Kochani,
dziś jest Dzień Dziecka.
Wszystkim dzieciom, tym małym i tym dużym w dniu ich święta życzę dużo uśmiechu, beztroski i spełnienia marzeń!
Z tej wyjątkowej okazji mam dla Was konkurs :)
Zadanie konkursowe:
Opisz swoje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa.
~~ * ~~
Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę dwóch laureatów, którzy otrzymają jeszcze ciepły egzemplarz ,,Szczęścia na wagę''.
__
Będzie mi miło, jeśli:
- zostaniesz obserwatorem mojego bloga
- polubisz fanpage mojego bloga na Facebooku
- udostępnisz informacje o moim konkursie :)
Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę jednego laureata, który otrzyma ''Pałacyk za mostem'' Haliny Kowalczuk.''.
__
Będzie mi miło, jeśli:
- zostaniesz obserwatorem mojego bloga
- polubisz fanpage mojego bloga na Facebooku
- udostępnisz informacje o moim konkursie :)
Do dzieła!!! Naprawdę warto!!!
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Lucky.
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: LITERACKI ŚWIAT CYRYSI
2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Lucky.
3. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest opisanie swojego najfajniejszego wspomnienia z dzieciństwa.
4. Konkurs trwa od 1 czerwca 2016 roku do 8 czerwca 2016 roku do godz. 23.59
5. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 11 czerwca 2016 roku.
6. Nagrodą jest jeden egzemplarz ''Pałacyk za mostem'' Haliny Kowalczuk.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy podpiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
4. Konkurs trwa od 1 czerwca 2016 roku do 8 czerwca 2016 roku do godz. 23.59
5. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 11 czerwca 2016 roku.
6. Nagrodą jest jeden egzemplarz ''Pałacyk za mostem'' Haliny Kowalczuk.
7. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi oraz anonimowy uczestnicy, którzy podpiszą się imieniem/nickiem oraz podadzą adres mailowy.
8. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
9. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi wybór innego wygranego.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
Postaram się coś napisać :)
OdpowiedzUsuńMoje najwspanialsze wspomnienia z dzieciństwa to na pewno wspaniałe wakacje na wsi u babci.Tam raz w tygodniu pieczono chleba,a jego zapach roznosił się po całym domu.Polewało się go taki cieplutki śmietaną i posypywało cukrem.Okładało się truskawkami lub poziomkami i to były najlepsze kanapki pod słońcem!Żniwa i bieganie po rżysku boso.Zwózka snopów zboża do stodoły i jazda na samym szczycie pełnego zboża wozu.To była frajda.A spanie na sianie?Zbieranie stonki do słoików/praca i jednocześnie zabawa dla mnie "miejskiej" dziewczynki.Magiczne wieczory,gdy babcia czytała nam baśnie przy klampie naftowej.Takiego światła nie ma i trudno jest przypomnieć sobie jego bajkowy płomyk i zapach!Dzieciństwo moje było na pewno biedne i skromne ,ale braki materialne nadrabialiśmy fantazją w wyszukiwaniu zabaw i nigdy nam się u babci nie nudziło,mimo,że dom był położony w samym lesie i daleko od sąsiadów.
