Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

środa, 28 września 2016

KONKURS: Coś dziwnego, niewytłumaczalnego...

 Kochani,

mam dla Was dwa egzemplarze świetnej powieści:
 
 
 Każdemu z nas, czy to laikowi, czy osobie wierzącej w doświadczenia paranormalne, zdarza się przeżyć coś totalnie niewytłumaczalnego...
Na pewno i Ty tego doświadczyłeś...
 
 Napisz, czy przydarzyło Ci się coś dziwnego, niewytłumaczalnego?
 
 Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę dwóch laureatów, których historie najbardziej przypadną mi do gustu. 
 

__

Będzie mi miło, jeśli:

- zostaniesz obserwatorem mojego bloga
- polubisz fanpage mojego bloga na Facebooku
- polubisz fanpage sponsora nagrody Videograf SA
- udostępnisz informacje o moim konkursie :)


Do dzieła!!! Naprawdę warto!!!


   Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Videograf SA. 
3. Aby wziąć udział w konkursie należy napisać w komentarzu, czy przydarzyło Ci się coś dziwnego, niewytłumaczalnego?
4. Konkurs trwa od 28 września 2016 roku do 3 października 2016 roku do godz. 23.59
5. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 6 października 2016 roku.
6. Nagrodą są dwa egzemplarze ''Ogniskowej'' - Joanny D.Bujak.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową, o ile wcześniej zapoda namiary na siebie. W innym przypadku
w przeciągu 7 dni czekam na kontakt mailowy od laureata, po upływie tego czasu nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

21 komentarzy:

  1. Często powtarzam, że w średniowieczu spłonęłabym na stosie. I to nie jest tylko taki tam żart, bo mam na to dowody, nie jeden, nie dwa. W liceum nasza ś.p. matematyczka nigdy nie odwoływała sprawdzianów, nie dało się jej ubłagać, poprosić, nic się nie dało zrobić, sprawdzian, to była świętość. Raz stałam w drzwiach, już po dzwonku, patrzyłam w stronę pokoju nauczycielskiego. Kolega zapytał, co robię, a ja w żartach mu odparłam, że czaruję, by nie było klasówki. Nie było jej. Odłożyła.
    Innym razem usłyszałam karetkę. Dźwięk koło mojego rodzinnego domu dość powszedni, ale myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie już taka nie była: sąsiad nie żyje. Karetka zatrzymuje się dom dalej, lekarz wypisuje akt zgonu.
    Jeżeli dzwonię do przyjaciół mówiąc, że mam złe przeczucia, wiedzą, że coś się stanie. Wiem, kiedy dzieje im się krzywda.
    Takich historii jest kilka, to takie skrajne, zatrzymane w pamięci obrazy.
    Nie wiem, dar to, czy przekleństwo, ale nauczyłam się temu ufać. I w tych dobrych i tych złych chwilach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałam złapana na egzaminie na ściąganiu (tak na prawdę nie ściągałam, a zapatrzyłam się w okno). Profesor zabrała kartkę i wyrzuciła z sali mnie i jeszcze dwoje innych przyłapanych. Po ogłoszeniu wyników oczom moim ukazała się ocena 3- :D do tej pory nie wiem dlaczego, tym bardziej że usadziła ponad połowę grupy.
    Blog obserwuję jako Joanna Fiszer
    na fb jako Joanna Strzelec
    udostępnienie: https://www.facebook.com/joanna.fiszer

