1. Gdy byłam dosyć młodą osóbką lubiłam patrzeć na ludzi i kreować różne historie z nimi związane, czy też zastanawiać się jak mogłoby wyglądać ich życie. Na tej podstawie wymyślałam różne historie. Czy Pani także się to zdarzało?
Mnie się to zdarzało nie tylko, gdy byłam młodą osóbką - nadal mi się zdarza. Na przykład na dworcach, w wielkich marketach, w takich miejscach, gdzie płynie ludzki potok, a przechodnie poddają się jego nurtowi i zapominają, że ktoś na nich patrzy. Wtedy ich twarze i ciała opowiadają niezwykłe historie. Często smutne, ale niekiedy pełne dobrych emocji. Wystarczy spokojnie obserwować – i opowieść gotowa.
2. Gdyby mogła Pani wybrać jeden dzień ze swojego życia, który jest dla Pani bardzo ważny, do którego mogłaby Pani wrócić by przeżyć go jeszcze raz, co to byłby za dzień?
To bardzo trudne pytanie. Interesujące, ale trudne. Długo myślałam, aż w końcu wybrałam: gdybym mogła, cofnęłabym się do czasów swego wczesnego dzieciństwa, sprzed rozwodu rodziców, i spędziłabym z nimi i z bratem jeden zwyczajny dzień. Chciałabym sobie przypomnieć, jak to jest mieć pełną rodzinę i być beztroskim, szczęśliwym dzieciakiem.
izabela81
1. Otaczają nas 30-letni, a nawet 40-letni chłopcy. Chłopcy zamiast mężczyźni. Jak Pani sądzi, dlaczego w dzisiejszych czasach tak trudno spotkać prawdziwego mężczyznę? Z czego to wynika, że tak zmienił się obraz mężczyzny? I jak w ogóle rozpoznać wśród tych chłopców prawdziwego mężczyznę?
Szczerze mówiąc nie zgadzam się z tezą, jakoby trudno było spotkać „prawdziwego mężczyznę”. Wszyscy oni są prawdziwi. Są tacy, jacy byli zawsze - to świat się zmienił. Irytowałabym się, gdyby panowie nagle zaczęli mówić, że trudno teraz o „prawdziwą kobietę”. Co by to niby miało znaczyć? Że nie ma już takich kobiet, co to marzą wyłącznie o zamążpójściu, a potem zasuwają od rana do nocy piastując dzieci, gotując, piorąc ręcznie, prasując żelazkiem na duszę, szorując drewnianą podłogę, żeby pachniała i lśniła? Przecież my jesteśmy takie same, równie wartościowe jak tamte nieszczęsne kobiety sprzed stu czy dwustu lat – tylko wywalczyłyśmy sobie lepszy świat (no, może nie my – one nam wywalczyły).
A tak naprawdę, jako siostra dwóch braci i matka trzech synów jestem absolutnie przekonana, że w tym, co się NAPRAWDĘ liczy, nie ma znaczących różnic między mężczyzną a kobietą. Gdzieś tam głęboko, pod grubą warstwą obyczajów narzuconych nam przez kulturę i ról społecznych, które pełnimy, bo tak nas nauczono – jesteśmy tacy sami, niezależnie od płci.
3. "Człowiek ogląda te filmy, czyta książki o miłości i marzy o wielkich uniesieniach, a kiedy coś takiego się naprawdę dzieje, to oddałoby się wszystko za zwyczajną, spokojną miłość." - tak pisze Pani w "Dante na tropie". Jak Pani myśli, dlaczego tacy właśnie jesteśmy?
Nie mam pojęcia, dlaczego – ale tak właśnie jest: chcemy więcej, niż mamy. Począwszy od spraw materialnych, a skończywszy na uczuciach. Zawsze nam się wydaje, że tam gdzie nas nie ma, jest piękniej, że inni mają lepsze życie, że kochają prawdziwiej, mają więcej szczęścia i tak dalej. Dopiero tracąc coś dostrzegamy, ile to było warte.
Chabrowa
1. Jest Pani mamą trzech synów, ma Pani cztery psy, podróżuje i pisze książki. Jak to wszystko pogodzić? Ma Pani jakiś przepis, którym podzieli się z tegoroczną maturzystką dopiero wchodzącą w życie?
