Miłość bez końca
Scott Spencer
Tłumaczenie: Julita Wroniak-Mirkowicz
tytuł oryginału: Endless Love
wydawnictwo: Muza S.A.
PREMIERA: 5 lutego 2104
liczba stron: 512
ocena: 4/6
Już niebawem, dokładnie 5 lutego za sprawą wydawnictwa Muza na nasz rynek wydawniczy trafi ''Miłość bez końca", powieść Scotta Spencera, amerykańskiego pisarza cenionego zarówno przez czytelników, jak i krytykę. W Polsce dotychczas ukazały się trzy książki autora: "Statek z papieru" (nominacja do National Book Award), "Szczęśliwi frajerzy" oraz "Mężczyzna z lasu". Tymczasem jeśli chodzi o "Miłość bez końca" to po raz pierwszy wydana była ponad trzydzieści lat temu i niemal od razu odniosła wielki sukces (otrzymała nominację do National Book Award). Przetłumaczono ją na ponad 20 języków i sprzedano w nakładzie 2 milionów egzemplarzy. Lada moment (14 lutego) ukaże się także ekranizacja w reżyserii Shany Feste. Ze znalezionych informacji wynika, że to znakomita pozycja dla miłośników love story w najlepszym, klasycznym wydaniu, dlatego z ogromnym zainteresowaniem zabrałam się za czytanie tej lektury. Czy warto było? Zanim się tego dowiemy kilka słów o fabule.
Chicago na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Siedemnastoletni David Axelrod przeżywa swoją wielką, młodzieńczą miłość do młodszej o rok Jade Butterfield. Między nimi wybucha niezwykle silna fascynacja seksualna, z którą nie potrafią się uporać. Ojciec Jade przerażony intensywnością uczuć swojej córki i jej chłopaka zabrania im kontaktu przynajmniej przez trzydzieści dni. Zrozpaczony David wymyśla sposób, dzięki któremu ma nadzieje z powrotem wrócić do łask rodziny Butterfieldów. Postanawia podłożyć w ich domu ogień, by następnie uratować wszystkich z niebezpiecznej opresji. Niestety sytuacja szybko wymyka się spod kontroli i przeradza w tragedię. Jak dalej potoczą się losy nastolatka? Czy jego miłość do Jade okaże się silniejsza od przeciwności losu?
Nie wiem co napisać o tej książce. Mam bardzo mieszane uczucia. To niezwykle specyficzna i odważna jak na tamte czasy powieść. Nie każdemu może przypaść do gustu. Co prawda mnie się podobała, choć bez większych rewelacji. Akcja rozgrywa się w okresie, kiedy Ameryce dokonują się radykalne zmiany w obyczajowości seksualnej i pewnych trendów w zachowaniach intymnych. Młodzi ludzie oscylujący jeszcze na granicy świata dziecięcego i świata dorosłych poznają smak intensywnej, cielesnej miłości bez ograniczeń. Nic więc dziwnego, że ciężko im pojąć budzące się w nich uczucia i żądze. Podobnie było w przypadku Davida. Jego namiętny związek z Jade przerodził się w swego rodzaju obsesje. Bez niej czuł się bezradny i zagubiony, co w konsekwencji uruchomiło spiralę kolejnych problemów. Wywołał pożar w domu swojej dziewczyny, przez co popadł w konflikt z prawem. Z dnia na dzień przestał kontrolować swoje życie. Mimo zakazu zbliżania się do Butterfieldów zachowywał się niczym oszalały Stalker, dla którego nie liczy się nic poza obłąkańczą miłością do ukochanej. Nie potrafiłam zrozumieć jego zachowania. Już sam plan podłożenia ognia wydał mi się chory i absurdalny. Jak można wykazać się taką głupotą i lekkomyślnością?! Zdaje sobie sprawę z tego, że zaślepiony miłością nie był w stanie racjonalnie myśleć, ale wszystko ma przecież swoje granice. Natomiast jeśli chodzi o Jade to mało wiemy na temat jej prawdziwych uczuć do Axelroda, ponieważ narracja przedstawiona jest z punktu widzenia chłopaka. Żałuje, że autor nie pokusił się na dwutorowe prowadzenie z perspektywy obojga nastolatków, dzięki czemu mogłabym lepiej poznać i zrozumieć ich sposób myślenia i działania. Na plus jednak zasługuje rys psychologiczny Davida, w którym widać, jak duży wpływ wywierały na niego poszczególne epizody. Niestety pozostałe postacie na tle głównego bohatera wypadły co najmniej blado i nijako. Nie potrafiłam ich sobie wyobrazić (poza paroma wyjątkami). Oprócz uczuciowych zawirowań siedemnastolatka, Scott Spencer nakreślił również inne wątki, które odgrywają mniej lub bardziej znaczącą rolę w kreowaniu historii tego utworu, między innymi konflikt rodziców Davida.
