Nigdy nie daj sobie wmówić, że Twoje życie nie ma sensu, że jest pozbawione wartości. To nieprawda. Ludzie, którzy to mówią, starają się leczyć własne rany, raniąc innych. Im to nie pomoże. Tobie, jeśli na to pozwolisz, może zaszkodzić. [Marcin Kaczmarczyk] ❤

poniedziałek, 9 października 2017

''Consolation'' Corinne Michaels [PATRONAT MEDIALNY]

Consolation
Corinne Michaels 
Cykl: Consolation Duet (tom 1)
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Data premiery: 11 października
Ocena: 8/10
Patronat medialny:

Liam nie miał być moim szczęśliwym zakończeniem.
Nawet nie byłam nim zainteresowana.

  Był najlepszym przyjacielem mojego męża – zakazanym owocem. Tyle że mój mąż nie żyje, a ja czuję się samotna. Tęsknię za nim i ląduję w ramionach Liama.

   Jedna wspólna noc zmienia wszystko. Teraz muszę zdecydować, czy naprawdę go kocham, czy jest dla mnie tylko nagrodą pocieszenia. [0pis wydawcy]

   Corinne Michaels jest autorką dziewięciu romansów, do których inspirowało ją życie. Jest uczuciową, dowcipną, sarkastyczną mamą i szczęśliwą żoną mężczyzny swojego życia. Jako żona żołnierza marynarki wojennej, jej stałymi towarzyszami są samotność i tęsknota, pisanie jest dla niej ucieczką od niechcianych emocji.

  ,,Consolation'' jest pierwszą książką wydaną na łamach dopiero co raczkującego wydawnictwa Szósty zmysł, a zarazem pierwszą częścią dylogii o tym samym tytule. Zaintrygowana opisem fabuły oraz niezwykle sensualną okładką, postanowiłam czym prędzej sprawdzić, jaką kryje w sobie historię. Czy książka spełniła wszystkie moje oczekiwania? Bezsprzecznie tak. Brak mi słów, by wyrazić to, co czuję. Nie spodziewałam się aż tak intensywnej i uzależniającej prozy. Jestem zachwycona, oczarowana i przejęta!

  Poznajemy dwudziestosiedmioletnią Natalie w zaawansowanej ciąży, która nagle dowiaduje się, że jej mąż - Aaron, komandos SEAL, zginął na misji. Poukładany dotąd świat w jednej chwili legnie w gruzach. Jak podnieść się po takiej tragedii? 

,,Kiedyś sama się tym zajmowałam. Byłam przewodniczącą grup wsparcia. Dbałam o to, aby żony poległych komandosów miały jedzenie, pomoc i przyjaciół. Zabawne jak potrafi potoczyć się życie – teraz to ja jestem jedną z żon, którym dawniej współczułam.'' 
 
  Na szczęście młoda wdowa może liczyć na wsparcie Liama, najbliższego przyjaciela Aarona. Wspólne cierpienie bardzo ich do siebie zbliża. Tylko czy Natalie będzie w stanie ułożyć swoje życie na nowo, z kimś innym?

  Początek powieści wycisnął ze mnie morze łez. Śmierć ukochanej osoby to najgorszy koszmar, jaki może spotkać człowieka. Szczególnie gdy jedno życie się kończy, a drugie dopiero zaczyna. Według mnie autorka bardzo wiarygodnie nakreśliła proces żałoby poprzez zamykanie się w sobie i udawanie, że wszystko jest w porządku. Wszak każdy inaczej reaguje na stratę. Niektórzy non stop płaczą, a inni rozpaczają w ciszy. Toteż zachowanie Lee, jej ból i złość na niesprawiedliwość losu – było jak najbardziej adekwatne do tego, co ją spotkało.

  Muszę przyznać, że jestem bardzo wstrząśnięta specyfiką zawodu komandosa. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, jak ciężko być żołnierzem w jednostce specjalnej. Wyjazdy zagraniczne, szkolenia, niebezpieczne rzeczy, o których nie mogą nikomu powiedzieć. I ta okrutna świadomość, że jest się ciągle na celowniku. Że można już nigdy nie wrócić do domu, do rodziny, do najbliższych przyjaciół. Straszne! Autorka pokazała także drugą stronę medalu, czyli w tym przypadku punkt widzenia żony komandosa z amerykańskiej armii. Miesiące wypełnione samotnością, pustką i obawami – to jej chleb powszechni. Aż serce się kraje…

,,Trudno jest kochać kogoś, kto może nie wrócić do domu, ale sam pomysł, że mogłabym go nie kochać, jest nie do pomyślenia. Zostałam stworzona do takiego życia – nie każda kobieta nadaje się na żonę wojskowego, a jeszcze mniej na żonę komandosa SEAL. Trzeba kochać głębiej, być o wiele silniejszym i mieć świadomość, że łącząca was więź może zostać w każdej chwili zerwana.''

  Największą zaletą książki są bez wątpienia jej bohaterowie. Tak wyraziści i tak trójwymiarowi, jakby istnieli naprawdę. Zżyłam się z nimi niesamowicie i z wielkim przejęciem obserwowałam ich przygody. Nie będę oryginalna, pisząc, że zakochałam się w Liamie. Lecz nie dlatego, że jest przystojny, charyzmatyczny i niezwykle męski, choć ten aspekt też jest dość ważny. Najbardziej ujął mnie swoim sposobem bycia, opiekuńczością, czułością, zrozumieniem i swoim poczuciem humoru. Po prostu chodzący ideał, aczkolwiek miewa też małe słabości np. nieporadność w zmienianiu pieluch 😃 Również Natalie zyskała moją niekłamaną sympatię. Mimo całego nieszczęścia jakie ją spotkało, stara się być silna i niezależna. Tym bardziej, że jest samotną matką, co dodatkowo umacnia jej wewnętrzną motywację. Bezbłędnie wypadają także drugoplanowe postacie, nie są tylko tłem dla wydarzeń, lecz wnoszą od siebie coś ciekawego.

