1. Roxi dokumentuje swoje przygody z facetami. Raczej spodziewałabym się, że robiłby to chłopak, ale dziewczyna...? Bo zazwyczaj to właśnie faceci charakteryzują się lekkim podejściem do spraw intymnych. Dlaczego w swojej książce zdecydowała się Pani akurat na dziewczynę?
Kobiety też tak robią, tylko z innych pobudek, co mężczyźni. Kobieta taką dokumentacją się dowartościuje, a mężczyzna tylko upewni się w przekonaniu, jaki jest fantastyczny. Niestety, są kobiety, dla których miarą ich wartości będzie ilość mężczyzn w ich sypialni.
2. W "Do dna" zamieściła Pani kilka śmiałych i kontrowersyjnych opisów scen erotycznych. Czy sprawiło to Pani jakąś trudność w przedstawieniu tych wątków?
Nie mam problemu z opisywaniem scen erotycznych. Z erotyką jest jak z polityką – albo się ją lubi i się nią człowiek interesuje, albo jej nie lubi i unika jej. Gdybym sama nie lubiła czytać powieści erotycznych (jednak NIE „50 twarzy Greya”, ale na przykład powieści Jerzego Kosińskiego czy Anne Rice) to z pewnością również nie pisałabym ich.
toukie
1. Czy pisanie książki w Pani wydaniu polega na podejmowaniu spontanicznych decyzji co do rozwoju fabuły, czy też opisuje Pani zdarzenia wcześniej zaplanowane i przemyślane?
W „Graczach” był to bardziej przemyślany proces. Może dlatego, że powieść opowiada historię ośmiu bohaterów. W „aż do DNA” dałam się „ponieść” bohaterce. Bardziej to ona prowadziła mnie po swoim świecie, niż ja go dla niej tworzyłam.
2. Co skłoniło Panią do pisania książek?
To zawsze siedziało we mnie. Zawsze. To się wie i z wiekiem to się tylko potęguje. Jako dziecko chciałam pisać powieści i tak zostało mi do dzisiaj.
3. Gdzie szuka Pani inspiracji?
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – w życiu. W otaczającym mnie świecie i w ludziach.
martucha180
1. Tytuł najnowszej Pani książki jest przewrotny, to zabawa słowami. Skąd pomysł by „dna” zapisać jako D-N-A?
Wyjaśnia to ostatni fragment książki :)
2. Z wykształcenia związana jest Pani z filmem, dlatego zapytam: zdaniem Pani, który reżyser mógłby podjąć się ekranizacji książki i których aktorów obsadziłaby Pani w głównych rolach?
Dam się ponieść fantazji i odpowiem – Lars von Trier! Co do aktorów hmm… na pewno w roli Roxi widziałabym amatorkę, świeżą i nieznaną dotąd twarz.
3. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Coś, co ma największą siłę. Słowem można wywołać wojnę, zmienić czyjeś życie, wywołać dane uczucie, emocje. Nie bez kozery specjaliści od reklam zarabiają kupę pieniędzy za tworzenie takich słów, które mają nakłonić konsumentów do zakupu danego produktu. Słowo to potęga więc trzeba uważać, jak się z tej potęgi korzysta.
mariaxdex
1. Z jakiego gatunku nie odważyła by się Pani napisać książki i dlaczego?
S-f oraz fantastyka to nie moja bajka. Może dlatego, że bardziej wolę opisywać świat wewnętrzny bohaterów, niż świat na zewnątrz, a literatura tego gatunku wymaga jednak dokładnych opisów przedstawionej rzeczywistości.
2. W tytule pada słowo "DNA". Ma ono jednak dwojakie znaczenie: "odbić się od dna" (jak zresztą zostało przytoczone w recenzji) oraz znaczenie jako badania DNA. Czy to celowy zabieg, aby po krótkim opisie na końcu książki skłonić czytelnika do zastanowienia co się może wydarzyć się w życiu bohaterki?
Jest to jak najbardziej celowy zabieg! Wspomniałam wyżej, że jego wyjaśnienie Czytelnik znajdzie w ostatnim fragmencie powieści. Zdradzę jednak, że nie będąc tego świadomym możemy powielać pewne schematy naszych przodków. Pojawia się więc pytanie – czy oprócz chorób czy cech fizycznych możemy również dziedziczyć po naszych przodkach jakiś ich pierwiastek osobowości? To jest właśnie pytanie, z którym chciałabym na końcu zostawić Czytelnika, by sam spróbował na nie poszukać odpowiedzi.
Krzycho
2. Czy infantylna erotyka jest Pani spełnieniem w książkach i w życiu?
Infantylna to może nie… I czy zawsze będę pisać powieści erotyczne? Również nie. Jednak lubię erotykę i na pewno do niej wrócę. To jeśli chodzi o książki, a jeśli chodzi o życie to wszystko, co daje mi szczęście – spełnia mnie. Zawsze chciałam pisać i wydawać książki i jestem szczęśliwa z osiągniętego marzenia. Jestem szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, zatem takie jest też moje życie:)
Iza Czyta
1. Lubiła Pani imprezować i szaleć czy była Pani wzorową studentką?
Oj, lubiłam szaleć! Choć chyba bardziej u mnie ten etap przypadł na… liceum! Cóż, uroki mieszkania w internacie. Jednak wierzę w umiar oraz w złoty środek. Nigdy nie miałam problemów z nauką czy to w liceum, czy na studiach, mimo tego, że często zdarzały się imprezy :)
2. Roxi to dziewczyna, która posiada jakąkolwiek Pani cechę charakteru?
Roxi to taka troszkę filozofka. Zdecydowanie ma to po mnie!
3. Jaki pisarz/pisarka jest dla Pani inspiracją lub chociażby kogo książki lubi Pani poczytać?
Wczoraj, dziś, jutro – Jerzy Kosiński. Uwielbiam wszystkie jego powieści poza „Pustelnikiem z 69 ulicy”. Wszystkie czytałam kilka razy. Bardzo również cenię prozę Breta Eastona Ellisa oraz Rolanda Topora.
Agnieszka
1. Co dla Pani oznacza słowo DOBRO? Jakie u Pani wywołuje emocje? Czy warto je w życiu czynić i czy czynione wraca do nas z taką samą, a może ze wzmożoną siłą? Pozdrawiam.
Wierzę w karmę. Jak myślę o tym słowie, to mam przed oczami film „Dzień świstaka”. Bohater dopiero wydostaje się ze swojej matni, kiedy zmienia się na tyle, by zrozumieć, że dopiero dobro czynione bez egoistycznych pobudek czyni go naprawdę szczęśliwym. Jest też taki film w sieci, który pokazuje, jak reagują ludzie, kiedy powie im się, że są piękni. Być dla kogoś dobrym jest dla mnie synonimem DOBRA. Ja wierzę, że człowiek ma wybór w życiu, może wybrać to, czy chce by być dobry dla innych ludzi, czy też nie. I naprawdę NIE ROZUMIEM ludzi, którzy mając taki wybór, wybierają… bycie skurwysynem, za przeproszeniem. Jakbyśmy wszyscy byli dla siebie dobrzy, nie byłoby na tym świecie wojny, cierpienia i innych tego typu „wynalazków ludzkości”. Podkreślę, że DOBRO to według mnie stosunek do drugiego człowieka oraz WYBÓR. Jedyny i właściwy!
