1. Jakie są plusy, a jakie minusy mieszkania blisko tak tajemniczego miejsca, jak las ?
Cisza, spokój, zapach, piękny widok za oknami i to, że na spacer po lesie mogę wyjść w każdej chwili – przez furtkę w ogrodzeniu. Minusów nie dostrzegam, choć niektórym mogą przeszkadzać pająki, jaszczurki i przebiegające niespodziewanie przez drogę sarny i dziki. Moja babcia ciągle wypytuje, czy nie boję się mieszkać w taki miejscu.
2. Co nastolatkowe znajdą w pani najnowszej powieści? Co ma ich zachęcić? Czego się nauczą?
Nie pisałam tej książki z zamiarem uczenia czegoś, czy zwracania na coś uwagi. Zbudowałam historię i bohaterów, dopiero później dostrzegłam, że problemy Pauliny wynikają z braku akceptacji ze strony rodziców. Jest ona osobą, która przez swoją historię właściwie nigdzie nie pasuje, a jednak znajduje to, o czym marzyła. W jednej chwili wydaje jej się, że nie ma wyjścia, że spotkała ją największa tragedia, a chwilę później uczy się jak walczyć i ochronić siebie i to, co dla niej najważniejsze. Mam nadzieję, że czytelnicy znajdą w tej książce tyle emocji ile mnie dostarczyli jej bohaterowie podczas pisania.
3. Za co lubi pani swoją pracę? Działa ona inspirująco i przekłada się na życie?
Moja praca łączy w sobie rolę detektywa, negocjatora, nauczyciela i pewnie jeszcze kilku innych zawodów. W jednej chwili jestem w roli eksperta w rozmowie z dyrektorem szkoły, a godzinę później układam puzzle z przedszkolakiem. Działa inspirująco, ale bardziej w zawodowym aspekcie, nie twórczym czy pisarskim.
Anastazja
1. Skąd czerpała Pani inspirację do napisania tej powieści?
Nie było jednej konkretnej inspiracji. Miałam zarys historii w głowie i wiedziałam, że najchętniej zlokalizowałabym akcję w Borach Tucholskich, które są moim ukochanym miejscem na mapie Polski. Osią fabuły od początku były jednak postaci i relacje między nimi, więc część wątków jest zbudowana tak, aby ukazać bohatera i jego cechy w akcji, aby mógł on się zaprezentować czytelnikowi.
2. Szpital psychiatryczny jest wątkiem dla wielu czytelników kuszącym. Dlaczego wybrała Pani akurat taką tematykę?
Szpital psychiatryczny wiązał się z wymogami fabuły. Potrzebowałam miejsca dość tajemniczego, o którym zwykli ludzie wolą nie myśleć, i w którym dzieją się dziwne rzeczy. To miejsce miało dać zarówno możliwość ukrycia Błażejowi swoich niektórych nieludzkich cech, jak i być dla niego miejscem jego osobliwych poszukiwań. Z kolei postać Pauliny zyskuje w takim położeniu na trzy sposoby – może być w takiej placówce bardzo długo, może zostać w brutalny sposób przeniesiona na oddział zamknięty (co popchnie ją do ucieczki) i obdarzyłam ją dzięki temu chorobą zarówno ciała jak i duszy, z którą nawet magia nie bardzo sobie radzi.
3. Rozumiem, że wampiry i wilkołaki są już nieco przereklamowane. Ale dlaczego akurat elfy? Ma to jakiś związek z Pani zamiłowaniami? Czy po prostu machnęła Pani ręką "a niech będą elfy, coś innego!"?
Elfy pasowały najlepiej, ale zdecydowałam się na nie po kilkutygodniowych poszukiwaniach i analizie mitologii różnych krajów (z nich zaczerpnęłam imiona niektórych bohaterów). Miałam już wtedy pomysł na zarys relacji głównej bohaterki, Błażeja i Szymona. Pojawił się chłopak o mocy uzdrawiania, którego starszy brat zmusza do ratowania swojej wybranki. Nie mogła być to jednak cudowna moc lecząca wszystko (jak krew wampirów), bo to ucięłoby rozwój akcji. Wiedziałam też, że akcja będzie w dużej mierze osadzona w domu ukrytym w środku lasu. Kiedy natknęłam się na opis podziału elfów, znalazłam elfy leśne zajmujące się uzdrawianiem, ziołami i silnie związane z naturą. Wiedziałam, że to jest to, czego szukałam.