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam sytuację dziwną jak byłam dzieckiem.Miałam chyba wtedy coś koło 9 lat i został am sama w domu.Siedziałam sobie wtedy w kuchni i układałam chyba puzzle.W którymś momencie za chciało mi się do toalety a żeby do niej dojść musiałm przejść korytarz i dodatkowo przejść koło kuchni dziadków. I sobie idę i nagle w połowie drogi stanęłam i bałam się ruszyć dalej.W kuchni dziadków(dziadek pojechał z rodzicami a babcia nie żyła) słychać było szmery, jakieś odgłosy i kroki tak jak by ktoś chodził po kuchni.Jak się wystraszyłam tak wpadłam do kuchni i zamknełam drzwi i jak się obróciłam tak patrzę a drzwi od komórki same się otworzyły.Ja normarnie byłam tak przerażona, że przez godzinę dopóki dorośli nie wrócili nie ruszyłam się z miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najdziwniejsza rzecz jaka mi się przytrafiła miała miejsce krótko po śmierci babci, która mieszkała z nami. Weszłam z siostrą do łazienki by pomóc jej upiąć włosy. Uczesałam ją po czym ona wyszła zamykając za sobą drzwi, a ja od razu zaczęłam korzystać z toalety. Dodam, że nie dosięgam siedząc na wc ręką do drzwi. Wstaję, myję ręce, chcę wychodzić i... drzwi nie chcą się otworzyć. Są zakluczone, a ja nie mogę ich od kluczyć. Tata musiał rozkręcić zamek. Wszyscy zdziwieni, bo faktycznie nikt nie słyszał bym wcześniej go przekluczała. Do dziś nie wiemy jak to się stało, ale często wspominamy to na rodzinnych imprezach mówiąc, że to babcia mnie zamknęła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam jak kiedyś rodzice zostawili mnie na noc u cioci. Zawsze spałam u niej na łóżku przy oknie. Przed snem lubiłam wyglądać przez okno i podziwiać okolice kilka pięter niżej. Akurat był środek lata, noc była bardzo ciepła. Obudziłam się w środku nocy nie mogąc usnąć. Mimo otwartych okien, było gorąco i duszno. Aby sobie trochę ulżyć, udałam się do łazienki żeby ochlapać się zimną wodą, a następnie wróciłam do łóżka. Leżąc na łóżku, coś mnie pod kusiło, aby wyjrzeć przez okno. Przez dłuższą chwile nic się nie działo. Nagle nocną cisze przerwał dźwięk przypominający krzyk lub jęk, dobiegający ze strony ulicy. Zerknęłam w tamtą stronę i ujrzałam czarną postać przemykającą wzdłuż ulicy. Ubrana była w szeroką, czarną sukienkę z przełomu XVII/XVIII wieku. A na głowie miała dziwny kapelusz. Postać poruszała się szybciej niż człowiek. I najdziwniejsze,że nie widziałam poruszających się stóp, jakby płynęła w powietrzu. Zdarzenie trwało kilka sekund, a ja do dziś zastanawiam się co to było.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy jest to niewytłumaczalne, ale podzielić się nie zaszkodzi.
    Odkąd pamiętam nie mogłam spać. Każdej nocy wierciłam się, wywracałam wszystkie poduszki na drugą stronę, otwierałam okna, aby się wywietrzył pokój, po czym wstawałam przed siódmą do szkoły, czując się jak jakiś trup. Jednak były to wakacje, więc bez większych problemów mogłam wstać później oraz nie zawracać sobie głowy liczeniem owiec, by zasnąć i jakkolwiek funkcjonować dnia kolejnego.
    W nocy z 12 na 13 sierpnia zasnęłam przed północą (ba, nawet 22 jeszcze nie było!), spałam błogo, tak jak nie sypiałam od bardzo, ale to bardzo dawna. Kładąc się do łóżka nie pomyślałam nawet, iż jest to przynajmniej nietypowe dla mnie, po prostu byłam zmęczona. O ile pora mojego snu była bardzo dziwna, tak sen, który nawiedził mnie tamtej nocy był zwyczajny jak dla mnie – od zawsze śniłam o rzeczach, które były bardzo proste: raz hamak na drzewie w ogródku dziadków, kolejnej nocy wspominałam przemiłą sąsiadkę, która zawsze dawała mi maliny czy jabłka. Tym razem padło na łąkę tuż za moim domem. Na jej środku leżał czerwony koc, na którym z kolei był rozłożony młody mężczyzna. Był bardzo przystojny – miodowe włosy sterczały na jego głowie, oczy kryły w sobie najprawdziwszy ocean, rysy twarzy miał dość łagodne, a na jego ustach błądził leniwy uśmiech. Wyglądał niemalże jak grecki bóg, byłam wręcz pewna, iż złamał niejedno kobiece serce. Mimo tego wszystkiego coś nie pasowało mi w jego wyglądzie – miał bardzo spracowane dłonie, skóra na nich była wyraźnie gruba, widniały na nich przeróżne blizny i otarcia. Zapytałam się go dlaczego jego ręce tak wyglądały i zdziwiłam się, gdyż od zawsze byłam raczej bierna w swoich snach. Mężczyzna powiedział, iż to przez wiele lat pracy na roli oraz wychowywanie aż siódemki dzieci. Nie chciało mi się w to po prostu wierzyć – nie wyglądał na wiele starszego ode mnie, dałabym mu może dwadzieścia dwa lata. On w pewnej chwili założył ręce za głowę i powiedział, że teraz już nie musi się o nic martwić, że od tej chwili już będzie tylko odpoczywać, po czym się obudziłam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilka minut przed piątą rano. Nie mogłam już zasnąć, gdyż i tak spałam jakieś siedem godzin, gdzie zwykle śpię może cztery. Leżałam po prostu na łóżku i wpatrywałam się w sufit, kiedy nagle wszechobecną ciszę przerwał dźwięk telefonu mojej mamy. Słyszałam go dokładnie, gdyż rodzice mają swój pokój tuż obok mojego, jednak kiedy mama odebrała nie mogłam dosłyszeć tego, co mówiła. Rozmowa była dość krótka, gdyż dwie czy trzy minuty później oboje rodzice szli po cichu do kuchni i włączali ekspres do kawy. Słyszałam tylko ich przyciszone rozmowy. Nie pamiętam dokładnie o czym rozmawiali, jednak w pamięć wryło mi się jedno zdanie mojej matki, gdyż mówiła to przez łzy: "wiedziałam, że coś się dzieje! Śniły mi się tak dziwne rzeczy"
    Bałam się wyjść z łóżka, gdyż moja mama praktycznie nigdy nie płacze, więc mogłam się domyślić, że stało się coś poważnego. Około wpół do szóstej wyszli z domu, a po godzinie ósmej zadzwonili do mnie i powiedzieli, iż w nocy umarł dziadek.
    Minął już ponad rok i przyznam szczerze, iż zapomniałabym o tym całym śnie, gdyż wśród moich innych nie był jakiś wielce wyjątkowy, gdyby nie to, iż jakiś czas temu poszłam w odwiedziny do babci. Razem z dziadkiem mieli spore gospodarstwo, a po jego śmierci spoczęło ono na barkach jej, oraz jej syna i dwóch córek. Poza nimi była jeszcze moja mama, dwie ciocie i jeszcze jeden wujek, jednak oni mieli swoje rodziny i obowiązki. Pomyślałam, iż jej pomogę, odciążę ją choć odrobinę. Okazało się, że nie było tego dnia niczego konkretnego do roboty, więc babcia zaproponowała, iż pooglądamy razem zdjęcia rodzinne. Zgodziłam się, gdyż poza tym, że mnóstwo ludzi mówiło mi, że wyglądam jak moja mama, nie wiedziałam nic odnośnie tego, jak wyglądało jej rodzeństwo czy sami dziadkowie za młodu. Możecie sobie tylko wyobrazić moją minę, kiedy babcia pokazała mi zdjęcie mężczyzny, o którym tamtej nocy śniłam, a czego pewnie się domyśliliście, był to mój dziadek w wieku dwudziestu lat.