Klaudyna Maciąg
2. Skąd pomysł na sięganie po takie tematy jak seks, imprezy, używki itd.?
To są tematy naszych czasów. Patrzę, jakie teraz młodzi ludzie mają wzorce, co lansuje telewizja oraz jak nastolatki chodzą ubrane po ulicach i naprawdę cieszę się, że moje dojrzewanie jako człowiek i moje dzieciństwo nie przypadło na obecne czasy. Oczywiście wówczas również pojawiały się używki, imprezy i seks, ale nikt nie chwalił się tym, że przespał się z jakimś reperem, o czym czytałam jakoś w zeszłym roku. Nie wiem, lubię chyba moralizować, bo zarówno „Gracze” jak i „aż do DNA” w moim zamyśle mają być taką pobudką dla ludzi, którzy właśnie seks, imprezy i używki traktują jako jedyny wyznacznik szczęścia w życiu. Jednak dwie książki na ten temat już wystarczą. Nie chcę być też zaszufladkowana, jako autorka tej tematyki. Następna powieść nie będzie erotyczna ani związana z używkami czy imprezami, choć pewnie nie ucieknę od moralizowania na inne tematy. Cóż zrobić, taką obrałam sobie chyba życiową misję ;)
Justyna Ernest
2. Jak wspomina Pani siebie gdy miała 19 lat?
Zagubiona dziewczyna, ciągle szukająca odpowiedzi nie tylko na typowo egzystencjonalne pytania, ale również, a może zwłaszcza, co do swojej przyszłości. To był czas wyboru studiów i ciągle zadawałam sobie pytanie, czy szkoła filmowa to będzie dobry wybór. Cóż, dziś nie pracuję w zawodzie, ale i tak wybrałabym teraz dokładnie tak samo. 19 lat to wiek, kiedy przestajesz być już dziewczyną i zaczynasz być kobietą. Twoje ciało naprawdę się zmienia, wyostrzają się twoje rysy. To taki czas schizofrenii, z jednej strony chcesz być już dorosłym człowiekiem, ale z drugiej strony jeszcze siedzi w tobie wielkie małe dziecko, które czasem bierze nad tobą górę i podejmujesz wtedy najgłupsze decyzje. Jednym słowem – 17-19 lat to był na pewno trudny czas, ale jakże potrzebny mi, by wykształcić swoją obecną osobowość oraz charakter.
3. Czy od zawsze wiedziała Pani którą ścieżką swojego życia podążać czy miała może nadal ma Pani wątpliwości i błądzi? Zawsze wiedziałam, że chcę pisać. Zawsze też uwielbiałam oglądać filmy, ale po studiach zrozumiałam, że oglądać je, a robić je – to są naprawdę dwie różne rzeczy. Jednak mogłam pogodzić pasję do filmów i pisanie – zaczęłam pisać recenzje filmowe. Teraz myślę nad kursem scenariopisarstwa – czyli znów moją miłość do filmu mogę połączyć z pasją pisarską. Od dziecka też interesuję się modą i ciągle coś robię w jej kierunku. Wydaje mi się, że nie warto trzymać się sztywno obranej ścieżki, warto szukać nowej, albo nieco zmieniać jej tor i kierunek – niezależnie od wieku. Jednak fakt faktem moje zainteresowania z dzieciństwa jak najbardziej przeniosły się na dorosłe życie. Pisanie, film, moda (w tej kolejności) towarzyszyły mi od zawsze i myślę, że tak już zostanie.
Gosche
3. Czy dla Pani wydanie książki jest spełnieniem marzeń, czy może dodatkiem a swoje marzenia wiąże Pani z Produkcją Filmową i Telewizyjną?
Moim największym marzeniem jest utrzymywanie się tylko z pisania. Daję sobie jeszcze kilka lat, aby ten cel osiągnąć. Nie, moje marzenia nie są związane z Produkcją Filmową i Telewizyjną, ale myślę o scenariopisarstwie. Marzy mi się, że kiedyś moje książki będą przeniesione na ekran, nawet jeśli to nie ja miałabym napisać scenariusz. Zobaczyć na dużym ekranie postacie, które wykreowałam w swojej głowie… Ach! To byłoby absolutne spełnienie moich marzeń!
Grażyna Wróbel
Kobiety też tak robią, tylko z innych pobudek, co mężczyźni. Kobieta taką dokumentacją się dowartościuje, a mężczyzna tylko upewni się w przekonaniu, jaki jest fantastyczny. Niestety, są kobiety, dla których miarą ich wartości będzie ilość mężczyzn w ich sypialni.
2. W "Do dna" zamieściła Pani kilka śmiałych i kontrowersyjnych opisów scen erotycznych. Czy sprawiło to Pani jakąś trudność w przedstawieniu tych wątków?
Nie mam problemu z opisywaniem scen erotycznych. Z erotyką jest jak z polityką – albo się ją lubi i się nią człowiek interesuje, albo jej nie lubi i unika jej. Gdybym sama nie lubiła czytać powieści erotycznych (jednak NIE „50 twarzy Greya”, ale na przykład powieści Jerzego Kosińskiego czy Anne Rice) to z pewnością również nie pisałabym ich.
toukie
1. Czy pisanie książki w Pani wydaniu polega na podejmowaniu spontanicznych decyzji co do rozwoju fabuły, czy też opisuje Pani zdarzenia wcześniej zaplanowane i przemyślane?
W „Graczach” był to bardziej przemyślany proces. Może dlatego, że powieść opowiada historię ośmiu bohaterów. W „aż do DNA” dałam się „ponieść” bohaterce. Bardziej to ona prowadziła mnie po swoim świecie, niż ja go dla niej tworzyłam.
2. Co skłoniło Panią do pisania książek?
To zawsze siedziało we mnie. Zawsze. To się wie i z wiekiem to się tylko potęguje. Jako dziecko chciałam pisać powieści i tak zostało mi do dzisiaj.
3. Gdzie szuka Pani inspiracji?
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – w życiu. W otaczającym mnie świecie i w ludziach.
martucha180
1. Tytuł najnowszej Pani książki jest przewrotny, to zabawa słowami. Skąd pomysł by „dna” zapisać jako D-N-A?
Wyjaśnia to ostatni fragment książki :)
2. Z wykształcenia związana jest Pani z filmem, dlatego zapytam: zdaniem Pani, który reżyser mógłby podjąć się ekranizacji książki i których aktorów obsadziłaby Pani w głównych rolach?
Dam się ponieść fantazji i odpowiem – Lars von Trier! Co do aktorów hmm… na pewno w roli Roxi widziałabym amatorkę, świeżą i nieznaną dotąd twarz.
3. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Coś, co ma największą siłę. Słowem można wywołać wojnę, zmienić czyjeś życie, wywołać dane uczucie, emocje. Nie bez kozery specjaliści od reklam zarabiają kupę pieniędzy za tworzenie takich słów, które mają nakłonić konsumentów do zakupu danego produktu. Słowo to potęga więc trzeba uważać, jak się z tej potęgi korzysta.
mariaxdex
1. Z jakiego gatunku nie odważyła by się Pani napisać książki i dlaczego?
S-f oraz fantastyka to nie moja bajka. Może dlatego, że bardziej wolę opisywać świat wewnętrzny bohaterów, niż świat na zewnątrz, a literatura tego gatunku wymaga jednak dokładnych opisów przedstawionej rzeczywistości.
2. W tytule pada słowo "DNA". Ma ono jednak dwojakie znaczenie: "odbić się od dna" (jak zresztą zostało przytoczone w recenzji) oraz znaczenie jako badania DNA. Czy to celowy zabieg, aby po krótkim opisie na końcu książki skłonić czytelnika do zastanowienia co się może wydarzyć się w życiu bohaterki?