Jak rozumiem, w tym pytaniu chodzi głównie o organizację czasu. Nie mam może gotowego przepisu, ale radę owszem – trzeba po prostu pozwolić sobie na niedoskonałość. Okna nieumyte, święta się zbliżają, a ja czuję, że nie zdążę? No to umyję po świętach, i tyle. Kiedyś tego nie potrafiłam, byłam straszną perfekcjonistką, chciałam się spisać na jakiś wyimaginowany medal we wszystkich dziedzinach. Teraz odpuściłam – dzięki temu mniej zrzędzę na moich chłopaków (jestem jedyną kobietą w domu, nie jest lekko), jestem pogodniejsza, podchodzę do wielu spraw z humorem. No i dzięki temu, że nauczyłam się odsuwać na bok mniej ważne sprawy, znajduję czas na pisanie.
3. Przejrzałam Pani bloga i jako wielbicielka nalewek muszę zapytać, która jest Pani faworytem :)
Ojojoj, jeśli tegoroczna maturzystka już jest wielbicielką nalewek, to co będzie dalej? :) Żartuję. Wprawdzie sama w tym wieku z alkoholi piłam wyłącznie piwo, a już na pewno nic, co mocniejsze niż wino, nie przeszłoby mi wtedy przez gardło… Ale nalewki są trunkiem szlachetnym, z tradycjami; poza tym pije się je dla smaku, po troszeczku, z wielką kulturą i zachowaniem swoistego rytuału. Ja mam słabość do cassis – nalewki z czarnej porzeczki, ale wspaniała jest także malinówka, w której dosłownie czuje się słońce zamknięte w dojrzałych malinach. Cudownie smakuje wiśniówka, ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała o kwaskowatej pigwówce.
Kasia Jabłońska
1. Każda z Pani książek reprezentuje inny gatunek literacki i w każdym sprawdza się Pani świetnie. A jakiego typu lektury lubi Pani czytać prywatnie?
Także bardzo różne. Wśród moich ulubionych książek są pozycje tak odmienne, jak „Saga Millenium”, „Paragraf 22”, „Diamentowa karoca” Akunina, „Igrzyska śmierci”, „Opowieści galicyjskie” Stasiuka i trylogia husycka Sapkowskiego. Jestem otwarta na nowości, nie skreślam książki tylko dlatego, że należy do gatunku, którego dotąd nie czytywałam. Poza tym wielką miłością darzę ulubione lektury z dzieciństwa. Jestem pod tym względem sentymentalna, nie zapominam „dawnych przyjaciół”. Gdybym miała sporządzić listę najlepszych książek, jakie czytałam w życiu, na pewno znalazłyby się na niej takie książki, jak „Lato Muminków”, „Bromba i inni” czy „Kubuś Puchatek”.
3. Czy istnieje jakiś taki gatunek literacki, którego nie chciałaby się Pani podjąć i nie wyobraża sobie Pani, by napisać książkę w tym stylu?
Nie ma takiego gatunku. Mogłabym napisać wszystko – inna sprawa, czy wyszłoby z tego coś dobrego. Na przykład nie jestem pewna, czy nadawałabym się na autorkę powieści erotycznej, ponieważ w tego typu scenach wolę powściągliwość i wręcz śmieszą mnie dokładne opisy, jak to czyjaś ręka pełznie w dół czyichś pleców, a właściciel(-ka) owych pleców jęczy z rozkoszy. Chętnie natomiast napisałabym w tym stylu coś prześmiewczego, to mogłaby być niezła zabawa.
Nie wierzę w swoje możliwości do tego stopnia, żeby rzucać się na głęboką wodę i pisać „twarde” science-fiction albo thriller polityczny, ale ponieważ lubię wyzwania i chętnie próbuję czegoś nowego, kto wie, może kiedyś w swoich próbach literackich pójdę w zupełnie niespodziewanym kierunku.
martucha180
1. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
Było dobrze. Chwalili. Pisałam bez wysiłku, lubiłam to robić, analizowałam własne błędy i nawet się czasem zacietrzewiałam, że więcej ich nie popełnię. Byłam piekielnie ambitna. W ogóle chyba byłam fajną uczennicą, grzeczną, solidną i ciekawą wszystkiego. Dopiero w wieku dojrzewania mi się poprzestawiało i zamieniłam się na jakiś czas w koszmarną pannicę, ale na szczęście ten trudny czas minął bez poważniejszych konsekwencji.
