Maminsynek
Natasza Socha
Wydawnictwo Filia
ilość stron: 384
data premiery: 04.03.2015
Ocena: 4+/6
Maminsynek negatywnie określa dorosłego mężczyznę, który utrzymuje uzależniającą więź z własną matką. Czy z takim wiecznym chłopcem można stworzyć udany związek? A może to bezcelowa walka z wiatrakami? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie perypetii głównych bohaterów ''Maminsynka'' Nataszy Socha.
Niespełna czterdziestoletni Leander jest miłym, czarującym, szarmanckim, zabawnym, przystojnym facetem. Po prostu chodzący ideał, gdyby nie fakt, że nadal mieszka ze swoją mamusią, którą uważa za ósmy cud świata. To ona jest NAJlepsza pod każdym względem. Traktuje ją jak wyrocznię, liczy się ze wszystkimi jej uwagami i jest na każde jej zawołanie. W zaistniałej sytuacji żadna dotychczasowych dziewczyn Leandra nie miała szans w starciu z perfekcyjną rodzicielką. Aż pewnego dnia pojawia się urocza Amelia, która niemal od razu rozkochuje w sobie maminsynka. Co z tego dalej wyniknie? Czy uda się Amelii uwolnić ukochanego spod toksycznego wpływu jego matki? A może to raczej niemożliwe?
Natasza Socha jest dziennikarką, felietonistką, pisarką. Autorka "Macochy", "Ketchupa","Zbuków" i ''Naszej klasy''. Urodziła się w Poznaniu. Ukończyła Nauki Polityczne i Dziennikarstwo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez kilka lat była dziennikarką tygodnika ''Wprost''. Pisała również do miesięcznika ''Glamour'' oraz ''Twój Styl''. Pisze, ilustruje bajki dla dzieci, maluje akwarele i trochę jeździ konno. W wolnym czasie wspólnie z Moniką Paluszkiewicz prowadzi bloga chilifiga.pl, gdzie w sposób humorystyczny łączy gotowanie z opisywaniem codziennego życia.
Twórczość pisarki miałam okazję poznać podczas lektury ''Macochy'', która została przez mnie bardzo dobrze przyjęta. Dlatego ochoczo zabrałam się za niniejszą pozycję. Niestety, z wielkim żalem stwierdzam, jestem nieco rozczarowana. Liczyłam na błyskotliwą, zabawną, okraszoną solidną dawką humoru zarówno słownego, jak i sytuacyjnego, powieść. W rzeczywistości dostałam dobrą, mądrą życiową literaturę obyczajową, choć bez dowcipnej finezji. Mimo mojego częściowego zawodu, uważam, że książka jest warta przeczytania, ponieważ doskonale portretuje specyficzną relację między matką a synem. Autorka bada symptomy i objawy tej emocjonalnej więzi rozkładając ją na czynniki pierwsze. Aż trudno uwierzyć, że tacy ludzie naprawdę istnieją. Leander to największy skarb swojej mamusi, otoczony dusznym kokonem napastliwej czułości. Nie będę analizować wszystkich przykładów, przytoczę jedynie incydent, który wywołał we mnie największe wzburzenie. Otóż, pewnej nocy w namiocie, podczas inicjacji seksualnej Leandra, mamusia koczowała w pobliżu, aby być przy synku w tak ważnym dla niego momencie. Totalny idiotyzm! Mnóstwo jest takich absurdów. Dlatego nie dziwię się, że potencjalne kandydatki na żonę maminsynka, uciekały gdzie pieprz rośnie. Natomiast te odważniejsze i zdeterminowane, nie spełniały określonych wymogów wybrednej ''teściowej''. Jak w takim przypadku poradzi sobie Amelia, nowa wybranka serca naszego bohatera? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Książka podzielona jest na dwie części – pierwsza przedstawia historię Leandra, opowiedzianą z jego perspektywy. Dzięki temu możemy lepiej poznać jego dzieciństwo, młodość, początek kariery zawodowej, wszelkie nieudane związki z kobietami, a przede wszystkim jego wzmożone uwielbienie dla mamusi. W drugiej części poznajemy punkt widzenia Amelii. To pewna siebie dziewczyna, która wie czego chce od życia i nie boi się po to sięgać. Od pierwszej chwili jest zafascynowana Leandrem, zatem postanawia go ''usidlić''. Z jakim to wyjdzie rezultatem? Nic nie zdradzę.
Autorka ma lekkie pióro, pisze sprawnie i przystępnie. Akcja płynie miarowo i spokojnie, ale nie nudzi. Bohaterowie są niezwykle barwni, wyraziści i wiarygodni w swoim zachowaniu. Jednakże nie przypadli mi do gustu. Przez znaczną część lektury byli zwyczajnie irytujący. Zresztą, czego można oczekiwać od krytycznej, zaborczej i kontrolującej matki, Leandera- Piotrusia Pana, który nie chce dorosnąć oraz Amelii, która ślepo brnie w szkodliwy ''trójkąt''? Także zakończenie pozostawia lekki niedosyt. Liczyłam na bardziej ''buntowniczy'' finał. Podoba mi się za to okładka, jest dopracowana i zachęcająca.