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzę wszystkim powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przypomina mi się jedna sytuacja.
    Lekcja religii. Ksiądz wcześniej obiecał nam zajęcia o egzorcyzmach, opętaniach itd. Nad tablicą wisi krzyż. Mała salka, gdzieś z tyłu szkoły, brak rzutnika... A ksiądz lubi prezentacje, więc wymyślił sposób: przyniósł białą, dużą dyktę i zawsze stawiał ją na tym metalowym czymś od kredy i opierał o tablicę, a rzutnik przynosił swój.
    Zanim przejdę do konkretnego wydarzenia, na samym początku zajęć ksiądz nagle odwrócił się do tyłu, zupełnie jakby coś za sobą poczuł.
    Wszyscy gotowi na ciekawą lekcję, ksiądz bierze się za przygotowanie ekranu do rzutnika, unosi dyktę, stawia na podstawce do kredy i w tym samym momencie krzyż spada mu prosto na głowę.
    W salce zrobił się szum. Zdezorientowany ksiądz bierze do ręki krzyż, ogląda go z każdej strony, bierze krzesło i chce go powiesić znowu i tu niespodzianka. W ścianie nie ma dziurki od gwoździa. Gwoździa nie ma nigdzie na podłodze. Na krzyżu nie ma śladu po taśmie dwustronnej czy kleju, jest za to widoczne miejsce, w którym był gwóźdź.
    Ale ani gwoździa, ani dziurki w ścianie nie ma.
    Do dziś nie wiem, jak ten krzyż był przymocowany, ani jak spadł. Jeśli wziąć pod uwagę to, o czym była lekcja, to można dojść do dziwnych wniosków.

