Moi Drodzy,
Przychodzę do Was z konkursem, w którym można wygrać ,,Tkanki'' autorstwa Dominiki Van Eijkelenborg. Wciągający thriller, który pokazuje, że serce nigdy nie zapomina.
Nastoletnia Evi Brouwer cierpi na poważną chorobę serca i do życia potrzebuje przeszczepu, przez co jej matka przechodzi załamanie. Kiedy zrozpaczona kobieta powoli zaczyna tracić nadzieję, niespodziewanie pojawia się ratunek. Dawcą serca zostaje młoda dziewczyna Finya, która zginęła w wypadku samochodowym.
Nikt nie podejrzewał, że przeszczepione serce zachowa wspomnienia i cechy osobowości Finyi. Wkrótce nowy organ staje się intruzem, który całkowicie przejmuje kontrolę nad Evi. Nastolatkę zaczynają dręczyć sny, których nie potrafi zrozumieć, a jakaś tajemnicza siła prowadzi ją w nieznane dotąd miejsca i pcha w ramiona tajemniczego Sandera.
Matka Evi czuje, że dopiero teraz może stracić córkę na zawsze i postanawia zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Czy zdoła przekonać kogoś, że z jej córką dzieje się coś strasznego? Czy nowe serce chce zaszkodzić dziewczynie?
Zadanie konkursowe:
Podziel się swoim jednym z najpiękniejszych, ale też i zabawnych wspomnień z mamą.
Jedna osoba, która (zdaniem autorki) zapoda najciekawszą historię na temat swojej rodzicielki, otrzyma ''Tkanki'' wraz z autografem i dedykacją.
____
Będzie mi miło, jeśli:
- zostaniesz obserwatorem mojego bloga
- zostaniesz obserwatorem mojego bloga
- zostaniem obserwatorem mojego profilu w Google +
- udostępnisz informacje o moim konkursie
Do dzieła!!! Naprawdę warto!
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest Dominika Van Eijkelenborg.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu .
2. Sponsorem nagrody jest Dominika Van Eijkelenborg.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu .
4. Konkurs trwa od 5 maja 2019 roku do 13 maja 2019 roku do godz. 23.59
5. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 16 maja 2019 roku.
6. Nagrodą jest egzemplarz powieści ,,Tkanki'' Dominiki Van Eijkelenborg.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
11. Udział w konkursie jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na nieodpłatne upowszechnianie, publikację prac w dowolnej formie (wraz z danymi osobowymi autorów).
Powodzenia. 😊
OdpowiedzUsuńPowodzenia :))
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia.
OdpowiedzUsuńPowodzenia wszystkim!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Moja mam nigdy nie była mistrzynią pieczenia. Jedyny placek, który robiła to "Szybki Karolci" na który przepis dostała od koleżanki i zwyczajnie nie sposób było go zepsuć.
OdpowiedzUsuńAle na któreś Boże Narodzenie namówiłam mamę, żebyśmy zrobiły piernik! Ja w kuchni mistrzynią również nie jestem, ale obie się starałyśmy. Po kolei dodawałyśmy składniki i robiłyśmy wszystko zgodnie z przepisem. Niestety okazało się, że pomyliłam powidła z dżemem z jagód - jako mała dziewczynka miałam prawo. Gdy dodałyśmy drzem do ciasta okazało się, że nasze ciasto jest....niebieskie!!! Ale mimo to się nie poddałyśmy tylko postanowiłyśmy je upiec. A po wyjęciu z piekarnika było ZIELONE!!!
To był nasz pamiętny zielony piernik, z którego ubaw miała cała rodzina! Może i w smaku nie był najgorszy, ale wyglądał jakby był zepsuty! Od tej pory zawsze na święta piernik robi moja siostra, bo ona zdecydowanie ze zdolnościami kulinarnymi i cukierniczymi "odstaje" od naszej rodziny :)
Takie wspomnienie, które zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy to czas kiedy jako dzieci chciałyśmy mamie zrobić niespodziankę na Dzień Mamy. U sąsiada za siatką rosło wiele kwiatów, niezapominajki, konwalie, takie małe fioletowe ale nie wiem jak się nazywają, goździki, sporo ich miał, a siatka licha, więc starsza siostra wpadła na pomysł, że zrobimy mamie bukiet. Postawiłyśmy stołek i hop przez siatkę, no ale z drugiej strony stołka nie było i kiedy przyszło z bukietem wrócić nie bardzo było jak. No ale przecież nie pójdziemy do sąsiada i nie wyjdziemy furtką, więc starsza siostra najpierw mnie jakoś przerzucila przez tę siatkę, potem wspięła się na jakaś kupę desek i już była blisko kiedy deski się złamały a ona z wielkim hukiem i rozdartymi spodniami spadła po naszej stronie. Mama miała niezapomnianą niespodziankę, bukiet i spodnie do łatania 😀
OdpowiedzUsuńWieczorek rodzinny z planszówkami. Ja, mój brat i mama. Zagraliśmy w monopoly. Wszystko pięknie, ładnie. Gra się toczy. Raz jeden wygrywa, drugi przegrywa. W końcu mama przegrała - brak kasy na karcie kredytowej, brak jakiejś nieruchomości. Bankrut, po prostu bankrut. Ale ja z bratem gramy dalej. Już widać, że brat wygra. Miliony na koncie ma. Ale pomyślał, że się szybko wykąpie. Nalał wody i poprosił mamę, by za niego zagrała. Kąpiel zajęła mu około 10 minut - nie dłużej, bo chciał to zrobić szybko i zanim pójdzie do kolegów. Ale te 10 minut wystarczyły, bym to ja wygrała. A prawowity zwycięzca okazał się bankrutem. Od tamtego dnia już nigdy nie proponujemy mamie, by zagrała za kogoś z nas w jakąś grę. Od tamtej pory też jest u nas nazywana naszym domowym, pechowym, planszówkowym Kaczorem Donaldem. On miał pecha w każdej dziedzinie życia, nasza mama ma pecha w grach planszowych. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam miałam 17 lat , kiedy urodziła się moja najmłodsza siostra , to była wielka radość kiedy tata przywiózł zdjęcie najmłodszej pociechy ze szpitala, dla mnie Wiktoria była ogromnie słodka :) . Mama wróciła ze szpitala i pozwoliła mi nosić małą bo strasznie płakała,byłam taka dumna że pomagam mamie.
OdpowiedzUsuń„Szła Edytka przez zielony las
OdpowiedzUsuńI śpiewała, Rybciu-Pypciu
Nie miała pieniędzy, ale miała czas
Wędrowała przez zielony las.
Wędrowała i śpiewała,
Uśmiechniętą buzię miała…”
Jest to piosenka, która nieodłącznie kojarzy mi się z moim dzieciństwem :)
Wychowywałam się na wsi. Często więc zmuszona byłam pracować w polu, aby pomóc rodzicom. Dzieci – jak wiadomo - dość szybko się nudzą i męczą ciężką i monotonną pracą, więc pamiętam jak ponaglałam Mamę, żeby już wracać do domu. Było lato, żar lał się z nieba, a do wieczora jeszcze daleko. Mimo marudzenia i tego upału, gdy wracaliśmy Mama brała mnie za rękę i śpiewała tę zabawną piosenkę, więc w podskokach z radością pokonywałam drogę, jakby śpiewanie Mamy dodawało mi energii. Ten obraz w mojej pamięci jest taki cudownie błogi :)
Czasy mojego dzieciństwa to chodzenie w granatowych fartuszkach,występowanie w przedstawieniach przedszkolnych oraz zabawy własnoręcznie uszytymi zabawkami.Wszystkie "niezbędniki" były zawsze starannie uszyte przez moją mamę Irenkę.Mimo,iż nie miała żadnej styczności z krawiectwem,wieczorami na maszynie szyła mi piękne fartuszki z falbankami,spódniczki i stroje na bale oraz do teatrzyku.Z dumą prezentowałam się grając czerwonego maka,ubrana gustownie do mojej roli.Najbardziej zapadnie mi w pamięci jednak moja zabawka z dzieciństwa- krasnal Hałabała.Chodziłam z nim wszędzie i oczywiście już był tak "wyeksploatowany" przeze mnie,że już nie nadawał się do użytku.Moja mama mimo swego zmęczenia po pracy uszyła mi identycznego,wiedziała,że byłam do niego przywiązana i sprytnie podmieniła mi go na "nowszy model". Często wracamy wspomnieniami do tych chwil oglądając zdjęcia,na których widać "dzieła"mojej mamy Irenki :)
OdpowiedzUsuńRok 1991, miałam 5 lat zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a ja z niecierpliwością czekałam na ten ważny dla mnie czas. Mój tata wtedy pracował i z tej okazji co roku na Gwiazdkę dzieci pracowników dostawały prezenty - paczki pełne słodyczy. Chcąc jak najlepiej wypaść przygotowałam specjalnie na tę okazję wierszyk dla Mikołaja którego uczyłam się cały tydzień. I w końcu nadszedł długo oczekiwany moment - ładnie się ubrałam, wierszyka nauczyłam i razem z moimi rodzicami na ów uroczystość wybyłam. Pamiętam jakby to było dziś - duża sala, pięknie przystrojona, a na jej środku piękna, duża zielona choinka udekorowana bombkami i milionem kolorowych błyszczących lampek, wesoła muzyka, a wokoło gwar i roześmiane twarze od ucha do ucha. Każdy z niecierpliwością czekał aż pojawi się Gwiazdor i wręczy upragnione prezenty. I gdy w końcu przyszła ta chwila to z nią i wielka trema, która dosłownie mnie zjadła i wszystko się wtedy posypało, bo nie mogłam wypowiedzieć ani słowa - wtedy z pomocą przyszła moja mama, która wzięła mnie na ręce, przytuliła, uśmiechnęła się i przegoniła mój strach. W mig przypomniałam sobie wszystko i bezbłędnie wyrecytowałam wcześniej przygotowany wiersz. Byłam wdzięczna mojej mamie, że wtedy była ze mną i dodała mi otuchy. Po dziś dzień bardzo słodko wspominam tamte chwile do których wracam z radością :)
OdpowiedzUsuńDawno dawno temu kiedy byłam jeszcze dzieckiem wspólnie z moją mamą wybrałyśmy się do wesołego miasteczka. Mama kupiła mi cukrową watę, a potem jeździłam na karuzeli. Wspaniale się bawiłam! Nieopodal stał starszy pan z kolorowymi balonami, wypełnionymi helem. Zachwycona tym wynalazkiem bardzo pragnęłam mieć choć jeden taki balonik, bo w duchu wierzyłam, że uniesie mnie wysoko do nieba! Mama widząc to w końcu kupiła mi balonik, a ja byłam wtedy najszczęśliwszym dzieckiem na świecie! Spełniło się moje marzenie!
OdpowiedzUsuńDawno temu, gdy 4 latka miałem
OdpowiedzUsuńpewnego słonecznego dnia do mojej babci razem z moją mamą w odwiedziny pojechałem.
Zawsze kochała nas wnuków, całym sercem
dlatego wzięła mnie i moją siostrę na ręce,
Zdjęcie z wnukami zrobić sobie chciała,
żeby pamiątkę na kolejne lata miała.
Moja mama aparat chwyciła
i fotkę nam robiła.
Nagle bucik z mojej prawej nóżki się zmył,
bo najwyraźniej za luźny był,
a mama nawet tego nie zauważyła
i szybko fotkę zrobiła,
Po chwili łzami się zalałem
i kwaśną minę miałem.
Lecz po chwili moja mama mnie uspokoiła
i do siebie mocno przytuliła.
Z uśmiechem wspominam to po dziś dzień
i wszelkie smutki idą w cień!