OdpowiedzUsuńjolunia559@wp.pl
Może coś wymyślę :)
OdpowiedzUsuńNajszczęśliwsze dziecko to brudne dziecko. Pamiętam siebie niebosko umorusaną w krótkich spodenkach z rozbitymi kolanami i zbierającą na łące biedronki do pudełka. Musiałam przecież mieć jakieś zwierzątka. Rodzice nie pozwalali na psa na kota ani nawet na chomika.W nocy biedronki rozpełzły się po całym domu. Oj było śmiechu przy zbieraniu tej hodowli. A jaka byłam szczęśliwa!!! Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńMonika Stanisławska
OdpowiedzUsuńMoje wspomnienie z dzieciństwa to jedno z wielu.Z siostrąb cioteczną byłyśmy małe ja miałam bodajże z 5 a ona z 6 i bardzo nam się wtedy nudziło.Dlatego postaniwiłyśmy odprawić mszę w stodole(pełnej słomy i siana) tak jak robił to ksiądz w kościele.Udałyśmy się do stodoły zrobiłyśmy na belce siana ołtarz i zapliłyśmy świeczki i zaczełyśmy się modlić.Nasz młodszy brat 3 letni obrażony na nas za to,że nie pozwoliłysmy mu się z nami bawić poleciał i doniósł rodzicom na nas.Dzięki temu pewnie uniknęło się jakiejś tragedii.I pamiętam,że jak nigdy nas rodzice nie uderzyli tak wtedy takie manto dostałyśmy jak nigdy.
Każdy z nas jest dzieckiem, więc i Tobie Cyrysiu życzę wszystkiego najlepszego i samych wspaniałych wspomnień związanych z dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńMoje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa to delikatne pierożki z jagodami skąpane w słodkiej śmietance robione przez moją mamę. Koniecznie z falbankami. Jagody oczywiście własnoręcznie zbierane z całą rodziną. To właśnie jagody kojarzą mi się z beztroskim dzieciństwem i wakacjami, miękkim mchem, zielonym zapachem lasu i garścią fioletowych wspomnień. Pamiętam swoją umorusaną buzię, czarny język, fioletowe usta i trudną do usunięcia plamę na białej sukience. I ten niezapomniany smak, zapach, ach... rozmarzyłam się. Czasami myślę że to wszystko odeszło już bezpowrotnie i ta beztroska, ta prosta radość już się nigdy nie powtórzą. Ale wtedy sama robię pierogi i mam swoją namiastkę dzieciństwa.
iza.81@o2.pl
Moje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa to wieczory spędzone z rodziną i psem na działce, przy ognisku. Zazwyczaj jeździliśmy tam w weekendy, ja i brat pomagaliśmy rodzicom dbać o warzywa i kwiatki, a potem zawsze piekliśmy kiełbaski na ognisku. Można było poleżeć w trawie, wpatrywać się w obłoczki na niebie i zapomnieć o wszystkim... Tych beztroskich chwil nigdy nie zapomnę :)
OdpowiedzUsuńAlicja aliisa@onet.pl
Oj, musiałabym sobie przypomnieć to najfajniejsze, ciężko będzie bo mam ich mnóstwo :)
OdpowiedzUsuńMoje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa? Są to te momenty kiedy wszyscy byliśmy razem, kiedy był z nami nasz tata, nasza babcia oraz kiedy moje całe rodzeństwo się jeszcze nie wyprowadziło z domu ^^ ciężko jest mi wybrać jedno wspomnienie, ponieważ w obecnej chwili wiele by się dało aby powrócić w odległe czasy i to nie ważne czy do tych ciężkich chwil czy też do tych piękniejszych, bo trzeba pamiętać że po burzy zawsze wychodzi tęcza *_*
OdpowiedzUsuńSkoro należy podać jedno takie wspomnienie to na pewno jest to moment, kiedy rodzice pozwolili mi wychować w domu dzikiego królika i tak też zrobiłam �� Pozostał on w domu do momentu, kiedy nie urósł i wtedy tata zbudował mu cudowną klatkę w stodole :)
To była moja ukochana Elza ❤
Julia
jullkaa91@o2.pl
Moich ciekawych wspomnień z dzieciństwa jest mnóstwo ale teraz przyszło mi na myśl jak kilka lat temu pojechałam z przyjaciółka do babci która ma gospodarstwo. Był wtedy czas suszenia siana, więc poszliśmy wszyscy na pole , pograbilismy siano i zrobiliśmy piknik: ) Lecz później dojechal dziadek traktorem, a my oczywiście nie bylybysmy sobą gdyby nie namawialysny dziadka na przejazdzke. Dziadek sie zgodził a co więcej pozwolil kręcić kierownica każdej po kolei. Wtedy prawie do stawu wjechalam i dziadek tłumaczył ze musze mocno w druga stronę kręcić,i sie udało, Ale nie ważne xd i tak było super!
