Gdy zakwitną poziomki
Agnieszka Walczak-Chojecka
data wydania: 24-09-2014
liczba stron: 400
wydawnictwo: Filia
ocena: 6-/6
W każdej dziewczynie od najmłodszych lat drzemie instynkt macierzyński. Aż wreszcie przychodzi taki moment, że u niektórych kobiet pragnienie dziecka staje się dla głównym celem. Większość par bez problemu zachodzi w ciążę, ale dla niektórych osób jest to droga przez prawdziwą mękę. Główna bohaterka książki ''Gdy zakwitną poziomki'' Agnieszki Walczak-Chojeckiej zna ten problem od podszewki.
Trzydziestoośmioletnia Karolina ma wspaniałego chłopaka, Filipa oraz dobrze prosperującą pracę. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko dziecka. Niestety zegar tyka, a upragnionego potomka brak. Gdy naturalny sposób zawodzi oboje z Filipem sięgają po inne rozwiązania. Rozpoczyna się szereg żmudnych badań, leczenie farmakologiczne i współżycie w dniach płodnych. Kobieta zaślepiona swoim pragnieniem zdaje się nie zauważać, że Filip czuje się powoli zmęczony i zniechęcony całą tą sytuacją. Tymczasem Karolina pewnego dnia przypadkiem spotyka Milana, dawnego znajomego, pół Serba pół Chorwata, który ewidentnie, w dalszym ciągu jest pod jej wielkim urokiem. Jaki scenariusz napisze życie dla naszej bohaterki? Czy odniesie zwycięzco w walce z własnym ciałem? A może sprawy przybiorą zupełnie inny obrót?
Twórczość Agnieszki Walczak–Chojeckiej miałam już okazję poznać podczas czytania jej debiutanckiej powieści ''Dziewczyna z Ajutthai'', która zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie, choć niestety bez większych zachwytów. Mimo to postanowiłam dać autorce jeszcze jedną szansę. Czy żałuje? Po tysiąckroć- nie! Wcześniej było zaledwie poprawnie, teraz jest doskonale niemal w każdym calu. Widać gołym okiem, że pisarka rozwinęła w pełni swoje twórcze skrzydła. Brak mi słów, jestem pod wielkim wrażeniem.
Jest to historia po części oparta jest na faktach, z dużą domieszką fikcji i osobistych wspomnień autorki. Zapewne dlatego ta książka jest tak ujmująca i tak wiarygodna. Pełno w niej trudnych tematów dotyczących leczenia niepłodności, jak również podejmowania niełatwych decyzji dotyczących budowania własnego szczęścia. Ile kobieta jest w stanie znieść i poświęcić, aby urodzić dziecko? Uwierzcie mi- bardzo wiele. Nikt, kto nie miał podobnych doświadczeń nie zrozumie, jaki to trudny, wyniszczający psychicznie proces, kiedy radość ze wzajemnego współżycia zmienia się w mechaniczną prokreację. W rezultacie seks powoli staje się ciężką orką, przykrym obowiązkiem. Do tego dochodzi jeszcze przedmiotowe traktowanie przez lekarzy, obojętność, a potem bezsilność.
''Mam dość. Natrętnych myśli. Szukania sposobu na bycie szczęśliwą. Czekania na kolejne wyniki. Czekania na następny miesiąc. Nie wiem, gdzie jest miejsce, które mnie utuli. Bóg już chyba też jest mną zmęczony''.
Powieściopisarka oddaje głos kobiecie współczesnej, która próbuje poradzić sobie z żalem, rozpaczą i tęsknotą za nienarodzonym maleństwem. Jednak nie poddaje się tak łatwo. Z uporem i determinacją walczy o kolejną szansę. Czy efekt jej starań zakończy się kiedyś sukcesem? Tego musicie dowiedzieć się sami. Tematyka fabuły jest mi bardzo bliska, dlatego śmiało mogę napisać, że Pani Agnieszka opisała wszelkie procedury medyczne bardzo rzetelnie i fachowo. Nie ma tu więc miejsca na koloryzowanie faktów.
