1.Czy Pani zdaniem pisanie wierszy opowiadań jest dobrym wstępem do tego aby później stworzyć własną powieść?
Nie uważam się za eksperta w dziedzinie pisania. Myślę, że to bardzo indywidualna kwestia; jeżeli ktoś potrafi i chce pisać, to jego wstępne przygotowanie powinno wynikać z wrażliwości, obserwacji własnych oraz zdolności, przeważnie wrodzonych, do samodzielnego i mniej lub bardziej precyzyjnego formułowania wniosków czy tworzenia metafor. Nie polecam eksperymentowania, szczególnie z interpunkcją czy ortografią. Picasso był malarzem nieobojętnym nikomu, miał świetnie opanowany rysunek i kolorystykę nim stworzył z kilkoma innymi odrębny kierunek w sztuce, ale najpierw malował tradycyjnie; udowodnił, że to jego własny wybór- kubizm i, porównując malarstwo z literaturą, nie czynił tego co czynił z powodu nieudolności czy chęci epatowania na siłę oryginalnością; to wynikało z jego doświadczeń, to był krok podjęty z pełną świadomością ryzyka. Przemyślany i ukształtowany. Można cenić lub negować ale nie można podważać umiejętności. Podobnie w muzyce, nim zacznie ktoś improwizować, musi wpierw umieć grać, grzecznie i zgodnie z zapisem nutowym lub słuchem.
W moim przypadku było tak, że zawsze lubiłam język polski, pisałam poprawne a nawet wyróżniające się wypracowania, brałam udział w konkursach i bywałam doceniona. Już w podstawówce układałam rymy na imprezy klasowe czy literackie igrzyska, potem pisałam pamiętnik a w klasie szóstej napisałam swoją pierwszą „powieść”. To była „zżynka” z powieści gatunku „płaszcza i szpady”, w stylu Aleksandra Dumasa i jego „Trzech muszkieterów”, gdyż byłam pod urokiem tej powieści i jej podobnych. A do tego kocham od zawsze koty, czyli akcja toczyła się między uzbrojonymi w szpady futrzakami. Reasumując, wiersze mogą świadczyć o wrażliwości a opowiadania o umiejętności wyrażanie samej siebie. To dobry początek i rokuje świetnie! Moja rada to jak najwięcej czytać, pochłaniać innych, uczyć się, dostrzegać wady i zalety cudzego pisarstwa, kształtować własny styl, bo z tego co zauważyłam, porównania z dorobkiem innych bywają kreatywne a nawet…pokrzepiające. I przede wszystkim nie uznawajmy żadnej książki za niegodną tego, by jej poświęcić swój czas! Dać szansę, jeśli już wpadła w ręce!
Klaudia Stasiewicz
1.Co było inspiracją do napisania tej książki?
Inspiracją do „Odszedł ode mnie” był skrzypek, muzyk, który w jakimś sensie posiada cechy Kyle’a, jednak ze względu na fakt, że jest postacią publiczną, bardzo znaną i mógłby mnie oskarżyć o używanie jego wizerunku, nie zdradzę nic więcej. Urok, pod jakim pozostaję od dwóch lat prowokuje do wielu przemyśleń, na temat muzyki, jej szczególnego oddziaływania na ludzi. Drugi wątek, Beaty, był dodany do samodzielnej wersji powieści o Melisie i Kyle’u. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że kiedy go pisałam, w moim życiu, za kilka miesięcy zaistnieją podobne zmiany. Teraz trochę się boję pisać cokolwiek dalej, zdając sobie sprawę ze strasznej mocy sprawczej moich tekstów. :-) Bo… trochę sobie …wykrakałam.
2.Jak pani proponuje zacząć komuś przygody z piórem?
Na to pytanie odpowiedziałam już wcześniej.) Żeby pisać, trzeba też wiele czytać, mieć po prostu zamiłowanie do słowa pisanego. A poza tym kreować własne myśli, bohaterów, jakiś osobisty świat, w którym łatwiej jest odreagować codzienne bolączki.
3.Czy od zawsze wiedziała pani, że chce być pisarką?