Całość napisana jest lekko i przejrzyście. Tempo akcji mogłoby być nieco szybsze, bynajmniej nie ma poczucia stagnacji. Mocną stroną jest natomiast opisywanie unikalnych wydarzeń. Bez przeszkód można ,,zobaczyć’’ je w swojej wyobraźni. Oczywiście nie zabraknie też scen erotycznych, które są niezwykle intensywne, dosadne i odważne. Niestety w jednym akcie miłosnym w moim mniemaniu autor przekroczył granicę dobrego smaku. Mało rzeczy jest mnie w stanie obrzydzić czy zniesmaczyć, lecz w tym przypadku dosłownie poczułam mdłości. Dobrze, że miałam pusty żołądek, bo mogło się to skończyć nieciekawie. Natomiast zakończenie okazuje się nietypowe i niebanalne, dzięki czemu historia nabiera nowych barw i szczegółów.
''Miłość bez końca" polecam osobom, które poszukują czegoś odmiennego niż zazwyczaj. To nietuzinkowa powieść psychologiczna ukazująca zmagania młodego człowieka z samym sobą i z uczuciami, które stają się destrukcyjną obsesją. Nie spodziewajcie się romansu typu Harlequin, gdyż to bardziej brzmi jak dramat niż powieść romantyczna. Osobiście czuje się emocjonalnie wyczerpana po tej lekturze. Na zawsze wyryła swój ślad w mojej pamięci, świadomości oraz w sposobie postrzegania otaczającego mnie świata. Krótko mówiąc, bardzo dziwna, osobliwa historia miłosna. Zupełnie inna niż wszystkie niemniej uważam, że warto ją poznać. Zapraszam zainteresowanych.
Wydawnictwo Muza.
Mimo wszystko jest coś w tej historii, co przyciąga. Chciałabym sprawdzić co to takiego :)
OdpowiedzUsuńA pomysł z podpaleniem domu ukochanej i pragnienie uratowania jej i rodziny jest naprawdę chory... Jak dla mnie chłopak musiał mieć jakieś problemy psychiczne.
chory, ale realny; ilu ochotników ze straży podpalało stodoły na wsiach, żeby potem mieć co gasić i zostać bohaterem
UsuńTo prawda, co pisze Kinia. Nawet całkiem niedawno w mojej miejscowości był taki przypadek, gdzie zagorzały ochotnik straży pożarnej sam podpalał a potem pierwszy jeździł do akcji, ale w końcu się wydało i chociaż jest sławny tak, jak marzył, ale ta sława niestety nie przyniosła mu upragnionych zasług ;) Tak więc, jak widać, szaleńców na tym świecie nie brakuje ;)
Usuńa jak chorobliwie zakochany.. to tym bardziej niebezpieczny i niepoczytalny :?