Jest to jak najbardziej celowy zabieg! Wspomniałam wyżej, że jego wyjaśnienie Czytelnik znajdzie w ostatnim fragmencie powieści. Zdradzę jednak, że nie będąc tego świadomym możemy powielać pewne schematy naszych przodków. Pojawia się więc pytanie – czy oprócz chorób czy cech fizycznych możemy również dziedziczyć po naszych przodkach jakiś ich pierwiastek osobowości? To jest właśnie pytanie, z którym chciałabym na końcu zostawić Czytelnika, by sam spróbował na nie poszukać odpowiedzi.
Krzycho
2. Czy infantylna erotyka jest Pani spełnieniem w książkach i w życiu?
Infantylna to może nie… I czy zawsze będę pisać powieści erotyczne? Również nie. Jednak lubię erotykę i na pewno do niej wrócę. To jeśli chodzi o książki, a jeśli chodzi o życie to wszystko, co daje mi szczęście – spełnia mnie. Zawsze chciałam pisać i wydawać książki i jestem szczęśliwa z osiągniętego marzenia. Jestem szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, zatem takie jest też moje życie:)
Iza Czyta
1. Lubiła Pani imprezować i szaleć czy była Pani wzorową studentką?
Oj, lubiłam szaleć! Choć chyba bardziej u mnie ten etap przypadł na… liceum! Cóż, uroki mieszkania w internacie. Jednak wierzę w umiar oraz w złoty środek. Nigdy nie miałam problemów z nauką czy to w liceum, czy na studiach, mimo tego, że często zdarzały się imprezy :)
2. Roxi to dziewczyna, która posiada jakąkolwiek Pani cechę charakteru?
Roxi to taka troszkę filozofka. Zdecydowanie ma to po mnie!
3. Jaki pisarz/pisarka jest dla Pani inspiracją lub chociażby kogo książki lubi Pani poczytać?
Wczoraj, dziś, jutro – Jerzy Kosiński. Uwielbiam wszystkie jego powieści poza „Pustelnikiem z 69 ulicy”. Wszystkie czytałam kilka razy. Bardzo również cenię prozę Breta Eastona Ellisa oraz Rolanda Topora.
Agnieszka
1. Co dla Pani oznacza słowo DOBRO? Jakie u Pani wywołuje emocje? Czy warto je w życiu czynić i czy czynione wraca do nas z taką samą, a może ze wzmożoną siłą? Pozdrawiam.
Wierzę w karmę. Jak myślę o tym słowie, to mam przed oczami film „Dzień świstaka”. Bohater dopiero wydostaje się ze swojej matni, kiedy zmienia się na tyle, by zrozumieć, że dopiero dobro czynione bez egoistycznych pobudek czyni go naprawdę szczęśliwym. Jest też taki film w sieci, który pokazuje, jak reagują ludzie, kiedy powie im się, że są piękni. Być dla kogoś dobrym jest dla mnie synonimem DOBRA. Ja wierzę, że człowiek ma wybór w życiu, może wybrać to, czy chce by być dobry dla innych ludzi, czy też nie. I naprawdę NIE ROZUMIEM ludzi, którzy mając taki wybór, wybierają… bycie skurwysynem, za przeproszeniem. Jakbyśmy wszyscy byli dla siebie dobrzy, nie byłoby na tym świecie wojny, cierpienia i innych tego typu „wynalazków ludzkości”. Podkreślę, że DOBRO to według mnie stosunek do drugiego człowieka oraz WYBÓR. Jedyny i właściwy!
Klaudyna Maciąg
2. Skąd pomysł na sięganie po takie tematy jak seks, imprezy, używki itd.?
To są tematy naszych czasów. Patrzę, jakie teraz młodzi ludzie mają wzorce, co lansuje telewizja oraz jak nastolatki chodzą ubrane po ulicach i naprawdę cieszę się, że moje dojrzewanie jako człowiek i moje dzieciństwo nie przypadło na obecne czasy. Oczywiście wówczas również pojawiały się używki, imprezy i seks, ale nikt nie chwalił się tym, że przespał się z jakimś reperem, o czym czytałam jakoś w zeszłym roku. Nie wiem, lubię chyba moralizować, bo zarówno „Gracze” jak i „aż do DNA” w moim zamyśle mają być taką pobudką dla ludzi, którzy właśnie seks, imprezy i używki traktują jako jedyny wyznacznik szczęścia w życiu. Jednak dwie książki na ten temat już wystarczą. Nie chcę być też zaszufladkowana, jako autorka tej tematyki. Następna powieść nie będzie erotyczna ani związana z używkami czy imprezami, choć pewnie nie ucieknę od moralizowania na inne tematy. Cóż zrobić, taką obrałam sobie chyba życiową misję ;)
Justyna Ernest
2. Jak wspomina Pani siebie gdy miała 19 lat?
Zagubiona dziewczyna, ciągle szukająca odpowiedzi nie tylko na typowo egzystencjonalne pytania, ale również, a może zwłaszcza, co do swojej przyszłości. To był czas wyboru studiów i ciągle zadawałam sobie pytanie, czy szkoła filmowa to będzie dobry wybór. Cóż, dziś nie pracuję w zawodzie, ale i tak wybrałabym teraz dokładnie tak samo. 19 lat to wiek, kiedy przestajesz być już dziewczyną i zaczynasz być kobietą. Twoje ciało naprawdę się zmienia, wyostrzają się twoje rysy. To taki czas schizofrenii, z jednej strony chcesz być już dorosłym człowiekiem, ale z drugiej strony jeszcze siedzi w tobie wielkie małe dziecko, które czasem bierze nad tobą górę i podejmujesz wtedy najgłupsze decyzje. Jednym słowem – 17-19 lat to był na pewno trudny czas, ale jakże potrzebny mi, by wykształcić swoją obecną osobowość oraz charakter.
3. Czy od zawsze wiedziała Pani którą ścieżką swojego życia podążać czy miała może nadal ma Pani wątpliwości i błądzi? Zawsze wiedziałam, że chcę pisać. Zawsze też uwielbiałam oglądać filmy, ale po studiach zrozumiałam, że oglądać je, a robić je – to są naprawdę dwie różne rzeczy. Jednak mogłam pogodzić pasję do filmów i pisanie – zaczęłam pisać recenzje filmowe. Teraz myślę nad kursem scenariopisarstwa – czyli znów moją miłość do filmu mogę połączyć z pasją pisarską. Od dziecka też interesuję się modą i ciągle coś robię w jej kierunku. Wydaje mi się, że nie warto trzymać się sztywno obranej ścieżki, warto szukać nowej, albo nieco zmieniać jej tor i kierunek – niezależnie od wieku. Jednak fakt faktem moje zainteresowania z dzieciństwa jak najbardziej przeniosły się na dorosłe życie. Pisanie, film, moda (w tej kolejności) towarzyszyły mi od zawsze i myślę, że tak już zostanie.
Gosche
3. Czy dla Pani wydanie książki jest spełnieniem marzeń, czy może dodatkiem a swoje marzenia wiąże Pani z Produkcją Filmową i Telewizyjną?
Moim największym marzeniem jest utrzymywanie się tylko z pisania. Daję sobie jeszcze kilka lat, aby ten cel osiągnąć. Nie, moje marzenia nie są związane z Produkcją Filmową i Telewizyjną, ale myślę o scenariopisarstwie. Marzy mi się, że kiedyś moje książki będą przeniesione na ekran, nawet jeśli to nie ja miałabym napisać scenariusz. Zobaczyć na dużym ekranie postacie, które wykreowałam w swojej głowie… Ach! To byłoby absolutne spełnienie moich marzeń!