OdpowiedzUsuńprincess.makosz@gmail.com
Moje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa jest szczególne i na zawsze pozostanie w mojej pamięci i sercu. Pewnego pięknego dnia (pamiętam, że była to jesień, bo tego dnia bawiłam się w wielkich kopach liści) po powrocie do domu, rodzice postanowili przeprowadzić ze mną poważną rozmowę. Zaznaczę, że miałam 3 latka! Pamiętam, że mama upiekła moje ulubione ciasto. Do dziś pamiętam ten zapach i jej uśmiech. Całości rozmowy nie pamiętam, ale to co utkwiło mi w pamięci, to słowa rodziców "zastanów się kochanie nad imieniem, bo będziesz mieć siostrzyczkę". Zastanawiałam się skąd wezmą dla mnie upragnioną siostrzyczkę. Czy już wybrali odpowiednią. Taką, żeby miała podobne do mnie włosy i duże piękne oczy. Czy o to zapytałam - nie pamiętam. Wiem, że długo rozmyślałam nad tym, a wspólnie z tatą spisywaliśmy moje pomysły. Po jakimś czasie zawzięłam się na Monikę. Rodzice się nie zgadzali, co chwilę podsuwając mi inne imiona. Żadne mi nie pasowało, miała być Monika! Nadszedł ten dzień. Miałam siostrzyczkę. Tata zabrał mnie do szpitala, żebym mogła ją zobaczyć. Kiedy weszliśmy na salę, mama akurat ją karmiła. Była cała owinięta w kocyk, dlatego początkowo jej nie widziałam i tylko zapytałam, czy nie pogryzie mamy... Kiedy Mała była najedzona, w końcu mi ją pokazano. Popatrzyłam i zrobiłam się bardzo smutna. Rodzice nie wiedzieli o co chodzi. Co im odpowiedziałam? Ona faktycznie nie może mieć na imię Monika. Nie jest zielona, tak jak żaba Monika z Kulfona. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Całe szczęście Marta nie nazywa się Monika, ponieważ do dziś kojarzyłaby mi się z zieloną żabką;)
OdpowiedzUsuńDaria
krainaksiazkazwana@gmail.com
Łażenie po płotach to była normalka. A z tym związane były albo potargane spodnie lub bluzki. Byłam dzieckiem o dużych możliwościach, łącznie z chodzeniem na czereśnie w nocy do sąsiada. Była zabawa w chowanego, a że w starym budownictwie było mnóstwo zakamarków, kryjówek było co nie miara.Jako bardziej dorośli 15 - latkowie graliśmy w siatkówkę. Spędy młodzieży odbywały się około godz. 17 tej, a potem to już robiliśmy różne rzeczy. Nie było papierosów, narkotyków, była śmiechoterapia. I to najcudowniejsze lata, które pokazują , że jak się chce to można się bawić i bezpiecznie i przyzwoicie.
OdpowiedzUsuńCałe moje dzieciństwo było szczęśliwe , spędzałam mnóstwo czasu z przyjaciółmi na dworze , jazda na rowerach , rolkach , pikniki.Było wspaniale , nie musząc się martwić o nic :) Teraz w grudniu sama zostanę mamą i obiecałam sobie , że sprawię , aby moje dziecko miało dzieciństwo najwspanialsze na świecie :)
OdpowiedzUsuńe-mail paulinakozak.96@o2.pl
UsuńMoje najfajniejsze wspomnienie...? To chyba trzygodzinny rejs po Bałtyku w czasie nadmorskich wakacji całe wieki temu. Wybrałam się na niego z moją mamą i jej przyjaciółką, która miała córeczkę, Emilkę, dwa lata młodszą ode mnie. Pogoda była cudowna, a morze spokojne, więc nic nie mąciło naszego sielskiego nastroju. Tylko mała Emilka, dla której był to pierwszy rejs w życiu, wciąż zasypywała swoją mamę pytaniami o rzeczy znajdujące się na statku. Najbardziej zainteresowały ją łodzie ratunkowe i koniecznie chciała się o nich wszystkiego dowiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Kochanie, one będą potrzebne dopiero wtedy, jak statek będzie tonął - wyjaśniła jej mama, zmęczona nieco ciągłym nagabywaniem swojej córki.
