Jestem bardzo wdzięczna gospodyni tego bloga, Cyrysi, za to, że nas tu ugościła!
Jakiej rady związanej z pisaniem udzieliłaby Pani samej sobie na przyszłość po napisaniu debiutanckiej książki?
Poradziłabym sobie: rozpisz się i dopowiadaj. Mam tendencję do zwięzłości i bardzo lubię niedopowiedzenia; uważam, że w ten sposób doceniam czytelnika, jego myślenie i jego interpretację. Chcę dać mu wolne pole, a nie wykładać kawę na ławę. Tymczasem niektóre recenzentki uważają niedopowiedzenia za braki. Przyjmuję to z pokorą i drugą książkę dopracuję pod tym kątem.
Czy zdarzyło się Pani przenieść na strony swej powieści historię albo jakieś epizody, które się Pani wcześniej przyśniły? Czy sny pomagają w pisaniu książki?
Trafiłaś w dziesiątkę! „Solo” mi się właśnie przyśnił. Jak to zwykle ze snami bywa, niewiele szczegółów pamiętałam po obudzeniu, ale chata pod lasem, aura tajemniczości, jakieś bliżej niesprecyzowane nielegalne akcje, których byłam uczestnikiem razem z kilkoma zbójami – to wszystko powstało w fazie REM. We śnie powstała też konstrukcja narratorki, bo jedno, co z tego snu zapamiętałam dobrze, to to, że we śnie zbóje traktowali mnie jak równą sobie – bez taryfy ulgowej ze względu na płeć i bez litości. Dostałam w tym śnie porządny wycisk i obudziłam się zmęczona jakimś nieludzkim maratonem przez las. Naprawdę nie wiem, co moja podświadomość chciała mi tym snem powiedzieć :)
Anne18
Wśród Pani pasji jest miedzy innymi fotografia. Czy zdarzyło się, że konkretne zdjęcie zainspirowało do stworzenia fragmentu jakieś historii?
Bardzo ciekawe pytanie! Nie pamiętam inspiracji tego rodzaju, ale w fotografowaniu najbardziej pociąga mnie kompozycja, bardziej niż nastrojowość czy kolorystyka. Lubię, gdy zdjęcie jest dobrze rozplanowane. To samo cenię w książkach. Staram się, by wszystkie teksty, jakie piszę, miały początek, rozwinięcie, kulminację i zakończenie. I dobre tło! Każdy fotograf wie, że tło jest najważniejsze! A w książkach tłem są oczywiście postacie drugoplanowe.
Jak na Pani pisarskie poczynania reaguje rodzina, dzieci czy ktoś z nich również ma "pęd do pisania"?
Na mojej rodzinie nie robi to wielkiego wrażenia. W naszym domu zawsze rządziły książki. Czytałam dzieciom od najmłodszych lat, sama czytam w każdej wolnej chwili, więc moja powieść jest po prostu jedną z wielu książek, jakie się pojawiły w naszym domu. Pisałam ją głównie nocami, więc życie rodzinne nie doznało zbytniego uszczerbku. Gdy „Solo” wyszedł drukiem, syn powiedział „Ale fajnie”, córka „Okej”, a mąż poprosił o dedykację. I tyle. Pędu do pisania nie ma nikt w mojej rodzinie.
Karolina
Co Panią zainspirowało do napisania pierwszej książki?
Fajnie, że zadałaś to pytanie, bo to jest ciekawa historia. Impulsem, żeby spróbować swoich sił w pisaniu, było poczucie, że jestem nie fair. Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Od zawsze uwielbiałam literaturę. Czytam, od kiedy pamiętam. Skończyłam nawet filologię polską, choć nigdy nie pracowałam jako polonistka, bo zaraz po studiach zaczęłam robić coś innego. Na studiach miałam do czynienia z krytyką literacką i zawsze czytałam recenzje nowości książkowych. Czytam, oceniam i polecam książki innym. W którymś momencie zakiełkowała we mnie myśl, że aby mieć pełne prawo oceniać książki, powinnam sama spróbować tego rzemiosła. Powinnam usiąść i napisać historię, spróbować ją wydać, zmierzyć się z krytyką. Ta myśl jest oczywiście całkowicie absurdalna, bo na tej zasadzie powinnam wsiąść do samolotu dopiero wtedy, gdy zrobię licencję pilota. Jednak tkwiła we mnie dość długo i w którymś momencie dojrzała na tyle, że usiadłam i napisałam powieść. Na początku nie miałam pojęcia, do którego etapu w moim eksperymencie dojdę: czy uda mi się ją skończyć, czy będzie się nadawała do czytania i do druku, czy ktoś zechce ją zrecenzować. Doszłam do ostatniego. I z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że teraz cenię książki i autorów znacznie bardziej.
