Marcowe fiołki
Sarah Jio
Tytuł oryginalny: The Violets of March
Tłumaczenie: Julia Gryszczuk-Wicijowska
Wydawnictwo: Znak/Między Słowami
Premiera 6.03.2014, wyd. II
Liczba stron: 304
Ocena: 6/6
Większość kobiet lubi czytać romanse. Takie powieści są pewnego rodzaju odskoczą od szarej codzienności, nudnego partnera, czy problemów w pracy. Ja także uwielbiam książki o miłości. A jeśli na dodatek spowite są pewną tajemnicą sprzed lat, to jestem prze-szczęśliwa. Ostatnio w moje ręce trafiły ,,Marcowe fiołki’’ Sarah Jio, znanej pisarki, blogerki i dziennikarki. Autorka współpracuje m.in. z "Real Simple", "Redbook", "O", "The Oprah Magazine", "Glamour", "Marie Claire" i "Health". Ponadto pisze artykuły dla magazynów o jedzeniu, zdrowym odżywianiu, dietach, sporcie, rozrywce, podróżach, zakupach i psychologii. Wracając jednak do powyższej lektury, przez długi czas gościła na listach bestsellerów „The New York Times” oraz została uznana przez "Library Journal" za jedną z najlepszych książek 2011 roku w kategorii "Women's fiction". Czy jest to wyróżnienie pełni zasłużone? Zanim potwierdzę, bądź zaprzeczę, najpierw kilka słów o treści.
Emily jest pisarką, lecz od pewnego czasu cierpi na niemoc twórczą. Pierwsza i jedyna powieść zakończyła się spektakularnym sukcesem. Niestety brak weny twórczej sprawia, że jej kariera wisi na włosku. To nie koniec kłopotów. Joel, ukochany małżonek, po wielu wspólnie spędzonych latach odchodzi do innej kobiety. Zrozpaczona Emily idzie za radą swojej przyjaciółki i wyjeżdża na miesiąc z Nowego Jorku do swojej ciotki Bee, zamieszkującej uroczą wyspę Bainbridge u brzegów Seattle, aby w ciszy i spokoju odpocząć od ostatnich bolesnych wydarzeń. Już pierwszego dnia, w jednym z pokoi dziewczyna nieoczekiwanie znajduje tajemniczy pamiętnik w czerwonej oprawie z 1943 roku. Wiedziona ciekawością postanawia go przeczytać. Dzień po dniu coraz bardziej zagłębia się w jego treść, która nie wiedzieć czemu brzmi jakoś znajomo. Jest to opowieść o tragicznej, niespełnionej miłości Esther i Elliota. Kim byli ci ludzie? Ciocia Bee milczy na ten temat jak grób. Tymczasem Emily poznaje czarującego Jacka, z którym zaczyna się spotykać. Jej krewna nie jest zbytnio zadowolona. Wręcz ostrzega, aby trzymała się z daleka od tego mężczyzny. O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego Bee tak wrogo nastawiona jest do Jacka? I czy uda się dziewczynie poznać rodzinny sekret z pamiętnika skrywany od wielu pokoleń?
Jestem zachwycona, oczarowana i zakochana w tej książce. Już dawno żadna powieść nie wzbudziła we mnie tyle emocji i wrażeń. Nie sposób wyrazić tego słowami. Trzeba samemu przeczytać, aby poczuć to, co ja. ,,Marcowe fiołki’’ to niezwykła, klimatyczna, barwna, cudowna, poruszająca opowieść o miłości, poświęceniu, zazdrości, szaleństwie, demaskowaniu rodzinnych tajemnic, o powrocie do przeszłości, o wskrzeszaniu pamięci, poszukiwaniu sensu życia oraz o odkrywaniu siebie i swojego miejsca na ziemi. To jedna z tych wyjątkowych książek, których tak łatwo się nie zapomina. Nie potrafiłam się od niej oderwać. Chłonęłam sercem jej piękno niczym cudny ,,nektar bogów’’. Absolutnie wyjątkowa pozycja w każdym calu. Osadzona we wspaniałej scenerii małego nadwyspiarskiego miasteczka fabuła znakomicie współgra z jej historią. Obrazowość i siła plastycznych opisów, co rusz zaskakiwała mnie swoją płynnością. Wystarczyło na chwilę zamknąć oczy i już mogłam ujrzeć w wyobraźni wyspę Bainbridge, domek przy plaży, piasek pod stopami lub muszelki wyrzucone na brzeg. Niesamowite doznania. Poczułam całą sobą, że jest to niezwykłe, magiczne miejsce.