Sylwka S.
1. Jaka jest Pani definicja szczęścia?
Zdrowie, miłość, pasja, spokój – to składowe, których potrzebuję do szczęścia.
2. Czy praca z dziećmi mającymi problem w nauce jest wdzięczną pracą, czy wręcz odwrotnie?
Raczej wdzięczną, choć trzeba być bardzo cierpliwym, bo efekty są czasem dostrzegalne dopiero po latach. Trudność pojawia się tam, gdzie samo dziecko nie wytrzymuje już tego, że musi tak dużo pracować, a nie czuje efektów, albo gdy rodzice oczekują szybkiego „naprawienia” sytuacji.
3. W jakim gatunku literackim najbardziej się Pani zaczytuje, a po jaki sięga bardzo rzadko?
Zawsze lubiłam książki młodzieżowe, bo w dorastaniu, choć nie jest łatwe, jest jakaś magia, takie poczucie, że wszystko może się wydarzyć. Kiedy dodatkowo młodzi bohaterowie osadzeni są w fantastycznym świecie, wyobraźnia nie jest niczym ograniczona i jest to często gwarancją dobrej zabawy. Lubię też książki obyczajowe, te z wątkami medycznymi, ale nie pogardzę też ciekawą sensacją. Rzadko sięgam po kryminały. Poradniki i książki podróżnicze zostawiam na półkach księgarni dla innych.
Inna Niezwykła
1.Jaki jest Pani ulubiony smak herbaty? (Pytam bo sama uwielbiam pić herbatę)
To bardzo trudne pytanie, bo nie mam jednej ulubionej. W zdecydowanej czołówce są jednak: zielona jaśminowa, kwiat lipy, cytrynowo – limonkowa (jest w wersji całkowicie owocowej, choć taka kombinacja na bazie earl greya też nie jest zła).
2. Co było Pani największą inspiracją w pisaniu książki?
Kiedy pisałam książkę, był to taki czas w moim życiu, że szukałam miejsca, które byłoby pełne ciepła, uczuć, zapachu – w ten sposób powstał dom braci. Dzięki temu, że mogłam w nim przez chwilę pobyć, moje życie było bardziej znośne.
Nie miałam jednej, konkretnej inspiracji. Było natomiast bardzo wiele drobnych (np. mity dotyczące elfów okazały się kopalnią pomysłów, moje uwielbienie herbaty przełożyło się na fascynację Szymona różnymi ziołowymi miksturami, a Paulina świetnie gra na instrumencie, na którym gra mój mąż).
3. Gdzie chciałaby Pani spędzić wakacje marzeń?
Nie przepadam za podróżami, zwłaszcza w gorące wakacyjne miesiące, ale jeśli miałabym już gdzieś pojechać, to na dłuższy pobyt w chacie z kominkiem, na odludziu chłodnej Skandynawii.
Anne18
1.Co jest najtrudniejsze w pracy z dziećmi i młodzieżą mającymi trudności w nauce?
Trzeba mieć niewyczerpane pokłady spokoju, cierpliwości i realnego optymizmu. Czasem trudno jest zachować to wszystko, gdy uczeń jest już zmęczony, zniechęcony, a nawet zbuntowany. Trudno jest też przekonać kogoś, aby pokazał, że czegoś nie potrafi.
Niekończące się Marzenia
1. Czy świat, który tworzy się w Pani wyobraźni, jest rodzajem przeniesienia realnych wydarzeń do alternatywnego miejsca, gdzie można zmienić bieg wydarzeń?
Pisałam w ten sposób, kiedy byłam bardzo młoda. Teraz jestem daleka od tego, bo to bardzo ogranicza wyobraźnię i fabułę. Dzieje się tak dlatego, że mamy już konkretne osoby i konkretne zdarzenie, chcemy je tylko trochę zmienić, więc tak naprawdę możemy tylko trochę zrobić. Jesteśmy w takim układzie więźniami naszych bohaterów. Kiedy natomiast ich nie znamy i tworzymy od początku, możemy zrobić wszystko, co tylko przyjdzie nam do głowy.
2. Pomaganie dzieciom z problemami musi nieść odpowiedzialność, ale i radość z tych małych sukcesów. Co Pani czuje, widząc efekty swojej pracy?
Ogromną radość, bo takie naprawdę widoczne efekty nie zdarzają się często. Można też tu rozgraniczyć na to, co czuje się w sytuacji stawiania diagnozy i przez długie miesiące prowadzenia terapii. To zupełnie różne emocje, pewnie dlatego część moich współpracowników lepiej czuje się w diagnozie, a część w terapii.
martucha180
1. Zapewne ma Pani przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?
Wena jest raczej przyjaciółką poetów. Przy konstruowaniu prozy trzeba zwyczajnie dużo pracować. Jeśli ktoś ma bujną wyobraźnię, to działa ona bez przerwy, co nie oznacza, że wszystkie pomysły trzeba od razu umieszczać w treści – przy takim założeniu wena byłaby wręcz szkodliwa, bo prowadziłaby do wielu niepotrzebnych wątków i postaci.
2. Czym jest dla Pani SŁOWO?
Czymś, w czym można popełnić błąd ortograficzny.
3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
Zawsze lubiłam bardziej matematykę. Nie przepadałam za kanonem lektur i popełniałam dużo błędów ortograficznych, więc nie było mowy o pozytywnych ocenach. Dopiero pod koniec liceum pojawiły się piątki z wypracowań. Właściwie to „bawiłam” się w pisanie wymyślonych historii, aby trochę poćwiczyć. Biorąc to pytanie dosłownie, musiałabym się sprzeciwić. Lepiej pisze się cięższym piórem.
iza.81
1. Połączyła Pani anoreksję z elfami. Skąd narodził się taki oryginalny pomysł?
Takie połączenie nie było moim pierwotnym założeniem. Elfy pasowały najlepiej do zadania, jakie mieli bohaterowie. Musieli oni posiadać zdolność uzdrawiania, która pomagałaby w takich chorobach psychicznych, które wynikają np. z niedostatku neuroprzekaźników. Natomiast anoreksja nie jest zaburzeniem, które mogą wyleczyć, bo potrzebna jest tu także wola Pauliny.
2. Myślę, że "Noc świetlików" świetnie nadaje się na ekranizację. Czy marzy Pani o tym i kogo widziałaby Pani w roli Pauliny i jej wielbicieli?
Czasem pojawia mi się taka myśl, natomiast nie jestem zbytnią entuzjastką polskich ekranizacji książek. Sam dobór aktorów jest o tyle trudny, że rola Pauliny wymagałaby tak naprawdę oszpecenia się na pewien czas poprzez skrajne wychudzenie (bo nie jestem pewna, czy taki efekt można uzyskać w pełni przez efekty specjalne). Nie chciałabym, aby ktoś ryzykował w ten sposób swoim zdrowiem.
3. Troszkę zabawne pytanie - czy ma Pani coś z elfa?
Są różne rodzaje elfów, ale jeśli miałabym się przyrównać do tych, które ja wybrałam, to łączy mnie z nimi chyba tylko wysoki wzrost.
Mała Pisareczka
1. Istnieją książki, które po dziś dzień są dla pani arcydziełami? (może są to książki, które panią inspirują)?
„Doktorzy” Ericha Segala i „Love story” tego samego autora. Pisarz wykładał na najlepszych amerykańskich uczelniach, a pomimo to pisał przystępnym, prostym językiem. Główny nacisk w jego książkach położony jest na treść (z której można przy okazji dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy), nie ma niepotrzebnych opisów czy scen. Myślę, że jego książki mogą mieć wpływ na to, co piszę, nawet gdy nie są dla mnie bezpośrednią inspiracją.
2. Dlaczego akurat elfy? Co jest w tych magicznych stworzeniach takiego, że warto było przenieść je na papier?
Mają to, czego potrzebowałam dla rozwoju fabuły. Mogą się też w dość prosty sposób ukryć między ludźmi, jeśli oczywiście tego chcą. Nie krzywdzą ludzi, nie wypijają ich krwi, ale w pewien sposób ich wykorzystują.
3. Świat magiczny a świat rzeczywisty - czy istnieją według pani jakieś wspólne cechy pomiędzy nimi (jeżeli tak, to jakie)?
Myślę, że dla każdego człowieka odpowiedź będzie inna. Jedni wierzą w magię, duchy, zjawiska nadprzyrodzone, a inni nie. To my sami decydujemy, jak dalece magia przenika do naszej rzeczywistości, więc w pewien sposób to my jesteśmy elementem łączącym lub rozgraniczającym.
Aga Ś
1. Pracuje Pani w poradni z dziećmi i młodzieżą mającymi trudności w nauce. A z jakimi trudnościami przydałaby się Pani pomoc jakiejś życzliwej duszy?
W sprzątaniu, dokończeniu budowy domu i w przepisywaniu rękopisów. Już na samą myśl o tym się rozmarzyłam.
2. Czy Pani książka, "Noc świetlików", miała być bardziej fantasy (rozrywką) z motywem choroby psychicznej, czy też odwrotnie - powieścią o trudnej chorobie (na serio) osadzoną w nietypowych realiach?
Bardziej rozrywką. Zbierając informacje o anoreksji, postanowiłam nie skupiać się zbytnio na samym przebiegu choroby, gdyż w dalszej części książki okazuje się, że problem dziewczyny jest nieco inny. Głównie jest to książka o próbie zrozumienia samego siebie i poszukiwaniu akceptacji. O roli wsparcia i bliskości. Bohaterka przekonuje się, że warto jest przyjąć czyjąś pomoc, bo nie zawsze potrafimy sami ocenić, czego nam potrzeba. Także o tym, że szczęście rzadko przychodzi łatwo i warto o nie walczyć.
syl_ko91
1. Skąd pojawił się pomysł na pracę z dziećmi? Czy jest to powołanie, czy traktuje to Pani jako zwykły zawód?
Jest to niezwykły zawód, który wymaga określonych cech osobowości. Powołanie kojarzy mi się z czymś bardziej wzniosłym. Trzeba mieć pewnego rodzaju odporność, bo dziecko może zachować się w nieprzewidywalny sposób (kiedy jest np. upośledzone, bardzo chore lub ma autyzm). Są też takie historie życia, które na długo zapadają w pamięć i trzeba sobie jakoś z tym poradzić.
2. Do dziś pamiętam zapach ... ?
Wnętrza samochodu mojego ojca.
3. Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach?
Chciałabym go spędzić w domu, robiąc te zwykłe czynności, które lubię najbardziej. A ostatni minuty w ramionach mojego męża. Jednak gdyby był to tylko mój ostatni dzień, a nie dzień przed końcem świata, chciałabym jeszcze dokończyć książkę, nad którą aktualnie bym pracowała, choćby tylko w zarysie.
Zuzia Stępińska
1. Jak opisałaby Pani siebie w trzech słowach?
Nie mam pojęcia, choć takie pytania padały dość często na zajęciach i szkoleniach z psychologii, w których brałam udział. Te słowa zmieniają się wraz z biegiem lat i wiem, że inaczej określiłabym siebie prywatnie, a inaczej moją zawodową „wersję”.
2. Woli Pani książki czy audiobooki?
Wolę audiobooki, z kilku względów. Są praktyczniejsze, można słuchać podczas prac domowych i budowlanych. Nie niszczą oczu. No i zawsze lubiłam, gdy ktoś mi czyta. Jednak i tak częściej mam do czynienia z tradycyjną wersją książki, bo nie wszystkie tytuły, z którymi chcę się zapoznać, są w formie audiobooków. Mam też słabość do wydań papierowych, zapachu druku, szelestu kartek.
3. Czy lubi Pani czytać informacje o sobie?
Próbuję się z tym oswoić.
Ula23597
1. Jaka jest tytułowa noc świetlików?
Ta książkowa jest pewnego rodzaju rytuałem, ale obawiam się, że więcej nie mogę zdradzić, bo jest to scena niemal kończąca książkę i zbyt wiele wątków się w niej wyjaśnia. Dla mnie osobiście noc świetlików ma kilka znaczeń, choć nigdy nie obchodziłam jej zgodnie z tradycją. W domu, w którym się wychowałam, pod oknem mojej sypialni rósł ogromny jaśminowiec, a zwabione jego zapachem świetliki wlatywały do mojej sypialni. Jak by na to nie spojrzeć, jest to magiczna noc.
2. Kiedy czuje się pani jak Wenus?
Kiedy budzę się nad ranem (z uwagi na fakt, iż na nocnym niebie Wenus widoczna jest tylko przez około 3 godziny przed wschodem Słońca nazywana jest także Gwiazdą Poranną).
3. Kiedy jest pani szczęśliwa?
Myślę, że prawdziwe szczęście można osiągnąć wtedy, gdy cieszy nas sama droga, a nie tylko osiągnięcie celu. W tym kontekście mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa, kiedy piszę, bo tak naprawdę cieszy mnie każdy etap tej długiej drogi.
JaneS
1. Autorom nasuwają się pomysły na książkę w różnych miejscach - w parku, w pociągu lub w sypialni przed snem. A gdzie Pani naradzają się pomysły na niepowtarzalną książkę? Czyżby w poradni po rozmowie z dziećmi i młodzieżą z kłopotami w nauce?
Pamiętam, że pomysł na „Noc świetlików” przyszedł do mnie, kiedy brałam kąpiel przed snem, a rankiem następnego dnia, szykując się do pracy, obmyśliłam główną oś przebiegu wypadków. Jeśli chodzi o drobniejsze pomysły, które potem przenoszę do fabuły, to z reguły pojawiają się wtedy, gdy mi się nudzi (kiedy siedzę sama w domu, bo mąż jest w delegacji, na nudnym spotkaniu rodzinnym, i rzeczywiście dość często przed snem).
2. Wchodzi Pani do windy, a tam schody. Jak Pani zareagowałaby?
Pomyślałabym, że jestem już zbyt zmęczona, bo włażę na schody, marząc o windzie.
3. Ludzie często oceniają się zbyt ostro, dołują się i mają niską samoocenę. W Pani przypadku chcę osiągnąć odwrotny skutek. Stąd moje pytanie: Jakie najbardziej lubi Pani w sobie cechy charakteru i dlaczego akurat te? A jakie cechy najbardziej uwielbiają u Pani najbliżsi?
Lubię w sobie to, że jestem twórcza, ale w taki bardziej tradycyjny, a nie korporacyjny sposób. Mogłabym też pochwalić się wytrwałością i zaradnością. Mój mąż uwielbia moje riposty i nietuzinkowe skojarzenia, a ja cieszę się, że jest ktoś, kto nadąża za gonitwą moich myśli.
Veroniqusia Waters
1. Kiedy wysyłała Pani swój maszynopis czy rękopis do wydawnictwa... co Pani czuła? Radość, że udało się Pani napisać książkę? Niepewność, czy zostanie wydana? Nadzieja? ("spodoba im się?") Niedowierzanie ("napisałam książkę!")? A jak zareagowały na Pani maszynopis/rękopis wydawnictwa? Co Pani czuła, kiedy okazało się, że książka zostanie wydana?
Wiedziałam jakie są realia rynku wydawniczego w Polsce (na wielu forach autorzy i pracownicy wydawnictw rozpisują się na ten temat) i że statystycznie wydanie czegoś jest mało prawdopodobne. Najpierw wysłałam kilkanaście plików z wersją elektroniczną, a później kilka wydruków (każde wydawnictwo oczekuje czegoś innego). Miałam dużą blokadę przed rozpoczęciem pisania kolejnej książki, bo nie wiedziałam czy to ma sens. Po pewnym czasie zaczęły przychodzić kolejne odmowy, a ja przekonywałam siebie, że pomimo tego chcę pisać i próbować dalej. Przez chwilę zastanawiałam się nad współfinansowaniem wydania, ale stwierdziłam, że nie o to mi chodzi. Nie chciałam wydawać ze wszelką cenę, zależało mi na tym, aby ktoś, kto się na tym zna, podjął decyzję, czy książka faktycznie nadaje się do druku. Po pół roku od wysłania pierwszego maila dostałam informację z wydawnictwa, że książka przeszła pierwszą weryfikację i trafiła do dalszej oceny recenzentów. Nie mogłam w to uwierzyć.
Zjadam Skarpety
1. Obecnie panuje moda na osoby, które rzekomo mają problemy z nauką, jest wysyp wszystkich dyslektyków, dysortografów i wszelkiej maści dys, dys, dys... Jak w swojej pracy rozpoznaje Pani dzieciaki, które rzeczywiście mają problemy i potrzebna im jest pomoc, a nie symulują trudności w celu uzyskania odpowiednich papierków z powodu wygodnictwa?
U młodszych dzieci łatwo jest rozpoznać, że udają, choć w ich przypadku udawanie jest ogromną rzadkością. Starszym niedawno utrudniono „udawanie” wprowadzając taki wymóg, że jeśli rodzic gimnazjalisty chce dostać diagnozę w poradni, musi najpierw otrzymać decyzję Rady Pedagogicznej gimnazjum, gdzie wszyscy nauczyciele uczący młodego człowieka potwierdzają, że rzeczywiście ma on problemy. Natomiast w naszych testach trzeba wiedzieć jak symulować, ponieważ dyslektycy wypadają słabo w części podtestów, a w pozostałej części muszą wypaść wysoko. Potrzebna jest ta różnica poziomów. Jeśli ktoś symuluje i udaje, że nie potrafi, to najprawdopodobniej jego rodzicowi przekażemy, że wypada w testach na poziomie upośledzenia umysłowego (zdarzają się takie przypadki). Różnie z tą modą bywa, bo znam też sytuacje, gdzie dzieci wstydzą się do czegoś takiego przyznać i część nie ma opinii z diagnozą, choć powinny mieć. Znam wiele osób, które nie skorzystały z udogodnień, jak choćby ja.
2. Czyta Pani, by wkradać się w życie innych... a czy miała Pani kiedyś taką myśl, że chciałaby Pani ukraść jakiejś postaci literackiej jej życie, móc być choć przez chwilę ulubionym bohaterem? Czy okradłaby Pani postać podobną do siebie, czy kompletnie odmienną? Jakim kryterium kierowałaby się i na kogo padłby wybór?
Czasem imponuje nam bardzo jakaś postać, bo pokonuje trudy swojego życia, ale nie chcielibyśmy się z nią zamienić i przeżyć tego samego. Nigdy nie miałam tak, że chciałam podmienić swój los. Wystarczała mi rola obserwatora. Najbliższa była mi postać Ani z Zielonego Wzgórza, choć nie chciałabym zostać sierotą we wczesnym dzieciństwie. Jej marzenia były po prostu podobne do moich – być nauczycielką i pisarką, mieszkać w spokojnym, zielonym miejscu. Jakby nie było, coś mi nawet w tym kierunku wyszło. Tak więc wybrałam kogoś podobnego.
3. Widzę, że tak jak ja jest Pani smakoszem herbacianym - w jakiej herbacie Pani gustuje? Która najbardziej smakuje, a której Pani nie pije? Czy mogłaby Pani krótko zareklamować wszystkim tutaj czytającym swój ulubiony gatunek/ogólnie zachęcić do picia herbaty/polecić coś? ;)
Nie piję herbaty gorzkiej (musi być z cukrem lub miodem) i tej cierpkiej w smaku – takiej, po której język nie bardzo wie, co ma z sobą zrobić. Wspominałam już trochę wcześniej o kilku, ale jeśli mogę sobie jeszcze pomarzyć, to lubię też te zimowe z aromatem rumu, albo z cynamonem (ta ostatnia nazywa się mroźny poranek i jest genialna w takie poranki). Mam też słabość do herbat, w których pływają kawałki kwiatów, albo całe ich pączki (jak w tej z chińską różą).
kwiatusia
1. Co czuje autorka, pisząc ostatnie zdanie /słowo w swojej powieści?
Dosłownie – ból ręki. Po ostatnim finiszu musiałam dać odpocząć dłoni przez dwa dni. Końcówkę miałam już przemyślaną dużo wcześniej, więc ten element zadowolenia z powodu domknięcia historii miałam już za sobą (wymyśliłam go oczywiście w drodze pod prysznic). Tylko, że to ostatnie słowo, nie jest tak naprawdę ostatnim napisanym w tej książce, bo dużo dopisuje się albo wykreśla podczas redakcji. Jednak jest jakaś szczególna moc w pierwszych jak i ostatnich słowach książki. Muszą być najlepsze. Pierwsze muszą zachęcić czytelnika, a ostatnie nie mogą go rozczarować.
2. Czy po wydaniu książki "Noc świetlików" Pani życie się zmieniło? Jakie są plusy i minusy bycia autorką?
Moje życie codzienne nie zmieniło się zbytnio. Czułam się trochę niezręcznie, gdy wszyscy znajomi i rodzina nagle odkryli, że moja książka została wydana, ale wynika to z tego, że nie lubię dużego zainteresowania moją osobą. Pisanie przestało być już tylko „moje”, a bohaterowie ruszyli w świat. Zaleta jest natomiast taka, że gdy się coś wydaje, pisanie przestaje być odbierane przez otoczenie jako strata czasu (choć jak już wspomniałam, u mnie niemal nikt nie wiedział, że piszę, właśnie dlatego, że nie chciałam tych wymownych spojrzeń).
3. „Wonderful world”, czy jednak ”Dziwny jest ten świat" ?
Świat jest przedziwnym miejscem, ponieważ mieszkają w nim ludzie. Zachwyca nas z reguły piękno tego, czego jeszcze nie udało nam się zniszczyć.
mail asior_t
1. Jednym z elementów życia pisarza są spotkania autorskie. Jak radzi sobie pani z tremą? Czy ona pomaga , czy przeszkadza, jeśli ja pani ma?
Nie miałam jeszcze spotkania autorskiego. Książka wyszła stosunkowo niedawno, więc jeszcze nie zdążyłam się przekonać jak to jest spotykać się z czytelnikami. Myślę, że może być to stresujące dla autora.
2. Jakie było najdziwniejsze pytanie, które zadano pani na spotkaniu autorskim i jak pani na nie odpowiedziała?
Nie było jeszcze takiego pytania, bo nie było spotkania.
3. Jakie był najdziwniejsze miejsce, w którym spotkała się pani z czytelnikami?
Najdziwniejsze miejsce to moja praca i rozmowa z panią dyrektor o treści książki.
ulvang
1. Czy nie boi się Pani dzikiej zwierzyny gdy spaceruje Pani po lesie?:)
Nigdy nie wychodzę do lasu sama. Prawdziwa dzika zwierzyna nie stanowi zagrożenia, bo wystarczy głośniejsze słowo, aby ją spłoszyć. Zagrożeniem może być raczej taka, która podchodzi na skraj miasta, blisko dróg.
2. Łatwiej pisać o miłości czy może o rzeczach i sprawach paranormalnych, a może jeszcze zupełnie o czym innym?
Najlepiej pisać o tym, co nas naprawdę interesuje i nakręca do dalszej pracy. Praca nad książką potrafi trwać naprawdę długo, więc najlepiej wybrać temat, który szybko nam się nie znudzi. Dla każdego jest to pewnie coś innego.
3. Jaka jest Pani ulubiona baśń i czy można by spróbować ją przenieść w fabułę kolejnej Pani książki?
Baśń o Szeherezadzie (jest niejako wstępem do baśni z 1001 nocy). Można ją przenieść do książki, ale osobiście wolałabym wykorzystać tylko niektóre jej wątki, związane z tym, jak tworzenie opowieści może ratować nasze życie. Gdyby chcieć uwiarygodnić dokładne jej przeniesienie, trzeba by zrobić to w formie thrillera, bo jakby nie było jest to opowieść o tym, że mąż morduje swoje kolejne żony.
Edyta Chmura
1. "Prawie całe zło świata wywodzi się z faktu, że ktoś się czegoś boi.” – tak mówiła Valancy w „Błękitnym zamku” Lucy Maud Montgomery. Zgadza się Pani z tą opinią? Czego Pani boi się najbardziej?
Niewątpliwie jest w tym dużo prawdy. Chyba najbardziej boję się utraty. Bliskich, zdrowia, jasności umysłu.
2. Trzeba odwagi, aby wygrzebać z dna szuflady swoje teksty i pokazać je światu. Szczególnie trudne wydaje mi się to na naszym polskim rynku wydawniczym, o którym wciąż się mówi, że podupada, bo zbyt niewielu mamy miłośników czytania. Co dało Pani impuls, aby właśnie teraz wydać debiutancką powieść?
Wiedziałam, że kiedyś muszę spróbować, choć spodziewałam się, że za pierwszym razem raczej się nie uda. To co się stało, było zaskoczeniem. Mój mąż we mnie wierzył i przekonywał, że ten tekst ma coś w sobie i nie mogę zamknąć go w pudle z rękopisami. Drugą osobą, na której postanowiłam przetestować, czy faktycznie jest dobry, była moja mama (która nie jest miłośniczka paranormali). Zabrała grubaśny plik kartek w drogę do sanatorium, gdzie kolejni kuracjusze wyrywali go sobie z rąk. Nie mogłam tego zignorować.
3. Przeglądam zakamarki pamięci, ale nie ma żadnych rezultatów wyszukiwania, jeśli chodzi o książki podejmujące temat anoreksji. Znacznie więcej oglądałam filmów o tej chorobie. Czy zbierała Pani profesjonalne informacje (np. u psychologów czy osób wyleczonych z anoreksji) o tym, co się dzieje w głowie cierpiącej na nią osoby (bo o ogólnych cechach jej przebiegu raczej łatwo pozyskać wiedzę)?
Obejrzałam wszystkie filmy, do jakich dotarłam w sieci, czytywałam porady jednej dziewczyny, która ma anoreksję, stworzyła coś w rodzaju poradnika z zasadami, jak powinni zachowywać się bliscy takiej osoby, aby było to dla niej wsparciem. W pracy mam wielu psychologów, ale nie zawarłam w książce klasycznego obrazu tej choroby i jej klinicznych aspektów. Przyczyny problemów Pauliny nie są typowe, dlatego psychiatrom zupełnie nie udaje jej się pomóc. Wymogi fabuły pociągnęły za sobą taką konieczność. Obraz kliniczny bardzo zmieniłby historię Pauliny, a ja chciałam przekazać coś innego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję serdecznie Elżbiecie Rodzeń za poświęcony czas i niezwykle interesujący wywiad.
Również składam gorące podziękowania wszystkim, którzy wzięli udział w
konkursie i zadali
pytania. ♥
Zjadam skarpety
Kwiatusia
Edyta Chmura
Gratuluje i pozdrawiam!!!
Bardzo lubię czytać wywiady z pisarzami. Można się dowiedzieć wielu ciekawych informacji. Szczególnie podobała mi się odpowiedź na pytanie dotyczące inspiracji.
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię czytać wywiady na Twoim blogu. Już kilka razy to własnie za ich sprawą sięgnełam po książkę nieznanej mi dotąd autorki :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Bardzo miło czytało mi się wszystkie odpowiedzi, choć moją absolutną ulubienicą jest odpowiedź na pytanie martuchy180:
OdpowiedzUsuń,,Czym jest dla Pani SŁOWO?
Czymś, w czym można popełnić błąd ortograficzny".
Wywiady na Twoim blogu, Cyrysiu, to kawał dobrej roboty:)
OdpowiedzUsuńChyba jestem jedną z niewielu osób, które nie znają tej pani, z którą przeprowadziłaś piękny wywiad :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie wywiady, są prawie jak konferencja prasowa z autorem :)
OdpowiedzUsuńfajny blog :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania :)
UsuńJak zawsze ciekawy wywiad. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńSłowo jest "czymś, w czym można popełnić błąd ortograficzny". Oj, tak. :) Dużo ciekawych odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Pani Elżbieta udzieliła wyczerpujących odpowiedzi, dzięki którym dużo można się dowiedzieć. Bardzo za to dziękuję! A podwójnie dziękuję za wyróżnienie i nagrodzenie moich pytań :)
OdpowiedzUsuńOj chciałabym zobaczyć tych kuracjuszy w sanatorium wyrywających sobie Pani rękopis z ręki :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. Ja jeszcze z uwagą zawsze oglądam zdjęcia...
Gratuluję wygranym!
Gratulacje udanego wywiadu! Podoba mi się to, jak go tworzysz! :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Przeczytałam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńJejejej, ile u Ciebie wywiadów. Ten naprawdę miło mi się czytało.
OdpowiedzUsuńGratuluję zwycięzcom i pozdrawiam wszystkich :))
Dopiero się rozkręcam ;))
UsuńA tak na poważnie cieszę się, że NASZ wspólny projekt jak dotąd idzie jak burza :)
Wywiad bardzo ciekawy, widać, że autorka ma spore poczucie humoru, co udowodniła odpowiedzią na pytanie i słowo. I bardzo dziękuję za wyróżnienie. :)
OdpowiedzUsuńJakz zawsze wywiad świetny :)
OdpowiedzUsuńGratuluję zarówno wywiadu jak i wygranych :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! :) Bardzo Dziękuję za wyróżnienie moich pytań. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
super! i gratulacje dla zwycięzców, ja zawsze zapomnę się i przegapiam wywiady;/ myślę nad dobrym pytaniem i klops;) ale postaram się poprawić!
OdpowiedzUsuńWow, uwielbiam czytać wywiady, ale nie sądziłam, że ten będzie aż tak dobry ;) Pozdrowienia i gratulacje dla zwycięzców :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! I gratuluję wygranym!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zwycięzcom :)
OdpowiedzUsuńKolejny ciekawy wywiad i kolejna dla mnie nowa postać ;)
OdpowiedzUsuń