Ula
Mnie jako pracującej żonie i mamie prawie 2 letniego synka ciągle brakuje czasu na własne pasje i przyjemności. Stąd moje pytanie: jak udaje się pani pogodzić zarządzanie firmą, prowadzenie domu, poświęcanie czasu dziecku, pisanie i poświęcanie czasu na rozwijanie pasji?
Kochana, jestem z Tobą. Czas, gdy moje dzieci były małe, wspominam jako najtrudniejszy w moim życiu. Praca zawsze była dla mnie bardzo ważna i rodzina nie raz przez to ucierpiała. Wyjeżdżałam w delegacje, zostawiając kilkumiesięczne dzieci pod opieką męża i opiekunki. Gdybym wycofała się z pracy w tamtym okresie, nie byłabym teraz w tym miejscu, w którym jestem, ale ceną za to był wieczny kompleks, że zaniedbuję rodzinę. Dlatego nie realizowałam w tym okresie żadnych pasji. Moje życie przypominało kierat: praca, dom i rodzina. Do swoich pasji, głównie sportowych, wróciłam dopiero wtedy, gdy dzieci były na tyle duże, że mogły albo zostać same w domu, albo mi towarzyszyć.
Wikuniek
Czy w okładce książki zawarty jest ukryty jakiś przekaz/motyw, w kolorze niebieskim i w żółtym ptaszku?
Żółty ptaszek odgrywa bardzo ważną rolę w fabule. Nie będę więcej zdradzać, powiem tylko, że ptaki są lejtmotywem mojej powieści. Książka zaczyna się od anegdoty o mistrzu wschodnich sztuk walki, który uwięził ptaka na otwartej dłoni, i ta anegdota ma symboliczne znaczenie dla całej fabuły. W książce pojawia się zabawna postać pani Hanny, która ma zwyczaj przyrównywać wszystkich do ptaków, a ponieważ kobiecina gada jak najęta, to nie wiadomo, czy brać ją poważnie, czy nie. Czytelnik musi sam to odkryć. A niebieski kolor tła po prostu wybrał Mariusz Banachowicz, grafik, który zrobił okładkę. Moim zdaniem wybrał świetnie, bo tak się składa, że najbardziej lubię niebieski.
Dlaczego w książce postawiła Pani akurat na sztuki walki, a nie inne dyscypliny sportu, które są bardziej znane czytelnikom?
Czekałam na to pytanie! W przeciwieństwie do piłki nożnej czy innych popularnych dyscyplin, za sztukami walki stoi wielka filozofia Wschodu. Chcę podkreślić, że w „Solo” nie ma MMA ani boksu; przeciwnie, moi bohaterowie wyrażają silną niechęć do takich walk. Moim światem są wschodnie sztuki walki, które w książce opisane są jako sztuka oparta na energii qi, na uważności i tzw. technikach wewnętrznych. Nie określiłam, jaką konkretnie sztukę walki Solo uprawia, żeby czytelnika nie zanudzać, ale jest to sztuka wewnętrzna, taka jak japońskie ju-jitsu, koreańskie hapkido czy np. chińskie Zhong Xin Dao I Liq Chuan. Zresztą z mojego doświadczenia wynika, że wielu mistrzów sztuk walki nie skupia się tylko na jednej szkole, lecz uprawia wiele technik. Dla ludzi trenujących ten rodzaj sztuki, walka jest sztuką samodoskonalenia, jest pretekstem do nauki połączenia ciała, wewnętrznej energii i umysłu. Sama miałam przyjemność chodzić na zajęcia do złotego medalisty w Mistrzostwach Europy Tai Chi Chuan w walkach tui shou Jacka Krajewskiego. Jacek to świetny, mądry, uważny, dowcipny człowiek. W Zhong Xin Dao I Liq Chuan był uczniem samego Mistrza Sam F. S. Chin, a Tai Chi Chuan i Qi Gong uczyl się u Howarda Choy. Moja bohaterka ma właśnie takiego trenera. Ja sama niewiele osiągnęłam w treningach; dużo więcej nauczyłam się tam o życiu, ludziach i filozofii, ale właśnie ten aspekt nauki wspominam najlepiej. Wybrałam więc ten sport, żeby czytelnikom o nim opowiedzieć.