Usuńoby takich jak najmniej
Cyrysiu, czy to jest historia spisana na faktach? Bo tak się przyglądam tej Waszej dyskusji i nie rozumiem jednej rzeczy. Jeśli książka jest fikcją, to wszystko jest dopuszczalne, nawet podpalenie z miłości. Nie mylmy fikcji z prawdą, bo takim sposobem niesprawiedliwie ocenionych zostało wiele książek. ;-)
UsuńZ tego co wiem, to jest fikcja literacka. Jedynie tak sobie rozmawiamy, że w realnym świecie też zdarzają się takie bezmyślne osoby, które pod wpływem emocji i impulsu robią różne głupie rzeczy nie bacząc na konsekwencje.
UsuńDlatego zdenerwowało mnie zachowanie głównego bohatera, który WIEDZĄC, że w domu przebywa pięcioro osób wzniecił pożar. Taka głupota naprawdę mogła przybrać katastrofalny obrót i chociaż wiem, że może przez to mylę się w ocenie tej książki niemniej jednak zdania nie zmienię.
Gdzieś tak na początku przyszłego tygodnia będzie u mnie recenzja książki, o której niektórzy napisali tak: "głupia i szkodliwa społecznie". A ja będę starała się udowodnić, że jest zupełnie inaczej. Przeraża mnie, że ludzie mylą fikcję z prawdą. A wyczuwam coś takiego, kiedy czytam niektóre komentarze. Dlatego może denerwować nas bohater, ale nie odnośmy go do świata realnego. Owszem, masz rację. W realu też zdarzają się ludzie, którzy podpalają dla frajdy. Niedaleko mojej miejscowości swego czasu był taki przypadek, kiedy ktoś podbalał stodoły i ludzie na tej wsi wpadli w histerię. Okazało się, że był to piroman, który lubił patrzeć na ogień. Ale książka to jedno, a życie do drugie. I nie oceniajmy książek pod kątem życia. :-)
UsuńPS. Coś mi się jeszcze przypomniało. Kiedyś przeczytałam w recenzji na jakimś blogu mniej więcej takie słowa: "gdyby mój mąż powiedział do mnie piękna albo słodka, to bym go walnęła". Tak właśnie zwracał się do swojej partnerki książkowy fikcyjny bohater. Dla tej blogerki to był wystarczający powód, żeby książkę zjechać, bo zła, beznadziejna i w ogóle masakra totalna. Czy to jest sensowne podejście do recenzowania? Chyba nie. :-)
UsuńOczywiście masz swoje racje, ale ja jednak na swój prosty sposób obieram takie zachowanie za szkodliwe, gdyż potem młodzi ludzie czytają taką historię i może gdzieś w tłumie czytelników znajdzie się jedna szalona osoba, która spróbuje powielić zachowanie głównego bohatera, aby zaimponować swojej ukochanej ratując ją potem z opresji.
UsuńWiem, że to jest fikcja, ale czasem taka, zwykła fikcja może stać się preludium do tragicznej rzeczywistości. (podobnie było z pewną parą kochanków, którzy postanowili wcielić w życie seksualne upodobania słynnego Greya, co w konsekwencji skończyło się śmiercią kobiety)
Cyrysiu, idąc Twoim tokiem rozumowania, to należałoby przestać pisać i czytać horrory, kryminały, thrillery itp. To też czytają młodzi ludzie i też mogą wzorować się na psychopatach, o których tam piszą. A zobacz, ile tego jest na blogach. Sama nieraz je czytasz. Niektórym tak bardzo się takie historie podobają, że nawet organizują konkursy z pytaniem o treści: "Wyobraź sobie, że jesteś psychpatą i właśnie uciekłeś/łaś ze szpitala psychiatrycznego. Jak zaplanujesz swoje pierwsze morderstwo?" To jest autentyk. Takie pytanie pojawiło się w magazynie, z którym przez jakiś czas współpracowałam. Kiedy je zobaczyłam, natychmiast z tego magazynu odeszłam. Ale najpierw zwróciłam uwagę naczelnej, że to pytanie jest, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. I wiesz co w zamian dostałam? Stek wyzwisk. Wszystko jest kwestią psychiki odbiorcy.