Wątek główny utworu oscyluje wokół odkrywania przez Emily prawdy dotyczącej zagadkowych zapisków z 1943 roku. Kim byli Esther i Elliot? Czy w jakiś sposób należeli do rodziny Bee? Zdradzę tylko, że ich burzliwy, namiętny związek rzutował cieniem na teraźniejszość wielu osób, które nie potrafiły zamknąć wrót czasu rozpamiętując bolesne momenty ze swojego dawnego życia. Co się takiego kiedyś strasznego wydarzyło? Nasza bohaterka stopniowo krok po kroku odkryje wszystkie elementy tej układanki, które doprowadzą ją do zaskakujących wniosków. Jakich? Tego musicie dowiedzieć się sami. Nie zabraknie także obszernego wątku miłosnego. Będziemy świadkami rodzącego się uczucia pomiędzy Emily i Jackiem, jednak ich zażyłe relacje wcale nie będą usłane różami, wręcz przeciwnie. Pojawią się pewne zgrzyty, nieporozumienia i fałszywe wnioski, które przyczynią się do podjęcia pochopnych decyzji. Czy uda im się wszytko naprostować? A może nie są sobie pisani?
Ciekawym smaczkiem są tytułowe kwiaty. Co oznaczają i dlaczego są takie ważne? Napiszę jedynie, iż wiąże się z nimi wspaniała, niepowtarzalna historia.
Duży plus należy się także za kreacje bohaterów. Zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe postacie opisane są bardzo wyraziście, szczegółowo i naturalnie. Każdy charakteryzuje się zupełnie czymś innym, toteż „pominięcie” któregokolwiek z nich jest praktycznie niemożliwe. Ich losy w mniejszym bądź większym stopniu przeplatają się ze sobą nawzajem, uzupełniają lub duplikują. Podoba mi się również lekki, swobodny styl autorki oraz umiejętność wyrażania i opisywania ludzkich myśli, zachowań, uczuć i emocji. Razem z głównymi bohaterami doświadczałam smutku, rozczarowania, frustracji, wzruszenia, radości lub euforii. Od dawna tak mocno nie współodczuwałam.
Mam ochotę wykrzyczeć całemu światu- czytajcie ,,Marcowe fiołki’’! To prawdziwy klejnot, który koniecznie trzeba mieć w swoim bibliotecznym skarbcu. Dzięki tej książce uświadomisz sobie, że nie można uciec przed przeszłością- ona jest naszą częścią i prędzej czy później powróci ze zdwojoną siłą. Ponadto zrozumiesz, że
,,wielka miłość przetrwa czas, cierpienie i odległość. Nawet gdy wszystko wydaje się stracone’’.
Od teraz należę do swoistego fan-clubu Sarah Jio, dlatego zamierzam przeczytać wszystkie jej dzieła dostępne w Polsce (Dom na plaży, Jeżynowa zima, Kameliowy ogród). Tymczasem wszystkich bez wyjątku zapraszam do powyższej lektury. Gwarantuje, nie będziecie zawiedzeni.
***
Cyrysiu, naprawdę narobiłaś mi ochoty na tę książkę. Więc będę ja miał na uwadze :)))
OdpowiedzUsuńja lubię romanse, ale paranormalne - takie zwykłe trochę mnie drażnią. Jednak zaciekawiłaś mnie, i na książkę zwrócę większą uwagę :)
OdpowiedzUsuńW życiu nie spodziewałabym się aż takich superlatyw! Teraz żałuję, że nie skusiłam się na nią i za pierwszym, i za drugim wydaniem. Poczekam na promocję w Znaku i biorę ją w pierwszej kolejności!:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie weź. To naprawdę piękna, wręcz magiczna powieść.