Alicja
Czy chciałaby Pani obejrzeć film nakręcony na podstawie powieści czy lepiej żeby każdy czytelnik mógł sobie w niezmącony sposób wyobrazić to po swojemu?
Oczywiście, że chciałabym zobaczyć film na podstawie mojej książki. Chciałabym zobaczyć tę historię oczyma reżysera. W recenzji na portalu kulturalnemedia.pl wyczytałam zdanie, że „Solo” świetnie nadaje się na film. A co do wyobrażeń czytelniczych: sama często czytam książki ekranizowane i raczej mi to nie przeszkadza w lekturze. To po prostu inne medium. Ale masz pełną rację, czasem chciałoby się pewne książki zachować dla siebie i nie psuć sobie własnego wyobrażenia postaci.
sw882656
Ile w Datce jest Pani, skrytych kompleksów, niespełnionych marzeń, ucieczki w odrealniony świat, który w osobie bohaterki ma przesłonić Pani prawdziwe oblicze?
Mnóstwo. Datka w sztukach walki osiągnęła to, czego ja nie osiągnęłam. Datka jest programistką, a informatyka jest dla mnie sztuką tajemną, współczesną magią, czymś niesamowicie fascynującym. Gdy widzę, jak mój syn programuje, to wycofuję się z jego pokoju w pokłonach i z nabożnym zachwytem . Datka ma analityczny umysł i silny charakter, i to akurat mnie z nią łączy. Ale cała reszta to fikcja. Co prawda mój mąż twierdzi, że Datka to w gruncie rzeczy ja, ale przestrzegam przed interpretowaniem utworu fikcyjnego przez pryzmat osoby autora, bo te zależności nigdy nie są proste. Na przykład narratorka mojej drugiej książki jest dokładnym przeciwieństwem Datki. Jest ciepła, ufna i prostoduszna – i to też pokazuje moje skryte pragnienia. Bardzo dziękuję Ci za to pytanie, sama sobie je wiele razy zadawałam.
Iwona Mok
Jestem ogromnie ciekawa, która z postaci w książce jest Pani najbliższa i dlaczego? I jeszcze jedno pytanie, jak wygląda Pani miejsce do pisania powieści, czy jest w nim coś wyjątkowego, szczególnego?
Och, jak się cieszę, że zadałaś to pytanie! Bo wszystkie czytelniczki kochają Lalę, czytałam nawet u znanej blogerki książkowej, że Lala to jedyny dres, który skradł jej serce, jednak ja bym chciała zwrócić uwagę na kogoś innego. Pewnie większość czytelników pomyśli, że będzie to Datka, bo moja książka jest pisana w pierwszej osobie, ale Datka wcale nie jest mi najbliższa. Moim ulubionym bohaterem jest Freax. Dlaczego? Bo nie komplikuje. I tak naprawdę tylko on w całej książce (no może poza panią Hanną) rzadko się myli. W dodatku wyciągnął Datkę z opałów, a jego rady i uwagi pod jej adresem były bardzo celne. To jest taki typ, który czasem bywa żenujący, czasem sprawia wrażenie, że niczego nie rozumie, ale człowiek podskórnie czuje, że trzeba się go trzymać, bo facet wie, co robi.
Jeśli zaś chodzi o miejsce do pisania, to muszę Cię rozczarować. Nie mam szczególnego miejsca. Piszę gdzie popadnie, przeważnie w kuchni. Miejsca do pisania ładnie wyglądają na zdjęciach na Instagramie, ale ja jestem do bólu praktyczna. Piszę w kuchni, bo w tym czasie pilnuję pieczeni. Gdybym była zawodowym pisarzem, który wstaje rano i siada do pisania, to pewnie bym musiała sobie wygospodarować jakiś kąt, żeby nie zawadzać innym domownikom.