Grażyna Wróbel
2. Ludzie staczają się na dno. Pani zdaniem to od nich zależy czy się z niego podniosą sami, czy może potrzeba wyciągnąć do nich pomocną dłoń?
Pomocna dłoń jest ważna, ale nikt nie zmieni nas i naszego życia za… nas! Jak ktoś będzie chciał się zmienić i podnieść z upadku – to się zmieni i podniesie. Pomocna dłoń oczywiście może przyspieszyć i ułatwić ten proces. Jednak jak ktoś będzie szukał wykrętów, że nie, bo nie i w ogóle nie da rady i sam nie będzie chciał poprawić swojej sytuacji, to nic nie zmieni się w jego życiu. Ach, pisząc górnolotnie za Gandhim: „Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie”. Oto piękno naszego życia – wolna wola i wybór.
3. Załóżmy, że w przyszłym życiu może Pani zostać kim chce. Kim więc Pani zostanie i dlaczego właśnie taki wybór?
Chciałabym urodzić się we Włoszech, najlepiej w Toskanii. W rodzinie, która od pokoleń ma swoją winnicę. Od dziecka zajmowałabym się rodzinnym biznesem – poznawałabym go od podszewki. Pracowałabym zarówno przy zbiorze winogron, jak przy negocjacjach sprzedaży. Cieszyłabym się piękną pogodą, dobrym jedzeniem i rodzinnym życiem. I doskonałym winem, oczywiście. Miałabym gromadkę dzieci i wszystkie pokolenia mojej rodziny codziennie spotykałyby się na obiedzie przy suto zastawionym stole z winem własnej produkcji. Taka codzienna biesiada, może w Montepulciano? Uwielbiam to miasto i wino z tego regionu! Przeprowadzić się tam mogłabym już dziś! Marzę o prostym życiu, gdzie najważniejszą wartością będzie rodzina i zwykłe przyjemności. A z drugiej strony chciałabym urodzić się w Nowym Jorku i pracować w świecie biznesu. Dorastać w nim. Skończyć Harvard lub inną szkołę z „Ivy League” i być bankierem na Wall Street. Zobaczyć kapitalizm od środka… ach! To musiałaby być fantastyczna przygoda!
Iwona Pietrucha
1.Jakie zajęcie, oprócz pisania, jak przypuszczam, jest w stanie pochłonąć Panią "aż do DNA?"
Na pewno filmy. Do kina chodzę 2-3 razy w tygodniu. Lubię też ogólnie kulturę – często chodzę na wernisaże i do muzeów. Lubię operę. Zwłaszcza Pucciniego. Puccini to też sklep z moimi ulubionymi czekoladkami w Amsterdamie. Pudełko z czekoladkami od Pucciniego wyczyszczam do dna. Może nie do dna, ale zawsze do końca zjem też pastę. Jakąkolwiek, którą dostanę na talerzu we Włoszech. Uwielbiam modę, ona z kolei potrafi do dna wyczyścić mój portfel…
Rose Belle
1. Pani zdaniem, dlaczego niektórzy Polacy wolą pracować, żyć poza granicami kraju, twierdzą, że gdzieś tam jest o niebo lepiej, niż tu, w Polsce, widzą tylko same plusy mieszkania za granicą, a nie dostrzegają walorów Polski? Czy Polska jest na przykład pięknym turystycznie krajem?
Zawsze powtarzam holenderskim znajomym, że Polska jest przepięknym krajem! Mamy i morze, i góry, i Kraków, i Wrocław, i kulturę, i naturę – mamy wszystko! Nigdy nie twierdzę, że w Holandii jest lepiej, niż w Polsce. Jest inaczej, to na pewno, ale czy lepiej? Może pod względem socjalnym w Holandii jest na pewno lepiej, niż w Polsce. Nie ma co ukrywać, że zarobki są tu znacznie wyższe. W Holandii nie ma prawie ludzi ubogich, praca jest tu dla każdego, kto chce pracować. Może dlatego Polacy wyjeżdżają z Polski? Może nie jest to kwestia wyboru, ale konieczności? Nie sądzę, że emigracja jest usłana różami, po pewnym czasie nie czujesz się już ani Polakiem, ani jeszcze Holendrem i gdy zaciera się twoja tożsamość narodowa, zaczynasz się troszkę czuć, jak banita. Bardzo mi brakuje silnego utożsamiania się ze swoimi korzeniami – to cena, którą płacę za wyjazd z ojczyzny. Wszystko ma swoje plusy i minusy, a jak ktoś twierdzi inaczej, to albo jest kłamczuchem albo potwornym pesymistą!
2. Czy widzi Pani różnice między młodzieżą z dzisiaj i kilkadziesiąt lat wstecz? Czy właśnie dzisiejsza młodzież jest taka, jak Roxi, 'hulaj dusza, piekła nie ma', nie przejmują się wartościami życiowymi, nie widzą potrzeby kształcenia się, zarabiania pieniędzy poprzez pracę- a kiedyś było inaczej? Czy Pani zdaniem młodzież jest coraz gorsza i co może być tego przyczyną?
Media kierują inne wzorce, niż kiedyś. Za moich czasów w liceum prawie nikt nie miał telefonu komórkowego. Pierwszy laptop dostałam bodajże na drugim roku studiów. Social media, lajki – to nie istniało! Nikt nie żył „życiem w sieci”. Kiedyś jakoś tak bardzo też nikt nie przywiązywał wagi do wyglądu – teraz młoda dziewczyna patrzy na zdjęcia swojej rówieśniczki na Instagramie i też chce mieć drogą markową torebkę, przedłużane włosy i rzęsy oraz wakacje w Dubaju. Zmieniły się priorytety – bardziej poszły w stronę mieć, niż być. Kiedyś każdy chciał dostać się na dobre studia, teraz ważne są lajki, followersi i dobrze wyfotoszopowane zdjęcia najlepiej prawie nagiej pupy. Patrzysz na takie blogerki modowe i myślisz – jak one to zrobiły? Ja też tak chcę! Media nawet jeśli piszą o kimś negatywnie – to piszą nie dlatego, że ten ktoś coś osiągnął, ale dlatego, że jest popularny. A teraz można zostać sławnym będąc partnerem znanej twarzy. Po co mam się uczyć, skoro wystarczy poznać odpowiedniego (sławnego) faceta i voila?! Kariera murowana! Za moich czasów to kult gwiazd wyglądał tak, że kupowało się „Bravo” i czytało o nowej płycie Kasi Kowalskiej, a teraz to najważniejsze jest, kto ile schudł i jaką ma nową fryzurę… Muzyka czy inna dziedzina sztuki, która czyniła kiedyś człowieka sławnym i szanowanym, zeszły na drugi plan. Nie talent, nie wiedza czy oczytanie, ale to, co na zewnątrz stało się najważniejsze. I młode osoby mogą się w tym pogubić i wybrać niekoniecznie wartościowe priorytety. Nie znaczy to, że młodzież jest gorsza, ale na pewno jest inna. Może taka to naturalna kolej rzeczy.
3. Młode kobiety wybierają sobie starszych mężczyzn. Pani zdaniem, jaka różnica wieku nie jest już stosowna? Czy dwudziestolatkę i siedemdziesięcioletniego bogatego mężczyznę może połączyć prawdziwe uczucie czy to już miłość na pokaz albo raczej jakieś wykorzystywanie?