Chciałam być kiedyś dziennikarką, jednak czasy w jakich kształtowała się moja osobowość były bardzo nieciekawe, maturę zdawałam w stanie wojennym… W związku z tym rola dziennikarza wydawała mi się zbyt zależna od toczącej się polityki czyli czegoś, czym się zwyczajnie …brzydzę. :-)
Obecnie funkcjonuje dziennikarstwo społeczne. A także nurt upiększająco- uświadamiający świetnie działający w mediach o profilu kobiecym, jak ja je nazywam „ dziennikarstwo kosmetyczne” oraz rozwinięta już na miarę celebrytów profesja paparazzich. Nadal nie widzę w tym miejsca dla siebie… Pisałam w trakcie mojego małżeństwa , kiedy rodziły się dzieci jednak nigdy o sobie nie myślałam jako o pisarce. Zadebiutowałam późno, bo długo nie uważałam tego co robię, za coś ciekawego, dla innych. Mam odchowane dzieci i więcej się udzielam w sensie publikowania moich tekstów ale słowo pisarka rezerwuję dla innych, których podziwiam. Zbyt wiele we mnie pokory, by się za taką uważać. Poza tym to słowo w dzisiejszych czasach bardzo się zdewaluowało. Wystarczy jeden tekst i już się ktoś czuje pisarzem, mnie zwyczajnie potrzeba czegoś więcej, niż tylko publikacji. Pisarstwo to również styl życia i bycia.
Salwinia
1. Jaką kawiarnię w Poznaniu może Pani z czystym sercem polecić?
Z przykrością stwierdzam, że nie bywam . Nie znam kawiarni w Poznaniu, bo nikt mnie do nich nie zabiera. Moje dzieci nadrabiają zaległości w pubach ale to nie jest miejsce dla mnie. Sama wymyślam w swoich powieściach, jak mogłoby być w kawiarni z atrakcyjnym mężczyzną, dwie takie sytuacje zdarzyło mi się opisać. Może kiedyś jeszcze trafię do mojej Desperacji lub Decadence, w miłym gronie? Przekonałam się ostatnio, że życie chowa w zanadrzu wiele niespodzianek, mam nadzieję, że nie wszystkie są zaskakująco nieprzyjemne… Co do miejsc oryginalnych to w Poznaniu, na Moście Biskupa Jordana (przeniesionym, starym Moście Rocha)… znajduje się restauracja, gdzie posiłki są przygotowywane na bateriach słonecznych. Nie jest to tania impreza ale bardzo oryginalna, można zamówić warzywa tak upichcone lub potrawę mięsną, ryby albo kurczaka. Otoczenie, celebracja i sama konsumpcja godna polecenia! A w dodatku można zjeść wszystko, łącznie z miseczką, na jakiej serwuje się dania! Jeśli ktoś ma mocne zęby i lubi chrupać. Most Jordana to również miejsce zakochanych, gdzie przykuwają oni kłódki ze swymi imionami na znak miłości, o której mniemają, że przetrwa …nawet rdzę :-)
2. Jakie imiona mają Pani koty?
Mam dwie kotki i one same nadały sobie imiona. Jedna to Iłka , bo miauczy tak, że brzmi to jak delikatne „iłłłłł” a druga jest Mrałką, bo nieustannie mruczy na moich kolanach.
Danuta Popowicz
1.Jakie książki królują na Pani regale?
Mam bardzo rozległą bibliotekę; w moim domu co rusz potykam się o sterty książek, na których wysiadują koty. Czytam wiele i na każdy temat, nie lubię tylko science fiction i unikam klasycznych romansów. Moim ulubionym pisarzem jest Dostojewski, którym zauroczyłam się dwadzieścia lat temu, jest też moim guru, jako pisarz. Czytuję sporo kryminałów i powieści grozy, uwielbiam też zabawne i pokrętne historie. Sięgam po prozę eksperymentalną i niełatwą dla przeciętnego odbiorcy, narzucam sobie nawet czytanie „rzeczy ambitnych”.
Recenzje Kiti
1.Skąd pomysł na napisanie książki?
Na pierwsze odpowiedziałam wcześnie, że pomysł wynikał z inspiracji muzykiem, który posłużył mi za wzór dla Kyle’a. Przy tej okazji wymyśliłam Melisę, rudowłosą i zwariowaną, przyznam, że ją polubiłam… może dlatego, że zawsze marzyłam o rudej czuprynie?