Szczęśliwa Mama
3. Pisanie na pewno wciąga i uzależnia. Spróbowało się raz i chce się jeszcze, więcej. Jakie są więc Pani dalsze plany pisarskie? Czy myślała Pani o pisaniu książek dla dzieci i młodzieży? Czy pozostanie Pani w kręgu powieści dla dorosłych?
Nie jestem pewna, czy zgodzę się z Panią, że pisanie wciąga i uzależnia. Proszę pamiętać, że pisanie to także piekielnie nudna praca fizyczna polegająca na stukaniu godzinami w klawiaturę w pozycji siedzącej. Bolą podudzia, boli pupa i kręgosłup, palce drętwieją, bo ileż można je trzymać w jednym ustawieniu – zgięte niczym szpony… Wymyślanie historii jest cudowne, rzeczywiście – i naprawdę wciąga, ale samo pisanie jest po prostu męczące i bardzo mozolne; myśl przelatuje nam przez głowę znacznie szybciej, niż ręce są w stanie ją zapisać. A do tego dochodzi korekta, wielogodzinne analizowanie tekstu, wyłapywanie błędów, skreślanie czegoś i cofanie tej decyzji...
No, pomarudziłam trochę.
Ale oczywiście nie wyobrażam sobie życia bez pisania. Chciałabym tylko, żeby ktoś wymyślił taki komputer, który pisze sam – ja mu jedynie dyktuję albo nawet on czyta od razu moje myśli :)
Co do planów, to w wydawnictwie czekają w tej chwili dwa teksty; jeden z nich to powieść obyczajowa, a druga – kobiecy kryminał, ale zupełnie inny niż „Dante na tropie”, mniej ironiczny, bardziej serio. W tej chwili pracuję nad trzema innymi tekstami, oczywiście nie jednocześnie, ale dwa są w stadium „rodzenia się historii” w mojej głowie, a jeden w stadium pisania. Wszystkie trzy to książki obyczajowe dla czytelników dorosłych. A co do książek dla dzieci i młodzieży, to napisałam dwie: „Ava i Tim. Droga na północ” i „Awantura w bajkach”. Ta ostatnia nie została wydana, ale otrzymała wyróżnienie w konkursie Fundacji ABC XXI „Cała Polska czyta dzieciom”, więc kto wie, może się jeszcze ukaże.
Dominika Bruzda
1. Porcelana jest krucha, ale ma w sobie urok i swój charakter. Skąd pomysł na taki intrygujący tytuł " Dziewczyna z porcelany"???
Porcelana ma także klasę, jest szlachetna. Taka właśnie jest tytułowa bohaterka książki. Z jednej strony delikatna i krucha, bardzo łatwo ją zranić. Z drugiej – jej siła płynie z tego, że pozostaje sobą, nie ulega niskim emocjom, jest wierna temu, w co wierzy i co dla niej ważne.
Joanna Mikulech
2. Książka "Zabłądziłam" jest dla mnie jedną z tych książek, które nie sposób zapomnieć, które poważnie "uszkadzają" umysł i do których warto wrócić więcej niż jeden raz. Czytając ją wiele wylałam łez, wiele użyłam chusteczek higienicznych i dalej pozbierać się nie mogłam. A czy Pani też tak przeżywała tę historię pisząc ją? Czy płakała Pani nad nią, czy też może, kiedy już Pani skończyła i przeczytała ją od początku do końca, nie potrafiła Pani powstrzymać łez?