Wierzę, że może połączyć ich uczucie, ale gdyby ten siedemdziesięciolatek nie miał tych pieniędzy… To jest tak, że kobiety lubią silnych mężczyzn, to wręcz naturalne, biologiczne. Zazwyczaj mężczyźni majętni sami doszli do tych pieniędzy dzięki swojej sile. Kobieta więc zakochuje się w charyzmie takiego mężczyzny, w jego władzy, w tym, że pewnie wie, jak ma się nią zająć i zapewnić byt potomstwu. Ale z drugiej strony też jest na świecie pełno golddiggerów, które będą kochać w swoim partnerze tylko jego pieniądze. A co do mężczyzn… Tu czasem się zastanawiam, bo nawet najmądrzejsza dwudziestolatka nie dorówna swoim życiowym doświadczeniem starszemu o kilkadziesiąt lat partnerowi… Czy czasem wtedy on bardziej nie kocha jej ciała, niż duszy? A może to też natura sprawia, że mężczyzna wiąże się ze znacznie młodszą partnerką i podświadomie chce przedłużyć swój kod genetyczny? Może to atawizm, może to miłość, może układ wzajemnych korzyści. A może to wszystko naraz po trochu. Najważniejsze, by ludzie byli ze sobą szczęśliwi – a jak różnica wieku im w tym nie przeszkadza, to tym bardziej nie przeszkadza ona mi.
Czytanie Naszym Życiem
2. W czasie spektaklu teatralnego ludźmi szarpią różnorodne emocje. Zwłaszcza, jeżeli odbiorca rzadko bywa w teatrze i jest wrażliwy na sztukę. A jak Pani reaguje na teatr? Czy zdarzyło się, że myślała Pani o jakimś spektaklu całymi dniami?
Jak mieszkałam w Polsce, to bardzo lubiłam „Teatr Polski” we Wrocławiu i chodziłam na jego wszystkie premiery. I owszem, był taki spektakl, o którym długo myślałam – „Ziemia obiecana”. W ogóle sztuki Jana Klaty na długo we mnie zostają... Może też dlatego, że przenika do nich często… erotyka!
Edyta Chmura
1. Bohaterka "Aż do DNA" mówi: "Grzech to moje drugie imię". Jakie jest Pani "drugie imię"?
Katarzyna ;) A tak serio, to nie mam chyba takiego. Może dualizm :)
2. Po przeczytaniu recenzji Cyrysi odnoszę wrażenie, że Roxi swoim lekkomyślnym zachowaniem irytuje, czuje się do niej niechęć. Rzadko się zdarza, że główna bohaterka jest postacią negatywną. Dla mnie najważniejsze jest, aby budziła emocje, nawet te złe. Czy nie obawiała się Pani, że tak wykreowana postać (z przeważającą ilością wad nad zaletami) będzie budzić niezadowolenie / brak satysfakcji czytelników, oczekujących kolejnej miłej i uroczej bohaterki?
Nie uważam ją absolutnie za postać negatywną. Każdy widzi to, co chce zobaczyć – zwłaszcza ma to swoje odzwierciedlenie w sztuce, literaturze. Jeśli ktoś chce widzieć Roxi, jako postać negatywną, tak ją zobaczy. Podobnie tyczy się to ludzi z naszego otoczenia, kiedy obserwujemy ich z boku. Widzimy, co chcemy widzieć, świat jest na tyle skomplikowany, że najłatwiej jest nam kogoś, często nawet nieświadomie, wrzucić do szuflady, a nie ma chyba prostszego podziału, niż „lubię” oraz „nie lubię”. Urocza bohaterka – jakie to jest według mnie nudne i zarazem niewymagające dla Czytelnika. Dobry – zły, piękny – brzydki. Taki świat nie jest i na pewno tacy nigdy nie będą bohaterowie moich książek. Roxi to dla mnie zbyt skomplikowana postać, by albo ją kochać, albo nienawidzić. By wrzucić ją do jednej szuflady. Ma swoje upadki i swoje wzloty, czyli jest dokładnie taka, jacy są w prawdziwym życiu ludzie – ani nie jest jednoznacznie zła, ani jednoznacznie dobra. Tylko od interpretacji i subiektywnej oceny Czytelnika zależy, na którą stronę przychyli się jego ocena Roxi. I taki też był mój zamiar, by nie była postacią jednoznaczną.
3. Przeprowadzanie wywiadów wydaje mi się bardzo inspirujące i ciekawe. Z jakiego wywiadu jest Pani najbardziej dumna? Który najlepiej Pani wspomina?
Było kilka takich. Jednak pamiętam jeden bardzo szczególny. Z Andrzejem Kostenko. Wywiad był umówiony kilka tygodni wcześniej, a przeprowadziłam go dwa dni po aresztowaniu Romana Polańskiego w Szwajcarii. Pan Andrzej jest jednym z jego najlepszych przyjaciół (poznali się w łódzkiej filmówce, pan Andrzej robił zdjęcia do „Ssaków”) i praktycznie cały wywiad rozmawialiśmy o starych czasach… Wyciągnął wszystkie albumy i pokazywał mi zdjęcia. Widziałam ostatnie zdjęcie Sharon Tate zrobione kilka dni przed tym, jak zamordowała ją i jej nienarodzone dziecko banda Mansona… Widziałam zdjęcie Polańskiego z pierwszego spotkania z jego obecną żoną (poznali się na planie „Piratów”). Pan Andrzej znał też Jurka Kosińskiego – mojego ulubionego pisarza i opowiadał niesamowite anegdoty z łódzkiej Honoratki z Kosińskim i Polańskim w roli głównej… Na przykład Kosiński zawsze nosił garnitur i raz Polański wylał na niego piwo, bo chciał zobaczyć, jak taki uporządkowany facet jak Kosiński zareaguje. Jejku! Co to był za wywiad! Rozmawialiśmy godzinami i oglądaliśmy stare zdjęcia… Były też tam zdjęcia Komedy… Też zrobione na kilka miesięcy przed jego śmiercią. No niesamowite przeżycie, Pan Andrzej też kilka razy uronił łezkę… W takich chwilach kochasz swoją pracę! Było to absolutnie niesamowite przeżycie!
Ireneusz
1. Przeczytałem w opisie Pani książki:
Roxi ma 19 lat i jest piękną dziewczyną. Pewną siebie, pozbawioną hamulców i kompleksów. Jej życie to ciąg imprez, używek, seksu z przypadkowymi mężczyznami dającego jej poczucie władzy nad nimi. Ludzie a szczególnie mężczyźni dzielą się na dwie grupy. Jedni uważają że „Przy jednej dziurze to nawet kot zdechnie” i podchodzą bardzo imprezowo do życia (starając się zdobyć jak najwięcej kobiet) nawet będąc mężami i ojcami. Drudzy traktują małżeństwo poważnie i twierdzą różnych powodów że nie można zdradzać kobiety którą się kocha i z którą dzieli się życie (pomijam sytuacje gdzie nie ma żadnych uczuć). Ci pierwsi mają tych drugich za frajerów twierdząc że żyje się tylko raz.
Kto tak naprawdę ma racje? Pytanie tylko z pozoru wydaje się retoryczne.