Chcesz zobaczyć, jak wyglądają dysfunkcjonalne stosunki matki z synem i do czego mogą prowadzić? Polecam "Maminsynka". Ta lektura zaniepokoi, zmusi do refleksji i otworzy ci oczy na wiele spraw, jakich nie dostrzegałeś wcześniej.
***
Wydawnictwo FILIA.
Książka zapowiada się ciekawie :) Fabuła wydaje się dość zabawna. Może po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńO rany, jak ja nie trawię maminsynków...Brrr...
OdpowiedzUsuńZ pewnością sięgnę, lubię irytujących bohaterów... ;)
OdpowiedzUsuńZabawna, ale.. nie mój klimat :)
OdpowiedzUsuńNie uważam, aby książka była zabawna. Ja przez całą lekturę, ani razu się nie uśmiechnęłam. Przeciwnie. Byłam przerażona chorą, emocjonalną więzią Leandera i jego matki.
UsuńCoś czuję, że mi się spodoba:)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka recenzji tej książki. Mam ją w planach. I przyznam szczerze, ze troche mnie zaskoczyła Twa ocena, no ale to twoja subiektywna ocena. ja też bym wolała BUM na końcu.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, w sieci są niemal samie pochlebne recenzje ''Maminsynka''. Mnie jednak książka nie do końca usatysfakcjonowała, dlatego nie potrafiłam wystawić jej ''laurki''.
UsuńPaulinie też bardzo podobała się ,,Macocha", jednak ,,Maminsynek" nie do końca przypadł jej do gustu.
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce, ale tematycznie mnie nie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńFabuła kompletnie do mnie nie przemawia...
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że znacznie bardziej kusi mnie poprzednia książka autorki. Niemniej jednak i z tą pewnie się zapoznam,kiedy tylko wpadnie w moje ręce podczas przemierzania bibliotecznych półek :)
OdpowiedzUsuń''Macochę'' gorąco polecam. Ja przy tej lekturze ubawiłam się przednio. Natomiast powyższa pozycja jest dobra, ale bez większych zachwytów. Wybór należy do ciebie.
UsuńBardzo mnie ciekawi ta książka!!! :D
OdpowiedzUsuńNie lubię mamisynków i niedojrzałych facetów ;) wystarczająco dużo spotykam takich w prawdziwym życiu, żebym teraz jeszcze miała o nich czytać ;) więc jestem na nie jeśli chodzi o tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja na szczęście nie spotkałam w swoim życiu żadnego maminsynka i Boże uchowaj mnie od takich ''znajomości'', bo chyba bym nerwowo nie wytrzymała :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
O, bardzo ciekawy temat! W ogóle to relacja matka - syn jest tak intrygująca, że z niezwykłą przyjemnością przeczytam tą książkę :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ten mój jest maminsynkiem, ale widzę, że jednak nie. Ma dziwaczne podejście do rodzicielki, ale nie aż tak chore ;)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, że książka ta nie jest zabawna. Nie wiem dlaczego, ale też byłam przekonana, że temat zostanie ujęty z humorem.
Ja mam to szczęście, że mój ślubny liczy się z moim zdaniem, a nie swojej mamusi. Jednak ogólnie teściową mam super, więc nie narzekam.
UsuńOdnośnie ''Maminsynka'' uważam, że nie jest zabawny, choć większość blogerów jest innego zdania, więc może z moim poczuciem humoru jest coś nie tak?
O, widzisz! Nie czytałam żadnej innej recenzji, więc nawet nie wiedziałam, że inni odbierają tę powieść inaczej. Cóż, znając moje spaczone poczucie humoru i to, że mogę Ci tylko pozazdrościć zdrowej sytuacji życiowej, obawiałabym się, że i ja nie będę dobrze się bawić podczas lektury ;)
UsuńMuszę ją kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPo odwiedzinach Twojego bloga, zawsze wracam z "pełna pożądania..."
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy ♥
UsuńNiestety nie czytałam "Macochy", a "Maminsynek" był pierwszą książką autorki którą przeczytałam. Mnie akurat książka bardzo się podobała, ale przecież każdy ma inny gust :). Uważam że warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńJak widać, ilu czytelników tyle opinii :)
UsuńMimo wszystko również uważam, że warto przeczytać ''Maminsynka''.
Jakoś jak przeczytałam o tej scence z namiotem, nie mam ochoty na książkę.
OdpowiedzUsuńSpecyficzna relacja matki i syna, ona kontrolująca, on uzależniony od niej- temat intrygujący, układ nie do końca normalny, ale pewnie trudno z niego się rozwikłać. Zastanowię się nad lekturą.