2. Czym zajmuje się Pani poza pisaniem?
Poza pisaniem prowadzę dom swojej rodzinie, tak jest obecnie. Ale w przeszłości podejmowałam różne zajęcia, w desperacji nie bałam się żadnej pracy! W sklepie mięsnym kroiłam wędliny i po jednym dniu nauczy lam się je rozróżniać, jednak nie wydawałam dobrze reszty, to znaczy zdecydowanie na swoją niekorzyść. Pracowałam w butiku odzieżowym, gdzie płaszcz kosztował równowartość moich kilku pensji… Uczyłam dzieci miłości do malarstwa, do sztuki, pracowałam bowiem w domu kultury. I w nieistniejącej już instytucji Polskiej Akademii Nauk, gdzie zajmowałam się wysyłaniem materiałów ze specjalistycznej prasy zagranicznej, dla naukowców, którzy nie mogli sprowadzać periodyków indywidualnie… bo była cenzura. Zaczęłam od końca, ten przegląd, gdyż w miarę upływu lat mogłam liczyć na coraz mniej ciekawe propozycje, ale jaka jest sytuacja w kraju to chyba wszyscy wiedzą…
Doomisia♥
1. Jak to jest-najpierw wymyśla Pani tytuł książki, czy przychodzi on w trakcie pisania?
Z tytułami mam zawsze problem. W trakcie pisania jest roboczy, potem go trzeba znaleźć i uprawomocnić… i tu pojawiają się schody! :-) Zawsze szukam długo… „Nell” miała wcześniej dziesięć tytułów, nim, w trakcie podpisywania umowy wydawniczej, w Lublinie, doszliśmy do wniosku, że będzie to imię bohaterki, którego używał jej kochanek, nie rzeczywiste…
2.Z jakim autorem najchętniej spotkałaby się Pani "na żywo"?? Porozmawiała przy filiżance herbaty?
Cóż… Ci , których podziwiam już nie żyją… to byłby z pewnością Dostojewski, o którym wiem, że był człowiekiem chwiejnym, słabego charakteru, nerwowym jak ja i do tego …hazardzistą… Naraziłabym się na złośliwe towarzystwo Gombrowicza, bo mnie fascynuje i choć nie lubił kobiet, potrafił być uroczy w rozmowie, jeśli akurat miał taki kaprys. Im bardziej poznaję sylwetkę Hemingwaya, tym częściej dostrzegam podobieństwa. Kochał koty i lubił podczas pisania pić wytrawne, czerwone wino, rozcieńczone wodą.
3.Jest Pani osobą twardo stąpającą po ziemi, czy raczej marzycielką?
Niestety, jestem marzycielką. Przez to życie wali mnie obuchem w łeb, często zbyt mocno by znieść to spokojnie i z godnością…
Jędrzej J
1. Co jest w Pani książkach godnego polecenia?
Staram się tworzyć postacie, dosyć starannie poparte psychologią, zwracam uwagę na drobiazgi, incydenty… ale o tym zapewne lepiej decydują czytelnicy… Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, nie zdobyłam takiej pewności siebie, by uważać, że poza wartką narracją jest coś jeszcze…
2. Przywiązuję się Pani do bohaterów?
Do tej pory tylko jedna postać przykuła mnie do siebie na dłużej. Will Barlow… Tak, pewnego dnia zauważyłam, że jest tak dobrze opisany, że pomału ale nieubłaganie wychodzi z ramek, sam się kształtuje i robi mi na złość. To straszny drań ale ja go niemal kocham…
3. Zakończenia "żyli długo i szczęśliwie" czy wręcz odwrotnie?
Moją specjalnością są zakończenia otwarte. Nie mam złudzeń co do „żyli długo i szczęśliwie” chociaż życzyłabym tego każdemu. Jednak moje własne życiowe doświadczenia podważają te formułkę z wszystkich stron a ja nie umiem być nieszczera z czytelnikiem.
nieidentyczna
1. Czy wg Pani pisanie ma "moc uzdrowicielską"? Czy taka terapia mogłaby się sprawdzić także się w realnym świecie?
Obecnie sama tę terapię stosuję i myślę, że jest skuteczna. Można się pozbierać po czymś strasznym za pomocą swojej pasji, nawet późno odkrytej, latami tłumionej przez rodzinę czy okoliczności. To nie musi być pisanie, to może być cokolwiek ale ponieważ pisanie jest mi najbliższe, tak to wymyśliłam. Beata ma trochę moich cech charakteru, takich jak niepewność czy samobiczowanie w obliczu poniesionej klęski. Pisałam o niej szczerze i wynikało to z moich głębokich, osobistych przemyśleń.