Pisząc tę książkę nie płakałam, ale czułam się bardzo zmęczona emocjonalnie. To było w ogóle przedziwne doświadczenie, bo ja tę opowieść z siebie wyrzuciłam. Siadając do komputera i pisząc pierwsze zdanie nie wiedziałam nic – ani jakich stworzę bohaterów, ani co im się przytrafi. Po prostu usiadłam i zaczęłam pisać, i tak powstali Majka i Alek. Pisałam po dwanaście godzin dziennie, nie mogłam się oderwać. Wieczorami z trudem rozprostowywałam palce. Śnili mi się bohaterowie, budząc się słyszałam w głowie ich dialogi i o piątej rano biegłam do komputera, żeby je zapisać. Był to lipiec, więc miałam wakacje i dzięki temu mogłam się tak zupełnie poświęcić pisaniu. Pamiętam, że na przemian było mi strasznie źle, a potem nagle czułam się szczęśliwa – dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że to są uczucia bohaterów.
Kiedy czytałam książkę, aby dokonać korekty, nie przeżywałam już takich emocji. Ale czytając ją potem w wersji papierowej, rozbeczałam się kilka razy.
Mała Pisareczka
3. Jaką historią nas pani jeszcze zaskoczy? :)
Myślę, że „A potem przyszła wiosna” okaże się interesującą propozycją. To książka, do której lubię wracać - co dziwne, kiedy się weźmie pod uwagę, że sama ją napisałam :) Nie zdradzę na razie fabuły, ale powiem, że składa się ona z przeplatających się opowieści kobiety i mężczyzny, dzięki czemu oglądamy te same wydarzenia z dwóch punktów widzenia i możemy dostrzec, jak bardzo różnie można postrzegać te same sprawy. Jest to także historia bardzo emocjonalna, choć absolutnie nie typowy wyciskacz łez, bo takich książek nie lubię.
Wonderland OfBook
2. Czy Pani pies, to ten sam, który jest na okładce książki ,,Dante na tropie”? Jeżeli tak, to kto wpadł na taki pomysł?
Niestety, to nie jest mój pies – a „niestety” dlatego, że moje psy (wszystkie cztery) są dużo ładniejsze. Na pomysł wpadłam ja, to znaczy nie na pomysł całej okładki, tylko żeby był na niej pies. Wysłałam nawet do WL kilka zdjęć prawdziwego Dantego, ale żadne nie miało wymaganej jakości (nie mam dobrego sprzętu, zdjęcia robiłam zwykłą „głupawką” – przeciętnemu „oglądaczowi” to na ogół wystarczy, jednak dla potrzeb wydawniczych potrzebne były lepsze fotografie).
Jane S
1. Czy kiedykolwiek miała Pani do czynienia z takim dużym chłopcem, lekkoduchem i bawidamkiem jakim jest Michał w Pani książce przed swoją wielką metamorfozą? Jak Pani odbiera takich mężczyzn? A jakie cechy muszą mieć mężczyźni, aby zwróciła Pani na nich uwagę (mam nadzieję, że Pani mąż nie będzie okazywał zazdrości ;))?
Kiedy spotykam takich mężczyzn, natychmiast odwracam się i idę w drugą stronę – dlatego odpowiedź brzmi: nie, nie miałam nigdy do czynienia z takim typem. Ten rodzaj ludzi, nie tylko mężczyzn, kompletnie nie jest dla mnie interesujący.
Co do drugiej części pytania – u mężczyzny (i u ludzi w ogóle) najważniejsze są dla mnie dwie cechy, które zazwyczaj idą w parze. Chodzi mi o inteligencję i poczucie humoru. Jeśli mężczyzna sprawia wrażenie głupszego ode mnie i jeśli nie chwyta żartów albo mnie nie śmieszą jego dowcipy – choćby był absolutnie najpiękniejszą istotą na świecie, nie zainteresuję się nim. I na odwrót: byłabym w stanie zakochać się z mężczyźnie, który imponuje mi intelektem i przy którym śmieję się do rozpuku, nawet gdyby nie był atrakcyjny fizycznie.
3. Co jest dla Pani ważniejsze - iść czy dojść? Co czuła Pani w chwili pisania kolejnych stron książki? Jakie uczucia (być może ze sobą sprzeczne) Pani towarzyszyły, gdy ją Pani skończyła?