    OdpowiedzUsuń
  10. W moim życiu było kilka dziwnych rzeczy. Jedna którą ostatnio miałem to sen. Śniło mi się że jechałem na stopa, po drodze zabrał mnie Krzysztof Miller. Po drodze w ramach podziękowania gdy on tankował auto ja kupiłem nam kawy. Pogadaliśmy o Krzysztof powiedział, że to nasza ostatnia wspólna podróż już więcej się nie spotkamy.
    Rano jak się obudziłem przeczytałem w wiadomościach że dziś zmarł Krzysztof Miller. Długo nie mogłem w to wszystko uwierzyć.
    fb Andrzej Raboj

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam :) Chciałabym opowiedzieć o pewnym epizodzie z mojego życia. Gdy mając naście lat zmarł mój dziadek, musiałam w pierwszym tygodniu po jego śmierci spać u babci żeby nie czuła się samotna i spałam sama w pokoju w którym dziadek zawsze spał. Pewnej nocy budzę się, patrzę a nade mną wisi piękna promienista kula, osnuta jakby eteryczna zasłonką. Nie przestraszyłam się a nawet spłynął na mnie wielki spokój. Pamiętam, że pomyślałam wtedy "o, duch" w sensie, że duch dziadka i usnęłam dalej. Było to naprawdę miłe uczucie :) Wiem, że dziadek kochał wszystkie swoje wnuki jednakowo, brakuje mi go cały czas. Któregoś razu, dobrych parę lat później miałam iść do nowej pracy i bałam się że zaśpię. Śniło mi się, że gonią mnie niemieccy żołnierze z drugiej wojny światowej, i tak uciekam i uciekam aż nagle przede mną stanął człowiek. Podnoszę głowę a to dziadek. Popatrzył na mnie, uśmiechnął się i powiedział" obudź się". Oczywiście automatycznie się obudziłam i jak spojrzałam na zegarek była ta godzina o której miałam się obudzić, tyle że budzik nie zadzwonił (jakiś problem miałam w telefonie wtedy, że budzik mi czasami nie działał). Nie wiem czy mogę się rozpisywać :P na ogół nie opowiada się o różnych dziwacznych, niesamowitych i niewyjaśnionych sytuacjach żeby ludzie nie zaczęli posądzać cię o chorobę psychiczną :) Jakbym zaczęła mówić, że miewam sny z których niektóre się spełniają dosłownie (na szczęście taki dosłowny był tylko jeden i raczej śmiesznie wyszło, bo dotyczył mojej siostry i jak jej opowiedziałam to się dobrze uśmiałyśmy) lub takie w których jej ukryty sens i trzeba sobie wszystko poskładać, to by na mnie patrzyli jak na wariatkę albo pomyśleli, że coś biorę :) Dodam na koniec, że w ostatnim czasie, który trwa już parę lat zastanawia mnie zjawisko falującego powietrza, które widzę. Nie pojawia się ciągle i w tym samym miejscu, czasami na ścianie a niedawno na podłodze. Wiem, że coś u mnie w rodzinie jest na rzeczy z takimi zjawiskami, bo nie jestem z tym sama, tylko u nich są jakby innego typu. Nie wiem czy się z tego cieszyć i starać się rozwinąć czy je w sobie zagłuszać. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawy konkurs. Mam jeszcze chwilę czasu do zastanowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na swoją Pierwszą Komunię dostałam przepiękny złoty łańcuszek z wygrawerowaną na nim datą 19.05.1996 r. Mama zawsze powtarzała,żebym owego łańcuszka nie zakładała póki nie dorosnę, bo wiadomo: zgubię, ktoś ukradnie...A więc założyłam gdy skończyłam 25 lat. Długo się nim nie nacieszyłam, gdyż pewnego dnia jadąc tramwajem w biały dzień, poczułam ostre szarpnięcie z tyłu i widziałam za sobą tylko cień uciekającego z moim łańcuszkiem złodzieja. Łzom nie było końca,bo pamiątka dla mnie bezcenna. Jaka była moja radość gdy kilka dni później, przeglądając dokładnie moją torebkę, znalazłam w niej...mój medalik z wygrawerowaną datą! W momencie kradzieży, szczęśliwym zrządzeniem losu, otworzyłam torebkę, aby odczytać sms, który właśnie przyszedł i w tym momencie, medalik jakimś cudem się do niej wpakował :)
    Na tym jednak historia się nie kończy...
    Jesienią 2014 r. zaszłam w ciążę. Przewidywany termin porodu przypadł na dzień 7.06.2015 r. Jakie było moje zmartwienie, gdy podczas ostatniego usg okazało się, że moja córeczka jest za mała i poród musi zostać wywołany wcześniej...Pierwszy dzień na sali porodowej, próba nieudana, drugi dzień również...Dopiero trzeci dzień i trzecia próba przyniosła pomyślne rozwiązanie i o godz. 18:36 trzymałam całe i zdrowe Maleństwo w moich ramionach. Jaki to był dzień? Nie trudno się chyba domyślić, że 19.05...
    Od tamtej chwili ta data ma dla mnie magiczną moc <3

