6 grudnia swoją premierę będzie miała powieść "Pustkowia spokoju" Anny Fobii. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tym tytułem. Na zachętę mam dla Was krótki fragment powieści.
🐾🐾🐾🐺
Drobne iskry ciepłego ognia tańczyły w kominku, niszcząc w popiół gorzkie słowa niespełnionej obietnicy. Młoda kobieta przyglądała się gorącym płomieniom i zastanawiał, co zrobiła w życiu źle. Starła z policzków resztki łez i obiecała sobie, że już nigdy nie pokocha. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że złamie dane sobie słowo szybciej niż byłaby sobie, to w stanie wyobrazić. Los bowiem miał dla niej inne plany, chciał podarować jej miłość tak piękną i prawdziwą, jakiej nigdy dotąd nie doznała.
Podarła ostatnią stronę listu od mężczyzny, dla którego poświęciła wszystko, a on zostawił ją i odnalazł szczęście u boku innej kobiety. Wrzuciła podarte kawałki do kominka, a potem przysiadła na miękkiej kanapie, otulając się już tylko puszystym kocem zamiast jego ciepłymi ramionami. Gdy emocje powoli opadały, a wraz z nimi gasł ogień w kominku, usłyszała ciche łkanie wyrywające ją z letargu, w którym trwała. Szybko rozwarła spuchnięte powieki i nasłuchiwała, czy oby się nie przesłyszała. Wyplątała się z koca i na bosaka ruszyła do okna, próbując ominąć skrzypiące stare deski na podłodze; te, które on obiecał naprawić. Zerknęła przez szybę, ale w ciemnościach Alaski ciężko było cokolwiek zobaczyć, nie docierały do niej już również żadne dźwięki. Ziewnęła ze zmęczenia i pokiwała z zażenowaniem głową, pomyślała, że głosy musiały jej się chyba przyśnić. Odwróciła się w kierunku wąskiego holu i ruszyła do sypialni. Pragnęła zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Po chwili jednak przystanęła. Znowu to usłyszała i tym razem była już pewna, że to nie mogły być omany. Ciche łkanie przerodziło się w głośny płacz, który przygłuszało głośne wycie wilków. Zadrżała ze strachu. W panice podbiegła do drewnianej, starej skrzyni stojącej tuż przy drzwiach wejściowych i wyjęła z niej strzelbę, którą sprawdzała codziennie. Dom kobiety oddalony był kilometry od najbliższej wioski i musiała się jakoś bronić przed dzikimi zwierzętami. Włożyła na stopy ciepłe śniegowce ze skóry renifera i w samej koszulce wyszła na drewniane patio. Próbowała dostrzec cokolwiek w spowitym w mroku lesie. Coś poruszyło się w pobliskich krzakach, a płacz nabrał smutnego tonu, sprawiając, że pomimo strachu krążącego w całym jej ciele, czuła, że musi coś zrobić. Sięgnęła po małą latarkę, wiszącą na haku obok schodów i uderzyła nią kilka razy w barierkę, modląc się, aby zadziałała. Wiedziała, że jej chłopak miał zmienić w niej wczoraj baterie, ale się nie pojawił, wysłał tylko list, oświadczając, że odchodzi.
Wycie wilków przycichło i zmieniło się w ciche ujadanie, a potem w szczekanie.
Ile mogło ich być? — pomyślała, a potem krzyknęła i prawie upadła, gdy światło z latarki oślepiło jej oczy. Wycie przerodziło się w warczenie, czuła, że wilki chcą ją zaatakować. Wycelowała latarkę w kierunku dochodzących dźwięków i zadrżała, gdy jasność odbiła się w białych ślepiach dwóch potężnych wilków. Ostre kły wystawały im z pysków, a nosy marszczyły się przy każdym oddechu. Nogi pod nią się ugięły, a lawina strachu wstrząsnęła jej ciałem. Wiedziała jednak, że nie może uciec, bo tuż za zwierzętami na śniegowej poduszce leżało małe, zmarznięte niemowlę.
Tylko krążąca w żyłach adrenalina dodała jej odwagi. Rzuciła na śnieg latarkę i szybko odbezpieczyła strzelbę. Oddała w niebo jeden strzał. Siła pocisku była tak gwałtowna, że upadła z krzykiem na ziemię. Wilki ucichły, płacz dziecka również, ale nie spowodowało to, że zwierzęta uciekły. W świetle latarki, na wpół przykrytej śniegiem zobaczyła dwa cienie wilków, zbliżające się w jej kierunku. Próbowała przeczołgać się na łokciach do drzwi, ale bestie były szybsze. Dopadły ją. Przykryła twarz dłońmi, czując zbliżającą się śmierć.
— Dostanę to, o co niedawno poprosiłam — wyszeptała. — Śmierć — załkała. Ale jej nie dostała. Poczuła za to zimne nosy, poruszające się po jej nagiej skórze nóg, a potem po policzkach. Wilki wąchały ją i lizały, ale żaden nie ruszył jej zębami. Zaskoczona odsłoniła twarz i zobaczyła jak zwierzęta powoli się oddalają. Jeden z wilków podniósł pyskiem latarkę i rzucił ją obok dwóch małych stworzeń. Potem zerknęły jej przelotnie w oczy i uciekł w las. Kobieta, podniosła się, spojrzała w świetlistą łunę i zobaczyła młodego wilczka, wtulającego się w małego ludzkiego chłopczyka; w dziecko, którego sama nigdy nie mogła urodzić.
Jak to Ja - Cyrysiu - nie mówię nie. Ale teraz mam co innego do czytania, pozdrawiam , po aktywnym poranku - 24 minuty szybkiego spaceru prawie wkoło całego miasta ;-). A co do fragmentu - wydaje się być ciekawy ;-)
OdpowiedzUsuńZ pewnością ten fragment zachęci wielu czytelników do przeczytania książki.
OdpowiedzUsuńCiekawy fragnent 😊
OdpowiedzUsuńFragment zachęca do przeczytania książki :)
OdpowiedzUsuńTen fragment zachęca do lektury. Zapisuję sobie tytuł tej książki.
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać tę książkę!!!😁
OdpowiedzUsuńJak zwykle kusisz :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mojej bliskiej koleżanki, myślę, że ten fragment by ją zachęcił do sięgnięcia po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
o kurcze ale mega klimat tej powieści:D:D:D
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Poczekam na Twoją opinię.
OdpowiedzUsuń