Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

sobota, 8 marca 2014

Wywiad z Thomasem Arnoldem

Witam. Bardzo miło mi Was poznać. Słuchajcie… To moje pierwsze tego typu spotkanie i trochę trzęsą mi się ręce, więc z góry przepraszam za wszelkie literówki. Czytajcie szybko, to może gdzieś Wam umkną To co? Zaczynamy?

 nieidentyczna
1. Za co ceni Pan najbardziej - można by rzec - klasyków kryminału i sensacji, tj. Ludluma, Cobena czy Browna?


Jak można przeczytać w krótkim wstępie „o mnie”, wychowałem się na ich książkach. Moja mama ma sporą kolekcję. Sam kupiłem jej kilka pozycji na różne okazje, więc można powiedzieć, że to nasza rodzinna pasja . Ci autorzy pokazali mi, jak bardzo wciągające mogą być książki. Po lekturach, często nudnych, z jakimi ma się do czynienia w szkole podstawowej/średniej, to była naprawdę miła odskocznia. Każdy z tych Autorów pisze w nieco inny, charakterystyczny dla siebie sposób i porusza się w ulubionej strefie. Ludlum – ogólnoświatowy spisek, powieść sensacyjna, Brown – thrillery oparte na wydarzeniach historycznych, często religii, odwołujące się do licznych dzieł sztuki, Coben – głównie kryminały z licznymi, zaskakującymi zwrotami akcji i ciekawymi zakończeniami. Według mnie każdy z nich osiągnął mistrzostwo w swojej dziedzinie, o czym świadczą wielomilionowe nakłady książek ich autorstwa, a także liczne ekranizacje, które przeniosły fabuły powieści na duży ekran.

2. Proszę dokończyć zdanie: "Dobry pisarz to..."

Dobry pisarz to autor, który nie musi się wypowiadać, gdyż jego dzieła mówią same za siebie.

3. Mimo odmiennego kierunku, wszak humanistą Pan nie jest, zdecydował się Pan na napisanie powieści. Dlaczego? Co Pana skłoniło lub zainspirowało?

Niestety nie było w tym niczego wzniosłego ani chwalebnego . Wyglądało to następująco. Rok po ślubie, skończywszy remont mieszkanka, pewnego niedzielnego popołudnia usiedzieliśmy z Żoną na kanapie i powiedziałem, że fajnie byłoby napisać książkę. Nie przypominam sobie, co skłoniło nas do podjęcia tego tematu, ale pamiętam, że spojrzała na mnie jak na wariata . No i tak się zaczęło. W niedzielę wymyśliłem, o czym ma być książka, a w poniedziałek zacząłem pisać. Oczywiście, nie mając żadnego przygotowania od strony humanistycznej. Sam nie wiem dlaczego się na to porwałem. Na początku chyba chciałem sobie udowodnić, że w ogóle jest to możliwe. Jednak to nowe hobby bardzo szybko wciągnęło mnie i zafascynowało. Spodobało mi się i tak piszę już dwa lata z niewielkimi przerwami.

monalisap
1. Wg Pana najciekawszy zakątek Polski i dlaczego?


Jak do tej pory największe wrażenie zrobiły na mnie widoki, jakie można zobaczyć, wędrując górskim szlakiem ciągnącym się pomiędzy Kasprowym Wierchem a Kondracką Kopą w naszych cudownych Tatrach. Szczególnie mam tutaj na myśli przepiękny krajobraz słowackich łańcuchów górskich doskonale widoczny z tego szlaku. Polecam każdemu, ale tylko w pogodny dzień, bo można wiele stracić .

2. Co było najtrudniejsze przy pisaniu książki?


Zdecydowanie brak wolnego czasu. Na początku myślałem, że można pisać wszędzie i w każdych warunkach… że można się wyłączyć. Wiecie, jak to na początku bywa. Człowiek myśli, że poruszy górę. Szybko okazało się, w jak dużym byłem błędzie. Siadałem przed laptopem, wiedziałem, o czym chcę pisać, już miałem napisać kolejne zdanie... no i nic z tego nie wychodziło. Dzwonek do drzwi, goście, telefon od znajomego, SMS, czy choćby tylko zwykła rozmowa z Żoną. Często myślimy, że jak nie musimy iść do pracy, to mamy „wolne”. Przy pisaniu książki pojęcie ”wolne” nabiera zupełnie nowego znaczenia .

 Kyou
1. Górskie wycieczki i pobyt nad morzem? Zwykle ktoś woli jedną z tych przyjemności. Dlaczego obie?


Może trochę uściślę temat morza. Nie znoszę wylegiwania się na plaży. Raczej miałem na myśli spacery brzegiem morza. Najlepiej pomiędzy dwiema odległymi o kilka kilometrów nadmorskimi miejscowościami. W takich miejscach prawdopodobieństwo spotkania innych ludzi jest proporcjonalne do tego na górskim szlaku. 99% wczasowiczów pozostaje w odległości do kilkuset metrów od zejścia na plażę . Tak więc, pomimo zdecydowanie odmiennego krajobrazu, doznania podczas wypoczynku w tych dwóch różnych strefach są podobne – cisza i spokój.

2. Lubi Pan podróże (tak samo jak ja ). W jakie miejsce najbardziej na świecie chciałby Pan się udać i dlaczego?

W związku z tym, że do tej pory zwiedzałem głównie Polskę i powoli kończą mi się opcje , chciałbym ruszyć dalej. Może do Skandynawii? Piękne krajobrazy. Intrygują mnie również Indie oraz Japonia, w szczególności ich bogactwo kulturowe, a także Afryka i Ameryka Środkowa ze względu na unikalną florę oraz faunę. Kurcze… wszędzie chciałbym pojechać .

3. A teraz pytanie co do lubianych przez Pana gatunków... Dlaczego akurat one? Co w nich jest takiego... magicznego?

Uwielbiam zagadki, dobrą, wciągającą akcję oraz bohaterów, z którymi mogę przeżywać różne przygody. Wiem, że brzmi to jak wypowiedź małego chłopca, ale tak właśnie jest. Ostatnio sięgnąłem po Cusslera, który słynie z licznych powieści przygodowych. Książki jego autorstwa nie są poważne, trudne, ani nie poruszają istotnych tematów, ale po prostu nie mogłem się oderwać . A jeżeli chodzi o magię… Muszę nawiązać do filmów. Nie wiem, jak Wy, ale często podczas czytania książki (thrillera, kryminału) mam coś takiego, że przechodzi mnie dreszcz. Nigdy nie doznałem tego uczucia na przykład podczas oglądania filmu, w którym reżyser pokazuje nam swoją wizję historii. Ekranizacje nie zmuszają do myślenia. Biernie chłoniemy to, co nam pokazują. Z kolei autor nakreśla w książce pewne schematy, opisuje otoczenie, ale tym samym zmusza Czytelnika do użycia wyobraźni. Może nieświadomie, ale zaczynamy myśleć nad tym, co czytamy. I nagle, w pewnym momencie, kojarząc fakty, rozwiązujemy zagadkę. Pojawia się dreszcz emocji, który tak bardzo lubię w tego typu gatunkach.