2. Jak to jest pisać o kimś, kto sam pisze?
(Stwarza to jakieś problemy?)
Chyba pisanie to taka sama pasja jak inne, zwłaszcza w sensie… terapeutycznym. Ważne jest by nie zagubić w nim tego co było na początku, nim się zaczęło pisać. Tego co posłużyło jako impuls by w ogóle zacząć.
kwiatusia
1. Czy w któreś z dwóch głównych bohaterek Pani najnowszej powieści „Odszedł ode mnie” – Beacie i Melisie – można odnaleźć cechy tożsame z Panią?
Tak, Beata ma zaskakująco wiele moich cech… Ale chyba , pisząc tę historię, nie do końca to przewidziałam…
2. Pisze Pani od dwunastego roku życia. Czy chciałaby Pani, aby Pani twórczość w postaci kilku siatek zeszytów, które znajdują się w piwnicy Pani rodziców - ujrzała światło dzienne? Czy chciałaby Pani to wydać?
Myślę, że wszelkie juwenalia i rzeczy pisane do siatek czy szuflad nie nadają się do publikacji, może jakieś fragmenty… po przeredagowaniu mogłyby kiedyś się ukazać… Obecnie nie cofam się tylko patrzę w przód a tam są tylko moje nowe pomysły.
3. Czy planuje Pani w przyszłości napisać kolejną trylogię (może kontynuację „Odszedł ode mnie” :))?
Chyba już się nie „wkręcę” w trylogię, ponieważ nie wydaje mi się bym kiedykolwiek dala radę stworzyć kogoś na miarę bohatera tej już napisanej.
Thrish NeedLove
1. Jaki gatunek muzyczny to pan ulubiony?
Muzyka to moja pasja. Bez muzyki nie wyobrażam sobie życia. Pomaga mi przetrwać najgorsze chwile, inspiruje; przy niej wypoczywam, uciekam od problemów. Słucham wielu gatunków, kocham rocka, bluesa, country ale również jazz i muzykę klasyczną. Podobnie jak z lekturą to często kwestia nastroju, tego czy jestem pogodna czy akurat refleksyjna, czy jest mi bardzo źle czy cieszę się czymś niepomiernie! Z obecnej muzyki niewiele wydaje mi się godne uwagi, nie znoszę plastikowych gwiazdek, a muzyka z komputera, bez prawdziwych instrumentów i aranżacji jest dla mnie sztucznym tworem, którego z niewielkimi wyjątkami unikam.
2. Czym jest dla pani Poznań? Inspiruje on panią?
Tak, jestem zauroczona moim miastem, chociaż pojawia się w powieściach z poczucia bezpieczeństwa; wyobraźnia w przypadku genius loci jest czasami zawodna. Ostatnio zauroczyła mnie słoniarnia w Nowym Zoo na Malcie. Wprost duma mnie rozparła, że takie miejsce znajduje się w moim Poznaniu i choć kocham Paryż, za nic bym go nie zamieniła! Wiele miejsc poleciłaby turystom i przejezdnym… Ale może przeczytają o tym w kolejnych powieściach?
3. Od dzieciństwa mieszka pani w jednym mieście. Na pewno zna je pani na wylot. Ma pani tam swoje ulubione miejsce, gdzie dobrze się czyta i pisze? I dlaczego akurat ono?
Moim ulubionym miejscem, niedaleko domu jest Park Cytadela, nie tylko olbrzymia oaza zieleni w środku miasta, na miarę …Central Parku w Nowym Yorku :-) ale też zachęta do rekreacji, spotkań z przyjaciółmi, czytania na ławeczce w cieniu… Tu napisałam sporą część mojej ostatniej powieści, pośród warkotu trzmieli, siedząc pod rozłożystą lipą… Cytadela to także część muzealna, stare forty poznańskie, jeszcze z czasów pruskich. To miejsce refleksji i symboliczny cmentarz pomordowanych w czasie wojen… To miejsce pojednań…
Dorota
1. Proszę sobie wyobrazić, że ma Pani spędzić rok na bezludnej wyspie i może Pani wziąć ze sobą tylko jedną książkę. Jaką książkę zabrałaby Pani, uznając ją za taką, do której możne wracać wiele razy, wciąż odkrywając w niej coś nowego?