Karolina zyskała moją niekłamaną sympatię, bez trudu potrafiłam się z nią utożsamić i kibicować w jej problemach z płodnością. To silna, stanowcza, uparta, jednocześnie krucha i wrażliwa kobieta. Mimo kolejnych porażek ciągle walczy i próbuje udowodnić sobie i innym, że w końcu osiągnie swój cel. Podziwiałam jej charakter, hart ducha i niezłomną wiarę w lepsze jurto. Nie jest jednak bez wad. W moim mniemaniu wykazywała za mało empatii i zrozumienia w stosunku do swojego partnera. Wszak mężczyźni też potrzebują wsparcia i bliskości w tych trudnych momentach, nie tylko na zawołanie być dawcą nasienia. Trochę żałuje, że autorka nie pokazała, co myśli i czuje Filip. Myślę, że dzięki temu wiele osób zrozumiałoby, że nie tylko kobiety, ale i panowie cierpią z powodu bezowocnych starań o potomka. Brakowało mi także bardziej rozbudowanej charakterystyki drugoplanowych postaci, choć ogólnie nie było tak źle.
Książka napisana jest bezpośrednim językiem, jednakże z wielkim wyczuciem. Gdzieniegdzie wkrada się nawet żartobliwy humor. Akcja rozgrywa się w kilku miejscach, między innymi, w Warszawie, w Kazimierzu nad Wisłą lub w malowniczym Cavtacie. Z przyjemnością chłonęłam niepowtarzalny klimat i z atmosferę tych terenów. Oprócz głównego wątku fabularnego mamy również szereg innych zaskakujących wydarzeń związanych np. z odkryciem rodzinnego sekretu bądź odnowieniem starej znajomości z przystojnym obcokrajowcem. Wszystko to zgrabnie przeplata się z sobą, by w końcu połączyć się w jedną spójną całość. Na koniec wspomnę jeszcze o okładce, która jest po prostu zjawiskowa i hipnotyzująca. Ogromne brawa dla jej pomysłodawczyni-Olgi Reszelskiej.
Utonęłam w tej powieści! To przejmujący portret kobiety owładniętej ogromną potrzebą macierzyństwa. To również niezwykła, niebanalna historia o miłości, pożądaniu, budowaniu własnego szczęścia, poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi i przezwyciężaniu losowych przeciwności. Tu każda litera i każde słowo tętni życiem i ludzkimi emocjami. W piękny sposób uświadamia, że nie ma na tym świecie rzeczy niemożliwych. Wystarczy tylko mocno chcieć! Gorąco polecam, szczególnie przyszłym i obecnym rodzicom oraz każdemu zainteresowanemu tematyką macierzyństwa.
***
Wydawnictwo FILIA
Jestem jej strasznie ciekawa! Ostatnio polubiłam tego typu powieści, a ta wygląda bardzo apetycznie! Trochę skojarzyła mi się z tytułowym "Drogim.maleństwem" a poza tym ta okładka! :)
OdpowiedzUsuńMnie również lektura tej książki skojarzyła się odrobinę z 'Drogim maleństwem'', ponieważ tam także poruszony jest temat macierzyństwa, jednak w nieco innej koncepcji. A okładka faktycznie-cudo!
UsuńOkładka mnie zaintrygowała i ta okładka, która jest uniesieniem zmysłowości. Opis i recenzja bardzo zachęca mnie do tej książki, chociaż nie potrafię zrozumieć kobiet, które czekają z ciążą do tak późnego wieku. Nie chciałabym mieć pięćdziesiątki na karku, gdy moje dziecko dopiero pójdzie do gimnazjum. No ale każdy wybiera własne priorytety ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do okładki- jedna z lepszych jakie miałam okazje poznać.
UsuńA co do późnego macierzyństwa, może nie spotkała wcześniej odpowiedniego mężczyzny, z którym chciałby założyć rodzinę? A może jakieś inne czynniki zaważyły na tej decyzji? Czasami los się tak po prostu układa.
Chyba coraz częściej, w kinach, serialach i książkach pojawia się temat bezpłodności oraz walki o zajście w ciążę i wreszcie posiadanie ukochanego potomka. Tematyka trudna, nie wszystkim twórcom udaje się oddać gamę uczuć, która pewnie towarzyszy przyszłym rodzicom w takich chwilach. Dlatego też z chęcią sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to bardzo dobrze, że w mediach i nie tylko coraz częściej poruszany jest temat bezpłodności, ponieważ dzięki temu wiele par ma szansę zobaczyć, że nie tylko oni ''dźwigają'' ten krzyż, jednocześnie przekonać się, że zawsze jest jakiś cień nadziei na spełnienie swoich macierzyńskich pragnień.