UsuńMoim zdaniem racja leży po środku :))) Po horrory i kryminały sięgają z reguły ludzie, którzy mają odporniejszą psychikę, gdyż nie każdy jest w stanie dla własnej przyjemności czytać o krwi, flakach, morderstwach itp. i z reguły nie ma tutaj ukrytej przesłanki typu ,,poćwiartuj mojego ojca z zyskasz uznanie w moich oczach''. Natomiast po obyczajówki sięgają bardzo różnorodne osoby o różnym stopniu rozwoju i wrażliwości, dlatego uważam, że trzeba daną historię przedstawić w taki sposób, by jawnie dać do zrozumienia, iż nie wolno podążać drogą zła, bo może to przynieść katastrofalne skutki.
UsuńWiem, że różne historie można interpretować w wieloraki sposób. Może i przesadnie zareagowałam na zachowanie głównego bohatera, lecz napisałam tak, jak czuje, że mi się to nie podobało i tyle. Ten aspekt nie miał raczej związku z ogólną oceną tej książki. Raczej inne elementy zaważyły na jej ostatecznej nocie.
Ale ja nie bronię tej książki, bo jej nawet nie znam, i nie wiem czy chcę poznać. Pewnie i tak jej nie przeczytam, a jeśli już, to gdzieś tam przypadkowo. Piszę w sensie ogólnym. Nie zapominaj, że jestem pedagogiem i dobro młodzieży jest bardzo drogie. Niepotrzebnie zaczęłam tę dyskuję.
UsuńAleż ja się bardzo cieszę, że mogłam z tobą wymieć się poglądami w tej kwestii ;)
UsuńI nigdy nie żałuj, że zbierasz swój głos w czyjejś dyskusji, ponieważ twoje pedagogiczne doświadczenie może pomoc wielu osobom spojrzeć z innej perspektywy na dany temat a taka wymiana własnych przekonań, jak dla mnie jest niezwykle cenna.
Jeśli pozwolicie podłączę się do dyskusji.
UsuńOstatnio lekko mnie zdziwił post blogowiczki, którą często czytam, a która - powiedźmy - zbojkotowała powieść Ciszewskiego "Mróz" http://prowincjonalnenauczycielstwo.blogspot.com/2014/01/mroz-czyli-czemu-skonczyam-suchac-zanim.html
Każdy z nas ma swoje odczucia względem pewnych treści, ale powinniśmy wiedzieć co czytamy i czemu dane treści służą. Jeśli zaczniemy, z powodu mocnych tekstów, wrzucać książki na listę powieści zakazanych, to coś mi się wydaje, że cofniemy się w czasie kilka wieków :-)
Cyrysiu jeśli chodzi o pewne odczucia w trakcie czytania, to podzielam Twoje zdanie, też tak mam i często czytając, nawet głośno mówię, co za głupota!, ale w końcu taki jest subiektywizm :-) Jednak nie staram się przekładać tego na ogólna ocenę książki.
Tak jak wspomniałam wcześniej, zachowanie głównego bohatera nie było brana pod uwagę przy końcowej ocenie książki. Kierowałam się tutaj zdecydowanie innymi kryteriami np. jedna scena miłosna była odrażająca w każdym calu, drugoplanowe postacie były bez wyrazu i nijakie oraz trochę za wolna, jak dla mnie akcja itp.
UsuńW sumie to coś dla mnie, rozejrzę się za książką :))
OdpowiedzUsuńMiłe, lekkie czytadło :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o niej słyszę :D
OdpowiedzUsuń♥blog-klik♥
Po przeczytanej recenzji, śmiem twierdzić że lepiej byłoby mi obejrzeć wyreżyserowaną książkę, niż ja przeczytać, ale każdy ma inny gust;)
OdpowiedzUsuńNigdy o tym autorze nie słyszałam, zaciekawiłaś mnie, będę szukała jego książek
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana, czy to książka dla mnie, ale może kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, że bez rewelacji, to podziękuję.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jaki opis doprowadził Cię prawie do mdłości. Tylko nie wiem czy chciałabym go przeczytać.