Tu jest tak naprawdę kilka pytań, a najbardziej interesujące wydaje mi się to pierwsze. Zdecydowanie: iść! Nigdy nie rozumowałam w ten sposób, że chcę osiągnąć cel, wszystko jedno jakim kosztem i w jakim stylu. Ważne jest, żeby wszystko, co robimy, robić ze smakiem, z klasą, z przyjemnością – ważne jest samo robienie tego czegoś, a nie osiągnięcie celu. Z tego przecież składa się życie – z wędrówki, pokonywania kolejnych etapów, mozolnej nauki na własnych potknięciach. Kiedyś zdarzało mi się myśleć: „niech już będą…” (wakacje, święta itd.) albo „chciałabym zasnąć i obudzić się już po…” (egzaminach, klasówce itd.). Teraz szkoda by mi było każdego dnia. Nie ma sensu „przeczekiwać” własnego życia. Trzeba je przeżyć tak, jak się smakuje ulubioną potrawę – uważnie, z przyjemnością i namaszczeniem, bez pośpiechu.
Co do drugiej części pytania – podczas pisania towarzyszą mi skrajnie różne emocje: od zniecierpliwienia (bo bywają takie puste dni, kiedy nic się „nie chce” napisać, po euforię, że opowieść płynie sama - i ulgę, kiedy stawiam ostatnią kropkę. Czasem też przeżywam to, co w danym momencie spotyka moich bohaterów, płaczę z nimi, boję się, zaciskam pięści z bezsilności. Jednym słowem: pisząc książkę, tak samo jak potem ją czytając, przez chwilę żyje się cudzym życiem.
Edyta Chmura
1. Na blogu napisała Pani, że jest osobą szczęśliwą i chcę się tym dzielić z innymi. Ja w ostatnim czasie czuję się nieco przytłoczona trudami życia, ciągłymi kłodami rzucanymi pod nogi i własną bezsilnością. Jaka jest Pani recepta na szczęście? Jak odnaleźć radość w codzienności?
Ze szczęściem jest dziwnie. Na ogół nie zauważamy, że nasza pomyślność w ogromnej mierze zależy od tego, co sami o swoim życiu myślimy. Szczęście nie jest czymś zewnętrznym, co można znaleźć, kupić, wyprodukować. Ono pojawia się w nas, gdy chcemy i umiemy je w sobie znaleźć.
Według mnie recepta jest prosta: polubić siebie i własne życie. Zaakceptować to, czego nie mogę zmienić, a to, co mogę – właśnie zmienić, żeby było lepsze, żebym w tym widziała sens. I jeszcze kilka drobiazgów: znaleźć sobie pasję, a najlepiej kilka. Otoczyć się ludźmi, na których nam zależy i którym zależy na nas. Nie tracić kontaktu z naturą, bo jesteśmy jej częścią i jestem przekonana, że bez roślin i zwierząt obumieramy niczym kwiat, któremu zabrakło światła. I ostatnie: sprawiać sobie drobne przyjemności. Celebrować bycie ze sobą. Być dla siebie dobrym.
Natalia
1. Którą podróż wspomina Pani najmilej i dlaczego lub w której wydarzyło się coś, czego Pani nigdy nie zapomni?
Nie zapominam i nigdy nie zapomnę żadnej z moich podróży. Pielęgnuję te wspomnienia, przeglądam zdjęcia, uwielbiam rozmawiać o miejscach, które odwiedziłam. Każda z wypraw miała „to coś”, co sprawia, że była jedyna w swoim rodzaju. W Norwegii był to na przykład kemping, na którym rozbiliśmy namiot tuż przy potężnym wodospadzie, tak że nie mogliśmy rozmawiać, bo nie słyszeliśmy się nawzajem. Sądziłam, że nie zmrużę oka w tym hałasie, a tymczasem nigdy nie spałam tak głęboko – huk wody zadziałał jak niekończąca się kołysanka. No i przecudne fiordy, i własnoręcznie złowione ryby, smażone na poboczu szutrowej drogi, gdzie Lapończycy sprzedawali swoje lokalne wyroby.
Oblicza Rozy
1. Jakim jest Pani żywiołem: pełnym optymizmu i energii Ogniem, praktyczną i ceniącą ustalony plan Ziemią, logicznym i zamyślonym Powietrzem czy kierującą się emocjami Wodą?