Ku jej zadowoleniu, Emilka poczuła się usatysfakcjonowana tym wyjaśnieniem i skoncentrowała się wreszcie na podziwianiu bezmiaru wody wokół nas. Jednak po pewnym czasi ten widok ją znudził. Zaczęła wiercić się niespokojnie i zerkać w kierunku łodzi. W końcu nie wytrzymała i zawołała głośno:
- Mamo, kiedy wreszcie statek będzie tonął? Bo ja już się nie mogę doczekać!
Wszystkie trzy kompletnie zbaraniałyśmy, słysząc to pytanie. Niestety usłyszało je również mnóstwo osób w pobliżu...
A kiedy mama Emilki wytłumaczyła jej, że zatonięcie statku nie jest jedną z atrakcji przewidzianych w programie naszej wycieczki, biedaczka była ogromnie rozczarowana.
perus@onet.eu
Moje najfajniejsze wspomnienie to gra, którą wymyśliłam wraz z moim kuzynostwem, gdzie jedna osoba liczy do 10 i wyrzuca piłkę w górę wymawiając kogoś imię i ta osoba musi złapać a inni uciekają, gdy osoba która miała złapać piłkę ją złapała mówiła STOP i inni musieli się zatrzymać, i chodziło o to by osoba co ma piłkę musi zbić inną osobę przez siebie wybraną bo jak nie uda się jej zbić to grupa wymyśla jakieś przezwisko np "Karaluch" i zmiast imienia mówiło się karaluch i jak zdobyło się 3 przezwiska koniec gry np."Karaluch Różowe Majtki"^^ wymyślało się różne śmieszne nazwy. Do zbicia można było wybrać tylko 10tiptopów(czyli kilkucentymetrowe kroczki), 5 zwykłych lub 3 słoniowe. To były czasy kiedy ja będąc dzieckiem nie widziałam życia, bez zabaw z moimi bliskimi, a teraz bardzo bym chciała wrócić do tych czasów, bo kontakt nie jest już taki sam, a dzieci w tych czasach już tak nie bawią się jak dawniej, tylko przed komputerem czy grami w telefonie.
OdpowiedzUsuńmargareta123@interia.pl
Moje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa to że w wieku 3 lat wyjechałam do Niemiec na wakacje . Poznałam tam dużo fajnych osób (Niemców ) , ale nie rozmawialiśmy umieliśmy się porozumiewać bez słów . I właśnie to jest piękne . Bawiliśmy się całymi dniami np.na trampolinie . Zbieraliśmy kamyki i robiliśmy z nich ludziki ,albo wycinaliśmy z ziemniaków np.gwiazdy i zanurzaliśmy w farbach i mieliśmy pieczątki . To był zdecydowanie najlepszy czas w moim życiu .