    Dominika Zet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwuję na fb jako Dominika Zawadzka

      Usuń
  14. W szkole średniej, należałam do szkolnego zespołu pieśni i tańca. Dostaliśmy zaproszenie na wymianę z naszym francuskim odpowiednikiem, bo miasto partnerskie naszego województwa to francuskie Vannes. Podczas pobytu tam mieszkaliśmy w internacie szkoły ale na weekend nasi francuscy przyjaciele zabierali nas do swoich domów. Po podróży pociągiem razem z Samuelem dotarliśmy do jego domu, którym okazał sie XIX wieczny dworek odrestaurowany. Ale nie o tym. Miałam wielki pokój i zaproponowałam koleżance żeby spała że mną w łóżku bo jej pokój to malutka klitka. W nocy z niedzieli na poniedziałek miałam sen, zobaczyłam w nim mamę mojego taty, czyli babcie Marysię. Była otoczona jakaś niebieska aurą i powiedziala mi że widzimy się ostatni raz, że ona odchodzi. Odpowiedziałam jej że babciu przecież za kilka dni się zobaczymy, żeby nie opowiadała głupstw. Trzymała swoje zdanie jasno. Powiedziałam że jeśli odejdzie nic już nie będzie takie samo i nigdy już nie wejdę po tych wielkich drewnianych schodach do jej domu. Zasnelam i zapomniałam o tym śnie. Dzielilo mnie od domu 1500 km. Przypomniał mi się dopiero jak wróciłam po tej podróży i jak rodzice mnie odbierali po drodze mi powiedzieli, że babcia zmarła i akurat w dzień mojego przyjazdu był pogrzeb. Było to przed samymi świętami wielkanocnymi i nie mogli dłużej czekać. Wtedy potwierdziły się słowa pewnego bioenergoterapeuty, który dokładnie dwa lata wcześniej powiedział mi czy wiesz że jesteś medium? Wielokrotnie miałam podobne sytuacje kiedy odchodził ktoś bardzo mi bliski. Często też towarzyszą mi różne przeczucia, których podłoża nie mogę wyjaśnić. Kilka dni temu kolejny pogrzeb i kolejny raz ktoś przyszedł się że mną pożegnać. Nie umiem tego wyjaśnić. Ale bardzo bym chciała się więcej na ten temat dowiedzieć na temat mojego daru. Obserwuję bloga jako Anna SZczurek