Naprawdę długo myślałam nad odpowiedzią na to pytanie – i wyszło mi, że jestem absolutnie całym Wszechświatem. Mam wszystkie te cechy. Z jednej strony optymizm i energia, jak najbardziej. Wiecznie czegoś szukam, stawiam sobie nowe cele, proponuję bliskim czy moim uczniom wycieczki („bo tam jeszcze nie byliśmy”), nie znoszę biadolenia i czarnowidztwa. Jestem przy tym bardzo emocjonalna, często działam pochopnie, bo tak podpowiada mi serce. Z drugiej strony nie lubię rzeczy niepotrzebnych, lubię, kiedy to, co robię, ma jakieś przełożenie na codzienność – jestem więc praktyczna. W szkole nie znosiłam lekcji, z których nic nie wynikało – jakiejś niepotrzebnej analizy utworów literackich, za to uwielbiałam matematykę czy chemię, a z języka polskiego – gramatykę. Nigdy nie lubiłam chaosu, wolę sobie wszystko poplanować i trzymać się jakichś ustaleń, nie znoszę, gdy ktoś mi coś poprzestawia w szafkach kuchennych, w przyprawach itd. Bywam refleksyjna, lubię zamknąć się na odludziu i spędzić kilka dni zupełnie sama, w swoim świecie. Kocham długie, samotne spacery, tylko ja i psy, i wiatr.
I co z tego wynika? Że naprawdę jestem po trosze każdym z żywiołów.
2. Nie mamy wpływu na to jaka "iskra Boża" zawiśnie nad naszą głową, ale możemy zadecydować, co z posiadanym talentem zrobimy. Choć pisać może każdy, nie każdego określimy mianem pisarza. Kim według Pani jest "dobry pisarz", kiedy możemy o autorze tak powiedzieć?
Dobry pisarz to taki, który tworzy dobre książki. A dobrą książką jest opowieść napisana w taki sposób, że dzięki niej coś przeżywamy, czegoś się dowiadujemy o sobie lub o innych – bo mówi prawdę o świecie i ludziach. Musi być sprawna językowo, nie może zawierać „szkolnych” niedociągnięć, jej język może nas drażnić (bo np. dużo w nim wulgaryzmów albo neologizmów), ale nie może niecierpliwić albo niezamierzenie śmieszyć. Dobra książka unika patosu i kwiecistości, bywa oszczędna w opisie uczuć. Równie ważne, jak to, co w niej powiedziano, jest to, co czytelnik musi sobie dopowiedzieć.
Po przeczytaniu takiej historii nie chcemy się jeszcze rozstawać z bohaterami. Kłębią się w nas myśli, emocje, czasem wracamy do jakiegoś fragmentu, żeby go przeżyć jeszcze raz. I jeszcze jedno: do dobrej książki chce się wrócić. Za rok, za dwa, kiedyś tam – ale wie się, że przeczyta się ją jeszcze raz.
Jeśli ktoś potrafi napisać taką historię, to jest dobrym pisarzem.
***
Co do zwycięskich pytań, to miałam z tym nie lada kłopot, ponieważ podobały mi się pytania znacznie więcej niż trzech osób. Skoro jednak musimy wybrać trzy, niech będą to Małgorzata P, Jane S oraz Kasia Jabłońska. Natomiast nagrodę specjalną od autorki - książkę z zakładką - otrzymuje pokrewna dusza (wielbicielka nalewek) Chabrowa :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję serdecznie pani Agnieszce Olejnik za poświęcenie swojego czasu oraz za udzielenie Nam niezwykle interesującego wywiadu.
Składam także gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali pytania.
Gratuluje zwyciężczyniom i pozdrawiam!!!
cyrysia
Gratuluję zwyciężczyniom.
OdpowiedzUsuńWywiad bardzo ciekawy:)
Nie ma to jak niedzielna poranna kawa i bardzo ciekawy wywiad do poczytania :)
OdpowiedzUsuńWłasnie czekam na najnowszą książkę autorki :)
Szkoda, że nie wyszło z tym psem na okładce.
OdpowiedzUsuńGratuluję!
to o tej organizacji czasu - mam identycznie xd jak nie zdążę czegoś zrobić, robię potem żaden problem:D
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad, który czytałam z przyjemnością :).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z wygranej i dziękuję.
