Ostatni portret Melanii
Ewa Madeyska
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 22.05.2018
Liczba stron : 344
Ocena: 6+/10
Patronat medialny:
Artysta malarz Igor Żurek i księgowa Melania Łucka tworzą szczęśliwą parę. Mieszkają w domu nad jeziorem. W pewien sierpniowy poranek Igor budzi się i spostrzega, że Melania zniknęła. Rozpoczyna poszukiwania, które stopniowo ujawniają drugie dno ich związku. Jak się okazuje, Igor i Melania skrywają kilka mrocznych sekretów.
W zwariowanej podróży Żurkowi towarzyszy Nikola Napiecek, miłośniczka różowych skuterów, kolczyków w nosie i osobliwych opowieści.
Bohaterką książki jest również słynna pisarka Sandra Sauer. Wielbicielkami jej powieści są Melania i Nikola. Dla Igora zaś fenomen poczytnej autorki jest równie niezrozumiały jak zniknięcie Melanii.
Autorka bawi się motywami rodem z kultury masowej i stereotypowymi cechami „literatury kobiecej”. Żartobliwy styl, plejada barwnych, świetnie sportretowanych postaci i ich życiowe perypetie pokazują jednak, że powieści dla kobiet, traktowane w Ostatnim portrecie Melanii z przymrużeniem oka, mogą skłaniać czytelniczki do głębszych refleksji: jak przeżywać stratę, jak szukać siły w sobie, jak dążyć do celu. [opis wydawcy]
Ewa Madeyska – pisarka, dramatopisarka, scenarzystka – za powieść Katoniela była nominowana w 2008 r. do Nagrody Literackiej Nike. Prowadzi warsztaty prozatorskie w Collegium Civitas.
Zaintrygowana ciekawym opisem fabuły – postanowiłam sprawdzić, jakie treści znajdują są pod maską zagadkowego tytułu ''Ostatni portret Melanii''. I muszę szczerze przyznać, że niestety nie ''zaiskrzyło'' tak, jakbym chciała. Zasadniczo nie mam jakiś poważnych zastrzeżeń, ale też nie popadłam w zachwyt. To wyjątkowo dobrze napisana powieść. Nieszablonowa i oryginalna, aczkolwiek nie przemówiła do mnie jej szkatułkowa struktura oraz nie przypadł mi do gustu jej ukryty wydźwięk odnoszący się do tzw. literatury kobiecej.
,,…makulatura dla kucharek była nie tylko źle napisana. Budowała też w czytelniczkach wiarę w istnienie nieistniejących mężczyzn i nadzieję na miłość, która w świecie poza okładkami po prostu się nie zdarza. (…) wysokokaloryczne emocje, sceny puste jak wata cukrowa i dialogi jak w radiowej rekami suplementu diety na przeczyszczenie (…) – Z całym szacunkiem, ale to nie jest literatura. – W takim razie co? Zawahał się. – Grafomania – odrzekł.''
Każdy z nas ma inne upodobania i ja to szanuję. Dlatego nie bardzo rozumiem po co to ironiczne wsadzanie kija w mrowisko. Widocznie nie ma we mnie za grosz poczucia humoru. Pomijając jednak ten aspekt, cała reszta stoi na wysokim poziomie, tworząc daleką od schematów powieść drogi, która wgryza się w umysł i nie daje o sobie zapomnieć. Toteż uważam, że warto sięgnąć i po takiego rodzaju publikacje.
Historia rozpoczyna się od tajemniczego zniknięcia tytułowej bohaterki, która nazajutrz po kolacji zaręczynowej znika jak kamfora. Jej życiowy partner – Igor Żurek (artysta plastyk), zaniepokojony nieobecnością ukochanej decyduje się wezwać policję. Niestety śledczy bagatelizują zgłoszenie, gdyż są przekonani, że kobieta po prostu gdzieś wyjechała.
,,– Pan pomyśli logicznie. Jeśli ktoś wyjeżdża w niedzielę rano swoim samochodem ze swojego domu ze swoim laptopem w bagażniku w dowolnie wybranym kierunku, to nie ma mowy o zdarzeniu. Zapewniam pana, że to nie jest zaginięcie ani porwanie''.
W zaistniałej sytuacji Igor postanawia wspólnie z Nikolą Napiecek (pracownicą galerii sztuki Żart, której właścicielką jest Melania) poszukać zguby. Czy ich działania przyniosą pozytywne rezultaty? Co tak naprawdę się stało?
<<Co było prawdą, a co lichym krętactwem?
Co paranoją, a co pospolitym kłamstwem?
Kim tak naprawdę jest Melania?>>
Dostałam w swoje ręce kawał niebanalnej lektury, złożonej z wielu różnych warstw, nawiązujących do rozmaitych życiowych doświadczeń. Autorka bazując na motywie wędrówki zaprasza nas do podróży w głąb siebie, gdzie możemy spotkać swoje prawdziwe JA, odkryć nasze głęboko skryte marzenia oraz pozbyć się fałszywych wyobrażeń o otaczającym nas świecie. Z właściwym sobie dystansem opowiada o zagubieniu, braku zaufania, poczuciu winy, samotności, odrzuceniu, nieprzepracowanej żałobie, błędnych decyzjach, zatajaniu prawdy, a także o iluzji, którą tworzy człowiek oraz potrzebie miłości, bliskości i akceptacji. To historia, która pokazuje, jak bardzo podejmowane przez nas wybory rzutują na naszą osobowość i na naszą przyszłość. I że to co widać na pierwszy rzut oka, nie zawsze jest takie jakim się wydaje. Często w naszych biało-czarnych wizjach mieści się wiele odcieni szarości. Wszystko to tworzy intrygujący efekt końcowy, który zadziwia i skłania do przemyśleń.
Niewątpliwą zaletą książki jest jej nieprzewidywalność. Nigdy nie wiadomo, co też za chwilę się wydarzy. Igor i Nikola to z pozoru zupełnie do siebie nie pasująca para ''detektywów''. A jednak szybko tworzą zgrany duet, podążając tropem Melanii, odkrywając przy okazji jej sekrety i prawdziwą tożsamość. Tutaj z całą pewnością nie można narzekać na nudę. Jak w kalejdoskopie zmieniają się miejsca i wydarzenia. Pisarka serwuje nam wspaniałą dawkę absurdu i komizmu, mieszając ją z prawdziwymi problemami, z którymi dzisiaj niejednokrotnie się borykamy. W rezultacie otrzymujemy nietypowy koktajl komediowo-obyczajowy.
<<W ciągu kilku ostatnich godzin z chłopaka porzuconego przez prawie narzeczoną stał się opiekunem ciężarnej pannicy, ojcem jej dziecka, złodziejem opowieści, powiernikiem prostytutki, wrogiem prawdziwego Polaka, poszukiwanym przez chojnicką policję i szantażystą, a może nawet porywaczem, posła.>>
Mały plusik należy się także za barwną plejadę postaci, zarówno tych głównych, jak i pobocznych. Każdy z nich ma swój jedyny i niepowtarzalny charakter. Każdy ma jakieś tajemnice na sumieniu. Każdy błądzi w labiryncie codziennych trosk, kłamstw, tęsknot i niezaspokojonych oczekiwań. Najwięcej pytań i wątpliwości budzi osoba Melanii. To chodząca zagadka. Nikt tak naprawdę nie wie, kim jest: właścicielką galerii sztuki, księgową, prawniczką czy nauczycielką języka angielskiego? Ale idąc do sedna sprawy poprzez kolejne poznawanie wiążących się ze sobą szczegółów – dokonujemy niespodziewanych odkryć. Równie ciekawą jednostką jest Nikola – właścicielka różowego skutera, wielka fanka twórczości Sandry Sauer. Dziewczyna zaraz po maturze zaczęła pracować w żArcie, ponieważ brakowało jej pieniędzy na studia, a oprócz tego, po śmierci matki postanowiła wspierać ojca w utrzymywaniu i wychowywaniu trzech młodszych sióstr. Czy mimo przeciwności losu odnajdzie szczęście, satysfakcję i poczucie spełnienia? Przekonajcie się sami. Z kolei Igor budzi sprzeczne reakcje. Z jednaj strony jawi się jako utalentowany malarz, a z drugiej sprawia wrażenie niezaradnej pierdoły uzależnionej od swojej niedoszłej narzeczonej. To ona jest jego azylem odgradzającym go od zgiełku cywilizacji. Bez niej czuje się zagubiony. Skąd w nim ten stan wyobcowania? Odpowiedź znajdziecie na kartach tej powieści.
Warto również docenić bardzo dobry warsztat pisarski pani Ewy. Z dużą wprawą posługuje się przystępnym, potoczystym językiem i zręcznie buduje dialogi ociekające sarkazmem, które odpowiednio wprowadzają nas w w parodystyczny klimat. Niemniej jednak niektóre fragmenty wydały się trochę "przegadane" i zbyt przekombinowane. Ubolewam również nad tym, że bohaterowie byli mi zupełnie obojętni. Obserwowałam ich jakby przez szkło. Ciekawym zabiegiem były natomiast fragmenty z różnych powieści Sandry Sauer, które wywołały u mnie więcej emocji niż pozostałe wątki. Generalnie jestem zadowolona z lektury, gdyż pod co najmniej kilkoma względami wyróżnia się na tle innych pozycji w tej dziedzinie. Jest w niej jakaś świeżość, nowatorstwo i nietuzinkowość. Można ją czytać kilkukrotnie i za każdym razem odkryć coś nowego.
Podsumowując: "Ostatni portret Melanii" to wypełniona przygodami opowieść o wpływie przeszłości na teraźniejszość, docieraniu do prawdy o sobie samym i dążeniu do wytyczonych sobie celów. Czasami rozśmiesza, czasami zaskakuje, a niekiedy zmusza do wyciągania gorzkich wniosków. Dlatego jeśli macie ochotę na literaturę inną niż wszystkie, to zapraszam serdecznie. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Gratuluję patronatu. Na razie nie mam ochoty na tę publikację.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu, być może kiedyś sięgnę po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńMnie chyba też ten wątek dotyczący literatury kobiecej by się nie spodobał.
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi też nie, ale całkowicie nie przekreślam tej książki 😀
UsuńNie miałam jeszcze styczności z książkami autorki, ale być może kiedyś po nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna powieść, bardzo przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak pod polski serial ;). Gratuluję patronatu :).
OdpowiedzUsuńSzalejesz z patronatami! ;). Gratuluję! Chyba się skuszę na tę książkę, bo jednak brzmi ciekawie. Lubię niebanalne historie i parodie też, więc może mi przypaść do gustu, mimo swoich wad ;)
OdpowiedzUsuńNiebanalny kawał książki :D Coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńPewnie kiedyś po nią sięgnę. Jak zwykle potrafisz przekonać swoją recenzją :)
Ps. Gratuluję serdecznie kolejnego patronatu! Podziwiam Twoje osiągnięcia stale i jestem pod wrażeniem :)
Masz rację z tym kijem w mrowisko. Gratuluję patronatu.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu !
OdpowiedzUsuńPierwszy cytat nie zachęca, ale nieprzewidywalność już tak :)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu :)
Nie czytałam "Ostatniego portretu Melanii" i raczej na razie jednak nie przeczytam. Odniosę się w komentarzu jedynie do fragmentu o grafomanii. Bardzo często literatura "kobieca" zasługuje na krytykę, nie dlatego, że podejmuje określoną tematykę, ale dlatego, że są to książki po prostu bardzo źle napisane. Jest różnica między prostym i przystępnym, ale ładnym i zmysłowym stylem, a stylem prostackim, który niestety dominuje w wielu (także bardzo popularnych) książkach z tego nurtu. Jest różnica między słodkim idealizmem, a serwowaniem zdarzeń kompletnie nieprawdopodobnych i nielogicznych.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że trochę to dla kobiet upokarzające, nazywanie mianem literatury "kobiecej" prostych romansideł :(