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tę książkę :) Mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na www.maialis.pl - niby ten sam blog, ale całkiem nowy i przede wszystkim do śledzenia mnie na bloglovin, żeby nie umknęły Ci żadne nowe posty skoro jestem już na WordPress :)
Dziękuję za zaproszenie. Z przyjemnością z niego skorzystam :)
UsuńTematyka oryginalna i na czasie, chętnie przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńprzekonałaś mnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
razemzksiazka.blogspot.com
Fatalna sprawa kiedy trafi się na takiego mężczyznę:)
OdpowiedzUsuńW zasadzie co tu czytać, jak tyle maminsynków w koło :) Chociaż sięgnęłabym chętnie :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nigdy na swojej drodze nie spotkałam maminsynka :d co do samej książki, to myślałam, że będzie nieco zabawna, ale... i tak mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z tym maminsynkiem. Na szczęście tylko w wersji drukowanej, w wersji na żywo takiego spotkania mogłabym nie przeżyć:)
OdpowiedzUsuńMaminsynek... hm, to chyba nie dla mnie. Może kiedyś przeczytam, ale póki co nie mam ochoty na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńsłyszałam o tej książce i kusi mnie :D
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się dużej dawki humoru, więc jestem trochę zaskoczona. Książkę przeczytam i wiedząc czego się spodziewać, może nie będę czuła tego niedosytu, co Ty. Ale przyznam, że po przeczytaniu recenzji, nieco spadł poziom mojego entuzjazmu do "Maminsynka" ;)
OdpowiedzUsuńJa także spodziewałam się dużej dawki humoru, tym bardziej, że ''Macocha'' utrzymana była w fajnym, żartobliwym akcencie. Niestety, moje oczekiwania nie zostały spełnione, stąd ten zawód :( Ale mimo wszystko książkę polecam, gdyż jej kontrowersyjna tematyka jest naprawdę godna poznania.
UsuńSporo słyszałam o tym tytule, jestem bardzo ciekawa jak autorka wykreowała Leonarda, swoją drogą bardzo ciekawy temat poruszyła :)
OdpowiedzUsuńLeandra, błąd się wkradł:)
UsuńIntrygująca recenzja
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej wieeele dobrego i czuję się zachęcona, ale trochę mnie teraz, po twojej recenzji zaczyna dołować ten fakt wystąpienia "trójkącika". :/ Aż mnie coś mdli, jak pomyślę, co mogę napotkać w środku, zwłaszcza po podanym przez ciebie przykładzie. I ci irytujący bohaterowie... Sama nie wiem. Znaczy nadal chętnie książkę bym poznała, ale teraz powiedzmy mam do niej inne nastawienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie musisz się martwić o ''niestrawne'' momenty, gdyż jest ich bardzo mało i podane są w całkiem subtelnej formie. Ja w każdym razie dałam radę przeboleć dziwne zachowanie bohaterów, więc i Tobie się to zapewne uda. Dlatego zachęcam do lektury.
UsuńPozdrawiam!
To przerażające, jak niektórzy mężczyźni przywiązują się do swoich matek. To na pewno lektura wzbudzająca refleksje.
OdpowiedzUsuńmam ją w planach;) choć sama maminsynków omijam szerooookim łukiem
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać, znam dwie powieści Nataszy Sochy i jestem ciekawa czy "Maminsynek" utrzymany jest w podobnym, miejscami przesadnym krzywym zwierciadle.
OdpowiedzUsuńNawet bym dała się zaniepokoić tą lekturą :D
OdpowiedzUsuńAhaha! Rozbawiłaś mnie tą sytuację z namiotem. To musiało być hmm... zaskakujące ;)
OdpowiedzUsuńKsiążką mimo wszystko jestem zainteresowana. Co prawda nie stanowi ona dla mnie jakiegoś priorytetu, ale jako lżejsza lektura na leniwą niedzielę powinna się nadać.
Ciężka sprawa takie uzależnienie od mamusi ...
OdpowiedzUsuńChoć książka nie wzbudziła Twoich achów i ochów, to oceniłaś ją pozytywnie więc i ja chętnie ją poznam :)
OdpowiedzUsuńA ja patrząc na tę książkę i pod względem okładki, i treści nie spodziewałabym się zabawnej treści. Może wynika to z tego, że kiedyś miałam do czynienia z mamisynkiem i pewnych absurdów również doświadczyłam. Książki jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar. Bardzo intryguje mnie zakończenie powieści.
OdpowiedzUsuńJednym słowem padłaś ofiarą pomyłki, mówiłam, że to nie jest zabawna historyjka do śmiechu, a całkiem poważna obyczajowa literatura, z mądrym przesłaniem ;)
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa tej powieści od momentu, gdy tylko ją zobaczyłam w zapowiedziach! :)
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę
OdpowiedzUsuń