Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

wtorek, 20 października 2020

Fragment powieści: Syryjska legenda - Wojciech Kulawski


Moi Drodzy,

Jakiś czas temu w moje ręce trafiła ''Syryjska Legenda'' Wojciecha Kulawskiego. Niebawem podzielę się z Wami moimi wrażeniami z owej lektury, a tymczasem mam dla Was mały fragment:

   Wybrali się na niewielki bazarek oddalony kilkaset metrów od miejsca zakwaterowania. Przeszli obok niewielkiego sklepiku z alkoholami, owocami i warzywami z dziwnym szyldem przedstawiającym świecącą na niebiesko butelkę i zanurzyli się w targ, który przypominał tęczę. Wielobarwne ubrania, rękodzieła, warzywa i przyprawy, różnego rodzaju owoce, wszystko to przyprawiało o zawrót głowy. Mieszające się zapachy, rozciągające się między cynamonem, perfumami a lekko nadpsutymi rybami, stanowiły prawdziwą ucztę dla zmysłu powonienia. Mimo godziny osiemnastej ludzi na bazarze było mnóstwo. Byli to głównie tubylcy, choć od czasu do czasu dawało się zauważyć jakiegoś turystę. Sprzedawcy krzątali się, odmierzając towary i targując się zgodnie z przyjętą przez Arabów zasadą.
   Uwagę Sary zwróciło stoisko mięsne, które w cywilizowanym świecie natychmiast zostałoby zamknięte przez służby sanitarne. Na niewielkim turystycznym stole stała głowa barana, z której kapała jeszcze krew. Tuż obok, na papierze, leżały wnętrzności oraz tusze pokrojonego mięsa. Nawet niewprawne oko mogło zauważyć, że zwierzę zostało niedawno zabite. Świeża baranina zgromadziła wokół stoiska wielu chętnych, chcących kupić co lepsze kawałki. Tuż obok bawiło się dwuletnie dziecko. Jakaś kobieta w czarnej abaji stała pod ścianą i spoglądała na malca z obojętnością wymalowaną na twarzy. Najwyraźniej nigdy nie słyszała o czymś takim jak choroby zakaźne. Mężczyzna naprzeciwko sprzedawał figi, banany i limonki. Bazar tętnił życiem i zachwycał swoją surowością i pięknem chaosu. [...]
   Chiara otworzyła drzwi i wyszła na dach wysokiego biurowca w centrum Damaszku. Mężczyzna z bronią, idący za nią, wskazał, aby podeszła do gzymsu. Dziewczyna ledwie żyła, była cała obolała i z trudem powłóczyła nogami. Najgorszy jednak był stan jej psychiki. Przez siedemdziesiąt dwie godziny zamieniła się we wrak człowieka. Była torturowana i wielokrotnie gwałcona, co sprawiło, że coś w niej pękło. Podano jej również jakiś specyfik, po którym poczuła się bardzo dziwnie. Jakby umysł opuścił ciało i spoglądał na wszystko z boku. Co gorsza, wiązało się to z ogromnym cierpieniem. Zupełnie przestało jej zależeć na życiu. Marzyła tylko o jednym, aby jak najszybciej zakończyć swe męki. Nie broniąc się, ruszyła po dachu i stanęła na gzymsie. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na Damaszek z góry. Po raz pierwszy od wielu godzin poczuła się względnie dobrze. I to bynajmniej nie dlatego, że przestała ją boleć każda komórka ciała. Wiedziała, że za chwilę wszystko się skończy. Prosiła oprawców, aby ją zabili, błagała, by przerwali jej cierpienie. Mężczyźni przewidzieli dla niej jednak inny scenariusz. Wysoki, chudy Arab cały czas stał daleko z tyłu. Zresztą wcale nie musiał Chiary pilnować. Krzyknął tylko coś po angielsku, aby dziewczyna skoczyła. Kobieta uśmiechnęła się, po czym przeniosła środek ciężkości ciała w taki sposób, że nie było już odwrotu. Ubrana w zwiewną białą sukienkę leciała w dół z trzydziestego piętra niczym piękny ptak.
Kobieta i jej dziesięcioletni syn przechodzili właśnie w pobliżu, kiedy ujrzeli Chiarę stojącą na gzymsie wysokiego budynku.
   – Mamo, popatrz, jakaś pani lunatykuje – powiedział chłopiec, wskazując palcem na trzydzieste piętro.
   Kobieta spojrzała w górę i z przerażeniem skonstatowała, że Chiara wcale nie śni. Jej ciało poszybowało w przestworza. Pech chciał, że dziewczyna spadła na jadący szosą samochód. Wbiła się w dach pojazdu, po czym nieoczekiwanie jej ciało odbiło się niczym od trampoliny i ostatecznie wylądowała na bruku, tuż obok przerażonego chłopca. Matka dziecka stała jak zamurowana, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
   – Mamusiu, ta pani chce chyba coś powiedzieć – chłopiec wskazał na usta Chiary.
Pochylił się nad dziewczyną i usłyszał tylko dwa słowa: Alois Brunner. Chiara otworzyła szeroko usta i wygięła kark w przedśmiertnych konwulsjach. Jej usta się uśmiechały, jakby kobieta zobaczyła coś za horyzontem życia, co wprawiło ją w doskonały nastrój. 

Skusicie się?

14 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie. Pozdrawiam serdecznie Cyrysiu w ten niespokojny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka na pewno zyska wielu swoich zwolenników.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem lubię sięgać po tego typu książki, a ten fragment sprawia, że czuję się zaintrygowana i jestem ciekawa Twojej opinii o tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już mam swój egzemplarz. Niebawem napiszę o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa jestem tej książki. Mnie zaintrygowała i chciałabym ją przeczytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mocny fragment. Na razie się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...