UsuńStrasznie żałuję, że kupiłam kiedyś tę książkę w I wydaniu, bo ta okładka o wiele bardziej mi się podoba :) A czy to też jest wydanie pocket czy już typowe książkowe?
OdpowiedzUsuńTo jest wydanie typowo książkowe :)
UsuńCzytałam. Wspaniała książka. Jedna z moich ulubionych. Od niej właśnie zaczęła się moja przygoda z twórczością Sarah Jio.
OdpowiedzUsuńCzytałaś może inne dzieła autorki? Którą byś mi poleciła w następnej kolejności?
UsuńNa mnie ksiazka czeka na nocnym stoliku a po twojej recenzji jeszcze bardziej cieszę się na jej lekturę.
OdpowiedzUsuńJa do tej większości się nei zaliczam, bo romansów nie lubię i nie czytam. :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za romansami. Ale może tę przeczytam. Tak pięknie zachęcasz :)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwsze wydanie i oczarowało mnie tak, jak Ciebie:) Pozostałe powieści autorki też mi się podobały, nie czytałam tylko "Kameliowego ogrodu".
OdpowiedzUsuńja czytałam dwa lata temu w kieszonkowym wydaniu. Ale przecież wydanie, nie ma znaczenia. Pamiętam, że fajna, wciągała bardzo
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam książki o miłości! ;) Tylko, że musi być jeszcze coś paranormal bądź fantasy.. obyczajówki jak dla mnie są trochę za nudne.. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A dla mnie nie ma znaczenia, czy będzie to zwykła obyczajówka, czy paranormal, czy może nawet horror, byle by tylko zawierał miłosny wątek:)
UsuńCo do powyższej pozycji, nie uważam, aby była nudna, wręcz przeciwnie, jest to szalenie intrygując historia dzięki odkrywaniu sekretu pamiętnika sprzed lat, dlatego polecam serdecznie.
Super recenzja, zachęciłaś mnie do tej książki! :) Obyczajówki i romanse to nie do końca moja bajka, ale przecież od czasu do czasu warto sięgnąć po coś innego. Do "Marcowych fiołków" przekonuje mnie także wątek z pamiętnikiem i historia z przeszłości. Lubie takie motywy :)
OdpowiedzUsuńOd dawna chcę ją przeczytać, a teraz doszła do siostry taka niespodzianka, więc pewnie tym bardziej się skuszę:) Twoja pozytywna recenzja też bardzo zachęca.
OdpowiedzUsuńPiękna, wspaniała, cudowna książka. Czytałam ją w poprzednim wydaniu i odtąd stałam się fanką autorki. Polecam!
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na ten utwór . Każds kolejna recenzja podsyca mój czytelniczy apetyt.
OdpowiedzUsuńNapisałaś w taki sposób, że nabrałam chęci :)
OdpowiedzUsuńSkoro ty jesteś zachwycona, to znaczy, że książka jest jak najbardziej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńO jej! Kolejna piękna i klimatyczna recenzja :) Cudownie o niej napisałaś. Gdybym miała okazję, to porzuciłabym wszystko i zaczęła czytać teraz. Ciekawa jestem, jaka tajemnica kryje się za tymi kwiatami, też chciałabym magiczny klimat powieści...
OdpowiedzUsuńJuż pierwsze wydanie za mną chodzi od dłuższego czasu, więc chyba najwyższa pora się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa książki, jeżeli nie uda mi się jej zdobyć to pożyczę od kochanego Bujaczka;)
OdpowiedzUsuńNie ma co dłużej czekać. Pożycz koniecznie od Bujaczka, bo taką rewelacyjną historię warto od razu poznać.
UsuńBujaczek pożyczy jak coś, a jak ;)
UsuńWiele o niej słyszałam. Ciekawa recenzja, strasznie mnie zaciekawiłaś
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś o tej książce czytałam. Ale po Twej recenzji muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńteraz mam ochotę pobiec do księgarni i zaopatrzyć się we własny egzemplarz :)
OdpowiedzUsuńNie czytam romansów, chyba że te klasyczne - historyczne. Takie jak "Wichrowe wzgórza" czy "Przeminęło z wiatrem" ;)
OdpowiedzUsuńNie każdy musi lubić to samo:) Ja akurat wolę współczesne romanse od klasycznych. "Wichrowe wzgórza" nie dałam rady przeczytać, ze względu na specyficzny styl, ale oglądałam jej ekranizacje, która z miejsca zaskarbiła sobie moje serce.
UsuńDostałam dzisiaj maila z reklamą tej książki - i chętnie się skuszę! Muszę przeczytać, ale nie wiem, jak szybko się uda :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać! Książka z tajemnicą z przeszłości to coś co bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWszyscy tak zachwalają tą książkę. Konieczne muszę przeczytać! ;)
OdpowiedzUsuńTen tytuł był reklamowany na okładce innej książki, którą czytałam i już wtedy chciałam się zapoznać- a teraz po Twojej recenzji wiem, że koniecznie muszę poszukać :)
OdpowiedzUsuńNa tą powieść poluję już od dłuższego czasu :) - jestem ciekawa treści pamiętnika, która zapewne mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńJest na mojej liście czytelniczej :)
OdpowiedzUsuńOj kusisz :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie w moim guście, chociaż mam wrażenie, że mogłaby mi się nawet spodobać.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym obiema rękami. Świetna recenzja świetnej książki. Polecam.
OdpowiedzUsuń,,Marcowych fiołków" nie znam, czytałam za to ,,Dom na plaży" tej autorki. Dobrze wspominam ten tytuł, wydaje mi się, że powinien przypaść ci do gustu ;)
OdpowiedzUsuńZamierzam przeczytać wszystkie pozostałe książki tej autorki i nie rzucam tych słów na wiatr. Już udało mi się nabyć wszystkie jej dzieła dostępne w Polsce i niebawem będę czytać. Także ,,Dom na plaży'' leży na półce i czeka na swoją kolej. Wierzę, że przypadnie mi do gustu równie mocno, co powyższa powieść.
UsuńChciałoby się rzec - idealna lektura na marzec :D
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa tej książki, więc będę musiała się na nią skusić.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania i przyznać muszę, że bardzo mi się na chwilę obecną podoba ;) Oby było tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam żadnego romansu, a to wręcz wbrew naturze! :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do tych fiołków...
Chyba ostatnie zdanie Twojej recenzji stanowi najlepszą rekomendację tej książki :) Z chęcią poznam twórczość tej pisarki.
OdpowiedzUsuńMiałam nosa zamawiając tę książkę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją mieć!!! uwielbiam takie historie !!!
OdpowiedzUsuńta słodka okładka troszkę mnie odstrasza, ale skoro tak zachęcasz :)
OdpowiedzUsuńAleż się wspaniale zapowiada, koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńŚmieszy mnie szum wokół "premiery" tej książki. W końcu pierwsze wydanie ukazało się już jakiś czas temu;)
OdpowiedzUsuńZ tą nagrodą "Library's Journal" to nie do końca prawda. Raczej taki chwyt marketingowy (a to już irytujące) Pozwolę sobie zacytować fragment mojej recenzji tej powieści sprzed roku: "Marcowe fiołki" zostały uznane przez "Library Journal" za jedną z najlepszych książek 2011 roku w kategorii "Women's fiction". To informacje znalezione przeze mnie w internecie, na stronach autorki i czasopisma. Porównajmy je z wiadomością na okładce: "Najlepsza książka 2011 roku według Library's Journal". Nie dość, że błąd w tytule gazety, to jeszcze nowina nieco wprowadzająca w błąd."
Pierwsze wydanie ukazało się w wersji pocket, dlatego nie odbiło się szerokim echem, więc tym razem próbują nagłośnić ją jeszcze raz, co mnie ogromnie cieszy, bo uważam, ze to naprawdę znakomita powieść.
UsuńCo do nagrody "Library's Journal" nie wiem, jaka jest prawda. Swoje informacje ściągnęłam z wiadomości na okładce. Jeśli faktycznie są błędne, to wydawnictwo powinno naprawić ten błąd. Ja w każdym razie tak zamierzam uczynić. Dziękuję za podpowiedź.