puszczanie oka do czytelnika jest trudniejszym zabiegiem literackim niż normalne wypruwanie flaków;) to tak nawiązując do otrzymanej odpowiedzi. Książkę będę mieć na uwadze! Świetny wyszedł wywiad:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...