Gratuluję także zwyciężczyniom.
Prawdziwa gratka dla mnie,bo przeczytałam Dante i jestem oczarowana, chcę więcej tej Autorki ;) bardzo spodobała mi sie wypowiedź o "prawdziwych" mężczyznach i kobietach.
OdpowiedzUsuńBrawo dla wszystkich tych, którzy będą mogli cieszyć się najnowszą powieścią pani Agnieszki!
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem oczarowana "Zabłądziłam" oraz "Dante..." - wczoraj pożyczyłam je przyjaciółce :)
Interesujące odpowiedzi, gratuluję zwyciężczyniom! :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję wgranym. I nam wywiadu ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad :)
OdpowiedzUsuńGratuluje osobom, które wygrały :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
http://happy1forever.blogspot.com/
Nie miałam do tej pory okazji zapoznać się z żadną pozycją tej autorki, ale myślę, że w najbliższym czasie to zmienię ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, bo marzyłam o tej książce:) dziękuję:) A wywiad wyszedł bardzo interesujący:)
OdpowiedzUsuńGratuluję zwyciężczyniom! Trudno się nie zgodzić z tym, że nie tylko mężczyźni się zmienili, ale i my kobiety żyjemy zupełnie inaczej niż nasze prababki, mamy inne priorytety, inna oczekiwania od życia.
OdpowiedzUsuńZ książek autorki znam jedynie "Zabłądziłam", którym byłam absolutnie zachwycona. Teraz zaś na półce czeka już "Dziewczyna z porcelany", nie mogę się doczekać lektury. A wywiad bardzo ciekawy :) Norwegia <3
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad. :) A twórczość autorki już od jakiegoś czasu mam na oku, muszę w końcu się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńMam w planach poznać "Zabłądziłam". :) Mimo mojej awersji, twórczość tej pani, strasznie mnie kusi, z niewiadomych mi powodów. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie znam autorki, ale wydaje mi się ciekawą osobą :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na tytuł książki, porównanie kobiety do porcelany. Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla zwycięzców, a wywiad wspaniały. Bardzo dziękuję za odpowiedź na moje pytanie i cenne rady :)
OdpowiedzUsuńOj tam, kieliszek nalewki nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńnawet i dwa:D
UsuńJa czytałam Ava i Tim, Paulina dwie pozostałe, a Dziewczyna z porcelany wciąż na nas czeka.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :))
OdpowiedzUsuńJa mam naprawdę ogromną ochotę przeczytać "Dziewczyna z porcelany" oraz "Zabłądziłam". Cały czas na nie poluje i mam nadzieję, że będzie niedługo jakaś promocja :))
Nie czytałam jeszcze żadnej książki od tej autorki, ale wywiad z nią tylko zachęca do lektury :) Znalazły się i "Igrzyska" wśród ulubionych powieści :D I ja także często tylko z obserwacji danej sceny układam zaraz całe opowieści ;) To świetna zabawa na czas, który trzeba wyczekać w poczekali / autobusie / pociągu ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam z wielkim zainteresowaniem, szczególnie te odpowiedzi, w których autorka zdradza, nad czym pracuje:)
OdpowiedzUsuńGratuluję wywiadu :). Tym razem się bardzo, bardzo interesujące pytania trafiły :)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo lubię książki tej pani :) I ten jej pies! Niesamowity :)
OdpowiedzUsuńPytania interesujące, więc i wybór był ciężki :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!!!
OdpowiedzUsuńAutorka wydaje się szalenie sympatyczną osobą. Nie mogę się doczekać lektury najnowszej książki, to będzie moje pierwsze spotkanie z prozą pani Olejnik.
OdpowiedzUsuńSUPER wywiad Gratuluje!
OdpowiedzUsuńKurczę, dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie...
OdpowiedzUsuńNie ma to jak długi cieplutki weekend spędzony przy czytaniu wywiadu ;) Jeśli "Dziewczyna z porcelany" jest tak niesamowicie ciepła i szczera jak autorka, to już teraz wiem, że będę z lektury w pełni usatysfakcjonowana ;)