Jest jeszcze trzecia grupa :) To seryjni monogamiści. Ludzie, którzy są w związkach 5-10 lat i nie zdradzają, ale po kilku latach wchodzą w nowy związek. Kto ma rację? Ten, kto jest szczęśliwy! Jak ktoś lubi skakać z kwiatka na kwiatek nigdy nie będzie szczęśliwy w małżeństwie. A są ludzie, których też można nazwać szczęśliwcami, bo poznali kogoś, jedną jedyną osobę, z którą chcą spędzić resztę życia. Frajerem jest ten, kto robi coś wbrew sobie pod wpływem presji otoczenia. Najważniejsze to być sobą, być szczęśliwym i nie patrzeć się na innych, nie zapominając przy tym, by nie budować swojego szczęścia kosztem innych. Dla mnie facet, który zdradza swoją żoną dla sportu, nie jest facetem, ale zakompleksionym chłopcem z wielkim ego i małym superego (to z Freuda). Moje motto jest proste – niech każdy sam sobie zdefiniuje szczęście i buduje je nie raniąc przy tym innych.
2. Marcel Proust napisał:
„Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu”
Jak Pani rozumie te słowa?
Nikt jeszcze nie napisał książki o wiosce szczęśliwych ludzi i szczerze wątpię, by jakoś dużo osób chciało ją przeczytać :) Jak człowiek jest szczęśliwy – to kontempluje ten stan, fizycznie oraz psychicznie. Podobnie jest często ze smutkiem, tylko zamiast kontemplacji jest jego analiza. I ona wtedy wyzwala największe pokłady kreatywności. Myślę, że taki „Wielki Gatsby” lub „Buszujący w zbożu” nie został stworzony pod wpływem wielkiego szczęście, ale wielkiego smutku…
3. Erich Maria Remarque
„Tylko starożytni Grecy mieli bóstwa pijaństwa i radości. Dionizosa i Bachusa. My mamy za to Freuda, kompleks niższości i psychoanalizę. Boimy się wielkich słów w miłości, a lubimy je w polityce. Smutne pokolenie”
Muszę przyznać że coś w tym jest, bo jak się czyta opisy uczt w starożytnym Rzymie czy Grecji to rzeczywiście ci ludzie potrafili zaszaleć.
Czy rzeczywiście jesteśmy smutnym pokoleniem które generalnie nie potrafi się bawić?
Lata ’70 to też beztroska! ’80 – no ba! A teraz mamy HIV, mamy raka płuc od palenia i problemy z wątrobą oraz cukrzycą od picia. Mamy większą świadomość, kiedyś ludzie bawili się tak, jakby nie było jutra. Teraz wiemy, że to jutro może się skończyć wielkim kacem i chorobą weneryczną albo czymś jeszcze gorszym… Oczywiście ciągle są ludzie, którzy „Żyją szybko, kochają mocno, umierają młodo”, jednak patrząc na taką Amy Winehouse widzimy, że impreza nie może trwać wiecznie, podobnie jak nasze życie... Jakże cudownym luksusem byłoby mieć wszystko w dupie, za przeproszeniem, i robić zawsze to, co się chce, ale żyjąc w ten sposób w pewnym momencie od ilości hemoroidów to człowiek nie mógłby nawet spokojnie usiąść ;) Taka to metafora w stylu Roxi na koniec :)
Pomocna dłoń jest ważna, ale nikt nie zmieni nas i naszego życia za… nas! Jak ktoś będzie chciał się zmienić i podnieść z upadku – to się zmieni i podniesie. Pomocna dłoń oczywiście może przyspieszyć i ułatwić ten proces. Jednak jak ktoś będzie szukał wykrętów, że nie, bo nie i w ogóle nie da rady i sam nie będzie chciał poprawić swojej sytuacji, to nic nie zmieni się w jego życiu. Ach, pisząc górnolotnie za Gandhim: „Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie”. Oto piękno naszego życia – wolna wola i wybór.
3. Załóżmy, że w przyszłym życiu może Pani zostać kim chce. Kim więc Pani zostanie i dlaczego właśnie taki wybór?
Chciałabym urodzić się we Włoszech, najlepiej w Toskanii. W rodzinie, która od pokoleń ma swoją winnicę. Od dziecka zajmowałabym się rodzinnym biznesem – poznawałabym go od podszewki. Pracowałabym zarówno przy zbiorze winogron, jak przy negocjacjach sprzedaży. Cieszyłabym się piękną pogodą, dobrym jedzeniem i rodzinnym życiem. I doskonałym winem, oczywiście. Miałabym gromadkę dzieci i wszystkie pokolenia mojej rodziny codziennie spotykałyby się na obiedzie przy suto zastawionym stole z winem własnej produkcji. Taka codzienna biesiada, może w Montepulciano? Uwielbiam to miasto i wino z tego regionu! Przeprowadzić się tam mogłabym już dziś! Marzę o prostym życiu, gdzie najważniejszą wartością będzie rodzina i zwykłe przyjemności. A z drugiej strony chciałabym urodzić się w Nowym Jorku i pracować w świecie biznesu. Dorastać w nim. Skończyć Harvard lub inną szkołę z „Ivy League” i być bankierem na Wall Street. Zobaczyć kapitalizm od środka… ach! To musiałaby być fantastyczna przygoda!
Iwona Pietrucha
1.Jakie zajęcie, oprócz pisania, jak przypuszczam, jest w stanie pochłonąć Panią "aż do DNA?"
Na pewno filmy. Do kina chodzę 2-3 razy w tygodniu. Lubię też ogólnie kulturę – często chodzę na wernisaże i do muzeów. Lubię operę. Zwłaszcza Pucciniego. Puccini to też sklep z moimi ulubionymi czekoladkami w Amsterdamie. Pudełko z czekoladkami od Pucciniego wyczyszczam do dna. Może nie do dna, ale zawsze do końca zjem też pastę. Jakąkolwiek, którą dostanę na talerzu we Włoszech. Uwielbiam modę, ona z kolei potrafi do dna wyczyścić mój portfel…
Rose Belle
1. Pani zdaniem, dlaczego niektórzy Polacy wolą pracować, żyć poza granicami kraju, twierdzą, że gdzieś tam jest o niebo lepiej, niż tu, w Polsce, widzą tylko same plusy mieszkania za granicą, a nie dostrzegają walorów Polski? Czy Polska jest na przykład pięknym turystycznie krajem?
Zawsze powtarzam holenderskim znajomym, że Polska jest przepięknym krajem! Mamy i morze, i góry, i Kraków, i Wrocław, i kulturę, i naturę – mamy wszystko! Nigdy nie twierdzę, że w Holandii jest lepiej, niż w Polsce. Jest inaczej, to na pewno, ale czy lepiej? Może pod względem socjalnym w Holandii jest na pewno lepiej, niż w Polsce. Nie ma co ukrywać, że zarobki są tu znacznie wyższe. W Holandii nie ma prawie ludzi ubogich, praca jest tu dla każdego, kto chce pracować. Może dlatego Polacy wyjeżdżają z Polski? Może nie jest to kwestia wyboru, ale konieczności? Nie sądzę, że emigracja jest usłana różami, po pewnym czasie nie czujesz się już ani Polakiem, ani jeszcze Holendrem i gdy zaciera się twoja tożsamość narodowa, zaczynasz się troszkę czuć, jak banita. Bardzo mi brakuje silnego utożsamiania się ze swoimi korzeniami – to cena, którą płacę za wyjazd z ojczyzny. Wszystko ma swoje plusy i minusy, a jak ktoś twierdzi inaczej, to albo jest kłamczuchem albo potwornym pesymistą!
2. Czy widzi Pani różnice między młodzieżą z dzisiaj i kilkadziesiąt lat wstecz? Czy właśnie dzisiejsza młodzież jest taka, jak Roxi, 'hulaj dusza, piekła nie ma', nie przejmują się wartościami życiowymi, nie widzą potrzeby kształcenia się, zarabiania pieniędzy poprzez pracę- a kiedyś było inaczej? Czy Pani zdaniem młodzież jest coraz gorsza i co może być tego przyczyną?