    OdpowiedzUsuń
  15. W szkole średniej, należałam do szkolnego zespołu pieśni i tańca. Dostaliśmy zaproszenie na wymianę z naszym francuskim odpowiednikiem, bo miasto partnerskie naszego województwa to francuskie Vannes. Podczas pobytu tam mieszkaliśmy w internacie szkoły ale na weekend nasi francuscy przyjaciele zabierali nas do swoich domów. Po podróży pociągiem razem z Samuelem dotarliśmy do jego domu, którym okazał sie XIX wieczny dworek odrestaurowany. Ale nie o tym. Miałam wielki pokój i zaproponowałam koleżance żeby spała że mną w łóżku bo jej pokój to malutka klitka. W nocy z niedzieli na poniedziałek miałam sen, zobaczyłam w nim mamę mojego taty, czyli babcie Marysię. Była otoczona jakaś niebieska aurą i powiedziala mi że widzimy się ostatni raz, że ona odchodzi. Odpowiedziałam jej że babciu przecież za kilka dni się zobaczymy, żeby nie opowiadała głupstw. Trzymała swoje zdanie jasno. Powiedziałam że jeśli odejdzie nic już nie będzie takie samo i nigdy już nie wejdę po tych wielkich drewnianych schodach do jej domu. Zasnelam i zapomniałam o tym śnie. Dzielilo mnie od domu 1500 km. Przypomniał mi się dopiero jak wróciłam po tej podróży i jak rodzice mnie odbierali po drodze mi powiedzieli, że babcia zmarła i akurat w dzień mojego przyjazdu był pogrzeb. Było to przed samymi świętami wielkanocnymi i nie mogli dłużej czekać. Wtedy potwierdziły się słowa pewnego bioenergoterapeuty, który dokładnie dwa lata wcześniej powiedział mi czy wiesz że jesteś medium? Wielokrotnie miałam podobne sytuacje kiedy odchodził ktoś bardzo mi bliski. Często też towarzyszą mi różne przeczucia, których podłoża nie mogę wyjaśnić. Kilka dni temu kolejny pogrzeb i kolejny raz ktoś przyszedł się że mną pożegnać. Nie umiem tego wyjaśnić. Ale bardzo bym chciała się więcej na ten temat dowiedzieć na temat mojego daru. Obserwuję bloga jako Anna SZczurek