  Nie sposób nie docenić uroczego wątku miłosnego, który choć wiedzie prym, to jednak został przedstawiony w tak wyważony sposób, iż nie przytłacza swoją wielkością i formą. Przeciwnie. Wszystko biegnie swoim naturalnym torem, bez przesadnego wylewania lukru czy infantylnego patosu. Piękna przyjaźń, jaka łączy Natalie i Liama niespodziewanie przeradza się w silne uczucie, okraszone przemożnym pożądaniem.

,,Liam wtłacza mi powietrze do płuc. Życie, które opuściło moją duszę wiele miesięcy temu, gdy zostało mi brutalnie odebrane, zaczyna rodzić się na nowo. W jego ramionach czuję, że żyję. Jego dotyk budzi we mnie tą część, którą zamknęłam przed wszystkimi.'' 

  Niestety prawdziwe życie to nie bajka, w której wszystkie problemy znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pojawiają się liczne wątpliwości, obawy i pytania: co dalej?

,,Zastanawiam się, czy z góry jesteśmy skazani na porażkę. Nie wiem, czy to w ogóle możliwe, abyśmy dali sobie szansę. Tu nie chodzi tylko o dwa zranione serca próbujące znaleźć sposób na normalne życie. Jest między nami duch Aarona.''

  Dużym atutem książki jest również styl pisania autorki. Błyskotliwy, lekki i bezpretensjonalny, co w połączeniu z plastycznością opisów przekłada się na bardzo dobry i przyjemny odbiór lektury. Narracja prowadzona jest dwutorowo: z perspektywy Natalie i Liama, dzięki czemu mamy mamy szerszy ogląd danej sprawy. Jedynie tempo akcji budzi niedosyt. Mogłoby być nieco bardziej żwawsze i obfitować w jeszcze więcej zatrważających scen i nieoczekiwanych zwrotów. Za to zakończenie rekompensuje wszystko. Jeszcze przez długi czas siedziałam jak głupia z szeroko rozdziawioną buzią, próbując przyjąć do wiadomości szokujące fakty. Dobrze, że kolejny tom ,,Conviction'' już 5 grudnia trafi do naszych księgarń. Będzie się działo!

Podsumowując:
  ,,Consolation'' to kawał intensywnej, emocjonującej prozy o utracie ukochanej osoby, bolesnej tęsknocie, godzeniu się z nową rzeczywistością i próbie ruszenia dalej. To także słodko-gorzka historia o przemilczanych tajemnicach, zawiedzionym zaufaniu i uzdrawiającej mocy miłości. Porywa, wzrusza oraz skłania do zatrzymania się na chwilę, do refleksji nad nieprzewidywalnymi kolejami życia i przewrotnością losu. Zdecydowanie polecam. Satysfakcja gwarantowana.

24 komentarze:

  1. Przeczytałam Twoją zapowiedź niemal jednym tchem - tak mnie na fb porwał wstęp :) Gratuluję patronatu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję patronatu.
    Może kiedyś... nie wyrabiam z czytaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję patronatu! Zapowiada się rewelacyjnie i wzruszająco :) Koniecznie do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna książka :) aż sama sobie się dziwię, że mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję patronatu :) Na pewno będę miała na uwadze ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ochotę na tę książkę, dużo osób chwali :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z Twojej recenzji bije entuzjazm i zachwyt, aż nabrałam ochoty na czytanie. Praca komandosa jest na pewno bardzo ekstremalna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta książka ostatnio króluje na blogach. Mam na nią wielką ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję patronatu :) Ja już nie mogę doczekać się premiery drugiego tomu, bo dopiero wtedy będę mogła zabrać się za te książki, które wszyscy polecają i każdy jest nimi zachwycony :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie kończę ją czytać i mam co do niej podobne odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję patronatu, ja na książkę mam wielką chrapkę i liczę na to, że uda mi się ją w najbliższym czasie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszyscy zachwalają, więc muszę się z nią zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chętnie przeczytałabym te książkę. A co do wątku dotyczącej nieporadności w zmienianiu pieluch to mogłam cos takiego ostatnio zaobserwować u jednego ze znajomych. Na dodatek do już jego trzecie dziecko! Nie rozumiem tego, powinien być wprawiony w bojach 😉

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratuluję! A na książkę się czaję. Słyszałam wiele opinii i czuję, że to coś dla mnie. :D
    pozdrawiam, polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratuluję patronatu,jak nadrobię czytelnicze zaległości to przeczytam też i tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wielką fanką Colleen Hoover nie jestem, choć przeczytałam kilka jej pozycji. Ta pozycja jednak mnie intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziś zabieram się za tę powieść.
    Gratuluję patronatu :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję patronatu. Książkę planuję przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Książka zbiera tyle pozytywnych opinii, że i ja muszę się za nią zabrać. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Książka zbiera tyle pozytywnych opinii, że i ja muszę się za nią zabrać. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. czytałam! rewelacyjna, a to co zakończenie robi z czytelnikiem.... majstersztyk

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...