UsuńAż przypomniała mi się książka Picoult traktująca również o bezpłodności, problemu z pewnością bolesnego i trudnego dla chcących byc rodzicami. Co do "Gdy zakwitną poziomki" wspaniale, że autorka poprawiła swój warsztat, z chęcią sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńTematyka tej książki mnie ciekawi, ale po raz kolejny, nie jestem pewna, czy powinnam po tę książkę sięgać. Może w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńSporo ostatnio pojawia się książek traktujących o tym temacie. Jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej z nich, ale najwyższa pora to zmienić.
OdpowiedzUsuńWidzę, cyrysiu, że teraz nasza krajowa literatura jest u Ciebie na tapecie. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie ciekawi - w końcu można w niej dostrzec historię, która może się przydarzyć każdej kobiecie, jednak przeczytam ją za jakiś czas (mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce). :)
Lubię naszą rodzimą literaturę, dlatego często jest u mnie na tapecie :)
UsuńTymczasem polecam gorąco "Gdy zakwitną poziomki", bo to naprawdę życiowa, przejmująca powieść.
Masz rację, że zawsze przy tego typu tematach większą i prawie że całkowitą uwagę zwraca się na uczucia kobiet, zapominając przy tym o mężczyznach.
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością niełatwa, ale potrzebna.
Sama chętnie bym ją przeczytała...
OdpowiedzUsuńKsiążka może być bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam ja kiedyś.
Już od jakiegoś czasu ciekawi mnie ta książka i mam nadzieję, że będę miała okazję ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńNo dobra, nie ma co ukrywać, tej książki to Ci ogromnie zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńKompletnie nie interesuje mnie temat macierzyństwa, tym samym bezpłodności, więc po książkę nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na mojej półce na swoją kolej. Z tego co widzę, zapowiada się naprawdę intrygująca powieść. Zresztą tego się spodziewałam po autorce :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, tym bardziej, że czytałam o książce wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńPodchodzi mi lekko "Zamkiem z piasku", niemniej jednak skusiłabym się, jeśli ją tak wychwalasz.
OdpowiedzUsuńMam ''Zamek z piasku'', ale jeszcze go nie czytałam, więc nie wiem, czy obie powieści mają ze sobą wiele wspólnego. Wiem natomiast, że "Gdy zakwitną poziomki" zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, dlatego polecam ją serdecznie!
Usuńjakoś nie przekonuje mnie. Nie wiem czy chętnie czytałabym o macierzyństwie, ale mogę się mylić :)
OdpowiedzUsuńO książce już czytałam parę bardzo dobrych recenzji i naprawdę strasznie chciałabym po tę powieść sięgnąć, ale... za kilka lat. Jak na razie, powiedzmy... czuję, że nie zrozumiałabym tej pozycji, tak jak powinnam ją zrozumieć. Nie mogłabym wczuć się w sytuację bohaterki. A naprawdę chciałabym przeżyć tę historię, poczuć na własnej czytelniczej duszy, ból głównej bohaterki i bezsilność mu towarzyszącą.
OdpowiedzUsuńTakże za parę lat - z przyjemnością sięgnę, na razie jednak muszę podziękować. :)
Pozdrawiam!
Sherry
Tematyka nie do końca moja, macierzyństwo w literaturze też prawdę mówiąc niezbyt mnie interesuje, ale skoro aż tak Cię zachwyciła, to będę mieć tę książkę na oku. :)
OdpowiedzUsuńO powyższej pozycji słyszałam już dosyć dużo ciepłych słów w obfitych recenzjach, a Twoja opinia utwierdza mnie w tym, że warto sięgnąć po "Gdy zakwitną poziomki".