Rok na bezludnej wyspie … tylko z Dostojewskim i koniecznie bez ruletki :-). Trudno mi teraz wybrać jedną powieść, może „Bracia Karamazow”? Gdybym tam wyjechała z własnej inicjatywy, wybór byłby może inny… Iris Murdoch? Gdyby mnie wypędzono, zdecydowanie Dostojewski!
2. Czy jest takie miejsce na świecie, do którego podróż jest Pani największym marzeniem?
Zaskoczę pewnie, bo wciąż nie znam dobrze polskiej ściany wschodniej, Mazur i Lubelszczyzny. A ponieważ fascynuje mnie kultura żydowska i jej ślady w kraju… to tam bym kiedyś pojechała najchętniej, najlepiej włócząc się powoli, nigdzie nie spiesząc i przeżywając na swój sposób każdy nowy dzień i każde nowe miejsce. Powstaje od dawna, w kawałkach taka moja powieść drogi i o dziwo ma już swój tytuł… „Zazdroszczę bocianom” :-)
3. Jakie wartości są dla Pani w życiu najważniejsze?
Najbardziej cenię u ludzi dobrą pamięć, do tego co i komu zawdzięczają, lojalność i życzliwość. Imponują mi ludzie ze spokojem przyjmujący ciosy losu, nie podnoszący nigdy głosu i pozbawieni znamion chamstwa. Cenię wrażliwość i staram się otaczać tymi, którzy kochają życie, we wszystkich przejawach , chronią przyrodę i nie są obojętni na los innych, w tym także zwierząt.
Kyou
1. Czy gdyby nie była Pani autorką 'Odszedł ode mnie' czy spodobała by się Pani?
Myślę, że pisze tak jak lubię czytać, to wynika ze mnie i nie umiem się do swojego tworzenia odnieść obojętnie. Ale nie należę do tych co czytają siebie i rozkoszują, wpadają w zachwyt. Czasem, kiedy natrafiam na jakiś fragment jestem zdziwiona, że byłam zdolna do tego by coś podobnego napisać, nie wartościując, tylko w sensie samego pomysłu i doboru słów. Pisząc znajduję w sobie pokłady cynizmu i złości, staram się myśleć kategoriami bohaterów, podejmuję wyzwania, których nie odważyłabym się podjąć w swoim życiu osobistym. Bywam odważna, stanowcza i mniej impulsywna… a tych cech zdecydowanie mi brakuje.
2. Co jest trudniejsze - stworzenie historii, czy postaci?
Nie oddzielam historii od jej bohaterów, nie analizuję w ten sposób. Najpierw wszakże jest pomysł, potem zjawiają się bohaterowie. I to jacy będą wynika z historii czyli koło się zamyka.
3. Proszę spojrzeć obiektywnie na swoje książki - czy są warte czytania?
Wydaje mi się, że nie piszę gorzej od wielu innych, moje pisanie to część życia, przemycam do swoich historii cząstkę samej siebie, nie znam się na marketingu i operuję wyłącznie emocjami. To jest niemodne w naszych czasach.
Anna
1. Czy studia kulturoznawcze (sama jestem po kulturoznawstwie) miały jakikolwiek wpływ na Pani decyzję o zostaniu pisarką? Czy w jakiś sposób ugruntowały, utwierdziły Panią w chęci tworzenia?
Nie podjęłam nigdy decyzji, że będę pisarką, to się po prostu dzieje, że wydano mi kilka powieści, niemniej studia pozwalają na wybór tematu, na opisanie realiów, na podjęcie wyzwania stworzenia czegoś z niczego. Wiem jakimi narzędziami się posłużyć by coś opisać, skonstruować choć ocena tego nie do mnie należy. Interesuję się sztuką i staram się obserwować zjawiska w niej zachodzące; trochę tego przenika do moich powieści.