Monika Piotrowska-Wegner
1. Gdyby znalazł się Pan na bezludnej wyspie, to jaką książkę chciałby Pan mieć przy sobie i dlaczego?


Chyba przepisy Pascala i Okrasy . Powód – myślę, że zrozumiały. Aczkolwiek, biorąc pod uwagę lokalizację, obawiam się, że mógłby być problem ze składnikami do niektórych dań .

2. Jakie słowo Pan lubi, a jakiego nienawidzi?

Lubię: „Podwyżka” (płacowa)  Nienawidzę: „Podwyżka” (cenowa)

3. Jeżeli Niebo istnieje, to co chciałby Pan usłyszeć od Boga u bram Raju?

O, Arnold… Dobrze, że jesteś. Ludlum, Brown, Coben, Cussler i Child zapraszają do stolika ☺.
(Oczywiście nikomu z żyjących pisarzy nie życzę śmierci )

kwiatusia
1. Czy przed przystąpieniem do pisania książki miał Pan już stricte określoną fabułę; czy bohaterowie, ich losy, zwroty akcji powstały dopiero z chwilą tworzenia powieści?


Ogólnie wyglądało to tak. Najpierw zdecydowałem, o czym chciałbym napisać książkę i przespałem się z tą myślą. Następnego dnia nie wymyśliłem niczego lepszego, więc zacząłem zastanawiać się nad poszczególnymi rozdziałami. Potem, przez kilka godzin chodziłem w kółko po skrzypiącej, drewnianej podłodze i, wyrywając sobie włosy z głowy , próbowałem stworzyć na tyle ciekawą fabułę, żeby nie zanudzić samego siebie, a nie wspominając już o Czytelniku. Może to brzmi śmiesznie, ale niestety tak było (łącznie z wyrywaniem włosów z głowy). Po ogólnym szkicu fabuły powstali główni bohaterowie no i zaczęło się „wielkie” pisanie. Cała reszta - wydarzenia poboczne, drugoplanowe postacie, zwroty akcji – to wszystko było spontaniczne. Oczywiście bywało też tak, że podczas pisania stwierdziłem, że lepiej będzie, jeżeli ktoś poleci samolotem, zamiast jechać samochodem i cały plan rozdziału (albo nawet kilku) brał w łeb.

2. Co czuje autor, który pisze ostatnie zdanie/słowo swojej książki?


Wierzę, że u większości pisarzy (doświadczonych autorów) dominują: radość, zadowolenie, spełnienie, pewnego rodzaju ulga (niektórych gonią terminy). Niestety, w moim przypadku tak nie było . Zerknąłem na stertę papierków (notatek) leżących gdzieś z boku i wiedziałem, że od jutra robota zaczyna się na nowo. Poprawki, zmiany, praca nad stylistyką. A gdy już myślałem, że jakoś to zaczyna wyglądać, przeczytałem sobie tę książkę na głos i nad kolejnymi poprawkami spędziłem następne dwa tygodnie . Obawiam się, że gdybym jeszcze raz ją przeczytał, znowu coś bym zmienił/ulepszył i tak naprawdę, w moim osobistym odczuciu, ostatnie zdanie/słowo nigdy nie będzie dla mnie istniało.

3. Czym jest dla Pana pasja i czy wyobraża Pan sobie życie bez niej?

Pasja, to taka wesoła Towarzyszka, o którą trochę zazdrosna zaczyna być moja Żona ☺. Jeżeli nie miałbym wyjścia, to oczywiście, bez dwóch zdań, wybrałbym Tę drugą, ale wierzę, że Panie jakoś się dogadają.

Marta Kowalik
1.Jakie miasto w Polsce najbardziej Pana oczarowało?


Z tych, które dotychczas odwiedziłem, to Kraków, zwłaszcza nocą! Zdecydowanie i bez dwóch zdań. Jak dla mnie - najładniejsze miasto Polski.

martucha180
1.  Zapewne ma Pan przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?


To kapryśna Franca! Zazwyczaj grzeczna i poukładana, ale czasem ma swoje złe dni. Raczej nie mam z Nią problemów. O dziwo (!), często zjawia się na zawołanie. Ostatnio coraz lepiej się rozumiemy - wie, kiedy się pojawić i wie, kiedy zniknąć .

2. Czym dla Pana jest SŁOWO?

Wyimaginowanym przyjacielem, który prowadzi mnie od zdań do akapitów. Razem tworzymy rozdziały. Pracujemy nad tekstem tak długo, aż w końcu da się go zrozumieć. W którymś momencie wreszcie siadamy obok siebie razem z Weną i Pasją i spoglądamy na coś, co razem stworzyliśmy.

3. Praca farmaceuty raczej nijak ma się do pisania powieści. Jak było z pisaniem wypracowań szkolnych? Jak Pana wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali, nad czym kazali popracować? Czy widzieli w Panu talent literacki, czy wręcz przeciwnie?

Jak pewnie łatwo się domyślić, znacznie lepiej radziłem sobie z naukami ścisłymi niż z zagadnieniami humanistycznymi. W podstawówce z wypracowaniami było zdecydowanie nie najlepiej. Czwórka stawała się często szczytem moich możliwości , więc o jakichkolwiek pochwałach nie mogło być mowy. Po prostu trzeba było pracować nad wszystkim. Począwszy od ortografii, a skończywszy na stylistyce. Na szczęście, dzięki świetnej polonistce, te osiem lat nie poszło na marne i w szkole średniej było już tylko lepiej. Jednakże, gdyby ktoś w tamtym okresie powiedział mi, że kiedyś będę pisał książki, to prawdopodobnie uznałbym go za wariata A jeżeli chodzi o polonistów i talent literacki… Bezcenna była mina mojej nauczycielki (Pani Danuty D.), kiedy dowiedziała się, że napisałem książkę. Na szczęście, nie zemdlała. Co więcej… Przeczytała ją, stając się moim pierwszym, profesjonalnym korektorem, za co bardzo Jej dziękuję.

Eliza K.
1. Kryminał i thriller nie są kojarzone zwykle z dowcipem, skąd zatem pomysł, aby fabułę "Anestezji" utkać z sensacji i humoru?


Myślę, że ma to związek z naszym codziennym życiem. Gdy rzeczywistość zaczyna nas przytłaczać, często staramy się znaleźć jakieś pozytywne wyjście z beznadziejnej sytuacji. Gdy nie potrafimy, pozostaje bezradność, czasem zmieniająca się w czarny humor. Podenerwowanie zastępujemy pozytywnymi emocjami, które pomagają nam przetrwać trudne chwile. Przykład z życia wzięty. Przed kolokwiami z chemii fizycznej, chemii analitycznej, biochemii czy farmakologii wszyscy mieli niezłego pietra. Zdarzało się, że próbując przetrwać nerwowe oczekiwanie, dostawaliśmy takiej głupawki, że trudno było nad tym zapanować (pozdrowionka dla kolegów z roku ). Myślę, że wiecie, o czym mówię. Przez śmiech często rozładowujemy emocje, których bohaterowie mojej książki doznają aż nadto.

2. Promocja książki "Anestezja" przeniosła się do blogosfery. Zbiera Pan bardzo pochlebne recenzje, to zapewne bardzo satysfakcjonujące. Czy nie obawia się Pan ewentualnej krytyki książki na którymś z blogów?

Wiem, że prędzej czy później, takowa się pojawi (i pewnie nie jedna). Nie istnieją książki, które przypadłyby do gustu każdemu Czytelnikowi. Aby nie być gołosłownym… Ostatnio zafascynowała mnie postać Jo Nesbo – według mnie świetnego, norweskiego pisarza. Sięgnąłem po Jego książkę  – „Policja”. Nie uwierzycie, jak zaskoczył mnie fakt, że ktoś mógł ocenić tę powieść na dobry/przeciętny albo jeszcze gorzej. Jak dla mnie świetna/wybitna/arcydzieło i koniec kropka.
Jedni wielowątkowość będą uznawali za zaletę inni wolą prostą, szybką, mało skomplikowaną akcję. Część czytelników może bez końca zgłębiać historie o niespełnionej miłości, a pozostali mają już dość tego typu książek i szukają odskoczni w postaci czegoś nowego, intrygującego, dającego do myślenia. Oczywiście chciałbym, żeby żaden Czytelnik mojej książki nie pożałował wydanych pieniędzy czy poświęconego czas, ale zdaję sobie sprawę, że jest to niemożliwe.

3. Co Pan poświęcił, aby napisać i wydać "Anestezję"?

Sporo wolnego czasu, jeden klawisz w klawiaturze (spację), szklankę, którą przypadkiem stłukłem, no i baterię w laptopie – regularnie zapominałem odłączać go po naładowaniu . A tak w rzeczywistości… to bardzo niewiele. Widok swojej książki na półce obok innych tytułów jest czymś niezwykłym i rekompensuje wszystko.

alicjamagdalena
1. Jakie uczucia towarzyszyły panu podczas oddania książki do druku?


Tylko i wyłącznie obawa, że tak na dobrą sprawę nic już nie można zmienić. Od tego momentu pozostaje tylko niepewność, a także nadzieja, że półroczna praca nie pójdzie na marne.

2. Pana ulubione filmy to... ?

Na pierwszym miejscu oczywiście znajdują się kryminały/thrillery, filmy akcji i sensacyjne, jednak bez zbędnej przesady (nie rozumiem, jak jeden bohater może zabić stu pięćdziesięciu przeciwników w kilku następujących po sobie scenach). Uwielbiam Morgana Freemana oraz Anthon’ego Hopkinsa („Kolekcjoner”, „W sieci pająka”, „Siedem”, „Milczenie owiec”, „Słaby punkt”, „Hannibal”). Niezwykle intrygującym gatunkiem jest dla mnie także dramat sądowy („Ława przysięgłych”, „12 gniewnych ludzi”, „Regulamin zabijania”). Z filmów akcji/przygodowych mógłbym polecić: „Transporter”, „Speed – niebezpieczna prędkość”, serie: „Tomb Raider”, „Skarb Narodów”, „Indiana Jones” . Odnajduję się również w gatunku SF/Fantasy, ale tę kategorię traktuję zdecydowanie bardziej wybiórczo.
Ogólnie bardzo doceniam filmy, które do końca trzymają w napięciu, dając widzowi sporo przyjemności podczas oglądania. Myślę, że to również w jakiś sposób przełożyło się na moją książkę.

3. Dlaczego akurat Thomas Arnold? Czy utożsamia się pan w jakiś sposób z tą angielską postacią historyczną?

Nie, nie. Zbieżność powstała przypadkowo. A jak do niej doszło i dlaczego akurat „Thomas Arnold”, wyjaśnię przy okazji następnego pytania, w którym również musiałbym poruszyć tę kwestię .

Maromirus Krassus
1. Dlaczego Thomas Arnold? Dlaczego nie pisać pod własnym nazwiskiem? A skoro pseudonim to czemu nie polski?


Na początku może wyjaśnię skąd taka idea, a później odpowiem dlaczego.
Otóż…. Cały pomysł pojawił się, gdy zacząłem pisać moją pierwszą książkę, do tzw. "szuflady” – od początku wiedziałem, że tam wyląduje. Chciałem wiedzieć, czy w ogóle dam radę coś stworzyć i czy będę w stanie przez kilka miesięcy skupić się na tej jednej czynności. W tym samym czasie poprosiłem żonę, która ma znacznie bardziej twórczy umysł, aby zaprojektowała przykładową okładkę. Gdy zobaczyłem na niej swoje imię, a w szczególności nazwisko, wiedziałem, że tak to nie przejdzie. Chcąc zachować cząstkę siebie w pseudonimie, zaczęliśmy się zastanawiać nad tym problemem. Było kilka pomysłów, ale ostatecznie postanowiliśmy stworzyć nazwisko z imienia i coś do niego dobrać. Nie widziałem sensu tworzenia na siłę polsko brzmiących danych. Wyszłoby wtedy coś na zasadzie John Kowalski . W wyborze pomógł mi film, który akurat leciał w telewizji - „Prawdziwe kłamstwa”. Jedną z głównych ról grał tam Tom Arnold. Jednak nie chcąc kraść tożsamości żyjącego, znanego aktora, postanowiłem delikatnie zmodyfikować imię. Później okazało się, że pod tymi danym kryje się XIX-wieczny angielski pedagog i historyk, więc całkiem fajnie się złożyło. Nie było w tym również żadnych ukrytych zamiarów marketingowych. Wydawnictwo zostało postawione przed faktem dokonanym. Po prostu zgodziło się, bez jakichkolwiek zastrzeżeń.
A dlaczego pseudonim?
Pamiętajmy, że niektóre nazwiska po prostu, delikatnie mówiąc, nie pasują na okładkę ☺. Budzą śmiech lub budują niepotrzebne skojarzenia. Musicie mi to wybaczyć, ale dalej, jeżeli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, będę pisał pod pseudonimem.

2. Co czuje autor, kiedy zaczyna pisać książkę? Podekscytowanie czy ulgę, że wreszcie wyrzuca z siebie historie?

W przypadku „Anestezji” raczej podekscytowanie . Pomimo nakreślonego szkieletu wydarzeń, sam byłem ciekaw, co przyniosą kolejne rozdziały. Ku mojemu zdziwieniu, szybko doszedłem do wniosku, że to co sobie pięknie wymyśliłem, nie zawsze da się tak łatwo przenieść na papier.

3. Czasem jest tak, że mimo zamysłu, fabuła prowadzi zupełnie inaczej i początkowy zarys zmienia się. Czy z Pana książką było podobnie?

Jak najbardziej. Chciałem stworzyć stricte thriller medyczny, a po kilku rozdziałach, stwierdziłem, że muszę ograniczyć ilość opisów i wprowadzić więcej akcji, bo zaczyna się robić nudno. Tak „Anestezja” zmieniła się w powieść sensacyjną z elementami thrillera medycznego, co zdecydowanie bardziej mi się spodobało i, jak się okazało po pierwszych recenzjach (Bogu dzięki! ), opiniotwórcom również. A odnosząc się do wydarzeń… Na początku, gdy wymyślałem ich bieg, każdy kolejny rozdział był mniej szczegółowy. Ostatecznie skończyło się na tym, że samą końcówkę pozostawiłem bez jakiejkolwiek fabuły – poczekałem, jak się sprawy potoczą.

Monika Klaudia
1. Skąd taki pomysł na tytuł - "Anestezja" ?


Anestezja = znieczulenie. Zawsze lubiłem proste tytuły w dużej mierze nawiązujące do treści, ale zawierające w sobie pewną dozę tajemnicy. Myślę, że to najlepsze wytłumaczenie.

2. Jaki jest Pana sposób na szarą rzeczywistość?

Słodycze . A tak na poważnie… Rzeczywistość ma taki kolor, na jaki jej pozwalamy. Ciekawa praca, wyjątkowe towarzystwo, dobra książka, fajny film, luźna rozmowa, zajmujące hobby. Najważniejsze to nie popaść w rutynę, robić to, co się lubi i mieć jakiś cel w życiu. Wtedy wszystko będzie dobrze, nie będziemy mieli czasu na zastanawianie się i zamartwianie, a świat nabierze barw .

3. Co ceni Pan w swoim ,,zawodzie", a co się Panu w nim nie podoba?

Temat rzeka! ☺ Ale w skrócie. Zdecydowanie cenię sobie kontakt z ludźmi, który kształtuje całą resztę. Nie wyobrażam sobie przesiadywania tylko i wyłącznie w biurze albo przed komputerem, np. będąc księgowym. Gdyby moje książki odniosły kiedyś sukces, wierzę, że nigdy całkowicie nie zrezygnowałbym z obecnej pracy. No i zdecydowanie nie można narzekać na nudę. To zawód, w którym rzadko zagląda się na zegar i prosi w duchu, aby czas szybciej płynął. (często wręcz przeciwnie). Jest naprawdę sporo obowiązków i nie tylko tych za tzw. „pierwszym stołem”. Ale o tym, to można by napisać książkę. Swoją drogą… ciekawy pomysł.
Ale niestety, jak w każdym zawodzie, tak samo w tym mamy do czynienia z jego negatywnymi aspektami. Nie będę tutaj poruszał takich terminów jak odpowiedzialność. Skupię się tylko na tych całkowicie „złych” cechach. Na pierwszy plan wysuwają się dwie, które, wg mojego kilkuletniego doświadczenia w zawodzie, brylują. Najprościej wytłumaczyć to na przykładach.

Nieuzasadniona pretensjonalność Pacjenta, niezależnie od Jego wieku.
Starsza kobieta przychodzi do apteki (zaczyna się jak kawał). Ma receptę, na której występuje błąd, sprzeczność, albo druk recepty nie odpowiada wymaganiom rozporządzenia/ustawy. My informujemy ją o tym, a także o możliwych rozwiązaniach i wtedy się zaczyna… „Bo tylko wy robicie takie problemy. Przecież tutaj wyraźnie pisze 60, a nie 30 tabl.” (no tak… tylko że lekarz zmieniając ilość na recepcie, zapomniał przystawić pieczątki i parafki). „No przecież wczoraj byłam u tego lekarza. Czy tak trudno to zrozumieć?” (a lekarz błędnie wystawił receptę - zamiast na luty, to na styczeń – pomyłka w miesiącu). Takie przypadki można mnożyć i mnożyć. „Ma pani błędny kod recepty. Lekarz przepisał pani leki refundowane na starym, nieobowiązującym druczku… - Wie pan co! Żeby się czepiać z powodu dwóch cyferek!” (Trzeba pamiętać, że recepta to dokument, który my sprawozdajemy NFZ-towi. Komputer wychwytuje każdy zły numer identyfikacyjny. Następnie Fundusz odrzuca refundację takiej recepty. Wiadomo, kto ponosi wtedy koszty.
Apteka jest ostatnim punktem kończącym ordynację leku i niestety często to na nas pacjenci wyładowują złość wygenerowaną poprzez pomyłki kogoś innego.

Druga „zła” cecha tego zawodu to negatywny stosunek niektórych lekarzy do prób ułatwienia życia pacjentom podejmowanym przez apteki. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale średnio, co dziesiąta/piętnasta recepta, na dobrą sprawę, ze względu na rygorystyczne wymagania, nie powinna w ogóle zostać zrealizowana. W przypadku niektórych lekarzy ten współczynnik jest znacznie, znacznie bardziej przerażający! Dodam, że w moim otoczeniu, na szczęście, jest to sporadyczne zjawisko. Tłumaczę, na czym rzecz polega. Ta sama starsza pani przychodzi do nas z podobnym problemem jak wyżej. My oferujemy, że wydamy leki refundowane zgodnie z ordynacją lekarską na zniżkę, a błędnie wypełnioną receptę zaniesiemy osobiście do poprawy. Pacjentka wychodzi szczęśliwa i problem został przerzucony na nas. I teraz wyobraźcie sobie… Idziemy do lekarza i słyszymy, że on nam tego nie poprawi, bo czepiamy się głupot, albo… że należało odesłać pacjentkę (często starą i schorowaną) z powrotem do lekarza (do „kilometrowej” kolejki), albo… wydać jej lek za pełną odpłatnością. Jeżeli lekarz nie poprawi takiej recepty, koszty refundacji najczęściej ponosi osoba, która postanowiła pomóc pacjentowi. I co powiecie?

(Oczywiście należy zaznaczyć, że zarówno lekarzy, jak i farmaceutów obowiązuje tam sama ustawa i rozporządzenie, które regulują prawo w kwestii poprawności ordynacji leków)

Na koniec dodam, że ze względu na rosnącą świadomość społeczeństwa, opisane powyżej problemy są (na szczęście ) coraz rzadszymi przypadkami i wierzę, że kiedyś dojdzie do sytuacji, że gdy ktoś mnie zapyta o negatywne cechy tego zawodu, to nie będę wiedział co odpowiedzieć.

Sylwka S.
1. Farmaceuta i pisarz czy dzięki pierwszemu zawodowi jest dla Pana łatwiej wymyślić fabułę do książki?


Można by to interpretować dwojako.

Zawód medyczny i elementy thrillera medycznego w książce. Z jednej strony, na pewno łatwiej mi operować pewnego rodzaju terminologią, ale z drugiej, nie wiem, czy wprowadzenie tego typ pojęć do książki ma sens. Czytelnicy to z pewnością w 95% ludzie nie związani z dziedzinami medycznymi, a chciałbym, żeby wszystko dla wszystkich było jasne.

Studia na tym kierunku pomogły mi jednak w nieco inny sposób. Po pierwsze nauczyły mnie wytrwałości w dążeniu do celu. Jest to bardzo istotne podczas pisania książki. Pół roku siedzenia nad czymś, co tak naprawdę może okazać się wielkim niewypałem – do tego trzeba dużej determinacji. Po drugie, farmaceuta to zawód, który zazwyczaj wykonuje się tylko w aptece. Wychodząc z niej, kończy się dla mnie dzień pracy. Nie muszę analizować wykresów, tabelek, stwarzać projektów, wykonywać prezentacji (oczywiście pomijam tutaj potrzebę podwyższania kwalifikacji). Ogólnie mam czas na to, żeby pisać.

2. Najlepszą wiadomością jest? Proszę dokończyć zdanie...

Najlepszą wiadomością jest każda informacja, dająca mi do zrozumienia, że to, co robię w życiu, ma dla kogoś sens.

3. Czy szybko się Pan denerwuje? Jak odreagowuje Pan stres i zdenerwowanie?

Może to zabrzmi dziwnie, ale ze względu na zawód, muszę przyznać, że pojęcie stresu jest mi coraz bardziej obce. Codziennie, wielokrotnie w ciągu dnia, spotykam się z dużą ilością pytań, problemów i rozmawiam z wieloma ludźmi. Przeróżne charaktery osobowości pacjentów (także tych mniej spokojnych ) oraz zmieniające się z minuty na minutę omawiane zagadnienia powoli uodparniają człowieka na sytuacje, z którymi na co dzień miałby poważny problem. A zdenerwowanie… zdarza mi się przemilczeć problem, ale znacznie bardziej wolę rozmowę. Oczywiście nie pada wtedy zbyt duża ilość pozytywnych przymiotników, ale też nie rzucam talerzami o ścianę . Staram się także wybierać otoczenie (osoby, miejsca), które nie generują we mnie negatywnych emocji.

Natalie Rosa
1. Czy zna Pan książki Petera Jamesa, ponieważ fabuła "Anestezji" nieco mi się skojarzyła z jedną z nich"


Słyszałem o tym Pisarzu, ale żadnej z jego książek nie miałem jeszcze w rękach. Nie ukrywam, że wymyślając fabułę „Anestezji” starałem się poprowadzić wszystko tak, aby w jak najmniejszym stopniu przypominała tematy książek lub filmów, z którymi do tej pory miałem do czynienia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pewne zamysły mogą się pokrywać, ale mam nadzieję, że w tym, co stworzyłem, zachowałem dużą odrębność w stosunku do innych autorów.

2. Jaka jest Pana ulubiona pora na pisanie i czego czytelnicy mogą się spodziewać po kolejnych powieściach (jeżeli takie będą)?

Raczej piszę wieczorami, po pracy. Siadam z filiżanką cappuccino przed laptopem w nadziei, że uda mi się zapisać kilka stron.
Dwie kolejne książki już powstały, ale, jak to jest w przypadku początkujących autorów, trzeba poczekać na sprzedaż pierwszej. Nie będę zagłębiał się w to, o czym są, ale powiem jedno… Jeżeli wymyślam rozdział powieści, to robię to tak długo, dopóki mnie samego nie usatysfakcjonuje. Nie staram się stworzyć jakiegoś tam połączenia dwóch wątków. Po pierwsze, to musi mieć przysłowiowe „ręce i nogi” a po drugie nie może być nudne. Spotkałem się z opiniami, że „Anestezja” jest przyjemna, wciągająca i szybko się czyta. Mam nadzieję, że tę konwencję udało mi się również utrzymać w następnych powieściach.

3. Jaki jest Pana ulubiony cytat z "Anestezji"?

Szczerze… nie wiem, czy takowy posiadam. Nie skupiam się na tym podczas pisania. Jeżeli jakieś zdanie fajnie zabrzmi, wniesie coś pozytywnego w nudny świat dialogów i opisów, to świetnie. Znacznie bardziej wolałbym, aby Czytelnicy „zapomnieli się” podczas czytania mojej książki niż skupili na zapamiętywaniu .

Małgorzata Zaczytana
1.Lubi Pan podróże - góry, morze, czyli naturę. A co z wielkimi i tymi mniejszymi miastami? Czy lubi Pan zwiedzać miasta - te pełne starych zabytków, tajemniczych uliczek, uroczych zakątków?


Jak najbardziej. Tylko, że ze zwiedzaniem miast jest jak z pisaniem książki. Potrzeba do tego spokoju. Nie znoszę przepychania się łokciami, żeby coś zobaczyć. Jeżeli do tego dochodzi, to rezygnuję i idę dalej. Najgorsze są niedziele. Większość ludzi ma wolne i rozpoczyna się oblężenie każdego miejsca, w którym da się coś zobaczyć. Prawdziwy koszmar.
A jeżeli chodzi o małe miejscowości i ich tajemnice… Niecałe dwa lata temu miałem dużą przyjemność odwiedzić wieś Ciążeń w Wielkopolsce. Razem z żoną udało nam się zatrzymać na noc w Pałacu Biskupim. Dzięki życzliwości pracowników, mogliśmy go zwiedzić. Okazało się, że mieści się w nim biblioteka z największą w Polsce kolekcją druków masońskich. Biorąc pod uwagę, że właśnie w tym czasie zgłębiałem powieści Browna, przeszył mnie prawdziwy dreszcz, gdy się o tym dowiedziałem.
Myślę, że to było takie moje największe, prywatne odkrycie, jakiego ostatnio dokonałem. Żadnych drogowskazów, tablic informacyjnych, budek z lodami i hot-dogami, ani płatnych parkingów. Wielka niewiadoma ukryta gdzieś pomiędzy murami tego XVIII- wieczngo pałacu.

2.Czy planuje już Pan kolejną powieść? Jeśli tak, to czy elementy thrillera medycznego również tam się znajdą?

Tak. Nie będę ukrywał, że przez zimę nie próżnowałem. Udało mi się napisać dwie książki z czego jedna z nich jest kontynuacją „Anestezji”, a druga to kryminał. Jeżeli chodzi o elementy thrillera medycznego, to w kontynuacji mojej pierwszej książki będziemy mieli z nimi do czynienia w ilości dosłownie szczątkowej, a w tej drugiej powieści raczej nie występują. Szczerze… Wolałbym, żeby moje książki poszły w kierunku thrillera, kryminału, sensacji. Nie chciałbym, aby czytelnicy musieli szukać po Internecie nazw leków, sprawdzać jak działają, czy rozszyfrowywać skomplikowane terminy medyczne. Wiem, że mamy na rynku kilku autorów, którzy się w tym lubują, ale to raczej nie jest moim celem. Mogę obiecać jedno. Elementy medyczne czy farmakologiczne, jeżeli takowe w którejkolwiek z następnych książek zaistnieją, będę się starał wprowadzać tak, jak w „Anestezji” - aby Czytelnik nie musiał odrywać się od książki.

3. Pana powieść odnosi sukces - cieszy się popularnością, zbiera pozytywne recenzje. A czy Pan czuje się człowiekiem sukcesu?


W żadnym wypadku. Owszem, cieszę się bardzo, że książka się podoba. Jest to dla mnie niezwykle ważne. Jednak do sukcesu jeszcze bardzo daleko.

Antykwariat z ciekawą książką
1. Czy według Pana pisanie jest wrodzonym talentem czy umiejętnością, którą można nabyć? Jak było w Pana przypadku?


Hmmm… Biorąc pod uwagę, że skończyłem studia na takim, a nie innym kierunku, raczej ośmielę się powiedzieć, że pewnych kwestii można się nauczyć. Zdecydowanie każda z osób, która mnie zna, zaklasyfikowałaby mój umysł jako ścisły. Nigdy wcześniej nie pisałem książek, czy choćby opowiadań. Tę teorię potwierdza moja pierwsza powieść, która trafiła do tzw. szuflady. Gdy ostatnio do niej zajrzałem, to trochę się przeraziłem . Wymyślić historię każdy potrafi. Trzeba się tylko nauczyć się opowiadać ją słowami.
W moim przypadku zdecydowanie stawiałbym na umiejętność. A idąc nieco dalej… Słyszeliśmy o genialnych dzieciach, które potrafią napisać operę, albo bardzo szybko liczyć. Nie słyszałem o kilkulatku, który napisałby książkę. Żeby tego dokonać, trzeba mieć jakiś zasób słownictwa i pewne umiejętności językowe. Wiedzieć (chociażby w niewielkim stopniu) na czym polega stylistyka. Tego nie można odziedziczyć. Tego ktoś musi nas nauczyć. Swoja drogą… Czy w którejkolwiek edycji programu „Mam talent” był pisarz? A tak na marginesie… To byłby strasznie nudny odcinek .

2. Jak ocenia Pan polskich czytelników - są wymagający i sięgają po tytuły trudne czy idąc na łatwiznę kupują książki figurujące na top listach?

Według mnie, polski Czytelnik jest coraz bardziej inteligentny. Sięga po to, co chce, ale robi to z głową. W ostatnim czasie powstało mnóstwo blogów oraz stron, na których możemy znaleźć ogrom opinii/recenzji. Na ich podstawie bez większych problemów każdy znajdzie coś dla siebie. Dziś nie musimy już kupować przysłowiowego „kota w worku”. Darmowe pozycje dostarczane recenzentom-blogerom są wg mnie świetnym pomysłem, a jednocześnie również pewną formą rzetelnej reklamy. Drogie kampanie dalej odnoszą i będą odnosić zamierzony sukces, ale świadomość ludzi rośnie w tempie ekspresowym. Przy obecnej, dużej ilości Recenzentów/Czytelników, którzy lubią dzielić się swoimi doświadczeniami z książką, czas życia kiepskiej powieści na naszym rynku oceniam na jakieś kilka miesięcy.

3. Co Pana skłoniło do rozpoczęcia twórczości pisarskiej? Czy miało to związek z jakimś konkretnym wydarzeniem, które miało miejsce w Pańskim życiu?

Raczej… a właściwie zdecydowanie nie. Myślę, że po skończeniu nauki i znalezieniu pracy po prostu potrzebowałem kolejnego celu, do którego mógłbym dążyć. Nie chciałem zostać serialowym „Ferdkiem Kiepskim” spędzającym większość życia przed telewizorem . Zawsze lubiłem czytać książki i ostatecznie sam postanowiłem spróbować swoich sił w tej dziedzinie.

syl_ko91
1. Jaki Pana zdaniem jest przepis na sukces?


Do tej pory spotkałem w swoim życiu zaledwie kilku ludzi, o których mógłbym powiedzieć, że odnieśli sukces. Pomimo wielu krążących stereotypów, muszę przyznać, że wszyscy oni ciężko na niego zapracowali, tak więc nie widzę innej drogi.

2. Gdyby wiedział Pan, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia co by Pan zrobił w ten ostatni dzień?

Z samego rana zadzwoniłbym do pracy i powiedział, że przyjdę na popołudniową zmianę. Udałbym się do siedziby mojej firmy i poprosił o wyciąg z zarobków za ostatnie kilka miesięcy. Poszedłbym do banku i wziął największy dostępny kredyt. Potem udałbym się do ubezpieczalni i za całą kwotę kredytu ubezpieczyłbym się na życie i ustawił odpowiednie pełnomocnictwo. (Myślę, że od następnego dnia żona nie musiałaby już pracować ). Zakładam, że wyrobiłbym się przed trzynastą. Wstąpiłbym do apteki, kupił leki nasenne i powiedział, że biorę urlop na żądanie. Pojechałbym po żonę i zabrał ją z pracy (nawet gdyby ją wyrzucili, to i tak nie miałoby to już większego znaczenia, bo od jutra byłaby finansowo ustawiona do końca życia). Zaprosilibyśmy domowników na ciasto i kawę, jak to zwykle ma miejsce w niedzielę. Pewnie skończyłoby się na jakimś ciekawym filmie, bo na dobrą książkę byłoby już za późno. Koło dwudziestej trzeciej z zakupionych tabletek nasennych sporządziłbym mały koktajl i położył żonę spać. Zakładam pół godziny na jej zaśnięcie. Przed północą wyszedłbym na drogę i rzucił się pod samochód (za wypadki komunikacyjne z ubezpieczenia wypłaca się jeszcze większe kwoty niż normalnie) .

3. Czy można się kiedykolwiek po Panu spodziewać powieści romantycznej bądź z wątkiem erotycznym? Czy będzie Pan wierny tylko jednemu gatunkowi?

Przyznam się Wam, że próbowałem przebrnąć przez jedną powieść E L James, ale nie dałem rady (pewnie wszyscy wiedzą, o jakiej książce mowa). Erotyk zdecydowanie odpada. Nie potrafiłem go przeczytać, więc pewnie nie dałbym rady napisać czegoś takiego. A jeżeli chodzi o powieść romantyczną… W krótkiej charakterystyce mojej osoby powiedziałem, że wychowałem się na thrillerach, sensacji i kryminałach. Musiała by to być niezwykle zawiła historia z dużą ilością akcji… Nie. Nie czarujmy się. Tego też nie ogarnę . Szczerze, na chwilę obecną nie wyobrażam sobie takiej zmiany. Czuję się dobrze w wyżej wymienionych gatunkach i pisanie czegoś zupełnie innego byłoby dla mnie jak postępowanie wbrew sobie.  

Jakub Kowalski
1. Z podróży po całej Polsce, ze zwiedzania, odkrywania i przeżytych przygód, na pewno zostały jakieś niesamowite wspomnienia. Którego z nich nie zapomni Pan do końca swojego życia?


Podczas jednej z wycieczek w Tatry, postanowiliśmy z żoną zrobić sobie dzień wolnego i poszliśmy, jak przystało na „prawdziwych zdobywców”, Doliną Kościeliska do schroniska Ornak. Pogoda była średnia, zapowiadano opady, więc nie mieliśmy zamiaru piąć się wyżej. Zahaczyliśmy tylko o Smreczyński Staw i po półgodzinnym odpoczynku, udaliśmy się w drogę powrotną. Po przejściu kilometra rozpoczął się koszmar. W życiu nie doświadczyłem takiej ulewy, jaka zastała nas w tej dolinie.  W ciągu trzydziestu sekund byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Ludzie kryli się gdzie popadło, ale my oczywiście szliśmy na upartego dalej. Przypominało to spacer z parasolem pod wodospadem. W końcu dotarliśmy do miejsca, w którym nie było wiadomo, co zrobić. W Dolinie Kościeliska są charakterystyczne odcinki, gdzie z jednej strony mamy do czynienia ze skalną ścianą, a z drugiej – z górskim potokiem. Pech chciał, że jedno z tych miejsc znajduje się w obniżeniu. Powstała gigantyczna, kilkunastometrowej długości, głęboka „kałuża” pokrywająca całą ścieżkę na krótkim odcinku. Nie było możliwości pokonania jej suchą nogą. Mieliśmy dwa wyjścia. Przejść środkiem, albo śliskim murkiem oddzielającym ścieżkę od potoku. Nie wiem, co nas podkusiło, żeby wybrać drugą opcję. Powiem tyle… Tylko cudem jedno z nas nie wylądowało w rwącej rzece.
Myślę, że pomimo tak dobrze znanej wszystkim, popularnej lokalizacji, to w tym właśnie miejscu przeżyłem największą przygodę/koszmar .

2. Nad czym teraz Pan pracuje? Nad kontynuacją przygód Kate i Nicolasa, nad kolejnym kryminałem, tylko, że z innymi bohaterami, nad książką z innego gatunku by sprawdzić, jak sobie Pan da radę np. w horrorze lub powieści obyczajowej. A może aktualnie nad niczym, gdyż odpoczywa Pan po wydaniu pierwszej książki i zbiera myśli i pomysły do kolejnej?

Przyznam, że przeszła mi przez myśl idea horroru (bez elementów SF), ale na to jeszcze chyba za wcześnie. Jak już wspomniałem, czas pomiędzy ukończeniem "Anestezji", a jej wydaniem nie poszedł na marne. Powstała kontynuacja, a także zupełnie inna powieść, niezwiązana tematycznie z "Anestezją" - stricte kryminał. W planach jest również trzecia część "Anestezji" - Geneza, opowiadająca o zawiłym życiu doktorów Jonatana Morrisa i Edwarda Harrisa, na krótko przed tym, jak zostali zwerbowani do zbrodniczej organizacji.
Szkoda tylko, że książek nie pisze się tak szybko, jak wymyśla do nich fabułę. Zobaczymy, co się z tego wszystkiego wykluje. Prawdę powiedziawszy, nie przeszło mi przez myśl, żeby odpocząć .

3. Gdyby mógłby Pan, przenieść się do dowolnej fabuły dowolnej książki i uczestniczyć w kolejnych opisanych w niej zdarzeniach, to co to by była za książka, dlaczego akurat ona i kim by chciał Pan by być w niej?

Strasznie mnie kusi, żeby powiedzieć Greyem, z powieści E L James, ale zastanówmy się może nieco bardziej Chyba wolę odpowiedzieć na to pytanie jako mały chłopak, niż dorosły mężczyzna. Tak więc chciałbym wcielić się w postać Jamesa Bonda, bohatera licznych powieści Iana Fleminga. Ten brytyjski superszpieg potrafił wychodzić cało z najgorszych opresji i nie istniało zadanie, którego by się nie podjął. Moją ulubioną powieść – „Goldfinger”, przeczytałem dwukrotnie. W historiach, jakimi raczył czytelnika Fleming, dało się wyczuć charakterystyczną atmosferę. Być może dlatego, że autor sam pracował niegdyś dla wywiadu i wiedział o czym pisze. Z pewnością wiele z doświadczeń zdobytych podczas służby przeniósł do swoich książek i dlatego historie o niezniszczalnym agencie 007, pomimo wielu nierealnych sytuacji, brzmiały tak prawdopodobnie.

Ewa Michalak
1. Gdyby w literaturze tak jak i w filmach przyznawali Oscary, jaką statuetkę chciałbyś zgarnąć, za najlepszą postać pierwszo lub drugoplanową, za najlepszą fabułę, efekty specjalne, montaż, najlepszy autor, a może jeszcze jakąś inną?

Jakąkolwiek :) Każda byłaby dla mnie ogromnym wyróżnieniem.

2. „Anestezja” to Twoja debiutancka powieść. Nad czym pracowało Ci się łatwiej: nad pisaniem powieści czy nad wymyślaniem i realizowaniem kolejnych wycieczek?

Zdecydowanie prościej zaplanować wycieczkę. Poza tym, gdy coś się nie uda, wiedzą o tym tylko jej uczestnicy. W przypadku książki, każdy Czytelnik będzie mógł się o tym przekonać.

3. Czy zaczynając pisać powieść miałeś ściśle określony plan, dokąd podąży fabuła, a może należysz do grona twórców, którzy niejako na bieżąco komplikują los bohaterom, dodając, to co aktualnie wpadnie co do głowy, sprawiając iż akcja jest jeszcze ciekawsza, niż planowałeś iż będzie?

Na samym początku stworzyłem „kręgosłup” powieści, a następnie zacząłem obmyślać kolejne rozdziały. Zazwyczaj miałem ułożone w głowie wydarzenia, jakie chciałbym przedstawić, ale często wpadałem na inne, według mnie lepsze rozwiązania i fabuła ulegała niewielkim, a czasem nawet sporym zmianom. Pamiętam, że kilka razy wymyśliłem coś, co mnie samego przyprawiło o przysłowiowe dreszcze.  Takie odczucie upewniało mnie w przekonaniu, że podążam właściwą drogą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
Na zakończenie chciałbym Wam serdecznie podziękować za to, że wszyscy razem stworzyliście mi niepowtarzalną okazję do wypowiedzenia się i skłoniliście do refleksji. Muszę przyznać… Nie zdawałem sobie sprawy, że pisanie odpowiedzi na pytania może być tak samo przyjemne, jak wymyślanie fabuły kolejnej książki. Z całego serca dziękuję również CYRYSI, bez której to całe przedsięwzięcie nie miało by prawa bytu.

A teraz najciekawsza część wywiadu, czyli wyróżnienia ☺ Wybaczcie, że tylko trzy. Podobno każdy autor jest trochę dziwny, więc niech was nie zdziwią moje kryteria
  
martucha180 – za pyt. 1. I 2., które najbardziej spodobały się mojej żonie.

syl_ko91 – za pyt 2., na które wymyślenie odpowiedzi sprawiło mi największą frajdę.

Monika Klaudia – za pyt. 3, w którym zostałem „zmuszony” do napisania najdłuższej wypowiedzi

Pozdrawiam Was serdecznie i być może do następnego razu…

Thomas Arnold (Arnold P.)

***

Ja również serdecznie dziękuję Arnoldowi za poświęcony czas i niezwykle rzetelny, fascynujący wywiad. 
Ponadto dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i zadali pytania. Serce mi się raduje, bo wiem, że zawsze mogę na Was liczyć ♥ 
Pozdrawiam!!!

Cyrysia

33 komentarze:

  1. Bardzo przyjemny wywiad i myślę, że skuszę się na książkę tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ileżto można się dowiedzieć z takiego wywiadu;) Ja chyba również skuszę się na książkę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo obszerny wywiad i ciekawy. Perypetie z receptami mają nie tylko staruszki :/ Dziękuję za wyróżnienie mych pytań, zwłaszcza żonie pisarza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezwykle długi wywiad :D
    Cieszę się, że cały czas odnajdujesz coraz to nowsze postacie do wywiadów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wywiad. Nie udało mi się wygrać książki. Szkoda. Oczywiście nic straconego, bo zawsze można sobie kupić. Co niniejszym zamierzam uczynić. Autorowi życzę samych pozytywnych recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow. To się nazywa wywiad - rozbudowany, ciekawy, szczery.
    Bardzo dziękuję za odpowiedzi na moje pytania.Gratuluję również zwycięzcom, a Ciebie Cyrysiu podziwiam za Twoją inicjatywę tworzenia z nami takich wywiadów :)

    PS. Z przyjemnością zapoznałabym się z twórczością tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyrsiu, z okazji Dnia Kobiet życzę ci samych cudowności oraz spełnienia marzeń :)

      Usuń
    2. Moja droga, bardzo Ci dziękuje za życzenia i wzajemnie z okazji Dnia Kobiet życzę Tobie samych cudownych dni wypełnionych radością i miłością.

      Usuń
    3. Dziękuję :) Mam szczera nadzieję. że właśnie takie będą :)

      Usuń
  7. Wywiad jak zawsze świetny, bardzo fajnie zbudowany z wielu ciekawych pytań no i odpowiedzi
    Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie INNA
    http://happy1forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję zwycięzcą! Pytania świetne a odpowiedzi jeszcze lepsze :) ubawiłam się

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj znam ten ból dziwnych nazwisk ;-P Ostatnio jak powiedziałam mojej znajomej, że będę pisała doktorat, to wybuchnęła śmiechem i zapytała - Doktorat? Z takim nazwiskiem? Doktor Karolina...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że twoje nazwisko jest świetne. Nie musisz robić doktoratu, ponieważ od dziecka go już posiadasz :)

      Usuń
  10. Super wywiad, jestes wspaniala dziennikarka ;*


    zapraszam: gertrama.blogspot.com
    obserwujemy? Odp u mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, lecz nie jestem dziennikarką. Jestem zaledwie pośrednikiem między Wami-czytelnikami a danym pisarzem. To Wy wspólnie tworzycie a'la dziennikarskie grono i za to jestem Wam niezmiernie wdzięczna. ☺

      Usuń
  11. To chyba najdłuższy wywiad w historii bloga, gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny wywiad, genialne odpowiedzi . Miło się czytało. :)
    To chyba pierwszy tak obszerny wywiad, jaki do tej pory miałam okazję przeczytać.
    Dziękuję za wyróżnienie :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były jeszcze inne wywiady, równie obszerne np. z Panią Renatą L. Górską, lub ostatni z Panią Martą Grzebułą.
      Gratuluje wyróżnienia i również pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Świetne są te Twoje wywiady :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka dobrego pisarza faktycznie powinna mówić sama za siebie i sama się bronić, ale jednak lubię, gdy autor ma na jej temat coś do dodania. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny świetny wywiad i jaki długi ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gratulacje dla zwycięzców :) Baardzo długi wywiad i wyczerpujące odpowiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozbawiła mnie ta odpowiedź na pytanie o ulubione i znienawidzone słowo. ;) Poprzednia, o książce kucharskiej, też mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Również popieram te wywiady są świetne, tyle nowych rzeczy dowiadujemy się o autorach:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Widzę, że się już w wywiadach wyspecjalizowałaś ;) // Ta sama trasa? http://amethyst1990.deviantart.com/art/Tatry-my-love-13-326461608

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo dobry i mega długi wywiad. Dopiero teraz poszperałem nieco więcej w Twoim blogu i doszukałem się tego działu, gdzie pełno jest takich długaśnych rozmów. Muszę się temu przyjrzeć bliżej. I zaczynam obserwować bloga, bo widzę, że sporo tu fajnych rzeczy u Ciebie. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój projekt, w formie konkursowych wywiadów, przypadł Ci do gustu. Pragnę w ten sposób dać czytelnikom możliwość bliższego poznania danego autora.
      Dziękuję za obserwację i również serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  22. Naprawdę ciekawy wywiad. Osobość ciekawa. Na pewno warto z nim rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...