OdpowiedzUsuńPływać nie umiem i raz już tonęłam, i niezbyt dobrze to wspominam, ale chętnie utonę przy książce Agnieszki Walczak-Chojeckiej jak było w Twoim przypadku :)
Brzmi ciekawie, ale chciałabym odnieść się do pewnego stwierdzenia znajdującego się w pierwszym akapicie Twojej opinii: "W każdej dziewczynie od najmłodszych lat drzemie instynkt macierzyński. Aż wreszcie przychodzi taki moment, w którym pragnienie dziecka staje się dla niej głównym celem". Wbrew stereotypowi nie każda kobieta marzy o zostaniu matką, znam kilka kobiet, które otwarcie twierdzą, ze nie widzą się w takiej roli. Nie lubię takiego stereotypu, który mówi o tym, że największym spełnieniem/pragnieniem/marzeniem kobiety jest zostanie matką. Owszem dla wielu kobiet jest to ważny aspekt życia, ale nie dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńWracając do książi. Wydaje mi się, że "Gdy zakwitną poziomki" może być ciekawą pozycją, szkoda tylko, że autorka - tak jak napisałaś - nie pokusiła się o przedstawienie emocji mężczyzny, który w pewnym momencie może poczuć się jak dawca nasienia, a nie mąż.
Faktycznie masz racje, nie każda kobieta marzy o zostaniu matką, aczkolwiek każda posiada instynkt macierzyński, który można zaobserwować już u dziecka np. podczas zabawy lalkami :) Dopiero potem z biegiem lat daje o sobie znać ze zdwojoną siłą bądź całkowicie zanika. Wszystko zależy od danej kobiety. Trochę niejasno sprecyzowałam początek swojej recenzji. Jak tylko znajdę właściwe słowa, postaram się to naprawić.
UsuńA książkę serdecznie polecam :)
Wybaczcie, że się wtrącę: ciekawie to ujęłaś. ;) Myślisz więc, że instynkt macierzyński jest wrodzony? Skoro można go zaobserwować u dziecka? A co, jeśli nie można zaobserwować, jeśli dziewczynka w ogóle nie bawi się lalkami albo bawi się, ale nie opiekuje w matczyny sposób (np. moja kuzynka niszczy lalki, odrywa im głowy, odcina włosy itp., ja i moja sąsiadka, towarzyszka zabaw, nie bawiłyśmy się lalkami, układałyśmy lego)? I dlaczego u niektórych zanika, a u innych wzrasta? Sorry za tyle pytań, ale mnie zaintrygowałaś. ;) Na ogół spotykam się z opiniami a) każda ma ten instynkt lub b) wiele ma, ale nie każda.
UsuńMoże i myślę stereotypowo, jednak uważam, że instynkt macierzyński jest wrodzony. Ja również w dzieciństwie nie bawiłam się lalkami i niszczyłam wszystko, co wpadło mi w ręce. Potem będąc nastolatką zarzekałam się, że nie chce mieć dzieci, bo nie znoszę marudnych ''bachorów'. Nawet kiedy weszłam w fazę dorosłości dalej z awersją patrzyłam na maluchy i kobiety w ciąży. Jednak życie pisze różne scenariusze. Znalazłam mężczyznę swojego życia i po jakimś czasie coś we mnie zaczęło się zmienić. Nagle zapragnęłam czegoś więcej niż tylko miłości partnerskiej i ani się nie obejrzałam jak zostałam matką i o dziwo, jestem z tego powodu mega zadowolona i kocham swoje pociechy nad życie. Widocznie mechanizm ten wyzwala się po zaistnieniu odpowiedniego bodźca uruchamiającego instynktowne zachowanie.
UsuńPrzyznaję, że pomyślałam o tym samym ;d Ja zostałam absolutnie pozbawiona instynktu macierzyńskiego. Lalkami się bawiłam, ale nie sądzę, żeby to miało aż takie znaczenie. Może się nie powinnam wypowiadać, bo wiekowo jestem na etapie zbuntowanej nastolatki, ale po prostu nie czuję w sobie instynktu macierzyńskiego. Nie widzę prawie żadnych zalet w posiadaniu dziecka, natomiast im dłużej zagłębiam się w temat, rozmawiam z matkami, tym bardziej przekonuję się, jak wiele macierzyństwo kosztuje (zwłaszcza kobietę, biologia jest nieubłagana) i coraz bardziej mi się odechciewa. Owszem, może mi się to jeszcze zmienić, ale przyznam się, że liczę na to, że jednak nie zmienię zdania. Uważam, że byłabym po prostu złą matką, a moje dziecko byłoby ze mną nieszczęśliwe. I po co to? Z drugiej strony rozumiem główną bohaterkę i współczuję jej, ale raczej nie przeczytam, bo jej problemy nie są mi bliskie w żadnym stopniu.