2. Gdzieś przeczytałam, że jak pisarz chce siebie oszczędzać, to może zapomnieć o pisaniu. Czy Pani również jest tego zdania, że stworzyć coś wartościowego i wiarygodnego można jedynie czerpiąc z siebie, z własnych doświadczeń i z tego, co się przeżyło? I czy w takim razie Pani siebie oszczędza?
Dotąd się oszczędzałam, ale to się zmienia… tak naprawdę nie można czegoś wymyślić poza sobą. Przynajmniej ja nie potrafię. Prawdziwe emocje, wady i zalety zawsze znajdą ujście, nie w ten to inny sposób. I chyba tego właśnie doświadczam.
3. Kto jest pierwszym Czytelnikiem Pani książek? Czy obawia się Pani jej/jego opinii i czy liczy się Pani z jej/jego zdaniem?
Od lat pierwszym odbiorcą jest moja mama. To do niej mam największe zaufanie i nikt mnie nie zna tak dobrze jak ona. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest obiektywna, ona mi czasem podsuwa zmiany, dodaje coś od siebie i mam do jej wrażeń zaufanie. Potem zazwyczaj czyta we fragmentach najstarszy syn, który też sam pisze choć na razie tylko do szuflady, historia się lubi powtarzać :-)
Jego uwagi dotyczą bardziej konstrukcji, samej budowy i przebiegu akcji całego dramatu.
alicjamagdalena
1. Jakiej muzyki Pani słucha? Czy jest jakiś ulubiony gatunek jaki Pani preferuje?
O muzyce już opowiedziałam, jest moją wielką miłością, czerpię z niej pomysły i w pewnych klimatach pozostaję jeszcze długo po tym, jak mi się uda coś opisać. Tak było kiedy wymyślałam fragmenty szczególnie dramatyczne lub smutne. Muzyka wzmaga liryzm ale też dodaje waleczności, zwłaszcza tym, którzy opisują czasem coś …ekstremalnego. W scenie śmierci jednej z bohaterek słuchałam Lacrimosy Mozarta. Była związana estetycznie z tą postacią ale… zupełnie odbiegała od tego, co roiło mi się w głowie, kiedy postanowiłam ją ostatecznie pożegnać.
2. Jak Pani wspomina okres studencki i czy często wraca Pani myślami do tych chwil? Była Pani w tamtym czasie bardziej spokojną koleżanką czy może szaloną kumpelą?
Co do studiów, byłam raczej szalona i podejmowałam ekstremalne wyzwania. Trochę tego przenikło do mojego życia rodzinnego, dzieci ciągle udaje mi się zaskakiwać. Braliśmy udział w konkursie na najsympatyczniejszą rodzinę z Poznania, kiedy mój najmłodszy synek miał cztery lata. Zainicjowałam to wszystko zgłoszeniem, które przeszło do dalszego etapu. Dalej już wspólnie działaliśmy. Występowaliśmy w telewizji, gotowali na ekranie, jeździli na roll arenie, projektowali własne stroje i autoprezentacje, było kilka konkurencji nagrywanych etapami, jak to telewizji. Doszliśmy do finału i ostatecznie zajęli trzecie miejsce, na bardzo dużą ilość zgłoszeń. Wtedy wydawało mi się, że takie wydarzenia, wspólnie przeżywane integrują rodzinę, spajają w monolit…
3. Jak radzi sobie Pani z licznymi obowiązkami domowymi w trakcie pisania? To wymaga na pewno skupienia, a w domu zawsze jest coś do zrobienia. Czy łatwo jest się Pani wyciszyć? Jak organizuje sobie Pani czas, aby mieć wolne chwile na pisanie?
Piszę przeważnie nocami albo kiedy jestem sama, ostatnio częściej niż kiedyś. Zapisuję myśli, które stale się kłębią, nawet kiedy jadę tramwajem, potrafię w myślach odgrywać scenkę, wymyślam dialogi i wyobrażam sobie jakiś fragment. Bywam nieprzytomna w miejscach publicznych, nieobecna myślami. Niektórym to przeszkadza. „Nell” wymyśliłam podczas choroby, długotrwałej i ciężkiej, kiedy było lato stulecia, za oknem czterdziestostopniowy upał a we mnie tyleż samo czyli gorączka i liczne, towarzyszące boleści. Odrywałam się od choroby tą wymyślaną historią, spędzałam nieprzespane noce na komplikowaniu życia Natalii… :-) A w ogóle to zazwyczaj piszę w kuchni, kiedy przygotowuję obiad, bo choć mam zajęte ręce, umysł jest cudownie wolny, bezpieczny i skory do fantazji.