    OdpowiedzUsuń
  16. Moja historia zdarzyła się gdy byłam dużo młodsza, spędzałam wtedy popołudnie z mamą, oglądałyśmy razem jakiś film. Spokojne, miłe popołudnie, do momentu gdy nie zdarzyło się coś dla nas niewytłumaczalnego. Mieliśmy małą lampkę, która wyglądała jakby ktoś ją trzymał. Otóż była to czarna dłoń, która trzymała żarówkę, była ona cała szklana. Tego dnia stała tam gdzie zawsze na szafce obok telewizora. Oglądałyśmy film, aż nagle zobaczyłyśmy że lampka spada, dosłownie zsunęła się z półki i upadła pionowo na podłogę. Tak, jakby ręka z lampki postawiła ją na ziemi. Oczywiście nie potłukła się i stała na podłodze, tak samo jak na półce, nie przechyliła się upadając. Nikt jej nie potrącił, nikt nie zrzucił, nie stała też na samej krawędzi szafki... no więc jak mogła spaść i na dodatek się nie potłuc? To chyba najdziwniejsze zjawisko jakie w życiu widziałam, a wtedy będąc dzieckiem byłam przekonana, że to duchy, albo ta ręka z lampki przestawiły ją na podłogę! Wiele tygodni ekscytowałam się, że mam w domu czarodziejską lampę. Niestety pewnego dnia lampka i tak ucierpiała przez przypadek. Nadal często wracamy do tej historii i nie potrafimy tego wyjaśnić. Ciekawe czy gdyby moja "zaczarowana lampka" jeszcze istniała, to wydarzyłoby się jeszcze coś niewyjaśnionego z jej udziałem. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Było to jakieś 3 lata temu, w domu, w którym zamieszkałyśmy z siostrą po śmierci poprzednich właścicieli - babci i wujka. Snułam się w nocy po naszym piętrze i nagle usłyszałam niepozostawiający żadnych wątpliwości rumor na parterze. W domu byłyśmy tylko my, siostra spała, a jej narzeczony był "na nocce" w pracy. Wpadłam do jej pokoju, zamknęłam go na klucz, obudziłam ją mówiąc, co się dzieje, a później w przerażeniu wyglądałam przez dziurkę od klucza na schody, czy ktoś po nich nie wchodzi. Siostra zadzwoniła po narzeczonego, żeby przyjechał, bo pracował niedaleko. Przyjechał więc, obszedł dom i wszystkie pomieszczenia, wszystko było w porządku. I co się okazało? To w łazience na parterze spadła ze sznurka moja susząca się bluzka i to prosto na kosz na śmieci, który się przewrócił... Doszłam do wniosku, że to babcia mnie straszy, więc zaraz nazajutrz odwiedziłam jej grób na cmentarzu. Co w tym dziwnego i niewytłumaczalnego? Bluzka nie tylko była przed tym powieszona solidnie na sznurku, ale przede wszystkim nie bezpośrednio nad koszem, a z boku, po skosie... A żeby było nie tylko strasznie, ale i śmiesznie dodam, że w momencie, gdy usłyszałam hałas, niosłam akurat parę rzeczy do łazienki - płatki i patyczki kosmetyczne i spirytus salicylowy. W momencie gdy wpadłam do pokoju siostry, musiałam to wszystko szybko gdzieś odłożyć, żeby zamknąć drzwi na klucz (co było i tak wystarczająco trudne zważywszy, jak trzęsły mi się ręce) i padło na stojący przy drzwiach drapak, na którym akurat spała kotka! :D Położyłam to wszystko dosłownie na niej, a muszę zaznaczyć, że Psota jest wyjątkowo aspołeczna i odpowiada gryzieniem i drapaniem na wszelkie próby dotknięcia jej. Ale tym razem była chyba w podobnym szoku jak ja, bo owszem, obudziła się, ale wyglądała na kompletnie ogłupiałą sytuacją, w jakiej się znalazła i jakby nie wiedziała, jak się powinna zachować, więc w ogóle nie zareagowała!!! :D Myślę, że też przeżyła wtedy chwile grozy... ;)
    Obserwuję jako Melisa Anonim, lubię jako Małgorzata Bula

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak przydarzyło mi się coś bardzo dziwnego i niewytłumaczalnego :) Mimo, iż jestem osobą, która racjonalizuje wszystko i zawsze wszystko stara się mieć wyjaśnione, to tego zdarzenia do dziś nie umiem wytłumaczyć. Zdarzyło się to jak miałam około 11 lat. Siedziałam sobie z mamą i siostrą w kuchni. Już nie pamiętam co robiłyśmy, w każdym bądź razie wiem, że chciałam z tej kuchni wyjść. I kiedy przechodziłam obok suszarki do naczyń, stojąca na niej szklanka (którą mama przed chwilę wcześniej umyła) sama z siebie pękła. Zrobił się okropny hałas i szkło posypało się wszędzie. Ja, jako dziecko, od razu zwróciłam się z pytaniem do mamy co się właściwie stało i dlaczego to tak? Mama nie umiała wytłumaczyć co się stało, tata, zwabiony hałasem także nie umiał odpowiedzieć na pytanie. Padały różne przypuszczenia. Może szklanka pękła od zmiany temperatury (z gorącej wody na temperaturę pokojową). A że było to kilka dni po śmierci dziadka od razu pomyślałam sobie że to jego duch. I do dziś jestem o tym przekonana. Od tej pory wierzę w duchy. Być może zbita szklanka (która sama się jednak pękła) to nic takiego, być może jest jakieś racjonalne wytłumaczenie dla tego zjawiska, jednak dla mnie to miało duże znaczenie i nie mogę o tym zapomnieć. :)

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...