UsuńPozdrawiam! :)
Widzę w tobie siebie sprzed lat. Do dziś pamiętam jak odganiałam wszystkie maluchy z naszej rodziny i tata mnie strofował, że tak nie wolno, a ja mu wykrzykiwałam w twarz, że ''nie znoszę dzieci i nie chce mieć z nimi nigdy w życiu do czynienia''. Uważałam, że nie nadaje się na matkę, bo jestem zbyt nerwowa, narwana i źle znoszę taki marudzące pędraki. Jednak moje nastawienie zmieniło się o 180 stopni, kiedy poznałam mężczyznę mojego życia :) A dzieci nie są już moim utrapieniem, lecz wielkim szczęściem :)
UsuńWtrącę się do rozmowy - ja na przykład od zawsze mam instynkt macierzyński. Jak byłam w podstawówce i gimnazjum w wolnym czasie opiekowałam się dziećmi sąsiadek, mojej kuzynki; zawsze robiłam to ochoczo i sprawiało mi to frajdę. Nie zmieniło się to ani przez chwilę, uwielbiam dzieci, lubię się z nimi bawić, spędzać czas, dlatego chętnie jeżdżę do siostry Karola i zajmuję się jej maluszkami. Już nie mogę się doczekać aż sama będę miała swoje dziecko :) Każda kobieta jest inna, ale tak jak napisała Cyrysia przychodzi jakieś wydarzenie, coś się dzieje i nasze zdanie się zmienia. Znam osoby, które tak samo zarzekały się, że nie będą mieć dzieci, a teraz są świetnymi matkami :)
UsuńCo do samej książki - z chęcią bym się z nią zapoznała. Lubię trudne tematy i jestem ciekawa, jak ułoży się życie głównej bohaterki.
Czuję, że muszę przeczytać tę książkę. Z opisu wynika, że kryje wiele emocji.. szkoda, że jeszcze na nią nie trafiłam.
OdpowiedzUsuńMoja tematyka. Musze przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńTytuł tego posta mnie zaskoczył, bo myślałam w pierwszej kolejności, że będziesz recenzowała Drogie maleństwo Julie Cohen. Za Poziomki podziękuję.
OdpowiedzUsuńO ile się nie mylę, to ostatnio polecała mi tę książkę koleżanka z uczelni ;) kto wie, może faktycznie się skuszę ?
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji poznać twórczości pani Agnieszki, ale z chęcią to zmienię i z całą pewnością zacznę od tej pozycji!
OdpowiedzUsuńJuż dawno wiele dobrego słyszałam o tej książce, a Ty jeszcze to potwierdziłaś, Cyrysiu.
OdpowiedzUsuńNo i co Ty mi robisz ;) Jak ja mam teraz spokojnie przejść obok tej książki? Nie miałam na nią większej ochoty, zwyczajnie nie interesuje mnie ta tematyka, ale narobiłaś mi chęci.
OdpowiedzUsuńTeż dawałam autorce kredyt zaufania zabierając się za ten tytuł, ale tak jak i ty nie żałuję. Jest dużo, dużo lepiej i myślę, że z każdym kolejnym tytułem będzie jeszcze lepiej. ;)
OdpowiedzUsuńTematyka być może nie do końca moja, ale mam na tę książkę wielką ochotę.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka. Bardzo Ci zazdroszczę, że mogłaś przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam właśnie chęć na powieść tego typu, więc książkę będę mieć na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna książka, któą chętnie sama bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo aktualny temat. Mam ogromną ochotę na książkę, więc liczę na odrobinę szczęścia w konkursie. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie piękna okładka, zachęca do sięgnięcia po tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńbasiawpodrozy
Zwrócę uwagę na tę pozycję, gorąco zachęcasz do jej przeczytania:)
OdpowiedzUsuńRaczej nie czytam książek o tego typu tematyce, ponieważ boleśnie ją odbieram, ale "Zapach poziomek" kusi, tym bardziej że tak wysoko go oceniłaś :-)
OdpowiedzUsuńMam w planach i to od dawna, na pewno mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńNiezwykłe portrety kobiet - to coś dla mnie!
OdpowiedzUsuń