OdpowiedzUsuńnataliajambur@gmail.com
Moim najlepszym wspomnieniem jest historia z 'Tarzanem'. Będąc w wieku około ośmiu czy siedmiu lat wraz z kuzynką i kuzynem szukaliśmy idealnego drzewa na naszego 'tarzana'. Tarzan był to gruby, długi sznur przywiązany do gałęzi jakiegoś wysokiego drzewa z dość sporym drewnem na końcu(najlepiej jak drzewo znajdowało się na jakiejś górce. Potem trzymając się mocno drewna, brało się rozpęd i latało. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Wracając szukając Tarzana( tak zazwyczaj mówiliśmy, że szukamy tarzana, a nie miejsca na niego) rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w inną część lasu. Na mojej drodze pojawił się mały owczarek niemiecki od tamtego momentu ten mały zagubiony piesek jest przy mnie i już nie jest wcale taki mały. Właśnie tak znalazłam swojego Tarzana, który jest przy mnie na dobre i na złe. Uważam to wspomnienie na najwspanialsze, bo poniekąd zyskałam mojego własnego futrzanego przyjaciela :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
marta1311@onet.pl
Moje najdawniejsze wspomnienie związane jest z moim bratem. Jak się urodziłam, on miał 18 lat i niedługo pojechał do wojska, które wtedy trwało dwa lata. Daleko go wywiało, do Radomia, a my spod Krakowa. Jechaliśmy do niego pociągiem, po drodze wypatrywałam zaświeconych choinek, bo to były okolice Bożego Narodzenia. Taki szkrab roczny, dwuletni, ledwo chodzący. A potem jednostka i jego koledzy, którzy wołali mnie i dawali słodycze. Jakoś ten obraz utkwił mi w pamięci, nie wiem, na ile jest to wspomnienie moje, a na ile obraz wytworzony przez opowieści, ale jest najmilszy. Nie dość, że zobaczyłam ukochanego brata, to jeszcze te słodycze w czasach, gdy u nas w domu było o nie trudno.
OdpowiedzUsuńkatarzyna.boron@outlook.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZgłaszam się :)
OdpowiedzUsuńObserwuję blog jako: Bogdan N
Na FB lubię jako: Bodziu Bogdan
Post konkursowego udostępniłem na FB: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1628075230844414&id=100009258577286&pnref=story
e-mail: bogdan061177@gmail.com
Mama... pierwsze, wspaniałe słowo, które oplecione różnymi emocjami, wydobywa się z naszych dziecięcych, niewinnych ust. Wielokrotnie powtarzane, przez całe życie... bez względu na wiek.
Matka, Mama, Mamusia, Mamusieńka... słowo, które dla każdego z nas oznacza tak wiele... Niedawno obchodziliśmy Dzień Matki i właśnie z Mamą mam najpiękniejsze wspomnienie :) Każde z nich nasączone jest ogromną miłością... Moja Mama niczym Anioł Stróż była zawsze, gdy jej potrzebowałem... i właśnie za to najbardziej ją kocham i cenię. Zawsze pełna nadziei, optymizmu, wlewała w moje życie moc pozytywnego nastawienia i ogrom energii. Zawsze biło od Niej słońce, ta jasność, chęć walki o mnie jak lwica. Nigdy się nie poddawała...
Pamiętam te wieczory, kiedy wykradałem się ze swojego łóżka i po cichutku na paluszkach skradałem się do łóżka rodziców, pod "mamine skrzydełko". Bajki, które tak pięknie mi opowiadała Mama znam do dziś (opowiadam je swojej córce). Za każdym razem jak za sprawą czarodziejskiej różdżki otwierała przede mną drzwi najpiękniejszym baśniom, przenosiła mnie w piękny świat marzeń. To właśnie dzięki Niej miałem zawsze piękne sny....
