"Bądź osobą dającą wsparcie. Świat ma już wielu krytyków." - Dave Willis ❤

piątek, 28 lipca 2017

KONKURS: Widzę cię, obserwuję cię!

Moi Drodzy,

Mam dla Was konkurs, w którym aż 5 osób może wygrać niepokojący thriller psychologiczny: ''Obserwator'' D. B. Thorne'a.
 
Zadanie konkursowe: 

Stwórz baner ostrzegający przed zagrożeniami płynącymi z Internetu.

LUB
 
Napisz krótką historyjkę przestrzegającą przed nadmiernym ekshibicjonizmem w sieci.

  Pięć najciekawszych (moim zdaniem) zgłoszeń zostanie nagrodzonych książką ,,Obserwator''.
 
mój mail: kryniame@wp.pl
   ___


Będzie mi miło, jeśli:

- zostaniesz obserwatorem mojego
bloga
- zostaniem obserwatorem mojego profilu w Google +
- udostępnisz informacje o moim konkursie


Do dzieła!!! Naprawdę warto!


   Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Burda Książki.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy stworzyć
baner ostrzegający przed zagrożeniami płynącymi z Internetu LUB napisać krótką historyjkę przestrzegającą przed nadmiernym ekshibicjonizmem w sieci.
4. Konkurs trwa od 28 lipca 2017 roku do 5 sierpnia 2017 roku do godz. 23.59
5. Ogłoszenie zwycięzców nastąpi 8 sierpnia 2017 roku.
6. Nagrodą są 5 egzemplarzy książki
''Obserwator'' D. B. Thorne'a.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

12 komentarzy:

  1. Powodzenia. Mi książka bardzo się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania to młoda, dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Jest bardzo ufna. Nie ma wielu przyjaciół w życiu realnym, więc szuka ich... w Internecie. Otwiera sie przed nimi, opowiada o sobie, swoim codziennym dniu. O tym, ze nie dogaduje sie z rodzicami, ze chłopak ja zdradził. Wierzy, że ta druga osoba ja rozumie i wspiera. W ten sposób Ania sie zakochała. Marcin, 30-letni prawnik z Warszawy. Wysluchiwal jej narzekan, wspierał, rozsmieszal, prawil komplementy. Dla niego rzuciła swojego obecnego chłopaka i po miesiącu rozmów (internetowych i telefonicznych) umowili sie na spotkanie w Warszawie. Ania pojechała pelna nadziei, ze wreszcie spotka miłość swojego życia. Dostała adres od Marcina i tam też się stawiła. Zadzwoniła do drzwi. Usłyszała, ze sa otwarte. Weszła do środka... I wtedy ostatni raz słyszano o Ani. Dziś szuka jej rodzina, starzy przyjaciele i chłopak. Moral z tego taki- nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Tak. Wszelkie zgłoszenia graficzne proszę przysyłać na maila. A w komentarzu publikować zgłoszenia tekstowe.

      Usuń
  4. Kasia to bardzo atrakcyjna, młoda kobieta. Ma 19 lat i urodę, której zazdrościć jej może nie jedna celebrytka. Właśnie zdała maturę i od października wybiera się na studia fotograficzne. O ironio! Ona sama jest pożądanym obietkem wielu obiektywów. Miała już nie jedną propozycję sesji od znanych fotografów. Mimo wielu obaw, uznała, że może to być dla niej ogromna szansa zaistnienia w szerokim świecie i poznania tematu od drugiej strony. Reklamowala bieliznę znanej marki, zarabiając przy tym ładną sumę i trafiając jednocześnie na pierwszą stronę popularnego czasopisma dla Panów.
    Jak wiele mlodych ludzi Kasia ma konto na wszystkich portalach społecznościowych, a jako że od roku nie spotyka się z żadnym chłopakiem (poprzedni ją zdradził) założyła również konto na znanym portalu randkowym. Chciałaby poznać kogoś straszego, bardziej doświadczonego i odpowiedzialnego, zatem żaden ze szkolnych znajomych nie wchodził ponownie w grę. Była ogromnie dumna z efektów swojej pracy w roli modelki, dlatego swoje zdjęcie w bieliznie ustawiła jako zdjęcie profilowe na każdym koncie.
    Czuła się atrakcyjna, widziała z jakim pożądaniem patrzą na nią faceci. Dbała o siebie, regularnie korzystała z siłowni i solarium, dla wielu była obiektem westchnień.
    Dodając półnagie zdjęcia przez moment wahała się, czy to nie będzie przegięcie. Jednak świadomość jak wiele osob może ją zauważyć, jak wiele może jeszcze zarobić (studenckie życie kosztuje, w rodzicom się nie przelewa) skłoniły ją do działania. Odzew był niemal natychmiastowy. Wiadomości i propozycje spływały do jej skrzynki nieustannie. Jednak wśród nich wyjątkowa była jedna...
    Atrakcyjny mężczyzna widniejący na profilowany miał w sobie to "cos". Pisał czułe słówka, adorował. Z czasem znał już jej numer telefonu, bo Kasia zaczęła pracować, więc dostęp do Internetu miała mocno ograniczony. Znajomość kwiatła i nic nie wskazywało większych zmian.
    Aż pewnej nocy telefon Kasi rozdzwonił się na dobre. Wiadomości multimedialne ładowały się jedna po drugiej... Każda coraz bardziej przerażająca i obleśna. Sceny masturbacji, piski, jęki i jej imię wypowiadane bez przerwy...
    Ten widok przyprawił ją o dreszcze...
    Usunęła wszystko, wyłączyła telefon, obiecała sobie, że rano kupi w kiosku nowy numer, usunie konto z portalu randkowego, zmieni zdjecia na portalach społecznościowych.
    Gdy uspokoiła myśli i wróciła do łóżka do jej drzwi zadzwonił dzwonek...
    Wyjrzała przez wizjer i zobaczyła...
    pijanego, zaniedbanego pana po pięćdziesiątce, obnażającego się pod jej drzwiami i ściskającego jej zdjęcie w pomarszczonych palcach... Te, z którego była taka dumna...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta historia zdażyła się na prawde... badź nie.
    Pewnie małżeństwo z problemami w zwiazku zdecydowało się wyjechać na wczasy bardzo egzotyczne aby popracować nad zwiazkiem. Umowili się że czas będa spedzać razem na rozmowach, zbliżaniu sie do siebie i odbudowaniu zwiazku. Umowili sie również że nic nie będa "wrzucać" na fejsa ani na Instagram. Pan dotrzymał obietnicy natomiast Pani wrzucała zdjecia do internetu pokazujac jacy to oni sa szczęśliwi razem I zachochani.
    Jak wrócili do domu to okazało sie że ktoś się włamał do mieszkania- złodzieje obserwuja Nie tylko nasze domy ale I nas w internecie. Pan gdy zobaczył co "wrzucała" jego Pani do internetu rzuciła bo złamała obietnice i on już jej Nie ufał. Morał im mniej o naszym życiu prywatnym w necie tym lepsze nasze życie. Bo żyjemy dla siebie a Nie po to żeby sie tym chwalić w interneciez

    OdpowiedzUsuń
  6. Uważam, że nadmierny ekshibicjonizm w sieci jest bardzo niebezpieczny. Przedstawię Wam historię pewnej rodziny aby Was przed tym przestrzec.
    Rodzina Kowalskich to model idealnej rodziny: młodzi, piękni i bogaci. Na każdym kroku i w każdej sytuacji starają się to pokazywać. Co roku jeżdżą na zagraniczne wakacje, mają ogromny dom z basenem i ubierają się w najdroższe ciuchy. Mają dwoje dzieci w wieku pięciu lat: chłopca i dziewczynkę. Małżeństwo prowadzi własną firmę. Pani Kowalska zajmuje się domem i większość czasu spędza w internecie. Codziennie dodaje na portale społecznościowe po kilkanaście zdjęć przedstawiających życie swojej rodziny. Każdy może dowiedzieć się na ich temat wszystkiego...
    W ubiegłym roku postanowili spędzić wakacje w Grecji. Pani K. Oczywiście miesiąc wcześniej poinformowała o tym na swoim profilu w najmniejszych szczegółach. Spędzili tam cudowne dwa tygodnie. Małżeństwo ma wspólny profil, codziennie zdawali relację ze swoich wakacji. Nie zastanawiając się nad konsekwencjami dodawali tam również zdjęcia swoich dzieci, także rozebranych na plaży i przy basenie...
    Po powrocie do domu okazało się, że mieli włamanie. Złodzieje zabrali wszystkie wartościowe rzeczy i wyczyścili im konto nie zostawiając żadnych śladów. Mieli dużo czasu żeby się przygotować. Kowalscy nigdy nie dowiedzieli się kto to zrobił. Policji nie udało się tego ustalić. Udało im się za to coś znacznie gorszego....Znaleziono zdjęcia dzieci Kowalskich przechwycone w nielegalnych wiadomościach przesyłanych przez pedofili. Nie miało to związku z kradzieżą ale zwyrodnialec na szczęście trafił do więzienia.
    Rodzina Kowalskich zapłaciła ogromną cenę za swoją głupotę. Rzeczy materialne i pieniądze to nic w porównaniu z tym, jak zostały wykorzystane zdjęcia ich dzieci. A jak wiadomo, co trafi raz do sieci zostaje w niej już na zawsze i kasowanie niestety tu nie pomoże. Od tego wydarzenia małżeństwo nie upublicznia na portalach żadnych swoich prywatnych informacji i zdjęć.
    Mam nadzieję, że moją historią udało mi się przestrzec każdego przed nadmiernym ekshibicjonizmem w sieci. Uważam, że życie prywatne powinniśmy zachować dla siebie.

    (nazwisko Kowalskich zostało wybrane przypadkowo)


    Elżbieta B.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Poznajcie Julię, młodą dwudziestoparoletnią dziewczynę, która żyje bardzo aktywnie i czerpie z życia pełnymi garściami. Niestety doskwiera jej samotność. Pewnej kolejnej bezsennej, samotnej nocy trafia na portal z czatem dla samotnych. Tam poznaje chłopaka. Nieznajomy przedstawia się początkowo pod pseudonimem "Tajemniczy romantyk". Czymś ją zaintrygował. Tak od słowa do słowa i z każdym komplementem czuła, że jest nim zauroczona. Komplementy, czułe słówka to właśnie to na co tak długo czekała. Ich znajomość internetowa zaczęła rozwijać się szybko i dynamicznie. Juli trudno było uwierzyć, że znalazła osobę której może oddać serce. Wspólne plany, marzenia o domu, rodzinie, gromadce dzieci. Bezgranicznie ufała Krystianowi, który wiedział o niej wszystko. Nadszedł ten moment w którym uznali, że pora się spotkać. Chcieli na żywo poczuć siebie, swoje ciała. Umówili się na spotkanie w klubie. To było piękne uczucie gdy spojrzała mu w oczy, chwyciła jego dłoń, dotknęła jego włosów. Już była całkowicie pewna, że to on. Razem spędzili miły wieczór. Wyszli z klubu by udać się do jego mieszkania. To ostatnie co Julia pamięta z tej nocy. Nagle widzi obce twarze i słyszy słowa "Ma pani usunięty narząd". Tak, to lekarz, szpital, pielęgniarki. Diagnoza zupełnie ją zaskoczyła. Była dla młodej kobiety jak kubeł zimnej wody. Jej życie już nie będzie takie same. Jest już pewna, że nigdy nie zaufa żadnemu mężczyźnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam na imię Anita. Jeszcze niedawno mogłam powiedzieć, że jestem szczęśliwą żoną i matką. No właśnie…. Mogłam….
    Przez moją głupotę moje dziecko, mój Dawidek, stracił życie. Rozpadła się moja rodzina. Mąż odszedł ode mnie, ponieważ uważał, że to ja przyczyniłam się do śmierci naszego dziecka… Może i słusznie….
    Opowiem Wam swoją historię abyście nie popełnili mojego błędu i uważali na to co wrzucacie do sieci. Ja za ten błąd zapłaciłam najwyższą cenę – życie mojego dziecka…
    A zaczęło się całkiem niewinnie. Za namową koleżanki z pracy założyłam konto na portalu społecznościowym. Jak głosi obiegowa opinia: „nie masz konta na fb- nie istniejesz”. A ja chciałam zaistnieć i to bardzo, chciałam być popularna, szanowana…
    Na początku wrzuciłam jedno zdjęcie mojego Dawidka. Potem kolejne. Znajomi lajkowali, komentowali, chwalili moje dziecko. Ale mi było mało. Chciałam być jak inne matki, mające po tysiąc polubień pod zdjęciami swoich pociech. Zaczęłam przyjmować zaproszenia od kompletnie nieznanych mi osób. Byle tylko pochwalić się coraz większą liczbą wirtualnych znajomych. Wrzucałam głównie zdjęcia Dawidka, tego co robi, jak sobie radzi w przedszkolu, jak wygląda nasz plan dnia, gdzie jedziemy na wakacje…. Dzień bez wrzucenia na swoją tablicę przynajmniej jednego postu uważałam za stracony.
    Zdominowały mnie lajki. Całe życie podporządkowałam im, spędzałam coraz więcej czasu na portalu społecznościowym, obserwowałam życie innych osób i sama dzieliłam się coraz większą liczbą informacji na temat siebie, swoich bliskich i swojego życia.
    A potem nadszedł ten najgorszy dzień w moim życiu. Dawidek został porwany. Następne dni wspominam jak przez mgłę. Byłam na silnych środkach uspokajających. Wszyscy, policja i znajomi, szukali Dawidka. Gdy go w końcu znaleziono było już za późno…
    Okazało się, że to lokalny morderca porwał moje dziecko. Torturował je, gwałcił a na końcu zabił. A ja tego zwyrodnialca miałam w gronie swoich znajomych, mimo że go kompletnie nie znałam. Zemściło się na mnie przyjmowanie wszystkich zaproszeń jak leci. On za to miał doskonały dostęp do mojego życia. Dzięki udostępnianym przeze mnie informacjom wiedział dokładnie gdzie jesteśmy, co robimy… Śledził wirtualnie mnie i moją rodzinę, jednym słowem wiedział o nas wszystko…. I to dzięki mnie, bo tak ochoczo dzieliłam się swoim życiem….
    Pamiętajcie drodzy użytkownicy sieci. W Internecie nie jesteście anonimowi. Każda wrzucona przez Was informacja dotycząca Waszego życia może być przez kogoś wykorzystana. Wrzucając masę zdjęć i informacji sami milcząco przyzwalacie by śledzili Was tak naprawdę obcy ludzie. A już szczególnie niebezpieczne jest wrzucanie do sieci zdjęć waszych pociech.
    Przestrzegam przed nadmiernym ekshibicjonizmem w sieci - jest to bardzo groźnie i niebezpieczne. Nie wiecie bowiem kto znajduje się po drugiej stronie i czy upublicznianych przez Was informacji nie wykorzysta w złym celu. Swoje życie prywatne zostawcie dla siebie, nie wrzucajcie go do sieci.

    OdpowiedzUsuń

Zaglądaj, czytaj, przegryzaj moje słowa, ale wychodząc, zostaw po sobie niezatarty ślad swojej obecności...