Patrycja
1. Jak to jest gdy Pani książka zdobywa nagrodę? Jakie to uczucie gdy Pani ciężka praca zostaje doceniona przez innych ludzi?
„Nell” wygrała konkurs i rzeczywiście przeżyłam miły moment, zwłaszcza , że był to mój debiut. Długo nie mogłam uwierzyć w istnienie tej książki, nawet kiedy ją wyjęłam z kartonu, który kurier dostarczył z drukarni… To niesamowite przeżycie, odebrać telefon i usłyszeć, że …”jesteśmy zainteresowani pana powieścią”. Pana, gdyż moją pierwszą powieść wysłałam na konkurs Red Horsa jako… Henryk Lipnicki i dopiero przy konkretach przyznałam się do płci i nazwiska! Tak, potem było tylko gorzej.
Moje książki nie zdobyły żadnej nagrody, nie były dotąd nigdzie zgłaszane przez wydawcę i poparte nagabywaniami o oddawanie głosów, a taka jest niestety procedura. W ogóle jestem chyba wciąż w swojej niszy, mało znana i nikomu nie zależy na tym bym wydała kolejną powieść, która od miesięcy czeka. Nie jest tak, że po kilku publikacjach ktoś z wydawców zaczyna szanować autora i czeka na jego kolejne dokonania. W moim przypadku to jest zawsze loteria. Nie działam nigdzie, nie przyjaźnię się z właściwymi, wpływowymi w środowisku osobami, bo nie mam na to zwyczajnie czasu i konkretnej zachęty. Nadal nie wiem czy coś jeszcze kiedyś wydam, bo moje teksty spotykają się z milczeniem, a po znajomości okazuje się, że tylko pewne osoby lub trendy są preferowane. W światku literackim porobiły się kasty, które ze sobą trzymają, wzajemnie adorują, popierają i piszą recenzje, wspierają wzajemnie i polecają na blogach. Ja nie prowadzę takowego i to mnie od razu stawia na straconej pozycji. Tak to wygląda, że jest świat Grocholi, Pilcha, Kuczoka, Gretkowskiej, Wiśniewskiego i kilku innych, których każda wydana powieść zyskuje automatycznie miano bestsellera, potem są osoby mniej znane i czytane ale prężnie się promujące na rozmaitych wydarzeniach, do których ja nie mam wstępu. Na końcu jest szara masa pisarzy, którzy często po debiucie nie wiedzą co dalej. Bywa tak, w przypadku innych, że ich powieści zdobywają renomę, nim się ukażą a… nawet napiszą… :-) A inni, jak ja mają wciąż pod górkę. Skołowany, opleciony często agresywną reklamą czytelnik sam nie umie wybrać, sięga po to co jest najlepiej widoczne.
2. Czy chciałaby pani aby Pani dzieci poszły w Pani ślady? Czy będzie pani ich do tego nakłaniać? Czy jednak da im Pani swobodę wyboru?
Nie życzę nikomu losu jak mój a na pewno nie dzieciom… One same muszą wiedzieć, co je w życiu pociąga i wybrać. Nie wiem czy kiedykolwiek wydawanie w Polsce będzie uczciwe i normalne, czy da się wyżyć z pisania ale w moim wypadku to tylko hobby, które lubię, po prostu dlatego jeszcze się nie poddałam i nie zwariowałam. Autor za sprzedany egzemplarz powieści otrzymuje, odpowiednio od 50 groszy do 2 złotych, o ile ma szczęście i życzliwego wydawcę, inni spijają śmietankę z jego wysiłku. Reszta jego działalności bywa gratisem.
3. Ile czasu zajmuje napisanie książki? Ile czasu zajmuje wykreowanie postaci i tematu? Czy to wymaga intensywnego myślenia, czy przychodzi z dnia na dzień?