Pamiętam latem, gdy miałem 10 lat, dostałem wymarzony latawiec. Chciałem go jak najszybciej wypróbować, więc Mama zabrała mnie na łąkę, pełną barwnych kwiatów i zielonej, wysokiej trawy. Z góry patrzyło na nas promienne słońce, chowające się co chwila za błękitnymi chmurami. Szum wiatru wprowadzał otaczającą nas zieleń w melodię, która utkwiła w moich uszach do dziś. Ku naszej ogromnej radości, latawiec wzbił się bardzo wysoko i "tańczył w rytm świszczącego wiatru". Czułem jakby czas stanął w miejscu.... nic innego wtedy się nie liczyło.... tylko ta chwila. Usiedliśmy z Mamą pośród gęstej trawy. Mama zaczęła pleść wianki z kwiatów, które jej zrywałem. Jeden z tych wianków, założyłem jej na głowę... po czym bawiliśmy się w berka. Jej długie, błyszczące w słońcu włosy, rozganiał szalejący wiatr... wyglądała jak Anioł. Uśmiech jak malowany nie opuszczał naszych twarzy. Nagle chmury nabrały ciemniejszej barwy, a z nieba zaczął padać rzęsisty deszcz. Mama objęła mnie bardzo mocno w ramiona i zaczęła nucić mi ulubioną melodię, tę, którą nuciła mi gdy byłem malutki. W jednej chwili nasze ubrania były całkiem mokre. Wpatrywałem się w twarz Mamy, która była pogodna i delikatnie uśmiechnięta. Deszcz ustał... na niebie pojawiła się kolorowa tęcza... Kocham Cię Mamo, wyszeptałem... ZA WSZYSTKO.
Pozdrawiam
Bogdan
Jedno z moich wspomnień, wywołujące uśmiech na twarzy to obraz bawiących się dzieciaków - mnie, brata i siostry. Mnóstwo czasu spędzaliśmy na dworze i jakoś nigdy nie pamiętam, abym myślała: "Ale mi się nudzi!". Czasami potrafiliśmy narozrabiać ;) I moje wspomnienie dotyczy właśnie takiego "dnia dokuczania". Jako obiekt żartów wybraliśmy dziadka, co było dość odważne, bo był on mężczyzną surowym, ciągle nas strofował, nie pozwalał za głośno krzyczeć, choć przecież mieszkając na wsi, w jednorodzinnym domu, nikomu nie przeszkadzały nasze śmiechy i piski. Dziadek miał ulubione miejsce odpoczynku, na starej kanapie ustawionej na tarasie. W ręku trzymał laskę, którą od czasu do czasu groźnie w nas kierował. W końcu jednak wstał i zaczął doglądać dobytku, tak dla porządku :) Wszedł do obórki, a nad drzwiami wystawała taka dłuższa rura (nie wiem do czego służyła). Brat wpadł na świetny pomysł. Powiesił na tej rurze starą dętkę, którą bawiliśmy się z psem, a potem nakazał odwrót i szybko się schowaliśmy. Gdy dziadek wychodził z obórki, drzwiami trącił dętkę, która spadła mu na głowę i zawiesiła się na szyi. I o to właśnie nam chodziło, śmialiśmy się do rozpuku, choć już leciały na nas słowne gromy ;)
OdpowiedzUsuńŹle jest dokuczać, zwłaszcza starszej osobie, ale to wspomnienie błogości, szaleństwa, śmiechu i nie myślenia o konsekwencjach jest kwintesencją mojego dzieciństwa. A dom rodzinny to przecież te cudowne lata, ciepło rodzicielskiej miłości i przygody związane z odkrywaniem świata :)
edyta.cha@wp.pl
Moje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa… dla innych wyda się nieco obrzydliwe. Na wsi ludzie mają pola, a na polach warzywka. Pielenie było zmorą, ale zbieranie stonki istną zabawą. Rywalizowałam z siostra, która z nas więcej zbierze stonki ziemniaczanej, szczególnie tej w dorosłej formie, bo pędraki i jajeczka to nie to samo. Na szyi nosiłyśmy średniej wielkości słoiki z małą ilością wody. Gdy się zauważyło niechcianego pasażera na liściach ziemniaków, to zaraz trafiał on do więzienia, czyli słoika. A znalezienie stonki wymagało skupienia i spostrzegawczości, bo te małe cholery potrafiły się dobrze ukryć, zwłaszcza pod liśćmi. A jaka satysfakcja była, gdy rodzice pochwalili „obfite zbiory”!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
martucha180@tlen.pl
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń