Mine
Katy Evans
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Ocena: 5-/6
Patronat medialny:
LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
~~ * ~~
,,Sześć miesięcy temu pragnęłam przygody na jedną noc – trochę się zabawić po latach poświęconych karierze. Zamiast tego... dostałam jego. Nieprzewidywalnego, wkurzającego, seksownego jego... Mężczyznę, którego pragną wszyscy, chociaż ja tego nie chciałam. Skończyło się tym, że nie tylko go pożądałam, lecz również absolutnie się w nim zakochałam. A teraz miłość do niego to najbardziej ekscytująca kolejka górska, jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się jechać.’’
Po dramatycznych wydarzeniach, jakie rozegrały się w końcówce pierwszej części serii, Brooke i Remy ponownie są razem. Niestety, sielanka nie trwa zbyt długo. Okazuje się bowiem, że z powodu pewnych nieprzewidzianych okoliczności, Brooke musi na jakiś czas zniknąć z otoczenia ringu. Co się takiego stało? Czy ich historia miłosna ma szansę na szczęśliwe zakończenie?
,,MINE’’
Katy Evans jest drugim tomem serii Real, międzynarodowego bestsellera, który
podbił serca wielu czytelniczek. Czy również i tym razem czeka nas spora
dawka niezapomnianych wrażeń i zmysłowych emocji? Z całą pewnością tak.
Miło ponownie spotkać znanych bohaterów i na nowo przeżywać ich rozterki, problemy i niecodzienne przygody. A dzieje się niemało. Pojawia się pot, łzy, zazdrość i cierpienie, a także chwile radości i szczęścia pomieszane z żądzą i namiętnością. Zwłaszcza trzy sceny mocno zapadają w pamięć, wywołując niezłe palpitacje serca. Ciekawa jestem, czy w Waszym przypadku będzie tak samo.
Podoba mi się metamorfoza Brooke i Remy’ego. Widać, że ewoluują, dojrzewają. Podejmują rozsądniejsze, bardziej przemyślane decyzje, coraz lepiej potrafią radzić sobie w trudnych momentach i odważnie stawiają czoła wszelkim przeszkodom. Choć czasami miewają też chwile słabości i zwątpienia. Jednak dzięki temu są bardziej ludzcy i łatwiej się z nimi identyfikować. Na szczególne uznanie zasługuje postać Tajfuna. Jest nie tylko świetnym bokserem, ale także inspirującym, niezłomnym, czułym i pełnym pasji mężczyzną. Jak kocha to na zabój, szaleńczo i w dodatku wiernie. Jak nienawidzi, to całym sobą.
Powieść nie skupia się tylko i wyłącznie na perypetiach uczuciowych bohaterów, lecz oscyluje także wokół podziemnych walk, w których aż kipi od dzikiej energii, maksymalnej dawki adrenaliny i czystego szaleństwa. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że stoję obok ringu i jestem częścią porywającego widowiska. Coś niesamowitego.
Żeby jednak nie było tak słodko, to dodam do tej beczki miodu łyżkę dziegciu. Już wcześniej narzekałam na niepotrzebne zachwyty Brooke na temat wyglądu boga seksu, ale tym razem autorka przeszła samą siebie. Niemal na każdym kroku Dumas rozpływa się na widok swojego ukochanego, jak czekolada na słońcu. Ja naprawdę wszystko rozumiem, mimo to uważam, że istnieją pewne granice uwielbienia, które ewidentnie tutaj zostały przekroczone. Takie jest moje zdanie, acz nie każdy musi je podzielać.
Ponarzekałam trochę, co nie zmienia to faktu, że bardzo lubię tę serię. Działa jak narkotyk - wciąga, uzależnia i sieje spustoszenie w umyśle czytelnika. Dodatkową zaletą jest prosty język, bez patosu i udziwnień. Żałuję jedynie, że autorka nie pokusiła się o zastosowanie dwutorowej narracji z perspektywy obu płci, gdyż dzięki temu całość nabrała większego, pełniejszego kolorytu. Również akcja mogłaby być nieco bardziej dynamiczna i urozmaicona. Na całe szczęście fenomenalne zakończenie rekompensuje wszelkie braki.
Podsumowując:
,,MINE’’ podobnie jak ,,Real’’ uwodzi piękną historią, zniewala swoim urokiem i pochłania bez reszty. W cudowny sposób pokazuje, że wbrew wszelkim przeciwnościom losu trzeba walczyć o siebie, swoje szczęście i marzenia. Bo bez walki nie ma zwycięstwa! Zdecydowanie najgorętsza lektura na lato. Szczerze polecam.
~ * ~
Miło ponownie spotkać znanych bohaterów i na nowo przeżywać ich rozterki, problemy i niecodzienne przygody. A dzieje się niemało. Pojawia się pot, łzy, zazdrość i cierpienie, a także chwile radości i szczęścia pomieszane z żądzą i namiętnością. Zwłaszcza trzy sceny mocno zapadają w pamięć, wywołując niezłe palpitacje serca. Ciekawa jestem, czy w Waszym przypadku będzie tak samo.
Podoba mi się metamorfoza Brooke i Remy’ego. Widać, że ewoluują, dojrzewają. Podejmują rozsądniejsze, bardziej przemyślane decyzje, coraz lepiej potrafią radzić sobie w trudnych momentach i odważnie stawiają czoła wszelkim przeszkodom. Choć czasami miewają też chwile słabości i zwątpienia. Jednak dzięki temu są bardziej ludzcy i łatwiej się z nimi identyfikować. Na szczególne uznanie zasługuje postać Tajfuna. Jest nie tylko świetnym bokserem, ale także inspirującym, niezłomnym, czułym i pełnym pasji mężczyzną. Jak kocha to na zabój, szaleńczo i w dodatku wiernie. Jak nienawidzi, to całym sobą.
Powieść nie skupia się tylko i wyłącznie na perypetiach uczuciowych bohaterów, lecz oscyluje także wokół podziemnych walk, w których aż kipi od dzikiej energii, maksymalnej dawki adrenaliny i czystego szaleństwa. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że stoję obok ringu i jestem częścią porywającego widowiska. Coś niesamowitego.
Żeby jednak nie było tak słodko, to dodam do tej beczki miodu łyżkę dziegciu. Już wcześniej narzekałam na niepotrzebne zachwyty Brooke na temat wyglądu boga seksu, ale tym razem autorka przeszła samą siebie. Niemal na każdym kroku Dumas rozpływa się na widok swojego ukochanego, jak czekolada na słońcu. Ja naprawdę wszystko rozumiem, mimo to uważam, że istnieją pewne granice uwielbienia, które ewidentnie tutaj zostały przekroczone. Takie jest moje zdanie, acz nie każdy musi je podzielać.
Ponarzekałam trochę, co nie zmienia to faktu, że bardzo lubię tę serię. Działa jak narkotyk - wciąga, uzależnia i sieje spustoszenie w umyśle czytelnika. Dodatkową zaletą jest prosty język, bez patosu i udziwnień. Żałuję jedynie, że autorka nie pokusiła się o zastosowanie dwutorowej narracji z perspektywy obu płci, gdyż dzięki temu całość nabrała większego, pełniejszego kolorytu. Również akcja mogłaby być nieco bardziej dynamiczna i urozmaicona. Na całe szczęście fenomenalne zakończenie rekompensuje wszelkie braki.
Podsumowując:
,,MINE’’ podobnie jak ,,Real’’ uwodzi piękną historią, zniewala swoim urokiem i pochłania bez reszty. W cudowny sposób pokazuje, że wbrew wszelkim przeciwnościom losu trzeba walczyć o siebie, swoje szczęście i marzenia. Bo bez walki nie ma zwycięstwa! Zdecydowanie najgorętsza lektura na lato. Szczerze polecam.
~ * ~
Pierwszy tom czeka na półce i niebawem się za niego zabieram :)
OdpowiedzUsuńPaulina sama nie wie, czy chce kontynuować tę serię. Ciągle zachwyty nad chłopakiem mogą być faktycznie nieco uciążliwe.
OdpowiedzUsuńJa ta seria nie jest dla mnie, nie umiem się przekonać...
OdpowiedzUsuńO tak, czekam na tę książkę, jak dziecko na gwiazdkę :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się zdecyduje na te serie. Okładki są naprawdę fajne;)
OdpowiedzUsuńOj nie pożałujesz!!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńLubię książki, które pokazują, że warto walczyć o spełnienie swoich marzeń. :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko uda mi się jakoś zdobyć tę książkę, to na pewno ją przeczytam, chociażby z czystej ciekawości, czy i mnie przypadnie do gustu :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńW takim razie zaczynam rozglądać się za pierwszym tomem. :)
OdpowiedzUsuńPewnie by mnie te ochy i achy nad facetem irytowały, raczej nie planuję tej serii poznawać.
OdpowiedzUsuńZnając siebie, pewnie strasznie irytowałyby mnie te zachwyty, o których wspominasz;)
OdpowiedzUsuńpierwszy tom przeczytałam już dawno i bardzo mi się spodobał, dlatego bez wahania sięgnę po kolejną część serii ;)
OdpowiedzUsuńPrzesłanie tej książki jest naprawdę inspirujące.
OdpowiedzUsuńMnie ta całą seria kusi :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś do tej serii zajrzę. Zapowiada się interesująco :)
OdpowiedzUsuńJak pierwszy tom trafi w moje ręce to może przeczytam :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobała, mimo tych uchybień. Sama niedługo się za nią wezmę, chociaż trochę się obawiam tych westchnień i podniet, nie lubię czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu, książkę chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńNa razie czekam na "Real", a potem będę myśleć o "Mine".
OdpowiedzUsuńWciąż przede mną :)
OdpowiedzUsuń