Nie licze czasu, ponieważ pisze czasem dwie historie równocześnie, symultanicznie. W zależności od tego co mi przychodzi do głowy. Nell pisałam w sumie trzy miesiące, może trochę dłużej... ale potem dokonywałam poprawek w tekście, więc to nie jest tak, ze jeśli pisze, to już do tego nie wracam. najszybciej powstała ostatnia moja powieśc, ona mnie bardziej "niosła", niż ja ja kreowałam, w trakcie jej powstawania przychodziły mi do głowy kolejne pomysły.
Monika
1. Pani Anno, pisze Pani książki, ale także opowiadania, i to takie z dreszczykiem, np. do obu wydanych antologii z serii 31.10 (Autostopowiczka to moje ulubione z Pani opowiadań, Ostatnia relacja na żywo jest po prostu wow, a Skrzypce - brak mi słów).
Skąd taka "rozbieżność - opowiadania grozy i powieści nie najeżone takimi emocjami?
Przede wszystkim dziękuję za tak wysoką ocenę moich umiejętności. Owszem, próbuję sił na kilku polach, opowiadania grozy to mój szczególny konik, pisuję czasem w tym guście i czynię to z dużą radością, gdyż sama odprężam się przy straszeniu. Polemizowałabym z opinią, że tylko tam królują emocje. Zdrada małżeńska bywa horrorem obyczajowym, podobnie jak odkrycie prawdziwego oblicza kogoś, komu się wiele lat ufało… Przeważa nastrój, jeśli mam humor, popełniam zbrodnie.
2. Która forma jest Pani bliższa?
Lubię krótkie formy ale uważam je za odskocznię od rzeczy dłuższych, bardziej złożonych, chociaż moje powieści nie są wielowątkowe i liczba bohaterów jest w nich niewielka. To emocje są najważniejsze a najbardziej iskrzy miedzy dwojgiem ludzi.
3. Czy będą kolejne antologie 31.10 i czy znajdę tam opowiadanie Pani autorstwa?
Szykuje się kolejna antologia, oczywiście nie zamierzam opuścić towarzystwa, w którym się dobrze bawimy i już teraz ostro ruszamy z przygotowaniami. A opowiadanie jest już napisane i serdecznie zapraszam do czytania w Halloween .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ślicznie dziękuje Annie Rybkowskiej za interesujący wywiad. Do nagrody autorka wytypowała:
Thrish NeedLove
Dziękuję również pozostałym uczestnikom zabawy. Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco!!!
Cyrysia.
Gratulacje. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe pytania i odpowiedzi:)Wywiad przyjemnie się czytało:)
OdpowiedzUsuńGratuluję też wygranej Thrish NeedLove!
Interesujący wywiad :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, bardzo odważne słowa zwłaszcza na temat rynku wydawniczego. Mam podobne obserwacje.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny wywiad i wiem, gdzie będzie mój następny raz w Poznaniu:)
OdpowiedzUsuńNie znam książek autorki, ale wywiad czytało mi się bardzo przyjemnie ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, mądre, przemyślane odpowiedzi. Podobał mi się.
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad i interesująca postać. Nie znam jej nawet z nazwiska.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Jestem mile zaskoczona wygraną. ;D
OdpowiedzUsuńinteresująca osoba, szkoda, że dopiero teraz ją poznałam :>>
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Poznań i chyba nie chciałabym mieszkać nigdzie indziej. A o restauracji na Moście Jordana nie słyszałam. Muszę ją kiedyś sprawdzić. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję możliwości przeprowadzenia wywiadu. Dziękuję również Pani Annie za tak wyczerpującą odpowiedź na moje pytanie.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity wywiad:)
OdpowiedzUsuńPani Anna, udzieliła na niektóre pytania bardzo wyczerpujących odpowiedzi:))
gratulacje dla zwyciężczyni:)
Doskonały wywiad. Widać, że autorka serio traktuje swoich czytelników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
nieidentyczna
Ciekawy wywiad, czytałam z przyjemnością. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś za pisarskiego guru ma Dostojewskiego, to małe szanse na to, że jest kiepskim pisarzem. W związku z tym koniecznie muszę zapoznać się z twórczością tej Pani! Interesujący wywiad.
OdpowiedzUsuń