Media kierują inne wzorce, niż kiedyś. Za moich czasów w liceum prawie nikt nie miał telefonu komórkowego. Pierwszy laptop dostałam bodajże na drugim roku studiów. Social media, lajki – to nie istniało! Nikt nie żył „życiem w sieci”. Kiedyś jakoś tak bardzo też nikt nie przywiązywał wagi do wyglądu – teraz młoda dziewczyna patrzy na zdjęcia swojej rówieśniczki na Instagramie i też chce mieć drogą markową torebkę, przedłużane włosy i rzęsy oraz wakacje w Dubaju. Zmieniły się priorytety – bardziej poszły w stronę mieć, niż być. Kiedyś każdy chciał dostać się na dobre studia, teraz ważne są lajki, followersi i dobrze wyfotoszopowane zdjęcia najlepiej prawie nagiej pupy. Patrzysz na takie blogerki modowe i myślisz – jak one to zrobiły? Ja też tak chcę! Media nawet jeśli piszą o kimś negatywnie – to piszą nie dlatego, że ten ktoś coś osiągnął, ale dlatego, że jest popularny. A teraz można zostać sławnym będąc partnerem znanej twarzy. Po co mam się uczyć, skoro wystarczy poznać odpowiedniego (sławnego) faceta i voila?! Kariera murowana! Za moich czasów to kult gwiazd wyglądał tak, że kupowało się „Bravo” i czytało o nowej płycie Kasi Kowalskiej, a teraz to najważniejsze jest, kto ile schudł i jaką ma nową fryzurę… Muzyka czy inna dziedzina sztuki, która czyniła kiedyś człowieka sławnym i szanowanym, zeszły na drugi plan. Nie talent, nie wiedza czy oczytanie, ale to, co na zewnątrz stało się najważniejsze. I młode osoby mogą się w tym pogubić i wybrać niekoniecznie wartościowe priorytety. Nie znaczy to, że młodzież jest gorsza, ale na pewno jest inna. Może taka to naturalna kolej rzeczy.
3. Młode kobiety wybierają sobie starszych mężczyzn. Pani zdaniem, jaka różnica wieku nie jest już stosowna? Czy dwudziestolatkę i siedemdziesięcioletniego bogatego mężczyznę może połączyć prawdziwe uczucie czy to już miłość na pokaz albo raczej jakieś wykorzystywanie?
Wierzę, że może połączyć ich uczucie, ale gdyby ten siedemdziesięciolatek nie miał tych pieniędzy… To jest tak, że kobiety lubią silnych mężczyzn, to wręcz naturalne, biologiczne. Zazwyczaj mężczyźni majętni sami doszli do tych pieniędzy dzięki swojej sile. Kobieta więc zakochuje się w charyzmie takiego mężczyzny, w jego władzy, w tym, że pewnie wie, jak ma się nią zająć i zapewnić byt potomstwu. Ale z drugiej strony też jest na świecie pełno golddiggerów, które będą kochać w swoim partnerze tylko jego pieniądze. A co do mężczyzn… Tu czasem się zastanawiam, bo nawet najmądrzejsza dwudziestolatka nie dorówna swoim życiowym doświadczeniem starszemu o kilkadziesiąt lat partnerowi… Czy czasem wtedy on bardziej nie kocha jej ciała, niż duszy? A może to też natura sprawia, że mężczyzna wiąże się ze znacznie młodszą partnerką i podświadomie chce przedłużyć swój kod genetyczny? Może to atawizm, może to miłość, może układ wzajemnych korzyści. A może to wszystko naraz po trochu. Najważniejsze, by ludzie byli ze sobą szczęśliwi – a jak różnica wieku im w tym nie przeszkadza, to tym bardziej nie przeszkadza ona mi.
Czytanie Naszym Życiem
2. W czasie spektaklu teatralnego ludźmi szarpią różnorodne emocje. Zwłaszcza, jeżeli odbiorca rzadko bywa w teatrze i jest wrażliwy na sztukę. A jak Pani reaguje na teatr? Czy zdarzyło się, że myślała Pani o jakimś spektaklu całymi dniami?
Jak mieszkałam w Polsce, to bardzo lubiłam „Teatr Polski” we Wrocławiu i chodziłam na jego wszystkie premiery. I owszem, był taki spektakl, o którym długo myślałam – „Ziemia obiecana”. W ogóle sztuki Jana Klaty na długo we mnie zostają... Może też dlatego, że przenika do nich często… erotyka!
Edyta Chmura
1. Bohaterka "Aż do DNA" mówi: "Grzech to moje drugie imię". Jakie jest Pani "drugie imię"?
Katarzyna ;) A tak serio, to nie mam chyba takiego. Może dualizm :)
2. Po przeczytaniu recenzji Cyrysi odnoszę wrażenie, że Roxi swoim lekkomyślnym zachowaniem irytuje, czuje się do niej niechęć. Rzadko się zdarza, że główna bohaterka jest postacią negatywną. Dla mnie najważniejsze jest, aby budziła emocje, nawet te złe. Czy nie obawiała się Pani, że tak wykreowana postać (z przeważającą ilością wad nad zaletami) będzie budzić niezadowolenie / brak satysfakcji czytelników, oczekujących kolejnej miłej i uroczej bohaterki?
Nie uważam ją absolutnie za postać negatywną. Każdy widzi to, co chce zobaczyć – zwłaszcza ma to swoje odzwierciedlenie w sztuce, literaturze. Jeśli ktoś chce widzieć Roxi, jako postać negatywną, tak ją zobaczy. Podobnie tyczy się to ludzi z naszego otoczenia, kiedy obserwujemy ich z boku. Widzimy, co chcemy widzieć, świat jest na tyle skomplikowany, że najłatwiej jest nam kogoś, często nawet nieświadomie, wrzucić do szuflady, a nie ma chyba prostszego podziału, niż „lubię” oraz „nie lubię”. Urocza bohaterka – jakie to jest według mnie nudne i zarazem niewymagające dla Czytelnika. Dobry – zły, piękny – brzydki. Taki świat nie jest i na pewno tacy nigdy nie będą bohaterowie moich książek. Roxi to dla mnie zbyt skomplikowana postać, by albo ją kochać, albo nienawidzić. By wrzucić ją do jednej szuflady. Ma swoje upadki i swoje wzloty, czyli jest dokładnie taka, jacy są w prawdziwym życiu ludzie – ani nie jest jednoznacznie zła, ani jednoznacznie dobra. Tylko od interpretacji i subiektywnej oceny Czytelnika zależy, na którą stronę przychyli się jego ocena Roxi. I taki też był mój zamiar, by nie była postacią jednoznaczną.
3. Przeprowadzanie wywiadów wydaje mi się bardzo inspirujące i ciekawe. Z jakiego wywiadu jest Pani najbardziej dumna? Który najlepiej Pani wspomina?
Było kilka takich. Jednak pamiętam jeden bardzo szczególny. Z Andrzejem Kostenko. Wywiad był umówiony kilka tygodni wcześniej, a przeprowadziłam go dwa dni po aresztowaniu Romana Polańskiego w Szwajcarii. Pan Andrzej jest jednym z jego najlepszych przyjaciół (poznali się w łódzkiej filmówce, pan Andrzej robił zdjęcia do „Ssaków”) i praktycznie cały wywiad rozmawialiśmy o starych czasach… Wyciągnął wszystkie albumy i pokazywał mi zdjęcia. Widziałam ostatnie zdjęcie Sharon Tate zrobione kilka dni przed tym, jak zamordowała ją i jej nienarodzone dziecko banda Mansona… Widziałam zdjęcie Polańskiego z pierwszego spotkania z jego obecną żoną (poznali się na planie „Piratów”). Pan Andrzej znał też Jurka Kosińskiego – mojego ulubionego pisarza i opowiadał niesamowite anegdoty z łódzkiej Honoratki z Kosińskim i Polańskim w roli głównej… Na przykład Kosiński zawsze nosił garnitur i raz Polański wylał na niego piwo, bo chciał zobaczyć, jak taki uporządkowany facet jak Kosiński zareaguje. Jejku! Co to był za wywiad! Rozmawialiśmy godzinami i oglądaliśmy stare zdjęcia… Były też tam zdjęcia Komedy… Też zrobione na kilka miesięcy przed jego śmiercią. No niesamowite przeżycie, Pan Andrzej też kilka razy uronił łezkę… W takich chwilach kochasz swoją pracę! Było to absolutnie niesamowite przeżycie!
Ireneusz
1. Przeczytałem w opisie Pani książki:
Roxi ma 19 lat i jest piękną dziewczyną. Pewną siebie, pozbawioną hamulców i kompleksów. Jej życie to ciąg imprez, używek, seksu z przypadkowymi mężczyznami dającego jej poczucie władzy nad nimi. Ludzie a szczególnie mężczyźni dzielą się na dwie grupy. Jedni uważają że „Przy jednej dziurze to nawet kot zdechnie” i podchodzą bardzo imprezowo do życia (starając się zdobyć jak najwięcej kobiet) nawet będąc mężami i ojcami. Drudzy traktują małżeństwo poważnie i twierdzą różnych powodów że nie można zdradzać kobiety którą się kocha i z którą dzieli się życie (pomijam sytuacje gdzie nie ma żadnych uczuć). Ci pierwsi mają tych drugich za frajerów twierdząc że żyje się tylko raz.
Kto tak naprawdę ma racje? Pytanie tylko z pozoru wydaje się retoryczne.
Jest jeszcze trzecia grupa :) To seryjni monogamiści. Ludzie, którzy są w związkach 5-10 lat i nie zdradzają, ale po kilku latach wchodzą w nowy związek. Kto ma rację? Ten, kto jest szczęśliwy! Jak ktoś lubi skakać z kwiatka na kwiatek nigdy nie będzie szczęśliwy w małżeństwie. A są ludzie, których też można nazwać szczęśliwcami, bo poznali kogoś, jedną jedyną osobę, z którą chcą spędzić resztę życia. Frajerem jest ten, kto robi coś wbrew sobie pod wpływem presji otoczenia. Najważniejsze to być sobą, być szczęśliwym i nie patrzeć się na innych, nie zapominając przy tym, by nie budować swojego szczęścia kosztem innych. Dla mnie facet, który zdradza swoją żoną dla sportu, nie jest facetem, ale zakompleksionym chłopcem z wielkim ego i małym superego (to z Freuda). Moje motto jest proste – niech każdy sam sobie zdefiniuje szczęście i buduje je nie raniąc przy tym innych.
2. Marcel Proust napisał:
„Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu”
Jak Pani rozumie te słowa?
Nikt jeszcze nie napisał książki o wiosce szczęśliwych ludzi i szczerze wątpię, by jakoś dużo osób chciało ją przeczytać :) Jak człowiek jest szczęśliwy – to kontempluje ten stan, fizycznie oraz psychicznie. Podobnie jest często ze smutkiem, tylko zamiast kontemplacji jest jego analiza. I ona wtedy wyzwala największe pokłady kreatywności. Myślę, że taki „Wielki Gatsby” lub „Buszujący w zbożu” nie został stworzony pod wpływem wielkiego szczęście, ale wielkiego smutku…
3. Erich Maria Remarque
„Tylko starożytni Grecy mieli bóstwa pijaństwa i radości. Dionizosa i Bachusa. My mamy za to Freuda, kompleks niższości i psychoanalizę. Boimy się wielkich słów w miłości, a lubimy je w polityce. Smutne pokolenie”
Muszę przyznać że coś w tym jest, bo jak się czyta opisy uczt w starożytnym Rzymie czy Grecji to rzeczywiście ci ludzie potrafili zaszaleć.
Czy rzeczywiście jesteśmy smutnym pokoleniem które generalnie nie potrafi się bawić?
Lata ’70 to też beztroska! ’80 – no ba! A teraz mamy HIV, mamy raka płuc od palenia i problemy z wątrobą oraz cukrzycą od picia. Mamy większą świadomość, kiedyś ludzie bawili się tak, jakby nie było jutra. Teraz wiemy, że to jutro może się skończyć wielkim kacem i chorobą weneryczną albo czymś jeszcze gorszym… Oczywiście ciągle są ludzie, którzy „Żyją szybko, kochają mocno, umierają młodo”, jednak patrząc na taką Amy Winehouse widzimy, że impreza nie może trwać wiecznie, podobnie jak nasze życie... Jakże cudownym luksusem byłoby mieć wszystko w dupie, za przeproszeniem, i robić zawsze to, co się chce, ale żyjąc w ten sposób w pewnym momencie od ilości hemoroidów to człowiek nie mógłby nawet spokojnie usiąść ;) Taka to metafora w stylu Roxi na koniec :)
~~ * ~~
W imieniu swoim i czytelników mojego bloga, dziękuję Pani Renacie za udzielenie niezwykle interesującego wywiadu.
Nagrodę w postaci książki ''aż do DNA'' otrzymują: toukie oraz Iza czyta.
Gratuluję i pozdrawiam,
Nagrodę w postaci książki ''aż do DNA'' otrzymują: toukie oraz Iza czyta.
cyrysia
Świetny wywiad. Gratulacje. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje. Ciekawy wywiad. ;)
OdpowiedzUsuńczytanienaszymzyciem.blogspot.com
Super wywiad.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedzi na moje pytania ;) ahh...zauroczyła mnie Pani tą Toskanią ;)
Ech, na jedno pytanie nie uzyskałam konkretnej odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńGratuluję laureatkom!
Ciekawy wywiad. Z checia przeczytam kiedyś ten polski erotyk;)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. Z checia przeczytam kiedyś ten polski erotyk;)
OdpowiedzUsuńSuper wyszło :)
OdpowiedzUsuńTeż mogłabym się urodzić w Toskanii. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję. Bardzo ciekawy wywiad!
OdpowiedzUsuńO! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że inspiracje można znaleźć wszędzie, czyli w całym życiu. Bardzo ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńLubię takie rozbudowane odpowiedzi, więcej można z nich wyciągnąć.
OdpowiedzUsuńjak sympatycznie się prezentuje;D
OdpowiedzUsuńO jejku! Naprawdę się tego nie spodziewałam :D
OdpowiedzUsuńmój e-mail to: toukie@o2.pl :3
UsuńPiękne zdjęcia i bardzo ciekawa rozmowa. Cieszę się, że znalazło się tu nawet moje pytanie :)
OdpowiedzUsuńMusze przyznać, że jak najbardziej zainteresował mnie ten wywiad. Jest jak najbardziej ciekawy i wiele się można z niego dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
czas-dla-ksiazek.blogspot.com/
Autorka wydaje się bardzo sympatyczna, no i wiele się dowiedziałam ;) Gratuluję dziewczynom wygranych książek ;)
OdpowiedzUsuń