OdpowiedzUsuńOstatnio dzięki filmowi, natknęłam się na informację, że istnieje także książka :)
OdpowiedzUsuńI jak tylko zobaczyłam tytuł Twojego posta, od razu wiedziałam, o jakiej lekturce będzie mowa :))
Co do książki mam mieszane uczucia- z jednej strony chcę przeczytać, a z drugiej coś mnie od niej odpycha.
Ja natomiast bardzo chętnie obejrzę film i porównam sobie moje wrażenia do książki. Po cichu jednak liczę na to, że ekranizacja będzie znacznie lepsza.
UsuńNarobiłaś mi apetytu
OdpowiedzUsuńMnie zaciekawiła, z chęcią się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy się skuszę. Ostatnio lepiej mi sensacja podchodzi.
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńFabuła mnie zainteresowała, więc kiedyś pewnie się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ta książka, raz, że przedział czasowy to mój ulubiony okres, a dwa, że lubię psychologiczne powieści, co nieco odbiegające od schematu, dlatego sądzę, że mogłabym mieć frajdę z czytania tej powieści.
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mi się podoba treść, bardzo chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńO istnieniu książki nie wiedziałam dopóki nie natrafiłam na zwiastun filmu na jej podstawie. Film chętnie obejrzę, ale nie wiem, czy sięgnę po ,,Miłość bez końca" w wersji papierowej. Może jeśli film przypadnie mi do gustu...
OdpowiedzUsuńA ja miałam na odwrót. Najpierw dowiedziałam się o istnieniu książki, potem natrafiłam na jej zwiastun. W każdym razie zamierzam obejrzeć ekranizacje i mam nadzieje, że będzie znacznie lepsza od książki.
UsuńZaintetesowalas mnie. Chetnie poznam ksiazke
OdpowiedzUsuńBrzmi niezwykle interesująco! Z chęcią poznam tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńOj, oj coś mnie ostatnio do tego typu książek nie ciągnie.. haha nie mogę z bohatera, ogień podłożyć ot inteligent się znalazł i potem się bawić w superbohatera;D podziękowałabym za takiego ukochanego;)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie skuszę się po tą pozycje! Widzę,że to coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Ta fabuła mnie zupełnie odrzuca... Chyba nie mam ochoty zapoznawać się z taką miłością nastolatków, która staje się obsesją... A do tego podpalenie. Obecnie wolę inne książki :)
OdpowiedzUsuńKsiążki wyd. Muza są jak dla mnie przyjemne. Pewnie i ta książka taka będzie:)
OdpowiedzUsuńnie czytałam, fajnie się zapowiada :>
OdpowiedzUsuń♥blog-klik♥
wiesz! ta akurat jakoś mnie nie przyciąga i urzeka, ale dałabym jej szansę ze względu na to, iż jest to powieść psychologiczna
OdpowiedzUsuńJeśli tylko była by taka możliwość, to z przyjemnością bym przeczytała. xd
OdpowiedzUsuńhttp://pomiedzyzycieaksiazkamixd.blogspot.com/
No nie wiem, nie wiem... :)
OdpowiedzUsuńLubię takie miłosne opowieści, czy to lekkie czy trochę cięższe - zawsze się przyjemnie czyta :)
OdpowiedzUsuńlubię dramaty, powieści psychologiczne, ta idealnie by się wpisała w mój gust. przeczytałabym z ciekawością.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, choć trochę dramatycznie, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńHmm chyba na razie się nie skuszę, bo mam spory stosik, a weekend spędzam na targach turystycznych gdzie będzie mnóstwo przecen
OdpowiedzUsuńksiążek podróżniczych, więc już wiem, że przepadnę :D
UsuńDziwna i osobliwa historia.. hmm. I tak mam ochotę ją poznać :)
OdpowiedzUsuń