Ewelina
Czy napisałaby Pani książkę z losowo wybranymi wątkami przez czytelnika?
Nie sądzę. Muszę czuć to, o czym piszę. Na zlecenie potrafiłabym napisać artykuł albo przemówienie, ale nie książkę.
Temat tabu którego nie zobaczymy w Pani książkach?
Erotyka. Tego w moich książkach nikt nigdy nie zobaczy. Bardzo dziękuję Ci za to pytanie!
Jakie uczucie towarzyszyło Pani po wydaniu książki. Jak sobie radzi Pani z krytyką.
To jest bardzo życiowe pytanie. Może się to wydać dziwne albo nieszczere, ale prawda jest taka, że gdy po raz pierwszy trzymałam w ręku egzemplarz „Solo”, wcale nie czułam się bardziej podekscytowana, niż gdybym dostała książkę któregoś z moich ulubionych autorów. Całe życie czytam i polecam książki. Pożyczyłam znajomym pewnie ze sto własnych książek i krytykę „Solo” odbieram tak samo, jak gdyby ktoś ze znajomych powiedział mi, że nie podobała mu się książka, którą mu gorąco poleciłam. Trudno. Nie trafiłam.
Martyna777
Motto życiowe?
Mam wiele. Jednym z nich jest przesłanie „Solo”: Najlepsza walka to ta, która się nigdy nie odbyła. Z wiekiem gromadzi się wiele życiowych drogowskazów, ale nie chcę Cię zanudzać.
Unknown
Jaki jest według Pani sens życia? Czy żyjemy po coś, czy nic po nas nie zostanie?
Myślę, że żyjemy dla ludzi, odciskamy w nich swój ślad i właśnie to po nas zostaje. Swoim istnieniem wywieramy wpływ na życie innych ludzi. Jeśli ten wpływ jest bardzo silny, jak na przykład w relacji rodziców i dzieci, to stajemy się ich częścią, w pewien sposób żyjemy w nich. Ale możemy pozostawić ślad w każdym napotkanym człowieku, tak samo, jak każdy człowiek pozostawia coś w nas. Ludzi, którzy odeszli, a byli mi bliscy, przechowuję nie tylko w pamięci, ale i w działaniu. Czasem zadaję sobie pytanie, jak oni by na moim miejscu postąpili. I postępuję tak samo. A co Ty myślisz o sensie życia? Napisz mi kiedyś, kontakt do mnie jest na końcu książki.
Marzena Jaroszek - NAGRODA
Zakochani czasu nie liczą, głodni sukcesu analizują każdą mijającą godzinę. Gdyby otrzymała Pani w prezencie dwa "nietypowe" zegarki. Wskazówki jednego z nich przyspieszałyby w trudnych życiowych momentach, zaś wskazówki drugiego zwalniałyby gdy zdarzy się coś, na co czekała Pani z utęsknieniem. Mogłaby Pani wówczas zatrzymać czas i faustowskim powiedzeniem rzec “trwaj chwilo, jesteś piękna” . Który z zegarków by Pani wybrała?
To jest bardzo piękne pytanie. To jest pytanie o istotę człowieczeństwa: o reakcję na cierpienie i na cudowność życia. W życiu są piękne chwile i choć jest ich znacznie mniej niż codziennej rutyny i zmagań, to człowiek ma silny mechanizm psychiczny, który każe mu zwracać uwagę właśnie na te piękne chwile. To nas trzyma przy życiu, bo przecież wszyscy wiemy, do czego zmierzamy. Jednak bez cierpienia nie byłoby szczęścia. To są dwie strony tej samej monety. Los rzuca monetą i serwuje nam większe lub mniejsze dawki szczęścia i cierpienia. Dobre lub złe zdarzenia losowe nie są same w sobie ważne; ważne jest to, jak na nie zareagujemy. To jest właśnie miara człowieczeństwa. Czy damy się upoić szczęściem, czy na sukces zareagujemy pychą, czy cierpienie nas złamie – to jest właśnie istota człowieczeństwa. Dlatego pytanie o dwa zegarki jest takie mądre.
Chciałabym mieć oba. Ale jeśli muszę wybrać, to wolę ten, który pozwoliłby mi przetrwać trudne chwile. Uważam, że szczęście i sukces to ułuda, a cierpienie jest realne. Widziałam sporo cierpienia i dużo bym dała, żeby pogrążonym w bólu ludziom móc sprezentować taki zegarek.
Gosia
Posiadanie dzieci, to cud którego doświadczam od ośmiu miesięcy. Jak najchętniej spędzacie czas w gronie rodziny?
Sposób spędzania czasu zmienia z wiekiem dzieci. Moje są już całkowicie dość duże i w tej chwili dużo bym dała, żeby chciały ze mną spędzać czas tak jak kiedyś: na czytaniu albo graniu w planszówki. Na szczęście oboje lubią latem podskoczyć ze mną nad jezioro i popływać, a zimą pojechać na łyżwy. Najszczęśliwsza się czuję, gdy już nie daję rady dogonić córki na lodowisku albo przepłynąć z synem wpław przez całe jezioro. A ja naprawdę nieźle jeżdżę na łyżwach i dobrze pływam :) Zgadzam się z Tobą, dzieci są cudem, a największym cudem jest to, że w którymś momencie zaczynają nas we wszystkim przewyższać!
Jaki najfajniejszy, bądź najzabawniejszy prezent dostała Pani w życiu?
Moje koleżanki z pracy sprezentowały mi obraz z pięknym, malowanym trznadlem. To ten żółty ptaszek z okładki. Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy, że moja książka zostanie wydana. Codziennie w pracy na niego patrzę. Moje koleżanki na pewno się ucieszą, że zadałaś to pytanie!
luimig
Czy pomysł na napisanie debiutanckiej powieści dojrzewał w Pani umyśle latami, czy może był to spontaniczny impuls który doprowadził do powstania jednolitej całości?
To był całkowicie spontaniczny impuls. Napisałam „Solo” w dwa tygodnie. Co prawda potem przez pół roku książkę dopracowywałam, ale cała fabuła powstała w kilkanaście dni. Spałam wówczas trzy godziny na dobę.
Jeżeli pomysł dojrzewał od lat… czy zakończenie, wątek główny od początku pozostały bez zmian czy też z upływającym czasem uległy diametralnej zmianie?
Choć pomysł wcale nie dojrzewał od lat, to i tak chętnie odpowiem na to pytanie:) Postać bohaterki oraz samo zakończenie uległo pewnej modyfikacji pod wpływem komentarzy, jakie dostałam od moich pierwszych czytelniczek. Dlatego potem książkę dopracowywałam przez pół roku. Myślę, że gdyby pomysł dojrzewał od lat, to sama bym do tego doszła. Jednak miałam naprawdę świetne grono pierwszych czytelniczek, słuchałam ich bardzo uważnie i z wielką pokorą, i to dzięki nim cały ten proces przebiegł dość szybko.
Twoje pytania zdradzają, że masz do czynienia z pisaniem, mam rację?
martucha180 - NAGRODA
Czym jest dla Pani SŁOWO?
I to jest kolejne genialne pytanie! Słowo jest wszystkim. Nie mamy nic poza słowem. Słowo potrafi ranić, leczyć, koić, stwarzać i unicestwiać. Dokładnie o tym jest moja druga książka: o mocy słowa. Jest to historia Solo opowiedziana inaczej, przepracowana inaczej i pokazana w zupełnie nowym świetle.
Od razu uprzedzam kolejne pytanie: nie mam jeszcze planów jej wydania. Może się ukaże, a może nie. Napisałam ją głównie dla siebie, bo lubię pracować ze słowem. To pytanie było naprawdę trafne!
Bożena Osowiecka
Czytam o Pani: "Pisze powieści New Adult, z uporem łamiąc prawidła gatunku"... Czy jest Pani buntowniczką? A jeśli tak, to jakie jeszcze reguły innych gatunków literackich planuje Pani złamać tworząc "twarde jak stal i kruche jak szkło" postacie?
Nie chciałabyś mnie znać, gdy byłam nastolatką. Byłam totalnie zbuntowana. Wyprowadziłam się z domu, gdy tylko zdałam maturę. Buntowałam się przeciwko wszystkiemu i wszystkim i działałam bardzo emocjonalnie. To mnie zbudowało. Z buntu się wyrasta, ale cechy charakteru zostają, a cechą każdego buntownika jest odwaga. Pewnie dlatego jestem teraz niezależna myślowo, mam silny charakter i z zewnątrz wyglądam na kogoś, kto nie da sobie w kaszę dmuchać. Jednak w środku każdy jest kruchy. Każdy. W pewnych okolicznościach to zawsze wyjdzie.
Moja druga książka pokazuje właśnie tę kruchość silnego, twardego faceta. Kruchość, której nie może okazać na zewnątrz, więc tworzy sobie drugie życie, żeby przetrwać. Rozszczepia swoją duszę na dwa horkruksy, bo boi się, że jeden to za mało. Że jeśli w jednym polegnie, to ten drugi pozwoli mu przeżyć.
A jeśli chodzi o łamanie reguł gatunkowych, to jest to New Adult, którego chyba jeszcze nie było. Wydaje mi się, że nigdy nie spotkałam się z New Adult w formie powieści szkatułkowej – forma szkatułkowa to opowiadanie w opowiadaniu. Czy ktoś wie, czy istnieje takie New Adult? Będę wdzięczna za informację!
Joanna Ilasz
Skąd wziął się pomysł na tytuł książki "Solo" oraz co stało się inspiracją do jej napisania?
Książka początkowo nosiła tytuł „Trznadel”. Kto ją przeczytał, ten wie, dlaczego. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że wiele osób nie zna tego słowa. Gdy któraś osoba z kolei zapytała mnie, co to jest trznadel, wiedziałam już, że tytuł trzeba zmienić. Trznadel pozostał na okładce – to ten mały żółty ptaszek – ale tytuł „Solo” wybrał mój wydawca. Jest wieloznaczny, bo to zarówno ksywka głównego bohatera, jak i słowo oznaczające „w pojedynkę”, a zarazem kojarzące się ze sformułowaniem „iść na solo” – czyli „bić się jeden na jednego”. W książce wyjaśniam, że właśnie stąd wzięła się ksywka głównego bohatera. A jeśli chodzi o inspirację do napisania – to ogólny zarys fabuły po prostu mi się przyśnił.
Zaciekawiło mnie to 'nijakie' nazwisko, które ukrywa się pod pseudonimem, czy kiedyś zostanie wyryte na okładce którejś z Panu książek?
Nie mam parcia na popularność. Nie zależy mi na tym, żeby moje nazwisko pojawiło się na okładce czy w recenzjach. Wręcz przeciwnie, czerpię dużą satysfakcję z tego, że niewiele osób wie, że jestem jej autorem. Napisałam ją dla siebie, wydanie jej jest wspaniałą przygodą i cudowną niespodzianką od losu i to jest moja prywatna radość. Tylko najbliższa rodzina i koleżanki z pracy wiedzą, że to ja, bo nie kryję się przed najbliższymi. Ale nie mam potrzeby, żeby się tym chwalić szeroko. Pseudonim wybrałam dlatego, że uważam, że nazwisko na okładce pełni funkcję marketingową. Musi być mocne. Tak działa cały show-biznes. Borys Michalak brzmi normalnie, ale Borys Szyc brzmi świetnie! Więc gdy już się spełniło moje marzenie o wydaniu książki, to czemu nie miałabym sobie przybrać nowego, fajnego nazwiska? :) Dan to stopień mistrzowski we wschodnich sztukach walki, więc mój wybór był oczywisty.
Myślisz, że dobrze zrobiłam, czy powinnam jednak używać prawdziwego nazwiska?
Karolina Dyląg
Czy ma Pani jakąś konkretną listę utworów, przy których Pani pisze, i które Panią motywują?
Nie mam konkretnej listy utworów, ale muzyka odgrywa ważną rolę w moim życiu i w moich książkach. Wiele piosenek potrafi mnie poruszyć do łez. „Stare drzewa” Korteza zainspirowały mnie bardzo mocno i to widać w mojej książce. Wiele czytelniczek uwielbia scenę, w której pojawia się ten utwór. Lubię muzykę polską, uwielbiam Męskie Granie, i tak się składa, że słucham głównie wokalistów męskich. Z jakiegoś powodu bardziej przemawia do mnie muzyka robiona przez facetów. Chyba najlepsze utwory w historii zostały stworzone przez mężczyzn, podobnie, jak najlepszymi szefami kuchni są mężczyźni. Wiem, że to stwierdzenie zabrzmiało bardzo niefeministyczne, ale jestem feministką, moja bohaterka jest feministką i moje książka jest w wymowie feministyczna, więc mogę sobie na to pozwolić. Poza tym bardzo lubię dobrze napisane teksty. Tekst piosenki jest równie ważny co melodia i interpretacja wokalisty. „Stare drzewa” akurat mają wszystkie trzy zalety: znakomity tekst, świetny głos i dojmująco piękną melodię. A z Twojego pytania wnioskuję, że dla Ciebie muzyka też jest ważna, prawda?
Agnieszka Wojcieszek
O czym byłaby książka "Duet"? Z kim w duecie mogłaby Pani pisać?
Czy odpowiadając na to pytanie, mogę sobie pomarzyć? Bardzo dziękuję Ci za tę sposobność! Otóż chciałabym napisać książkę w duecie z Guillaume Musso. Fascynują mnie wolty i twisty w jego powieściach oraz lekkość, z jaką mu przychodzą. Jego książki to często romanse, ale nieschematyczne, nieprzewidywalne, czasem wręcz nieobliczalne. A ja uwielbiam nieobliczalnych autorów.
Izabela Wyszomirska
Datka i Solo - obdarzyła Pani swoich bohaterów oryginalnymi imionami. Ciekawa jestem, skąd wziął się na nie pomysł?
Zdradzę Ci sekret: nad żadną z ksywek nie myślałam dłużej niż minutę. Przyszły mi do głowy same, naturalnie, jako konsekwencja charakteru danej postaci. Postacie w mojej książce w którymś momencie zaczęły żyć własnym życiem, bo tak chyba się dzieje, gdy bohaterowie mają osobowość. Każda recenzja mojej książki podkreśla, że bohaterowie „Solo” są prawdziwi, namacalni, z charakterem i własnym, indywidualnym rysem psychologicznym. A pisanie zaczęłam od postaci, nie od imion. Z niektórych nawet nie jestem w pełni zadowolona, ale nic na to nie poradzę. Nie mogłam bohaterom nadać popularnych czy atrakcyjnych imion, które do nich po prostu nie pasują.
Aleksandra Miczek
Iść czy dojść do celu? Który etap pisania książki ceni sobie Pani bardziej i dlaczego?
Stanowczo dojść. Pisanie jest niezmierne przyjemne, ale dla przyjemności można sobie pisać pamiętnik. Jeśli pisze się książkę, to trzeba ją rozplanować, zakomponować i zrealizować w najdrobniejszych szczegółach. W życiu i w pracy jestem osobą zorientowaną na cel, pracuję zadaniowo, lubię widzieć efekty. Pewnie dlatego moim ulubionym momentem książki jest jej zakończenie. Napisałam dwie książki i w obu najfajniej pisało mi się zakończenie.
Ależ fajny, ciepły wywiad. Przeczytałam z przyjemnością 😊
OdpowiedzUsuńMiałam okazję zapoznać się z książką, więc z przyjemnością przeczytałam też wywiad.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. Książkę już mam tylko brakuje czasu, by ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Bardzo dziękuję za nagrodzenie mojego pytania i przede wszystkim za przepiękną i pełną ciepła odpowiedź na nie.
OdpowiedzUsuńMarzena Jaroszek
Bardzo ciekawe pytania i równie ciekawe odpowiedzi. Książkę bardzo mile wspominam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad powstał, gratuluję Cyrysiu. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wywiad wyszedł. Dziękuję autorce za odpowiedź na moje pytania.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze "Solo" dlatego dziękuję za objaśnienia oraz odpowiedzi na moje pytania 😊 Pseudonim - jak najbardziej trafiony 😉 Pozdrawiam i gratuluję zwycięzcom 🤗
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad i bardzo ciekawe zarówno pytania jak i odpowiedzi. "Solo" planuję przeczytać, bo nie znam jeszcze twórczości autorki. ;)
OdpowiedzUsuńjaka ciepła miła persona z autorki:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam zarówno pytania, jak i odpowiedzi. Bardzo ciekawy wywiad, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJaki piękny wywiad! Przeczytałam jednym tchem.I już wiem, co kupię sobie na "Dzień Kobiet"🙂
OdpowiedzUsuńA to miła niespodzianka! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńSuper rozmowa!
OdpowiedzUsuń